Skocz do zawartości

Po prostu Tomek

Brony
  • Zawartość

    1875
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    16

Posty napisane przez Po prostu Tomek

  1. [Na ciemnym stylu ten kolor mnie zabija. Zupełnie jak ten gnojek XD]

    Nim Animal Heart zdołała odpowiedzieć starszemu ogierowi, na scenę wkroczył ktoś inny. Grim poczuł się tak, jakby ktoś właśnie w tej chwili wyważył mu drzwi od domu, by oznajmić, że zabierają mu farmę. Chyba nawet trochę gorzej. Odwrócił się całym ciałem, patrząc na przybysza ponuro, jednak rozumiejąc, że posłańcy mają z reguły ważne rzeczy do powiedzenia. I że zwykle warto ich wysłuchać. Żołnierz jak żołnierz, doświadczony, barczysty, zdeterminowany... i arogancki. To ostatnie wyjaśniło się po uważniejszej inspekcji, którą rdzawy kuc w ciszy zanotował. Po wypowiedzi Strike'a pożałował dwóch rzeczy. Jednej, że nie zignorował tego dupka. Przez chwilę nawet miał ochotę aresztować tego rogacza za pieprzenie głupot, bo ten mu właśnie kazał nie dość że rozdzielić swoją grupę nie wiadomo po co, to jeszcze obedrzeć ją z tego, co sama wywalczyła. Jednak wstrzymał swój gniew, pomny na obecność córki i na jej wrażliwość, poza tym na fakt, że aresztowanie posłańca bez powodu to prawie zdrada. Poczekał, by niebieski kwadrat się obrócił i odszedł kilka kroków, zanim powiedział po prostu:

    - Wała.

    Jak gość wróci, to mu się sprawę naświetli, teraz trzeba mu było jasno pokazać jego miejsce.

    • +1 1
  2. Naczelnik popatrzył na Hienę z mieszaniną irytacji i zaskoczenia. Po jakimś czasie zaskoczenie minęło, złość zaś nieco przygasła, nie znikając. Mężczyzna wstał i ciężko oparł się o biurko, wypuszczając powietrze nosem. On i baumaniec byli teraz na podobnym poziomie, choć ten pierwszy był niższy, za to bardziej kwadratowy.

    - Wydaje mi się, że masz mnie za debila. Nie posłałem tam tych ochotników ot tak, na śmierć. Ale co miałem im powiedzieć, jak wy dwaj, jedyni, co widzieli dokładnie co się tam mogło stać, pozbieraliście się dopiero teraz? Dałem im sprzęt, rady i jednego z niewielu stalkerów. Do tego teraz będą mieli jeszcze ciebie - wywarczał, hamując gniew. Otworzył szufladę, wyjął piersiówkę i pociągnął łyk czegoś, co pachniało ziołami. - Możesz dowodzić. To rozsądne, skoro znasz zagrożenie. Tylko więcej nie rób ze mnie durnia, i postaraj się zadbać o moich. Idź już.

     

    ***

     

    Z początku dzięki temu, że tunel był ledwo oświetlony zamiast całkowicie spowitego w mrok, dziewczynie szło się nawet dobrze. Jeszcze łatwiej było jej przejść przez pojedynczy posterunek, zapewne uprzedzony o jej niecodziennym towarzyszu. Ludzie wyglądali, jakby się wręcz radowali, że mogą ją odprawić. Widać takie informacje rozchodziły się dość szybko. Jednak im dalej w korytarz, tym mniej światła pozwalało Zdrawce swobodnie się poruszać, aż w końcu trzeba było posiłkować się światłem czołowej latarki. Nie było za silne, ale lepsze takie niż żadne. Mutant zachowywał się niepewnie, widać było, że nie jest stworzeniem podziemnym. Na razie nic się nie działo, nawet kiedy Białorusinka natknęła się na szeroko uśmiechniętą kobietę, na oko dwukrotnie starszą od niej.

    Martwą.

     

  3. To, co się działo, mogło spokojnie trwać całe wieki, Grimowi by to absolutnie nie przeszkadzało. Nietrudno było usłyszeć, że Animal śniło się coś paskudnego, jeszcze łatwiej związać to z niedawnymi wydarzeniami. Uścisnął więc na sekundę nieco mocniej swoją córkę, by ukoić strach jaki zapewne czuła. Lecz ten krótki ścisk nie był tylko i wyłącznie chęcią niesienia pociechy, to był też tik wywołany gniewem. Przez tych durniów u szczytów, przez przemądrzalców i ślepotę kucom dzieje się krzywda. Animal dzieje się krzywda.

