-
Zawartość
5783 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
4
Wszystko napisane przez Arcybiskup z Canterbury
-
Nocturne siedziała w cieniu, niewidoczna dla innych - tylko jarzące się ślepia mogły ją zdradzić. Każde z wilków w stadzie miało swoją rolę i uparcie jej broniło, nie dopuszczając innych. Czy istniał więc sens komukolwiek pomagać? Odbiór ze strony reszty stada jednak nie miał na razie większego znaczenia. Wszystko było lepsze, niż bezczynne siedzenie w jednym miejscu. Chociaż... Wizja bycia zagryzioną przez oszalałego wilka również nie przedstawiała się nazbyt atrakcyjnie. Wilczyca po długim namyśle i kilku wnioskach natury czysto filozoficznej, postanowiła pójść na polowanie, omijając starannie Jacoba i Mordimera. Plan był dobry i niósł za sobą tyle korzyści, ile było możliwe na tę chwilę.
-
-Tak z ciekawości... Jak macie zamiar dostać się za morze? -Nocturne zeskoczyła z kamienia. Pytanie, choć w liczbie mnogiej, wyraźnie skierowane było do Asianny. Wilczyca podeszła do mapy i zaczęła dokładnie ją przeglądać.
-
-Stało się dużo, ale nie to, co stać się powinno.-"Mam nadzieję, że stanie się jeszcze więcej"- pomyślała. Ruszyła i ułożyła się na kupce liści.
-
Też mam wrażenie że "Princess of China" jest jednym ze słabszych momentów w ich twórczości. Mogliby się chłopaki obejść bez Rihanny. Poza tym, przynajmniej dla mnie kojarzy się ona z kiczem.
-
Nocturne po zmuszeniu czołgającego się Wave'a do pójścia do szpitala, wspięła się na kamień i usiadła na nim. Rana po postrzale wciąż dawała o sobie znać, robiąc to możliwie najbardziej złośliwe. Zastanawiała się nad wędrówką w góry. Kiedyś już tam była, i jeżeli dalej niedźwiedzie są jedynymi stworzeniami z którymi przyjdzie im się spierać, czeka ich tam spokojne życie.
-
Nocturne skinęła głową, nie podeszła jednak do liści. Stała nad źródłem i wpatrywała się w wodę. Czuła, jakby została skazana na banicję.
-
-Tak, do walki zawsze chętny. Do udawania trupa, do dostawania kul. A dojście do szpitala jest ponad twoje siły? -Wilczyca nie doczekała się rzadnej reakcji. Zemdlał, dobra, ale żeby aż tak ignorować? Nie do pomyślenia. Przysiadła obok i pomyślała przez chwilę. Nagle zerwała się z błyskiem w oku i olśnieniem wypisanym na pysku. -Patrz, Wave! Ludzie! Znowu tu są! Tylko nie to, powybijają nas! -Dla lepszego efektu zaczęła warczeć.
-
Wilczyca westchnęła. Koniec cudownej bezczynności. Zlitowała się nad Wave'em. Podeszła i szturchnęła go łapą. -Ładnie zagrałeś, odwaliłeś scenkę rodzajową, a teraz koniec robienia z siebie gąsienicy. Wstawaj. I to na cztery łapy. - Wilk nie odpowiadał, więc Nocturne zdecydowała się użyć argumentu przemawiającego do większości stworzeń. Ugryzła go w kark. -Już, już, zbieraj się, bo cię oddamy do wschodniej watahy.
-
Nocturne siedziała tylko, przypatrując się wilkom. Nie mogła podbiec i pomóc Asiannie - byłoby to bez sensu, bo Jacob powaliłby ją jedną łapą. Zresztą, wilczyca i tak już sobie poradziła. Osobiście sądziła, że Jacob zachowuje się co najmniej dziwnie i nielojalnie, zwłaszcza wobec Naszy. Nie skomentowała jednak, mogłaby źle na tym wyjść. Dziwny dźwięk zwrócił jej uwagę. Odwróciła się i ujrzała Wave'a, czołgającego się po ziemi. Ponieważ nie czuła zapachu krwi, stwierdziła że nic mu nie jest. Wilk jęczał coś pod nosem - norma. Można się przyzwyczaić. Tak czy inaczej, stwierdziła że nic mu nie grozi i wróciła do bezczynnego siedzenia i gapienia się na polanę.
