Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. N: Oceniam neutralnie. Prosty i charakterystyczny, ale też nie robi na mnie żadnego konkretnego wrażenia.

    A: Animangofagowe tak bardzo ;__; Nie wiem kto to, ale smuteczek że wygląda tak strasznie typowo. Pomieszanie kiczu, kocich uszu i jaskrawości. Meh.

    S: Tu już lepiej. Bardzo ładna sygnatura, zrobiona w ciekawy sposób. Zdecydowanie na plus.

    U: O ile dość często nie zgadzam się z Twoim zdaniem, odczuwam do Ciebie szacunek za kulturę osobistą, umiejętności i ogólnie dojrzałe zachowanie. Tak trzymać.

  2. Oceniłam, to teraz się wypowiem.

    We wszystkich tych pojedynkach tak naprawdę chodzi o to, by rozgryźć strategię przeciwnika, przechytrzyć go, wypchnąć z dłoni argumenty, wytłumaczyć w miarę logicznie co i jak, oraz ubrać to w słowa.

    Ciastek, świetnie operowałeś słowami, dawałeś świetne opisy, ale uważam że posty Seroxa były bardziej spójne, trzymały się kupy i w dodatku przewyższały Twoje logiką. To zapewniło mu zwycięstwo. Pod względem stylistycznym Ciastek był lepszy, ale jeśli chodzi o pozostałe czynniki, wygrał Serox. Pozdrawiam i dziękuję za emocjonującą walkę.

  3. No weźcie, koledzy. Przecież na nikogo konkretnego nie najechałam, to jaki jest problem? Po prostu chwilowo forum mi się znudziło, a że zbiegło się to z kilkoma innymi odejściami... Pszypadek?

    Tak sądzę.

     

    Teraz najważniejsze pytanie: skąd my weźmiemy jakąś dziewicę?

     

    Do października jest czas jeszcze. Ostatecznie może być 8/10. 

  4. Jako osoba która mało cie zna, skomentuje samo nastawienie. Mogę się mylić ale na forum jest się dla ludzi  których się lubi, a nie dla tej części którą tolerujemy. Poza tym rozumiem że forum raz na jakiś czas może się znudzić ale nie trzeba go oficjalnie odrzucać, o wiele lepiej zrobić sobie przerwę i tyle. Rozumiem jak ktoś niema żadnych powodów aby zostać i niema za bardzo do czego/kogo wracać i ma sprawę jasną, po prostu czuje że to nie dla niego. Bo z tego co widzę tutaj tego nie mamy. 

     

     

     

    Oczywiście to twoja decyzja, po prostu ciężko zrozumieć mi to nastawienie i chętnie bym się dowiedział jaki sens ludzie w tym widzą.

     

    Jestem po prostu trochę zmęczona forum. Wchodzę tu bez większego zainteresowania, wychodzę z jeszcze mniejszym. Nie chcę się do niego zniechęcić, i chcę zapamiętać te momenty, które były czadowe, bo takowych było dużo. Poza tym, pewnie po jakimś czasie wrócę i tyle.

     

    Zegarze, jak mam odczytać ten punkt reputacji? :v

    • +1 1
  5. Cześć i czołem, towarzysze, koledzy i koleżanki.

    Nie jestem pewna czy jestem dobra w pożegnaniach, czy nie. Na wszelki wypadek wyciągnijcie chusteczki, albo zdobądźcie Złotą Malinę za odpierdolenie najgorszego dramatu w dziejach forum.

    Jest to w zasadzie temat dla ludzi, którzy byli mi bliscy, z którymi się kontaktowałam, których wkurzałam, z którymi się kłóciłam.

    Myślę, że podjęłam decyzję o odejściu. Dam sobie jeszcze kilka dni na zastanowienie, bo takie rzeczy warto przemyśleć, żeby przypadkiem nie zmienić zdania, kiedy będzie za późno (a w tym jestem dobra). Jeśli nie odejście, to przynajmniej długa przerwa.

