-
Zawartość
1875 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
16
Wszystko napisane przez Po prostu Tomek
-
Pffff. Hamzat obserwował Sigrid przez jakiś czas z lekkim uśmiechem podnoszącym mu kąciki ust. Ale się młoda podekscytowała! Oby tylko nie za bardzo, bo byłoby szkoda gdyby między nią a pająkiem doszło do jakichś scysji. Na razie mężczyzna skupił się jednak na tajemniczej mgle. Pustynia wyglądała na bardzo suchą, a jednak te delikatne kłębki i strzępki muszą mieć jakieś swoje źródło. - Tak, musimy się już zbierać - nomada powitał boginię poniekąd już automatycznym lekkim ukłonem. Następnie odwrócił się tak, by móc bez problemu odpowiedzieć także Harusepthowi. Rzucił przy tym nadopiekuńczemu sępowi nieco poirytowane spojrzenie, bo rano to rano i ten skrzek nie jest dźwiękiem do jakiego chce się człowiekowi budzić o tej godzinie. Czy też może "dobudzać", lepsze określenie. Alarm pieprzony. - Wydaje mi się, że niedaleko może być źródełko, może strumyk albo niewyschnięte wadi, bo wszędzie jest ta mgiełka, a to znaczy wodę. Z reguły. Pakujcie się. Znaczy, ty się pakuj proszę, Haruseptcie, bo Pani jest chyba raczej gotowa do drogi.
-
Bezdech nie poruszył się ani o milimetr podczas całego czasu jaki Iriel poświęcił na krótkie objaśnianie swojej sytuacji. Na uzewnętrznienie się przed tym człowiekiem o cierpliwości godnej góry, jak nie kontynentu. Nie ruszać się ani na chwilę siedząc w takim grubym, włochatym i gryzącym odzieniu przez cały czas, by nie wspomnieć o ciężkim dymie, było już pewnego rodzaju osiągnięciem. Mężczyzna, którego z czystym sumieniem możnaby opisać epitetem "omszały", na raz wciągnął takiego bucha ze swojej fajki, że anioł aż widział tańczące węgielki w cybuchu. Przytrzymał go przez kilka sekund i wypuścił, razem ze słowami, które być może zaskoczyły anioła. - Łatwo się przyznajesz - oznajmił głosem tak neutralnym, jakby mówił o pogodzie. Zarówno twarz jak i ciało Bezdecha nie nosi nawet najmniejszych znamion szoku czy zaskoczenia. - Ktoś inny niechybnie wziąłby cię za szaleńca. Ktoś ograniczony. Ktoś, kto nie zna sekretów tych różnych kitajskich przepisów, które sprawiają że ja gadam z aniołami a moi podopieczni z samym Panem Bogiem. Ha. Haha. Klama to by cię na kopach wyprosił, aha? Z jakiegoś powodu, mimo manieryzmów, Bezdech wydawał się jakby bardziej świadomy tego co mówi. To już nie jest do końca takie sobie po prostu zwykłe pieprzenie ćpuna jedną nogą w grobie. - Nie będę cię pytał czy On jest jednym z wielu, czy jednym jedynym. Nie będę cię pytał o sens życia. Nie jesteś Nim. Jesteś Jego sługą. A wiem tyle, że w żadnej opowieści z Księgi jaką znam, główny bohater i sługa boży nie wygrał forów u góry siedząc w lesie, na pustyni czy w brzuchu ryby. Musiał coś zrobić, albo postanowić że coś zrobi. Spadłeś i jesteś w dupie, to prawda. Jesteś tu z nami wszystkimi i obowiązują cię te prawa co nas. Ale widzisz, ty masz tu o - majestatyczny futrzany kształt przechylił się lekko by dotknąć brudnym paluchem czoła wygnańca - i dzięki temu możesz dać sobie radę. Nie przestaniesz być aniołem, póki nie będziesz chciał przestać nim być.
-
Okej. To postaram się wrzucić kartę jeszcze dziś, ale jak się nie uda to zapiszę się po prostu gdzieś po drodze. Dzięki za info i sorry zią xD
- 14 odpowiedzi
-
- wracam_na_stare_śmieci
- będzie_dobrze
- (i 1 więcej)
-
Że max czasu co? Do kiedy? Chyba uszczkło ci posta trochę. Resetowałaś komputer albo coś?
