Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Wszystko napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. Arcybiskup z Canterbury

    Śmierć was oczekuje.

    - To nazywasz karą? - Dearme zaśmiała się z naiwności Wave'a. Ona też już nie spała.
  2. Żadna z gałęzi nie wydawała się pewna. Na szczęście na końcu, gdzie pień rozgałęział się, było wystarczająco miejsca na nocleg. Istniała jednak możliwość przypadkowego upadku w czasie snu.
  3. Za zwłokami stała klacz jednorożca o granatowej sierści i jasnobłękitnej grzywie splecionej w dredy. Dyszała ciężko i wyglądała na przestraszoną. Trzymała niewielką siekierę, która najprawdopodobniej pozbawiła życia szwendacza. Z pewnością była żywa.
  4. Arcybiskup z Canterbury

    Equestria: Ucieczka łowców

    W sali treningowej jak zwykle energia rozchodziła się w powietrzu, silniejsza i bardziej wyczuwalna niż zwykle. Olbrzymia, pusta sala o gładkich, grafitowych ścianach nosiła w sobie ślady po poprzednich treningach, w postaci osmalonych plam.
  5. Po zbliżeniu się okazało się, że nie leżą tam tylko kucyki. Trudno było stwierdzić, czy więcej jest ich, czy gryfów. - Taa... Prawdziwa wojna. To tylko przedsmak. - Odezwał się ktoś z tłumu.
  6. - A potrafisz? Bo widzisz... W niektórych sytuacjach dobra wola nie wystarcza... Umiejętności też się czasem przydają, okazuje się... - Twilight ze znużeniem pokręciła głową i wyplątała się z linek.
  7. Arcybiskup z Canterbury

    Śmierć was oczekuje.

    - A mnie to nie wygląda na smoka. Ja tam widzę połamaną łopatę. Albo łyżkę. - Dearme zachichotała i zbliżyła się do leżącego teraz Victo. *** Nie możesz oddychać? Zgłoś się do Hiszpańskiej Inkwizycji. Nie dość, że nikt się ich nie spodziewa, to jeszcze leczą każdą możliwą chorobę. Na zawsze.
  8. - Jak tylko złożymy namioty i zjemy śniadanie - powiedziała Twilight, i ruszyła składać namiot. Znaczy próbować, bo ze składaniem niewiele miało wspólnego.
  9. Arcybiskup z Canterbury

    Equestria: Ucieczka łowców

    Na ogródek padało światło, ale nie słoneczne. Najwyżej dwa dni dzieliły księżyc od pełni, co widać było po niemal okrągłej tarczy satelity. A więc jest środek nocy.
  10. Arcybiskup z Canterbury

    Śmierć was oczekuje.

    - Zaufani powiadasz... Nie znasz ich jeszcze, a już mają być zaufani. Ciekawy punkt widzenia. Miejmy nadzieję, że nie zakrzywia czasoprzestrzeni. - Wybuchła śmiechem. Dawno tego nie robiła.
  11. Arcybiskup z Canterbury

    Śmierć was oczekuje.

    - O. Spójrzcie. Owca odtąd będzie dobierać nam towarzyszy. Jakie standardy muszą spełniać żeby mogli zostać? Pomijając oczywiste. Nie mogą być Susan, Victo i wariatką. O, tak. Zdecydowanie. - powiedziała. Z jej głosu aż przebijała jadowita złośliwość.
  12. Arcybiskup z Canterbury

    Equestria: Ucieczka łowców

    Okiennice zakrywające niewielkie, wyrzeźbione w skale okienko nie przepuszczały żadnego z promieni słonecznych. A może promienie słoneczne jeszcze nie miały szansy zaistnieć? Zapewne nad Equestrią wciąż jeszcze panowała noc, warto byłoby jednak to sprawdzić.
  13. Arcybiskup z Canterbury

    Equestria: Ucieczka łowców

    Twirael uśmiechnęła się ciepło, po czym przepędziła wszystkie cienie. Zza pleców wyjęła nóż i zbliżyła się, żeby dźgnąć Somadę w klatkę piersiową. Przyjacielski, niegroźny uśmiech nie schodził z jej twarzy.
  14. Arcybiskup z Canterbury

    Śmierć was oczekuje.

