Otrząsnąłem się z wyraźnym obrzydzeniem. Znowu magia. Gdyby nie porwali mi przyjaciela, to w życiu tyle bym nie przeszedł.
- Znaczy to nie zawieszenie broni, a przemyt. Widać bardzo zależy ci na siostrze. - powiedziałem cicho. Albo po prostu chce mnie wydać bezpośrednio Chrysalis. Jak maskarada wyjdzie na jaw spróbuję narobić tyle chaosu ile będzie się dało.
- Przelecieć? To była groźba? - zapytałem. Kręciło mi się w głowie, procesy myślowe zachodziły jeszcze wolniej niż zwykle. Dopiero po chwili doszedłem do siebie. - Czyli co, to, że mnie tam zaprowadzisz to jedno, a wola królowej to drugie? Dobrze, jakie są twoje zamiary?
Po chwili dotarł do mnie fakt rosnącego placu zabaw. Zapisałem.
Moje oczy powiększyły się do rozmiarów pięciozłotówek. Nie miałem nawet tyle słów, by odpowiedzieć klaczy. Dość mocno chwiejąc się po szaleńczej gonitwie, powoli szedłem ulicami miasta, napawając się jego ponurym majestatem. Canterlot po prostu wysiadał.
A może po prostu ciastka okażą się zrobione z masy solnej? Może będą poruszać się na pajęczych nóżkach? Albo piszczeć w ultradźwiękach? A najlepiej wszystko na raz. Mały chaosik, a cieszy.
- Możemy zgodzić się na tymczasową współpracę. Pod warunkiem, że takie coś - komisarz pokazał informacje o niespodziankach komputera - się tu nie będzie pojawiało. No i musicie dokładnie wyjaśnić na czym ta współpraca ma polegać.
Grim nie zwracał uwagi na słowa pozostałych kucy. Zwrócił się bezpośrednio do Zecory.
- Wiesz może, gdzie się reszta powlokła? Masz jakieś lekarstwa? Z tego co widziałem, mogą kiedyś być potrzebne.
- Cholera i zaraza! Postaw mnie na ziemi, sam potrafię chodzić! Chędożona magiaaaaaaaaa! - wrzeszczałem. Pęd powietrza porywał słowa, a echo niosło się po lesie.
- Wyglądacie wszyscy jak kupa nieszczęścia. - wyrzekł spokojnie Grim Cognizance. - W lesie jest osiem zabitych Podmieńców, ekwipunek i prowiant na miesiąc. I gdzie reszta tej wesołej gromadki?
Potem udał się do domu Zecory odpocząć po wycieczce.
Kupała został poinformowany o wizycie posła komputera.
- Wprowadzić. - rzekł. Gdy poseł znalazł się w bazie, z zawiązanymi oczyma, zwrócił się bezpośrednio do niego. - Czy to nie wy czasem zaatakowaliście Dalaran? Z czym przychodzisz?
- Niech i tak będzie. W zamian uwolnicie Golden Dusta. - powiedziałem. No to teraz oprócz wejścia na terytorium Changei podpadnę za zdradę stanu. Czego się nie robi dla przyjaciela.
- Zaprowadzisz mnie do Chrysalis? To co mówisz jest ciężkie do przełknięcia, lecz prawdopodobne. - powiedziałem. Wpakowałem się w straszliwie zawiłą sytuację. Przecież to ja namawiałem do wojny.
- Nie myślisz, że to może być zemsta za wasze porwania? Nie złość się, po prostu odpowiedz. - zastanowiłem się chwilę - A może to wy się mścicie, hmmm?
- Jeśli ci to nie przeszkadza, opowiedz. Nie przepadam za księżniczkami, są zbyt wyniosłe. Ale za to jestem bardzo zainteresowany tym co mówisz. - powiedziałem. Ta rozmowa robiła się coraz ciekawsza. Celestia i porywanie? Palenie miast? Bezlitosne kuce? "Muszę dowiedzieć się wszystkiego. Coś tu poważnie nie styka, jeszcze nie wiem po której stronie." pomyślałem. Skrupulatnie zapisuję wszystko, co już wiem. "Wyczuwam potężną aferę."
Poglądy są po to by się nimi dzielić. Tak samo jak ja nikogo nie obraziłem wcześniej, a została mi zwrócona uwaga. Skoro wszyscy wymachują poglądami gdzie tylko można, to czemu mam być gorszy?