Skocz do zawartości

Po prostu Tomek

Brony
  • Zawartość

    1875
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    16

Posty napisane przez Po prostu Tomek

  1. - Jeśli coś takiego się u nas znajdzie, to proszę wpierw to przynieść, wtedy byśmy razem zdecydowali - powiedział z wolna naczelnik, kiwając z namysłem głową. Nie wyglądał na ani trochę wyprowadzonego ze swojej ponurej równowagi przez obecność nieznanego nauce stwora. Obdarzył go ciężkim spojrzeniem, nic więcej. - Poza tym, umowa stoi. Szkoda, że nie wymieniłeś ceny, ale zakładam, że to wyjdzie w praniu. No, to teraz inne kwestie...

     

    Z tymi słowami wyszedł zza biurka, założył jedną rękę na biodro, drugą plasnął o czoło w udawanym niepokoju i zaskoczeniu.

    - I cóż ja mam z wami począć, co, dziewczynko? Nie wiem jakim cudem oswoiłaś tego potwora, ale muszę ci powiedzieć, że to jest coś co chyba zasługuje na szacunek. Opowiadaj wszystko. Może za ten czas nie zmienię zdania i nie każę go dobić.

     

    ***

     

    Tunel jak cichy był, tak i cichy pozostawał. Przynajmniej w sensie fizycznym. Wszystko co było widzialne i odczuwalne zmysłami, dawało sygnały każące się rozluźnić i uspokoić. Nie pojawił się żaden niepokojący dźwięk, zwierzęcy zapach podziemnych bestii czających się na karawaniarzy, cień mutanta szykującego się do skoku czy świdrujący warkot nosalisa. Nawet sama ciemność wydawała się jakaś taka mniej ciemna, bardziej kojarząca się z zimowym wieczorem niż wnętrzem krypty. Jednak pod tym płaszczykiem kryło się coś jeszcze, niewidzialne dla oka, niesłyszalne dla ucha. Coś, co poruszyło się, przeciągnęło i nadstawiło ucha do Jurija - metaforycznie, oczywiście. Metro na moment ożyło, pokazując mężczyźnie króciuteńkie wizje, których nie dało się rozróżnić, lecz można było mieć pewność co do jednego. Droga będzie spokojna a Metro znów może zwracać więcej uwagi na Jurę, lecz pod jednym warunkiem. Tunel chciał ofiary.

  2. [Oksy może odpowiadać na ten post.]

     

    Naczelnik  po raz pierwszy wyglądał na umiarkowanie ucieszonego słowami baumańca. Czy w ogóle jakimikolwiek słowami, sądząc po jego twarzy dawno nikt nie przyniósł mu dobrych nowin. Kiwnął głową, po czym na chwilę odwrócił się, by pogrzebać w jakiejś szafce za sobą. Po niezbyt długiej chwili z powrotem zwrócił się twarzą ku swojemu gościowi, kładąc na stół nie za gruby folder, oznaczony prostym rysunkiem najbardziej charakterystycznej broni ZSRR i Federacji Rosyjskiej jednocześnie.

    - To są wszystkie usterki z bronią stacyjną o jakich mi doniesiono - oświadczył, pukając ręką w symbol kałacha - Zaczynając od pistoletów dla starszych dzieciaków, kończąc na pieczenegach i oraz maszynowych stacjonarnych. Nie jest tego jakoś bardzo dużo, zakładając że nasi mechanicy będą ci pomagać, wyrobiłbyś się w góra dzień. O bronie indywidualne musisz się sam dopytywać. I teraz proste pytanie, jaka jest twoja stawka?

     

    Zanim mężczyzna doczekał się odpowiedzi, poświęcił jeszcze chwilę na drugą część ogłoszenia Feliksa. Krótki rozkaz przez znajdujący się niezbyt wiadomo gdzie mikrofon [facet nacisnął coś pod blatem  biurka] i strażnicy bezceremonialnie wprowadzili Zdrawkę, a potem znacznie ostrożniej jej podopiecznego. Ten ostatni ewidentnie miał już wszystko w dupie. Czy innej odpowiadającej jej części ciała.