    Dziękuję wszystkim, którzy poświęcili mi swój czas i z którymi mogłam gadać. Od 2013, kiedy to dumnie założyłam konto dużo się zmieniło, ale podsumowując, to były całkiem spoko lata i całkiem fajnie zmarnowany czas (którego zmarnowania w zasadzie nie żałuję). Dziesiątki sesji rpg, które były dla mnie rozrywką, pouczające jak nie wiem dyskusje, no i przede wszystkim PONIACZKI. Bo poniaczki są super, co nie?

    Wiadomo, byli też ludzie którzy mnie irytowali, są nadal, czasem zastanawiałam się jakim, kurwa, cudem ktoś może mieć tak spaczone spojrzenie na świat, albo być tak niedojrzałym ludziem, no ale samo wstąpienie na forum o kucykach nie gwarantowało dyskusyjnej utopii.
    Nie będę się rozpisywać o tym, że forum się kończy bo ludzie są idiotami, są źli, niedobrzy, bo moderacja zua i wszystko, bo to już chyba było tyle razy powtarzane, że jest to temat rzygogenny, który nic nie zmienia, a jedynie podnosi ciśnienie.

    A zatem żegnam moi drodzy. Jak już pisałam, nie wiem czy ostatecznie, bo moje życiowe niezdecydowanie zwyczajnie nie pozwoli mi na męską decyzję i wywalenie drzwi z buta. W każdym razie idę załatwiać swoje niecne sprawy, zabić kilka smoków, zbudować Gwiazdę Śmierci albo wykuć Jedyny Pierścień, coś w tym guście. Pamiętajcie o mnie, a 31 października złóżcie może jakąś dziewicę w moim imieniu. Tylko żeby była urodziwa. Przynajmniej 9/10.

    Pozdrawiam i życzę wszystkiego najlepszego.

    ~ Oksymoron/ Nocturnal/ Katarzyna

     

     

    • +1 5
  6. Hmm.. Emocje... główną moją emocją jest obojetność... szczęście trwa krótko.... negatywne emocje dłuzej... Strach przed ciemnością.. nie mam takowego.... ciemnosć mnie prawie całkowicie pochłonęła... jedyne... czego się boję... to Samotnosci.... emoją która jest we mnie najsilniejsza jest gniew i nienawisć... głównie do własnych słabosci.... Rozpacz... samotnosc... te uczucia tkwią we mnie cały czas gdzieś w głebi... po tym właśnie jak straciłem dwie ukochane istoty z których jedna nawet się nie narodziła.... Ale jest też jedna emocja.... bardzo ale to bardzo mylona z innymi... jest nią nieprzewidywalnosć chaogenna.... pojawia się wtedy gdy już przeszliśmy wielokrotnie przez wszystkie mozliwe emocje o takim nateżeniu że wyryły w nas trwały ślad.. tak trwały ze nieswiadomie wracamy do nich w najmniej oczekiwanych momentach... I tak jest w moim przypadku... stałem sie nieprzewidywalny... a co za tym idzie potencjalnie niebezpieczny dla innych i samego siebie... a wszystko przez te głupie emocje.... których granice w moim przypadku prawie się zatarły.....

     

    Jeśli wielokropek byłby emocją, Twój wpis miałby bardzo ciekawe, chociaż nieco monochromatyczne zabarwienie emocjonalne.

     

    Emocje są super, bo dzięki nim nasze życie jest zróżnicowane. Z pozytywnych emocji możemy się cieszyć, a dzięki negatywnym doceniamy te pozytywne. I jedne i drugie niosą za sobą różne skutki, niekoniecznie tylko dobre, albo tylko złe. Mimo to, istnieją ludzie którzy emocji nie odczuwają i to bynajmniej nie przez nieszczęśliwą miłość w wieku nastu lat. Może to być spowodowane przez różne nieprawidłowości genetyczne, fizjologiczne, albo po prostu przez takie czynniki jak przesrane dzieciństwo. W każdym razie myślę, że jednak nie wychodzi to ludziom na dobre w środowisku, w którym znaczna większość społeczeństwa emocje odczuwa, bo nie odczuwając emocji (według mnie) zatraca się granica pomiędzy dobrem, a złem, no bo jak odróżniać jedno od drugiego bez żalu, sumienia czy innych tego typu uczuć?

