Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. Przeciwnik zdołał osłonić się przed ścianą ognia Mocą, ale nie zatrzymał jej, w związku z czym niektóre rośliny z otoczenia zaczęły się palić. Inne, odporniejsze, bądź nie zawierające łatwopalnych związków chemicznych tylko się osmaliły.

    Na Jedi którym był oponent Arfa, ten ruch wywarł całkiem spore wrażenie. Poprzedni sithowie wysyłani na Felucję na trening nie radzili sobie dobrze z wykorzystywaniem Mocy, a i o walce mieczem świetlnym można było dyskutować.

    Postanowił, że postara się zbliżyć do przeciwnika i zacząć atakować mieczem.

    W tym celu przeszkadzały jednak skrzydła, a więc chwilowo postanowił się ich pozbyć.

    Cechy które pozwalały na lot zaczęły szybko zanikać. Ręce skróciły się, pióra znikły, klatka piersiowa nieznacznie się pomniejszyła. Teraz, w trakcie przemiany, był bardzo słaby. Kości kurczyły się szybciej niż organy wewnętrzne, a zatem powodowały ucisk i tym samym ból oraz problemy z oddychaniem. Nie powinno się robić tego tak szybko, ale wróg nie mógł czekać.

  2. Dziwna postać błyskawicznie poderwała się z ziemi, aby ominąć gałąź. Wzleciał w powietrze, gwałtownie skręcił i wylądował za Arfem, w dłoniach trzymając dwa granatowe miecze świetlne, które miały ochronić samego wroga przed wyładowaniami elektrycznymi.

    Był zdecydowanie szybki. Zbyt szybki, ale póki co nie miał zamiaru zabijać Arfa, co było widać po defensywnej walce. Przykucnął i pochylił się do przodu, jakby gotowy do skoku. Wpatrywał się wprost w żółte oczy Sitha.

    - Kage. Nigdy wcześniej nie miałem do czynienia z twoją rasą. Podobno jesteś wytrzymały. Jak to skomentujesz?

  3. - Jestem kimś, kto zabrał twoją zabawkę i nie zamierza ci jej oddać tak łatwo, jakbyś chciał. Bo to nie jest prawdziwy holokron. Wiedziałeś? - zapytał. Zgrabnie zaskoczył na ziemię, uważając aby nie zostać przygniecionym przez złamaną gałąź.

    - Jaki masz plan?

  4. - Już lepiej. Szukasz czegoś może? - zapytał beztrosko. - Tego?

    Podniósł wysoko pazurzastą dłoń o czterech palcach. Trzymał w niej metalowy sześcian, którego szczegółów Arf nie mógł dostrzec z dala.

    - To nie jest część treningu. Obserwuję was już długo i muszę przyznać, że zawiodłem się na Zakonie. Lekkomyślni, pyszni, coraz słabsi. Zasada Dwóch wydawała się lepszym pomysłem, nie uważasz?

  5. Atak został odparty, ale przeciwnik nie wydawał się tym specjalnie zdruzgotany. Uśmiechnął się szerzej, ukazując drobne, ostre zęby. Było ich więcej niż u większości ras humanoidalnych.

    - Atakuj, nie krępuj się. Ale jeśli zamierzasz użyć wyładowań elektrycznych, czy tam błyskawic Mocy, będę rozczarowany - odrzekł w mowie powszechnej.

  6. Pierwszym co zobaczył, były oczy. Okrągłe, jaskrawoniebieskie oczy o dużych, okrągłych źrenicach, zawierające w sobie ten rodzaj szaleństwa i gwałtowności, jaki często spotykany jest u gadów. Następnie pojawiła się twarz. Twarz zdecydowanie humanoidalna, niemal ludzka, ale o ostro zarysowanych kościach policzkowych i wystającym nosie. Na głoie zamiast włosów znajdowały się gęste, ostro zakończone pióra, niektóre koloru grafitu, inne zaś bladoniebieskie, jeszcze inne jasnoszare.