    - Taaak, chyba tak - powiedział ogier po puszczeniu pegazki. Pomasował się po głowie, chociaż to nie tam go przecież raniono. - To nie była mocna rana, taki tam strzał w pierś. Raz, że zbroja zasłoniła, a dwa, nasi medycy znają się na rzeczy. Pobolewa trochę, ale do wesela się zagoi. Ale kazałem ci być pod ziemią i dbać o siebie, a ty tu mi teraz uściski sprzedajesz.

    Uśmiechnął się szelmowsko i puścił klaczy oko, żeby dać wyraźnie znać, że żartuje sobie. Może i polecenia nie posłuchała, ale jak na razie nie działo się nic złego, a i serce miał jakieś takie cieplejsze. Co było mu bardzo potrzebne po całej bitwie.

     

  4. Pisanie historii na podstawie RP to ciężka sprawa, to raz.

    Powinieneś jednak wrzucić to na offtop lub wpierw zapytać Dolara czy ten temat może tu być, to dwa.

    Nikt nie oceni nawet wstępnie czegoś, czego nigdy nie zobaczył, więc zasadniczo powinieneś wrzucić tutaj choć prolog i pierwszy rozdział, by było co czytać, to trzy.

    nie mam ochoty marnować czasu jeśli nikt nie będzie miał ochoty tego czytać

    Jeśli myślisz, że ktoś ci się tu autentycznie z góry zdeklaruje, to może powinieneś napisać "szukam korektora" czy coś, to będzie cztery.

  5. Zły mode banuje z powodów osobistych >:CCCCCCC

    Więc jednak pięćdziesiąt tysięcy cebulionów wybulili na kilka kresek zrobionych w komputerze. Ja nie zarabiam nawet pełnego tysiąca na rękę. Kurwa.

  6. Grim odprawiał kuce jednego po drugim, czy to słowami otuchy, czy też rozkazem, którego potrzebowały. Szczerze to wolał to pierwsze, ale przykładał kopyto do wszystkiego, byleby nie zasnąć. Zdawał się być całkowicie pochłonięty zajmowaniem się różnymi kucykami, jednak jego umysł zapisał sobie, czy może wypalił wyraźnymi literami, że Head i jego wojacy to osoby po jego stronie, warte zaufania. Wszystko to nie zmieniało jednak faktu, że był zmęczony i nie chciało mu się ruszać rdzawego zadu z tego całkiem wygodnego schodka, na którym sobie przysiadł. A gdyby tak zamknąć oczy, choć na minutkę... nie, do cholery! Ona tego chce! Ogier mocno potrząsnął głową by odpędzić senność.

    Wtedy też dostrzegł znajomą postać. Postać stojącą właściwie tuż przy nim, otoczoną wianuszkiem odchodzących gdzieś na bok petentów.

    - Na wszystkich bogów - kuc aż wstał ze swojego schodka, przezwyciężając ociężałość i zmęczenie. - Co ty tu robisz?

    W sumie nie obchodziło go to zanadto, pytał tak dla zasady. Podszedł do klaczy i wtulił się w nią mocno, wstrzymując się by nie połamać jej tych delikatnych, pegazich kości. Niby minęła nawet nie cała noc odkąd widział się z Animal ostatni raz, jednak nie wiadomo dlaczego czuł się, jakby minęły całe miesiące.

  7. Pierwsze założenie Jurija w sumie okazało się słuszne, choć nie do końca opłacalne. Kupcy mieli bardzo dużo do powiedzenia na temat swoich interesów, interesów swoich przyjaciół, wrogów, czasem rodziny. Oczywiście standardowo o wrogach i konkurentach mówiło się jak najgorzej, z kolei działania kompanów i własne przedstawiano  w jak najlepszym świetle. W pewnym momencie o mało nie doszło do bitki, gdy dwóch handlarzy oczerniających siebie nawzajem nagle dojrzało - i dosłyszało - się w tłumie. Na szczęście przebywający na miejscu żołnierze załagodzili sytuację. Tunelak udał rozluźnienie, czy wręcz zmęczenie, ale wewnątrz wytężał słuch i uwagę by wyłapać informacje, których teraz potrzebował.

    O książce słychać było mało, bardzo mało. Jedynymi osobami jakie o niej wspomniały, byli barman oraz... stalker. Zainteresowanie Jura wzrosło, kiedy ten ostatni na wzmiankę o inkunabule widocznie się wzdrygnął. Podszedł do barmana i w szorstkich słowach nakazał mu ciszę, a kiedy ten zaczął go nagabywać, opowiedział pokrótce, jak "pojeby spod Biblioteki" wysłały drużynę ochotników na powierzchnię w poszukiwaniu 'Czarnej Księgi' obiecując za to złote góry. Z dwunastu osób wróciły trzy, z czego jedna popełniła samobójstwo, a inna oszalała. Stalker odszedł z Polis nie oglądając się za siebie i życząc by "wielce światło cywilizacji" pochłonęła zaraza. Barman aż mu za darmo pół litra grzybówki dał. Takiej górnego sortu.

