Skocz do zawartości

Xinef

Brony
  • Zawartość

    179
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    2

Wszystko napisane przez Xinef

  1. Trochę absurdalny powód. Robotnicy są tańsi, bo są słabsi. To akurat dość sensowne. Natomiast Trutnie są teraz całkowicie nieopłacalne. Każda jednostka powinna mieć statystyki dopasowane do swojego kosztu. Nie jest możliwe naprawienie niezrównoważenia jednej jednostki zmieniając koszt INNEJ jednostki. To tak jakbyś w sklepie miał do wyboru dwie butelki coca coli: - 1 litr za 2 zł - 5 litrów za 100 zł Pięciolitrowa jest zdecydowanie zbyt drogo. Zmieniając cenę jednolitrowej w żaden sposób nie sprawisz, że pięciolitrowa przestanie być źle wyceniona. Możesz co prawda podnieść cenę jednolitrowej do 21 zł i wtedy pięciolitrowa będzie bardziej opłacalna od jednolitrowej, ale nadal obydwie będą źle wycenione. Zmiany wprowadzone ~Fragin
  2. To w sumie byłby dobry materiał na kolejne badanie - jak zmieniała się kompozycja wiekowa fandomu i jakie mogły być tego przyczyny. W Polskim fandomie ostatnimi czasy dołącza wielu nastolatków, a nawet sporadycznie osoby które można by zaliczyć do "głównego targetu serialu", czyli osoby w wieku 10 lat i poniżej. Może wynika to jakoś z tego, że niektórzy wkręcili w fandom swoje młodsze rodzeństwo albo młodszych znajomych... ale pewnie obecnie sytuacja się sama nakręca, to znaczy młodzi wciągają młodych. Nie jestem pewien jak jest w USA, gdzie jednak fandom jest najliczniejszy (nie zdziwiłbym się gdyby ponad połowa Bronych tam mieszkała). Czy również mają podobne trendy? U nich zdaje mi się jest więcej chociażby starszych pegasis, wychowanych na poprzednich generacjach MLP. Poza tym odnoszę wrażenie, że tak jak u nas jest pełno Bronych zainteresowanych militariami i np. airsoftem, tak u nich jest całkiem sporo Bronych po prostu w armii. Ostatnio zauważyłem też pewną ciekawą rzecz - wśród Bronych tworzących gry można zauważyć, że jest kilka grup. Są tacy, którzy po prostu działają na własną rękę - tutaj są zarówno młodsze osoby jak i profesjonaliści. Są osoby które znalazły sobie jakąś grupę i wspólnie piszą jakąś grę - tu jest trochę więcej profesjonalistów, być może dlatego, że projekty tego typu zakładane przez mało doświadczone osoby dość szybko upadają. I jest trzecia grupa - osób które dołączają do społeczności internetowych poświęconych pisaniu kucykowych gier, takich jak My Little Game Dev czy The Gaming Colts. Co ciekawe, większość osób w takich społecznościach to mniej doświadczeni młodzicy, którzy gry piszą w różnego rodzaju Game Makerach i nie mają żadnego informatycznego wykształcenia. Jakoś osoby bardziej doświadczone rzadko dołączają do takich społeczności... Czyli widać, że nawet wśród twórców kucykowych gier, są jakieś trendy do obniżania się średniej wieku... czy to dobrze, czy to źle? Ciężko powiedzieć... dopóki oznacza to, że ludzi przybywa, a nie, że starzy wyjadacze znikają, to chyba dobrze.
  3. Xinef

    Daj swoje foto :P

    Wcale nie! Most się pod Tobą nie ugina... (to chyba najlepszy komplement jaki w życiu wymyśliłem)
  4. Znalazłem jeden błąd: Co do tabelki z wiekiem, mogę się przyczepić do faktu, że to który przedział wiekowy przeważa zależy od tego jak się te przedziały wiekowe określi. Tabelka byłaby bardziej informacyjna gdyby przedziały były równej długości, albo gdyby ich długość była jakoś dopasowana do demografii Polski (czyli tak, żeby w każdy przedział wiekowy wpadało tylu samo Polaków). Z ciekawszych obserwacji - okazuje się, że nawiązania do popkultury, które miały być jednym z głównych czynników atrakcyjnych dla dorosłych widzów, są w praktyce daleko za fabułą, animacją, muzyką itp. Fajnie, że przesłanie jest na pierwszym miejscu. Kolejna sprawa - ankieta pokazuje, że jest dużo osób które czytają forum, ale nie piszą postów. Zgodnie z tym co się spodziewałem - mała aktywność w jakimś temacie na forum albo w jakimś dziale wcale nie oznacza, że jest bezużyteczny i można go skasować albo przenieść do archiwum. Jest nadal ważny dla osób które na forum wchodzą, żeby poczytać. Dużo metali wśród nas... mogłoby być ich więcej wśród twórców kucykowej muzyki Może fakt, że przeważają twórcy innych gatunków wynika z tego, że metal trudniej tworzyć? I na koniec - mała popularność melodramatów... może jakby zamiast tego spytać o musical?
  5. Xinef