     

    ***

     

    Tunel, jaki przemierzał Jurij z karawaną w miarę ogarniętych już handlarzy sławną wudeenchowską herbatką zdawał się być właściwie tak cichy, jak stacja. I to w tym drugim, specjalnym znaczeniu słowa 'cichy', znanym tylko samemu mężczyźnie oraz jemu podobnym. Konwój był dobrze zabezpieczony i na tyle zaopatrzony, by na czas podróży wyposażyć dodatkowego pasażera w AKS z własną dodatkową latarką, znacznie ułatwiający przeczesywanie betonowego, woniejącego wilgocią i opuszczeniem korytarza. Jakkolwiek Jura by się nie starał, nie mógł wyczuć nastroju tunelu, nadciągających niebezpieczeństw lub ewentualnie nadchodzących dobrych wydarzeń.

     

    Z wyjątkiem jednej rzeczy.

     

    Pełzającego mu we wnętrznościach niejasnego wrażenia...

     

    Coś jakby samo Metro było z jakiegoś powodu na niego obrażone.

  3. W Equestrii istnieje darmowa i dostępna dla wszystkich edukacja w postaci ośmioklasowych szkół powszechnych, uczących wszystkich podstawowych rzeczy plus umiejętności praktycznych, dobieranych według znaczka. Książki do szkół powszechnych są z góry zapewnione.

     

    Reszta szkół to totalnie inna para butów. By się do nich dostać trzeba mieć i niezwykły talent, i pieniądze. Szkoły takie byłyby zapewne uporządkowane rasowo, no bo siłą rzeczy pegaz raczej nie będzie czarował, ale jakby się tak złożyło, to pewnie miałby prawo do zmiany placówki na odpowiednią do rozwijania swojego talentu. Sądzę, że tutaj już książki kupuje się samemu, ew. płaci się za nie razem z opłatą za naukę.

     

    K, koniec autyzmu.

    • +1 3
  4. No, w końcu po zabawie, pomyślał Grim zaraz po opuszczeniu domu. Nie miał jakichś specjalnych oporów przed rozmowami z generałem, jednak czuł się przy nim lekko nieswojo. Zwłaszcza teraz, kiedy bardzo zależało mu na wymuszeniu wyjaśnień dotyczących mechanizmów działania oraz podejmowania decyzji przez przywództwo rebelii. Martwił się, że może się to skończyć oskarżeniami o niesubordynację lub podżeganie do rozłamu w szeregach powstańców. Rozłamów żadnych nie chciał, ale przecież przezorny zawsze ubezpieczony, a rozwiązać problemy trzeba, tak samo jak nadać skuteczniejszy kurs całej akcji.

     

    Odetchnął sobie świeżym - heh - nocnym powietrzem i rozejrzał się w poszukiwaniu córki, której niestety jakoś nie udało mu się zabrać ze sobą, choć ten Thermal się jakoś przemycił. Na całe szczęście prędko ją wypatrzył, towarzyszyła jej jakaś inna pegazica. Jak miło. Podszedł do klaczek, pochylił leciutko głowę na powitanie.

    - Widzę, że w międzyczasie znalazłaś sobie przyjaciółkę - powiedział, obdarzając je ciepłym uśmiechem. - Teraz nie wiem, czy czasem nie zostawić was we dwie, co? Muszę jeszcze wydać kilka poleceń, a nie chciałbym cię za sobą ciągać bez twojej zgody.

  5. [Zdrawka czeka, to niech czeka. Jeśli chce zrobić coś ciekawego na własną rękę w czasie rozmowy, to nie widzę w tym problemu.]