    O nazistach było słychać dużo, wręcz za dużo, lecz nie było to nic szczegółowego. Trzy stacje zamknięte dla przybyszów z zewnątrz poza handlarzami, ale jednocześnie urządzające co jakiś czas szeroko zakrojone łapanki. Wiecznie panuje tam stan wyjątkowy, a czasem w tunelach technicznych i głównym między Łubianką a Twerską dochodzi do starć z komunistami. Obozy, komory, krematoria, nienawiść wobec nie-Rosjan i osobników oskarżonych o bycie mutantami. A Metro na razie chyba nie było w nastroju do pogawędki, albo zagłuszali je ludzie.

     

    ***

     

    Naczelnik popatrzył na Hienę a w jego zmęczonym wzroku zabłysło zdziwienie, kiedy widział jak ów stanął na baczność. Potem pokręcił głową bez słowa i westchnął ciężko.

    - Nie wyglądasz na żołnierza a tym bardziej nie jesteś pod moją komendą, żeby mi sufit podpierać. Swoją drogą, słyszałem, że jeden z tych dwóch ocaleńców wziął i umarł nam w szpitalu, jak na złość. A tu niespodzianka, bo oboje żyjecie. Ale to nie jest smutna niespodzianka, Panie Boże broń, uratowane życie prawie zawsze jest plusem. W każdym razie jesteś człowiekiem rzeczowym, a takich lubię. W jednym miałeś rację: jeśli przyszedłbyś ot tak, żądając nabojów z niczego, to byś wyleciał na kopach. A tak to zapraszam serdecznie, patrol z pewnością ucieszy się z dodatkowego karabinu, zwłaszcza, że ty wiesz, co może czekać ich tam w tunelu. Jeżeli w ogóle uda nam się coś znaleźć, macie swoją zapłatę. Jeżeli nie... cóż, wtedy dostaniecie chociaż miskę ciepłej zupy. Jeśli tylko z tym przychodzisz, to już się określiłem, jeśli z czymś więcej, to teraz jest dobry moment.

     

    ***

     

    Zależnie od tego na jaką stację chciała wybrać się Zdrawka, różne odpowiedzi otrzymywała. Jeśli wolałaby jechać na północ, musiałaby słono płacić, żeby ktokolwiek się poważył. A jeśli chciałaby pojechać na wschód, do następnej stacji Hanzy - Komsomolskiej Okrężnej, nikt nie widział szczególnego problemu, kursowała tam nawet drezyna pasażerska transportu wewnętrznego. Hasło 'transport wewnętrzny' oznaczało, że jeżeli pokaże się podbity paszport Hanzy, można pojechać trochę taniej niż gdyby nie było się obywatelem.

  8. [Ta szybkość odpisów: miesiąc bez 9 dni, 15 dni, 13 dni. Za szkołę nie winię, sam mam pracę i bloki pisarskie.]

    Moja teraźniejsza forma miała zasadniczą zaletę. Nic nie czułem w sensie fizycznym, bo cała materia mojego ciała stała się zimnym powietrzem i śnieżną kaszką. Dzięki temu mogłem poświęcić się uważnej obserwacji prawie ignorując otoczenie, poza niwelowaniem ciepła, by ten śnieg się nie rozpuścił. Nikt nie aktywował moich śnieżek z niespodzianką, więc po prostu rozpadły się nie czyniąc żadnej szkody. Na całe szczęście kule pary posłane przez przeciwnika też nie znalazły się zbyt blisko mnie, para zapewne była ciepła, a w mojej aktualnej formie jeszcze mniej niż zwykle cieszyłem się z wyższych temperatur, głównie dlatego, że śnieg łatwiej rozpuścić niż zamarznięte ciało.

    Oponent wydawał się nie robić nic specjalnego, stał sobie w jednym miejscu, na pewno otoczony jakąś barierą, bo bez niej nie byłby taki nieruchomy. Wkrótce jednak przekonałem się, że nie lenił się. Skupiłem się, by odkryć, że temperatura soku w korzeniach, przez to też ziemi dookoła, stopniowo wzrastała. Jeśli temu nie zaradzę, to nie dość, że powietrze przy gruncie też zacznie się nagrzewać, to jeszcze sama ziemia będzie trochę za ciepła. Nie wiedziałem ile energii włożył w podgrzewanie, więc musiałem coś z tym zrobić jak najszybciej. Wróciłem do cielesnej formy, pojawiając się po przeciwnej stronie areny niż mój nieprzyjaciel. By go trochę zdekoncentrować naszykowałem nowe śnieżki, tym razem pełniące rolę zwykłych granatów odłamkowych, i cisnąłem w niego.

