- Nic tylko pierdoły chrzani, przydałby się na coś... - wymruczałem do siebie. Ognisko na śniegu? Pfff, przecież to "magia".
Udałem się w poszukiwaniu drewna. Nigdy nic nie wiadomo, lepiej mieć na zapas. Po zgromadzeniu zapasów drewna na całą noc także ułożyłem się do snu.
Dokonuję standardowych czynności obozowych badając miejsce pod kątem zagrożeń, znanych lub nie. Następnie próbuję wyciągnąć od Podmieńca absolutnie wszystko co wie.
- A straże? Armia? Gdzie trzymacie porwanych? O takie rzeczy się pytam! - powiedziałem, kierując "rozmowę" na właściwe tory. - Choć nie, czekaj. Trzymacie więźniów najprawdopodobniej w pałacu. Byłeś tam? Wiesz, jak tam niepostrzeżenie wejść?
Ja mogę wyrazić, oczywiście jeżeli nikomu to nie przeszkadza, swoją reakcję od razu. Przemoc także ma swoje limity. Gore lub grimdark wydają mi się tak samo poronionym pomysłem. Zwłaszcza, jeśli chodzi o kolorowe koniki z kreskówki.
Jeżeli znowu kogoś obraziłem to usunę post, bo shitstorm będzie :/
- Powinniśmy wywiedzieć się, dokąd dokładnie zmierzamy. Opowiedz mi więc o swoim domu, Podmieńcze. - zatrzymałem się i kazałem małemu zrobić to samo. - Nie zamierzam już dalej iść na ślepo. Bo ta książka z biblioteki jest do niczego. A więc słucham wyjaśnień.
Och, nie. Takie piękne schody...
1. Dlaczego odrzucacie podarunek od Sombry, może to znak rozejmu?
2. Czy mogę odzyskać kartki po ulotkach? Papier kosztuje.
3. Jak bardzo jesteście eko?
4. Jest jakiś podmieńczy hymn narodowy?
5. Czy wśród was występuje zjawisko rasizmu?
- Ty upiekłeś? Dziękuję ci, nie spodziewałem się. Dobrze, że nie czujesz się już jak jeniec. - powąchałem jabłka. Lepiej zapobiegać niż leczyć. Wyjąłem z juk nóż i jedno rozkroiłem. Jeśli nic nie zwróciło mojej uwagi w zapachu ani w smaku, to powoli spożyłem śniadanie. Zapiłem wodą. Dla pewności sprawdziłem jeszcze, czy w jukach zostały zioła na zatrucie.
- Musimy... znaczy ja muszę być teraz bardzo ostrożny. Jestem na terytorium nieprzyjaciela i mogę radzić sobie tylko z twoją pomocą. Miej się więc na baczności. Tylko ty z nas dwóch wracasz do domu.
Po śniadaniu szukam jakichkolwiek śladów przemarszu żołnierzy Celestii.
Po drodze Grima naszła pewna myśl. "Czy truskawki to nie za mało jak na wielką wyprawę? Może rozejrzę się za czymś jeszcze."
Jak pomyślał, tak też i uczynił.
Zgadzam się z przedmówcą. To jak w czasie II WŚ. Nie ma wyboru, wojna wymaga poświęceń.
Wspominałem już, że zabijanie kucyków mi nie leży. A że mam bujną wyobraźnię, to wiem, jak ciężko byłoby mi to zrobić. Lecz dla mnie ważniejsza jest rodzina, ewentualnie przyjaciele, niż kolorowe koniki z innego świata. W większości wypadków sprowadza się to do dość nieskomplikowanego wyboru: one albo my.