     

    Warty rozstąpiły się grzecznie, puszczając Hienę do gabineciku, który mimo tak krótkiego czasu zmienił się nieco. Na biurku naczelnika znalazła się butelka, obok niej kieliszek, do tego popielniczka wypełniona petami po biełomorach - dziś będących rarytasem. Pomieszczenie było zadymione, naczelnik wyglądał na zmęczonego, choć to ostatnie wydawało się być jego cechą wrodzoną. Podniósł wzrok, jasny i bardzo trzeźwy, kiedy tylko usłyszał wchodzącego. Nawet nie otwierał ust, pozwalając profesjonaliście złożyć meldunek, słuchając uważnie. Wydawało się, że kiedy tylko baumaniec skończył, twarz naczelnika poszarzała, jakby nagle pokrył ją popiół czy kurz.

    - Czyli nie dość, że nic nie zyskaliśmy, to jeszcze ktoś zginął, a tunel znów stanął przeciw nam - stwierdził bardziej niż zapytał, pozwalając sobie na chwilę przymknąć oczy. - Ech. Cóż, nie ma wagonu, to zapłaty też nie będzie. Dodatkowo trzeba zorganizować coś dla rodziny zabitego... Wybacz. Mogę zaoferować ci co najwyżej gościnę, lub może garść nabojów, nie więcej. Co do kobiety i mutanta... skoro jakoś tu wleźli, znaczy mutant musi być oswojony. Nie wiem, jak tego dokonała. Może się z nim tutaj szwendać, ale lepiej, by nie za długo. A, dodatkowo będzie odpowiadać za wszystko, co jej stwór zrobi. Jeśli kogoś zabije, to ta kobieta ma przesrane. Coś jeszcze?

     

    ***

     

    - No to jak umiesz pisać, to zajebiście - rekruter uśmiechnął się szczerze, choć z lekką dozą ironii. Sam wychylił kielicha, polał sobie, dolał Iskrze. - To nie jest taka znowu powszechna umiejętność, zwłaszcza wśród młodszych i na biedniejszych stacjach. Zapowiadasz się dość dobrze, chociaż chciałoby się zobaczyć cię, że tak powiem, w akcji. Nu, pewno jeszcze będzie okazja, drogę mamy przed sobą długą.

     

    Na krótką chwilę zapadła cisza, w tym czasie Dymitr wszystko sobie w głowie układał oraz kalkulował, a rekruter wyglądał na nieco zaniepokojonego tym rozważaniem wszystkiego. W plecaku miał jakieś drobne, zapłatę za różne drobne prace i za tę niefortunną wartę, w trakcie której stracił palec. Było tego tak z 16 kulek, starczyłoby na jakieś dwa, trzy dni, jeśli kupowałby tanie, poślednie żarcie. Oczywiście licząc po starych cenach, nie wiadomo jak było teraz, pod władzą Hanzy. Broń niestety musiał zdać, więc nie miał żadnej przy sobie. Z jedzeniem to samo - pustka.

     

    - Nie łam się, to nie jest nic trudnego - główny rozmówca odezwał się ponownie. - Proste prace konserwacyjno-naprawcze przy grodziach i wrotach. Kontrola zautomatyzowanych instalacji stacyjnych, oświetlenia, może ewentualnie założenie nowej linii, ale to oczywiście za dodatkową opłatą. Cała sprawa da ci, tak ja wiem, pewnie koło dwóch stów, plus minus parę baniek. Będziesz mógł zamiast części nabojów wziąć prowiant lub broń, tak mi powiedziano. A gdzie to jest?

     

    Tutaj rozejrzał się, ponownie ściszając dość mocno głos.

    - Twerska, Czechowska. Jakby co jesteś pod pełną ochroną, elektryk to cenny człowiek.

  6. 12 minuty temu Pan Pisak napisał:

    Jednak fakt, że ktoś nie potrafi wyjustować tekstu, już zakrawa o kpinę.