    Zapytaj Sunset Shimmer

    Chodziło mi bardziej o kontrolę tego jak NLP jest wykorzystywane. Zagadnienie zmieniania NLP jest faktycznie bardziej złożonym problemem i to też można kontrolować ale chyba w mniejszym stopniu i trudniej. Wykorzystanie NLP do zmieniania NLP? Czemu nie. To nie do końca jak strażnik który sam siebie pilnuje, bo NLP nie jest strażnikiem. To bardziej tak, jakby technika stróżowania została wykorzystana do modyfikacji techniki stróżowania... nie, to chyba zły przykład, bo to raczej nie ma sensu. To może bardziej jak fakt, że używa się komputerów do projektowania komputerów... O, to w takim razie pytanie do Sunset: Jak oceniasz ludzką technologię w porównaniu do magii? Czy komputery i inne urządzenia mogą skutecznie zastępować magię, czy też magia ma jakieś swoje zastosowania w których technologia sobie nie poradzi?
  6. Też myślę, że jak się opracowuje dopiero zasady, to pierwsza rozgrywka raczej będzie dość mocno próbna... chociaż w przypadku gry forumowej która będzie pewnie trwać dość długo, dobrze jest możliwie wiele błędów wyłapać wcześniej. Co do bonusu Farasów, to tak sobie patrzę... średni przychód z prowincji jest około 10 bitów. Manufaktura zmienia to w około 12 bitów, chociaż pewnie bardziej opłaca się budować manufaktury najpierw na terenach z większym przychodem. No, ale powiedzmy, że na większości terenów mamy manufaktrury a tylko na nielicznych mury albo koszary. Czyli z manufakturami zyskujemy jakieś 1 albo 2 bity od prowincji... bonus Ligi zwiększa to średnio o jakieś pół bita... Nie wiem jak planujesz traktować ułamki bitów. Myślę, że trzeba je po prostu sumować, a nie zaokrąglać, bo w najgorszym razie pojawiają się ćwiartki (25% z 5 bitów na turę daje 6.25 zysku, więc po czterech turach się zsumuje do całego bita). Hmm... to jakby tak na to spojrzeć, to wydaje mi się, że pomysł z utrzymaniem tańszym o 1 bit za terytorium i tak jest dość mocny w porównaniu z bonusem Ligi, chociaż Liga oszczędza 20 bitów na budowie, więc nawet się to jakoś wyrównuje... poza tym wydawało mi się, że nawet z unikami jednostki Farasów były nieco słabsze od pozostałych, wiec jeśli ten bonus ekonomiczny okazałby się z kolei jednym z mocniejszych, to może by to poprawiło równowagę. Poza tym widzę kolejny problem - manufaktury najczęściej zwracają się dopiero po bardzo długim czasie. Załóżmy, że najpierw budujemy je na terenach z zyskiem rzędu 15-20... tam dają jakieś 3-4 bity na turę. Dla Ligi zwróci się to po 16-22 turach, dla pozostałych po 25-34 turach. Jeśli założyć, że niekorzyści wynikające z braku kasy którą się zainwestowało w manufakturę, są równej wagi co korzyści wynikające z takiej samej kwoty na plusie, to trzeba sobie ten czas pomnożyć przez dwa, żeby znaleźć moment w którym korzyści z manufaktury zrównoważą niekorzyści z wydania kasy na jej budowę. Czyli manufaktury opłacałoby się budować dla Ligi najpóźniej na 30 tur przed końcem gry. Dla innych najpóźniej na jakieś 50 tur przed końcem gry. W przeciwnym razie lepiej tą kasę przeznaczyć na armię itp. Oczywiście mocno upraszczam sprawę, ale zastanawiam się po prostu ile tur przewidujecie, na jedną rozgrywkę, bo od tego zależy czy w ogóle manufaktury się opłaca kiedykolwiek budować.
  7. Też dobra opcja. To po prostu symbolizuje, że są w stanie lepiej wykorzystać zasoby naturalne i natura może wyżywić nieco większą armię Chociaż z drugiej strony to niemal tak, jakby każda prowincja produkowała o jednego bita więcej... trzeba by to porównać z korzyściami ekonomicznymi jakie Liga odnosi z lepszych manufaktur, żeby nie wyszło, że Farasi mają mocniejszą ekonomię i jeszcze nie muszą za to nic płacić.
  8. Jeśli problemem jest wymyślenie bonusów, to mogę pomóc. Myślałem, że po prostu zapomniałeś napisać albo coś podobnego. To wtedy bym proponował tak - Changelingi - może jakaś nagroda za podbijanie terytoriów albo za wygrane bitwy? Jeden bit za każdy pokonany oddział albo parę bitów za zajęte terytorium... tak z jednej strony to by zachęcało do agresywnej rozgrywki, co do Changelingów chyba pasuje, a z drugiej strony przedstawiałoby to w pewnym sensie ich umiejętność do żywienia się emocjami - wysysają wszystko co się da z pokonanej armii albo z mieszkańców pokonanego terytorium. Co do Farasów, to myślę, że mogliby mieć jakieś ekologiczne bonusy, jako ci którzy żyją w zgodzie z naturą. Może każde terytorium jakie posiadają może za darmo utrzymać jedną jednostkę, albo coś w ten deseń. Z punktu widzenia militarnego nie robi to aż tak dużej różnicy, bo jeden oddział bez trudu można pokonać bez strat oddziałem liczącym dwie jednostki, a więcej niż jedną jednostkę będą mieli tylko na strategicznie ważnych obszarach z powodów ekonomicznych... więc wątpię, żeby graczowi Farasów faktycznie opłacało się stawiać takie pojedyncze oddziały. Natomiast tam gdzie faktycznie będzie miał jakąś liczniejszą armię, ten bonus pozwoli im zaoszczędzić trochę kasy, albo utrzymywać oddziały liczniejsze o jedną jednostkę.
  9. Hmm... wydaje mi się, że trzeba by po prostu przeprowadzić dużą liczbę symulacji bitew, żeby te jednostki dobrze zrównoważyć, bo co prawda nigdzie nie jest powiedziane, że wszystkie siły muszą być wyrównane (jak wiadomo, historycznie zazwyczaj nie są), ale jednak zapewne taki jest cel, zwłaszcza, że przewidziane są nagrody, żeby w miarę chociaż jakąś równowagę zachować. Zastanawiam się natomiast jak losowość kolejności ruchów graczy, w połączeniu z zakazem wydawania rozkazów warunkowych, może wpłynąć na rozgrywkę. Załóżmy, że jeden z graczy wydaje swoje rozkazy i mówi w których prowincjach chce produkować wojsko. Następnie drugi gracz uwzględnia powyższą informację wydając swoje rozkazy i atakuje akurat te prowincje, co więcej wiedząc ile tam będzie wojska zarówno w sytuacji jeśli ruszy się pierwszy, jak i w sytuacji gdy ruszy się drugi. Przykładowo jeśli gracz A ma tam 5 oddziałów i mówi, że produkuje kolejne 5, to gracz B wie, że tam będzie albo 5 albo 10 oddziałów. Dlatego gracz B atakuje ten teren 15 oddziałami. Jeśli ruszy się pierwszy, to nie dość, że zdobywa terytorium, to jeszcze "niszczy" jeden z rozkazów gracza A. Jeśli zaś ruszy się drugi, to i tak ma duże szanse na wygraną, bo atakuje pierwszy i z przewagą liczebną, którą sam może tak wyważyć, żeby była akurat taka jaką chce. W praktyce, gracz A jest w gorszej sytuacji, bo pierwszy wydał swoje rozkazy, dlatego widząc post gracza B zmienia rozkazy na korzystniejsze dla siebie... na co gracz B może zmienić rozkazy itd. W praktyce, tak czy siak gracz który ostatni zedytuje post będzie w lepszej sytuacji. Innymi słowy problem "czekania na to co zrobią inni gracze" o którym pisałeś w "Gdzie i o co gramy?" jest nadal obecny. Wprowadzenie losowej kolejności ruchów jedynie powiększa liczbę możliwości do rozpatrzenia przez każdego gracza (na typowej granicy gdzie sąsiaduje tylko dwóch graczy, są tylko dwie możliwości, albo pierwszy ruszy się A, albo pierwszy ruszy się B. Czyli tylko podwajamy liczbę możliwości, ale gracz i tak może zaplanować swoje akcje tak, żeby były dobre w jednej i w drugiej sytuacji. Inny przykład. Gracz A pisze, że atakuje prowincję gracza B dziesięcioma oddziałami. Gracz B to widzi i opracowuje następującą strategię: wyprodukować w sąsiedniej prowincji piętnaście oddziałów i ruszyć je do atakowanej prowincji. Jeśli pierwszy będzie ruch gracza A, to przejmie on prowincję, ale w ruchu gracza B ją straci. Jeśli pierwszy będzie ruch gracza B, to wzmocni on swoją obronę i prawdopodobnie odeprze atak. Tak czy siak, gracz B posiadając wiedzę o planach gracza A ma zawsze strategiczną przewagę. Dlatego wydaje mi się, że rozkazy powinny być po prostu wysyłane na PW i publikowane przez prowadzącego w momencie, gdy dostanie rozkazy od wszystkich czterech graczy. Nie wydaje mi się, żeby szło to jakoś obejść. Sam pomysł z losową kolejnością nie jest zły, ale wydaje mi się niewystarczający. I nadal nie wiem, czy Changelingi i Farasi mają jakieś rasowe bonusy poza bitwą. Chodzi mi o ten fragment: Kryształowi budują o jedną turę szybciej, Liga ma o 20 bitów tańsze manufaktury i dają one +25% zamiast +20% bonusu. Natomiast w przypadku Changelingów i Farasów żadnych takich bonusów nie widzę, a ze zdania "Różnice pomiędzy pozostałymi stronami będą omówione później." wnioskuję, że jednak mieli coś mieć. Hmm... to w sumie czyni Trutnie jeszcze sporo słabszymi niż myślałem. Prosta sprawa - walcząc przeciwko Changelingom używaj tylko jednostek pierwszego typu. W efekcie jeśli kupią sobie jakieś trutnie, to za 20 bitów i 7 utrzymania, dostają słabiutką jednostkę której jedyną zaletą jest 150 HP, ale zdecydowanie nie jest tego warta.
  10. Xinef