    Postać siedziała wygodnie na gałęzi jednego z niższych drzew. Z całęgo ciałą widoczne były głównie kończyny górne, z których sterczały długie pióra - skrzydła, ale niepozbawione dłoni. Ręce skrzyżowane były na klatce piersiowej i oparte o podkurczone kolana. Spod piór wystawał długi ogon owinięty wokół drzewa i zakończony podwójnym grzebieniem.

    Stwór wpatrywał się w Sitha z pewnym rozbawieniem - kąciki ust skierowane były lekko w górę. Nie wyglądał jak ktoś, kto obawia się czegokolwiek ze strony oponenta.

    Arf nie miał pojęcia z czym miał do czynienia - nigdy w życiu nie zobaczył jeszcze tej rasy. Pewne było jednak, iż ów osobnik był wrażliwy na Moc, bo to on bombardował jego głowę sygnałami.

  7. Arf był coraz bliżej celu, a fala Mocy wysyłana przez holokron była coraz bardziej wyraźna. W pewnym momencie zaczęła niemal bombardować umysł sitha, powodując migrenę nie do zniesienia. Tak, jakby jego głowa zaraz miała eksplodować.

    Znalazł niewielkie przejaśnienie między dziwacznymi drzewami. Znajdował się tu szary monolit naznaczony świecącymi znakami, lekko zatartymi - to zapewne pismo leśnych felucjan.

    Wraz z sygnałami nasiliło się także uczucie bycia obserwowanym. Zapewne było tu dużo stworzeń, a więc i obserwujących oczu nie brakowało, ale kage odczuwał, że coś jest nie tak. Wyczuwał niebezpieczeństwo.

  8. Tunel musiał omijać sarlacca, bo z wnętrza nie było czuć charakterystycznego smrodu stęchlizny i gnijącego mięsa towarzyszącego wnętrzościom potwora. Na obrzeżach naturalnego korytarza rosła jeszcze fosforyzująca pleśń, ale im głębiej, tym mniej jej było - zapewne ze względu na brak światła. Sith musiał kroczyć bardzo ostrożne, bo echo odbijało się od sklepienia i ścian tunelu bardzo głośno. Im dalej, tym bardziej wyraźny był sygnał holokronu. W pewnym momencie wstrząsy ziemi były tak silne, że sarlacc musiał być bardzo, bardzo blisko. Słychać było też niskie, gardłowe dźwięki które wydawał.

    po kilku minutch pojawiła się plama światła - wyjście z korytarza.

    Krajobraz zmienił się gwałtownie. Arf musiał opuścić granice Cmentarzyska, bo teraz roślinność znów gęsto obrastała otoczenie. Drzewa o dziwnej, giętkiej korze i niebieskich lub fioletowych liściach, kolczaste zarośla, wielkie paprocie i z rzadka wyrastające grzyby - oto, co można było zaobserwować. Tym samym przybyło bodźców utrudniających odnalezienie holokronu, ale Arfowi udało się nie zgubić sygnału i chociaż z trudem, mógł jeszcze go wykryć. Prowadził pomiędzy wysokie drzewiaste twory.

  9. Każdy krok stawiany na skalistej nawierzchni wzmagał tumany szarego pyłu. Trudno powiedzieć czy to przez otaczające skały, czy też ogólnie aurę miejsca, ale zaraz po wkroczeniu wąską ścieżką do krateru zrobiło się jakby... ciemniej. Sith czuł się obserwowany, chociaż nie wyczuwał wokół siebie żadnych większych form życia. Same drobne stworzenia, występujące tu zresztą dość rzadko i świecące bladym, niebieskawym światłem kępki pleśni były wszystkim, co mógł tu znaleźć. No i kości. Cała masa kości, dzięki którym miejsce zawdzięczało swoją nazwę. Leżały wszędzie - na dnie kanionu, na skalnych półkach, różnych wielkości. Jedne stosunkowo niewielkie (i nienależące nawet do rankorów), inne zaś ogrome. Niektóre czaszki które zachowały się w całości były trzykrotnie większe niż cały kage.

