Skocz do zawartości

MewTwo

Brony
  • Zawartość

    793
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez MewTwo

  1. - Nie przejmuj się Swiftem. Nie dorasta ci do pięt.- powiedziałem, żeby pocieszyć Snowy- Prześpij się. Jesteś zmęczona. Później ich dogonimy. Powiedziawszy to, usiadłem tak, aby nie przeszkadzać Snowy. Patrzyłem na oddalającą się grupę, jednak nie bałem się, że ich zgubimy. Na niebie mignęła sylwetka orła. Zatoczył kilka kółek nad nami i po chwili podleciał do mnie. Był to dość skomplikowany mechanizm. Miał ruchome skrzydła i oczodoły wypełnione magiczną esencją. Służył mi za małe narzędzie zwiadowcze i szpiegowskie. -Śledź ich- powiedziałem do orła, przesłałem mu trochę esencji i patrzyłem jak wzbija się w powietrze, podążając za grupą. -Nie zgubimy ich. Na to masz moje słowo. Wziąłem drugiego herbatnika i zacząłem go jeść. Na szczęście miałem ich dość spory zapas.
  2. -Daj jej spokój, Swift. Jej sprawa.- powiedziałem i usiadłem obok przyjaciółki- No to zostajemy.Chcesz to się oprzyj na mnie i prześpij. Zaraz mi tu zemdlejesz ze zmęczenia. Spojrzałem na nią ciepło. Czekałem również na odpowiedź Applejack. Nie mogłem jednak dopuścić, aby Snowy została sama. -No to mamy dwie opcje: albo się zatrzymają i rozbijamy obóz albo pójdą dalej nie zwracając na nas uwagi. Mi tam gan cygan. Chcesz herbatnika ?- powiedziałem do klaczy, wyjąłem z plecaka ciastka, wyjąłem jedno i zacząłem chrupać. Patrzyłem jak grupa oddala się od nas jednak nie przejmowałem się tym. Czekałem na odpowiedź Snowy.
  3. -Chciałem się zapytać kiedy rozbijemy obóz,bo zbiera się na deszcz-powiedziałem, spojrzałem w niebo i kropla wody wpadła mi do oka.- I jak widać, nie myliłem się. Przetarłem oko kopytkiem i na chwilę je zamknąłem. Płaszcz, który założyła mi na głowę, zsuną się. -Ja tobie też dziękuję. Wreszcie mogłem z kimś porozmawiać. Cieszę się, że możesz być ze mną szczera Czułem jak deszcz przybiera na sile. -Hej, Applejack. Jeśli szybko nie rozstawimy obozu, cali będziemy przemoczeni. Może lepiej się sprężać- krzyknąłem w jej kierunku i przyspieszyłem tępa.
  4. -Nie narzucasz się. Z chęcią cię przyjmę. I tak za dużo w nim miejsca dla jednej osoby.- powiedziałem- Nie masz się czego wstydzić. Spojrzałem w niebo. Księżyc już od niedawna wisiał na niebie. Na niebie pojawiło się kilka chmur. Wyglądały na chmury deszczowe -Chyba przyda ci się teraz ten płaszcz- powiedziałem i wskazałem kopytkiem na niebo po czym zwróciłem się do Applejack -Nie chciałbym przeszkadzać ,ale chyba zbiera się na deszcz. Może przyśpieszymy kroku ? Poza tym, niektórzy są już zmęczeni. Przydałby się postój. Po czym wycofałem się i znowu szedłem obok Snowy. /No i znowu sesja dwuosobowa//
  5. -Też bym już chętnie się położył. Uwielbiam spać, albo inaczej to ujmę. Uwielbiam sny-powiedziałem po czym ziewnąłem głęboko.
  6. -Rozumiem-odpowiedziałem i dodałem z uśmiechem.-Z chęcią ci go pokażę. A co do nauki. To możemy zacząć kiedy tylko się prześpisz. Grupa najwidoczniej nie zainteresowała się naszym zniknięciem. "I dobrze. Przynajmniej można było w spokoju pogadać"
  7. - Jeśli będziesz chciała przeczytać zwój, dam ci go kiedy będzie widno. Aktualnie można sobie tylko popsuć na tym wzrok.-powiedziałem do klaczy która starała się przeczytać zapiski. Cieszyłem się, że mogłem podzielić się z nią moją pasją. Naprawdę ją polubiłem. -Zwoje Powietrza ? Hmm. Około pięciu. Dlatego używam ich w ostateczności. Są to najpotężniejsze Zwoje Żywiołów jakie posiadam.-odpowiedziałem na pytanie i powiedziałem- Lalkarstwo to owszem, moja pasja i talent. Marionetki bardzo często się dla mnie przydają. Tyle, że opanowanie tego stylu walki jest bardzo czasochłonne. Pamiętam pierwsze lekcje- na mojej twarzy pojawił się uśmiech a po chwili wybuchłem śmiechem- Pamiętam to. Co drugie moje stawanie na dwóch tylnych nogach kończyło się małą stłuczką.
