-
Zawartość
179 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
2
Wszystko napisane przez Xinef
-
Może bym się na coś takiego pisał, bo planowałem jak tylko będę miał trochę więcej wolnego czasu w końcu pójść na jakiegoś poniaczowego meeta. Pytanie tylko, czy ktoś planuje się tam wybierać samochodem i przypadkiem planuje zahaczyć o Kowale? Bo to jednak niedziela i jakbym miał dojeżdżać komunikacją miejską, to coś mi się widzi, że parę przesiadek i tak z 1.5 godziny muszę liczyć, a jakby szło z kimś podjechać obwodnicą to by było dużo szybciej. Poza tym nie znam za bardzo Osowej, chociaż kierując się Zumi pewnie bym jakoś trafił.
-
*przeprowadza resuscytację krążeniowo-oddechową* A tak na serio, to ja tylko wyraziłem swoją opinię, a ponieważ ten cały temat to gdybanie "co by było gdyby", to każdy może mieć własne pomysły i wszystkie domysły są równie dobre. Poza tym ciekawi mnie co inni myślą właśnie o tym jak to by wpłynęło na przyjaźnie Flutterki. Właśnie pomyślałem też, że może jako kuc ziemny nie byłaby aż tak nieśmiała i strachliwa, gdyż te cechy wynikają poniekąd z faktu, że była słabym lotnikiem i pegazy się z niej wyśmiewały. Co do imienia to myślę, że "flutter" bardziej odnosi się do motyli, niż do jej własnych skrzydeł, chociaż tu faktycznie mamy kilka znaczeń które się przeplatają. Delikatne skrzydła, lękliwa postawa, związek z motylami... myślę, że to wszystko wpłynęło na jej imię. Ja akurat pozostaję przy opiece nad zwierzętami z tego powodu, że najmocniejszą stroną Fluttershy są te cechy osobowości które odnoszą się do istot żywych i inteligentnych, czyli empatia, życzliwość, opiekuńczość. Teoretycznie można roślinom okazywać trochę czułości, ale to zupełnie co innego. Dla Fluttershy zwierzęta to przyjaciele. Czy rośliny mogłaby traktować jak przyjaciół? Średnio mi się to widzi. No i wyobraźcie sobie Flutterkę używającą spojrzenie na nieposłusznych kwiatkach xD Poza tym spójrzmy na Winter Wrap Up - wśród kuców odpowiedzialnych za zwierzęta były zarówno pegazy, kuce ziemne i jednorożce. Rarity wyplatała gniazda. Myślę, że skrzydła na prawdę nie są konieczne do opiekowania się zwierzętami, nawet ptakami. Poza tym przypomnę ten rysunek: http://mlp.wikia.com/wiki/File:Fluttershy_Singing_to_Birds_Sketch.jpg Ale załóżmy, że faktycznie Fluttershy zajęłaby się ogrodnictwem... jak myślicie, czy miałaby wówczas ulubioną marchewkę o imieniu Angel? ^_^
-
A wiecie, że na początku Lauren Faust planowała zrobić z Fluttershy kuca ziemnego? Dopiero później zrobiła z niej pegaza. Na jednym z pierwszych szkiców Flutterki wykonanym przez Lauren widać, że nawet jako kuc ziemny ma już motylki jako znaczek, a zatem myślę, że można to uznać za pewnik. Zresztą dorzucę linki do innych obrazków kuco-ziemnej Flutterki z MLP wiki (daję linki, bo wiki nie pozwala na hotlinkowanie). To wszystko o ile dobrze rozumiem rysunki wykonane przez Lauren zanim Fluttershy została pegazem. http://mlp.wikia.com/wiki/File:Fluttershy_Singing_to_Birds_Sketch.jpg http://mlp.wikia.com/wiki/File:Fluttershy_Earth_Pony_Sketch.jpg http://mlp.wikia.com/wiki/File:Fluttershy_Suprised_Sketch.jpg Chociaż... widzę, że jest też alternatywna wersja: http://mlp.wikia.com/wiki/File:Lauren_Faust_Posey.jpg I tutaj drobna uwaga - imię Fluttershy też nie było wtedy jeszcze przesądzone, więc mogła nazywać się Posey tak jak jej pierwowzór z wcześniejszych generacji. Jeśli jednak pominąć ten aspekt historyczny, to moim zdaniem Fluttershy ma w sobie dużo z kuca ziemnego. Przecież większość pegazów ma talent związany z pogodą albo z lataniem, a większość jednorożców ma talenty artystyczne lub magiczne. A kuce ziemne mają najczęściej związek właśnie z naturą, ziemią, zwierzętami hodowlanymi. Oczywiście każdy rodzaj kuców miewa wyjątki - właśnie Fluttershy jest wśród pegazów jedyna w swoim rodzaju gdyż ma typowo talent pasujący bardziej do kuców ziemnych. Dlatego myślę, że gdyby urodziła się bez skrzydeł, wśród ziemnych kuców, to po prostu wcześniej miałaby okazję odkryć swój talent, ale poza tym jej życie wyglądałoby bardzo podobnie do tego, które wiedzie od momentu gdy "spadła z Cloudsdale". Skrzydła nie są jej specjalnie potrzebne do opiekowania się zwierzętami i myślę, że nawet w przypadku ptaków potrafiłaby sobie poradzić (od czego są drabiny?). Zastanawia mnie natomiast czy poznałaby Rainbow Dash i czy byłyby tak bliskimi przyjaciółkami jak to ma miejsce w serialu. Co do opcji Fluttershy jako jednorożec... ciężko mi zgadywać, ale być może zostałaby opiekunką zwierząt w Canterlocie? W czasie gali uciekały przed nią, bo jej nie znały i za bardzo się im narzucała, ale jeśli wychowywałaby się od dziecka w Canterlocie to myślę, że bez problemu by się z tamtymi zwierzętami zaprzyjaźniła. Znaczek pewnie miałaby ten sam - jakoś nie widzę jej w innej roli, nawet jeśli byłaby to inna związana z naturą np. jako ogrodniczka albo weterynarz. Co do magii - niewiele mieliśmy okazji zobaczyć w serialu zaklęć innych niż lewitacja albo wyczarowywanie światła rzucanych przez jednorożce które nie mają specjalnego talentu do magii (w sensie takie jak Twilight, Celestia, Luna czy Trixie). Niemniej można przypuszczać, że większość jednorożców zna jeszcze jakieś proste zaklęcia albo związane z ich talentem, albo po prostu użyteczne w codziennym życiu. Chociażby Rarity raz przerobiła gałąź na drewniane figurki, a poza tym ma to swoje zaklęcie do wykrywania klejnotów. Fluttershy zapewne mogłaby znać jakieś zaklęcia pomagające jej w opiece nad zwierzętami, na przykład komunikowanie się z nimi na duże odległości albo zaklęcie zmieniające materię organiczną w karmę dla zwierząt. Może jakieś zaklęcie które układa zwierzę do snu, jeśli ma ono problemy z zaśnięciem albo zaklęcie które zmniejsza ból, jeśli zwierzak jest chory albo wymaga pomocy medycznej. Nie wydaje mi się, żeby pasowały do niej zaklęcia konkretnie leczące, bo od tego są kucyki z talentami takimi jak weterynaria, ale mogłaby mieć zaklęcia pomagające w "tradycyjnym leczeniu" chociażby ziołami, okładami i opatrunkami. Przypuszczam też, że jako jednorożec wcześniej poznałaby i zaprzyjaźniła się albo z Rarity albo z Twilight, zależnie czy mieszkałaby w Ponyville czy w Canterlocie. W sumie to z Twilight może niekoniecznie, bo przed wydarzeniami pierwszego sezonu raczej nie szukała sobie przyjaciółek, ale kto wie? Może gdyby Flutterka mieszkała w Canterlocie to jakoś by się z Twi zaprzyjaźniły? Natomiast gdyby Flutterka od dziecka mieszkała w Ponyville, to raczej z Rarity by się szybko zaprzyjaźniły - to przecież widać, że mają wiele wspólnych tematów do rozmów i obydwie chętnie spędzają czas w spa albo zajmują się modą i ciuchami. O ile patrząc po serialu to powiedziałbym, że więź Fluttershy z Dash jest nieco mocniejsza niż z innymi przyjaciółkami, bo dłużej się znają, o tyle gdyby Fluttershy była jednorożcem z Ponyville pewnie to samo by można powiedzieć o jej przyjaźni z Rarity, a wówczas Dash by zeszła na trochę dalsze miejsce, jeśli w ogóle kiedyś zostałyby przyjaciółkami. No i na koniec zostaje jeszcze jedna opcja...