    Podsumowując: sądzę, że po pierwsze nie dalibyśmy rady ot, tak odrzucić emocji na korzyść spokoju i równowagi wewnętrznej, po drugie nie wyszłoby to nikomu na zdrowie.

    • +1 3
  7. Iwan

     

    Wańka omiótł wzrokiem wszystkich zebranych. Przyszli pogromcy plugastwa i ciemnych mocy, a to ci dopiero. Z wzrokiem znawcy zaczął krążyć wokół ludzi, mając ręce założone na plecach. Krok za krokiem, wolno, i do tego kamienny wyraz twarzy. O, tak. To zawsze działało na rekrutów. Zaraz, ile to on ich miał? No, nieważne. Splunął na ziemię i zrobił głęboki wdech.

    - A więc przyszliście tu, żółtodzioby, psia wasza mać. I chcecie mordobicia, hę? Chcecie na własne oczy zobaczyć, jak wujek Iwan i Sasza załatwiają sługusów diabła? A co, jeśli sługusy wydłubią wam oczy, zanim cokolwiek zobaczycie? Zeżrą, przeżują kości i tyle z was zostanie, co nic! Nikt o was nie będzie pamiętał! - Podniósł głos, wypiął pierś. Podczas gadki żywo gestykulował. Ach, głowologia. Wańka przepadał za głowologią. Przechodząc obok kobiety ukradkiem wziął szczyptę soli i opiłków żelaza z sakw u boku i sypnął na odsłonięty kawałek jej skóry. Nic się nie stało. Niby jasne, ale wolał zapobiegać przyjęciu wiedźmy do drużyny.

     

    Sasza

     

    Gdy Wańka przemawiał, Sasza stał z tyłu nieruchomy jak posąg patrząc na motłoch. Wszystkich na raz. Nie przepadał za widzami anie żółtodziobami. Robili tylko niepotrzebny hałas pytaniami, byli nieuważni i popełniali błędy przez co zagrażali nie tylko sobie ale i całej reszcie. Nie musiał udawać, operować pozorami, czy używać czegokolwiek z zakresu głowologii. On zawsze mówił prawdę i walił prosto z mostu. Nie potrzebował tu ich, garstki wioskowych zakapiorów. On szedł wypełniać wolę bożą, a nie zabawiać się w bohatera. Gdy Papcio skończył mówić i on przemówił niskim, gardłowym i trochę chrypiącym głosem.

    - Nie myślcie, że wyciągnięcie z tego łatwy łup i chwałę. Każdą rzecz będziecie musieli wyrwać z łap plugastwa, a i sami będziecie się musieli wyrywać spod kosy śmierci. Każdy z was może jednym błędnym ruchem przynieść zgubę na całą tą wyprawę. Nie jesteście łowcami potworów ani nawet początkującymi. Nie wiecie nic o walce z jakimikolwiek potworami. Zgon w walce z potworami nie jest najlepszą ze śmierci. Nie jest też przyjemna. Mrok uwielbia, gdy ofiara cierpi i krzyczy w agonii. Gdy ruszymy do walki, skończy się bezpieczna opoka. Wszyscy będą musieli stawić czoła lękom, pilnować sobie nawzajem pleców ale przede wszystkim siedzieć cicho. Zwłaszcza, gdy w grę wchodzi starcie z wilkołakiem, który ma o wiele lepszy węch i słuch od was. Wy możecie go nie słyszeć ni widzieć ale on będzie wiedział o naszej obecności. - Podczas kazania trwał w jednej pozycji, trzymając swoimi kościstymi palcami pastorał. Światło księżyca oświetlało jego twarz, pełną śladów od różnych bestii i podkreślało jego rysy. W takim świetle sam wyglądał trochę jak upiór. Być może to właśnie efekt wpływu mroku i walki z nim. Jedno było pewne, gdy się na niego patrzyło. On widział dużo, przeżył wiele i na pewno jest weteranem w tej dziedzinie.

