-
Zawartość
1875 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
16
Wszystko napisane przez Po prostu Tomek
-
Po pierwsze, wzmianka jest. Na samej górze. Małą, ale zawsze. Po drugie gadaliśmy na PW, temat zamknięty. Pado, pamiętaj. Dom twój, gdzie serce twoje.
- 237 odpowiedzi
-
- ruscy
- kozacy zaporoscy
- (i 2 więcej)
-
Jasnobrązowy pegaz o delikatnie błękitnej, zwichrowanej grzywie. Raczej wątły, ale wielki duchem.
- 210 odpowiedzi
-
- pucyki
- pucyki wszędzie!
- (i 1 więcej)
-
Nie, wracam do swojego.
- 237 odpowiedzi
-
- ruscy
- kozacy zaporoscy
- (i 2 więcej)
-
Średniego wzrostu bury jednoróg o nieco ciemniejszej od słomkowej grzywie.
- 210 odpowiedzi
-
- pucyki
- pucyki wszędzie!
- (i 1 więcej)
-
Jak zrobi się za ciepło, to się chyba pożegnamy.
- 237 odpowiedzi
-
- ruscy
- kozacy zaporoscy
- (i 2 więcej)
-
[114] Po zdecydowanie zbyt długim czasie poświęconym na dopytywanie się, jak dojść do pałacu prezydenckiego znalazłem się u jego wrót. Oczekiwałem na kogoś, kto mnie poprowadzi.
-
Wy może i powinniście. Pchanie się w cudze konflikty faktycznie nikomu nie pomaga. Wciąż utrzymuję, że w ostateczności [a przez nią rozumiem rosyjskie wkroczenie] podejmiemy decyzję. Przyciśnięci do muru, więc z pewnością jej dobrze nie przemyślimy, ale jednak podejmiemy. Zachód raczej nie będzie chciał pomagać, bo nigdy tego specjalnie nie robi, niie liczyłbym na niego. Zostaniemy sami ze sobą przeciwko Rosjanom. Po mojemu pakowanie się Polski poza troszkę ciepełkiem w ukraińskich sercach nie da wiele, a możecie stracić. Przykro mi tak mówić. Ale logika. Jaceniuk jeszcze wierzy w rozwizywanie sprawy Wschodu politycznie. Zdecydowania trochę mu życzę :/
- 237 odpowiedzi
-
- ruscy
- kozacy zaporoscy
- (i 2 więcej)
-
Nie, nie jest źle, ale z łatwością dają się zakrzyczeć przez nazbyt rozbrykane mniejszości. Próbują coś z tym zrobić, ale i tak wszyscy wiedzą dobrze, że cytuję "Rosja już wprowadza zawoalowaną okupację tych terenów". W razie wojny prawdopodobnie na nich skrupi się peirwsze uderzenie. I na Kijowie, od którego Rosjanie są trzy godziny marszu.
- 237 odpowiedzi
-
- ruscy
- kozacy zaporoscy
- (i 2 więcej)
-
Izy,ukraińska armia odda strzał, i to nawet więcej niż jeden. Akurat morale im nie brakuje, przynajmniej w zachodnich obwodach.
- 237 odpowiedzi
-
- ruscy
- kozacy zaporoscy
- (i 2 więcej)
-
Neftahar Mężczyzna widząc, na co się zanosi, postanowił dość prędko wycofać się do środka budynku. Jeżeli jego towarzysze już to zrobili, stanął za drzwiami, tak, by nie być trafionym, po czym zaczął je powoli zamykać. Następnie pozbierał kilka z tych kulek tal ostrożnie, jak tylko mógł i skrył się z nimi jak najdalej od kompanów, by w razie kłopotów nie zrobić im krzywdy. Zamyślił się, uwalniając moduł. Spróbował pomyśleć nad wykorzystaniem mieszanki do swych celów. Czy można dzięki zmodyfikowaniu składu, przy pomocy otaczających przedmmiotów użyć kulek jako bomb lub granatów?