  8. - Przy najbliższym postoju, zrobię ci jakąś. Obiecuję- powiedziałem kiedy usłyszałem wypowiedź klaczy- A co do marionetek, to ok. 200 już zrobionych. Leżą w magazynie, w mojej wiosce. Mam do nich stały dostęp za pomocą tego. Sięgnąłem do plecaka i wyjąłem zwój. Rozwinąłem go i pokazałem Snowy. -Ten zwój służy mi za pewnego rodzaju mapę. Dzięki niemu mogę przywołać lalkę której akurat potrzebuje. Bardzo trudno w Equestrii dostać Zwój Powietrza, więc powoli mi się kończą. Dlatego też na razie nie powiększam mojej kolekcji. Nawinąłem ponownie papier na wałek i schowałem do plecaka. Czekałem na jej odpowiedź.
  9. - O wiele ładniej jest ci bez tego kaptura.-powiedziałem i dodałem. -Nie płacz. Rozumiem cię i współczuję z całego serca. Żałuję tylko, że nie mogłem być wtedy przy tobie. Spojrzałem na nią. "Musiała naprawdę dużo przejść" -W mojej wiosce, lalkarze byli uznawani za wspaniałych artystów. Z czasem ta sztuka zaniknęła. Nauczyła mnie tego moja mama. Powiedziała, że aby stworzyć piękną i użyteczna marionetkę, trzeba włożyć w to całe serce i duszę. Każda lalka ma być dziełem sztuki. Ale nauka była naprawdę wyczerpująca. Szczególnie, że nikt, oprócz mojej mamy, nie mógł o tym szkoleniu wiedzieć.
  10. - Od razu ci lepiej- powiedziałem kiedy szliśmy razem- Jeśli naprawdę chcesz coś wiedzieć, to chętnie ci o mnie opowiem. Cieszyłem się, e poznałem pierwszego przyjaciela na tej wyprawie. Zacząłem się zastanawiać od czego mógłbym zacząć. -No więc. Urodziłem się daleko na wschodzie, w wielkim mieście. Byłem 7 dzieckiem kapłana ze świątyni Eol. Nie było to za fajne dzieciństwo. Tak naprawdę, nigdy nie znałem ojca-wzruszyłem ramionami i kontynuowałem - Najbliższą mi osobą była mama. Kiedy miałem 12 lat, nauczyłem się robić marionetki. Jak miałem już 18 lat, w mieście wybuchła wojna domowa -w tym momencie z moich oczu znowu poleciały stłamszone łzy. Nie mogłem już mówić. Przed oczami miałem tylko obrazy śmierci i zniszczenia- Dalej nie mogę. Przepraszam- powiedziałem do klaczy. Starałem się opanować żal, co po chwili się udało. Przetarłem oczy kopytkiem i czekałem na jej reakcję. Nadal szliśmy równym krokiem w dalekim dystansie od grupy. Nadal jednak ją widzieliśmy. //Usunąłem offtop//
  11. -Ech. Żałuję tylko, że nadal nie mogę podziwiać twojego piękna- westchnąłem z lekkim smutkiem i odwzajemniłem uścisk. Potem wstałem i pomogłem jej stanąć na cztery nogi- Naprawdę żałuje. Czekałem na jej odpowiedź.
  12. Cieszyłem się, że przestała płakać. Nie zwracałem uwagi na nic innego. Chciałem tylko być przy niej. -Nie musisz mi za nic dziękować. To ja powinienem ci dziękować za to, że mogę się do ciebie przytulić i na ciebie patrzeć. Nie rozumiem dlaczego miałbym się ciebie bać, Snowy. Rzuciłem wzrokiem na grupę. Światło, które niósł Big Macintosh powoli nikło. -Chyba powinniśmy iść dalej. Możemy się zgubić, a ja nie bardzo się orientuję. Poza tym, nadal widzę tylko twoje piękne oczy.
  13. - A co miałbym ci zrobić ? Uwięzić cię za piękno ? Zawołąć resztę grupy, żeby mogli podziwiać najładniejsza klacz w naszej drużynie ? No raczej nie- powiedziałem z uśmiechem. Moje oczy nadal były szkliste od łez, jednak moją twarz zdobił uśmiech. Patrzyłem się w zielone oczy Snowy- Jeśli W Changei są takie piękne klacze jak ty, to od razu tam idę. Nadal patrzyłem w jej piękne, zielone oczy. Jej grzywa była piękna. Miała kolor złoty i ciemnego zółtego. Nie mogłem przestać się na nią patrzeć. Objąłem ją tylko mocniej, jakbym nie chciał, aby ode mnie odeszła.