- 14 odpowiedzi
-
- wracam_na_stare_śmieci
- będzie_dobrze
- (i 1 więcej)
-
No nie zrozumiałem, bo kraje się tak nie nazywają, przecież Republika Czeska jest no... republiką kraju Czechy. Jest w nazwie, jest ustrojem. Republika Rzymska, czyli republika miasta/państwa o nazwie Rzym. Nie wykluczam, dynastia panująca mogła sobie nazwać swój kraj jak im się żywnie podobało, podaję tylko źródło niezrozumienia. Dziękuję za odpowiedzi na moje pytania. Do kiedy zapisy są otwarte, żebym się nie wiem, za miesiąc nie obudził?
- 14 odpowiedzi
-
- wracam_na_stare_śmieci
- będzie_dobrze
- (i 1 więcej)
-
Po strzale przez chwilę panowała cisza. Relatywna, bo oczywiście jakieś jęki rannych w tle czy coś ją przerywały, ale nie dało się nie wyczuć nieco cięższej atmosfery. Wąsaty szlachcic padł, sam odbierając sobie życie. A skoro zginął, to prawda jest taka, że przegrał. Nie ważne co się stanie, owłosiony burak już i tak tego nie zobaczy. Nigdy. Bartosz dość nonszalancko odchrząknął, zwracając na siebie uwagę kilku rozglądających się nieco niepewnie po sobie nawzajem i otoczeniu chłopów. Nabrał powietrza i przemówił krótko, złowróżbie acz treściwie, aby zwalczyć tę pobitewną niezręczność i nadać nowe cele swojej powiększonej drużynie. - Chuja zrobią, bo chętnie zaprosimy je, by do ciebie dołączyły - rzekł. Pierwsze zdanie brodacz wypowiedział cicho, ale jego głos szybko nabrał sił i słyszalności kiedy kontynuował. - I te dzieci, i wujków, ciotki, i wszystkich skurwysynów, którzy myślą że z powodu urodzenia są lepsi od innych. Że z powodu błękitnej choć przecież widać że tak samo czerwonej krwi i pieniędzy mogą chodzić po naszych plecach, chłostać nas i głodzić. Pogrzebię cię w kartach historii, ciebie i cały ten wasz chory szlachecki porządek. Nie zostaną po was kurwa nawet złe bajki na dobranoc. Po tych słowach Wypruwacz splunął mocno, ale co ciekawe, nie na ciało. Wróg nie żył, nie ma sensu go w żaden sposób torturować czy dalej obrażać. Jedyne co jest Bartoszowi od tego człowieka jeszcze potrzebne to ziarna strachu lub prowokacji. - Urżnąć mu łeb i nasadzić na długą pikę, by było z daleka widać - rozkazał jakiemuś młodemu. - Rozstawcie warty dookoła wioski, spakujcie zapasy i co zmieścicie na jeden wóz z dobytku waszych rodzin. Teraz jest najlepszy moment, by przeprowadzić je lasami do miasteczka, więc wyślę kilku moich bardziej doświadczonych ludzi z nimi jako przewodników i ochroniarzy. Rannych opatrzeć, truchła oraz wszystko czego nie możemy wziąć spalić, by wróg nie dostał. Jak wszystko będzie gotowe zgłoście się do mnie, musimy wymyśleć co zrobić z jeńcami.
-
Minęło tyle lat, tyle już poranków, a Hamzat choć nie narzekał to wciąż nie był w stu procentach przyzwyczajony do tych całkiem paskudnych pustynnych pobudek. Jednak całe to doświadczenie sprawiło, że mężczyzna w miarę szybko poradził sobie z dochodzeniem do siebie po czymś co przypominało połączenie porannego kaca z noclegiem w klepsydrze. Napił się kilka małych łyczków wody, by nawilżyć spęczniałe, suche gardło. Wstał i otrzepał się z piachu, zastanawiając się czy dookoła niego tworzy się chmura pyłu. Ten efekt pustyni akurat lubił, tak produkować chmurkę pyłu bo to nawet fajnie wygląda. Po chwili do niego dotarło, że chyba nie robi takiej chmury. Pył nie unosi się za bardzo w wilgoci, a te takie śmieszne chmurki na ziemi muszą oznaczać wilgoć. Bez deszczu. Być może ta mgiełka oznacza jakieś niedalekie źródło wody, które może dość szybko zniknąć jak słońce wstanie. Z myślami o pośpiechu w głowie Nadżibullah zdecydował się obudzić wszystkich swoich towarzyszy, zaczynając od sprawdzenia czy z pająkiem i wielbłądem wszystko w porządku. Pierwszą osobą do której się zwrócił, jest Sigrid. - Zbierz się i obudź łysego - powiedział do dziewczyny, kiedy ta tylko otworzyła swoje oczęta. - Musimy się zbierać póki nie ma słońca. Ja obudzę boginię. I myślę, że powinienem uprzedzić... jest z nami pająk. Piękny pająk, taki sam jak ten co go widzieliśmy wczoraj, tam o sobie siedzi. Nie rób mu krzywdy, a na razie najlepiej w ogóle nie dotykaj, po drodze na spokojnie porozmawiamy.