-
Polacy są Wszędzie [NZ][Violence][Random][Adventure][Human][Mature][Sci-fi][Humanization]
temat napisał nowy post w Archiwum fanfików
Hmmmm. Pozwólcie mi pomyśleć. Nie, drugi raz się na to nie nabiorę. -
[109] Specjalnie nie trzeba było się trudzić, by mnie spotkać. Gdy dostałem doniesienie o dostarczeniu mi wiadomości od szefa polskiego rządu, byłem już w pociągu pospiesznym do Warszawy. Ze mną siedział mój nieodłączny i wypróbowany od jakiegoś czasu Pawło, którego władze RP niedawno zwolniły z więzienia. Wyglądał na dość zniechęconego sytuacją, ale zgodził się, by dotrzymać mi towarzystwa. Ihor bowiem musiał dopilnować tego, by po ostatnich wydarzeniach nasza wspólnota wróciła do normalności. Wkrótce pociąg zatrzymał się na stacji. Byłem już w tym mieście. Wtedy, kiedy zaproszono mnie na pamiętną konferencję, na której była też Celestia. I jakiś łysol. I kucyki. Ostatecznie nic nie wyszło, wszystko się posypało, mówi się trudno. Miasto wciąż mi się nie podobało. Brudne, zadymione, mało zieleni. No i kompletnie nie wiedziałem, gdzie mam teraz iść.
-
[109. Ale na mnie byłoby fajnie. Na szczęście miałem czas i chęci, by to czytać.] Tłum przestał podążać w sobie tylko znanym kierunku, zamiast tego w jakim takim uporządkowaniu robiąc w tył zwrot, po czym sprawnie ruszył w stronę zgoła przeciwną. Dużo szybszym krokiem. Sprawy przybrały bardzo niedobry obrót, mijaliśmy po drodze grupki przestraszonych ludzi, uciekających w stronę centrum miasta. Z okien wyglądały blade, zaniepokojone twarze. Przyspieszyłem kroku, za mną i inni, w tym nieszczęśni pojmani policjanci. W powietrzu znowu huknęło sucho kilka wystrzałów. Kiedy wyszedłem zza rogu, moim oczom ukazały się prawdziwe dantejskie sceny. Brama naszego schroniska była otwarta na oścież, wysypywali się z niej ludzie, niemal natychmiast rozbiegając się po ulicy, wpadając w bramy najbliższych domów. Prawie wszyscy w naszych pseudo-mundurach. Pierwsi mieszkańcy już stali na zewnątrz, pod bacznym okiem mierzących do nich z karabinów milicjantów. Ktoś strzelił. Na postrach, w powietrze. Ze zgrozą patrzyłem, jak ktoś wyszarpał z tłumu cywili jakiegoś młodego chłopaka. Złapałem się za głowę i wbiegłem, rozkładając ręce, między milicjantów a stojących pod murem ludzi. - Stijte! Co wy robicie?! Czy wyście powariowali?! - krzyknąłem, stając w miejscu. Milicjanci zobaczyli, kto ja, i prędko opuścili broń. Ktoś do mnie podszedł. - Otcze Mykoło, ałe ce Lachy! Wony Żytomir... - zaczął, pokazując karabinem w grupę ludzi. - Szczo Żytomir?! Oni? Z rozumu zeszedłeś? Cały czas się z Przemyśla nie ruszali! Siedzą tu, jak i my! - Ałe... - Jeszczo raz ale usłyszę! Najpierw tacy dobrzy, że chronili, pomagali, a teraz rżnąć chcą?! Tacy wy?! Nikogo nie zabijecie, a dalej pomagać będziemy! Zebranie nadzwyczajne, pobiegnij chto po Ihora! Odwróciłem się do przerażonych ludzi, stojących pod murem i przyglądających się całemu widowisku, lub też się kulących. Szybko przeleciałem wzrokiem po nich i okolicznych ścianach. Brak krwawych zacieków i ciał wróżył dobrze. Może nikogo nie zdążyli zamordować. - Zginął kto? - rzuciłem w ich stronę, najspokojniej jak potrafiłem. - Nie, nie. - Na szczęście nie, proszę księdza, nikogo nie zabili. - W czas przyszedł ksiądz, tak! - To bardzo dobrze. Idźcie do domów. Nie będzie wam się działa krzywda. Za to co się stało jakoś wam odpłacimy. Przyrzekam - odpowiedziałem z ulgą. Odwróciłem się i pomaszerowałem w stronę wrót do bazy. Ogon procesji już w nich niknął. Niecałą godzinę później stanąłem razem z Ihorem na podwyższeniu w ogólnej sali, przerobionej na taką do zgromadzeń. Nieco poniżej kłębił się tłum mieszkańców Arki, szemrząc i falując. Rozmowy rzadko kiedy dochodziły bezpośrednio do nas powyżej dwóch głośniejszych słów. Dużo było tych, którzy normalnie służyli w charakterze milicjantów. Kończył się nadany niedawno przez prezydenta komunikat o zbrodniarzach. Popatrzyłem na nich z największą srogością, jaką wydobyłem z siebie od