    Zapytaj Sunset Shimmer

    W sumie też się zastanawiałem nad tym, że gdyby zakładanie nowych państw było prostsze i każdy by mógł to robić z własną działką, to wiele ciekawych rzeczy byłoby możliwych. Nie wiem czy byłoby to dobre, ale kilka opcji które rozważałem: Grupka inteligentnych, wykształconych i bogatych osób mogłaby sobie założyć "utopię" w której cała praca byłaby zautomatyzowana i byliby samowystarczalni. Jeśli nikt by ich nie próbował zaatakować albo w inny sposób naruszyć ich niepodległości, to można by w ten sposób sprawdzić czy w ogóle możliwe jest istnienie takiej utopii, czy też nawet w takich warunkach ludzie by dążyli do krzywdzenia się wzajemnie, chociaż nic by im nie brakowało. Wszyscy wielbiciele systemów totalitarnych mogliby sobie takie państewko założyć sami dla siebie. Oczywiście nie mogliby nikogo zmusić do zamieszkania w tym państwie - każdy miałby prawo wybrać, czy chce tam mieszkać czy nie. Można by zobaczyć, czy w takich warunkach totalitaryzm też jest równie zły co ten który znamy z historii. Osoby które wolą niskie podatki albo w ogóle życie bez podatków mogliby sobie założyć państewko bez podatków i przekonać się czy takie coś może funkcjonować, czy też służby publiczne utrzymywane z dobrowolnych datków wcale się w praktyce nie sprawdzą... Mogłoby powstać państewko, które nie respektuje umów międzynarodowych chociażby w kwestii praw autorskich więc pozwalałoby na wszelkie piractwo komputerowe itp. Fakt, takie już istnieją, ale powiedzmy że to miałoby bardziej cywilizowane warunki życia. Zapewne otaczające je państwa odcięłyby je od internetu i ogłosiły inne represje wobec nich, typu embarga, ale w praktyce mogłoby to się okazać rajem dla osób kreatywnych... albo wprost przeciwnie. Ale można by spróbować. I wiele innych eksperymentów, które raczej możemy co najwyżej przeprowadzić jako eksperymenty myślowe, bo poza Sealandią to o takich przypadkach raczej nie ma współcześnie mowy. Bo nie odnosiłem się tam bezpośrednio do czegoś co powiedziałeś, tylko bardziej chciałem podkreślić fakt, że głupoty nie należy traktować jako argumentu przeciwko demokracji, bo jest problemem który da się rozwiązać. Gdyby nie dało się walczyć z głupotą, byłbym bardziej skłonny do uznania, że demokracja jest złym pomysłem. Co do konformizmu to się zgodzę, że z reguły jest szkodliwy. Nie należy popadać ze skrajności w skrajność i robić na opak, ale na pewno dobrze jest próbować podejmować decyzje świadomie, zamiast kierować się tym co robi tłum. Przykładowo jak widzę, że coś jest modne, to od razu podchodzę do tego z bardzo dużym dystansem. Po pierwsze dlatego, że modę współcześnie często kreują duże koncerny po prostu po to, żeby coś sprzedać. Po drugie dlatego, że moda tak w zasadzie jest po prostu silnym narzędziem wykorzystującym pewien błąd ludzkiego rozumowania: - Jeśli wielu ludzi coś robi, to pewnie jest to dobre i opłacalne. Jaki jest najprostszy sposób przekonania ludzi, że coś jest dobre i opłacalne, jeśli to w rzeczywistości wcale takie nie jest? Bardzo często - przekonanie ludzi, że wielu ludzi tak robi. Oczywiście czasem, nawet często, jest tak, że ludzie faktycznie robią coś dlatego, że jest dobre i opłacalne, dlatego nie należy mody ignorować. Natomiast należy oceniać z dystansem, próbując obiektywnie przeanalizować sytuację. Często warto się przyjrzeć, czy moda jest wykreowana przez ludzi, czy też im narzucona. Przykładowo moda na granie w Minecrafta jest wykreowana przez ludzi - można więc przypuszczać, że jest grą wartą uwagi. Z kolei moda na wiele gier jest wykreowana przez producenta, wtedy raczej należy się spodziewać, że wcale takie dobre nie są. Pozwolę sobie zacytować Juwenalisa, Rzymskiego poetę: Kto będzie pilnować strażników? Chodzi po prostu o to, że tych którzy coś kontrolują, też trzeba kontrolować, czy dobrze wywiązują się ze swoich obowiązków. Czasem trzeba sądzić sędziego. Zarówno kontrolerów można kontrolować, jak i można kontrolować sam proces kontroli. I z reguły ma to miejsce, w takiej czy innej formie. Można się nawet zapytać kto będzie kontrolować tych którzy kontrolują kontrolerów. Wydaje mi się, że mamy dwie opcje - albo pozostaną jacyś kontrolujący, których nikt nie będzie kontrolował, albo utworzą się jakieś pętle zależności. Chyba pętle są lepszym rozwiązaniem, bo jak coś jest niekontrolowanego to z reguły jest bardziej podatne na szwankowanie. Fakt, chociaż są osoby które bardziej są typem przywódcy i są też takie osoby, które wolą być poddanym, aby nie brać na siebie zbyt dużej odpowiedzialności, to jednak każdy jakąś tam władzę chce mieć, zwłaszcza nad swoim życiem. Wzajemnie, a i z Sunset Shimmer się całkiem dobrze rozmawia. Jakoś jest milsza i bardziej rozmowna niż w czasie tej całej akcji z koroną. A co do lekcji przyjaźni, to też odniosłem wrażenie, że dość istotnym motywem owych zdarzeń było takie zestawienie, że Sunset miała rozleglejszą wiedzę i lepsze zrozumienie niż Twilight w dziedzinach niezwiązanych z przyjaźnią, natomiast Twilight miała tą przewagę, że lepiej rozumiała magię przyjaźni. Sunset popełniła ten błąd, że potraktowała koronę jako po prostu artefakt oferujący wielką moc magiczną i myślała, że skoro jest lepsza w magii niż Twilight to sobie z tą mocą poradzi. Tymczasem okazało się, że korona bazowała na magii przyjaźni - jedynej dziedzinie magii której Sunset zbyt dobrze nie znała - i dlatego była tak zaskoczona tym co zaszło. Jeśli jednak zrozumiała swój błąd i teraz pilnie uczy się magii przyjaźni, może w przyszłości będzie w stanie posługiwać się również i tą mocą, a to może być bardzo dobra rzecz. I to zarówno dla niej, jak i dla innych, bo magia przyjaźni ma to do siebie, że nikomu nie próbuje szkodzić.