-
Skąd ludzie mają rozkminy, że król/królowa/księżniczka to tytuł odpowiedni dla republiki? Ustrój republikański z założenia przeczy monarchii. Chyba, że kraj to monarchia elekcyjna, no ale republiką takie państwo też nie jest. Na jak długo mniej więcej planujesz sesję? Jakie są realia tego świata, takie bardziej przyziemne czy ludzie mogą robić jakieś dziwne sztuczki z anime? W sensie, pytam bo fajnie się prezentuje, ale szkoda byłoby zapisać się by po dwóch tygodniach MG albo większość graczy zniknął bez słowa.
- 14 odpowiedzi
-
- 3
-
- wracam_na_stare_śmieci
- będzie_dobrze
- (i 1 więcej)
-
Jakiś losowy koleś spośród szeregów armii Wypruwacza po prostu wystrzelił z łuku w nogę wąsatego szlachcica. Po chwili jakiś inny człowiek, jeden z bardziej doświadczonych wojaków, strzelił z muszkietu w drugą nogę. Nie minęło dziesięć sekund a facet miał z pięć ran w nogach, i do tego jeszcze w ścianie było parę chybionych bełtów, strzał i dziura po kuli. Bartosz powstrzymał jakby nie było wzburzoną hałastrę gestem obydwu dłoni. - Nie chciałeś po dobroci, to pójdziesz po złości - oznajmił, kiedy ogólny rozgardiasz i szum tłuszczy się nieco uspokoiły. - Związać go i zabrać pod tamto drzewo, o tam o. Będziem sądzić. Kolego tam z lewej, zorganizuj pieniek, pochodnię i mocną konopną linę, będę bardzo wdzięczny. Jeśli szlachcic zrobi coś głupiego to niestety nie należy wykluczyć, iż najprawdopodobniej rozjuszony walką, stratami i nienawiścią do dawnego pana tłum może rozerwać go żywcem na strzępy. Być może nie jest na tyle głupi, by nie domyślić się tego po tych strzałach z wcześniej.
-
Przez chwilę tak długą, że możnaby pomyśleć iż anioł klapnął sobie obok jakiegoś omszałego pnia czy coś zamiast koło człowieka, panowała cisza. Tym razem jednak całkowita, bo nawet ranne ptaszki jakoś przestały ćwierkać. Po tej chwili Bezdech poruszył się jakby nieco żywiej, zakaszlał produkując przy tym masę dość gryzącego, ale też dziwnie słodkiego dymu, i odezwał się. - Dzień dobry - zagadnął uprzejmie, i nawet takim dość czystym głosem, tylko trochę... monotonnym. - Widzę, kolega po fachu się wyspał, aha? Może teraz, mniej zmęczeni i raźniej na świat patrzący, będziecie skorzy do pogawędki. Z daleka pochodzicie? Opowiedzcie mi proszę coś o sobie, mistrzu. Bije od was taka... niecodzienność. Znam się na takich rzeczach, na to też są dekokty... taaak, nie jesteście mistrzu pośledniego sortu.
-
- Dobranoc, Pani - odpowiedział krótko mężczyzna, skłaniając głowę. Też daje tym do zrorumienia, że nie ma nic do dodania i niech sobie bogini śpi. Zaraz po tym zwrócił się ponownie do pajęczego gościa, czując, że tej nocy już chyba jednak nie da rady podjąć próby wyłączenia pewnej osoby z gry. Hamzat stłumił ziewnięcie zanim znów się odezwał, rozumiejąc że w sumie dzień był pełen wrażeń i nie dziwota, że jego ciało chce spać. - Aslan oznacza lew - oznajmił pająkowi poważnie, kiwając lekko głową. - To dobre imię, a ludzie wberw pozorom bardzo często odwołują się do przyrody i zwierząt, by opisać różne cechy. A że język wciąż się zmienia to kto wie, może dzięki tobie ludzie będą sobie zamiast z lwem kojarzyć mądrość, waleczność i inne takie właśnie z pająkiem. Po tych słowach brodaty nomada wzruszył ramionami. Nie chciał specjalnie przedłużać, więc zakończył rozmowę na poprzednich słowach. Poobserwował przez chwilę samego ptasznika, po prostu nienachalnie ciesząc się jego pięknem, oraz otoczenie. Czując, że dłużej może już nie usiedzieć, Nadżibullach bez większych ceregieli przeczołgał się na jakieś w miarę wygodne miejsce gdzieś między Sigrid a wielbłądem, aby zapaść w sen sprawiedliwego.