    Bliska obecność sarlacca powodowała, że od czasu do czasu wyczuwalne były lekkie wstrząsy - jakby cała planeta była żywym, oddychającym organizmem. Na szczęście sarlacc był bardzo ospały i nawet obecność Sitha jako potencjalnej zdobyczy nie była w stanie wytrącić go z tego stanu. Bardziej zajęty był trawieniem pokarmu, którego na razie miał wystarczająco.

    Cmentarzysko było bardzo korzystnym miejscem na rozpoczęcie poszukiwań artefaktu - tylko najbardziej wyraźne sygnały były w stanie tu dotrzeć. I to właśnie tutaj Arf odczuł falę Mocy, lekką, acz wyraźną, emanującą z tunelu pod jedną z półek skalnych. Pozostawała nadzieja, że tunel nie prowadził do wnętrzności olbrzymiego potwora.

  10. Już po chwili od zetknięcia się stóp Arfa ze sztywnym, okrągłym kapeluszem wielkiego, fioletowego grzyba Sith wiedział, dlaczego akurat Felucja została wybrana na pierwszą misję. Cholerna planeta. Zakłócenia mocy docierały dosłownie zewsząd - zewsząd bowiem był otaczany przez żywe istoty, a Felucja dosłownie tętniła życiem. Nie potrzebowała zbyt wiele czasu, aby jej klimat ustabilizował się po ostatniej wielkiej katastrofie ekologicznej spowodowanej zresztą działaniem Ciemnej Strony.

    Arfowi udało się przejść przez trzy grzyby, a potem rosły one na tyle rzadko,  że nie umożliwiały swobodnej wędrówki po nich. Im bliżej było Cmentarzyska Rankorów, tym rzadziej występowały rośliny. Przy samym kraterze wypełnionym kośćmi nie rosło już prawie nic.

    Miejsce w którym Sith został wysadzony przez pilota znacznie ułatwiło mu dotarcie na cmentarzysko. Musiał przedrzeć się przez maleńki kawałek felucjańskiej dżungli, będąc z dala od wielkiego sarlacca, który jakimś cudem wciąż pozostawał przy życiu. W oddali od czasu do czasu można było zaobserwować powolne ruchy jego macek.

  11. - Tradycyjnie Cmentarzysko rankorów. Racej bezpieczne miejsce, stamtąd musisz zacząć poszukiwania. Macie te swoje wykrywacze Mocy, czy coś. Holokron zawsze wysyła jakiś sygnał. Nie przejmuj się, to raczej trening niż prawdziwa misja. Wszystko co musisz zrobić to przeżyć i znaleźć ten holokron. Wiadomo, żyją tu stwory które będą chciały cię zabić, ale nie zabił cię duch Sitha ani lata snu w kamieniu to i z tym dasz radę - odrzekł pilot.

    Kanonierka zawisła w powietrzu około dziesięciu metrów nad dnem grzybowego lasu.

    - Skacz. I kieruj się na północ, w stronę w którą odlecę.

  12. Szara, niewielka kanonierka do której Arfa zaprowadził strażnik, znajdowała się na niewielkim, okrągłym lądowisku usytuowanym nad kanionem. W środku czekał już pilot. Wręczył Sithowi mały metalowy komunikator.

    - Jeśli chcesz się ze mną połączyć, dotykasz tego niebieskiego przycisku. Brak odbioru - ponowne kliknięcie - poinformował pilot.

    Sith zaopatrzony został w treningowy miecz świetlny, odporne skórzane buty, nadajnik. To było wszystko, czego potrzebował do wykonania zadania.

    Huk uruchamianych silników oznajmił start maszyny

  13. Rankiem, po spożyciu posiłku w stołówce Akademii (swoją drogą sycącego i całkiem dobrego) wezwany został przed oblicze Dartha Naira.

    - Rada rozważała twoją sprawę. Nie mogłeś spotkać się z nimi osobiście, bo teraz mają zbyt wiele na głowie. Twoją misją sprawdzającą będzie misja na Felucji. Wszystko co musisz zrobić to znalezienie - kto by pomyślał - holokronu jednego z Mrocznych Lordów. Którego, dowiesz się na miejscu. Za chwilę przybędzie tu jeden ze strażników i zapewni ci transport oraz ekwipunek i współrzędne. Pytania?

