Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Wszystko napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. Było to bardzo dawno temu. Nie było jeszcze ani ludzi, ani kucyków. Ziemia i księżyc w tym czasie byli jeszcze sobie obcy. Nieboskłon był młody, a jego barwy były jaskrawe. Blask każdej z gwiazd lśnił jasno i widocznie, nie był przytłumiony. W tym czasie miały właśnie miejsce zdarzenia, o których opowiem. Erydan - gwiezdna rzeka prowadziła do morza, które nie ma dziś nazwy. Gwiazdy przez setki lat odsunęły się od siebie, dołączając do innych konstelacji. To właśnie nad nim mieszkała Panna - dziewczę o bujnych, lśniących włosach, idealnej sylwetce i przepięknej, olśniewającej urodzie. Pewnego dnia dostrzegł ją Wodnik - wysoka postać o szarej skórze, zamieszkująca morskie głębiny. Wodnik był bardzo nieszczęśliwy. Od wielu lat cierpiał samotność. W wodach za towarzyszy miał tylko Ryby i Raka, które za zbyt rozmowne i towarzyskie nie uchodziły. Od tej pory Wodnik co rano siadywał na przybrzeżnej skale i czekał na spotkanie. Czas zajmował sobie grając na instrumencie skonstruowanym własnoręcznie. Aż w końcu pojawiła się. Zaciekawiona muzyką przyszła do Wodnika. Pierwszy raz słyszała coś tak pięknego. Odtąd spotykali się, a uczucie między nimi rosło. Nie była to jednak spełniona miłość. Wodnik bowiem, będąc Wodnikiem, musiał pozostać w wodzie, a Panna musiała zostać Panną. Żaden ze Znaków nie miał jednakże przeciwwskazań. Żaden, prócz Wężownika. Pałał on nienawiścią do obojgu. Był po prostu zły i zawistny. Dlatego też nasłał na parę strażników - węże. Dwójka z gadów pojmała Wodnika i uwięziła w głębinach. Nie mógł wydostać się spod spojrzenia zimnych, bezlitosnych wężowych oczu. Pozostałe dwa pilnowały odtąd, by Panna nie zbliżyła się do głębin. Wężownik za ten czyn został ukarany wygnaniem z Zodiaku. Po dziś dzień kochankowie mogą tylko spoglądać na siebie tęsknym wzrokiem, nienawidząc bariery która ich dzieli. Ale kiedyś... W dalekiej przyszłości znów się spotkają. Znów zaznają szczęścia. I nikt, ani nic nie będzie mogło im przeszkodzić.
  2. Zrobił tak, jak zamierzał. Rzucił się na ziemię tuż obok Steela. Kuc był martwy. Jego twarz wyrażała pośmiertne, bezgraniczne zdziwienie. Strzały tymczasem ucichły.
  3. - Uuuch, Rainbow Dash! Natychmiast przestań! Zniszczysz mi grzywę! - Krzyknęła Rarity, odsuwając się tak daleko, jak to tylko było możliwe. - Łiiiiiiii! - Pinkie Pie natomiast była zachwycona i wskoczyła do wody, opryskując Rainbow Dash.
  4. Arcybiskup z Canterbury

    Equestria: Ucieczka łowców

    - Nie. Zrób coś, co pozwoli go pojmać, ale żeby był cały czas przytomny. Ja i Hammer zorganizujemy coś z lustrami, żeby móc obserwować. - Zarządził Arrow. Widać było, że jest z siebie dumny.
  5. Arcybiskup z Canterbury

    Equestria: Od nowa

    Zza drzwi wyszły dwa kozły, ciągnąc za sobą strażnika - pegaza. Zatrzymały się, zdziwione obecnością Luny i Midnighta. Szybko jednak doszły do siebie, porzuciły kuca i pobiegły do nich, najprawdopodobniej w celach przeciwnych pokojowym.
  6. W pewnym momencie drogę przeciął dość szeroki strumień o lodowatej wodzie. Rainbow Dash w mgnieniu oka wskoczyła do niego i ochlapała Rarity, pieczętując wszystko śmiechem.
  7. Arcybiskup z Canterbury

    Equestria: Ucieczka łowców

    - Genialne. Przy każdej próbie wyjścia lub wejścia będę dostawał prądem. - Rzucił Arrow sarkastycznie. - Lepiej byłoby załatwić coś, co nie unieszkodliwi intruza, zanim nie poznamy jego zamiarów. - Odezwał się Hammer.
  8. O jego życie i życie kompanów. W końcu prowizoryczna drabina i sposób na ucieczkę z pułapki była gotowa - zapewne przy samym wejściu na nią zarobi tyle zadrapań, jak nigdy wcześniej. Największy problem jednak polegał na tym, żeby wyjść na tyle ostrożne, aby nie zarobić kulki.
  9. Arcybiskup z Canterbury

    Equestria: Od nowa

    - Bohaterski czyn, który dał innym pretekst do nazywania cię zdrajcą. Dostosować się będzie ci tak samo trudno, jak mnie. Albo nawet bardziej. Skoro jednak jesteś tutaj i chcesz odkupić winy, należałoby coś zrobić. - Dodała. Na końcu korytarza słychać było stukot kopyt o posadzkę. Ktoś się zbliżał.
  10. Po kilku minutach wszyscy byli gotowi do drogi, i podróż została wznowiona. Całe Mane 6 było w doskonałych nastrojach.
  11. Arcybiskup z Canterbury