  8. Atmosfera w karczmie rosła wraz ze wzrostem liczby narzekań na prawdziwość opowieści. Jak widać wieśniacy nie potrafili dostrzec prawdziwych łowców potworów, nawet mając ich przed samym nosem. W powietrzu oprócz smrodu tytoniu wisiała walka. Nikt nie chciał ustąpić i zmienić swojego zdania. Wieśniacy szykowali się do dania grupowego wpierdolu przybyłym, a Wańka właśnie odwiązywał swój krowiak, owinięty wokół pasa.  Przezorny karczmarz właśnie chował swoje wszystkie naczynia, by nie zniszczyli je walczący. Gdy już cienka granica po której była rzeź miała pęknąć, nagle rozległo się głuche uderzenie. To cichy do tej pory Sasza skończył pić swoje piwo. Był ascetą ale po każdej wyprawie pił jeden kufel za poległych towarzyszy i znajomych, którzy oddali życie w walce z całą tą zgrają. Wstał powoli, patrząc groźnym wzrokiem po tłumie. Wańka chciał już podejść i przywalić pierwszemu ale Sasza zablokował mu drogę swoim pastorałem. Wańka klapnął z powrotem na krzesło, rzucając klątwami, które ani trochę nie były magiczne.

    - Wy... - zaczął. Jego głos był sam w sobie potężny i nieco zdarty od wykrzykiwania modlitw, psalmów i egzorcyzmów. Wywinął w powietrzu straszliwego młynka, że ci wyżsi musieli się schylić, by pozostać przytomni. - Wieśniacy, oprychy, bandyci i gnidy. Tym jesteście, zwykłymi robalami siedzącymi w swoim ukochanym gównie tak głęboko, że nie możecie dostrzec motyla, który nań siądzie. My jesteśmy łowcami tych szkarad. To dzięki nam nie musicie się bać każdego dnia, że coś wam odgryzie dupę. Wy niewdzięczne sukinsyny, potraficie tylko narzekać i kwestionować! - Ciągnął swój wywód, gdy nagle odezwał się jakiś gość z tłumu.

    - To zabierzcie nas ze sobą, pokażemy, że potrafimy się bić i nie jesteśmy tchórzami! - Tłum zawył zgodnie, okazało się, że tym odważniejszym był staruszek. Miejscowy furiat, który zawsze narzeka na bachory. 

    Sasza pociągnął nosem i splunął mu pod nogi. Podszedł wolnym krokiem to starca, trzymając mocno swój pastorał. Wania się uśmiechnął. To mogło oznaczać, że jednak będzie mordobicie. Nie przepadał co prawda za tym pierdoleniem syna, ale co trzeba było przyznać, nic tak nie pomagało się zaognić atmosferze jak kilka ostrych słów. Czyli jednak będzie mordobicie, dobrze. Wymierzanie kary swoimi rękami i wiernym krowiakiem sprawiało mu zawsze nieopisaną radość. Staruszek mężnie stał przed o wiele większym, potężniejszym i mniej trzęsącym się ze starości przeciwnikiem. Miał już wykonać swój pierwszy cios i zaraz po tym spotkać stwórcę, gdy drzwi do karczmy otwarły się z łomotem. Wszystkie oczy zwróciły się w stronę otworu w ścianie i ujrzały córkę starosty.

    Była cała zdyszana i w poszapanych ubraniach, które pokazywały więcej niż by chciała (a trzeba podkreślić, że miała co zasłaniać), odgarnęła kilka złotych loków ze swojej twarzy, teraz całej we łzach.

