Skocz do zawartości

Gandzia

Brony
  • Zawartość

    1929
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    13

Wszystko napisane przez Gandzia

  1. - No pięknie. - Otworzyłem oczy i zorientowałem się, że jestem po drugiej stronie bariery. Obok, na ziemi, stał mój śmigłowiec. Bariera oddzielała mnie od Equestrii, ale okolica była inna, niż poprzednia granica bariery - znaczyło to, że kolejne partie Ziemi znalazły się pod panowaniem Celestii. - Czterdzieści procent, co? - Dotknąłem taflę bariery. Pulsowała dziwną, magiczną energią. - To oznacza konieczność przesiedlenia ponad miliarda ludzi. Ciekawe, czy pomyślała o tych nieszczęśnikach... Ale ja i tak znajdę sposób. Odwróciłem się i ruszyłem w stronę śmigłowca.
  2. Domek był zawalony wszelkiej maści rupieciami. Zatrzymałem się na chwilę, gdy rozpoznałem niektóre z nich. Rower jeszcze zrozumiem, ale rękawiczka? W domu kucyka? Zapamiętałem, by sprawdzić to miejsce, gdy tylko zakończy się ta cała afera - kucyk z zamiłowaniem do ludzi powinien być przydatny. Znalazłem też całkiem ciekawy list, który schowałem do kieszeni - nigdy nie wiadomo, do czego się może przydać... Właśnie, Discord! Może on zna rozwiązanie tej zagadki! Wezwałem pilota, by podwiózł mnie pod barierę Canterlot - może uda mi się przez nią przejść? [Canterlot, granice bariery]
  3. (Pytanie dnia - bariera jest nieprzekraczalna dla nikogo?) Niczego nie znalazłem i omal nie znalazł mnie jakiś człowiek. Pobiegłem z powrotem do miasteczka, a aby nie zostać wykrytym, wszedłem do pierwszego lepszego domu. Napis na nim głosił "L. Heartstrings" [Dom Lyry, Ponyville]
  4. - Tu też nic nie ma... Myśl, Anton, myśl... - Zauważyłem niewielki domek na skraju miasteczka. Udałem się tam. [Chata Fluttershy, Ponyville]
  5. Dalsza rozmowa z Chrysalis okazała się bezowocna. Trop się urwał. Wróciłem do śmigłowca i nakazałem pilotowi lecieć do [sweet Apple Acres, Ponyville]
  6. (Ja nie mogę, chwilę mnie nie ma i już ponad 100 powiadomień. Streści ktoś?) Wysiadłem ze śmigłowca i wszedłem do pałacu Chrysalis. Zobaczyłem królową Changelingów. - Kolejni wędrowcy? - zdziwiła się. - Tak, tak. Mam parę pytań. Ponoć Celestia miała tu przybyć. Wiesz coś o tym?
