Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Wszystko napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. Nocne niebo powoli rozjaśnia się. Księżniczka Luna znosi księżyc, by ustąpić miejsca siostrze. Na źdźbłach trawy pojawiła się już poranna rosa, a pierwsze zwierzęta budzą się, by rozpocząć nowy dzień. Miasteczko YanHooves wciąż jednak pogrążone jest we śnie. Mieszkańcy wykorzystują ostatnie chwile błogiego odpoczynku. Żaden z kucyków nie jest jeszcze na nogach. Żaden, poza czarno umaszczoną klaczą siedzącą przy oknie i obserwującą nadejście dnia. Ta noc nie przyniosła jej zbyt wiele snu, mimo to nie widać zmęczenia na jej twarzy. Widać za to zamyślenie. O tak, wyraźnie jakieś myśli zaprzątają jej głowę.
  2. Ciemność i nieprzenikniona cisza. Najgorsze możliwe połączenie, zwłaszcza, jeśli się siedzi w ciasnej celi. Już po kilku godzinach zaczynają się wdzierać do umysłu, zajmować każdy jego kąt. Nic dziwnego, że tak wielu więźniów jest obłąkanych. Katakumby i lochy pod Canterlotem ciągną się kilometrami. To właśnie dlatego każdy więzień ma własną celę. Niewielkie jest to pocieszenie. Po jakimś czasie za towarzysza zapragnęłoby się mieć nawet szczura. Oto w jednej z cel, na przegniłych szczątkach słomy siedzi fioletowa klacz. Jej róg jest chwilowo niesprawny, tak więc nie może wydostać się z pułapki. Zrezygnowana, westchnęła i położyła się, po czym błyskawicznie odskoczyła. Coś ukłuło ją w brzuch. Odgarnęła słomę i czyżby to był... gwóźdź?
  3. Martwy był o włos od czarnego kuca. Nie zauważał toporka wycelowanego w jego głowę. Nie zauważał niczego oprócz Darkness'a. Gdy jego głowa zetknęła się z bronią, próbował niezgrabnie ominąć przeszkodę uniemożliwiającą dostanie się do posiłku. Warkot dochodzący z jego gardła zrobił się głośniejszy i jakby... gniewny? Nieporadnie machał przednimi kopytami. Do unicestwienia potrzeba było tylko pchnięcia.
  4. Monstrum zignorowało ostrzeżenie. Poruszało się powoli, bo jedna z jego tylnych kończyn wisiała bezwładnie na strzępku skóry. Efekty zapachowe, które przybyły razem z kreaturą przekonywały, że istota jest - albo powinna - być martwa od kilku dni. Najwyraźniej jednak nie zwracała na to uwagi. Cały czas dziwnie warczała i wlepiała w Darkness'a swoje zmętnione ślepia. Była coraz bliżej.
  5. Zza krzaków dało się słyszeć dziwny bulgot. Dźwięk przywodził na myśl dławienie się połączone z próbą zaczerpnięcia oddechu. W końcu, przeszedłszy przez gęstą roślinność intruz ukazał się Darkness. Sierść jednorożca niegdyś zapewne była różowa. Teraz jedynie sugestia różu przebijała przez zaschnięte strupy i plamy krwi. Jego oczy były zmętniałe: szaro-zielone, bez źrenicy. Pozostałości grzywy zwisały w nieładzie, posklejane brudem. Pysk... Cóż, zostały tylko zęby umazane krwią, otoczone strzępkami mięśni. Stwór nieporadnie kuśtykał w kierunku Darkness'a. Pokojowe zamiary zapewne nie były tym, co go przywiodło w to miejsce.
