W sumie jeżeli ktoś jest amatorem posiłkowania się ludzkim smutkiem i/lub czytał moje turbo smutne żale itp itd to jest tego ciąg dalszy
Więc żyje sobie jak żyje, totalnie aspołeczny golem, który gra w komputer i inne Pokemony. Oglądałam i czytałam różne mniej lub bardziej śmieszne rzeczy, publicystyke na różne tematy. Grając w LoLa poznałam kilku ciekawych ludzi o różnych doświadczeniach Siedząc sobie tak sama i analizując wszystkie informacje... doszłam nie tyle do jakiegoś wniosku, co trochę zmieniłam swoje nastawienie.
Pewnie większość pamięta 'omgggg żyć mi się nie chce' 'życie jest do pupy' 'jedyne czego pragnę to umrzeć' blablabla. Teraz jestem bardziej neutralna, obojętna. Tj. nie mam presji na skończenie ze sobą, myślenie o sobie w jakiś najgorszych kategoriach. Ale w drugą stronę - nie czuję żadnych wybitnie pozytywnych emocji, nie zachciało mi się nagle żyć, cieszyć wszystkim i biegać nago po łące.
Mam taki totalny brak zaangażowania emocjonalnego w cokolwiek. Rzeczy, które kiedyś mnie bawiły/smuciły nie oddziaływają na mnie teraz w żaden sposób. W sumie nawet jest mi z tym okej.
Koniec końców jakoś się pogodziłam z tym, że w ciągu dwóch lat z kujona stałam się osobą, która powtarza klasę. Na pewien sposób mnie to cieszy, bo będę w stanie nadrobić braki. Ogólnie pierwszy raz w życiu czuję, że uczę się nie dla ocen i chorej satysfakcji mojej matki, ale po to by mieć [mniej lub bardziej przydatną] wiedzę z różnych dziedzin. No i doszlifować mój England pod względem gramatycznym
Plus w ostatnim czasie wydarzyła się jedna fajna rzecz. No dobra, miesiąc temu, ale wiecie o co chodzi.
Więc kiedy jeszcze chodziłam do licebazy w sąsiednim mieście dojeżdżałam busem. W tym samym kierunku jeździła też moja koleżanka z podstawówki - Paulina. Każdy z naszej podstawówki... w sumie "naszej" części osiedla wie, że Paulina lubi kłamać i koloryzować rzeczywistość. Ale tak poza tym to fajna osóbka.
Jak udało mi się z Pauliną jechać jednym busem to jej opowiadałam to i owo o mnie, ona mi o sobie. No ogólnie cudowne rozmowy po 4 latach.
Ostatnio ją widziałam w lutym, potem nasze drogi się rozeszły kompletnie.
Akcja właściwa: jest koniec lipca, po 9 wieczorem, siedzę sobie i przeglądam internety, bo co innego mam robić. Patrzę, dostaję wiadomość.
Od Nikoli. Nikola i Ewelina były moimi przyjaciółkami od podstawówki, ale 3 lata temu pokłóciłyśmy się o byle co i od tej pory całkowite zerwanie kontaktu. Przed tym byłyśmy nierozłączone (no prawie, każda w innej szkole skończyła), wiedziałyśmy o sobie wszystko, nasi rodzice traktowali nas jak kolejnego domownika. Po zerwaniu kontaktu one dwie mialy negatywne nastawienie do mnie, i vice versa
Wracając: treść wiadomości "Za 10 będę u ciebie"
Moja odpowiedź? "no spoko" Spodziewałam się, że po pijaku idzie mi nawrzucać czy coś
Przychodzi, moi rodzice trochę zaszokowani wizytą, no ale luzik, wchodź Nikola.
- Co Cię do mnie sprowadza po 3 latach?
- Słuchaj, byłam ze znajomymi na Pokemonach i spotkałam Kostkę. No trochę pogadałyśmy, powiedziała mi że miałaś problemy w szkole, jesteś po próbie samobójczej, tniesz się, byłaś w psychiatryku... to prawda wszystko? Czy ona znowu wymyśla?
- Noo... tak? *wzruszenie ramionami* Po co miałaby kłamać? *pokazuje rękę w piękną zeberkę z blizn*
No i... Nikola momentalnie zalała się łzami. A przez 10 lat płakała tyle, że mogę to na palcach dłoni policzyć. I mnie przytuliła, czego nigdy wcześniej nie zrobiła.
- No i czemu z tym do nas nie przyszłaś? Dlaczego? Każdy zasługuje na to żeby dostać taki wpierdol od życia, ale nie Ty, jesteś na to zbyt fajna i inteligentna. Gdybyś tylko powiedziała cokolwiek, pomogłybyśmy Ci
Koniec końców wystarczył dzień żebyśmy żyły jakby nigdy nic się nie stało, są dalej takie same jak je zapamiętałam. Szkoda mi tylko, że wyrosłam z gimbusiarskiego humoru i idę obok nich cicho, kiedy one się śmieją z "koza gold był tylko zwykłym porożastym chujem" :C
W sumie dzięki nim jest mi trochę lżej, choć nadal głęboko mnie w serdusio boli, że zostałam wystawiona przez ludzi, których nazywałam rodzeństwem
Może jednak dożyje bycia Agletusiem z papierem jakiejśtam uczelni pracującym w jakimśtam McDonaldzie
Póki co ponownie uczę się praw Keplera, wpierdalam po 5 tabletek antydepresantów dziennie, rysuję rzeczy na nasze wspólne stoisko, zamawiam tony niepotrzebnych rzeczy z eBaya i haham z rzeczy zabawnych w 2010
Plus... otrzymałam sporo wiadomości od ludzi z forum. Jednych znam lepiej, innych gorzej, ale generalnie mnóstwo ludzi wysłało mi dużo miłych i ciepłych słów. Każdą z nich czytałam, choć wyjątkami okazywały się być te, na które odpisałam.
Ci, którzy na zachętę kopali mnie w dupke i pluli mi do ptysia - Wam też dziękuu, zawsze ceniłam sobie tych, którzy wsparcie okazywali w bardziej twardy i dosadny sposób