  14. -Nie płacz. Takie piękne oczy nie mogą się zmarnować- powiedziałem do klaczy. Podniosłem z ziemi płaszcz i podałem jej- No, nie płacz już. Usiadłem obok niej i czekałem aż wstanie. Snowy była naprawdę wspaniałą klaczą. Mimo jej kłamstwa, wybaczyłem jej. Była po prostu moją przyjaciółką. A przyjaciołom wybacza się wszystko. Przytuliłem ją i powiedziałem -Nie płacz Snowy. Nie płacz. Czekałem na nią. Nadal płakała, mimo mojej prośby. Chciałem, żeby się uspokoiła. Chciałem aby jej piękne oczy nie były zasłonięte łzami. Mimo to, zacząłem rozumieć jej smutek i sam zacząłem lekko szlochać. Siedziałem nadal obok niej, mocno ją przytulając i otulając ją płaszczem.
  15. Gdy słyszałem jak mówi swoją historię, wezbrała we mnie wściekłość. Czułem, jak kłamie w żywe oczy. Stłumiłem jednak moją złość i powiedziałem -Smutna historia. Musiało być ci naprawdę ciężko.- powiedziałem ze smutkiem Nie wiedziałem jak mam pocieszyć kucyka, który przed chwilą nakłamał mi w oczy. Czułem, że czuje się smutna i zakłopotana jednak nadal nie mogłem zrozumieć dlaczego kłamała. - Ciekawe czy będziemy przechodzić przez Change'e ? Chciałbym odwiedzić ten kraj i zobaczyć na własne oczy Podmieńca. Możesz się zdziwić, ale nie uważam ich za złe do cna istoty. To, że ich królowa zaatakowała jakąś tam Celestie, nie znaczy, że jest zła. Sam bym tak zrobił po tym co zrobiła w moim rodzinnym kraju. Wtedy przypomniało mi się wszystko. Miałem 16 lat. Wojna domowa w kraju była okrutna. Każdy był przeciw sobie. Wielu moich przyjaciół wtedy zginęło. A w imię czego ? W imię jakiś durnych księżniczek. Z moich oczu poleciały drobne łzy. Opanowałem się jednak ale moje oczy zrobiły się szkliste i czerwone. // Na razie wychodzi sesja dwuosobowa //
  16. -Też powoli zasypiam-powiedziałem do Snowy i przetarłem oczy kopytkiem- Jeśli chcesz namiot, chętnie użyczę ci swojego. I tak nie lubię w nim spać. Dopiero teraz zauważyłem jak jest gorąco. Na moim czole pojawiły się pierwsze krople potu. Zacząłem myśleć, jak musi się czuć Snowy pod swoim płaszczem w taki upał. -Bardzo ładny płaszcz.-powiedziałem- A w ogóle to może trochę mi o sobie opowiesz ? Chciałbym wiedzieć coś więcej o klaczy, z którą mam przyjemność podróżować.
  17. MewTwo

    Ponymeet Biała podlaska

    No. Czas się zbliża. Czas na ostateczne ustalenie terminu i godziny. Ukeś pamiętaj wiesz o czym xD HALO !!!
  18. Spojrzałem na niebo. Faktycznie, spadająca gwiazda. Natychmiast pomyślałem życzenie. Chciałem znowu zobaczyć moją mamę i przeżyć chwile z dzieciństwa. Zwolniłem tępo i zwróciłem się znowu do Snowy: -Faktycznie. Piękna noc. Kocham gwiazdy. Klacz była bardzo miła. Mimo jej płaszcza, można było zauważyć jej białą sierść i grzywę. Miała bardzo ładny kolor- złoty i ciemnożółty. Jednak jej płaszcz nie dawał mi spokoju. Czułem jednak, że ona nie chciałaby go zdejmować. - Ciekawe kiedy dojdziemy na miejsce- powiedziałem do koleżanki, całkowicie zbaczając z poprzedniego tematu.
  19. - Dzięki. Jestem Silver Shade. Może faktycznie przyśpieszmy tempa. Zacząłem się zastanawiać, dlaczego tak szybko poprawiła płaszcz. "Może ma co do ukrycia. Jest miła. Nie będę dociekał" -Naprawdę przepraszam. Trochę za bardzo się zamyśliłem. Czasami tak mam, niestety. Szedłem obok niej i czekałem na odpowiedź.