-
Rainbow Dash nie musiała długo się zastanawiać, bo po chwili pomysły same zaczęły napływać jej do głowy. Zupełnie jakby to pomieszczenie pełne wiedzy sprzyjało kreatywnemu myśleniu... albo nie, wprost przeciwnie, to Ona, Rainbow Dash czyniła to pomieszczenie o 20% fajniejszym poprzez swoją obecność. I za chwilę miała je również uczynić o ponad 20% czystszym i bardziej uporządkowanym i to wcale nie nudząc się przy sprzątaniu. Przecież mogła pomaganie Twilight potraktować jako doskonałą okazję do treningu! I to tych umiejętności, które zwykle ćwiczyła rzadziej niż inne. Przekładanie książek? Świetna okazja do uprawiania żonglerki w czasie lotu. I to z niebywałą precyzją i delikatnością, żeby nie uszkodzić książek. Zdmuchiwanie kurzu? Precyzyjne machnięcie skrzydeł powinno stworzyć mały wir powietrzny, który wessie kurz z półki i równocześnie nie rozrzuci kurzu po całym pomieszczeniu, ale wywieje go za otwarte okno. To zadanie wymaga bardzo precyzyjnego ruchu skrzydłami, z dokładnie wymierzoną siłą i kierunkiem. Rainbow oczywiście sobie z tym poradzi, ale przećwiczenie tej umiejętności na kilkunastu półkach to dobry sposób na jej udoskonalenie. Dodajmy do tego konieczność nawigowania w czasie lotu pomiędzy regałami i stosami książek tak, żeby niczego nie strącić i jeszcze fakt, że wszystko trzeba przeprowadzić sprawnie i szybko, a wychodzi z tego bardzo intensywny trening! I Ile nowych sztuczek będzie mogła później pokazać przyjaciółkom! Już teraz chodziły jej po głowie pomysły takie jak żonglerka małymi chmurkami w trakcie slalomu pomiędzy kolumnami w Cloudsdale, rzeźbienie w chmurach za pomocą precyzyjnie tworzonych małych powietrznych wirów, żonglerka wirami powietrza... Rainbow ani się spostrzegła, a już wszystkie książki były odkurzone i z powrotem poukładane na półkach! I wyobraźcie sobie minę Twilight, gdy Dash spytała się, czy nie ma jeszcze jakichś regałów wymagających odkurzenia, bo kilku sztuczek nie zdążyła jeszcze porządnie przećwiczyć!
- 34 odpowiedzi
-
- 1
-
- Rainbow Dash
- Zabawa
- (i 1 więcej)
-
Ja dość często używałem... a to z prostej przyczyny, że preferuję broń białą i nie jestem jakimś specjalnym zwolennikiem broni palnej. A poza tym nie mają tam łuków, kusz itp. Fajnie jakby była katana albo broń drzewcowa... Ogólnie, to łatwo daje się nożem pokonać wszystkich bezgłowych oprócz kamikaze (tych czasem udawało mi się ciachnąć zanim wybuchli, ale to ciężka sztuka), Gnaary, Kleery, Sirian Werebulle (trochę skakania xD) Z nożem nie bardzo sobie radziłem natomiast przeciwko Marsh Hopperom, Biomechanoidom i Arachnoidom. Znaczy się idzie ich pokonać, ale już raczej z dużymi stratami życia. Nie sprawdzałem czy z harpiami jest jakiś dobry sposób na sprowadzenie ich na ziemię, ale czasem lądują, więc też powinno się dać je dość łatwo zanożować.
-
Niezły artysta flashowy, polecam obejrzeć też inne jego produkcje: Film pełnometrażowy zrobiony w Unreal Engine: Kilka filmów i animacji, które polecam ze względu na ładunek emocjonalny. A dla miłośników akcji, może komuś się spodoba taki wyścig: Podobno koleś 5 dni pracował nad animacją, a później przez 110 dni mu się liczyła na komputerze
-
Kojarzę silniki do gier, w których pliki .wav musiały mieć konkretną częstotliwość, liczbę kanałów (zwykle mono), głębię bitową i konkretny kodek (zwykle PCM, czyli bez kompresji), żeby silnik je zaakceptował.