wielu, bardzo wielu lat. Chrząknąłem bardzo znacząc i zapadła cisza. - Dumni z siebie jesteście? - krótkie pytanie zawisło w powietrzu. Nikt nie odpowiedział. - Zrobili wam coś ci Polacy z kamienic obok? Albo ci, co ich tu chowamy? Jak tak, to powiedzieć od razu, pod sąd oddamy sprawiedliwie, a nie po kątach strzelać! Co to za zbójeckie porządki? - Hospody pomyłuj! - zawołał ktoś z dołu. - Hospody pomyłuj! - powtórzył cały tłum kłaniając się w pas na znak pokory. - Hospody pomyłuj! - powiedzieliśmy z Ihorem jednocześnie, kłaniając się i żegnając. Kiedy powstaliśmy, znów się odezwałem. - Idźcie teraz przepraszać. Bóg kazał przebaczać swoim nieprzyjaciołom. Miłować ich. Udowodnijcie, że nauczyliście się czegoś, mieszkając tu wszyscy razem. A potem... potem trza nam pojechać do Warszawy. Na sąd.
-
Bardzo kolorowe pióra w liczbie dwóch. Jedno pisze literę A, a drugie ją podbarwia.
-
Ha, ja wiem, co ci teraz dać. Niestety, nie z Youtuba, bo nie ma, ale zapraszam do linku.
-
[Wszyscy są za ogarnianiem się. Wreszcie. Mam nadzieję, że dojdziemy do ładu i składu. Pado, ty też pomyśl trochę, przypominam, że właśnie zeszkliłeś miasto i nie tylko nacjonalistów masz teraz na głowie. Jako pierwszy ruszyłeś cywili, chyba wiesz, co się z tym wiąże. A ja zajmę się jakoś fabularnie łagodzeniem swoich. Przy okazji, jak wszystko wygaśnie, oddam kontrolę na Ukrajiną i wrócę tylko do Arki i Przemyśla.]
-
[109] Ukraińskie protesty, dotąd spokojne i nastawione głównie przeciwko wojskowym po zeszkleniu Żytomierza przerodziły się w bardzo krótkim czasie w błyskawicznie organizujące się ogólnonarodowe powstanie. Mimo dość "łaskawych" warunków danych przez Polaków żądza odwetu za okupację, nieustające represje, aresztowania i tłumienie nawet stuprocentowo pokojowych demonstracji, by nie wspomnieć o przesiedleniach oraz posłaniu całego wielotysięcznego miasta na tamten świat była zbyt wielka. Rozgoryczone społeczeństwo osiągnęło swój limit wytrzymałości i eksplodowało. Co gorsza, żadna organizacja podziemna, rząd w szczególności, nie chciała wygaszać bardzo radykalnych nastrojów antypolskich. Ba, odparowanie miasta zszokowało nawet duchowieństwo wszystkich wyznań, co spowodowało bunt nawet najgorliwiej wierzących. Napady na wycofujące się wojska przeradzały się w zorganizowane mordy i rabunki. Tym razem cywilów oszczędzano tylko jak błagali o życie. Zresztą, nie zawsze. Watahy lepiej lub gorzej uzbrojonych Ukraińców atakowały także konwoje cywilne, robiąc tak zwane "zbieranie odszkodowań", czyli obdzieranie Polaków ze wszystkiego cennego, poza jedzeniem i ubraniem, co mieli na sobie. Wysiedlani na ziemiach zachodnich stawiali zacięty opór, wracali do swoich dawnych domów, czasem brutalnie wyrzucając ich aktualnych mieszkańców. Rząd podziemny w tryumfie ujawnił się w Kijowie, po czym zarządał od Rzeczpospolitej Polskiej zwrotu Lwowa oraz wypłacenia odszkodowania za zniszczenie całego miasta i wybicie jego mieszkańców. Policjant chciał nas ze swoimi kolegami gdzieś odprowadzić, jednak krótka komenda od przełożonego kazała mu zmienić zamiar. Chciał odejść. Kiedy tylko się odwrócił, któryś z członków procesji złapał go za ramię i przyciągnął do siebie. Wszyscyśmy się zatrzymali. W tle słychać było czyjś żałosny płacz, rozdzwoniły się telefony. Ludzie odbierali, a potem wyrazy ich twarzy zmieniały się z neutralnych na wściekłe albo zrozpaczone. - Miałem krewnych w Żytomierzu, ty... - więcej nie wyszło przez jego ściśnięte gardło. Nagle od strony Arki padły strzały. Ulicą przebiegło kilku przerażonych przemyślan. Coś huknęło, znowu ktoś przebiegł, krzycząc rozdzierająco. Gdzieś z daleka doleciało coś, słowa, których wolałbym nigdy nie usłyszeć. Które napełniły moje serce grozą, smutkiem, ale i determinacją, by jakoś uratować sytuację. - Rezaty Lachiw! - Wracamy, ludy, wracamy! - zakrzyknąłem. - A pan, panie policjancie, proszę z nami... Nawet nie miał możności stawić oporu, prędko jego i jego kolegów schwytały silne ręce.