    Kolega niech nie będzie tutaj taki szybki. Ja też za pierwszym razem nie wiedziałem nawet co oznacza słowo "justowanie" - wynik nieobycia z edytorami tekstu, ogólnie z komputerem. Tak, tacy ludzie jeszcze istnieją.

  7. Po co mam cię zjeżdżać z błotem. Przecież sam powiedziałeś, że nie znamy siebie nawzajem. Co za tym idzie, i tobie, i mnie ciężko oceniać różne sytuacje.

     

    Jeśli chciałbyś na ten temat troszeczkę porozmawiać, mam czas. Ale wtedy zaprosiłbym cię już na PW, by nie zaśmiecać tego tematu.

     

    Spoiler

    Szczerze? Przestałem liczyć. Jeśli chodzi o zamierzone wypadki, to tak z trzy czy cztery też będę miał. Nie umiem dokładnie policzyć.

     

  8. Wędrówka przez stację, choć niby nie powinna być jakoś strasznie długa, trwała ładny kawałek czasu. Główną przyczyną była ciasnota. Z jednej strony zaraz wokół Hieny i Zdrawki wytworzył się swojego rodzaju ochronny krąg, promień na oko trzy metry, w którym nie znajdywał się w danym momencie żaden człowiek. Z drugiej, chyba każdy mieszkaniec Ryżskiej stwierdził, iż niecodzienność widoku stoi wyżej w hierarchii wartości niż potencjalne zagrożenie życia. Tym bardziej, iż w sumie mutant, chociaż bardzo się starał, ledwo co posuwał się do przodu, dysząc coraz ciężej. Widać nosalis poturbował go nieco bardziej, niż się wydawało. A może to stres?

     

    W każdym razie wkrótce wianuszek ludzi obu płci i różnego wieku zaczął się przerzedzać, gapie zaspokajali swoją ciekawość, a i stacyjni żołnierze postanowili pokazać, że potrafią się czasem do czegoś przydać poza zużywaniem zapasów czy zalecaniem się do pielęgniarek. Przy samym gabinecie naczelnika stacji poza naprawdę nieliczną dzieciarnią oraz wzmocnioną wartą nie było już nikogo. Feliks zarejestrował, że gdzieś mu się po drodze reszta oddziału zgubiła. Pewno poszli składać meldunki... do własnych żon. I jemu pozostało już tylko złożyć sprawozdanie, by potem mógł zająć się sobą i swoją nową towarzyszką. Może warto było wspomnieć o jej niezwykłym zwierzu?

     

    ***

     

    Na widok Iskry rozmawiający najpierw spojrzeli na niego ponuro, z podejrzliwością, jakby zupełnie nie spodziewali się, iż ktoś w ogóle się zgłosi z własnej woli, choć przecież sami rozmawiali o tym bynajmniej nie w skrytości. Później otaksowali go spokojniejszymi, oceniającymi spojrzeniami, aż wreszcie uśmiechnęli się nieznacznie.

    - No to zapraszamy do stołu - jeden z siedzących podstawił mężczyźnie krzesło, inny wraz polał mu grzybówki. Potem główny mówca ściszył głos, zmuszając Dymitra do pochylenia się - Widzę, że jesteś tutejszy. Bardzo, bardzo dobrze. Nie będziemy napychać kieszeni kupczykom, a co! Nu, ale do rzeczy. Sprawa jest prosta. Zapewniamy przejazd tam i na powrót oraz pełną ochronę, jako że elektrycy na drzewach nie rosną. Wikt musisz niestety sprawić sobie sam, bo my dostaniemy zapasy dopiero na miejscu. Potrzebujemy jednak pisemnej zgody. Może być iks, jak nie potrafisz pisać.

  9. [Oboje macie prawo do jednej akcji i nielimitowanego dialogu.]