    Dearme stwierdziła, że póki wszyscy gawędzą i nie starają obie obić nawzajem mord, jet dobrze i nie warto się wysilać. Położyła się więc na trawie i cieszyła jedną z niewielu spokojnych chwil.
  15. Z tyłu zaś nadchodził drugi, w lepszej kondycji. Zdawało się, że wszystkie jego organy wewnętrzne są nie dość że w całości, to jeszcze na swoim miejscu. Zmętniałe, puste oczy wyrażały jedynie głód... I nic więcej. Zbliżał się szybko, choć utykał. Kiedyś zapewne futro klaczy było błękitne. Teraz stało się bordowo - brązowe od krwi. Zapewne własnej. Szwenda nie zdążyła się zbliżyć. Głuchy huk metalu o czaszkę rozbrzmiał, rozchodząc się falami w powietrzu. Trup, będący już teraz prawdziwym trupem, upadł. Nie podniósł się więcej.
  16. W całym tym nieszczęściu znalazła się jednak odrobina szczęścia. Wysokie, choć pochyłe drzewo aż prosiło żeby na nie wejść. Mogło to sprawiać kłopoty, ale z pewnością ochraniało... Przynajmniej przed szwendaczami. I pod warunkiem, że nie zaatakują całą hordą.
  17. Arcybiskup z Canterbury

    Equestria: Ucieczka łowców

    Między nimi pojawiło się jednak światło - czerwone, wydobywające się z dala. Rozpraszało cienie i zdawało się być coraz bliżej. W końcu okazało się, że to jednorożec zmierza w stronę Somady. Po następnych krokach okazało się, że owym jednorożcem jest Twirael. Dziwne, zważając na to, że zwykle miała skrzydła.
  18. - Świetnie, świetnie. A jak Tobie się spało? - zapytała Twilight Sparkle. Wszystkie towarzyszki wyglądały na zadowolone. Fluttershy siedziała skupiona, próbując nakarmić mlekiem w butelce małą panterę.
  19. Żadnych szpiegów jednak nie było. Musieli dotrzeć do okopów, których używała armia. Tych na froncie. Zapach tymczasem nasilał się coraz bardziej i bardziej... Aż w końcu zobaczyli przed sobą niewielki kopczyk.
  20. Dla szwendy każdy ruch był ciężki i następował niezwykle wolno. Trup mógł poruszać tylko przednimi nogami, a więc mógł tylko się czołgać. Musiał leżeć już długo, mimo to nie brakowało mu determinacji.
  21. Zmęczenie dawało się we znaki. Las różnił się od okolic Canterlotu. Drzewa rosły gęściej, a szwendaczy nie było widać. Na razie. Darkness zaczął szukać miejsca do odpoczynku.
  22. Arcybiskup z Canterbury

    Equestria: Życie w biegu

    Woda w jeziorze była tak zimna, że wraz ze skokiem tysiące igieł wbiło się w ciało Ruffian. Do brzegu nie było daleko.
  23. Arcybiskup z Canterbury

    Equestria: Ucieczka łowców

    Łóżko przez czas nieobecności nie straciło na miękkości. Sen po wyczerpującej podróży nadszedł szybko, a wraz z nim niepokojące wizje. Somada otoczona była cieniami. Cienie te posiadały tylko kontury, a ich różnokolorowe ślepia jarzyły się rozproszonym światłem. Każdy z nich miał długie szpony, a w dłoniach trzymały sztylety.
  24. Przez niewielkie, materiałowe okienko widać było polanę skąpaną w słońcu. Pinkie i Rainbow nie było już w namiocie.
  25. Arcybiskup z Canterbury

    Śmierć was oczekuje.

    - Och, nie wierzę... - Wyszeptała do siebie Dearme. Ze złością wsiadła do samochodu.
×
×
  • Utwórz nowe...