-
Kucyki znienawidzone przez rodziców młodszych fanów serialu ?
temat napisał nowy post w Dawne Dzieje
W Gumisiach było więcej przemocy. Żwirek i Muchomorek mieszkali razem, Krecik odbierał porody (Mon dieu, poród w bajce 0.o). Rumcajs - to już w ogóle margines społeczny. Nie dość że gościu mieszkał w lesie, to jeszcze napadał na miasto i przemoc promował. Moi rodzice oglądali te bajki, i jakimś cudem są normalnymi ludźmi, a nie psychopatami bez emocji. Miałam dostęp do tych samych bajek i możecie mi nie wierzyć, ale jeszcze nikogo nie zamordowałam, ani nie piłam niczyjej krwi. Wszystko było dobrze, po czym jakiś geniusz-psycholog stwierdził, że bajki tego typu sprowadzają na ludzi zuo i szatana, bo nie widzę innego wytłumaczenia dla którego wyżej wymienione bajki zostały zastąpione przez Świnkę Peppę, Pingu czy inną błyskotliwą produkcję robiącą z dziecka młodocianego idiotę. W każdym razie nie niosą one żadnej przemocy, czyli dobrze. Postacie nie myślą i są bez charakteru - też dobrze. Czyli jak pojawiają się kucyki z jakimkolwiek śladem zła (Discord, Nightmare Moon, Chrysalis, Sombra) i bohaterki, które nie zawsze decydują dobrze i nie są idealne, trza to usunąć. To panie nie może tak być, że jakieś takie niebieskie z tęczą na łbie lata i chce lać wszystkich po mordzie. Świnka Peppa to przynajmniej wychowana jest i pokój głosi, a nie jakieś kucyki satanisty. -
@UP Koleżanko, ty ewidentnie przedstawiasz koszmar, a przecież zadaniem Luny jest sprowadzenie dobrego, spokojnego snu, prawda? ~~~~~~~~~~~~~ NMM: Drzewo zamortyzowało upadek. Jabłoń... Podopieczna Applejack. Czyżby była na farmie przyjaciółki? Jeśli tak, jest uratowana! Szalona Pinkie nie odważy się przecież skrzywdzić jej w towarzystwie silnej, opiekuńczej Applejack. Co za szczęście! A oto i jest jej przyjaciółka! Applejack wyszła z między drzew. Jej zielone oczy miały dziwnie rozszerzone źrenice. Rainbow spróbowała zlecieć na trawę, a stało się to szybciej niż przewidywała - skrzydeł nie było na swoim miejscu. -Rainbow Dash! Niesamowite... Myślałam, że uciekłaś od nas... Co się działo? - Applejack podeszła do byłej pegazicy. Na jej twarzy nie zagościł uśmiech. Jej oczy nie były wesołe. Była przerażająco smutna. -Ja... Ja... Chyba byłam w szoku, nie kontrolowałam co robię. Wiesz, skrzydła. Ale mimo to cieszę się, że cię widzę. Nie uciekłabym od was. Przez twarz Applejack przesunął się cień uśmiechu. -Przynajmniej ty znowu jesteś. Bałam się że straciłam i ciebie. Nic już nie jest takie jak dawniej i chyba nigdy nie będzie. Applebloom... - Zaczęła szlochać. Upadła na ziemię i rozpłakała się. Rainbow nigdy nie widziała jej w takim stanie. Podeszła do przyjaciółki i przytuliła ją. -Co się stało Applebloom? Applejack odezwała się przez łzy - przeklęty znaczek... Przeklęty! Nie sądziłam, że są tak nieodpowiedzialne. To był pomysł Scootaloo. Applebloom była pierwsza... Skakała na spadochronie i... i... Gdybym ją pilnowała... Byłam złą siostrą! Ona była dzieckiem. Tyle lat przed nią... to wszystko minęło. Rainbow Dash dopiero teraz zobaczyła sznur zawiązany w pętlę obok Applejack. Strach ścisnął jej gardło. -Tak, Rainbow. Tak. Byłam zła, nie spełniłam się jako siostra. Teraz czas za to zapłacić. Chcę być koło mojej małej siostry, nawet sześć stóp pod ziemią. Czas zapłacić...