  11. Co prawda nie zgłaszam się do gry, bo mam wiele innych spraw na głowie, ale mam parę pytań odnośnie zasad: - Czy dobrze rozumiem, że w czasie samej walki atak i obrona pozostają niezmienione, czyli ponoszone w trakcie bitwy straty nie mają wpływu na atak i obronę? - Przejrzałem cały post i jakoś nigdzie nie widziałem wytłumaczenia jakie są mocne strony Changelingów i Farasów. Kryształowe Królestwo wydaje się najmocniejsze, gdyż ma i bonus w postaci szybkiego budowania i bardzo mocne jednostki. Zwłaszcza Gwardia Królewska wydaje się bardzo mocna jak na swój koszt. Jak porównuję chociażby z Jednorożcami Bitewnymi, to Gwardia ma atak o ponad 50% mocniejszy. Nawet gdyby Jednorożce miały 100% na aktywację swojej umiejętności, to i tak byłyby słabsze. Zebry Zaklinacze również wydają się pod każdym względem słabsze od Gwardii Królewskiej. Ogólnie odniosłem wrażenie, że w przypadku każdej armii oprócz Changelingów, o jednostkach pierwszego typu można powiedzieć, że bardziej się opłacają na dłuższą metę (niski koszt utrzymania), ale mają duży inicjalny koszt - więcej trzeba wydać na zbudowanie armii o zadanej sile. Z kolei jednostki drugiego typu wydają się być bardziej opłacalne jeśli pominiemy koszty utrzymania, ale na dłuższą metę mniej opłacalne ze względu właśnie na koszty utrzymania. Innymi słowy jeśli ktoś właśnie w danej chwili potrzebuje armii, bo został zaatakowany albo planuje teraz zaatakować, to bardziej się opłacają jednostki drugiego typu, natomiast do celów prewencyjnych, kiedy armia ma po prostu stacjonować na granicy przez dłuższy czas, to zdecydowanie bardziej się opłacają jednostki pierwszego typu. Czy dobrze rozumuję i czy takie były założenia? Co do zaś Changelingów - Robotnicy zdają się pełnić funkcję taką jak jednostki drugiego typu w pozostałych państwach - dobry stosunek statystyk do kosztów produkcji, ale mniej opłacalne w utrzymaniu. Może faktycznie lepiej się nadają do szybkich wypadów niż do obrony jak to jest w przypadku jednostek pierwszego typu innych państw. Z kolei Trutnie - wydają się nieopłacalne. W najlepszym razie, są równie mocne co najlepsza jednostka w grze, ale od niej droższe o 5 bitów. W najgorszym razie są słabsze od najlepszej jednostki w grze, a i tak od niej droższe. (Zakładam, że mogą zmieniać się tylko w jednostki występujące w armii z którą walczą, a nie w dowolne jednostki również innych państw). Tak czy siak, bardziej opłacalne jest mieć Gwardię Królewską za 15 bitów i 7 na turę, niż Trutnia o sile Gwardii Królewskiej za 20 bitów i 7 bitów na turę. W moich rozważaniach nie brałem w ogóle pod uwagę pozycji startowych graczy, więc jeśli Farasi i Changelingi mają lepsze pozycje startowe to może to jakoś wyrównuje równowagę gry, ale ogólnie widzi mi się, że (o ile dobrze interpretuję reguły) są dość wyraźne problemy z równowagą. Poza tym w jakim momencie następują takie zdarzenia jak przypływ gotówki albo utworzenie armii, budynków? Na początku ruchu gracza? Na końcu? Równocześnie dla wszystkich graczy, po tym jak wszyscy wykonają ruch? Poza tym odnośnie losowej kolejności ruchów graczy - czy dozwolone są ruchy warunkowe w rodzaju: "Jeśli to terytorium nie zostanie podbite, to tworzę w nim taką a taką armię - jeśli jednak zostanie podbite, to armię tworzę w sąsiednim terytorium" Jeśli ruchy warunkowe są niedozwolone, to trzeba liczyć się z tym, że wiele rozkazów będzie niemożliwych do zrealizowania, gdyż uniemożliwi je ruch innego gracza który na skutek losowej kolejności nastąpił wcześniej. Innymi słowy gracz, który wydał rozkazy które miały wydać całe jego złoto na kilkanaście oddziałów w różnych dzielnicach, może w efekcie nie wyprodukować żadnej jednostki i pozostać z całym złotem, dlatego, że ruch który podbijał wszystkie dzielnice w których produkował jednostki nastąpił wcześniej. Jeśli ruchy warunkowe byłyby dozwolone, to po prostu jednostki by wyprodukował nie w tych terenach które zostały podbite, ale w innych, np. głębiej w swoim terytorium. Jeśli ruchy warunkowe nie są dozwolone, to trzeba albo podjąć ryzyko i wydawać rozkazy które mogą nie zostać wykonane bo okażą się niemożliwe, albo grać ostrożnie i przykładowo produkować wojska tylko w głębi swoich terenów, a nie na granicy. W przypadku ruchów wojsk sytuacja jest o tyle prosta, że z tego co rozumiem nie ma możliwości by wojsko poniosło częściowe straty. Albo pozostaje w pełnej liczebności jaką miało przed bitwą, albo jest w całości usuwane z mapy. Dlatego nie potrzeba rozkazów warunkowych typu "jeśli na początku mojej tury liczebność wojska w tym terenie będzie nadal większa niż 10 oddziałów, to mają zaatakować tamto terytorium". Akurat takich sytuacji nie będzie, bo wiemy, że albo ich liczebność będzie zerowa, albo taka jaka była na koniec naszej poprzedniej tury plus ewentualnie to co każemy wyprodukować. Dlatego problem pozostaje jedynie w kwestii produkcji jednostek i budynków.
  12. Pozwoliłem sobie poprawić pewne nieścisłości... (chociaż fryzury już mi się nie chciało, za co przepraszam i mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone... Hahahaha, świetne, gratuluje ~Fragin
  13. Xinef