-
[i tak tego nie macie, tak jak nikt, bo opienie. Ale wracajmy do akcji z procesją, bo coś ci się chyba zapomniało, zdarza się.]
-
[Przemyśl przynależy do mnie bezpośrednio, Ukrajina pośrednio. Zgoda Elizy.]
-
[Pado, co? Za czyim pozwoleniem i skąd? Polska nie ma atomówek. Tylko pytam.]
-
[Pado, przypominajka dzwoni.]
-
[104. Jak coś, nie pisz proszę o walce w czasie dokonanym. Ja wtedy też przestanę, choć staram się nie opkować.] Procesja nie zatrzymała się, mimo powolnego kroku, zmuszając policjantów do kroczenia za uczestnikami. Przez dobre kilka minut panowała deprymująca cisza, jakby nikt nie zwrócił uwagi na dodatkowych mimowolnych uczestników. W końcu ja przerwałem milczenie, wciąż jednak maszerując uparcie ku wyznaczonemu celowi. - Jeśli to ważne pytania, to zadajcie je teraz. Jeśli nie, poczekajcie, aż skończymy pogrzeb. Nikt nie ma broni - odpowiedziałem powoli jednemu ze stróżów prawa. Poza mną nie odezwał się żaden człowiek. Z Ukrainy napływają niepokojące informacje o postępującej radykalizacji nastrojów społecznych. Zasadzki, nie zawsze udane, zastawia się na coraz większej ilości szlaków. Jeśli udało się coś zagarnąć, partyzanci korzystali z tego na użytek własny lub okolicznej ludności. W miastach nie dochodzi do starć, tylko pokojowe protesty, ale wsie sprzyjają walczącym o wolność z całego serca, a ich mieszkańcy albo pomagają, albo chociaż nie przeszkadzają. Nadal wszelkie ataki kieruje się w wojskowych, ograniczając niemal do zera uderzanie w cywilów. Arka wciąż udziela schronienia Polakom, dając też azyl represjonowanym.
-
[104] Protestujący na terytorium rdzennej Polski zeszli do podziemia, po czym rozpoczęli różnymi drogami uchodzić na Ukrainę. Rzadko kiedy strzelali do Polaków, jeśli już to do żołnierzy i tylko w samoobronie. Kilka niewielkich posterunków granicznych zostało potajemnie reaktywowanych jako punkty przerzutowe przez zaprzyjaźnionych strażników. Jeśli chodzi o tereny przed wojną ukraińskie, represje wywołały falę pokojowych protestów oraz kilka mniej pokojowych akcji partyzanckich. Przerwano szlak zaopatrzeniowy polskich jednostek stacjonujących we Lwowie, Kijowie i w Żytomierzu. Reakcja Polaków spowodowała też poruszenie w dotąd spokojnej wschodniej części kraju. Zwłaszcza duchowieństwo prawosławne, w mniejszym stopniu też greckokatolickie sprzeciwiało się rozpędzaniu mieszkańców namiotów. W odwecie zamknięto rzymskie świątynie. Patriarcha wstrzymał jednak cudem mordy odwetowe na obywatelach RP. Partyzanci kierowali swoje działania tylko przeciw wojskowym i nazbyt gorliwym urzędnikom. [Pado, napisz wyraźniej, jak będziesz atakował moją procesję, ok?]
-
[OK. To nie kupię. Oj, Pado, Pado, ty wciąż liczysz na to, że ja chcę władzy?]