-
Nocturne zsiadła z zwierzaka i podeszła do źródła, żeby się napić. Przez cały czas knuła spisek i wymyślała, po czym wykluczała różne sposoby zamordowania Kevina: trucizną, sztyletem, mieczem świetlnym, katastrofą statku...
-
[Uniwersytet Canterlocki] Klasa Księżniczki Luny.
Arcybiskup z Canterbury odpisał na temat w Dawne Dzieje
Przez drzwi do klasy weszła spokojnym krokiem granatowa pegazica. Ujrzawszy Księżniczkę uśmiechnęła się i ukłoniła. -Witaj, Księżniczko Nocy. Uradowałaś mnie niezwykle swoją decyzją, dziękuję za przyjęcie. Gustowny wystrój klasy, tak przy okazji. Żółtymi oczami zlustrowała klasę i spojrzała na resztę uczniów. -Na imię mi Dearme, to ja jestem urodzoną w Mieście Chmur. Niezwykle miło mi was poznać. Mam nadzieję na udaną współpracę. Myślę że zostałam wybrana ze względu na moje zainteresowania. Podeszła do jednej z wolnych ławek pod oknem. Usiadła i odłożyła płócienną torbę towarzyszącą jej. -
pojedynek [Pojedynek] dinokuba vs. Nocturnal Light
temat napisał nowy post w Archiwum magicznych pojedynków
Z dłoni Nocturnal wystrzelił zielony płomień, który zwęglił łapę trzymającą jej rękę. Uwolnioną kończyną sięgnęła do sakiewki. Musiała się spieszyć, bo stwór przerażająco szybko zżerał jej energię i wysysał życie. Otwarła dłoń - kopczyk lśniącego proszku rozwiał się, a jego drobinki zaczęły opadać. Roznieciło to ogień o zielonych płomieniach, które nienaturalnie się wiły. Kończyny więżące zawodniczkę puściły ją, zwijając się w agonii. Chwilę później został z nich tylko popiół. Nocturnal Light sięgnęła do swojego boku. Wyrwała nóż, czemu towarzyszył zduszony jęk. Ucisnęła ranę. Nóż w jej ręce rozsypał się w pył. Z wysiłkiem wstała i otarła twarz, chwiejąc się na nogach. Wyjęła zza pasa jedno z ostrzy i nacięła nim palec. Kropla krwi upadła na ziemię. Popiół z podłoża wzniósł się i zawirował dookoła niej. Kiedy opadł, spojrzała na oponenta i uśmiechnęła się szeroko, szczerząc zęby. Te nagle zaostrzyły się i urosły, podobnie jak szerokość uśmiechu. Jej oczy wypełnił jaskrawy, zielony kolor, a źrenice stały się wąskie. Uniosła dłoń - zamiast paznokci palce zakończone były szponami. Włosy sczerniały i przekształciły się w węże. W dłoni pojawiła się kula światła, jarząc się oślepiająco. Niebo przecięły małe, podłużne kształty. Jej uniesionej ręki uczepił się niewielki gad z błoniastymi skrzydłami. Ciało smoka pokrywały czarne, opalizujące łuski, a w ślepiach płonął ogień. Na ramieniu Nocturnal zasiadł drugi, turkusowy - jego oczy jarzyły się na żółto, u jej stóp zasiadł czerwony gad z czarnymi oczkami. Wyszeptała kilka słów w dziwnym, chrapliwym języku, a dwa ze smoków szybko i zwinnie wzbiły się w powietrze. Dopadły ptakowatych stworzeń zajętych jedzeniem ciastek. Zakłębiło się, a po chwili było widać zwycięzców - z ofiar nie zostało wiele, smoki zaś dumnie powróciły do właścicielki i w locie chwyciły kawałki mięsa rzucone przez nią. Otrzymawszy nagrodę zajęły miejsce pod ścianą dzielącą arenę od widowni. Czerwony smok rzucił się na przeciwnika i wyrwał mu księgę z rąk, po czym wylądował na jego twarzy sycząc gniewnie, gryząc i drapiąc, oraz zadając ciosy ogonem zakończonym kościanym ostrzem. Nocturnal Light znalazła się nagle za magiem. Wbiła mu w kark szpony, po czym odskoczyła i szybko wróciła na miejsce. -Pospiesz się, drogi panie. Jad rozprzestrzenia się już w twoim ciele, krąży w twoich żyłach. Kończy ci się czas. Kiedy trucizna dotrze do serca, będzie nieprzyjemnie. Śmiertelnie nieprzyjemnie. - Na jej twarzy znów zagościł upiorny uśmiech.- 10 odpowiedzi
-
- magia
- sala magicznych pojedynków
- (i 1 więcej)
-
jestem za górami.
