Skocz do zawartości

Spirlny byt Atlantis

Brony
  • Zawartość

    1048
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Spirlny byt Atlantis

  1. -Co elfickie żarcie, żartujesz sobie ze mnie-. Spojrzał na człowieka potem na to coś.
  2. -Wezmę ale tylko z uprzejmości-. *ciekawe jak smakuje to coś*. Wział to coś podane mu i miał, kiedy miał już zjeść zapytał-skąd to masz-
  3. Thanir powoli zszedł z konia,czuł że serce wali mu tak szybko jak bębny wojenne przed bitwą, kiedy się uspokoił , ucałował ziemię i kilka razy wypowiedział następujace zdanie -Kochana ziemio, jak dobrze po tobie chodzic-. Po czym zrobił to samo z koniem co ten milszy człowiek a następnie oparł o kamień jednocześnie przygotował topór, tak aby miał go pod ręką w razie ataku.
  4. -Idzie jakoś, więc chyba jest dobrze- Odpowiedział Gwydril'owi,milej niż zazwyczaj.
  5. -Jak możesz mówić elfie że od kogoś czegoś chcemy,my miłujemy własną ciężka pracę a broń i surowce sami zdobywamy,więc nie mów że czegoś chcemy to prędzej od nas wiecznie ktoś czegoś chce.- Naburmuszył się słysząc iż porównuje ich do ludzi.Po czym dalej się starał utrzymać na koniu,
  6. Thanir Krasnolud starał się utrzymać na koniu i to mu wychodziło i wtedy nagle usłyszał od człowieka o dawno opuszczonym mieście,dawno utraconym,splamionym krwią setek braci. Kiedy tak się zatracił w marzeniach usłyszał słowa czy tam,i od razu odrzekł: -Nie nie byłem tam,a co wyglądu to znam tylko opowieści starszych,piękne arkady,sklepiania,cud architektury krasnoludzkiej.Marzy mi się kiedyś postawić tam moją stopę- Powiedział to grubym głosem.Po czym dodał: -Dziwne to ze człowiek pyta o takie rzeczy,zwykle to chcecie broni i surowców.-
  7. Krasnolud jechał tuż obok Aarona a raczej udawał.W trakcie czekania odpowiedzi od człowieka,zauważył dziwne spojrzenie ze strony wysokiej postaci,której nie znosił bardziej niż elfa.Na co m€ odpowiedział: -Przestań się gapić tak na mnie jak bym ci matkę zabił,zamiast tego patrz przed siebie-burknął krasnolud.
  8. Spirlny byt Atlantis

