- Och, tak i to dzięki wam - zawołał kucyk w paski. - To było niesamowite i dziękuję duchom, że na was trafiłem. Zdecydowanie zasługujecie nagrodę za swoją pracę!
- Cała przyjemność po naszej stronie. Daj nam pięć minut na przeczesanie pobojowiska i możemy ruszać - odparł Forest.
- Jasne, my pozbieramy siły do tej pory - zadowolona zebra klepiąc po podudziu minotaura obok którego stał.
- Ty nie masz co zbierać, ty nie musiałeś tego wszystkie ciągnąć - parsknął rogaty stwór patrząc z góry w nieprzyjemny sposób na Weeda.
- Oj, daj spokój! Tylko bym ci przeszkadzał! - bronił się paskowany cwaniak.
Minotaur już nie zdążył na to odpowiedzieć. Z lasu dobiegło ich wyraźne wycie ale inne niż poprzednie. Dobiegało z lewej części puszczy i było wszechogarniające. Ten roznoszący się po lesie dźwięk wywołał ciarki u wszystkich. A na umysły padł blady cień strachu i tylko istoty chronione magią światłości i Harmonii mogły czuć się bezpiecznie. Ale nikogo tutaj takiego nie było. Forest, Midnight i Tempest oraz wszyscy w karawanie poczuli się jak we mgle. Obległa ich ciemność w środku dnia, a na ich umysły opadł koszmar, przypominali sobie najgorsze chwilę swojego życia, moment którego najbardziej się bali.
Ogólnie rzecz biorąc, zrobiło się ciemno ale widzicie granice gdzie zaczynają się drzewa. Tylko ciężko wam się skupić na czymkolwiek słysząc to nie przerywające się wycie. Coś nadchodziło i to szybko ale strach przez koszmary was paraliżował. Nie pozwalał przebić myśli na zewnątrz, stworzyć jakiejkolwiek obrony.