Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. Caitlyn ze względu na nadmiar obowiązków nie mogła odprowadzić Shiro do hotelu, toteż przedstawiła jej płomienny wykład o samodzielności, odpowiedzialności i wytrzymałości przyszłego członka Ligi, jeśli oczywiście chce nim być. 

    Trybunał zebrał się nazajutrz. 

    Shiro została przyjęta w okrągłej sali zwieńczonej kopułą. Na fotelach pod ścianami siedzieli przedstawiciele narodów zebranych w Lidze. 

    Freljord reprezentowała białowłosa, dojrzała kobieta w granatowej sukni. Prosty diadem na jej głowie świadczył o pozycji. Przedstawicielką Ionii była kobieta o oliwkowej cerze z krótkimi włosami, ubrana w tradycyjny ioniański strój. Wzrok przykuwał przedstawiciel Shurimy, ponad dwumetrowy kolos w złotej zbroi. Znany Shiro król Jarvan IV reprezentował Demację, Noxus zaś podstarzały jegomość z krukiem na ramieniu. Był nawet przedstawiciel Pustki, odległego wymiaru i Shadow Isles (półprzezroczysta, niebieska kobieta przebita włóczniami).Cała gromadka wyglądała bardzo niestandardowo.  Liga przygarniała najdziwniejsze istoty. A jedną z nich miała być Shiro. Erynia. 

    - Otwieram czterdzieste drugie posiedzenie Trybunału Ligi dotyczące przyjęcia nowej członkini, Shiro Destino, obdarzonej talentami nadprzyrodzonymi, co jest niewątpliwie kluczem do rekrutacji. Shiro Destino, Czy i jeśli tak to dlaczego chcesz zająć miejsce pośród członków Ligi Legend? - zapytała królowa Freljordu, przewodnicząca obrad, otwierając oprawiony w skórę, wielki tom. 

    • +1 1
  2. Posterunek był naprawdę ogromny. Zbudowany z szarych i białych modułów, przeszklony i czysty. 

    Biuro szeryf znajdowało się na pierwszym piętrze i tam też Shiro poszła. 

    Musiała chwilę poczekać, aż Caitlyn zaprosi ją do gabinetu. Zamiast tego jednak szeryf wyszła na zewnątrz z plikiem papieru pod pachą. 

    - I jak? Decyzja podjęta? - zapytała, wpatrując się w jakiś dokument.

    • +1 1
  3. Caitlyn nie poruszyła się. 

    - Nie potrzebujesz. Jinx została ujęta i czeka teraz na wyrok, który zapadnie mocą Trybunału Ligi. Nie przyszłam tu tylko z kondolencjami. Moim celem było zaproponowanie ci okresu próbnego jako członkini Ligi. Pomyśl, jak bardzo to ułatwi ci zadanie. I przyjdź do mojej siedziby. Dzisiaj, o siódmej wieczorem. Oczywiście, jeśli już podejmiesz decyzję. Nie czas na pogrążanie się w rozpaczy. 

    Stukot obcasów uświadomił Shiro, że rozmowa skończona. 

    • +1 1
  4. - Caitlyn, szeryf. Przykro mi - oświadczyła poważnie. Na chwilę zapadła cisza, a szeryf szukała widocznie odpowiednich słów. Wyjęła ręce, założone dotychczas za plecami i dotknęła ramienia Shiro. 

    - To wielka strata. Był dla mnie nie tylko współpracownikiem, ale i przyjacielem. Dowiedziałam się, że byliście sobie bliscy. Chcę tylko powiedzieć, że postaram się uruchomić znajomości. Te związane z ligą. Potrzebujemy go. Nie trać nadziei - powiedziała. 

    • +1 1
  5. Akcja powiodła się przez kilka metrów. Ezreal zsuwał się z grzbietu Shiro, a bezwładny ważył chyba dwa razy tyle co zwykle. 

    Kiedy tylko dziewczyna wyjęła odłamek szkła, krew niemal wystrzeliła z szyi, powodując krwotok. Ale trwało to tylko przez chwilę, bo potem krew przestała tętnić. Ezreal był martwy. 

    O tym jednak dowiedziała się dopiero w szpitalu, kiedy jeszcze próbowano go ratować. Tyle, że zgon stwierdzono niemal od razu, a przyczyną okazały się obrażenia i krwotok wewnętrzny. 