-
Klacz usiadła tak, żeby upadek był niemożliwy i przejęła lejce.
-
Equestria, wczesny ranek... Nic nie wskazuje na to, by ten nowy dzień niósł za sobą coś niezwykłego... Księżniczka Nocy zeszła z warty, ustępując nadejściu dnia i przekazując straż księżniczce Celestii - jej siostrze. Kucyki ziemnie, pegazy, jednorożce. Wszyscy mieszkańcy Equestrii wstają z łóżek, leniwie przeciągając się i przecierając zaspane oczy. Wszyscy, oprócz strażników Canterlotu -ci muszą pilnować bezpieczeństwa nawet w nocy, i oprócz księżniczki Nocy - Luna, zmęczona swoją pracą, wlatuje przez otwarte okno, wprost do swojej pałacowej komnaty. Słychać odgłos łagodnego uderzania jej skrzydeł. Księżniczka z lubością spojrzała na łóżko. Ziewnęła - tutaj, gdzie nikt jej nie widzi, maniery nie obowiązują. Nie zamknęła okna - w upalne, letnie dni lepiej śpi się przy otwartym. Zdjęła koronę i położyła na wielkim łożu. Z przyjemnością wskoczyła na miękką, białą pościel. Ułożyła się i w momencie usnęła. Czasem mówi się, że coś jest brzydkie jak noc. Ale któż mógłby pomyśleć coś takiego o śpiącej Lunie? Wygląda jak nocny anioł... Anioł, który jednak nie jest stróżem, bo zauważyłby niebezpieczeństwo zagrażające jej podopiecznemu - Equestrii. Gdyby ktoś był w komnacie w tym czasie, patrząc przez okno wpadłby w panikę. Oto tysiące czarnych punktów, których skrzydła wydają dźwięk podobny do dźwięku skrzydełek muchy pokrywają niebo. Podmieńce - jedni z najgorszych wrogów Equestrii atakują Canterlot. Straszne to niebezpieczeństwo - żywią się miłością, której w krainie tej jest wiele. jak można ich pokonać? czarne istoty terroryzują miasto i sieją postrach u kucyków... Ale to wciąż za mało żeby zakłócić sen Luny...
-
-Zobaczymy. -Nocturne chwyciła lianę i odwróciła się. Pnącze kłębiło się i zwijało. Operacja nie była długa, klacz po chwili odwróciła się i wyciągnęła miecz świetlny - jaka szkoda, że teraz miała tylko jeden. Ucięła nim niepotrzebną końcówkę liany. Prowizoryczna uzda wyglądała całkiem nieźle. Nocturne przekazała ją Pokemonie.
-
-Pewnym jest, że nie możemy tu zostać. A gdybyśmy dotarli w góry? Nie są interesujące dla ludzi... Tam mielibyśmy zapewnione bezpieczeństwo...
-
stwierdzicie że przemawia przeze mnie hipokrytka, bo i ja pisałam jak ta debilka, ale faktycznie trzeba zrobić coś żeby posty co dwie minuty nie były dodawane. Ustalenie kolejności?
-
Przewróciła oczami, po czym podeszła i wsiadła ostrożnie.
-
-A kim jest dla ciebie? Zwierzęciem, jak i my. Chyba że uważasz go za lepszego od nas...
-
(A ja będę wrednie zabijać, palić, gryźć i wyskakiwać zza krzaków niespodziewanie jak hiszpańska inkwizycja - robiłam to od początku zresztą.)
-
Z drugiej strony strumienia nadeszła Nocturne. -A co innego chcesz zrobić? Wychować go? Przy pierwszej okazji pójdzie do swoich i Nas powybijają. Zeskoczyła z kamienia i przeszła przez wodę. -Teraz, kiedy jest nieprzytomny, śmierć nie sprawi mu bólu.
-
(Nie czuję jak rymuję @-@) Wilczyca prychnęła i powędrowała do strumienia. Położyła się na ziemi i swoim zwyczajem zwinęła w kłębek. Czuła, że między nią, a stadem tworzy się dystans.