Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. - Gdzie fale morskie uderzają o brzeg, tam i ja jestem. A tu uderzają dość gwałtownie, przyjacielu. Więc poprawiam: ciebie nie było tu ze sto lat - odparła murzynka, standardowo już przechwalając się swoimi umiejętnościami i potęgą. Zdarzało jej się to często. 

    - Załoga powinna być bardziej zdyscyplinowana niż ostatnim razem. Chociaż nie dziwię się, że wszczęli bunt. Mogłeś się powstrzymać.

  2. - Więc chodź ze mną, Dorianie Adriaansie. Napijesz się czegoś, co cię postawi na nogi - zarządziła Helike. Wstała z ziemi i podała dłoń towarzyszowi. Wyglądała jeszcze chwilę jak zjawa, ale wkrótce włosy przestały falować, splecione w cienkie warkocze, skóra z granatowej zmieniła się na ciemnobrązową, a oczy przestały świecić. Nowa postać była bardziej przystępna niż poprzednia, nawet w pewien sposób pociągająca. Helike miała na sobie suknię ciemnej barwy, znoszoną i miejscami podartą z osłoniętymi ramionami. Jej twarz miała rysy podobne do rysów rdzennych mieszkańców wysp - szeroki nos, wydatne, duże usta i wystające kości policzkowe.

  3. Przez chwilę Helike nie odpowiadała, wpatrując się w morze. Przypadkowe kosmyki jej włosów falowały, a kiedy jakiś musnął skóry Doriana, niemal od razu rozpryskał się w krople słonej wody i zanikał. 

    - Jesteś malarzem? U was w kraju macie wspaniałych malarzy. Widziałam kilka dzieł, które tu przypłynęły. Jest tu, na wyspach kilku ludzi, twoich rodaków. Dwóch tworzy piękne obrazy - stwierdziła. - Co różni was od ludzi, poza dietą?

  4. Uchwyt rozluźnił się. 

    - Pierwszy raz widzę taką bestyjkę, a żyję już długo. Jak ty, albo i dłużej. Choć jeśli chcesz znać moje zdanie, nie posądzam cię o życie. Wyglądasz jak trup. O gładkim liczku, ale jednak trup. Nie jesteś człowiekiem, więc czym jesteś? I po co ci te zęby? Widziałam takie u drapieżników. Jesteś drapieżnym gatunkiem człowieka? Na pewno żadne z was nie żyje stąd. Słońce na wyspach spaliłoby twoją białą skórę. Jest bielsza niż większości białych ludzi, a im jest ciężko tu przetrwać - odpowiedziała Helike. 

  5. - Zostawiła cię narzeczona, samotny tułaczu? Zostawiła dla innego? Umarła? Mów śmiało, stara Helike wysłucha. A potem będziesz mógł rzucić się w moje fale. - Wspięła się na klif. Czymkolwiek postać była, poruszała się jakby wciąż była w wodzie. Stanęła na dwóch, bosych nogach, podeszła do mężczyzny i usiadła obok. Trudno było powiedzieć, w co była ubrana ale ociekało to wodą. 

  6. Od morza zawiała silna bryza, niosąca chłodne krople słonej wody i zapach wodorostów. Wiatr wzmógł się, szarpiąc odzież i włosy samotnego, niedoszłego samobójcy i odrobinę odpychając go od krawędzi. W końcu przestał wiać, ale dopiero wtedy gdy mężczyzna leżał na ziemi. 

    O krawędź skały oparły się ramiona, a na nich opierała się głowa o świecących, białych oczach. Pośród nocy trudno było odróżnić postać od nocnego nieba - jej skóra była tak ciemna, że niemal czarna. Mokre włosy okalały głowę, tworząc dość niepokojący efekt. Na głowie zaś miała coś na kształt korony sporządzonej z muszli i wodorostów. 

    - Samotnemu żeglarzowi życie zbrzydło? Chce się rzucić w fale morskie? - zapytała postać. 