    Gdy on się nimi zajmował, ja wyszarpnąłem szaszkę z pochwy i kontynuując płynny ruch, wbiłem ją w ziemię tam, gdzie czułem przepływ ciepła. Z zaklętym metalem jako przewodnikiem, posłałem w przebity korzeń zaklęcie, poświęcając na nie dość dużo siły, tym razem zostawiając sobie trochę w rezerwie. Fala mrozu rozeszła się po arenie, obniżając temperaturę do poziomu zwykłego zimowego dnia, a dodatkowo wokół mnie wyrosły cienkie lodowe płaty, będące jednorazową tarczą.

  9. Jurij postanowił konstruktywnie wykorzystać daną mu chwilę by zebrać w sobie siły. Poszedł do jednego z tutejszych barów, z kategorii tych trochę tańszych, ażeby przysiąść wśród ludzi, posilić się. Ale nie tylko po to. Drugim jego celem, może nawet ważniejszym, było przysłuchanie się tutejszym plotkom, być może uzyska dzięki temu jakąś ważną informację, któż to może wiedzieć. Jako, że tunelak był właśnie w Hanzie, to znalezienie jakiejś lady ze skrzynek we wnęce na miotły robiącej za cały lokal było prawie tak łatwe, jak znalezienie straganu albo handlarza kwasem. Towarzystwo było mieszane - kupcy, którzy szukali załóg do trudnych tras poprzez spijanie potencjalnych ochotników, robotnicy przepijający swoje nędzne wypłaty, żołnierze chcący po prostu się wyluzować, nawet pojedynczy, siedzący po przeciwnej stronie korytarza stalker. Teraz pozostaje pytanie, czego konkretnie chciałby poszukać Jurij. Bo przy takim natłoku różnych bodźców ze wszystkich stron, atakujących lekko wyczulony słuch mężczyzny, trzeba było zastosować jakiś odsiew.

     

    ***

     

    Gabineciku nadzorcy pilnował tylko jeden, znudzony jak mops, młodzieniec. Ziewnął przeciągle, zmierzył Hienę neutralnym spojrzeniem, i w sumie nie zrobił nic więcej, więc baumaniec zwyczajnie wszedł do środka, nawet nie pukając. Ot, pokój jak pokój. Odrapane, ale wytarte do czysta biurko, chyba nauczycielskie, na nim trochę papierów, zegar, telefon, butelka z mętnym płynem. Za biurkiem siedział postawny, ale przygarbiony pod jakimś niewidzialnym ciężarem mężczyzna o aparycji mechanika samochodowego. Na ścianie wisiała pusta rama. Facet spojrzał na gościa jakimiś takimi wypłowiałymi oczyma, po czym pokazał mu typowo szkolne krzesło kręcone przed biurkiem.

    - Czego dusza pragnie?

     

    ***

     

    Ciekawski dzieciak po geście dziewczyny sam pomacał się bardzo dokładnie po ramionach, klatce piersiowej, a nawet po plecach, by sprawdzić, czy aby na pewno nie ma tam przypadkiem zapasowej głowy, która mogłaby czadowo wyglądać na szkielecie. Kiedy i on niczego przypominającego tak ważną część ciała nie wykrył, posmutniał wyraźnie. Jednak już chwilę potem znowu wróciło do niego życie, zwołał większość dzieciaków, a potem wszyscy zbiorczo rozpoczęli poszukiwania dodatkowych głów u siebie nawzajem, tym samym przestając, przynajmniej na razie, interesować się "pieskiem". Jakaś dziewczynka cmoknęła mutasa w łeb na do widzenia, i tu cała historia się skończyła. Na całe szczęście bez żadnych strat i urazów.

    Najlepszą opcją zmiany miejsca pobytu w metrze było zabranie się z karawaną kupiecką albo transportową. Bo kursy osobowe nie dość, że były rzadkie, to jeszcze pierońsko drogie. I tutaj pojawiał się drobny kłopot. Telefon z Ryżskiej wywołał pewne zaniepokojenie części karawaniarzy. Ruch w tunelu między Ryżską i Aleksiejewską został czasowo zawieszony w związku z - kolejnym - tajemniczym zaginięciem karawany. Podobno uratował się jeden albo dwóch ludzi. Ktoś wspominał, że może i na początku dwóch, ale jeden zmarł w szpitalu, czy coś. Ludzie nie byli chętni do podróży w tamtą stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...