  7. Tak, to już była jakaś poszlaka. Przypomniałem sobie, co wiedziałem o changelingach. Tak, to może być to... Wezwałem śmigłowiec. Czekając na jego przybycie, przeszukałem bibliotekę w poszukiwaniu jakiejś mapy. Jeśli ją znalazłem, to zapamiętałem, gdzie leży Changea. Następnie wsiadłem do pojazdu. - Kurs na Changeę. [Changea, siedziba Chrysalis]
  8. - Bingo. Ruszyłem w stronę domu Pani Burmistrz. Nie zaszedłem daleko, gdy coś zaczęło się dziać ze słońcem i księżycem. - Co do... - powiedziałem, widząc tę anomalię. Wygląda na to, że księżniczki są naprawdę słabe... o ile jeszcze żyją albo nie dostały się do niewoli. [Dom Pani Burmistrz, Ponyville]
  9. Kolejny podejrzany list. Hm... Ciekawe, gdzie ta Ivory mieszka. Może tam będzie więcej listów? I ta kronika. Dlaczego jest pusta? Poszukiwania zacząłem od znalezienia adresu domu kucyka imieniem Ivory. Na poczcie powinni mieć jakiś spis adresów. Usłyszałem, jak ktoś wchodzi do ratusza. Niewiele myśląc, otworzyłem okno i wyskoczyłem na zewnątrz, po czym pobiegłem na pocztę. [Poczta, Ponyville]
  10. - Pomyślmy... Książka o Discordzie... Kto ją czytał i po co? - Sprawdziłem, na jakiej stronie była otwarta. - Drugie pytanie - gdzie szukać dalej? Ratusz? Wyszedłem z biblioteki. W oddali dostrzegłem barierę otaczającą Canterlot. - Hm, wygląda więc na to, że teoria o księżniczkach podtrzymujących barierę jest prawdziwa. Księżniczki osłabły i musiałby ograniczyć się do osłaniania stolicy. A może powód jest inny? Zagrożenie z wnętrza Equestrii, z powodu którego musiały zmniejszyć barierę? Skierowałem się do ratusza. Po drodze minąłem jakiś ciekawie wyglądający budynek, prawdopodobnie cukiernię. Zajrzałem do środka. [sugarcube Corner] Po krótkim rozpoznaniu znalazłem pamiętnik. Moja teza o osłabionych księżniczkach potwierdziła się. Ruszyłem ku ratuszowi. [Ratusz, Ponyville]
  11. - PIĄTKA! CHODU! - krzyknąłem na widok potworów panoszących się po ruinach i wskoczyłem do śmigłowca. Maszyna w ostatniej chwili uniosła się w górę. - Zatem tezę o powrocie Nightmare Moon można tymczasowo porzucić - powiedziałem do siebie, obserwując, jak patykowilki podskakują, próbując doskoczyć do śmigłowca. - Dalszych wskazówek poszukamy tam, gdzie rozbić się musi każda tego typu historia. Kurs na Ponyville, wysadź mnie przed biblioteką. Wiesz, to taki budynek zbudowany w drzewie. [Biblioteka, Ponyville]
  12. Święto Harmonii... To było kilka dni temu? Na śmierć zapomniałem. Zainteresowała mnie ta informacja. A jeśli... Wyszedłem z ratusza, szukając środka transportu. Nie znalazłszy żadnego, wezwałem przez telefon śmigłowiec. Zjawił się chwilę później, razem z informacją o przemieszczeniu floty RFL w kierunku Equestrii. - Trzeba się spieszyć. Iskra-5, kurs na las Everfree. Po dotarciu na miejsce wyrzucisz mnie, gdzie ci powiem. [Zamek Królewskich Sióstr, las Everfree]
  13. Zgodnie z prośbą Celestii, stawiłem się o odpowiedniej porze w odpowiednim miejscu. Czekałem cierpliwie, ukrywając się w krzakach przy miejscu spotkania. W końcu stało się coś, czego się nie spodziewałem. Bariera zniknęła. - Wygląda na to, że przynajmniej jeden problem zniknął. Ale dlaczego? Zniknęła sama, czy też może ktoś ją wyłączył? Z daleka dostrzegłem zarysy jakiegoś miasta; z tego, co pamiętałem, powinien to być Manehattan. Tak, w tamtejszym ratuszu może znajdę jakąś wskazówkę. [Ratusz, Manehattan]
  14. (Nie żeby coś, ale przy -32 'C warstwa śniegu już powinna być dość duża. Plus poniżej -35'C to temperatura w zimie 1941...) Dzięki kamerom miejskiego monitoringu mogłem obserwować, jak oddziały RFL wjeżdżają do miasta. Żołnierze rozglądali się na wszystkie strony, wieże czołgów obracały się w poszukiwaniu wroga. Wroga, którego nigdzie nie było. No, prawie nigdzie. Na tyłach atakujących wojsk rozgorzała krótka strzelanina, po której FOL wycofał się, zostawiając za sobą poległych wrogów i płonące ciężarówki z zaopatrzeniem dla RFL. - Walka partyzancka kontra klasyczna 1:0 - skomentowałem.