-
Mam nogę w gipsie, kontener w robocie najechał mi na stopę. Na szczęście nie złamana czy zmiażdżona - wiedziałem że noszenie wszędzie wojskowych butów to dobry pomysł - mam za to skręcenie z naderwaniem w stopie. Najoptymistyczniej wyjdę z gipsu za tydzień. A niedawno pracę zacząłem kurwa mać xD
-
Ten sposób z pocieraniem to nawet zadziałał. Siła tarcia rozgrzewa skórę, a ruch i masaż pobudza mięśnie i krążenie. Po niezadługiej tak naprawdę chwili Irielowi jest już trochę cieplej. Rozruszanie pomaga też pokonać ostatecznie łóżkową grawitację. Do Bezdecha było tylko kilka kroków i anioł dość szybko mógł zorientować się, że w rzeczy samej jest to ten zasrany włochaty ćpun we własnej osobie. Wygląda trochę gorzej niż wczoraj i... czy to jest rosa? Taaak, mężczyzna jest pokryty rosą jakby siedział tu dłuższą chwilę. Wyprodukował kłębek siwego, ciężkiego dymu. Nie odwrócił się ani nic takiego, ale musiał usłyszeć niebianina, bowiem klepnął jednoznacznie placek omszonej ziemi koło siebie. Wydaje się poruszać jakby nieco automatycznie.
-
Hamzat stoi tak w ciszy, czeka, a pająk skubany nie daje znaku życia. Niezręczny moment zaczyna się przeciągać, mężczyzna czuje już jak delkatne kropelki potu występują mu na czoło. Kiedy majestatyczny ptasznik zdecydował się jednak ową ciszę przerwać, nomada był już bliski wydania dość nieprzystojnego okrzyku który niemal w ostatniej chwili udało mu się zmienić na westchnienie ulgi. A to nygus jeden chitynowy, ma poczucie humoru. Nieco uspokojony brodacz uspokoił oddech, przetarł czoło, spojrzał na pająka któremu zdecydowanie należą się punkty bo próbuje być miły oraz na boginię. Było blisko. No cóż, kłamstwo jak widać ma przy Bhati nogi nie tyle krótkie co ucięte przy samej dupie. Nadżibullah postanowił sobie zanotować by w miarę możliwości mówić przy niej prawdę, maksymalnie półprawdę. Nie wiadomo ile czasu drużyna będzie musiała spędzić w towarzystwie egzotycznego bóstwa, byłaby kicha się tak zdekonspirować bez planu. - Wybacz Pani - mężczyzna najpierw zwrócił się do kobiety ze skrzydłami. - Przez chwilę zwątpiłem czy również nie wzięła byś mnie za szaleńca gdybym powiedział ci o pająku. Sama widzisz, dla ciebie nie mówi a ja na przykład go normalnie słyszę. Co jest dziwne, bo on w sumie nie mówi tak normalnie ustami bo ich nie ma, ale nie narzekam. Co do imienia... hmmm. Nie wiem czyim jesteś synem poza tym że pająka i jesteś stąd, z pustyni, ptaszniku. Może... Aslan. Aslan to imię dla odważnych i mądrych. Aslan al-Sahra z rodu pająków. Twoje dzieci będą mieć potem piękne nazwiska, jeżeli kiedyś zechcesz nadać im miana. Czy jesteś usatysfakcjonowany?
-
Iriel po krótkiej ocenie swojego ciała mógł dojść do wniosku, że to jeszcze raczej nie jest starzenie się. Dana mu z góry ludzka powłoka zdaje się być już blisko górnej granicy wieku, gdzie bilans organizmu już nie jest dodatni, ale jeszcze nie jest ujemny. Zapewne to skutki uboczne pierwszego wspomaganego miodem snu w jego życiu chociaż... niebianin chyba nie został skazany na bycie taką ciotą by sponiewierało go parę łyków, prawda? Nie, nie. To na pewno tylko te wszystkie wrażenia. Eks-anioł niestety jako człowiek pada też ofiarą tak bardzo ludzkiego tytanicznego, prawie nie do wygrania starcia z tak zwaną łóżkową grawitacją. Gdyby chciał jednak wstać na jego korzyść działają dwie rzeczy. Poranny chłód dość skutecznie bierze się za pobudzanie krążenia, przy okazji wywołując jeszcze różne nie najgorsze ale mało przyjemne efekty, jak gęsia skórka czy dreszcze. Druga rzecz to ta, że figura - zapewne Bezdech - przestała pomrukiwać. Wciąż produkuje dym, wydaje się jednak, że zamarła w bezruchu. Rozespany wygnaniec ma niejasne wrażenie, że chociaż domniemany Bezdech jest tyłem do niego, to w jakiś sposób bacznie i przenikliwie go obserwuje.
