Skocz do zawartości

Barrfind V.

Brony
  • Zawartość

    191
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    6

Posty napisane przez Barrfind V.

  1. Octavia pokiwała głową.

    - Och, był bogaty i sławny w świecie muzyki, no i był pegazem - odparła trąc podbródek w zamyśleniu. - Miał brata jednorożca ale ten nie był muzykiem. Słyszałam, że był zaznajomiony w arkanach. Nie wiem co studiował, nie bardzo mnie interesował, wybaczcie - dodała kładąc po sobie uszy. - No a Cello, był dobry i ponoć współczujący. Wyrażał się poprzez muzykę, która była wyjątkowa. Naprawdę wspaniały kucyk i żałuję, że nigdy go nie poznam - dodała rozmarzona z uroczym rumieńcem.

     

    Sięgnęła ponownie do swojej torby i położyła na stole elegancką szarą wizytówkę ze złotymi krawędziami.

    - Tutaj macie mój adres - odpowiedziała na pytanie co do gdzie ją znaleźć. - Może mnie nie być czasem, bo będę na występie czy ćwiczeniach ale to naprawdę jest zależne od czasu. Idąc lewą główną ulicą zwracajcie na znaki ulic i musicie przejść ulicą obok parku. Po prawej nad dachami będzie dobrze widoczna katedra Światła. Skręcacie w lewo i skrzyżowanie kolejne gdzie kończy park i w prawo jest ulica prowadząca wgłąb miasta. Odrobinę dalej właśnie nią, jest moje domostwo. Dom z szarej cegły z czerwonym dachem - wyjaśniła dokładnie wskazując kopytkiem na wyciągniętej uprzednio mapie Canterlot.

  2. Tja, Ja to mówiłem wcześniej i powtórzę ponownie. Ja Bronym nie przestanę być co by się nie stało. Smutno się robi gdy się słyszy, że ktoś odszedł. Czy to młody czy to stary bywalec fandomu. Każdy jest inny i każdy tutaj jest z innego powodu. I tak, zależy mi na tym fandomie jak na niczym innym w tej czasoprzestrzeni. I poprzez to mam na myśli każdego w fandomie, bez względu na wszystko. Zależało i będzie zależeć, etc. Będę trwał twardo przy każdym co ma poczucie wspólnoty poniaczowej i niczym bracia/siostry walczyli o lepsze jutro dla fandomu. Albo o jutro w ogóle.

    • +1 1
  3. [Macie mapę Canterlot dla zainteresowanych, jesteście tam na dole troszkę powyżej bramy.]

     

     

    Klacz westchnęła z ulgą.

    - Dziękuję, że mnie zapewniasz w tym przekonaniu - powie iała z wdzięcznością w stronę Foresta. - I wam wszystkich, że chcecie to dla mnie zrobić. Macie moją dozgonną wdzięczność i proszę, mówcie mi Octavia - dodała spoglądając po każdym z obecnych. - Oczywiście, mam tutaj mapę przygotowaną - reagując na słowa Aeliusa.

     

    Rzekła po czym wyjęła z torby po swojej lewej zwinięty pergamin. Rozwinęła go przed sobą z dokładna aktualną mapą Equestrii. Czerwony krzyżyk na północy od Canterlot musiał wskazywać wioskę.

    - Niestety jeszcze nie przygotowano drogi z głównego traktu - mówiła przejeżdżając kopytkiem po mapie gdzie byłą główna droga biegnąca na północ. - Więc będziecie musieli przejść przez las tutaj i na miejscu popytać miejscowych, a może całkiem przypadkowo na niego traficie po drodze ale to raczej złudna nadzieja - powiedziała ze słabym uśmiechem. - Po lewej powinniście widzieć Cloudsdale, a po prawej za rzeką będzie widnieć Neighagra Falls i Cello ponoć pochodził z Lasu Cieni - opowiadała wskazując miejsca na mapie i w tym momencie pokazywała olbrzymią puszczę lekko na zachód od czerwonego krzyżyka. - Może zamieszkał blisko niej lecz nie w niej samej. Nikt by nie zamieszkał osobno w tamtym lesie - dodała wzdrygając się delikatnie. - Wybaczcie, że tak niewiele ale naprawdę starał się dowiedzieć co mogłam. Najwyraźniej nie jestem dobra w tym. Szukałam na własne kopyto ale może w Gildii Archeologów będą wam wstanie bardziej pomóc? Nie wiem czy zrobią to bezinteresownie - dodała przepraszająco spoglądając z lekkim uśmiechem wyrażającym, że jest jej wstyd. - Jednakowoż nagroda ode mnie, mam nadzieję, będzie odzwierciedlająca wasze starania i nie odejdziecie stratni. Tyle mogę wam obiecać - zakończyła przysuwając mapę na środek stołu.