  6. Nad Equestrią wschodzi słońce. Jego promienie sięgają coraz dalej, aż ogarniają najpotężniejsze Equestriańskie miasto: Canterlot. Jego potęga podupadła w zaledwie kilka dni, a jednak pozostałości po niej nie są w stanie ukryć nawet chaos i zniszczenie. Teraz jednak miasto wzbudza strach i odrzucenie, głównie przez to, że ulice pełne są mieszkańców. Tych, których ciała przeżyły śmierć. Ciała, ale nie dusze i nie umysły. Krew jest jedynym, co je pociąga. Jedynym, czego pragną. Nie pozostał w nich ślad dawnych, pragnących pokoju kucyków. Ale czy wszyscy stali się żywymi trupami? Oto ostrożnie, wolno i niepewnie otwierają się jedne z drzwi ewakuacyjnych szpitala. Tym razem to nie zombie. To jeden z niewielu pozostałych przy prawdziwym życiu. Kuc o czarnej sierści i fioletowej grzywie wysuwa się zza drzwi. Zobaczył wiele, a to wciąż zbyt mało, by odnaleźć się w nowej sytuacji.
  7. Arcybiskup z Canterbury

    Zapisy do Nocturnal

    Przepraszam, czy dobrze zrozumiałam że ma to być kucykowe Walking Dead? O, i jeszcze proszę napisać o narracji. Jak najszybciej postaram się rozpocząć sesję. (I prosiłabym o ponowne wklejenie zdjęcia - nie wyświetla się. Chyba że się nie da, dam radę bez)
  8. - Boisz się nas? - Nocturne wyszczerzyła kły w głupawym uśmiechu.
  9. Witam serdecznie w mojej małej izbie tortur! Kto się nie boi zaryzykować i ewentualnie przegrać duszy, zapraszam do zapisów. Każdy ze światów ma dwa warianty: Kucykowy i oryginalny (ludzki) proszę o zawarcie informacji o wyborze w podaniu. Uniwersum "Equestria" jest osobnym światem, ale kraina ta może być łączona z innymi propozycjami. Kolejną ważną dla mnie informacją jest narracja. Wybrać proszę, w jakiej osobie użytkownik chce pisać. Jeśli komuś nasunie się jakieś niezwykle wprost ważne pytanie/wątpliwość, nie bać się, pytać. Nie ugryzę. Połknę w całości. I koniecznie zapoznać się z regulaminem, w celu uniknięcia rozlewu krwi. Equestria The Walking Dead Świat Dysku Pieśń Lodu i Ognia Grimdark/Neil Gaiman Wiedźmin Gwiezdne Wojny Postacie ludzkie/ludzkopodobne/humanoidalne są bardzo mile widziane.
  10. Arcybiskup z Canterbury

    Nabór na MG

    Doświadczenie: Uczestniczę tylko w jednej sesji, jako Mistrz Gry zupełnie ŻADNEGO doświadczenia. Ale warto spróbować. Jakie INNE realia mógłbyś zaproponować?: (Poniższe zarówno w wersji ludzkiej jak i kucykowej) -The Walking Dead -Wiedźmin -Pieśń Lodu i Ognia -Star Wars -Sesje w klimacie opowiadań Neila Gaimana -Świat Dysku -Świat wykreowany przez uczestnika (byle tylko opisał i dał czas na ewentualne zapoznanie się z owym) Dlaczego Ty?: Nie mam problemów z ortografią, mogę zaoferować bogate słownictwo, moją specjalnością są mroczne opowiadania z elementami humorystycznymi. Wady, zalety (swoje, oczywiście): Zalety: -Rozwinięte słownictwo -Ortografia -Oryginalna wyobraźnia i pomysły -Uczestnicy moich sesji będą mieli pole do popisu Wady: -Zdarza się, że brak mi weny -Nie zawsze jestem dostępna. Na forum wchodzę często (codziennie), jednak zdarzają się dni, kiedy po prostu mnie nie ma. Kontakt (mail / gg / aqq / skype): -E-mail: [email protected] -Gadu-Gadu: 39857824 Przykładowe WŁASNE opowiadanie: Mały, stary cmentarz usytuowany na malowniczym