-
Zawartość
5783 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
4
Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury
-
-
- Nie, już nie. W końcu test został przeprowadzony, ale ja nie wiem, jak ona sobie poradzi w chwili skrajnego stresu, albo co. WŁAŚNIE! - Wyglądał, jakby coś genialnego wpadło mu do głowy. - Przecież mogę to tak tłumaczyć. "Uodparnianie na stres". Ciekawe, czy można na tym zarabiać.
-
- Niekoniecznie ze wszystkimi. Z tą jedną, bo szybko się irytuje. Fajnie czasem przetestować czyjąś wytrzymałość. I wiesz co? Cana oblała oficjalnie test. Nawet nie przeszedłem do drugiego poziomu działań dążących do wykończenia psychicznego, a ona już strzeliła focha. Nie wiem, nie wiem jak to dalej będzie. - John westchnął teatralnie i wyszczerzył się złośliwie.
-
- Nie mógłbym - odrzekł John, rozbawiony reakcją Cany. Uwielbiał wprost irytować takich ludzi i nie zamierzał poprzestać na tym jednym drobnym incydencie.
-
John powtórzył proces, tym razem rzucając kartę w aparat fotograficzny Cany. Ciekaw był jej reakcji.
-
John spojrzał na Canę w roli japońskiej turystki i do głowy wpadł mu ciekawy pomysł. Wziął jedną z kart, przystawił do twarzy i przymrużył oko. Celował, żeby móc rzucić kartą tuż przed twarzą koleżanki. Kiedy już wycelował, podpalił kartę i rzucił ją szybkim ruchem ręki. Karta przeleciała tuż przed jej twarzą i po odbiciu się od ściany wylądowała na podłodze. Ogień zgasł.
-
John zaczynał się nudzić, więc wyjął talię kart i przetasowywał ją kilka razy. Słuchał jednocześnie innych i dzielił ich umiejętności na kategorię ciekawą, czyli efektowną, i nudną, co najczęściej oznaczało przydatną.
-
- Może nie jest tak źle - przytaknął James, zupełnie nie wierząc w te słowa. -Może masz rację... - dodał po chwili milczenia.
-To jak, ruszamy?
-
- Dopóki będzie to prawdziwa współpraca, jestem za - odpowiedziała Jedi.
- Wspaniale - stwierdził Sith i wepchnął Jedi oraz Victora z powrotem do celi, po czym uruchomił pole siłowe. - Jeszcze nie pora na wolność, zaraz będzie kontrola.
-
- Chcę... pomóc. Zawrzeć sojusz pewnego rodzaju. Mówiąc szczerze, działania Krayta nie do końca mi pasują, a zatem bardzo chętnie wziąłbym sprawy w swoje ręce. Tak jest zdrowiej - odpowiedział. - To jak?
-
Ponieważ Myle nie pojawił się przez następne pięć minut, falleen podszedł do zamka.
- Tak byś tego na pewno nie otworzył - skomentował głośno pracę nautolanina. - To są specjalne zamki. - Zaczął manipulować przy urządzeniu. SKończył pracę po kilku minutach.
- No, naprawiony. Teraz wystarczy zrobić tak...
Po wpisaniu kodu pole siłowe zniknęło.
- Jesteście wolni. Prawie.
-
- Chcesz się pchać do Irlandii? - zapytał James z lekko drwiącym uśmiechem. - Dałoby radę, problem tylko w tym jak pokonać ocean. Ja nie potrafię pilotować samolotu ani sterować statku, nie wiem jak ty.
-
Nautolanin na szybko złożył zamek tak, żeby wyglądał w miarę tak, jakby ktoś go nie ruszał, po czym uciekł ukryć się przed ewentualnym niebezpieczeństwem.
Na korytarz wkroczył Falleen w czarnej szacie i oparł się o ścianę naprzciwko celi Victora.
- Grzebanie w zamku niewiele da. Nawet jeśli odszedłeś całkiem sporo lat temu, kamery nie powinny być dla ciebie zaskoczeniem. Niech twój kolega wraca, nic mu nie zrobię.
-
- W... w pojedynkę? - zapytał Cień i zatrzymał się na chwilę, widocznie nad czymś zastanawiając. - Nie zawsze trzeba działać w pojedynkę. My działamy w grupie. Mamy cele, w których możemy sobie pomóc. Czy to nie WSPANIAŁE? - ostatnie słowo zaakcentowane zostało tak mocno, że próba oponowania bynajmniej nie przedstawiała się atrakcyjnie.
-
- Pójdziemy do butiku Rarity! Rarity jest jednorożcem. Na początku może wydawać się trochę... trochę męcząca, ale dobra z niej przyjaciółka i jestem pewna, że ją polubisz! - Pinkie Pie pognała w kolejne miejsce, ciągnąc za sobą Drago. Dotarli do białego, bogato zdobionego - żeby nie powiedzieć: kiczowatego - budynku. Pinkie Pie zapukała, a zza drzwi dało się usłyszeć gniewne wrzaski.
-
-Dobra, dobra - odwarknął Myle. Pochylił się nad zamkiem i zaczął go rozmontowywać podręcznymi narzędziami wyciągniętymi z kieszeni. Kilka razy zaklął siarczyście - widocznie rozwalanie urządzenia nie szło tak, jakby tego chciał.
Stary Sith tymczasem poczuł zbliżającą się dużą ilość ciemnej Mocy - ktoś schodził na ich poziom i szedł w kierunku celi. Rzecz jasna, nautolanin nie miał prawa tego poczuć, jako że nie był użytkownikiem Mocy, ale już Jedi spojrzała na Vitora pytająco.
-
John wstał, wysunął przed siebie lewą rękę i z satysfakcją zaprezentował niewielki płomień który zawisł w powietrzu ponad nią.
-
- Idziemy - odparł. Pociągnął ją za rękę, a kiedy już Ekri stała na nogach, puścił, po czym powoli ruszył do sali.
-
- Co jest nie tak? - zapytał podejrzliwie. Podał rękę dziewczynie, żeby pomóc jej wstać.
-
John wychodząc z szatni zauważył upadek Ekri. Nie wydawało mu się, żeby upadek był spowodowany potknięciem, więc podszedł do koleżanki z klasy i pochylił się nad nią.
-Ekri, żyjesz? Wszystko w porządku?
-
- Kto będzie kapitanem? - zapytał John, z nadzieją, że to właśnie on nim zostanie. -Nie żebym coś sugerował...
-
((Prośba. Phoenix - pisz pytajniki na końcu pytań.))
John przebrał się w strój na wf i opuścił szatnię. Czekał teraz na lekcję.
-
- No i świetnie - odparł. Usiadł obok Kenta.
-Cześć - przywitał się z Luną.
-
-Rozumiem. Czy masz coś przeciwko mojemu towarzystwu, czy też może mogę siąść z tobą w ławce? -zapytał.
-
-A jakie masz predyspozycje? -zapytał, wchodząc do klasy. - Dzień dobry!
[Zapisy][Gra] Niewiedza o świecie.
w Archiwum
Napisano
- Mam nad czym myśleć przez kilka najbliższych minut - podsumował. Zakręcił kartą w palcach. - Ej, Kent, Czym się interesujesz?