    Zapytaj Sunset Shimmer

    Głupotą może jest dać się komuś kontrolować wbrew własnej woli. Głupotą może być również świadomie dać się komuś kontrolować ale w złych celach. Natomiast dać się komuś kontrolować w słusznych celach wcale nie musi być głupotą. Przykładowo, kiedy drużyna sportowa daje się kontrolować trenerowi jest to bardzo mądra decyzja z ich strony (zakładając, że trener jest dobry), bo w ten sposób będą działać w sposób zorganizowany i przemyślany. Gdyby zamiast tego każdy z nich chciał sam siebie kontrolować nie dając innym prawa do kontroli nad sobą, to efektem byłby chaos i zdezorganizowana drużyna. Podobnie jest w wielu innych sytuacjach, które wymagają dobrej organizacji i spójnego działania. Władca też nieraz dobrze postępuje i mądrze, jeśli daje się świadomie innym kontrolować. Przykładowo jeśli nie zna się na jakiejś dziedzinie, jeśli pozwoli ekspertom w owej dziedzinie by mówili mu co ma robić. Wiele osób negatywnie reaguje na słowo "manipulacja" zakładając, że zawsze jest to coś złego. Tymczasem manipulacja znaczy tyle co kontrolowanie czegoś lub kogoś, wykonywanie pewnych czynności bądź operacji z użyciem owej rzeczy lub osoby. Jeśli jest to dokonywane za zgodą tej osoby to wcale nie musi to być czymś złym lub głupotą ze strony czy to osoby manipulującej, czy manipulowanej.
  14. Xinef

    Zapytaj Sunset Shimmer

    Jakoś nie wydaje mi się, żeby anarchia była specjalnie bezpieczna dla obywateli... Jakby tak się przyjrzeć czym właściwie jest anarchia, to wydaje mi się, że bardzo mocno zdecentralizowaną władzą - władzą rozdrobnioną tak bardzo, że każdy ją sprawuje w swojej okolicy. Problem jest taki, że te okolice na siebie zachodzą i jeśli nie ma żadnych organów które by pilnowały, żeby nikt nie wkraczał z butami na teren sąsiada, to możemy mieć spory problem. Poza tym przy tak mocnej decentralizacji słabo funkcjonują instytucje które muszą być odpowiednio duże i dobrze zorganizowane, żeby dobrze funkcjonować, takie jak służba medyczna, przemysł ciężki i wiele innych. Dlatego ludzie, we własnym interesie, najprawdopodobniej zaczęliby się sami organizować i tworzyć struktury bardziej scentralizowane i mające zapobiegać całkowitej anarchii... Może po prostu źle rozumiem co masz na myśli mówiąc "prawie anarchia", bo 'prawie' może mieć tu duże znaczenie. Co do zaś osób o niskiej inteligencji lub z innych powodów kiepsko nadających się do podejmowania istotnych decyzji... z jednej strony wydaje mi się, że trochę przeszacowuje się ich liczbę. Osoby takie z reguły są sporo głośniejsze od innych i często są bardzo aktywne, często zwracają na siebie uwagę, dlatego odnosi się wrażenie, jakby było ich więcej niż tak na prawdę jest. Z drugiej strony, wydaje mi się, że wiele z tych osób jest w społeczeństwie obecnych głównie dlatego, że nieprawidłowo przebiegał ich proces wychowania. Raczej wątpię, żeby to była wyłącznie kwestia genetyczna i wynikająca z czynników losowych. Gdyby odpowiednio zadbać o procesy wychowawcze, to myślę, że takich osób byłoby znacznie mniej. Niestety współcześnie rodzice poświęcają bardzo mało czasu dzieciom, wiele rodzin ma problemy z patologiami i jest wiele innych czynników które pogarszają sytuację. Myślę, że gdyby skupić się na rozwiązywaniu tych problemów, w dalszej perspektywie poprawiłoby to jakość demokracji. Zasadniczy problem to w jaki sposób to realizować, odgórnie, oddolnie, poprzez zmiany prawne, poprzez media... tutaj akurat za bardzo nie wiem chociaż zapewne wiele aspektów trzeba by równocześnie realizować. Co do zaś kontrolowania NLP, to może nieprecyzyjnie się wyraziłem, ale chodziło mi o to, że na kształtowanie się społeczeństwa mają wpływ między innymi media, ostatnio zwłaszcza internet. Jeśli w owych mediach byłoby więcej treści kształtujących świadomość społeczną, to można by wychować bardziej świadome społeczeństwo. Z jednej strony bezpośrednio - wpływając na odbiorców owych mediów. Z drugiej strony pośrednio, np. uświadamiając rodziców jak właściwie zadbać o wychowanie dziecka. Techniki NLP mogłyby być stosowane w przekazywaniu owych treści zarówno pośrednio jak i bezpośrednio. Chociaż szczerze powiedziawszy nie do końca orientuję się w tej terminologii, w pierwszej chwili wydawało mi się, że chodzi po prostu ogólnie o techniki wpływania na ludzkie zachowanie za pomocą komunikacji.
  15. Jako, że można zgłaszać użytkowników forum na chwilę obecną chciałbym zgłosić dwie osoby. Na pewno na forum jest więcej zajedwabistych osób, ale te dwie najlepiej kojarzę... A zatem kandydatura nr. jeden... Stachul! Myślę, że w tym przypadku obrazy powiedzą więcej niż słowa: Klacze się za nim uganiają, smoki przed nim uciekają... Smoki się za nim uganiają, klacze przed nim uciekają... czy ktoś podważy jego zajedwabistość? No właśnie nikt nie w stanie tego zrobić. Jego zajedwabistość, jest zajedwabista! Druga osoba to natomiast... Arjen! Najwyższy czas, by jego ciężka praca została doceniona... ale czy ciężka praca czyni kogoś zajedwabistym? Nie każdy się zgodzi, chociaż AJ pewnie ma swoje zdanie na ten temat. Ale spójrzmy na to jak ta praca jest wykonywana! I z jaką dedykacją dla Jej Wysokości Księżniczki Nocy! Ktoś powie, że skoro Arjen jest jedynie sługą Księżniczki, to jakim sposobem sługa ma zostać wyróżniony tytułem zajedwabistego, skoro jest jedynie sługą? Otóż ja wam powiem, że jest najbardziej zajedwabistym sługą Luny w całym multiwersum! Może to Luna wznosi Księżyc co noc, ale to dzięki ciężkiej pracy Arjena my potrafimy docenić jej trud! Gdyby nie było Arjena, przestali byśmy doceniać trud Luny, stała by się na powrót Nightmare Moon i świat spowiłyby wieczne ciemności! Widzicie, Arjen uratował nas przed zagładą! I jak tu nie docenić jego pracy? No jak? Arjen jest cool! Cholera, wzruszyłem się ~ Arjen
  16. Xinef

    [Event] Zapytaj źrebięce CMC!

    Ok, z Chuckiem Norrisem nie dyskutuję, w końcu sam go uczyłem kopniaków z półobrotu... może gdyby miał Fluttershy zamiast wąsów to debata byłaby bardziej wyrównana... ale tak, to nie mam zastrzeżeń... Czekam na pozostałe odpowiedzi
  17. Apple Buck Ponieważ wierzganie wydaje mi się bardziej męskie (choć trzeba przyznać, AJ jest w tym świetna), niż kwitnące kwiatki.
  18. Xinef

    [Event] Zapytaj źrebięce CMC!