-
Dla mnie kucyki są... mieszkańcami jednego z fajniejszych światów, jakie miałem okazję poznać. Jako, że sam lubię tworzyć światy, to uważnie przyglądam się też światom stworzonym przez innych. Niektóre są wspaniałym źródłem inspiracji, chociażby Śródziemie, Świat Dysku, światy z Matrixa i Gwiezdnych Wojen... inne wprost emanują pozytywnymi emocjami, mądrością, przyjaźnią, miłością. Tutaj wymieniłbym chociaż świat Kubusia Puchatka i właśnie MLP:FIM. Z mieszkańcami tych światów chętnie się zaprzyjaźniam, bo wiele się od siebie możemy wzajemnie nauczyć i zawsze możemy liczyć wzajemnie na swoją pomoc. Niemniej dla mnie Rzeczywistość nadal pozostaje najważniejszym światem. Głównie ze względu na szczególną naturę artysty który ją stworzył. Jest to jak dla mnie niezwykle intrygujący świat, ponieważ jego doskonałość wynika z faktu, że jest niedoskonały. Im dłużej badam ten świat, tym lepiej to rozumiem, ale... też coraz lepiej widzę jak bardzo niezgłębiona jest to tajemnica. I tutaj kucyki mi bardzo pomagają, bo oferują mi niezwykle potężne narzędzie w badaniu światów - przyjaźń. Z użyciem tego narzędzia mogę dokonywać interakcji ze światem i obserwować jak reaguje. I muszę przyznać, że wnioski są bardzo ciekawe. Ale nie byłbym w pełni szczery gdybym powiedział, że wszystko zawdzięczam kucykom. Wśród ludzi też jest wiele tych pozytywnych wartości, które tak bardzo cenię. Przyjaźni, mądrości, miłości, radości. Tylko trzeba umieć ich szukać, bo nieraz są dobrze ukryte. I w tym pomagają mi kucyki, bo u nich te wartości nie są ukryte, więc że tak powiem, eksportuję je z Equestrii i dostarczam do Rzeczywistości. I bez obaw - z Equestrii ich nie ubywa, bo te wartości mają to do siebie, że jak się nimi z kimś dzielisz, to ich przybywa. W każdym razie dysponując tym potężnym narzędziem jakim jest przyjaźń w Rzeczywistości, łatwiej jest mi szukać tych wartości w formie natywnej, że tak powiem. P.S.: Jeśli ktokolwiek zrozumiał to co właśnie napisałem, to prosiłbym o wytłumaczenie mi, bo sam do końca tego nie rozumiem
-
Double Rainboom - o zgodę pytali przed rozpoczęciem prac, poza tym na pewno fakt, że było to przedsięwzięcie uniwersyteckie miał tu znaczenie. I tak widać, że musieli na filmie dać teksty prawnicze w stylu "Wszystko w tym filmie jest własnością Hasbro i nigdy nie podważymy tego stwierdzenia" Poza tym o wiele trudniej byłoby coś takiego przepchnąć z projektami które łączą kilka różnych znaków towarowych. Nawet skrzyżowanie MLP z Magic the Gathering nie przeszło i dostało bana, chociaż Wizards of the Coast należy do Hasbro. Z projektami które dotyczą czegoś co do Hasbro nie należy może być o wiele gorzej. Jeśli chodzi o Fighting is Magic... akurat tutaj widziałem sporo sensownych argumentów czemu to zrobili. Głównie chodzi o fakt, że skrót nazwy gry to też MLP:FiM, więc na serio była duża szansa, że osoby szukające oryginalnego serialu w internecie zamiast tego trafią na grę z walczącymi kucykami. I gdyby z tego powodu przesadnie konserwatywni rodzice (ci sami, którzy zaatakowali Derpy), zrobili Hasbro shitstorm to faktycznie rozumiem czemu Hasbro wolało projekt zablokować. Można narzekać, że niestety zrobili to gdy był niemal ukończony, ale tak bywa. W każdym razie nazwa gry faktycznie może mieć duże znaczenie, bo wystarczy spojrzeć na nazwy paru innych przyblokowanych projektów: My Little Pony Online, Friendship is Magic: the Gathering... po prostu fragment nazwy się idealnie pokrywa z nazwami do których Hasbro ma prawa. Wiem, że czasami chodzi wyłącznie o nazwę, bo chociażby jeden mój znajomy pisał grę Ninja Pong. Dostał od Atari list, że nazwa Pong jest zastrzeżona. Zmienił nazwę gry na Ninja Ponk i się odczepili. Tak, w prawach autorskich, znakach towarowych itp. chodzi o takie detale. I tak, gra Pong jest stara jak świat, a nadal jej zawzięcie bronią. Pomimo faktu, że niemal każdy programista gier kiedyś w życiu napisał klona tej gry, chociażby ucząc się programowania gier. Jeśli zaś chodzi o YouTube, to opowiem swoje doświadczenia. Miałem parę animacji 3D, do których dodałem jako tło muzyczne po prostu utwory które mi pasowały, jakieś komercyjne piosenki. Znaczy się ich fragmenty przycięte do długości animacji. Poza tym miałem jeden film gdzie z kolegami kręciliśmy jako szkolny projekt, więc taki normalny "aktorski" film. Fragment filmu był wzbogacony o ścieżkę dźwiękową z filmu Lord of War (chociaż z tego co widzę ten utwór, "For What It's Worth" jest w zasadzie sporo starszym, niezależnym utworem... czyli chyba jednak nie jest muzyką filmową jak mi się wtedy wydawało). No w każdym razie przez jakiś czas YouTube się w ogóle nie czepiał, a potem tylko pooznaczał te moje filmy następująco: Video blocked in some countries. - w przypadku animacji z tłem muzycznym. Widać są dostępne w tych krajach, których te prawa autorskie nie obejmują, a niedostępne pewnie w USA i paru innych. Matched third party content. - w przypadku filmu aktorskiego. Efekt? Film nadaj można oglądać, ale bez ścieżki dźwiękowej. Pewnie mógłbym podmienić ścieżkę dźwiękową np. na tą samą ale z wyciętym fragmentem z tą muzyką i by się pewnie więcej nie czepiali. Innymi słowy mój kanał został potraktowany dość łagodnie, ale w sumie to było też dość dawno temu. Może z 5-6 lat temu.
-
Ja nic od Triste nie dostawałem i wbrew jego woli bym tego tak czy siak nie publikował, żeby w razie czego nie robić mu kłopotów. Jeśli chodzi o Fighting is Magic, to ja akurat mniej więcej w równym stopniu sobie cenię te wersje które wyciekły co te oficjalne, pozbawione kucyków ale z postaciami od Lauren Faust. Chociaż fakt, w to pierwsze da się już grać, a to drugie to dopiero zapowiedzi. Ale ja mam nadzieję, że i jedno i drugie się będzie ładnie rozwijać. To samo można powiedzieć o wielu kanałach na YouTube i paru zamkniętych przez Hasbro projektach fanowskich. Możesz podać jakieś przykłady? Bo ja głównie znam sytuacje, kiedy moment gdy ktoś dostaje C&D w zasadzie przesądza sprawę, bo gdyby nie mieli podstaw to by tego nie wysyłali. Po pierwsze jeśli próbujesz rozwiązać sytuację bez sprawy w sądzie, to w zasadzie pozostaje dyskusja z prawnikami, a z prawnikami raczej w dyskusji nie wygrasz. Sprawa w sądzie? Nawet jeśli masz małe szanse na wygranie, to raczej się nie opłaca próbować. Tak przynajmniej mi się wydaje. Kwestia jest taka - im też nie zależy na sprawie w sądzie. Nawet jak wygrają to nic w zasadzie z tego nie mają. Oni mają nadzieję, że po dostaniu C&D grzecznie posłuchasz i problem załatwiony. Ale jeśli ktoś tego nie zrobi, to tylko ich bardziej zdenerwujesz i możesz sobie na prawdę narobić problemów.