    Equestria: Ucieczka łowców

    - Ma puste oczy. Coś jej zabrano. To jest tylko ciało. Żywe, to prawda... Ale jednak ciało. Niepokoi mnie to, że ktoś zdołał się tu wedrzeć. - Dokończył, po czym uniósł pegazicę magią. - Spróbuję coś poradzić na ten stan rzeczy, a wy umocnijcie zabezpieczenia. - Powiedział Veritas i oddalił się.
  12. Arcybiskup z Canterbury

    Equestria: Od nowa

    - Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Nawet Celestia się zmieniła. - Jej wzrok również spoczął na kozłach, które z zapałem zabrały się za tratowanie krzaków i jednoczesne jedzenie ich. - A jednak ciekawi mnie, jak brzmiałoby twoje wyjaśnienie. - Dodała.
  13. Tymczasem strzały nie ustawały, podobnie jak krzyki towarzyszy. Drut, mimo iż zardzewiały i zdekompletowany, wciąż był ostry i trzeba było uważać, żeby nie zranić się w kopyto.
  14. Dopiero teraz zauważył Darkness'a. Odwrócił się i z normalną sobie niezgrabnością zaczął podchodzić. Zapewne był głodny.
  15. - Dzięki. Uratowało mnie to, że kiedyś z bratem urządziliśmy ten domek na drzewie. Zastanawiam się często, gdzie on może teraz być. Wiesz... Często się z nim kłóciłam. Ale byliśmy ze sobą zgrani i mieliśmy więź. Brakuje mi go. Mam nadzieję, że żyje. - Powiedziała.
  16. - Spójrz. Do domku wchodzisz po skale. Tutaj jest wąska ścieżka. Schron opiera się o jedną ze skał, a gałęzie pod nim i obok niego są wzmocnione, chociaż wcześniej też by się nie zawaliły. Tutaj - wskazała niewielką grotę umieszczoną wysoko na skale - obok domku. - Tutaj trzymam zapasy. Wiesz, jest chłodno. Tylko muszę je zamykać, żeby coś ich nie zabrało. Wejdźmy do środka. - Zarządziła. Domek był częściowo wydrążony w pniu. Pomieszczenie było szczelne. Florence zadbała nawet o okna, zapewne wyrwane z jakiegoś prawdziwego domu. Wewnątrz pełno było książek, kartek i świec.
  17. - Jeśli chcesz pomóc, to spakuj swój plecak. Jako jedyny jeszcze tego nie zrobiłeś - Twilight uśmiechnęła się łobuzersko i wróciła do czytania mapy. Zwierzak tymczasem zaczął maltretować motyla, nieszczęśliwie znajdującego się w zasięgu jego łap.
  18. Arcybiskup z Canterbury

    Equestria: Życie w biegu

    Nagle pojawiła się mgła, niosąca za sobą wilgoć i chłód. Wezwał ją drugi jednorożec, próbujący ocucić nieprzytomnego towarzysza. Wpatrywał się w skupieniu w mgłę, próbując coś w niej dostrzec.
  19. Arcybiskup z Canterbury

    Equestria: Ucieczka łowców

    Jej źrenice były nienaturalnie rozszerzone. Twarz pegazicy nie zdradzała żadnego wyrazu. Nie zareagowała na pytanie Hammera. Gapiła się przed siebie, w ciemność za oknem. Po chwili drgnęła i zaczęła się kiwać w przód i w tył, wciąż wpatrując się w pustkę. Veritas znalazł się tuż przy Łowcach. Bezzwłocznie podszedł do klaczy i spojrzał jej w oczy.
  20. Arcybiskup z Canterbury

    Equestria: Od nowa

    - Nic już nie jest jak dawniej. Zmieniłeś się. Zastanawiam się tylko, w którą stronę. - Rzekła Luna. Za oknem na korytarzu widać było grupkę kozłów w zbrojach, niszczących resztki wspaniałego niegdyś ogrodu. Widać było, że całkiem nieźle się bawiły.
  21. Arcybiskup z Canterbury

    Equestria: Od nowa

    - Wiem. To zabawne, ale te głupie istoty stały się niemal wszechmocne. Trudno je zabić. Niezwykle trudno. - Chwiejnym krokiem podeszła do Midnighta i przyjrzała mu się dokładnie.
  22. Arcybiskup z Canterbury

    Equestria: Od nowa

    - Wiesz, że nie ja tego dokonałam. Na księżycu też byłam świadoma upływu czasu. Ale ja nie słyszałam niczego. Swoją drogą, dziękuję za ratunek. - Powiedziała, tym razem nieco łagodniej.
  23. - Dokładnie muszę przejrzeć mapę. Chcę wiedzieć, którędy będziemy szli. - Powiedziała. Za Fiurym podążała pantera.
  24. Arcybiskup z Canterbury

    Equestria: Od nowa

    - Czy dobrze jest być kamieniem? Wiesz o tym dużo, podobnie jak twój pan i władca. Ale jak widzę i u boku Discorda nie wytrwałeś długo, skoro znów zmieniasz strony. Jestem przekonana, że twoje tysiąc lat trwało dłużej. - Jej głos ociekał jadem. Z pogardą spojrzała na nieprzytomne kozły.
  25. - Ja mam szesnaście lat. Mój brat ma dwadzieścia jeden. Albo miał. Ja byłam w domu, kiedy epidemia wybuchła. Wszyscy uciekali, a ja przez przypadek odłączyłam się i zostałam chyba czymś uderzona. Nie pamiętam. Musiałam sobie jakoś radzić. - Wzruszyła ramionami i przecisnęła się przez wąską szczelinę. Miejsce było otoczone spiętrzonymi skałami. Z boku stało wielkie, rozłożyste drzewo. Na nim zaś postawiony był niewielki, drewniany domek.
×
×
  • Utwórz nowe...