  15. - Szefie? - Słucham. - Spojrzałem na mężczyznę, który wszedł do biura. Chociaż wytężał wzrok, nie mógł mnie dostrzec z powodu ciemności, która spowijała moją część sali. - Wygląda na to, że RFL rozpoczął ofensywę na Śląsk. - W zimie, przy trzaskających mrozach? Ofensywę? Oni chyba nie wiedzą, co znaczy subtelność. - Odwróciłem się tyłem do petenta i włączyłem duży ekran, który zwykle wisiał wyłączony na ścianie. Przełączyłem widok na obraz z satelity. - Trzydzieści do czterdziestu czołgów, kilka niewielkich pododdziałów piechoty i duży oddział przeciwlotniczy. Grunt to odpowiedni sprzęt do operacji przeciwpartyzanckich. Śląskie frakcje i organizacje semifolowskie powinny sobie poradzić z tą parodią. - Nie pomożemy im? - Nie jesteśmy celem ofensywy. Dowództwo RFL działa, jakby walczyło z wrogiem klasycznym. Zobaczymy, co się stanie, jak już na ten Śląsk dotrą. W śniegu... Zmieniając temat. Macie to, o co prosiłem? - Wyłączyłem ekran, a gdy wygasł, obróciłem fotel, by widzieć rozmówcę. - Oczywiście. Zapis monitoringu miejskiego. Wybrałem nakazany przez pana fragment i nagrałem na nośnik, który nawet kucyki zdołają odtworzyć. - Doskonale - odparłem. - Zostaw go i wyjdź. Gdy za podwładnym zamknęły się drzwi, odtworzyłem nagranie. Thalberg wkraczający do domu, z odbezpieczoną bronią. Widoczne przez okna ślady walki. Ucieczka kucyków. Ruszający w pościg Kristian, z zimną krwią mordujący niewinne kucyki. Tak, to będzie odpowiednie. Jeszcze tylko dołączyć raport policji i wszystko będzie gotowe. Prawie. Przygotowałem papier i długopis, po czym zacząłem pisać. Szanowna księżniczko Celestio Nie zna mnie Pani, jednak ja dobrze znam Panią. Moje imię powinno na razie pozostać w tajemnicy. Z zainteresowaniem obserwuję, iż zgodziła się Pani na współpracę z panem Kristianem Konigiem Jorg Thalbergiem, znanym dowódcą RFL. Jest to ciekawy rozwój wydarzeń, zwłaszcza biorąc pod uwagę reformy, które przeprowadził w swej organizacji, chciałbym jednak zauważyć, że na Pani miejscu nie ufałbym temu człowiekowi. Powód? Proszę go spytać o to nagranie, a raczej o wydarzenie, które zostało na nim uwiecznione. Proszę pamiętać, że wbrew temu, co pan Thalberg może twierdzić, nie jestem wrogiem kucyków. Mam ku temu pewne powody, których jednak nie mogę zdradzić. Z wyrazami szacunku M. "Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wieczne dobro czyni". Natychmiast po zaadresowaniu przesyłki - listu, nagrania i innych takich - położyłem ją na stojącym przy wejściu stoliku. Wróciłem na miejsce, zgasiłem światło w mojej części pomieszczenia i dopiero wtedy wezwałem podwładnego, by zaniósł ją do najbliższego biura adaptacyjnego.
  16. Dostarczony przez moich agentów raport okazał się niezwykle interesujący. Wygląda na to, że pan Thalberg przekonał do siebie samą Celestię... Niepokojące. Trzeba zacząć działać. Nakazałem agentom zdobyć kilka informacji, które będą potrzebne do dalszych działań.