    Shiro wciąż stała na korytarzu. W szpitalu był ogromny ruch. 

    Usłyszała stukanie obcasów i po chwili stanęła koło niej wysoka kobieta z czarnymi, prostymi włosami. Ubrana w granatową sukienkę i wysokie buty. 

    - Ty jesteś Destino? - zapytała szeryf Piltover.

    • +1 1
  6. W istocie atak odbył się za sprawą niebieskowłosej wariatki, choć Shiro jeszcze nie mogła się o tym wiedzieć, a iluzja zatrzymanego czasu była tylko wyjątkowo potężną bombą, która wybuchła niedaleko budynku i ogłuszyła wszystkich w zasięgu kilkudziesięciu metrów. 

    Ezreala siła eksplozji posłała kilka metrów dalej. Leżał i póki co nie wstawał, pokryty pyłem i odłamkami szkła. 

    • +1 1
  7. - Sądziłem, że też chcesz. Ostatecznie, to wspólna wyprawa i chyba też powinnaś wziąć udział w planowaniu. No, dobra. Gdzieś tu powinna być mapa Bilgewater... Widziałaś ją może? Byłem pewny, że zostawiłem ją na stole... O, jest. Przystań! Tu zaczynamy - ogłosił entuzjastycznie, wyciągając pożółkły arkusz spod stosu innych papierów. 

    Stanął obok krzesła Shiro i wziął pierwszy ołówek z brzegu. 

    Ale nie zdążył niczego narysować. 

    Przez chwilę dziewczyna nie wiedziała co się dokładnie stało i dlaczego właściwie nic nie słyszy. Zaraz później odkryła, że stół pokryło szkło, a ona sama leży obok krzesła, wśród przeźroczystych odłamków. 

    Słuch powoli wracał, uświadamiając dziewczynę o wybuchach gdzieś w tle. 

    Nie było już okna panoramicznego, a część ściany pokoju zawaliła się, wzniecając chmurę białego pyłu. Mapy, rysunki i artefakty ze ściany leżały teraz na podłodze, przygniecione stertą gruzu. Wyglądało na to, że długotrwały spokój zwiastował nadejście czegoś wielkiego. Bardzo, bardzo wielkiego. 

    Na niebie pojawiły się chmury czarnego dymu. 

    • +1 1
  8. Z ogromnego okna zastępującego ścianę widać było panoramę Piltover. Kolorowe budynki, strzelające w niebo drapacze chmur, przepływającą przez miasto rzekę poprzecinaną liniami mostów i wreszcie niebo. Spokojny dzień, jak wszystkie ostatnie dni. Zero wybuchów, kradzieży, zabójstw, napaści ani ataków terrorystycznych. Policja Piltover triumfowała. 

    W przestronnym pomieszczeniu rozlegało się miarowe tykanie zegarów i szczęk zębatek. Na zagraconych ścianach trudno było odnaleźć kawałek wolnej przestrzeni. Wszystko pokryte zegarami, szkicami, mapami i inną dokumentacją. Gdzieniegdzie wisiała półka z zakurzonymi książkami, pomiędzy kartkami papieru widać było kawałki obrazów. 

    Pośrodku pomieszczenia był ogromny, drewniany stół wokół którego stały niedbale zasunięte krzesła. Blat stołu był zabałaganiony - kolejne mapy, jeszcze więcej map, ołówki, jakieś kamienie (możliwe, że talizmany), opasły tom traktujący o starożytnych szyfrach. 

    Drzwi otwarły się z hukiem i wpadł przez nie niewysoki blondyn ubrany w marynarkę kompletnie niepasującą do spodni. Koszulę miał pogniecioną, na młodej twarzy malował się stres. Był zasapany, czym prędzej pobiegł do stołu i rzucił na niego torbę i papiery które trzymał. Kiedy tylko to zrobił, podszedł do spłoszonej dziewczyny stojącej pod oknem panoramicznym i pocałował ją w policzek. 

    - Bardzo cię przepraszam, Shiro. Przyszedłem tak szybko jak tylko mogłem. Korki i te inne... To co, bierzemy się do roboty? Mamy podróż do zaplanowania.

    • +1 1
×
×
  • Utwórz nowe...