    Pierwsze pytanie... można prosić o jakieś oficjalne potwierdzenie jakoby słowo "źrebię" oznaczało tylko męskie kucyki? Wydawało mi się, że jest to termin ogólnie określający młode niezależnie od płci. Drugie pytanie... jak myślicie, że zareaguje wasze rodzeństwo (w przypadku Scoot niech będzie to reakcja Rainbow Dash) gdy Was zobaczą? Trzecie pytanie - kogo wolałybyście spytać o pomoc, Zecorę czy Twilight? A może jeszcze kogoś innego? Czy wolicie problem rozwiązać całkiem samodzielnie?
  19. Xinef

    Zapytaj Sunset Shimmer

    Moim zdaniem zakładanie, że obywatele wiedzą co jest dla nich pożyteczne, a co szkodliwe, jest równie błędne co zakładanie, że zupełnie nie interesuje ich to jak będą żyli za 50 lat. Przykładowo wielu ludzi myśli, że alkohol czy papierosy są dla nich dobre i preferują prawo które czyni je łatwo dostępnymi. Tymczasem substancje te przynoszą prawie wyłącznie negatywne skutki, zarówno w tej chwili jak i w przyszłości. Inny przykład - istnienie straży pożarnej jest dobre dla wszystkich obywateli, jednak z reguły świadomi tego są najbardziej ci, których dom się właśnie pali, ewentualnie spalił się w przeszłości. Pozostali często (nie zawsze, ale w wielu przypadkach) woleliby np. płacić mniej podatków, niż płacić więcej tylko po to, żeby utrzymywać jakąś straż pożarną. Dlatego w demokracji często zdarza się, że większość obywateli podejmuje decyzję, która okazuje się być szkodliwa dla owej większości obywateli. Po prostu nie byli na tyle świadomi pełnych konsekwencji podejmowanej przez siebie decyzji, aby podjąć właściwą decyzję. Co do zaś myślenia przyszłościowego - tutaj po prostu jest duże zróżnicowanie. Znam ludzi którzy wyznają zasadę "żyj szybko umieraj młodo" i ludzi którzy mają plany na kilkadziesiąt lat naprzód. Niektórzy kompletnie się nie interesują losem swoich potomków, inni z kolei gorąco pragną zapewnić swoim wnukom i prawnukom dobre warunki życia. Dlatego w demokracji bardzo ważna jest świadomość społeczna - uświadamianie ludzi o tym jakie będą konsekwencje poszczególnych decyzji które podejmują, żeby mogli podjąć właściwą decyzję. Świadomość społeczna jest w interesie wszystkich obywateli, zatem to obywatele powinni sami o nią zadbać, przykładowo utrzymując z własnych kieszeni media które dbałyby o ową świadomość. Oczywiście nie mówię, że każdy obywatel musi się znać na polityce i na każdej rzeczy co do której decyzje są podejmowane - w zupełności wystarczy jeśli każdy obywatel ma wśród swoich znajomych albo wśród ludzi znanych z mediów jakiś autorytet w danej dziedzinie i po prostu będzie głosował tak jak mu ów autorytet zaleci. Ja sam słabo się znam na polityce, więc głosując kieruję się zaleceniami znajomych którzy się lepiej znają. Ważne jest jedynie to, żeby obywatele byli na tyle świadomi w różnych kwestiach, żeby potrafili sobie właściwie owe autorytety wybierać. A jeśli w jakiejś kwestii się jednak nie zgadzają ze swoim autorytetem, demokracja bezpośrednia pozwala im zagłosować inaczej - co moim zdaniem jest zaletą. Chodziło mi o co innego. Z jednej strony miałem na myśli to, żeby istniały nie tylko media państwowe, ale również prywatne i żeby obywatele, we własnym interesie, zabiegali o rzetelność owych mediów prywatnych. Przykładowo, ja bardziej sobie cenię rzetelne media niż media podające "fascynujące kłamstwa dla rozrywki ludu", więc chciałbym mieć możliwość wspierania finansowo takich mediów. Opłaca mi się to, bo pomoże mi podejmować właściwe decyzje. Dlatego źle jest jeśli wszystkie media są upaństwowione albo jeśli system prawny pozwala niektórym mediom prywatnym "blokować" rozwój mniejszych studiów i monopolizować media. Nie mam nic przeciwko osobom które chcą rządzić i dążą do władzy, o ile pamiętają, że władza to służba ludowi i wielka odpowiedzialność wobec niego. Jeśli służysz obywatelom oferując im swoje przywództwo, a nie wywyższasz się ponad nich, to nie zrobisz niczego o czym wiesz, że mogłoby podwładnym zaszkodzić. Dobry władca wie kiedy słuchać swojego ludu, kiedy doceniać jego trud, wie, że poddanym powinien okazywać taki szacunek, jaki oni winni okazywać jemu. Wie też kiedy ustąpić i kiedy nie nadaje się do pełnienia władzy. Ale wie też kiedy nie ustępować i władzę wykorzystać, dla dobra obywateli. Powiedziałbym wręcz, że w dobrze funkcjonującej demokracji mogą wyłonić się takie autorytety pełniące lokalnie, lub globalnie, rolę władcy. Dopóki podejmują decyzje korzystne dla obywateli, są dla nich autorytetem i mogą ich reprezentować w polityce, kierować ich głosami, podejmować za nich decyzje. Ale jeśli spróbują robić coś nie w interesie owych obywateli, to szybko tracą autorytet i władzę. Dlatego w interesie takiego władcy/autorytetu jest, aby dobrze tłumaczyć obywatelom wszystkie trudniejsze decyzje, których mogą oni nie zrozumieć bo pozornie wydają się złymi decyzjami, a tylko dobrze zrozumiane okazują się być dobrym wyborem... dlatego taki autorytet powinien występować w lokalnych mediach, a w razie potrzeby sam je tworzyć.
  20. Xinef