    - Ludzie, papcia porwała jakaś bestia i zatargała za wzgórza na łąki, a mnie poraniła. Błagam musicie nam po... - Nie dokończyła, bo w tym momencie chwyciła się za brzuch i zaczęła charczeć i wydawać dźwięki, które były w stanie wywołać ciarki u największego zawadiaki. Jej schludnie paznokcie zczerniały i zaczęły się wydłużać i grubnieć. Ładne brewki połączyły się, a błękitne oczy zżółkły i wtedy srebrny sztylet przybił jej gardło do framugi. Potwór warczał i starał się wyrwać niezgrabniem ale ból wywołany przez poświęcone, srebrne ostrze zdecydowanie mu nie pomagał. Po kilku minutach stało się nieuniknione - bestia skonała, będąc w części w postaci człowieka, a w części w postaci wilkołaka. Nie był to piękny widok.

    W karczmie zapadła cisza. Że też najładniejsza dziewka we wsi tak marnie skończyć musiała... Kawał dziołchy się stracił. Wańka odrzucił swój stół na bok pod ścianę, bo nie chciało mu się go tak zwyczajnie obchodzić. Powiedział bardzo poważnie. To nie był głos bajarza Wańki, który przed chwilą opowiadał o ghulu. On był profesjonalistą i kiedy zaczynała się praca, to była praca i nic kurwa więcej, jasne?

    - Wilkołaki... Jebane psiekurwy. Czas wymierzyć im porządną karę. Idziemy Sasza. - Klepnął go po ramieniu i ruszył przez rozwalone drzwi. Sasza wyciągnął ostrze i bezwładne truchło padło na ziemię. Schował dobrze swoje ostrze z innym i spojrzał ponuro na tłum. Widział jak wlepiają w nią wzrok i wiedział, że kilka kłaków nie powstrzyma ich godnej pogardy żądzy do jej ciała. Wyszeptał coś i uderzył końcem pastorału w trupa. Przeszło przez jej mostek, tak jakby to był piasek. Ciało zaczęło się wypalać i rozwiewać ukazując zwykły szkielet. Kilka jęków dobiegło z tłumu. Znowu splunął. - Wiedziałem, że skoro nie macie wiary by uwierzyć w świętą misję walki z plugastwem to nie będziecie mieli jaj, by stanąć z nimi do walki. Pochowajcie ją... Ale po bożemu i żadnych profanacji... Nie chcecie wiedzieć, co robię z profanatorami... - Odwrócił się i wyszedł, na zewnątrz czekał już Wańka z założonymi rękami i grymasem na twarzy. Nie lubił stać z założonymi rękami. Lubił działać i bić rzeczy. Gdy kierowali się w stronę wzgórz, z karczmy wyszło jeszcze dziewięć postaci, który za nimi szły.

    Wańka szturchnął syna w bok. - Może jednak ktoś się odważy. - Powiedział szeptem nie odwracając się.

    Sasza szedł dalej niewzruszony, nawet nie drgnął by zobaczyć kto za nim idzie. - Trzeba ich wprowadzić, choć i tak pewnie większość zdechnie. Ale zasady to zasady.

    - No, dobra. Chcę wiedzieć, coście za jedni i z czego jesteście zrobieni - rzekł Iwan i odwrócił się do kilku odważnych śmiałków.

  9. Fakt faktem, że trochę kultury na sb by się przydało, bo w zasadzie dorosłe ziomy zachowują się tam jak małe, rozwydrzone dzieci i aż żal patrzeć na spadający niczym samobójca poziom. A w zasadzie jedna strona mogłaby chociaż spróbować postawić się w miejscu tej drugiej i spuścić z tonu. Nie chodzi tu oczywiście od razu od przyznania zdania tym drugim, bo wiadomo, takie cuda się nie zdarzają. Więc fakt, że sb mogłoby zostać na kilka dni, tak dla przemyślenia sprawy. A potem wszyscy wyciągną do siebie łapki, uśmiechną się, wymienią zdanie o pogodzie i zapanuje miłość, oraz pokój!

