Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. N: Charakterystyczny, to na pewno. I rozpoznawalny. Nick z historią, można powiedzieć.

    A i S: Ten pan lubi sugestywne obrazki. Ja sama nie do końca rozumiem dlaczego, bo te które zazwyczaj wybiera są dość kiczowate i brzydkie. Można pokazać akt w ładny sposób, furry nigdy ładne nie jest. Ten przypadek nie jest wyjątkiem, za to wyróżnia się brzydotą. Nie wiem, czy ma to jakiś inny cel niż prowokacja, trolling czy coś w tym rodzaju :v

    U: Dobrze mi znany, chociaż nasz kontakt ograniczał się do tematów z gier i zabaw. Charakteryzuje się głównie wstawianiem dziwnych obrazków ze zwierzaczkami w roli głównej na forum, chociaż co muszę przyznać, najczęściej w kontaktach z userami mimo wszystko jest miły.

  2. - Załatwia pewnie Swoje Sprawy. Czasem znika, a wiem że robi coś ważnego, więc nie zwracam mu wtedy drogi. Mam jeszcze drugiego towarzysza jakbym potrzebowała pomocy, chociaż dotychczas nie zdążyło się,  aby Pierzasty nie zdołał przybyć na czas - odpowiedziała. 

  3. Usiadł na ziemi naprzeciwko driady. Zajmował teraz całkiem sporą przestrzeń.

    - Skąd wiesz - odezwał się dopiero po chwili -... że nie jestem jednym z przyjaciół, albo może i nawet krewnych tego, którego chcą przyzwać? Że nie jest moim zwierzchnikiem, a ja nie przybyłem tutaj ułatwić mu przybycia? Pochodzimy z jednego miejsca - powiedział Echis.

  4. - Wiem to od mojego dobrego przyjaciela, który z kolei bardzo dobrze zna tę okolicę - odpowiedział. - A matki dziecka nie mogę zapytać o nic, ponieważ jest martwa - dodał. Że też w Nowym Orleanie żyły stworzenia ze starego kontynentu, no, no...

    Echis przyłożył dłoń do zranionego boku. Dalej krwawił, choć rana prawdopodobnie groziła tylko dyskomfortem i w ciągu doby powinna się zasklepić całkowicie. 

  5. Echis przestał pobierać resztki energii z ciał. Byli martwi, a więc mieli jej mniej, ale wciąż pozostawała jeszcze krew. Demon otarł usta chustką, do czysta. Znany był z kultury osobistej i dobrej reputacji, oczywiście w odpowiednich kręgach.

    Wyprostował się i powrócił do ludzkiej formy. W nienagannym wyglądzie, choć wciąż bez butów i z dziurami w płaszczu od kwaśnej krwi odwrócił się do dziwnej kobiety. Jak na dżentelmena przystało, ukłonił się.

    - Szukam kogoś, kto może udzielić mi istotnych informacji na temat pewnego chłopca. Przepraszam za bałagan, zostałem zaatakowany - oznajmił, wskazując na trupy. W zasadzie, nie spodziewał się, że kapłan ożywi swoje zwłoki i zwłoki swojego towarzysza. Nie spodziewał się, że zostanie zraniony i nie spodziewał się kwasu palącego skórę. Na szczęście miał pióra, choć nie zminimalizowało to obecnego bólu od obrażeń.

     

  6. Echis był pewien, że nawet martwi ludzie bez głowy nie są w stanie funkcjonować. Pierwszym co zrobił było zatem uchwycenie głowy kultysty-maga i próba oderwania jej bądź przynajmniej skręcenia. Wczepił szpony w tkankę, aby nie dotknąć żrącej krwi. Czuł swąd tych kilku piór, które zetknęły się z kwasem, i wydawały zapach palonych włosów. Działał jak zwykle bez emocji, chociaż w głębi był wściekły. Kiedy w końcu znaleźli się odpowiednio źli ludzie, byli niezdatni do jedzenia...

  7. - Bardzo możliwe, że kiedyś grałem z twoim bogiem w karty. Z wieloma z nimi grałem... I żaden nie był prawdziwym bogiem - odparł. A potem spojrzał w oczy kultysty, starając się uniknąć ciosów i zawładnąć nim chociaż na tyle, żeby przestał się bronić. Głód zaczynał być nie do zniesienia i Echis miał nadzieję, że pożywi się już wkrótce. Postanowił póki co nie starać się zneutralizować zwłok, a maga.