-
Ja powiem po prostu jaka jest moja opinia: Fandomowa muzyka spokojnie może pozostać w modzie. Do tej muzyki jej twórcy mają pełnię praw, bo sami ją tworzą, więc jeśli wydają ją na otwartej licencji, to można jej używać. Jeśli jest instrumentalna i nie wzoruje się zbytnio na muzyce z serialu, to nie da się w żaden sposób wykazać, że narusza prawa Hasbro. Niestety to oznacza, że metalowe remakei muzyki z serialu już są wątpliwe i raczej należałoby ich nie używać. Fabuła (w sensie teksty)... niestety tutaj żeby mieć 100% pewności, że do niczego Hasbro się nie może przyczepić, należałoby usunąć wszelkie odwołania do mane6, Equestrii i innych nazw / postaci z serialu. Kucyki jako takie mogą pozostać, bo Hasbro nie ma wyłączności na "małe konie". Niestety to niewielkie pocieszenie. Dźwięki z serialu - to najbardziej ryzykowny element. Do fabuły teoretycznie mogą się przyczepić, ale w praktyce niemal na pewno tego nie zrobią - to tak jakby wysyłać C&D do fanfika. Jeszcze takie coś się chyba nigdy nie zdarzyło. Dźwięki z serialu z kolei... to i obrazy z serialu to chyba dwa główne powody dla czego czepiają się niektórych kanałów na YouTube. Jeśli zaś chodzi o modele postaci - tu myślę, że podobnie jak z fabułą - niby mogą się czepiać wykorzystania wizerunku postaci z serialu, ale tak w zasadzie to nie wykorzystujesz nic wytworzonego przez Hasbro i nawet podobieństwo modelu 3D do płaskich rysunków kuców nie jest przecież wielkie. Same modele zostały stworzone przez fanów, a nie przez Hasbro. Mimo to wykorzystują wizerunek postaci z mane6, a przez to mogą zostać podciągnięte pod nieuprawnione używanie wizerunku postaci do której Hasbro ma prawa. Dlatego to też w niewielkim stopniu, ale ryzykowne jest. Moim zdaniem gdyby używać tylko OCków, to już nie mieliby się jak przyczepić. Podsumowując: Wątpię, żeby się czepiali tego modu, ale pewności mieć nie mogę, więc rozumiem czemu zawieszasz pracę. W takim razie jedyne co pozostaje mi powiedzieć, to - dobrze wykorzystaj ten czas, który dzięki tej decyzji "zaoszczędzisz". Pograj sobie w Skyrima, wróć do Bezsilności, albo zajmij się czymś innym na co myślałeś, że nie będziesz miał czasu z powodu Serious Sama. Ja prawdopodobnie dalej popracuję nad modelami, ale zastanawiam się teraz, czy tutoriale wrzucać na YouTube, bo też średnio mi się podoba kierunek w którym zdąża ten portal. Nie wiem, może wrzucę na vimeo albo jakiś inny portal.
-
A ja miałbym zastrzeżenie głównie do kłamania. Jeśli ktoś napisze, że "w swojej opinii jest brzydki", to ok. Jeśli wyraźnie da znać, że żartuje pisząc, że jest brzydki, to też ok. Ale jeśli pisze całkiem na serio, że jest brzydki (to już pomijając fakt, że to rzecz względna), to jest normalne kłamstwo i dlatego mi się nie podoba. A żeby nikt nie mógł mnie oskarżyć o offtopowanie... Zdjęcie ze studniówki (to będzie jakieś 5 lat temu?) Ten w pozie na supermana to nauczyciel polskiego, za nim stoi WFista, a ja to ten wąsaty z kucykiem. I z czasów gimnazjum, na żaglach. Lubiłem wtedy szerzyć MH0K.
-
Drugim? Zaraz, a kto jest pierwszym? Sowalicja (jak zwykli nazywać ją/jego w polskim tłumaczeniu) ? Nic trudnego, musisz tylko udać się do uniwersytetu magii w Canterlocie, dadzą Ci takie smocze jajo i trzeba tylko zrobić, żeby z niego wyszedł smok. Twilight jakoś sobie poradziła, to i Ty sobie jakoś poradzisz. Myślisz, że to problem, bo nie jesteś jednorożcem? Bzdura, na świecie są setki a może i tysiące smoków i jakoś się wykluwają bez pomocy jednorożców (chociaż może fakt, że Spike zionie listowym ogniem ma coś wspólnego z wykluciem za pomocą magii? ) Wystarczy w odpowiednim momencie pomóc smokowi rozbić skorupkę, a to i bez magii da się zrobić! I voila, masz własnego adoratora smoczego asystenta i przyjaciela #1. Hmm... to faktycznie może trochę komplikować sprawę, ale od tego jesteśmy my, inżynierowie, żeby szukać rozwiązań problemów, zamiast ich unikać. Już teraz mam kilka pomysłów: - Przerobić Rarity na alicorna ! Będzie żyła tyle co smoki - Skrócić życie Spika NIE! Nie wiem skąd mi się biorą takie pomysły, ale po prostu NIE! - No cóż, chyba lepiej być wdowcem przez 1100 lat, niż żałować, że się nie poślubiło tej swojej jedynej na całym świecie przeznaczonej sobie osoby... poza tym nawet po odejściu Rarity, Spike mógłby sobie znaleźć jakiś cel w życiu... chociażby opiekowanie się kucykami. Załóżmy na przykład, że Spike i Rarity biorą ślub. Później adoptują jakieś dzieci (raczej kucyki, chociaż smoki też mogą być). Zakładam, że adopcja to jedyna opcja, bo nie mam pojęcia o tym jak działa "magia miłości" w przypadku związków międzygatunkowych w Equestrii... niemniej na pewno adopcja nie jest złą opcją. Ok, czyli Spike i Rarity mają przybrane potomstwo. Później Rarity... -> RIP. Ale Spike nadal ma dzieci, a później wnuków, a później prawnuków, a później pra-prawnuków... i jeszcze może ich przybywać w tempie wykładniczym... na pewno nie będzie się nudził przez te 1100 lat. - Jakby nie patrzeć Spike nadal jest asystentem Twilight, a Twilight jest alicornem. Nawet jeśli założy rodzinę z Rarity, więc Twili go zwolni ze służby, to w razie czego może do niej powrócić. Zresztą to chyba jeden z powodów czemu Spike nie wiąże się z Rarity - nadal ma obowiązki wobec Twilight. - Może ta opcja wydaje się mało romantyczna, ale jest dość praktyczna - wdowiec może sobie znaleźć nową żonę. Może znajdzie jakąś smoczycę, może jakąś samotną klaczkę... ze swoim urokiem osobistym raczej nie będzie miał problemu. A poza tym byłby dobrym mężem, więc lepiej, żeby się ten talent nie marnował na byciu wdowcem. Ale szczerze powiedziawszy... rozważanie tej opcji proponowałbym zostawić na post-factum, bo dopiero wtedy będzie wiadomo, czy dla Spika Rarity na zawsze pozostanie tą jedyną, czy też będzie czuł później jakąś pustkę w życiu. Ok, koniec moich chorych pomysłów... może jeszcze później coś wymyślę. Aaa... to dlatego Roid Rage nie dostał pracy przy zbieraniu jabłek, gdy starał się znaleźć jakieś zajęcie po tym, jak go nie wzięli do drużyny pogodowej. Ciekawe gdzie teraz pracuje... może po ostatnich treningach w akademii Wonderboltsów podnieśli mu uprawnienia? Kolejne pytanie retoryczne, ale chodziło mi o to, że nie byłoby jabłek w polewie toffi. Ani cydru, ani jabłeczników... AJ by się chyba załamała, a Tobie też by się chyba taki świat niezbyt podobał, prawda? Dostanę kawałek? Jeśli tak, to wtedy mogę powiedzieć - "Cała przyjemność po mojej stronie" Hasbro najwyraźniej twierdzi, że tak... a w ogóle to co kucyki myślą o Hasbro? W ogóle wiedzieliście, że takie coś istnieje, zanim nawiązaliście kontakt z ludźmi? Ja sobie wyobrażam, że z perspektywy kucyków Hasbro to taka "Black Mesa" albo "Aperture Laboratories", ale pewnie każdy kucyk (zorientowany w temacie) widzi to trochę inaczej... Normalnie... Współczesne telefony są projektowane w sposób bardzo przyjazny dla kucyków - zamiast małych przycisków są duże ekrany dotykowe. W dodatku zabezpieczone przed tłuczeniem, bo kopytka są trochę twardsze od dajmy na to ludzkich palców. Może po prostu Fluttershy bawi się ze mną jak Rarity ze Spikiem? ^_^ ... Ech, teraz będę ją musiał przerobić na alicorna