    12339197_912896728830691_2493883558075388343_o.jpg

  4. - Oczywiście, wygląda pan na weterana - odparła na słowa Foresta spoglądając na jego miecz. - I nie ma nic przeciw. Zakładam, że różnie bywa z drużynami. A to są świeżo założone, a to składają się ze znających się - dodała wzruszając ramionami starając się utrzymać dobrą minę do gry, która ją czekała.

     

    Klacz poczuła się poniekąd dziwnie, niepokojąco. Od wzroku Tempest zrobiło się jej zimno, a nadejście kolejnego członka ich dziwnej drużyny, dało jej przynajmniej powód aby zignorować to. Podobało się jej przynajmniej dobre wychowanie dwóch ogierów. Zaczerpnęła oddechu i wypiła wino dla kurażu. Było to w sumie pierwsze zlecenie jakie dała. Było to jednakowoż bardzo ważne dla niej.

    - Tak, ja dałam to zlecenie i jak widać dostało zainteresowanie - odparła z uśmiechem i wskazując na miejsce obok Foresta. - Proszę, usiądź na chwilę i posłuchajcie. Obiecuje sowitą nagrodę za odzyskanie dla mnie instrumentu Cello Chorda. Był to legendarny grajek żyjący przed kilkoma set laty. To on napisał większość z dzisiaj granych w teatrze pieśni - wyjaśniła spokojnym tonem uważnie warząc słowa. - Wiolonczela owa z ciemnego drewna z misternymi wzorami nut, zawiera w sobie magię dawnego właściciela grającego na nim niewiarygodne melodię. Mieszkał gdzieś na północ od Canterlot, nieopodal wioski, którą niedawno założono. Nawet nie ma jej jeszcze na mapie ale sprawdziłam wszystko i to pewne informacje. Jego posiadłość może została zapomniana ale wiem, że musi być w pobliżu Garden Gait. Jak się dostaniecie na miejsce to może ktoś z tamtą was by poprowadził dalej, bo możliwe, że ktoś wie coś o tym miejscu - rzekła z nadzieją spoglądając na nich. - Mogę was tylko prosić o spróbowanie. To nie musi być specjalnie niebezpieczne ale oferuje zadowalającą zapłatę za wasze usługi.

     

    Miała naprawdę głęboką nadzieję, że się zgodzą. Miała złe poczucie, że nie powinna odbierać może i od dawna nie żyjącemu grajkowi jego instrumentu ale... Tak bardzo go pragnęła, mogła dzięki niemu polepszyć swoje umiejętności. Użyć jego legendy i mocy, aby grać i tworzyć piękniejsze pieśni niż kiedykolwiek. Pozostało jej tylko dać im czas do namysłu. Pozytywne myślenie wrzuciło na jej ładny pyszczek uśmiech druzgoczący nawet najtwardsze serca.

  5. Karczma była dobrze oświetlona lampami napędzanymi klejnotami magyi. Było także kilka pochodni w odpowiednich miejscach, aby przyoszczędzić. Gości było od groma i rzeczywiście nigdzie miejsca nie było. Nie było to również nic dziwnego ze względu na fakt, że godziny popołudniowe. Grupka Nhorsów zajmowała dwie odnogi ale co się dziwić po kucykach dużych niczym dwóch Equestrian jeden na drugim. Może nie dosłownie ale wiadomo o co chodzi.

     

    Tempest w istocie udało się coś zamówić do jedzenia. Musiała się przebić przez zastępy spragnionych kucy, mniejszych i większych okupujących główną ladę. Nie zwróciła na siebie uwagi, bo nikt nie zwracał uwagi na nowych wchodzących do środka. Zwyczajni mieszkańcy czy groźnie wyglądające postacie. Nic nikogo tutaj nie dziwiło. Karczma miała dobrą reputację i była znana z faktu, że można tu było spotkać naprawdę przeróżne postacie świata.

     

    Klacz o ciemnoszarej grzywie, ogonie z szarymi pasemkami oraz szarą sierścią siedziała spokojnie myśląc o swoich sprawach. Jej oczy koloru fioletowego genialnie współgrały z różową muszką na białej wstążeczce. Na słowa Foresta jej brwi zadrgały jakby ją rozbawił. Skinęła głową z miłym uśmiechem.