-
Hamzat dość szybko zorientował się, że coś po drodze spieprzył. W sumie... tak pomyślawszy, przecież nie ma wielkiego problemu by się przyznać przed Bhati, że dosłownie w tym momencie jest w trakcie rozmowy z niezwykle interesującym i mądrym pająkiem. Albo weźmie to za kolejne kłamstwo, albo sama porozmawia z pająkiem i wyjaśni sytuację. A że jest to oczywista prawda, może pradawna bogini jakoś to wyczuje, skoro ogarnęła że poprzednie słowa nomada bliskie prawdy nie były. - Wybacz mi, Pani - Nadżibullah skłonił lekko głowę, po czym bez ceregieli wyłuszczył nieziemskiej towarzyszce co się dzieje. - Widzisz, poznałem całkiem w porządku pająka. Pająku, bardzo proszę nie wystaw mnie teraz na pośmiewisko i nie schowaj się gdzieś, tylko wyjdź tu do nas. To jest Pani Bhati, a ja jestem Hamzat ben Jazir al Kharif-Quasim z rodu Nadżibullah. Albo po prostu Hamzat. Blondyneczka z wcześniej to Sigrid z krajów gdzie pizga złem, tam w tle śpi sobie łysy kapłan Harusepth, wielbłąda pewnie już znasz. Może wymyśl sobie jakieś imię. Tak nie bardzo pasuje mi mówić do kogoś takiego per 'pająku' przez cały czas. No to się wydało. Teraz to wte albo wewte, pomyślał pustynny wojownik.
-
Wszystkie wrażenia, emocje, te rozliczne zapachy, smaki, to wszystko zaciera się i znika, gdy Iriel pomału udaje się na spoczynek. Nie będzie spał na mchu i gołych korzeniach, nie jest więc źle, ba, nawet trochę wygodnie. Pierwszy dzień na Ziemi można uznać za zaliczony. Ciężkie powieki opadają, myśli zamieniają w złożony z przyjemnego szumu mus, rzeczywistość zaciera się a ciało rozluźnia. Mówi się, że sen to młodszy brat śmierci, i w sumie niebianin mógł poczuć się jakby tak bardzo spokojnie umierał. No, przynajmniej dopóki nie zaczął mieć snów. Pod tym konkretnym względem noc zapewne ma dla niego sporo przygód za pasem. Anioł obudził się rano wypoczęty i tylko odrobinę obolały. Słońce jeszcze nie wstało, choć ranne ptaszki już śpiewały sobie między drzewami. Dookoła wciąż była rosa. Wszyscy jeszcze śpią, ognisko ledwo dymi. Powietrze wydaje się być nabrzmiałe i ciężkie, trochę jak przed burzą. Dość niedaleko eks-anioła siedzi sobie ciemna figura. Od czasu do czasu słychać od niej pomruk, raz dało się dostrzec siwą smużkę dymu.
-
Hamzat wzruszył ramionami w geście niemej akceptacji warunków pająka. I tak nie potoczyło się źle, może z czasem ptasznik bardziej do nich przywyknie. W końcu dla niego, jak dość mocno widać, jest to także nowe doświadczenie. Czy będzie to zabawna przygoda czy nie, nie wiadomo, jednak złocisty pajęczak na pewno nie będzie się nudził. - No widzisz a nic ci się nie stało - mężczyzna zdecydował się nie pokazać śladu zdziwienia, że jednak jest to ten sam pająk z wcześniej, choć podróżowali cały dzień. - Zabrałem ją od ciebie i porozmawiałem z nią. Widzisz, ludzie strasznie często niepotrzebnie robią różnym stworzeniom krzywdę, a często nawet sobie nie przeszkadzamy nawzajem tylko żyjemy obok. W każdym razie, dziękuję że z nami pójdziesz i nie ma problemu. Jak będziesz miał jakieś pytania, życzenia czy chciał po prostu pogadać, to na pewno mnie nie zgubisz. O cholera. Nadżibullah odwrócił się od pająka kiedy tylko usłyszał szmer piasku. Bogini za nim się obudziła, więc wstępny szkic planu numer jeden na razie diabli wzięli. Zastanowił się, czy końcówka rozmowy z pajęczakiem już do niej dotarła czy jeszcze nie. Hmm. Wydaje się, że w sumie nie. Dlatego też nomada postanowił nieco zaimprowizować. - A, do pustyni mówię. Znaczy, sam do siebie - powiedział, sprawiając wrażenie nieco zakłopotanego. - Niektórzy ludzie tak mają. Jak się spało, Pani? Jest późno, a rano musimy ruszać, więc możesz jeszcze spokojnie pospać, jeśli chcesz.