- 66 odpowiedzi
-
- Candy Apples
- Apple
-
(i 2 więcej)
Tagi:
-
Eh? Może to trochę niegrzeczne z mojej strony się wtryniać w życie tej parki, ale skoro już pokazują to u nas w telewizji i w internecie, to jednak zdaje mi się, że wydarzenia tuż po tym, jak Spike się zmienił w dużego smoka na skutek skąpstwa, a później na powrót w małego smoka, pokazują, że jednak Spike już zdobył serce Rarci. Wiesz jaka jest moja teoria? Tylko nie mów nikomu, proszę, bo Rarity chyba nie chciałaby, żeby się wydało... Otóż moim zdaniem ona od dawna odwzajemnia miłość Spika, tylko zgrywa taką chłodną wobec niego, żeby go zmotywować, żeby się jeszcze bardziej starał o jej względy. A ponieważ samemu Spikowi to odpowiada, bo bardzo lubi ubiegać o jej względy, to jest to pewnego rodzaju wspólna gra którą odgrywają, że z zewnątrz to może wyglądać jakby nic między nimi nie było, ale serducha biją jednym rytmem W końcu Rarity jest niezłą aktorką. Nawet chyba lepszą niż Fluttershy, bo jakoś Rainbow zawsze widzi przez jej przebrania, czy to za drzewo, czy za pegazią ospę... Pinkie też jest niezłą aktorką, chociaż bardziej komediową. W każdym razie Rarity lubi grać rolę damy o którą gentlefaceci (zbiorcze określenie gentlecoltów i gentlesmoków) zabiegają. A przecież jakby się ze Spikiem zaręczyli czy coś, to by już trochę przestał być sens odgrywać takie romantyczne scenki... A poza tym Spike jest jeszcze bardzo młody, w każdym razie sporo młodszy od Rarity. Myślę, że po prostu z otwartymi deklaracjami miłości woli ona poczekać aż podrośnie Chociaż z drugiej strony byliśmy świadkami jak Spike się zmienia kiedy podrośnie, więc może lepiej nie... ech, ze smokami nie ma lekko, ale i tak myślę, że Rarity to szczęściara, że ma takiego fajnego adoratora. Bardziej chodziło mi o tą metodę tak jak się robi, żeby jabłka spadały z drzewa. Tylko zamiast drzewa jest ten kucyk (albo człowiek), któremu chce się zostawić pamiątkowy odcisk kopytka. Ale dobrze zgadłaś, że chodziło mi o zad. To w sumie bardzo przydatne w przypadku ludzi, bo oni zwykle nie mają znaczków na zadzie. A tak to mogą mieć kopytko. To było pytanie retoryczne... eh, może lepiej takich nie zadawać w zapytajce, bo to faktycznie może wprowadzać zamieszanie. A Fluttershy lubi drzewa, bo drzewa są fajne i tyle Co kucyki by jadły, gdyby nie było drzew? No właśnie. Słyszałaś, że ja wypowiedzi kucyków (i ludzi) biorę z reguły dosłownie? Masz szczęście, że teraz postanowiłem zrobić jeden - malutki - wyjątek czy ... strasznie ciężki wybór... eee... może być Ech, naukowcy tu i ówdzie nadal nad tym pracują, ale co najwyżej wychodzi im większe albo tańsze w produkcji, albo mniej przyjazne dla środowiska... może Twilight by im mogła pomóc jakoś. A przynajmniej dowiedzielibyśmy się wreszcie, czy kucyk może eksplodować dwa razy. Nadal uważasz, że to takie wygodne? A tak na serio, to telefony są beznadziejnie bezużyteczne. Ani razu nie udało mi się dodzwonić do Fluttershy. Może dlatego, że siedziała obok, ale...
- 66 odpowiedzi
-
- Candy Apples
- Apple
-
(i 2 więcej)
Tagi:
-
Niektóre z tych metod czesania kucyków przypominają średniowieczne metody tortur xD Smażenie na wrzątku, oplatanie głowy gumkami jak to robili arystokraci w imperium Majów i Inków, metalowe szpikulce, odważniki i nie wiadomo co jeszcze... To ja poproszę fryzurę na "tak jak jest - jest idealnie"
-
Czy macie jakieś zabawy i gry towarzyskie?
-
Też się tak zastanawiam, bo przecież smoki zwykle używają ognia do obrony przed zagrożeniami, albo polując, ewentualnie jak już coś upolują, żeby nie jeść na surowo... (oczywiście mówię o kamieniach szlachetnych ) A teraz wyobraźmy sobie, że Twilight idzie przez las razem ze Spikiem i nagle zaatakuje ich jakiś stwór, na przykład diamentowe psy, czy jak im tam było... i Spike będzie na nie ział ogniem, żeby obronić Twilight... To co wtedy? Diamentowe psy wylądują w komnacie tronowej Celestii i ona je wyśle na Księżyc? Przydatne i faktycznie rozwiązuje problem, ale z drugiej strony wątpię, żeby Celestii się podobało to rozwiązanie... Z drugiej strony, jeśli Spike spróbuje pozapiekać swoje szlachetne kamyczki przed zjedzeniem, to Celestia się chyba ucieszy z podarku... Tak się zastanowiłem w czym ziemne kuce mogą być dobre, co mogłoby się nadać na podarek... i dochodzę do wniosku, że jest jedna rzecz... Mogą komuś dać trwały odcisk kopytka na pewnej części ciała, jako symbol tego jak bardzo go lubią A co takiego jest w drzewach, że Fluttershy o nich pisuje? U ludzi... pytanie się "czy jest ktoś kto robi *i tutaj pada nazwa jakiejkolwiek czynności*?" jest trochę bez sensu, bo zawsze odpowiedź brzmi twierdząco. Możesz się spytać, czy ktoś robi marmoladę z kamieni, albo czy ktoś chodzi na rzęsach, albo czy ktoś śpiewa piosenkę o kalafiorach na wspak przy muzyce folk-death-metalowo-klasycznej. I zawsze takiego kogoś znajdziesz, jak dobrze poszukasz. Kolejne pytanie jest nieco bardziej sensowne - Co takiego jest w kucykach wartego opisywania? Zobaczmy... cztery kopytka, grzywa, ogon, dwie gały, otwór gadaniowy, oraz takie kolorowe, futrzaste cuś o bliżej nieokreślonym kształcie do czego te wszystkie rzeczy są przyczepione... i jeszcze kolorowe znaczki w tylnych regionach tego czegoś... Tak, to jest bardzo warte opisywania xD A tak na serio, to w środku tego czegoś siedzi jeszcze taka magia która ma tą ciekawą cechę, że im więcej kucyków się zgromadzi, tym jest silniejsza i bardziej magicznych rzeczy może dokonać. I ta magia o ile mi wiadomo nazywana jest przez Was "przyjaźnią". Kucyki napisały na temat tej magii wiele ksiąg, a mimo to ten temat jeszcze nie został do końca zgłębiony i wiele się jeszcze można nauczyć... U ludzi też coś takiego jest, ale poznaliśmy tą magię w dużo mniejszym stopniu niż kucyki, więc jeszcze nie potrafimy strzelać tęczą, robić tęczowych wybuchów na niebie, załamywać czasoprzestrzeni śpiewem o uśmiechu i temu podobnych "zaklęć". Dlatego ludzcy "naukowcy" badają kucyki i opisują je w ludzkich księgach... chociaż niektórzy chyba prowadzą badania w złą stronę, bo wychodzi im zupełnie co innego niż magia przyjaźni, ale tak chyba już jest z naukowcami, że czasem błądzą.
