Arcydemon, chwyciwszy swój miecz, uderzył w klatkę z pełną mocą. Szkło rozprysnęło się, jednak poczułaś kolejny atak na twą osobę. Tajemniczy stwór z różdżką właśnie zakładał ci kajdany. Nie wiedziałaś, z czego są, ale poczułaś, jak ubywają twoje siły życiowe i mentalne.
-No cóż, ścierwo, teraz zabierzemy cię w długą podróż do naszego władcy.
Na te słowa nawet demonetka, ta dziwna, klaczopodobna istota, wychyliła się ze swojego namiotu, ze zwichrzoną grzywą. Usłyszałaś jęk dobywający się ze schronienia. Istoty przypatrzyły ci się, po czym całe zbiorowisko zaczęło się zbierać do drogi. Po godzinie wozy załadowane, jeńcy przykuci, a więc można ruszać.
Trafiłaś do wozu-domu Arcydemona. O dziwo, zostało urządzone bardzo wygodnie. Cała masa poduch, parawan, fajka wodna, jeśli ktoś lubi. No cóż, wygodnictwa mu odmówić nie można. Kiedy w końcu wszedł gospodarz, usiadł przed tobą, nie odzywając się słowem poza tym, że za chwilę znajdą się w Netherze.
Mephisto zaśmiał się i powiedział, że Ogary są w bardzo dobrym stanie, wiec warto by wysłać je na mały szaber, na powierzchnię. Poza tym spytał się, co zamierzasz zrobić z niewolnicą.