wzgórzu, zewsząd otoczonym przez łąki i lasy. Miejsce urokliwe i w pewnym sensie pełne życia, zwłaszcza wiosną. Na wiosnę okoliczne drzewa kwitną, i dają schronienie tysiącom ptaków. Kolorowe polne kwiaty przyciągają chmary owadów i nawet mieszkańcy lasów kręcą się wokół cmentarza. Teraz jesienią, wydaje się być szary i opuszczony, choć oczywiście nie przez wszystkich. W najbardziej wilgotnym i zarośniętym kącie cmentarza, miejscu wzbudzającym niepokój i lęk, stoi zwietrzały kamień. Mało kto oprócz stałych mieszkańców cmentarza wie, że był on kiedyś nagrobkiem. Ale było to bardzo dawno temu. Tymczasem na ubitej i stwardniałej ziemi pojawiło się małe wybrzuszenie, z którego po chwili wyłoniła się ręka o długich palcach i ostrych pazurach. W mgnieniu oka pojawiła się druga i obie ręce zaczęły odkopywać ziemię wokół siebie. Z dziury którą wydłubały, wyłoniła się głowa o szerokiej szczęce oraz wielkich uszach i równie wielkich, zielonych oczach. Owe oczy zaczęły dokładnie badać otoczenie, a wnioski, do których doszły na spółkę z uszami pozwoliły całemu stworkowi wydostać się na powierzchnię. Stwór był niewielkiego wzrostu. Elegancki garnitur w który był ubrany, a który teraz otrzepywał, maskował chudość postaci, która powodowała że wydawał się jeszcze drobniejszy. Jego skóra miała brązowo-zielony kolor, a długi ogon bezustannie się poruszał. Postać przeciągnęła się wyciągając w górę swoje długie łapy i ziewnęła, odsłaniając po dwa rzędy ostrych i drobnych zębów. Pochylił się i przetarł swoje eleganckie buty, po czym leniwie ruszył wzdłuż cmentarnej alejki. Po drodze, kilka razy ukłonił się przed postaciami niewidocznymi dla ludzkiego oka. Influenzo Mortifer, bo tak miał na imię ghul i nieoficjalny strażnik cmentarza, zatrzymał się dopiero przy świeżym grobie, jeszcze bez nagrobka. Grób był usypany na tyle niedbale, że w pewnym miejscu widać było gładką i ciemną powierzchnię trumny. „Trumna”- pomyślał Influenzo błyskotliwie. Wspiął się na kopiec i zapukał. -Kto tam? – odezwał się nieco ochrypnięty i zaspany głos spod ziemi. -Influenzo Mortifer się nazywam. Można mówić mi Flu.- odrzekł ghul zgodnie z prawdą. – Czego pan jeszcze stamtąd nie wyszedł? Jak można tak tu leżeć? – zapytał. Odpowiedziała mu cisza. „Cóż za maniery” – pomyślał Influenzo. -Że gdzie? – Lokator zdecydował się odpowiedzieć po chwili wahania. -Pod ziemią, w trumnie. -W trumnie, tak? To dobrze. Bałem się, że oślepłem. -Wyłaź, człowieku. – Odrzekł Influenzo sucho. Z grobu, bez otwierania trumny i rozsypywania ziemi podniósł się wysoki, młody człowiek. Był niematerialny, więc mógł sobie pozwolić. Jego twarz wyrażała roztargnienie i zmęczenie, a rozczochrane, dłuższe, ciemne włosy tylko potęgowały efekt. Wyglądał jak typowa ofiara sesji studenckich. Spojrzał w dół, na ghula. -Dziwnie wyglądasz, Flu, ale miło mi poznać. Maciek jestem. – pochylił się i potrząsnął łapą Flu. -Jak się tu właściwie znalazłem? – spytał. -Jak wszyscy zapewne. Przynieśli cię. – odpowiedział ghul. -To musiała być naprawdę niezła impreza. – stwierdził Maciej. -Nazywamy ją tutaj stypą. –Odrzekł Flu beznamiętnie. Maciej zaczynał podejrzewać, że jego rozmówca nie miał poczucia humoru. -Wprosiłem się na