- 66 odpowiedzi
-
- Candy Apples
- Apple
-
(i 2 więcej)
Tagi:
-
Dałem na HIB jednego centa powyżej średniej i mogę powiedzieć, że w wersji normalnej (nie Steamowej) są następujące gry: Serious Sam Classic: The First Encounter Serious Sam Classic: The Second Encounter Serious Sam Double D Serious Sam Kamikaze Attack Serious Sam Public Demo 2 Serious Sam: The Random Encounter Czyli jednak jest nie najgorzej, nawet jak się uwzględni tylko te gry. Tylko na Steam są Serious Sam 2, Serious Sam 3 i wersja HD klasyków. Jak się nie przebije średniej, to odpadają Serious Sam 2, 3 oraz nie wiedzieć czemu obydwa klasyki.
-
Heh... mam nadzieję, że nie zostanie to uznane za zbytni offtop, ale chciałem się odnieść trochę do ogólnej sytuacji na rynku gier. (tak na marginesie, mam już w pełni oteksturowaną Fluttershy i w najbliższych dniach nakręcę pierwszy wideotutorial jak dodawać nowe postaci, więc niedługo będą posty bardziej na temat) Otóż coś mi się widzi, że kupując gry trzeba po prostu bardzo uważać na pośredników i dobrze jest się w tym orientować, bo to może mieć spore znaczenie. Chociażby taki Steam - ma swoje zalety i z punktu widzenia graczy (łatwość komunikacji) i twórców (łatwiej zdobyć graczy). Z mojego punktu widzenia fakt, że oficjalnie wspierają Linuksa też jest zaletą, chociaż dotyczy to tylko części gier. Obecnie mam tam 83 gry (wszystkie z HIB gdyż dość często gry mają dołączone Steam Key). Z tego 41 linuksowych. Niektóre co prawda pobrane bezpośrednio z HIB mają wersję linuksową, a po prostu nie mają takiej na Steamie, ale i tak nie jest źle. Innymi słowy zalety Steama są mocne. Ale widzę i Triste to tylko potwierdza, że starają się mieć silną kontrolę nad graczami i dla nich jesteśmy tylko kopalnią pieniędzy, którą trzeba tak kontrolować, żeby maksymalizować zyski. Z mojego doświadczenia - to samo mogę powiedzieć praktycznie o każdej firmie, która wyszła na giełdę. Większość udziałów mają udziałowcy którzy w ogóle się nie interesują tym co firma robi - po prostu ma im przynosić kasę. Dlatego wszelkie decyzje podejmowane w firmie mają tylko i wyłącznie jeden cel - przynosić kasę. Nawet jeśli ktoś w zarządzie firmy, chociażby jej założyciel, bardzo by chciał robić wszystko co najlepsze dla klientów, graczy czy kogo tam obsługuje, to udziałowcy mogą przyblokować każdą jego decyzję, jeśli ich zdaniem się nie opłaca finansowo. Dlatego jeśli sam założę kiedyś firmę, nie mam zamiaru nigdy wychodzić z nią na giełdę. Teraz spójrzmy na GOG.com. Bardzo fajny sklep który zaczynał jako portal z bardzo starymi grami, działającymi przez DOSbox, ScummVM i inne emulatory i temu podobny software. Teraz sprzedają też nowsze tytuły i sporo tytułów indie. Od niedawna wspierają oficjalnie Maci dla części gier. Są związani z CD Project Red (twórcami Wiedźminów). Szanują graczy do tego stopnia, że nie sprzedadzą żadnego tytułu, jeśli jego twórca nie usunie wszelkich niewygodnych dla graczy zabezpieczeń. Ostatnio pytają się w ankietach, czy graczom nie przeszkadza, jeśli będą sprzedawać gry z DLC albo gry wymagające rejestracji na jakimś serwerze do rozgrywki multiplayer (tak, nawet fakt, że nie wymaga rejestracji do single player, a tylko do multi już jest dla nich na tyle ważny, że się o to pytają graczy). Ogólnie widać, że bardzo się liczą ze zdaniem graczy. Ceny też mają przyzwoite, a promocje są na tyle częste, że z odrobiną cierpliwości zwykle można każdy starszy tytuł kupić za 40% ceny lub taniej. Nowsze raczej nie mają takich promocji, ale to też różnie bywa. Niemniej, za 2-5 dolarów można kupować najlepsze gry jakie powstały w ubiegłych dekadach, a najlepsze nowe gry raczej nie przekraczają 10-20 dolców. Jak to sobie porównam do gier po $60 na Steamie które są sporo gorsze od tych, to szczerze mogę polecić GOG graczom którzy preferują piraty bo ich nie stać na gry. Ale z drugiej strony GOG.com też nie jest całkiem bez winy. Czasem chociażby piszą świetne recenzje grom które wcale takie dobre nie są. Ostatnio był preorder gry która w praktyce była po prostu remake'm wcześniejszej gry z serii, który w zasadzie tylko zastępował grafikę 2D grafiką 3D, nie zmieniając fabuły, kampanii, żadnych nowych map, ta sama mechanika gry. Nie uprzedzili o tym graczy, wszystkie teksty były tak sformułowane jakby to był sequel. Ja osobiście mam do nich jeszcze zastrzeżenie, że nie podoba mi się sposób jak podchodzą do wsparcia Linuksa. Wiem, że większości z Was to nie interesuje, ale akurat mam ochotę o tym powiedzieć, więc powiem. (moim zdaniem jeden z powodów czemu Linux jest mało popularny jako platforma do gier to fakt, że mało się o nim mówi w tym kontekście, a jedyny sposób, żeby to zmienić, to o tym mówić...) A zatem... jedna z części portalu GOG.com to zbiór pomysłów od użytkowników co należałoby zmienić ("community wishlist"/"requested site features"). Na piątym miejscu jest to, żeby dla gier dla których już istnieje natywna wersja na Linuksa, żeby ona również była dostępna na GOG.com. Innymi słowy jest sobie jakaś gra indie, której twórcy napisali wersje na Windowsa, Maca i Linuksa. Na GOG.com jak kupisz grę, to możesz pobrać wersję na Windowsa i na Maca. Czemu nie możesz pobrać linuksowej? Przez długi czas jedyną odpowiedzią GOG.com było stwierdzenie, że nie zamierzają sprzedawać wersji gry, jeśli nie została przez nich przetestowana i nie mają pracowników