  14. Medyk okazał się być twi'lekiem o niebieskiej skórze i dość niepasujących okularach w czarnej oprawie. Dziwne, że nie skorygował sobie wzroku za pomocą lasera.

    Kazał usiąść Arfowi na białym, metalowym fotelu i oprzeć wygodnie. Do fotela podpłynął robot medyczny i zaczął odczepiać starą, pordzewiałą protezę. Delikatnie, acz pewnymi ruchami. Po upływie kilku chwil kończyna droida wylądowała w koszu do utylizacji, a medyk rozciął skórę na kikucie ręki Arfa i zbliżywszy nową protezę z czarnego metalu o pięciu palcach (wyglądających trochę jak kości przeplatane kablami) zaczął łączyć jej przewody z nerwami mężczyzny. W tym czasie pacjent nie odczuwał bólu, ponieważ wcześniej został odpowiednio znieczulony miejscowo.

    Już po godzinie proteza połączona była z kończyną i twi'lek kończył nakładanie obudowy na palce sztucznej ręki. Gdy i ta operacja została zakończona, Arf został wypuszczony z pomieszczenia i poprowadzony z powrotem do swojego pokoju.

  15. Na łóżku leżała nieskomplikowana, czarna, luźna szata, a więc Sith miał się w co ubrać. Już niecałą godzinę później do pokoju (bez uprzedniego pytania czy choćby pukania) wszedł Darth Nair, oznajmiając, że medyk jest gotowy przeprowadzić operację.

    - Zbyt długo to zresztą nie potrwa. Najwyżej dwie godziny - określił. - Jutro będziesz gotowy do działania.

  16. -Nie przydzielę cię dzisiaj żadnemu mistrzowi. To sprawa Rady i zostanie rozpatrzona prawdopodobnie jutro. Jeśli będziesz mnie szukał, pytaj o Dartha Nair, a znajdziesz. Teraz idź odpocznij, sprawdzę, czy możliwe jest dzisiaj zamontowanie nowej protezy - odrzekł. Otworzył drzwi do pokoju Arfa.

    Nie był to pokój królewski i był urządzony raczej skromnie, ale było łóżko, była łazienka, szafa i stół z krzesłem.

  17. Ciężkie, metalowe i dwuskrzydłowe wrota, na których powierzchni wydrążone były okręgi i im podobne wzory były już zamknięte, ale wystarczyło przyłożenie dłoni Mistrza do ukrytego skanera na ścianie, aby rozsunęły się bezdźwięcznie, otwierając im drogę do środka.

    O ściany głównego holu oparte były balkony, prowadzące do wielu korytarzy i pomieszczeń w głąb Akademii. Ściany wyłożone były ciemnym metalem, poprzecinanym liniami świateł. Wzdłuż ścian wisiały długie i wąskie zwoje materiału, zawierające czarny znak Zakonu na czerwonym tle.

    - Przydzielę ci kwaterę - zaproponował Sith.

  18. - Operację wszczepienia nowej protezy dałoby się przeprowadzić nawet dzisiaj. Będziesz zadowolony z rezultatu - odparł.

    Minuty wlokły się w nieskończoność, a monotonny, pustynny krajobraz, przenikliwy chłódi wiatr nie ułatwiały wędrówki.

    Po jakimś czasie jednak stary człowiek stanął na płaskim szczycie jednego ze wzgórz, a u jego stóp ukazała się Dolina Sithów w całej swojej krasie, że zwieńczeniem w postaci dumnej sylwetki Akademii o kształcie piramidy. Jej części były rozświetlone, podobnie jak najbliższe otoczenie. Wejścia do grobowców Mrocznych Lordów natomiast udekorowane były płonącymi pochodniami.

    Z płaskowyżu do Doliny prowadziły wąskie schody wykute w piaskowcu. Sith ruszył w stronę Akademii.