czyjąś stypę, czy... -To była twoja stypa i twój pogrzeb. Żaden dziwny szczegół nie zwrócił twojej uwagi? –spojrzał w rozkojarzone oczy Macieja. - Nieważne. Kim jesteś, Macieju? -Studentem filozofii. – Odpowiedział. „To wszystko wyjaśnia”- stwierdził Flu w myślach. -Tak więc oficjalnie informuję cię iż niedawno zmieniłeś stan bycia. -To znaczy? – Twarz Macieja wyrażała teraz zdumienie. -Umarłeś. To się zdarza. – Flu wciąż nie zmieniał wyrazu twarzy. -Ale jak to? Ja mam 21 lat. To trochę wcześnie. – Stwierdził Maciek. - Śmierć raczej nie zwraca uwagi na takie szczegóły. Jak masz umrzeć to i tak umrzesz, choćbyś nie wiem jak się starał. Wszyscy umierają. Z tym się trzeba pogodzić. Oczywiście, możesz się z tym nie zgadzać, ale to niewiele zmieni...
  11. Pozbierała większe liście i gałęzie. Wróciła na polanę.
  12. Czarna wilczyca ziewnęła leniwie, przeciągnęła się i podeszła do nowego członka stada. -Witam, na imię mi Nocturne.-wypowiedź była lakoniczna, a towarzyszył jej wyszczerz zębów.
  13. "Najjaśniejsza z Gwiazd, Pogromczyni Koszmarów, Ta w Której Pięknych Oczach Odbija się Księżyc i Której Grzywa odzwierciedla Noce Niebo, Pani Której Łagodne Bicie Skrzydeł Sprowadza Sen, Perła Nieboskłonu, Władczyni Nocnej Equestrii w Chwale Rządząca, Księżniczka Luna"
  14. Nocturne zaszyła się między drzewami, i korzystając z chwili bez akcji postanowiła się zdrzemnąć.
  15. Po zrobieniu niczego, co było bardzo korzystne dla organizmu wilczycy (Nic zawsze oddziałuje zbawiennie) ruszyła ona z powrotem na polanę. Ku jej zupełnemu nie-zdziwieniu Jacobowi jak często ostatnio, odwalało. Ruszyła brzegami polany, próbując uniknąć Jacoba.
  16. Chciałam rozwiązać zadanie, ale że wszyscy już to zrobili, zostaje jakiś żart. Uwaga, jeśli komuś zawieje pustynią. -Córeczko, czy Ty przypadkiem nie masz problemów z narkotykami? -Nie, mamusiu. Żadnych. Dzwonię i są.
  17. Czarna wilczyca cichaczem wymknęła się z polany. Nawet jeśli nic nie upoluje, przynajmniej na chwilę zniknie i wszyscy będą myśleli, że coś robi. Wróciła w to samo miejsce co zwykle - do strumienia. Postanowiła skomplikować życie rybom.
  18. Powszechnie znanym faktem jest, iż z powodu tysiącletniej banicji Luny na księżyc, Księżniczka ma pewne drobne problemy z dostosowaniem się do nowej sytuacji, kucyków i zachowań. Ale że Pani Nocy wkłada wiele sił w starania o miłość i akceptację poddanych, postanowiła tym razem zapoznać się ze świętami. Święta były i za jej czasów, więc nie powinno być to problemem... A może jednak? Warto zapytać kogoś, spojrzeć do książki, oglądnąć jakieś obrazki... A jednak. Zmieniły się i one. Teraz są bardziej bogate... Te wszystkie świecące elementy, bombki, dekoracje... Jest w nich coś hipnotyzującego i jednocześnie kiczowatego, ale dostosować się trzeba. I mają te zabawne pętelki. To zapewne na róg. Ta cienka wstążka ze światełkami przypomina naszyjnik, ale jest za długa... Na skrzydła będzie idealna. Puchaty, śmieszny sznurek będzie dobry na przednie kopyta i jeszcze tylko stare, dobre gałązki z drzewka iglastego - świetnie sprawdzą się jako spinka do grzywy. Tak, teraz księżniczka w noc świąteczną ukaże się kucykom w całym swoim świątecznym majestacie. Będą zachwyceni.