    - Och, naprawdę? - odparła pijąc wino ze stojącego przed nią kieliszka. - Zakładam, po twoich słowach oczywiście, że nie wiesz o zleceniu jakie dałam do urzędu? Musieli do tej pory z pewnością je wywiesić na tablicy ogłoszeń - powiedziała bez cienia wątpliwości. - Jesteś sam czy kimś jeszcze? Nie chciałabym się powtarzać, mam nadzieję, że to rozumiesz - dodała uprzejmie kiwając mu głową.

     

    W międzyczasie ładna klacz jednorożca o żółtej barwie i brązowej grzywie zawołała Tempest aby zabrała jedzenie. Dwa talerze zdrowych świeżych ziemniaków, marchwi i wielu innych znanych warzyw. Zdrowe pożywienie dla zdrowych kucyków. No i Aelius wbił do środka i jego oczom mógł się objawić fakt, że po jego prawej tuż właśnie przy wejściu siedzi poszukiwana przez niego postać. Siedziała wraz z Forestem. Stoliku przy oknie z jeszcze wolnymi dwoma miejscami. Jednym przy niej, i jednym przy nim.

  6. Witaj i bądź pozdrowiony. A tam śmiechy rodzinny. Zbyj to tak samo jak ja. xD Nie zwracam uwagi, a jeszcze dumny z tego jestem. Jesteśmy Bronies i jesteśmy rodziną. Zawsze coś, ah?

  7. Forest i Tempest szli główną ulicą miasta. Pegazy i z rzadka gryfy przelatywały im, jak i innym chodzących po ziemi przechodniów, nad głowami. To rozchodzili się wchodząc do ładnych budynków, jak i dochodzili nowi i otaczał ich bezustanny zgiełk zaludnionego miasta jakim był Canterlot. W powietrzu ulatniały się miłe zapachy jedzenia z jednej tawerny położonej na skrzyżowaniu. Ktoś musiał wyłożyć pieniądze aby w tak dobrym punkcie dostać miejscówkę na taki interes. "Pod rozchichotaną klaczą" głosił napis pod wycyzelowanym znaku z beczką i pijaną uśmiechniętą klaczą o maści koloru winogron. Z tamtą właśnie dobrze pachniało jedzeniem.

     

    No cóż, i perfumy przechodzących niektórych przechodniów. Słońce przyświecało i grzało wszystko na co padały jego promienie. Wzdłuż można było zauważyć również restauracje, kawiarnie i herbaciarnie jak i różnego pokroju sklepy ale niewiele. Główna ulica zdawała się być w większości prywatne domostwa. A same sklepy to dla sprawunków domowych niźli kogoś szukającego czegoś w podróż.

     

    Właśnie jeden minotaur wycisnął się przez drzwi tawerny i poszedł w dół ulicy skąd przybyła dwójka kucy. Mogli zauważyć tłok znajdujący się w środku zanim zamknęły się drzwi. I z pewnością mogli usłyszeć głośne rozmowy ze środka.

     

    * * *

     

    Zaś jeśli chodzi o samego Aeliusa stojącego przed tablicą próbując coś z niej wyczytać. Na niej samej zwykłej drewnianej niczym wyróżniającej się tablicy. Było pełno kartek z różnymi prośbami, zleceniami, zadaniami czy reklamami sklepów. Kartki namawiające do dołączenia do gildii, archeologów, wojowników czy Rady Magyi. Uwagę przykuwał duży plakat namawiający do wykorzystania okazji i dołączenia do legionu w Roamie. Zlecenia znikały gdy ktoś się zdecydował, to pojawiały się gdy ktoś wcisnął się w tłumek aby coś przybić. Pare drużyn zdecydowanych zdjęło wybrane przez nich i poszli w swoją stronę. Rozmawiali ze sobą śmiejąc się, że to będzie proste. Wydawali się być dobrymi przyjaciółmi i dobraną drużyną.

     

    Jedno nowe zadanie, które zostało tuż po nosem Aeliusa przybite, wyróżniało się wyraźnym i bardzo ładnym kaligraficznym pismem. Obiecywało nagrodę za odnalezienie pewnego instrumentu. I zleceniodawce dla szczegółów można znaleźć w ciągu dnia w tawernie na skrzyżowaniu na głównej drodze. Szara klacz o ciemnej grzywie i będzie siedzieć blisko wejścia.