    My Little Destiny

    You are Pinkie Pie the purple oc destined defeat stallions. Wow
  9. Thanir ruszył z lekka jak mówił ten cały elf ,po czym odezwał się do człowieka: -Tak,masz racje, jak zwykle muszą mówić w tym swoim języku i nie wiesz kiedy z ciebie kpią - Po czym ruszył razem z reszta,starając się nie spaść z konia
  10. Po czym wsiadł najlepiej jak mógł,nieporadnie ale wsiał.
  11. Krasnolud ostrożnie zszedł z konia,gdyż obawiał się iż znowu walnie twarzą w ziemię,ale na szczęście.Po czym odszedł kawałek i żeby się uspokoić wyjął topór i poćwiczył parę ruchów.
  12. Krasnolud zaczął się zastanawiać gdzie mogą być te łydki.*To chyba to poniżej kolana*-pomyślał Thanir.Po czym spróbował zatrzymać konia.
  13. Krasnolud nie lubił elfów,lecz teraz nie miał wyboru musiał się słuchać jednego z nich.Po czym tak jak mówił ów drzewołaz pociągnął lekko lewą cześć sznura która nazywali wodze tak aby to coś skręciło.Po powiedział: -Ha może się udać,ale mam nadzieję że nie stracę mojej brody przez to-
  14. Krasnolud odpowiedział na pytanie Elfa:Dobrze spróbuję się nauczyć,ale jeśli trzy razy spadnę z konia to jadę z tobą-Ostatnie wypowiedział z lekkim pomrukami. Po czym zaczął uczyć się ,tylko tyle aby móc przynajmniej móc jako tako móc jeździć na tym czymś.
  15. -Tak- odpowiedział krótko krasnolud a potem dodał -Mam tez mała awersje z lat kiedy byłem młodszy.-
  16. Thanir przysłuchiwał się temu co ma długouchy do powiedzenia*ta ciekawe czy dosięgnę do tego czegoś co nawał kłąbem*stwierdził cicho w myślach krasnolud,po czym powiedział no to: -Dobrze,dobrze spróbuję,a mam pytanie,nie mieliście kucyków- Po czym tak jak mówił starał się dosięgnąć tego miejsca o którym to wspominał ów elf,aż wreszcie dosięgnął i koń lekko ruszył a krasnolud zadrżał i powiedział do człowieka: -Wiedz ze jestem twardy niczym skała-
  17. Krasnolud wzdrygnął na widok koni,lecz starał się żeby nie było po nim widać że się boi. -Mówisz że tak,mam zrobić,a co do tego drugiego to się postaram- Po czym postawił wszedł na ławkę,teraz jak mówił długouchy,Wstawił lewą nogę,oparł się lekko się zachwiał lecz nie upadł.Następnie z wielkim oporem ręce o siodło,po czym z rozmachem przełożył nogę na druga stronę,lecz miał małego pecha i wylądował na ziemi z drugiej strony,następnie zaczął powtarzać czynność aż wreszcie usiadł na tym całym zwierzęciu.I odezwał się: -ha udało mi się,a teraz elfie powiedz mi jak się tym kieruje-
  18. Thanir powoli się wygrzebał z gospody,przy okazji płacąc karczmarzowi.Kiedy wyszedł na zewnątrz,jego głowę przeszył lekki pulsujący ból.Złapał się za głowę,a następnie ruszył w kierunku miejsca gdzie znajdzie zimną wodą a już chwilę później był już mokry od szyi w górę,tak jak uczyli go w domu że na kaca najlepsza jest zimna woda na łeb.Zamruczał coś w swoim ojczystym języku i ruszył w kierunku gospody.Nie czuł już takiego bólu głowy,więc dzięki temu dostrzegł drzewołaza innych na skraju lasu,ruszył w tamta stronę najszybciej jak mógł i 5 minut później zasapany stał nie daleko kompanów: -Mam nadzieję że się nie spóźniłem- Odrzekł cichym tonem Krasnolud.
  19. Krasnolud wstał tym razem juz mniej pewnie niż poprzednio lecz wstał a następnie ruszył już mniej pewnym krokiem a to z powodu iż był lekko pochmielony, lecz po kilku krokach jego chód się ustabilizował i ruszył w stronę pokoi, a tam na miejscu położył się w miejsu które uzał za wygodne
  20. Tharin, wypijał kufel za kuflem, za każdym razem starał się wyczuć jakie mogła mieć umiejętności osoba bądź osoby robiące te piwo.Wprawdzie nie mogło się równać z piwem z innych części śródziemna,ale był w miarę dobre.Wsłuchiwał się w słowa elfa,i po kilku zadaniach wymówionych przez Gwydrilla, zrozumiał że drzewołazy zwiały na statkach, a to tchórze z nich,tylko z łuku strzelać potrafią w już walczyć mieczem to nie,po czym wypił kolejny kufel.
  21. Krasnolud zwrócił się najpierw do Gwydrila: -Będzie mały kłopot,gdyż nie umiem jeździć,na tych stworzeniach,są takie nie wygodne i dosyć dziwne- Odpowiedział lekko się krzywiąc przy słowie koń.
  22. Tharin odezwał się normalnie,tak jak to zwykle,czyli żeby wszyscy nie ogłuchli: -Elfie mam pytanie a czy w waszej wyprawie będzie jakaś bitka,bo mnie topór swędzi, jeśli tak to dołączę- na słowa dymiącego ogniem nie odezwał się tylko gniewnie chwycił że rękojeść toporka,lecz nie wyjmował go.
  23. Tharin spojrzał na niepewnym wzrokiem na elfa,po czym orka,po czym schował topór na swoje miejsce.A następnie się odezwał: -Jestem Tharin, syn Tharóna.- Po czym pospiesznie dodał: -Przepraszam za to ale jak widzę jakiegoś orka,albo inny pomiot to mnie ponosi.- Dziwnie się czuł mówiąc te słowa, gdyż rzadko je mówił , no ogół to się kończyło czyjaś rozbitą głową. Po czym zastanowił się nad słowami o napiciu się, i te słowa naprawdę podziałały na niego i się lekko uspokoił i odezwał się do człowieka: -Mówisz napić, to chętnie- Wypowiedział to już ciszej niż na początku.
  24. Krasnolud spojrzał na elfa,potomka tchórzy,którzy kryli się z łukami wśród drzew : -Ja głupi,to chyba ty a ork to ork,jak mawiał dziadek `Dobry ork to martwy ork`. A teraz wytłumacz mi co robi to coś tutaj.- A następnie powiedział po cichu : -Na moją bujną brodę ,ork tutaj,świat chyba na głowę upadł- Po czym odezwał się do kogoś kogo chyba rozum opuścił powiedział,po chwili grozy zaprezentowanej mu przez tego wysokiego tfu człowieka: -Powiedz to moim braciom,których spotkała śmierć z rąk takich jak to coś,i nie nazywaj mnie krasnalem bo cię przeświecę moim toporkiem- Po czym usiadł i zaczął przysłuchiwać się.
  25. Tharin był w drodze od trzech dni,jako ze jest krasnoludem,przez cały czas który spędził w drodze,w czasie której widział tylko drzewa,albo pola i ani krztyny pięknych gór,których widokiem mógłby napawać całymi dniami widok karczmy był ratunkiem.To była trzecią rzecz która oprócz bitki i gór uwielbiał robić w życiu.Tharin otworzył drzwi z lekka,a następnej chwili był już przy jednym stołów,ten akurat stał nie daleko pewnych jegomościów,w pierwszej chwili krasnolud nie zauważył siedzącego tam orka.Po czym powiedział głośno: -Karczmarzu,przynieś mi tu piwa tylko takiego porządnego a nie jakiegoś zlewaka,bo inaczej gnaty porachuje moim toporkiem- Po czym odwrócił się żeby lepiej wiedzieć wnętrze karczmy,przyglądał się każdemu stołowi oraz siedzącym przy nich gościom,aż natrafił na niecodzienny widok,a mianowicie był nim ORK,prawdziwy ork w tym miejscu.Pomyślał *Ma brodę mojego ojca ork tu jest*. W jednej chwili miał już topór w rękach i wykrzyczał: -Giń pomiocie plugawy-
×
×
  • Utwórz nowe...