  19. -Nic mi nie dolega. To ty uparłeś się na badanie, czyli mówiąc prościej, na szukanie dziury w całym. -Spojrzała w nieprzytomne oczy Mordimera. -Nawet gdyby dziura była wielkości mojej głowy, w swoim obecnym stanie byś jej nie znalazł. Idź spać. To nie ma sensu. -Zeskoczyła z kamienia i ruszyła do lasu - po jedzenie.
  20. -Dzięki. - Powiedziała klacz. Poszła do lasu poszukać czegoś na prowizoryczne schronienie.
  21. -Dobra. Nie wiem po co mi one, ale niech ci będzie. Pokuśtykała za Mordimerem do szpitala. Była lekko poirytowana, że jej plany bycia przydatną legły w gruzach.
  22. Mroczna Jedi zasnęła lekkim snem. Kevin... To on. To jego twarz. Chwyciła miecz i zaczęła biec... Znajdował się na podwyższeniu. Biegła i biegła... Nie przybliżał się ani trochę. Stał i patrzył. Mimo iż był daleko, widziała dokładnie jego oczy i coś jeszcze w środku nich. Czyżby... strach? Patrzał wprost na nią. Bał się jej. Ta trwoga zmotywowała Nocturne. Nagle, podwyższenie przybliżyło się. Podbiegła i pchnęła jednorożca ostrzem miecza. Ten zniknął i pojawił się poniżej podwyższenia. Był martwy. -Tak - wyszeptała - To ja rządzę. To ja mam teraz władzę. - Roześmiała się, a jej śmiech brzmiał szaleńczo. Zamknęła oczy... i obudziła się na kupce liści, pod drzewem, na jakiejś polanie. Dlaczego sen nie mógł trwać dłużej?
  23. Arcybiskup z Canterbury

    [ZABAWA] Sen vs Koszmar

    NMM: Fluttershy wpada do ślicznego, odwróconego do góry nogami domku, wesoła jak nigdy. I dziwnie śmiała... głośna? Cóż, tym lepiej dla udomowionego Władcy Chaosu. -Discordzie, sprzątasz? Nie mogę uwierzyć... -O tak, Fluttershy! Wiosenne porządki - spojrzał za okno. Zima. Ale co z tego? Fluttershy z pewnością pochwali go za taką ofiarę. Miał ochotę umrzeć z naturalnej nudności tego zajęcia. Ale... dlaczego ona ma taką minę? Czyżby zamierzała... -Hahahahaha! Nie mogę. Niee... To się nie dzieje naprawdę. Zwariowałeś? -Podleciała do jednej z półek i zrzuciła kilka książek. -Cóż... Jak uważasz. -Discord pstryknął palcami i oto cały ład jaki zaprowadził zamienił się z powrotem w chaos... Cudowny chaos. -Tak. Teraz, kiedy już wszystko tak ślicznie posprzątałeś, a potem zniszczyłeś, posprzątaj od nowa. Masz pięć minut. Dobrze wiem, że magią zaprowadzać umiesz tylko chaos. Wiesz co się stanie po pięciu minutach? - Przyjaciółka uśmiechała się bardzo nieładnie. I ta złośliwość... -Co? Co się stanie, Fluttershy? -Ale Fluttershy odwróciła się tyłem i odeszła do drzwi. -Jak Ci się siedziało tysiąc lat w kamieniu? Mam nadzieję, że nie możesz się doczekać...
  24. -Cóż... Miałam w planach iść i upolować coś... Czemu pytasz?
×
×
  • Utwórz nowe...