  20. Szedłem spokojnie, miarowo, na końcu pochodu. Nie bardzo zwróciłem uwagę na nową zebrę w naszej drużynie, jak i na zapadnięcie zmroku. Patrzyłem raz w ziemię, raz przed siebie, a innym razem w niebo. Było bezchmurne i rozgwieżdżone. Jedna z piękniejszych nocy jakie widziałem. Wtedy przypomniała mi się scena z dzieciństwa. Była noc, ciepła i duszna. Spałem. Nagle do mojego pokoju weszła mama. -Synku, posłuchaj mnie- powiedziała, usiadła na łóżku i pocałowała mnie w czoło.- Zaraz zabiorę cię w pewne miejsce. Jednak pamiętaj. Tatuś nie może się o niczym dowiedzieć. -Dobrze, mamo- powiedziałem, wstałem z łózka i ruszyłem w kierunku wyjścia razem z mamą. Przy drzwiach strażnik na szczęście nie sprawiał kłopotów i już po chwili szliśmy główną ulicą miasta. Kierowaliśmy się w kierunku dzielnicy kuców ziemnych. Po chwili gładkie i białe, marmurowe ściany zmieniły się w drewniane i chropowate budynki. Gdy podeszliśmy do małego domu, mama zastukała 3 razy i z drzwi wychyliło się kopyto z pękiem kluczy. Mama rzuciła sakiewkę i wzięła klucze swoją telekinezą. Następnie zaprowadziła mnie do budynku zbudowanego z kamienia. Na ścianie widniał nieznany mi symbol. Otworzyła je i moim oczom ukazał się warsztat. Pełno było w nim drewnianych modeli, słoików z trupią czaszką, różnej długości ostrza i pojemniki z łożyskami. Na stole i na ścianie nad nim wisiały narzędzia. -To jest tutaj, synku, - powiedziała mama i stanęła na dwóch tylnych nogach. Po chwili jej róg rozbłysł magiczną aurą a z rogu pokoju wyszła mała, drewniana marionetka- To właśnie tego chcę cię nauczyć, kochanie. W tym momencie coś rozburzyło moje myśli i zorientowałem się , że wpadłem na kogoś. Była to klacz w długim płaszczu. -Ojej. Bardzo przepraszam. Nie chciałem.
  21. OFFTOP: Nightfall spokojnie. Dzisiaj będzie odpis w łącznie ze zwrotem w kierunku twoim i Plothorse'a. Wiem, że czasami to denerwujące bo takie sytuacji miały miejsce w poprzedniej sesji ale pamięta, że to też ludzie.
  22. -Jak uważasz- powiedziałem i wskazałem gestem aby usiadła przy pniu- No cóż. W moim przypadku można. Muzyka jest wspaniałą rzeczą ale mi służy tylko za odetchnienie od rozmyśleń. Grałem, można powiedzieć, od dzieciństwa. Właściwie skończyłem wtedy, kiedy zacząłem robić marionetki. Miło było w końcu z kimś porozmawiać przez dłuższą chwilę. Czekałem aż klacz usiądzie żeby móc usiąść u jej boku.
  23. -Dzięki- powiedziałem skromnie uciekając wzrokiem- Właściwie to dopiero sobie przypomniałem, że go mam. W tym momencie przypomniałem sobie,ze miło by było, gdybym wstał. Wstałem więc i podszedłem bliżej. Podałem kopyto dla jasnożółtej klaczy i powiedziałem -Jestem Silver Shade. Miło mi poznać. Miała bardzo ładne, niebieskie loki. Niesamowicie przyciągały wręcz wzrok.
  24. -Miło się rozmawiało- zwróciłem się do Minora i wstałem- Jeśli będziesz chciał pogadać, będę na zewnątrz. Trochę duszno w tej stodole. Wyszedłem na zewnątrz i zmrużyłem natychmiast oczy. Po chwili moje oczy ponownie przyzwyczaiły się do Słońca. Zobaczyłem jak Swift rozmawia z Kwietnowłosą. Postanowiłem im nie przeszkadzać i usiadłem pod dużą jabłonią. Zacząłem myśleć o moim dzieciństwie, o mamie i o mojej nauce. Nagle mój róg zaświecił się aurą. Po chwili na ziemi leżał mój stary, bambusowy shakuhachi. Zdziwiony, chwyciłem go w kopytka i starałem się coś zagrać. Przypomnieć sobie lekcje i ponownie próbować swoich sił w muzyce. Po chwili z instrumentu poleciały pierwsze dźwięki.
  25. -Też tak miałem. Pierwszy dzień porozumiewałem się na migi. Z czasem się nauczyłem. Mimo to, żałuję tego. Akcent to jedyne co mi zostało z mojej ojczyzny, Minor-kun-dodał swój językowy przyrostek. Cieszyłem się, że znalazłem kolejnego przyjaciela w podróży. Na razie wolałem nie zbliżać się do Swifta. Po akcji z figurką zostawiłem go samemu sobie. -Lubię muzykę-dodałem wyrywając rozmowę z kontekstu- Kiedy miałem parę lat, uczyłem się gry na shakuhachi. Parę melodii znałem. Potem jednak zgubiłem gdzieś mój zapał do nauki.
×
×
  • Utwórz nowe...