    No, aż takiej skrajnej utopii nie osiągniemy, ale można byłoby czasem użyć odrobiny życzliwości, bo nie wierzę, że benisy i ich przyjaciele są tak ważnymi rzeczami, żeby drzeć o nie koty, podobnież jak nie trzeba dawać blocka każdemu i za wszystko, bo to trochę psuje atmosferę c:

    • +1 2
  10. Nick: Pisałam już o nim kilka stron wcześniej. Kilkanaście też. Dużo razy już o nim pisałam. Podsumowując: szanuję.

    Awatar: Logo, symbol czy co tam jeszcze Bractwa Stali z Fallouta, bo grał w Fallouta New Vegas. No i fajnie, post-apo zawsze w cenie.

    Sygnatura: Całkiem fajny art z Blackjack. Jedyne co jest w nim niefajne, to oczy. Jakieś takie bez wyrazu.

    User: Ktoś, kogo mogę nazwać przyjacielem i kto wie o mnie całkiem sporo. Oprócz tego ktoś, kogo oceniałam tu pierdylion razy i ktoś, kto chciał żebym oceniła go po raz kolejny. Jest w tym coś uroczego.

  11. Nick: Zastanawia mnie, dlaczego akurat Talar, i czy ma to jakikolwiek związek z pieniądzem.

    Awatar: Całkiem prosty i fajny. Podoba mi się.

    Sygnatura: Nudna. Nie żeby koniecznie musiały być obrazki, ale te cytaty specjalnie się nie wyróżniają.

    User: Jak jest słusznie napisane powyżej - nie rozmawialiśmy. Znam tylko z obserwacji.

  12. N: Octavia taka pani, taka ważna, wow. Nice try. I tak wszyscy wiemy, że jesteś samochodem.

    A: Nostalgicznie wyglądająca pani o pospolitej urodzie. Bo to nie pan, prawda? Niemniej jednak, awatar w porządku.

    S: Jakiś dziwny człowieczek, trochę pedałkowaty. Mniej dobry, niż awatar.

    U: Podoba mi się tytuł. Widuję głównie w zabawach, bo to osoba, która nie wypowiada się raczej w kontrowersyjnych, czy tam ważnych forumowych tematach. To chyba dobrze.

  13. Nie jestem zadowolona, ale cóż sami wiecie co wam się podoba, to cud, że ktoś wziął udział w tym konkursie. :desu::pinkrage:

    No nie, to nie był cud. To była wola tych, którzy nadesłali prace i którzy chcieli je zrobić, droga Anathielo. Również Twoja, w związku z czym teoria o cudzie wydaje mi się trochę bezpodstawna. Jeśli nie jesteś zadowolona - przykro mi, ale też nie było nigdy takiego, co by wszystkim dogodził. Pozdrawiam serdecznie.

  14. Nick: Lepszy był... No dobra, nie był, bo zawsze był ten sam. I dobrze.

    Awatar: Pasujący idealnie wprost do Inkwizytora. Palące spojrzenie zapowiadające nadejście stosu i palenie wiedźm.

    Sygnatura: Kontrastująca z awatarem łagodna, wiktoriańska Rarity. Ładne kolory.

    User: Heheszkowy zią, autorytet mój jeśli chodzi o LoLa. Prawilny tak, że ojacie. Prywatny stalker. Czego można więcej chcieć? :v

  15. -Sztuczki, filmy - zwłaszcza od strony tego, jak powstają i tworzenie ich, efekty specjalne, historia. Przyznam szczerze, że nie lubię czytać. Nie potrafię zupełnie usiedzieć w miejscu i czytać, chociaż bardzo żałuję, że nie mam do tego cierpliwości. I możesz sobie zapisać, że zamierzam być filmowcem. Najlepiej reżyserem. Ale nie takim, jak Michael Bay - zakończył swoją wypowiedź.

×
×
  • Utwórz nowe...