którzy by umieli udzielić wsparcia w sprawach tej wersji gry. Tłumaczyli, że jest tyle dystrybucji linuksa, że nie opłaca im się ich wszystkich testować. Tymczasem ja przejrzałem wszystkie komentarze do tego żądania na wishliście (obecnie jest ich 858, wtedy było trochę mniej, ale i tak jest to ponad 10 tysięcy głosów poparcia i 858 komentarzy, podczas gdy na pierwszym miejscu jest domaganie się kompletniejszych edycji gier, z wszystkimi DLC, z ponad 14 tysiącami głosów i zaledwie setką komentarzy). Ogólnie widać, że jest to żądanie z ogromnym poparciem i nawet jeśli gracze linuksowi stanowią niewielką część wszystkich graczy, to ze względu na podobieństwa ideologiczne i średnio większe zorientowanie rynkowe graczy linuksowych, jest ich bardzo dużo właśnie zainteresowanych GOG.com. Więc wśród użytkowników może być ich bardzo duży odsetek. I z komentarzy jasno wynikało, że większość z nich byłaby zadowolona, gdyby GOG.com sprzedawał te gry bez wsparcia technicznego, nieprzetestowane, byle by były do nabycia. Nawet bez gwarancji, że jeśli nie zadziała, to można zwrócić. I panowała zgodność, że mogliby wspierać tylko jedną dystrybucję linuksa, jak czyni to chociażby Steam. Już my, użytkownicy, zadbamy o to, żeby działało to na innych dystrybucjach, a jeśli nawet nie zadziała, to ta jedna dystrybucja jest darmowa, więc każdy ją może bez problemu zainstalować, nawet, jeśli na co dzień używa innej. Innymi słowy odpowiedź GOG.com zupełnie ignorowała to, czego tak na prawdę chcieli użytkownicy. Później dali trochę dokładniejszą odpowiedź, ale nadal sprowadzało się to do stwierdzenia "GOG. com nie doda wsparcia dla Linuksa, dopóki nie będzie mógł zaoferować pełnego wsparcia technicznego na wszelkie dystrybucje". Trochę z ludźmi tam na forum dyskutowałem (trochę mnie tam hejtowali , wliczając argumenty typu "I have a Polish friend, and he describes what you're saying as 'dziadowanie'"...) no cóż, jak to zwykle bywa ludzie lubią narzekać, ale ogólnie doszedłem do wniosku, że jedyne sensowne argumenty na obronę GOG.com jaki mogę wymyślić to albo prawo jest niedostosowane i wymaga, że muszą dawać gwarancję na to co sprzedają nawet jeśli użytkownicy tego nie chcą, albo może jest tak, że obawiają się, że danie gier linuksowych bez wsparcia mogłoby zaszkodzić reputacji Linuksa jako platformy do gier, bo faktycznie niektórzy użytkownicy mogliby mieć przez to problemy... (to pomijając fakt, że użytkownicy Linuksa na ogół lubią mieć problemy, bo "inżynier to człowiek, który lubi rozwiązywać problemy", a ogólnie filozofia Linuksa głosi, że na ogół za rozwiązywanie problemów ma odpowiadać społeczność użytkowników, a nie twórcy oprogramowania, a owi twórcy mają tylko społeczności umożliwić (w sensie legalnym) i ułatwić ten proces). Tak czy siak, nadal polecałbym GOG.com, ale nie zmienia to faktu, że kupując trzeba uważać co się kupuje, poczytać recenzje od graczy, poszukać info z różnych źródeł itp. Są jeszcze inne portale-sklepy (chociażby Desura) i inne źródła gier, chociażby zwykłe sklepy z grami w pudełkach gdzie się przychodzi i kupuje. Tych pierwszych za słabo znam, żeby się więcej wypowiadać, a co do zwykłych sklepów - zdaje mi się, że zwykle bardzo dużo pieniędzy biorą pośrednicy, a bardzo mało trafia do twórców. Warto to uwzględnić przy zakupie. Ogólnie - najlepsza opcja, to kupować gry bezpośrednio od twórcy, jeśli jest taka możliwość. Wtedy żadne pieniądze nie trafiają do pośredników (chyba, że PayPal czy banki pobierają sobie opłatę za to, że można dokonywać płatności kartą, ale to już niewielka część). Zasadniczo ponad 95% pieniędzy wspiera wówczas faktycznie twórców gier, więc zamiast bankrutować, mogą dalej tworzyć i skorzystają na tym i twórcy i gracze. Dlatego coraz więcej twórców (chodzi mi tu o studia niezależne) umożliwia zakup bezpośrednio na ich stronie. I jak są mili, to dadzą za jeden zakup możliwość pobrania gry na dowolne wspierane platformy, możesz zainstalować legalnie na wielu komputerach naraz i masz dożywotnie aktualizacje. Oczywiście to już zależy od dobrej woli twórców i nie każdy to zaoferuje, ale często tak robią, żeby jeszcze zachęcić do bezpośredniego zakupu. Nie ma też wtedy problemów ze wsparciem technicznym - twórcy są w tym o wiele lepsi niż pracownicy sklepu. Z punktu widzenia twórców rozwiązanie to ma tylko dwie wady - trzeba prowadzić ten sklep na swojej stronie, co wymaga trochę znajomości itp. (to akurat drobiazg, ale dla bardzo małych studiów to może być problem), a druga sprawa i to dużo ważniejsza - ciężko zdobyć klienta, bo skąd gracz ma się dowiedzieć, że taka gra w ogóle istnieje? Reklama dużo kosztuje, a małego studia na to nie stać. Dlatego wiele studiów polega na "word of mouth" czyli po prostu na społeczności graczy, że jedni drugim o grze powiedzą i zrobią grze darmową reklamę. To oczywiście trochę trwa i jest też ważną motywacją dla twórców, żeby tworzyć bardzo dobre gry i być w bardzo dobrych relacjach z graczami, żeby Ci uznali grę za wartą polecenia dalszym graczom. Niemniej... moim zdaniem to najlepsza opcja, więc może zacznie ona wypierać te oparte na pośrednikach? Niestety znana jest też zasada "gorszy pieniądz wypiera lepszy" która często sprawdza się zarówno w biznesie, jak i w technologii... no cóż, pozostaje mieć nadzieję i... dyskutować, bo ciekawy jestem jakie są Wasze przemyślenia.