  8. Kamienie... Echisowi przypomniały się stare, dobre czasy średniowiecza. Dobre o tyle, że było to czasy niesamowicie ciekawe, choć mało kiedy narzekał na nudę. Był wtedy kimś zupełnie innym. Wzniósł się w powietrze i wślizgnął między drzewa. Miał skrzydła przystosowane do szybkich manewrów, choć nie nadawały się na przykład do długiego szybowania. Wyleciał od innej strony, kierując się wprost w pozostałą grupkę. Zmierzał zakosami, aby zmniejszyć możliwość bycia trafiony pociskiem z kamienia. Chciał staranować kultystów, powalić ich na ziemię i odebrać życie następnemu. Tylko jeden powinien zostać żywy...

  9. Odpełzł nieco dalej. Ciało węża było szybkie i zręczne, ale mało wytrzymałe. Echis zaczął się przeistaczać - najpierw z powrotem w formę ludzką, a kiedy już ją osiągnął, zaczął kolejną przemianę. Jego ręce i palce wydłużyły się znacznie. Palce zostały dodatkowo zagięte do tyłu i połączone błonami porośniętymi przez ciemnoszarne pióra. Nogi wygięły się w stawach - odrzucił buty. Wyrósł mu także wężowaty ogon zakończony pierzastym grzebieniem. Całe ciało demona poza twarzą pokryte było teraz piórami, sama twarz zaś wyostrzyła się w rysach. Oczy stały się jaskrawozielone. Demon wdrapał się na najbliższe drzewo, co umożliwiły mu szpony na zgięciach skrzydeł - najkrótsze palce. Stamtąd zaczął opanowywać umysł jednego z ludzi, który to miał odwrócić się przeciwko swoim towarzyszom i zacząć ich atakować. Gdy już to się stało, Echis rozpostarł skrzydła i zanurkował, żeby porwać jednego z kultystów w powietrze i zrzucić go na ziemię.

  10. Demon odskoczył i zrobił to bardzo szybko, choć nie uratowało go to przed zranieniem. Jego skóra zszarzała, w ciągu ułamków sekund zmniejszył się gwałtownie i wydłużył, zmieniając formę z ludzkiej na gadzią. Dwumetrowy wąż, niewielki, o lśniących, czarnych łuskach był wystarczająco zwinny i szybki aby unikać ataków kultystów i wyprowadzać własne. Był jadowity, to pewne. Jako pierwszy cel obrał sobie człowieka, który go zranił. Spiął ciało i wystrzelił jak sprężyna, wysuwając kły jadowe i wbijając je głęboko w nogę. Błyskawicznie schował zęby i odpełzł między trawy, aby atakować kolejnego i kolejnego. Jak standardowy wąż, był szybszy niż ludzie.

  11. - Jego matka nie była jego matką. Podsumowując, nie dowiedziałem się nic - odpowiedział. Milczał jeszcze przez chwilę, popukał w usta koniuszkiem palca. - Pokrętna rzecz. Gdybym tylko potrafił znaleźć jednego z nich, który doprowadził do reszty. Kogo czczą? Powinienem znać tego ich tajemniczego bożka... - stwierdził, głośno myśląc. A potem zdał sobie sprawę, że powinien się pożywić bo nie jadł od zbyt wielu dni i głód był aż nazbyt dokuczliwy.

  12. N: Właściwie po pewnym czasie i poznaniu X ludzi o ksywkach Wilku kojarzy mi się ze wszystkim poza wilkami. 

    A: Mimo zmian jakie zachodzą, wydaje mi się, że zawsze te arciki są do siebie podobne. Fajne to całkiem. 

    S: Niestety, nie widzę, ale mogę zgadywać że jest to coś związanego z Twoją pasją. 

    U: Zarejestrowany niedługo po mnie. Rozsądny. Mój ziomek, chociaż kontaktu to my nie mamy. I ten, rysuj tam sobie bo ci to całkiem fajowo idzie. 

×
×
  • Utwórz nowe...