-
Cholera. A mogło być tak pięknie. Jednak Hamzat prędzej podpaliłby sobie brodę niż teraz narzekał, bo nawet jeśli nie jest to dżin, to wciąż jest to kurwa mówiący ptasznik. Coś takiego można by sprzedać za grubą kasę jeśli nie tylko nomada potrafił go zrozumieć, ale mężczyzna nie chciał tego robić. Zamiast tego, mógłby zaoferować mu swojego rodzaju dom, gdzie wiedziałby jak pajęczak jest traktowany i czy nie ma źle. Do tego, i tak może przy odrobinie szczęścia spełnić obietnicę złożoną białej dziewczynce. Chyba to też nie działa ze wszystkimi zwierzętami, albo wielbłąd ma go głęboko w dupie. - Cóż, życie nikomu nie szczędzi rozczarowań - Nadżibullah rzekł sentencjonalnie po czym westchnął w nieco żartobliwej melancholii. - Jednak moja oferta jest poniekąd dalej dostępna. Nie jesteś dżinem, ale tak się składa, że jesteś naprawdę zajebisty. Czy zgodziłbyś się zaprzyjaźnić z taką jedną dziewczynką? Jest całkiem w porządku, bardzo sprytna, tylko jeszcze dorasta. Oczywiście wiadomo, będzie cię karmić, ja będę z początku pomagał i będziemy ją razem pouczali. Co ty na taki układ? Jak się nazywasz?
-
Chłopski bojownik wykorzystał swoją przygotowaną wcześniej pozycję tak bardzo jak tylko mógł bez narażania się. Nie jest głupi i nie chce zginąć. Może wygrać, kto wie. Zatem wracając do rzeczy, Bartek po prostu poczekał na odpowiedni moment i wykonał duży krok w bok, skutecznie omijając ostrze wrogiego miecza. O ile szlachcic nie jest mistrzem zręczności, powinno to wyprowadzić go z równowagi na krótką chwilę. Ale tylko chwili potrzebuje brodacz by podjąć próbę kontrataku ukośnym cięciem na pachę gościa, a jeśli ten się będzie chciał zastawić, to Wypruwacz zwinie drugą dłoń w pięść i po prostu zajebie mu bułę w wąsatą, zadufaną mordę. Chłopi dość sprawnie i szybko rozbrajają poddających się najemników i niestety, ale nalegają by czasowo związać ich ze względu bezpieczeństwa. Zabrano im wszystkie bronie, nawet noże czy scyzoryki, ale zostawiono całą kasę i wszystkie rzeczy osobiste. Wojacy Wypruwacza pobrali sobie fajne bronie i amunicję, a także porozdzielali resztę między wieśniaków-bojowników. Niestety jak cała zabawa się skończy, trzeba będzie się chyba przygotować na zebranie się i opuszczenie wioski, bo jeźdźcy z pewnością będą chcieli poszukać posiłków. Na razie jednak mają taką przewagę, że ten spasiony kutasiarz już powinien pokapować się że nie ma szans. Jeńców zostawiono pod strażą, reszta chłopów zbiera się pomału zobaczyć bitkę między wodzami.
-
Bartek nie odrywał oczu od twarzy szlachcica, i gdy ten wycelował w niego rapierem, brodacz wyprostował się na pełną wysokość, po czym przyjął postawę bojową z mieczem trzymanym na linii bioder, z czubkiem wycelowanym w wyżej wymienioną twarz. Nie do końca planował pojedynek, ale nie by człowiekiem który cofał się w obliczu wyzwań, poza tym może jeśli uda mu się spuścić gościowi wpierdol, to uzyska trochę respektu. Postąpił krok i drugi do przodu, pozycja pozwala mu na zarówno atak jak i zastawę, chcąc zobaczyć jak zareaguje wrogi dowódca. - No to stawaj waszmość - brodaty chłop wciąż zachowuje pełną powagę i ten charakterystyczny płomień w oczach. Kiedy wrogi szyk się załamał, chłopi dowodzeni przez doświadczonych bandytów Wypruwacza rzucili się by w miarę sprawnie i przy możliwie niewielkich stratach własnych zlikwidować ostatnie punkty oporu. Wiedzieli, że są to głównie najemnicy, dlatego nie planowali ich mordować jakoś bezdusznie bo kto wie, może i nawet by się przyłączyli. W końcu jakby nie patrzeć wszyscy razem mieli większe szanse wywalczyć zarówno majątki dla siebie, jak i poprawę położenia dla wszystkich. Jednak jeśli nikt nie będzie chciał zaprzestać oporu, nikt nie będzie dawał też pardonu. Za tymi co uciekali poleciało kilka strzał i kul, jednak czy trafią to nie wiadomo. Na razie nic więcej w ich sprawie zrobić nie można.