-
Jakby to kogoś interesowało... w tej chwili na Humble Indie Bundle jest pełno Serious Samów do nabycia za "co łaska". http://www.humblebundle.com/weekly Z tego co na razie widzę, część jest oznaczona jako Steam Only... nie jestem ekspertem od Steama (niedużo tego używam), więc ktoś mógłby potwierdzić, czy to oznacza, że nawet jak zainstalujesz przez Steama, to nie da się tego uruchomić bez uruchamiania Steama? Bo jeśli tak, to idiotyzm. Ogólnie popieram inicjatywę HIB i z reguły rzucam im powyżej średniej, ale jak robią coś głupiego to z reguły ustawiam, że całą kasę mają dać na cele charytatywne. Mam nadzieję, że faktycznie tak robią, a nie jest to jakaś ściema z ich strony z możliwością wyboru. Głównie chodzi mi o wieloplatformowość, bo akurat jak sprzedają coś co nie jest indie, to mi nie przeszkadza jeśli jest porównywalnej jakości z produkcjami indie. Natomiast jeśli coś nie działa natywnie pod Linuksem... za przeproszeniem w pierwszych edycjach sprawa była jasna - chcesz by twoja gra brała udział w HIB? Ty, jako producent gry, musisz zadbać, żeby działała na Win, Mac i Linux. Jak o to nie zadbasz, to sorry, ale nie bierzesz udziału. Może uczestnictwo w HIB nie daje producentowi gry jakichś gigantycznych fortun, ale widać się mimo to twórcom opłaca, skoro sami swoje gry na to dają. Więc z tą multiplatformowością to była po prostu kwestia zmotywowania twórców, żeby pisali gry dobrej jakości i dostępne dla każdego niezależnie jakiego używa systemu. Teraz co prawda HIB często daje też gry starsze, co może trochę utrudnić czynienie ich wieloplatformowymi, ale jako programista mogę potwierdzić, że uczynienie gry wieloplatformową jest nieporównywalnie mniejszym kosztem niż się to zwykło czasami głosić. Nawet jeśli miałoby to zwiększyć liczbę użytkowników o powiedzmy 5% to i tak by się mogło opłacać. Po prostu widać niektóre studia nie wiedzą jak podejść do sprawy - myślą, że trzeba całość przepisać od nowa na tą inną platformę, testować na nie wiadomo jakiej ilości sprzętu itp. co faktycznie by podniosło koszty. W praktyce - często wystarczy zobaczyć co w wine sprawia problemy i parę rzeczy spatchować (chociażby Wiedźmin jedynka miał parę problemów jak był uruchamiany pod Wine, ale jak doszli do wniosku, że dodadzą oficjalne wsparcie dla Maców, to po prostu poprawili te parę rzeczy i działało bez problemów i pod Macami i pod Linuksem dzięki temu). Co do testowania - można to pozostawić graczom. Lepiej jak gra wyjdzie zbugowana i zaraz te błędy poprawią, niż by miała na dane platformy nie wyjść w ogóle. Trzeba tylko wtedy oficjalnie podać, że na te systemy gra jest w wersji beta czy coś, żeby gracze wiedzieli co kupują i że na przykład nie mają prawa do zwrotu jeśli nie zadziała. W każdym razie z tego co widzę wersja Serious Sam Classic: The First Encounter, czyli chyba to co teraz modujemy, jest dołączona do Serious Sam 3, jeśli się przebije średnią.
-
Ja bym wybrał tą drugą, bo RD jest w lepszym nastroju. Na tej pierwszej ma minę jakby się nudziła albo coś jej się nie podobało, więc i koszulka mi się mniej podoba xD
-
Moim zdaniem to czy kupować się opłaca czy nie, zależy on celów jakie sobie postawimy. Jeśli za cel postawię sobie zebranie pluszaków wszystkich kucyków, to kupowanie pluszaków jak najbardziej ma sens. Robienie ich samemu też ma sens, ale warto sobie przeliczyć, czy nie szybciej wyjdzie poświęcić ten czas na pracę zarobkową i kupić pluszaki, niż poświęcić ten czas na uczenie się szycia. Oczywiście przy założeniu, że ktoś może sobie decydować ile czasu poświęca na pracę, bo na przykład jest freelancerem. Jak ktoś ma po prostu stałą pracę, to pewnie szybciej mu wyjdzie po prostu kupić te pluszaki. Jeśli ktoś nie ma pracy, a ma dużo wolnego czasu, to pewnie szybciej mu wyjdzie je samemu uszyć. Jeśli ktoś postawi sobie za cel zebranie własnoręcznie uszytych pluszaków - wtedy kupowanie mu się nie opłaca. Prosta sprawa. Jeśli ktoś postawi sobie za cel zebranie pluszaków najwyższej jakości - wtedy raczej marne szanse, żeby udało mu się to osiągnąć samemu szyjąc. Jeśli nie postawi sobie żadnego z powyższych celów, ani podobnego... to wtedy mu się nie opłaca kupować, bo nie przybliża go to do celu. Innymi słowy to, czy się opłaca czy nie, w dużo większym stopniu zależy od celów niż od samej ceny i temu podobnych detali. I jest w związku z tym mocno subiektywne - coś co się opłaca jednej osobie zupełnie nie opłaca się innej. Moim zdaniem wypowiadając takie rzeczy należy uważać z kwantyfikatorami jakich się używa. Jest niezwykle prawdopodobne, że istnieją tacy twórcy, którzy żerują. Jest też niezwykle prawdopodobne że istnieją tacy, dla których pieniądze są bardziej problemem niż celem. Nie potrafię zaglądać ludziom do umysłów, więc żadnej z tych tez nie mogę potwierdzić ze stu procentową pewnością, ale obserwacje cen w internecie by je raczej potwierdzały. Problem w tym, że zdanie które napisałeś sugeruje bardziej kwantyfikator ogólny niż kwantyfikator egzystencjalny, co już z bardzo dużym prawdopodobieństwem jest dalekie od prawdy. Dzięki Triste! Dawno nie byłem w cyrku i jeszcze wstęp za darmo
-
W trakcie wypełniania ankiety czasami serwer szwankował i musiałem ankietę wypełniać od początku, ale za drugim razem się udało. Parę pytań było bardzo ciężkich, chociażby ulubiony odcinek... przykładowo uwielbiam odcinki skupione na Fluttershy (w szczególności Dragonshy, Stare Master, Hurricane Fluttershy i Keep Calm and Flutter On), ale pomimo tego najbardziej emocjonalne reakcje wywołują u mnie odcinki takie jak początek pierwszego sezonu oraz Sonic Rainboom. Czyli tak jakby podświadomie bardziej lubię inne odcinki niż świadomie. Albo coś w ten deseń. Poza tym myślę, że warto byłoby zbadać ilu członków społeczności jest zaangażowanych w gry fabularne, ile z tego to play-by-forum, ile to normalne spotkania towarzyskie, ile osób chociażby gra przez skype itp. Ile z tych osób jest zainteresowanych przede wszystkim lub wyłącznie grą o tematyce MLP, a ile preferuje gry fabularne o innej tematyce. Fajne byłoby też pytanie o to, czy dana osoba tworzyła OCki. Widziałem, że sporo osób nawet bardzo zaangażowanych w fandom nie bardzo ma ochotę wymyślać sobie kucykowego awatara, czy też nowe postaci do udziału w różnych zabawach na forum, grach fabularnych lub fanfikcji. I ciekawi mnie z czego to może wynikać, że niektórzy chętnie widzą siebie jako kucyka albo utożsamiają się z jakimś z istniejących kucyków, a inni pomimo dużego zaangażowania w fandom nie mają na to ochoty.