  7. 22 minuty temu Agleć ^^ napisał:

     

    Bo w czasach, kiedy rysowałam takie "coś" publikowałam moje wypociny bardzo rzadko, bo wiedziałam, że nie są nawet ładne. A jak już publikowałam to gdzieś, gdzie mogłam otrzymać konstruktywną krytykę :rdwild:
    A na MLPP raz, że się nie da takowej otrzymać (ludziom się przeważnie nie chce jej pisać i najdłuższe komentarze mają do 3 linijek), a dwa... że tu po prostu nie ma czego komentować.
    Wszystko jest do poprawy.

    I Twoją konstruktywną krytyką było słowo 'brzydkie', napisane dwa razy na wszelki wypadek, żeby wszyscy zauważyli. A napisz taki komentarz jeszcze raz, tak dla pewności.

    To nie jest konstruktywna krytyka, tylko skurwysyństwo, nazywaj to jak chcesz. 

    • +1 2
  8. 3 godziny temu Agleć ^^ napisał:

    Lepsze pytania: po co robisz temat dla jednego rysunku? Do tego dla rysunku, który wiesz, że jest brzydki? :v 

     

    Hej, hej, hej, może by tak troszkę przystopować? To, że praca nie jest najwyższych lotów nie znaczy, że kiedyś autorka nie zrobi czegoś dobrego. W kwestii rysunku nie powinnaś czuć się niedowartościowana, więc czemu próbujesz dowartościować się w taki sposób?

    • +1 3
  9. Hillington postanowił skorzystać ze szczątkowej umiejętności teleportacji. Zniknął ze ściany i pojawił się za demonem, zastanawiając się w jaki sposób ma go pokonać. Nie byłoby problemu w przegnaniu go, gdyby nie upadł, ale...

    Ale upadł. Machnął ręką, chcąc zdzielić potwornego jegomościa pazurami. Widząc, że światło jednak odrobinę parzy oponenta, wydzielił kolejną jego dawkę i postanowił przynajmniej przez chwilę w ogóle nie gasnąć.

  10. - Nie jestem piekłem, a więc nie jesteś moim królem - odparł Hillington. Wzniósł się w powietrze - tylko na chwilę, właściwie aby przedłużyć skok i uczepic się ściany. Teraz wyglądał jak wielki nietoperz, gotów rzucić się na nieprzyjaciela i rozszarpać. Wysłał w stronę demona kilka promieni światła, aby przynajmniej go oślepić. 

  11. Hillington dotknął dłonią brzucha, w który został uderzony. Miał wrażenie, że z płuc zostało wypchnięte całe powietrze. Dostrzegł jednak, że mała nieludzka kreatura zaatakowała jego człowieka więc pozbierał się czym prędzej i skoczył w kierunku chłopaka. Złapał go dłonią i długich palcach i chciał przycisnąć do ziemi, jednocześnie traktując światłem. Promienie rozbłysły.

  12. Hillington wysłał w stronę psowatego strugę oślepiającego światła, które powinno demona spopielić. Po chwili namysłu postanowił rozbłysnąć, dla lepszego efektu. Miał nadzieję, że operacja się uda.

    Z ciała zaczęło wydobywać się białe światło, które coraz bardziej się wzmagało.

    - Zamknij oczy - powiedział, kierując swe słowa do Vincenta.

  13. - Nie ma rzeczy niemożliwych - odparł.

    - Nie wiem, czy w ciele ludzkim jestem w stanie coś zrobić. Czy potrafię cokolwiek użytecznego w walce. Kiedyś potrafiłem leczyć, ale nie wiem ile z tego pozostało. Niemniej zrób co masz zrobić i idźmy już stąd, bo się tu duszę - dodał, tym razem spokojniej.

  14. - A więc rządy tej bandy powinny runąć - skwitował. - Nie mogą trzymać mnie na smyczy całą wieczność. A ja nie mogę już niżej upaść - odpowiedział i uśmiechnął się sam do siebie, odwracając się od Vincenta. Zaraz potem wrócił do mniej przyjemnych myśli, niż utarcie nosa zakonowi. - Nie mogę cię zaatakować, nawet gdybym chciał. Masz rację, uniosłem się. Dziękuję ci za twoje zaangażowanie w sprawę. Doceniam je.

×
×
  • Utwórz nowe...