    Zapytaj Sunset Shimmer

    Moim zdaniem zakładanie, że obywatele wiedzą co jest dla nich pożyteczne, a co szkodliwe, jest równie błędne co zakładanie, że zupełnie nie interesuje ich to jak będą żyli za 50 lat. Przykładowo wielu ludzi myśli, że alkohol czy papierosy są dla nich dobre i preferują prawo które czyni je łatwo dostępnymi. Tymczasem substancje te przynoszą prawie wyłącznie negatywne skutki, zarówno w tej chwili jak i w przyszłości. Inny przykład - istnienie straży pożarnej jest dobre dla wszystkich obywateli, jednak z reguły świadomi tego są najbardziej ci, których dom się właśnie pali, ewentualnie spalił się w przeszłości. Pozostali często (nie zawsze, ale w wielu przypadkach) woleliby np. płacić mniej podatków, niż płacić więcej tylko po to, żeby utrzymywać jakąś straż pożarną. Dlatego w demokracji często zdarza się, że większość obywateli podejmuje decyzję, która okazuje się być szkodliwa dla owej większości obywateli. Po prostu nie byli na tyle świadomi pełnych konsekwencji podejmowanej przez siebie decyzji, aby podjąć właściwą decyzję. Co do zaś myślenia przyszłościowego - tutaj po prostu jest duże zróżnicowanie. Znam ludzi którzy wyznają zasadę "żyj szybko umieraj młodo" i ludzi którzy mają plany na kilkadziesiąt lat naprzód. Niektórzy kompletnie się nie interesują losem swoich potomków, inni z kolei gorąco pragną zapewnić swoim wnukom i prawnukom dobre warunki życia. Dlatego w demokracji bardzo ważna jest świadomość społeczna - uświadamianie ludzi o tym jakie będą konsekwencje poszczególnych decyzji które podejmują, żeby mogli podjąć właściwą decyzję. Świadomość społeczna jest w interesie wszystkich obywateli, zatem to obywatele powinni sami o nią zadbać, przykładowo utrzymując z własnych kieszeni media które dbałyby o ową świadomość. Oczywiście nie mówię, że każdy obywatel musi się znać na polityce i na każdej rzeczy co do której decyzje są podejmowane - w zupełności wystarczy jeśli każdy obywatel ma wśród swoich znajomych albo wśród ludzi znanych z mediów jakiś autorytet w danej dziedzinie i po prostu będzie głosował tak jak mu ów autorytet zaleci. Ja sam słabo się znam na polityce, więc głosując kieruję się zaleceniami znajomych którzy się lepiej znają. Ważne jest jedynie to, żeby obywatele byli na tyle świadomi w różnych kwestiach, żeby potrafili sobie właściwie owe autorytety wybierać. A jeśli w jakiejś kwestii się jednak nie zgadzają ze swoim autorytetem, demokracja bezpośrednia pozwala im zagłosować inaczej - co moim zdaniem jest zaletą. Chodziło mi o co innego. Z jednej strony miałem na myśli to, żeby istniały nie tylko media państwowe, ale również prywatne i żeby obywatele, we własnym interesie, zabiegali o rzetelność owych mediów prywatnych. Przykładowo, ja bardziej sobie cenię rzetelne media niż media podające "fascynujące kłamstwa dla rozrywki ludu", więc chciałbym mieć możliwość wspierania finansowo takich mediów. Opłaca mi się to, bo pomoże mi podejmować właściwe decyzje. Dlatego źle jest jeśli wszystkie media są upaństwowione albo jeśli system prawny pozwala niektórym mediom prywatnym "blokować" rozwój mniejszych studiów i monopolizować media. Nie mam nic przeciwko osobom które chcą rządzić i dążą do władzy, o ile pamiętają, że władza to służba ludowi i wielka odpowiedzialność wobec niego. Jeśli służysz obywatelom oferując im swoje przywództwo, a nie wywyższasz się ponad nich, to nie zrobisz niczego o czym wiesz, że mogłoby podwładnym zaszkodzić. Dobry władca wie kiedy słuchać swojego ludu, kiedy doceniać jego trud, wie, że poddanym powinien okazywać taki szacunek, jaki oni winni okazywać jemu. Wie też kiedy ustąpić i kiedy nie nadaje się do pełnienia władzy. Ale wie też kiedy nie ustępować i władzę wykorzystać, dla dobra obywateli. Powiedziałbym wręcz, że w dobrze funkcjonującej demokracji mogą wyłonić się takie autorytety pełniące lokalnie, lub globalnie, rolę władcy. Dopóki podejmują decyzje korzystne dla obywateli, są dla nich autorytetem i mogą ich reprezentować w polityce, kierować ich głosami, podejmować za nich decyzje. Ale jeśli spróbują robić coś nie w interesie owych obywateli, to szybko tracą autorytet i władzę. Dlatego w interesie takiego władcy/autorytetu jest, aby dobrze tłumaczyć obywatelom wszystkie trudniejsze decyzje, których mogą oni nie zrozumieć bo pozornie wydają się złymi decyzjami, a tylko dobrze zrozumiane okazują się być dobrym wyborem... dlatego taki autorytet powinien występować w lokalnych mediach, a w razie potrzeby sam je tworzyć.
  21. Xinef

    Daj swoje foto :P

    Mów za siebie, sporadycznie trafiają się osoby które lubią to czytać. Nie mam pojęcia co się dzieje w psychice takich ludzi... ale bywają tacy. Serio.
  22. Xinef

    Zapytaj Sunset Shimmer

    Obywatele z reguły wybierają to co im się wydaje korzystne, a niekoniecznie to co dla nich jest korzystne... co nie zmienia faktu, że ciekawi mnie jak definiujesz "dobro obywateli" a jak "dobro państwa", a jak "dobro ogólne". Ja przykładowo byłbym skłonny twierdzić, że obywatele stanowią ogół, więc dobro obywateli jest równoznaczne dobru ogólnemu. Co do zaś państwa, to jeśli potraktujemy je jako całokształt (ludzie, teren, kultura, struktury organizacyjne, majątek etc.) to jest to wówczas pojęcie ogólniejsze od dobra ogółu, ale tak w zasadzie to nie wydaje mi się możliwe osiągnięcie dobra obywateli / dobra ogółu, jeśli te pozostałe aspekty składające się na państwo będą w kiepskim stanie, dlatego w interesie obywateli jest interes państwa jako całości. Dlatego problemem nie jest to, że obywatele dbają o swój interes. Problemem jest co najwyżej to, że mogą nie wiedzieć jak właściwie zadbać o swój interes. Dlatego w demokracji ważne jest, żeby obywatele również "kontrolowali" media i inne środki owego NLP. We własnym interesie. Nie zgodzę się, jakoby demokracja była najgorszym systemem - totalitaryzm i anarchia dla przykładu są moim zdaniem znacznie gorsze. W Polsce przykładowo warunki życia nie są idealne, ale człowiek wychodząc na ulicę może być ponad 99% pewny, że wróci do domu żywy. Pod tym względem demokracja spisuje się nie najgorzej. Co do monarchii... nie jest najgorsza, ale nie wydaje mi się, żeby w każdym przypadku interes monarchy pokrywał się z interesem poddanych. Poza tym jest mniej stabilna od demokracji. W monarchii dobry władca skutkuje silnym państwem, kiepski władca skutkuje słabym państwem. W przypadku demokracji umiejętności pojedynczej osoby nie mają aż takiego wpływu, więc bardziej dąży do średniości, że tak powiem. Oczywiście zarówno monarchia jak i demokracja mają swoje sposoby radzenia sobie z tym problemem, ale w żadnym przypadku problem nie jest całkiem wyeliminowany. A, żeby nie było to odejściem od tematu, zapraszam Sunset Shimmer do dyskusji na temat tego co właśnie napisałem, bo oczywiście również mogę się mylić.
  23. Xinef

