Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. Po wejściu na ląd okazało się, że katana wciąż jest przy ciele Darknessa. Z wysepki widać było też poskręcanego trupa o kręgach, które przebiły skórę na szyi. Całe ciało pokryte było sinymi i bladymi plamami. Zwłoki - bo zwłokami były i nawet zachowywały się jak na zwłoki przystało - były opuchnięte, nabrzmiałe i wydawały z siebie nieznośny odór. Były najwyraźniej jedynym lokatorem na wysepce.

  2. - Tak jak kiedyś zraniono moją towarzyszkę. Szczęście, że zdążyłem wymyślić coś aby zapobiec straceniu jej... I teraz już chyba wiem, co powinienem zrobić. - Ignis uniósł ciało Hammera i umieścił je przy grobowcu. - Tak samo jak kościana pułapka Veritasa, ten sarkofag nie wypuści niczego za darmo. Zamiana jest kluczem. I zaraz pomoże mi otworzyć tę pułapkę.

  3. Nie pozostało nic innego, jak zwiedzać kolejno sale mając nadzieję na znalezienie Księżniczki w normalnym, mniej agresywnym stanie, albo poinformowanie o zniknięciu Luny Twilight trzymającej wartę przy wejściu. W następnej sali postawione były trzy łóżka, na których leżały nieprzytomne kozły. Coś złego musiało je spotkać... Czyżby przy ataku na Ponyville? W niewielkich szafkach nocnych przy łóżkach stały szklane, małe słoiczki z kapsułkami i fiolki z syropami.

  4. Klacze kłóciły się zajadle. Fluttershy patrzała smutno na zezłoszczone twarze przyjaciółek. Pinkie Pie tupała w ziemię próbując przekrzyczeć Rainbow Dash, ta zaś latała niemalże w kółko, podnosząc kopyta do twarzy w celu zwiększenia potęgi głosu. Twilight Sparkle z uszami położonymi po sobie i nieszczęśliwą miną próbowała bezskutecznie uspokoić koleżanki. Rarity ze zmarszczonym nosem syczała coś gniewnie do Pinkie Pie i nawet Applejack brała w tym udział, wyrażając swoje sprzeczne ze zdaniem pegazicy zdanie. Panował chaos... Gdyby tylko Discord tu był, zdecydowanie byłby zadowolony mimo swojej przyjaźni do Fluttershy.

  5. Już w drugiej sali stała szklana półka na leki. Kiedyś zabezpieczała ją kłódka, leżąca teraz na podłodze. Do środka wciśnięte zostały bandaże, plastry i inne opatrunki. A jednak, obecność opatrunków nie zmniejszyła niepokoju spowodowanego zniknięciem Luny. Mogło się stać najgorsze. Jeśli tylko Nightmare Moon zawładnęłaby ciałem alicorna, Equestria byłaby stracona. Trudno było przewidzieć kroki Księżycowej Czarownicy, ale dwóch wrogów dla Krainy to zdecydowanie za dużo.

  6. - Co mnie tu sprowadza? Zaraz ci odpowiem, istoto stworzona przez umysły zarówno żywych, jak i umierających. Jestem tu w celach nieznanych nawet mnie. Coś mnie tu uwiodło... Może koszmary kreatur mroku będą bardziej pożywne niż te zwykłych, biednych śmiertelników? Może to właśnie to... - wyszeptała. Jej głos był jakby "rozdwojony". Przez chwilę na cienistym ciele zabłysnął szkielet.

    - Jak widzisz, ostatnie lata nie były dla mnie urodzajne... - powiedziała smutno.

  7. - Nie powiedziałam że chcę abyś odchodził! Nie powiedziałam tego! Nic nie rozumiesz? Jeśli oni będą żywić się naszą miłością, to co stanie się z nami? Myślałeś o tym? Równie dobrze Mirage może nie być twoją matką! Równie dobrze mogli cię oszukać, żeby wykorzystać! Czy ty jesteś ślepy?

    - Rainbow! - krzyknęły jednocześnie Twilight i Rarity.

    - Przestań, to nie jest jego wina! - odezwała się Applejack.

    - czy którakolwiek z was pomyślała o planie podmieńczej królowej? - zapytała. Przyjaciółki zaczęły się zajadle kłócić.

    Doskonale, mój synu... - zabrzmiał głos w głowie Fiury'ego. Szept przyprawiający o ciarki... Mirage.

  8. - Po której stronie? Tam? - zapytał ogier wskazując stronę z zombiakami. - Jeśli tak, zastawimy ją czymś, a jutro zwiewamy. Obejmę wartę, ale najpierw... - Violet przetaszczył wielki kamień na wąskie przejście między skałami. Sięgał teraz jednej trzeciej wysokości.

  9. W środku leżał martwy kozioł i był on jedynym co się tam znajdowało. Luna i wszelkie ślady po niej zniknęły. Przez otwarte okno do niewielkiej salki wpadał wiatr, obniżając tym samym temperaturę w pomieszczeniu.

  10. Panowała cisza niezmącona nawet oddechem Midnighta. Luna nie wyszła z pomieszczenia. Nikt z niego nie wyszedł. Czas zwolnił i płynął niemiłosiernie wolno, a napięcie wzrastało. Co mogło się stać?

  11. - Tak twierdzisz? - zapytał. W jego oczach pojawił się niebezpieczny błysk. - Wspaniale.

    Z podłogi wysunęły się dwa srebrno-granatowe węże i nim Hammer i Arrow zdążyli zareagować, oplotły ich uniemożliwiając ruch i dusząc.

    - Co teraz o tym powiesz?

  12. - Mam taką nadzieję  - powiedziała i po cichu otwarła drzwi. Rozległ się czyjś krzyk. Stłumiony krzyk. Przez jakąś chwilę Luna nie wracała, co w parze z głosem który ucichł stało się nieznośnie niepokojące.

  13. - Co chciałem zrobić? - Ignis zignorował Arrowa. - Chciałem ożywić kogoś ważnego. Ważnego dla mnie. Veritas nie pozwolił mi cieszyć się życiem. Jej też nie. To miała być kara. Morderstwo. Tak, Veritas ją zabił. Wasz wspaniały - alicorn wypluł to słowo - nauczyciel. Wy głupcy.

×
×
  • Utwórz nowe...