  17. Przeglądałem właśnie dokumentację z ostatniej akcji, gdy ktoś zapukał do drzwi mojego biura. Umieszczonym w fotelu pilotem wygasiłem światła tak, by połowa pomieszczenia była niewidoczna dla wchodzących, po czym pozwoliłem petentowi wejść. Był to jeden z moich podwładnych. - Szefie, wygląda na to, że Niemiec zaczął czystki w FOL. Zmienił nazwę organizacji, teraz to RFL. - Rozumiem - odparłem. - To było do przewidzenia. Pewnie zostało paru malkontentów? - Więcej niż paru. Niektórym nie podoba się złagodzenie antykuczej polityki, innym naruszanie suwerenności państwa polskiego. Najpewniej na dniach nastąpi rozłam. - Doskonale. W takim razie powinniśmy poczekać na rozwój wypadków. Węszą wokół nas? - Tak, zdobyli pańskie imię i nazwisko, ale nic poza tym. Po krótkiej wymianie uprzejmości podwładny odwrócił się i ruszył do drzwi, nim jednak wyszedł, dodał: - Ich szefostwo kontaktuje się właśnie z Celestią.
  18. (Zaraz, ilu ty ich rozwaliłeś? 6? ...lol, to nie moi, moich było trzech xD ) Jeden z komandosów zameldował mi o strzałach. - Czyli pan Niemiec dostał wsparcie. Zostawić go, cel podstawowy - likwidacja przesyłki - został wykonany. Wycofać się do punktu zbornego.
  19. - Dobra, Iskra-3 - powiedziałem. - Macie jedną szansę, potem nadlecą wrogie myśliwce. Odpalcie rakiety i działka. - Poszły! - krzyknął pilot. Przez monitor obserwowałem, jak pociski lecą w stronę celu. - W razie niepowodzenia zniżyć lot, wysadzić desant i uciekać. Komandosi mają schwytać lub zlikwidować cel. Powodzenia.
  20. - Wyskoczył? - mruknąłem. - Typowe... Iskra-3, plan B. Zlikwidować cel. Co z przesyłką? Jeden z komandosów popatrzył na resztki rozbitej przez rykoszet pocisku usypiającego butelki eliksiru. - Przesyłka zniszczona - zameldował. - Szkoda. Iskra-3, termowizja, namierzyć cel i ostrzelać. Pilot posłusznie pochylił maszynę, szukając celu. Po chwili namierzył sylwetkę człowieka.
  21. Kazałem pilotowi włączyć głośnik w kabinie, tak by Kristian mógł mnie słyszeć. - Absolutnie nikt tu nie pomylił kierunków, panie Thalberg - powiedziałem. Komandosi wycelowali w Kristiana swoją broń. - Uśpić go! Trzech żołnierzy równocześnie pociągnęło za spust, wystrzeliwując pociski usypiające.
  22. Helikopter wzniósł się i odleciał na północ. W środku oprócz pilota siedziało trzech komandosów. Patrzyli beznamiętnie na Kristiana. Po kilku kwadransach Mi-24 zawisł nad jakimś lasem, w dość dużej odległości od cywilizacji.
  23. - Doskonale - powiedziałem do siebie, spoglądając na monitor. Jeden z rosyjskich helikopterów zboczył z kursy, by podjąć Kristiana. Przełączyłem się na częstotliwość tamtego pilota. - Iskra-3, kontynuować według planu C-3, faza trzecia.
  24. - W takim razie może lepiej wezwać nowy helikopter? W końcu jest sroga zima, transport lądowy szybko tu nie dotrze...
  25. - Ląduję... uwaga, będzie twarde lądowanie... Helikopter osiadł na ziemi bez gracji wprawdzie, jednak w miarę bezpiecznie. Pilot wysiadł z maszyny. - Będę potrzebował jakiejś godziny na naprawę, a i paliwo by się przydało... Co pan zamierza zrobić?
×
×
  • Utwórz nowe...