-
Bartek spoważniał. Nie że się bał, bo w sumie miał w nosie to czy zginie czy nie. Lawina się rozpoczyna tak czy siak, i po jego śmierci ktoś przejmie po nim pałeczkę. Tej siły bogacze i szlachta już nie powstrzymają. Powaga chłopa brała się z tego, że ten koleś nawet w godzinie prawie zguby jest tak zadufany w sobie, tak zapatrzony we własną dupę, że groził brodaczowi i nim gardził. Wyższy i silniejszy mężczyzna może nie miał jakiegoś mocnego pancerza, ale wyprostował się i spojrzał na starego wąsala takim wzrokiem, że ten mógł aż już prawie poczuć swąd skóry swoich torturowanych dzieci. - Uwierz mi, chłopie - powstaniec celowo użył takiej formy, mówiąc bardzo poważnym głosem i po prostu patrząc temu gościowi prosto w oczy. Dyskretnie nadstawił uszu, nasłuchując otoczenia. Jego ludzie i lokalni chłopi już rozeszli się po chatach, zajmując sporo terenu więc chciał upewnić się, czy ktoś jest może niedaleko. - Już ja bardzo dobrze wiem kim ty parszywa, spasiona, różowa i pokryta śmieszną szczeciną kurwo jesteś. Zresztą wszyscy wiemy. Jakkolwiek chciałbym drzeć z ciebie pasy i cię nimi w kij do twojej własnej szabli przywiązać, moje życie jest jedyną rzeczą, która powstrzymuje moich ludzi przed zrobieniem ci dużo, dużo gorszych rzeczy. I nie tylko tobie. Myślisz, że jesteśmy jedyni? Ty sobie tu hasasz ze swoimi dragonikami, strzelając do niewinnych ludzi. A dziatki twoje, żonka czy kochaneczka doma? Bo tylko ja mogę sprawić, że dziś tam ktoś nie zapuka, korzystając z braku pana domu. Proszę bardzo, zmarnuj tę kulę, a może lepiej osobiście tchórzu zasrany podejdź. Zobacz, co będzie dalej. Jakkolwiek rebelianci Bartka i prowadzeni przez nich chłopi byli dość znaczną siłą, nie byli wszechmocni. Potrzebowali liczyć na różne rzeczy. Na swoje przewagi terenowe, liczbę, zaskoczenie, broń. Na cuda. I na błędy wroga. Otóż widocznie rzeczony wróg spanikował, czy coś, bowiem podjął jeden taki dość poważny taktyczny błąd. Dragoni odstąpili, by otoczyć chłopów. Jednak do tej pory chłopi wszak rozeszli się po domach, podwórkach, stodołach i majdanach. Żołnierze szlachcica by otoczyć Bartosza i jego ludzi musieli otoczyć praktycznie całą wieś, a na pewno było ich już zbyt mało, by to zrobić nawet choć jednym pełnym szeregiem. Zatem chłopscy dowódcy tymczasowi mianowani z sił brodacza postanowili wykorzystać okazję, by rozerwać wrażą linię i zdusić w końcu tych gnojów. Generalny plan to uderzyć w wielu miejscach na całym froncie, przy ataku wykorzystując osłony terenowe - domy, stodoły itd. Szereg wrogów ma zostać porozdzielany na mniejsze części i pootaczany. Jak będą chcieli pertraktować, to można.