    Żołnierze wciąż byli w szoku, chociaż ich trening i tunelowe doświadczenie szybko pozwoliły dojść im do porządku. Sprawnie, szybko, z dyscypliną wykonywali wszelkie polecenia swojego dowódcy, w pełnie zdając sobie sprawę, że od tego zależy życie każdego z członków tego swoistego konwoju. Byli zdumieni zachowaniem Zdrawki oraz tym, że Hiena wstrzymał palce, jednak nie zamierzali kwestionować jego działań - wciąż było niebezpiecznie. Formację przyjęli wedle rozkazu, przyjmując też słowa dziewczyny do wiadomości. Swoją drogą, za każdym razem kiedy na nią spoglądali, dało się poczuć mieszaninę niewiary, szacunku oraz strachu. Dalszy marsz odbywał się w ciszy, jeśli nie liczyć sapania rannego mutanta i pobrzękiwania ekwipunku.

     

    W końcu grupa straceńców, która cudem jeno wymknęła się żarłocznemu tunelowi wypatrzyła w jego przepastnych mrokach miękkie światło. Ogień. Swoi. Ta pokrzepiająca myśl sprawiła, że jakoś tak lżej się przebierało nogami. Załoga posterunku nawet nie musiała pytać, w ich twarzach można było łatwo wyczytać smutek, ale też i zrozumienie. Wkrótce cała ekipa znalazła się za śluzą, wraz też pojawiła się dzieciarnia spragniona wieści oraz ze dwie bardziej paranoiczne żony. Obie liczyły bezgłośnie przybyłych. Obie uśmiechnęły się nieznacznie, nim pobladły widząc mutanta. Ów był bardzo spokojny jak na wizytę na nowej stacji, powłóczył nogami, nawet się nie rozglądał. Zdrawka była w końcu bezpieczna, bo już żołnierze wszystko wyjaśniali, by czasem panika nie wybuchła a i raczej żaden nosalis jej tutaj nie zeżre. Hiena zaś miał do zrobienia zajęcie się nową i złożenie meldunku

     

    ***

     

    Piwerko, jako napój luksusowy, pochłonęło sporo nabojów z zapasów Iskry. W końcu złocistego napoju w podziemiach otrzymać się nie dało, trzeba było ocalone puchy i butelki z powierzchni sprowadzać, nie raz ryzykując życie. Jednak po pierwszym łyku, czując chmielową goryczkę Dymitr stwierdził, że to definitywnie było warte swej ceny. Tak jak i na stacji, takoż i w barze o elektryków i rusznikarzy rozpytywała głównie Hanza, chętna na naprawy wykonywane przez profesjonalistów. Oczywiście wśród różnych ogłoszeń trafiło się też jedno specjalne. Naprawy na wyjeździe, poza Sojuszem, gdzieś na zachodzie Metra.

  10. Odcinek zmarnowany przez niesamowicie słabe motywy Starlight oraz oczywiście oblatane na wszystkie możliwe strony zakończenie oparte na żalu za grzechy i odkupieniu.

     

    Reszta była absolutnie zajebista.

     

    6/10

  11. [Zanim zaczniecie zadawać niewygodne pytania, MG dobrze pamięta, że zaczęliście w innych miejscach.]

     

    Po słowach Hieny wszyscy postarali się zebrać do kupy, z mniej czy bardziej widocznym skutkiem. O dziwo, raczej bardziej. Wyglądało na to, iż mimo nowicjatu tutejsi mniej więcej wiedzieli, czego można spodziewać się w tunelu. W miarę sprawnie zebrali się, ogarnęli i w niecałe trzy minuty byli gotowi do dalszej napierdalanki, ewentualnie rozpracowywania halucynacji. Podążali za Feliksem póki wiekuistej ciszy nie przerwało krótkie, a ostre:

     - Hej, ho, jest tam ktoś może?