  19. - Kiedy już odpoczniesz i przebierzesz się, Rada znajdzie ci zadanie w terenie. Jeśli zdecydujesz się pozostać w Zakonie. Zazwyczaj wybierają zadania długodystansowe, żeby sprawdzić jak dany rekrut sobie radzi. Nie jesteś rekrutem, ale nie da się ukryć, że jesteś w pewien sposób nowy - mówił, wspinając się po wąskim grzbiecie skalistego wzgórza.

  20. - Świetnie. Usiądź, odpocznij. Ruszymy wraz ze zmierzchem, światło nie spali ci oczu - zadecydował.

    W ciągu kilku godzin dzielących dwóch Sithów od zmierzchu, Arf zapadał kilka razy w płytki półsen, raczej pogrążający go w zmęczeniu, niż regenerujący energię. W końcu jednak Horuset łaskawie schował swoją jasną tarczę za horyzont, pozwalając im ruszyć w drogę i pogrążając pustynię w całkowitych ciemnościach, co akurat w przypadku Arfa było korzystne. Stary Sith ruszył przodem, nakazując mężczyźnie rasy Kage iść za nim.

  21. - Galaktyka została podzielona. Zakon Jedi i nasz zakon istnieją teraz wokół siebie i chociaż Republika posiada część większą terytorialnie, to Imperium ma we władaniu najważniejsze szlaki handlowe i najbardziej znaczące planety. W większości. Prawdę mówiąc, era Jedi zbliża się ku końcowi. Rośniemy w siłę z każdą chwilą. Co do alchemii... Nie ma jednego członka zakonu zajmującego się alchemią. Jest ich kilku. W zasadzie, bardziej skupiono się na rozwoju technologii i chociaż alchemia wciąż istnieje, zaczyna odchodzić w niebyt. Pamiętasz cokolwiek ze swoich nauk?

    Wiatr wzmógł się. Mimo ochrony przed ziarnkami piasku unoszonymi w powietrzu, kolejne jego podmuchy przez przelatywanie skalnymi korytarzami wytwarzały nieprzyjemne świsty i gwizdy.

  22. - Spacerowałem i wyczułem, że tu jesteś. I jesteś bardzo osłabiony. Na tyle, że nie stanowisz zagrożenia. Poza tym, chociaż żałuję, nie jest to już Zakon składający się z dwóch jego członków. Nie mordujemy się nawzajem - wyjaśnił. - Czego jeszcze chcesz się dowiedzieć?

  23. - Popłyniemy za nimi i odbierzemy to, co nasze. Ale najpierw przypłyniemy na pewną wyspę, oddaloną stąd o kilka mil. Małą wyspę - odrzekł kapitan spokojnie tym, którzy pytali, a następnie wrócił do swojej kajuty i trzasnął drzwiami od niej tak, że niemal zatrzęsło statkiem.

    - Słyszeliście! Do roboty! - wrzasnął bosman. Wszyscy zajęli swoje stanowiska, a sternik, z mapą która znajdowała się na pokładzie i nie mogła zostać zabrana, zaczął kierować statek na wschód. Pozostało opuścić żagle i zacząć wiosłować.

  24. - Śmierć przez zbyt wysoką temperaturę to bolesna śmierć, ale on już tego nie poczuje - odparł wesoło mężczyzna. Podniósł kawałek mięsa i umieścił nad skałą, a ten stopniowo zaczął zmieniać kolor. Nie minęło pięć minut, a krew wyparowała, pozostawiając czyste, białe mięso.

    - Moc można przekształcać nie tylko w impulsy elektryczne.

  25. - Myśli nie są niebezpieczne, dopóki są myślami. Nie jestem pewien, czy potrzebujesz ogniska. Można zrobić to szybciej, ale też mnie się nie spieszy. Mam czas - odrzekł Sith. - Dużo czasu. Swoją drogą, wyruszenie kiedy już zapadnie zmierzch jest bezpieczniejsze.

×
×
  • Utwórz nowe...