-
- Zapewne pomaga to, że mamy języki, a ty masz tylko kły i to co jest za nimi - błyskotliwie zauważył mężczyzna, dla pewności jednak postanawiając przykucnąć. Teoretycznie pajęczak nie ma aż tak dużej możliwości żeby go zaatakować, ale jest wielki i pająki to ogólnie szybkie bestie są. - Proszę cię, dżinie, daj mi moment. Muszę pomyśleć nad sprawą jedzenia, jak to sprawnie zorganizować. W rzeczywistości nie jest to jedyny kłopot, z którym Hamzat musi się teraz na szybkości zmierzyć. Nie jest nawet wysoko na jego mentalnej liście spraw do ogarnięcia, jeśli być szczerym. Wciąż miał wiele pytań, zarówno takich które może chyba normalnie pajęczakowi zadać, jak i tych, które chciałby zadać komukolwiek, ale nie może. A zatem zaklęty dżin. Czy zatem w ogóle wolno nomadowi skorzystać z jego pomocy i samemu mu pomóc, czy powinien od razu spróbować go zlikwidować? Czy Księżycowy ma coś do dżinów? Jeżeli wojownik mógłby sobie tego zażyczyć, tak po prostu, to najprawdopodobniej chciałby wyłączyć boginię z gry, ale czy w ogóle tak się da? Wreszcie, trzeba by też pomyśleć co z jedzeniem, jak wywiązać się z tej umowy samemu wcinając skorpiony i węże w sosie własnym. Bo Nadżibullah jednak szczerze wątpi w to że pająk mógłby skorzystać z ludzkiego jedzenia jakie wędrowiec ma w swoich żelaznych racjach. Po chwili Hamzat szczerze zastanowił się też nad jedną kwestią. Obiecał Sigrid złapać ptasznika, a pojawiła się przed nim okazja by zapewnić jej nie tyle zwierzątko, co mądrego i potężnego obrońcę. Oczywiście zakładając, że ten niezwykle piękny i niecodzienny arachnid nie bujał pustynnego wojownika z tym dżinowaniem, ale jak inaczej wytłumaczyć fakt niespodziewanego porozumienia? Boginią niedaleko? Sępy nie rozmawiały, a może milczały czy coś. Brodacz postanowił zrobić jeszcze jeden test, podejmując decyzję że po prostu zobaczy jak wszystko się dalej potoczy. Przemówił, żeby nie przedłużać i tak już kilkusekundowej ciszy, jaka nastała w czasie jego rozmyślań. - Myślę, że możemy się jakoś dogadać. Muszę od razu ostrzec, że sami polujemy na swoje przekąski, ale w... - Nadżibullah szybko przeliczył oczyma śpiących - czterech czy pięciu będziemy wydajni, w ogóle może uda się to tak zorganizować że sam nie musiałbyś za dużo robić. Wpierw jednak, pozwól mi coś sprawdzić... Z tymi słowami brodaty nomada odwrócił się w stronę wielbłąda, spoglądając na niego z uprzejmym zainteresowaniem. - Nie zmuszam cię żebyś faktycznie głośno mówił, kolego, jednak mam takie pytanie. Czy rozumiesz w pełni to co do ciebie mówię? Jeśli tak, kiwnij po prostu głową.
-
Macie może moje ananasy złote jakieś szybkie protipy co do rysowania praktycznie od zera?
SpoilerI inne protipy dla osób co się szybko zniechęcają?I
-
Jak zaczynałem rysować, starałem się samemu narysować jakiegoś kuca, albo chociaż jego ciało, ale nie wychodziło mi to w ogóle... Zacząłem sobie próbować przerysować, podobające mi się kuce samym ołówkiem, efekt wychodzi w miarę od razu więc nie zniechęcisz się za szybko a jednak nauczysz się podstawowych rzeczy Tak ja robiłem na początku i u mnie działa
-
-
- O kurwa - Hamzat zareagował w najprostrzy możliwy sposób, w jaki coniebądź wciąż ogarniający nieprzeciętne życie człeczyna mógł zareagować. Kiedy usłyszał słowa - ten kawałek sobie specjalnie powtórzył w głowie, zatem jeszcze raz, usłyszał słowa pająka, zamarł w półkroku, chwiejąc się nieco z kociołkiem i jakąś syfiatą szmatą w łapach. Nawet nie pomyślał by sięgnąć po miecz, natomiast pomyślał by opuścić rzeczy i stanąć spokojnie. Bezruch na pewno pomoże czuć się temu naprawdę bardzo intrygującemu pajęczakowi w miarę swobodnie. Z dość szerokimi oczami odezwał się ponownie, zduszonym szeptem. Czy pająk zrozumie jego słowa poprzez na przykład drgania piasku? Może powinien kucnąć? - Wybacz zaskoczenie, ale o ja pierdolę, mówisz? Czy jesteś dżinem? Czy jesteś przeklętym księciem skazanym na życie w ciele pająka? Na światło księżyca, co za pojebana akcja. Nadżibullah najprawdopodobniej wyszedł na naprawdę wulgarnego kolesia, ale docierało do niego nie tylko to, że zrozumiał pająka, ale i coś innego. Czy poprzedni pająk go rozumiał? Czy wielbłąd go rozumiał? Nomada miał wiele pytań, ale bardzo mało odpowiedzi.