  12. Z początku ogier zamierzał z całych sił wydrzeć się na Thermala, który według niego właśnie implikował, że niemagiczne kuce, czy to ziemskie czy pegazy, nie dałyby sobie rady z zadaniem zniszczenia torów tak sprawnie, jak ci magiczni. Jednak nie zrobił tego, zdając sobie sprawę z dwóch faktów. Po pierwsze, faktycznie mogą to zrobić nie tyle sprawniej, co nieco szybciej i przy oszczędzaniu na prochu. Po drugie, im więcej ich odejdzie z Canterlot, gdyby po bitwie nadszedł zapowiadany czas... wyjaśnień, tym lepiej dla pułkownika i jego wojsk.

    - Bardzo dobry pomysł, mój wierny sztabowcu - nie mógł się powstrzymać przed dodaniem ironii do dwóch ostatnich słów. - Bardzo dobry. Poważnie. Powinieneś znaleźć paru kumpli i ich ze sobą wziąć, będzie wam raźniej i łatwiej.

     

    Dalej po prostu słuchał słów generała Greena, wciąż wierząc w swojego przełożonego, który choć miał bardzo bardzo dużo wspólnego z dawnym reżymem, zdecydowanie miał głowę na karku. Chyba dowódca źle zrozumiał starszego kucyka - ten wcale nie sądził, że jego oddziały znowu mają trafić na pierwszą linię, wręcz przeciwnie, domyślał się iż generał w pełni zdaje sobie sprawę z dość niewielkich możliwości towarzyszy Grima, którzy, choć wielcy duchem, mieli troszeczkę braków w różnych dziedzinach. Niemniej ucieszył się, że wyraźnie ogłoszono zdjęcie ciężaru walk w pierwszej linii z grzbietów jego i jego wojaków. Na wzmiankę o gwardzistach nawet się nie zdziwił, wręcz spodziewał się tego. Ot, słudzy starego rządu, tak podatni na korupcję i nieprzyjacielskie podszepty. Dalej nie było już tak wesoło, bo wciąż zamierzano pozbawić go z takim trudem zdobytego sprzętu. Ba, niejedna nieosłonięta głowa poleciała na bruk po to, by ci co przeżyli mogli zadbać o swoje bezpieczeństwo, a tu chciano pozbawić ich tej jedynej bariery między życiem a śmiercią. To było po prostu niesprawiedliwe, zwłaszcza, że żołnierze Greena też mieli okazję zawalczyć o swoje. No i lepiej mieć pancerze niż ich nie mieć, tak na wszelki wypadek. Z drugiej strony, sprzeciwić się wprost po "to rozkaz" zdecydowanie podpadało już pod jawny bunt. A teraz nie był czas na bunty, wciąż mieli miasto do wyzwolenia.

     

    - Wciąż uważam, że to trochę nie fer, przecież też mieliście okazję sobie zebrać rzeczy, czy nie tak? - powiedział Grim z namysłem, ważąc każde słowo. - Ale niech już będzie. Co do przydzielonego mi zadania nie mam więcej pytań i postaram się z niego wywiązać najlepiej jak będę mógł. Siły przeznaczone na wasze wsparcie i rezerwy będą dowodzone przez mojego zaufanego, imieniem Cramp Dziwadło. To dość... charakterystyczny kucyk, na pewno zapamiętasz. Odpowiada bezpośrednio przede mną, będę miał też łączność z tą całą rezerwą. Jeśli chodzi o tory, moje oddziały składają się w całości z normalnych kuców, więc nie sądzę by bez prochu dali radę, chyba, żeby wyrywali gwoździe kolejowe. A co do zdrajców w gwardii... - tutaj uśmiechnął się niemal niewidocznie, ale za to bardzo paskudnie. Szybko jednak zmazał ten uśmiech. - Jakoś sobie poradzimy. Czy to już wszystko?

     

    Oczywiście "powywieszać wszystkich" powie dopiero później, prosto do swoich towarzyszy. Bo generał, choć raczej w porządku, może mieć pewne sentymenty. W końcu jest tylko zwyczajnym kucem, jak sam Grim.

     

     

×
×
  • Utwórz nowe...