  8. Brak mnie słów(O dziwo, może wina zmęczenia?). Więc w skrócie: :brohoof: i w pełni rozumiem, że musiałeś się wygadać. Lepszego miejsca znaleźć nie mogłeś. Mnie samego czasem aż niesie jak obejrzę coś co kotłuję we mnie. Co rzadko mnie się zdarzało. I na ogół wiesz co zabawne? Najczęściej się kotłowało od fan fików MLP jakie przeczytałem i samym serialu. xD

  9. Barrfind wzruszył ramionami.

    - W takim razie powodzenia wam życzę - odparł i spojrzał na wiszącego nad nim Discorda. - Najlepiej chyba ich wrzucić na główny plac w Canterlot. Weź mnie zabierz skąd mnie wziąłeś - dodał i zdążył tylko reszcie pomachać na odchodne i po pstryknięciu znikną.

    - No dobra, moi weseli poszukiwacze przygód - zawołał rozentuzjazmowany draconeequus. - Nie mam zamiaru was prowadzić za kończyny, wezwijcie mnie jakbyście potrzebowali jakichś usług.

     

    To w sumie były ostatnie jego słowa. Uniósł łapę i ponownie pstryknął, zapadła ciemność.

     

    * * *

     

    Trwało to ułamek sekundy. Za mało nawet aby dostać paniki, że się zagubili w wielkiej niewiadomej. Zamrugali i otaczał ich zgiełk tłumu. Stali po środku placu, fresk słońca i księżyca zdobił jego oblicze. Tuż przed nimi z czerwonej i szarej cegły z kolumnami stał budynek urzędu miasta. Złote zdobienia na dachu ładnie błyszczały w świetle słońca. Tłumy petentów wychodziły i wchodziły do środka po schodkach.

     

    Tuż po ich lewej stał brązowy budynek dumnie prężący swą pierś. Była to siedziba gildii Wojowników w Canterlot. Mało kto tamtędy przechodził. Lata ich świetności minęły i teraz raczej grają rolę najemniczej ochrony. Puste okna bez zasłon wyglądały smutno i samotnie. A po drugiej stronie, a ich prawej stało żółte potężne zabudowanie. Dorównywało wielkości urzędowi ale miało większe okna. Znak nad wrotami mówił, że tutaj znajduje się wielkie muzeum artefaktów oraz gildia archeologów.

     

    Wszędzie wokół trójki kucyków kręciło się po prostu mrowie nie zwracających na nich uwagi przechodniów. Wojownicy często napakowane duże kuce ale również inne rasy obleczone w stal i z bronią na widoku, magowie czytaj jednorożce w długich szatach nie rzadko z wyszytymi znakami błyszczącymi mocą, studenci czyli jednostki w grubych szkłach z wielkimi księgami na grzbietach, poszukiwacze przygód, najemnicy i zwykli mieszkańcy. Kucyki tak z samej Equestrii jak i innych krajów tak bliskich jak i dalekich. Gryfy, minotaury, kilka jaków, nawet kilku podmieńców i trzymających się z daleka od nich Glamourian. W samym mieście jak i całej Equestrii był zakaz wewnętrznych burz więc nie mogli się potłuc. Nie było żadną tajemnicą, że podmieńcy gardzą Glamourianami, jak i z wzajemnością.

     

    Przed właśnie muzeum, tylko bardziej na placu, wzrok przykuwała duża tablica. Wokół niej sporo się działo i wielu z wymienionych na nią patrzyło. Tablica ogłoszeń jak na górze głosiło miało nieprzerwany ciąg zainteresowanych. Można było na niej znaleźć wszystko, od broszur dla zainteresowanych dołączyć do jakichś organizacji, po zlecenia i zadania. Oczywiście po placu także kręcili się nawoływacze więc każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Do armii, tymczasowych prac, wyjątkowych zadań czy zainteresowanych dołączyć do gildii.

     

    Aelius, Forest i Tempest mogli poczuć ucisk w sakiewkach. Znalazło się w nich po sto Celestiali, czyli złote monety oraz liścik mówiący "Na dobry początek". Teraz im pozostaje powziąć decyzję, co robić dalej, dokąd zajrzeć czy co zrobić.

  10. Mówisz do gościa który jest Bronym od 2012 i szedł przez środek Gdańska z 50 centymetrowym pluszakiem tej słodkiej klaczy pod pachą. Beach please! Jestem dumny z tego kim jestem, a jak komuś się nie podoba to kopyto mu w pape. Nie ukrywałem i nie ukrywam, że kręcą mnie kucyki. xD No wiecie o co chodzi. Anime też oglądam. Zawsze byłem ekscentrykiem więc ze znajomych pewnie nikogo to nie dziwi albo mają to gdzieś. I tak dobrze, ja mam spokój i nikt nie musi umierać. Można być dumnym Bronym albo coś tam co się ukrywa. Peace mate

    Spoiler

    my_first_plushie_by_barrfind-d8fe1os.jpg

     

×
×
  • Utwórz nowe...