    Zapytaj Sunset Shimmer

    Pozwolę sobie zacytować Winstona Churchilla: Co własnymi słowami powiedziałbym mniej więcej tak - demokracja to dość kiepski system polityczny, ale nikt do tej pory nie wymyślił lepszego. Dodam tylko, że istnieje bardzo istotny podział na demokrację pośrednią (reprezentatywną) i bezpośrednią. Główną wadą tej pośredniej jest to, że nie ma żadnej gwarancji, że wybrani przez ludzi reprezentanci będą tak na prawdę zabiegać o interes swoich wyborców. Równie dobrze mogą przez całą kadencję zabiegać wyłącznie o swój interes. Z kolei główną wadą demokracji bezpośredniej jest to, że ciężko ją w praktyce zrealizować (chociaż może z użyciem nowoczesnych technologii, a w przypadku kuców z użyciem magii, szło by to jakoś przeprowadzić). No i wada obydwu rodzajów demokracji - obywatele rzadko kiedy wiedzą co tak na prawdę jest dla nich dobre. I spora zaleta - przynajmniej obywatele starają się podejmować decyzje dobre dla siebie, czyli dla obywateli. Żaden inny system nie gwarantuje, że interes obywateli będzie jego celem. W praktyce - popieram demokrację bezpośrednią do czasu, aż ktoś wymyśli coś lepszego. "Primaeval Threat" to interaktywna opowieść opublikowana w ramach My Little Gamedev Marathon. Z tego co widzę dostępne są dwie wersje - do pobrania oraz przeglądarkowa. Jeśli nie masz ochoty jej w całości przechodzić, to w spoilerze umieszczam streszczenie w kontekście naszej rozmowy, czyli przerywania stagnacji. I w dużym skrócie - chodzi mi po prostu o to, że dostrzegam pewne podobieństwa do tego o czym piszesz - przerwanie stagnacji, postęp, zmiany. Możesz mieć zupełnie inne metody, możesz dużo rozsądniej podejść do sprawy, a samo przerwanie zastoju i zaspokojenie ciekawości świata to bardzo szczytne cele. Ale ważne jest, żeby realizując owe plany nie zrobić czegoś głupiego, czego się potem będzie żałować. Albo co gorsza czegoś, czego nie będzie się nawet miało okazji żałować. Dlatego po prostu powiedziałem, że jeśli planujesz robić coś potencjalnie ryzykownego (niekoniecznie uwalnianie wielkich przedwiecznych, ale na przykład jakieś potajemne akcje które potencjalnie mogłyby kogoś skrzywdzić), to informuj z wyprzedzeniem, żebyśmy mogli z jednej strony przeanalizować plan działania, czy nie ma jakichś mankamentów, a z drugiej strony zadbać o bezpieczeństwo kuców i innych istot które potencjalnie mogłyby ponieść szkodę. I nie martw się, nawet jeśli planujesz działać potajemnie i nie zdradzać nam swoich planów, to my i tak będziemy gotowi na ewentualność, jak coś pójdzie nie tak. Po prostu miło by było, jakbyś nam w tym trochę pomogła. Z wyrazami szacunku, Wielki Przedwieczny, Xinef ^_^
  24. Hmm... co do Twilight, to ja myślę, że może po prostu nikt jeszcze nie odkrył właściwego sposobu, żeby nawiązać z nią głębszą znajomość. Zwróć uwagę, w tej chwili jej najbliższe osoby to pięć przyjaciółek, z którymi przeżyła wiele przygód, Spike, z którym mieszka od lat więc myślę, że w pewnym sensie traktuje go jakby był jej młodszym bratem czy coś w ten deseń, dalej jest Shining Armor - jedyny ogier do którego czuje przywiązanie, ale znowu, brat. No i Celestia, która też jest dla niej bardzo bliską osobą. Nikt z nich nie jest tak całkiem przypadkowo poznanym kucykiem - z przyjaciółkami połączyło ją przeznaczenie i wspólne przygody, a reszta to rodzina, nauka... Dlatego nie dziwię się, że Twilight nie da się pierwszemu lepszemu ogierowi namówić na randkę, kino czy spacer. Teraz tylko się zastanawiam jakie są alternatywy - ów ogier musiałby albo przeżyć z nią wiele niebezpiecznych przygód, albo spróbować podejść ją od strony naukowej... albo najlepiej obydwie te możliwości... wtedy może zwróciłaby na niego uwagę. Ja bym proponował zacząć od listu - Twilight lubi listy Może wysłałby jej jakąś swoją pracę naukową i poprosił o pomoc w rozwiązaniu jakiegoś problemu... najlepiej związanego z przyjaźnią, wtedy Twi nie odmówi... później parę razy uratują świat od zagłady, napiszą parę listów do Celestii, później się rozstaną, żeby kontynuować działalność naukową, ale będą się wymieniać listami z treścią swoich odkryć naukowych... ale z czasem listy się przerodzą w bardziej osobistą korespondencję... Ech... ale w sumie po co ja się nad tym zastanawiam? Chyba głównie dlatego, że martwię się o Twilight, że wiele ją w życiu ominie, jeśli sobie kogoś nie znajdzie... A co do Fluttershy, to z kolei mówiła mi, że raczej nie lubi dostawać listów... podobno na walentynki ma ich zatrzęsienie i Angel jej pomaga przejrzeć czy nie ma wśród nich czegokolwiek wartego przeczytania. Kojarzę, że pokazywała mi kilka zdjęć jak dużo tego dostaje, ale na razie udało mi się tylko jedno takie zdjęcie znaleźć... ale było tego więcej. Ale to mi w sumie przypomniało, że my tu gadamy o innych klaczach, a przecież to Twój temat na forum więc może wolałabyś opowiedzieć coś o sobie Hmm... no to może... może powiedz, jaki byłby Twój wymarzony ogier...? Znaczy się, chodziło mi o obier... obierki od jabłek! Wolisz jabłka obrane czy ze skórką? Ile jabłek dziennie potrafisz zjeść? Robiłaś jakieś słodycze z zap-jabłek? Grałaś w Mysta? Jesteś hipsterem?
  25. Xinef

    Daj swoje foto :P

    Jako, że jestem przeciwny niewolnictwu, to nie traktuję Jej jako swoją własność, tylko daję jej całkowitą wolność. Możesz się jej zapytać czy chciałaby u Ciebie pomieszkać, ale wątpię, żeby się zgodziła... wiesz, uczę ją programowania gier i nie chciałaby przerywać lekcji... Hmm... lubię metal symfoniczny symponiczny, Nightwish, a z kucykowych to L-Train... to wystarczy, żeby być metalem? Jeśli zaś chodzi o Harleye Davidsony i temu podobne jednoślady... jakoś nie spieszy mi się do robienia prawka i prowadzenia podobnych pojazdów, bo boję się, że jeszcze komuś zrobię krzywdę xD Załatwcie mi velociraptora, to może zmienię zdanie Jeśli chodzi o moją fryzurę + wąsy, to bardziej mierzyłem w coś a la sensei sztuk walki, samuraj... zresztą Flutterkę też uczę ninjitsu. A propos, czy nie uważacie, że w tym bereciku wygląda trochę hipstersko? Mógłbym jej jeszcze pożyczyć okulary...
×
×
  • Utwórz nowe...