Skocz do zawartości

Spirlny byt Atlantis

Brony
  • Zawartość

    1048
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Spirlny byt Atlantis

  1. Thanir przysłuchiwał się temu co ma długouchy do powiedzenia*ta ciekawe czy dosięgnę do tego czegoś co nawał kłąbem*stwierdził cicho w myślach krasnolud,po czym powiedział no to:

    -Dobrze,dobrze spróbuję,a mam pytanie,nie mieliście kucyków-

    Po czym tak jak mówił starał się dosięgnąć tego miejsca o którym to wspominał ów elf,aż wreszcie dosięgnął i koń lekko ruszył a krasnolud zadrżał i powiedział do człowieka:

    -Wiedz ze jestem twardy niczym skała-

  2. Krasnolud wzdrygnął na widok koni,lecz starał się żeby nie było po nim widać że się boi.

          -Mówisz że tak,mam zrobić,a co do tego drugiego to się postaram-

    Po czym postawił wszedł na ławkę,teraz jak mówił długouchy,Wstawił lewą nogę,oparł się lekko się zachwiał lecz nie upadł.Następnie z wielkim oporem ręce o siodło,po czym z rozmachem przełożył nogę na druga stronę,lecz miał małego pecha i wylądował na ziemi z drugiej strony,następnie zaczął powtarzać czynność aż wreszcie usiadł na tym całym zwierzęciu.I odezwał się:

         -ha udało mi się,a teraz elfie powiedz mi jak się tym kieruje-

  3. Thanir powoli się wygrzebał z gospody,przy okazji płacąc karczmarzowi.Kiedy wyszedł na zewnątrz,jego głowę przeszył lekki pulsujący ból.Złapał się za głowę,a następnie ruszył w kierunku miejsca gdzie znajdzie zimną wodą a już chwilę później był już mokry od szyi w górę,tak jak uczyli go w domu że na kaca najlepsza jest zimna woda na łeb.Zamruczał coś w swoim ojczystym języku i ruszył w kierunku gospody.Nie czuł już takiego bólu głowy,więc dzięki temu dostrzegł drzewołaza innych na skraju lasu,ruszył w tamta stronę najszybciej jak mógł i 5 minut później zasapany stał nie daleko kompanów:

          -Mam nadzieję że się nie spóźniłem-

    Odrzekł cichym tonem Krasnolud.

  4. Krasnolud wstał tym razem juz mniej pewnie niż poprzednio lecz wstał a następnie ruszył już mniej pewnym krokiem a to z powodu iż był lekko pochmielony, lecz po kilku krokach jego chód się ustabilizował i ruszył w stronę pokoi, a tam na miejscu położył się w miejsu które uzał za wygodne

  5. Tharin, wypijał kufel za kuflem, za każdym razem starał się wyczuć jakie mogła mieć umiejętności osoba bądź osoby robiące te piwo.Wprawdzie nie mogło się równać z piwem z innych części śródziemna,ale był w miarę dobre.Wsłuchiwał się w słowa elfa,i po kilku zadaniach wymówionych przez Gwydrilla, zrozumiał że drzewołazy zwiały na statkach, a to tchórze z nich,tylko z łuku strzelać potrafią w już walczyć mieczem to nie,po czym wypił kolejny kufel.

  6. Tharin odezwał się normalnie,tak jak to zwykle,czyli żeby wszyscy nie ogłuchli:

                -Elfie mam pytanie a czy w waszej wyprawie będzie jakaś bitka,bo mnie topór swędzi, jeśli tak to dołączę-

    na słowa dymiącego ogniem nie odezwał się tylko gniewnie chwycił że rękojeść toporka,lecz nie wyjmował go.

  7. Tharin spojrzał na niepewnym wzrokiem na elfa,po czym orka,po czym schował topór na swoje miejsce.A następnie się odezwał:

           -Jestem Tharin, syn Tharóna.-

    Po czym pospiesznie dodał:

           -Przepraszam za to ale jak widzę jakiegoś orka,albo inny pomiot to mnie ponosi.-

    Dziwnie się czuł mówiąc te słowa, gdyż rzadko je mówił , no ogół to się kończyło czyjaś rozbitą głową.

    Po czym zastanowił się nad słowami o  napiciu się, i te słowa naprawdę podziałały na niego i się lekko uspokoił i odezwał się do człowieka:

            -Mówisz napić, to chętnie-

    Wypowiedział to już ciszej niż na początku.

  8. Krasnolud spojrzał na elfa,potomka tchórzy,którzy kryli się z łukami wśród drzew  :

    -Ja głupi,to chyba ty a ork to ork,jak mawiał dziadek `Dobry ork to martwy ork`. A teraz wytłumacz mi co robi to coś tutaj.-

     

    A następnie powiedział po cichu :

    -Na moją bujną brodę ,ork tutaj,świat chyba na głowę upadł-

     

    Po czym odezwał się do kogoś kogo chyba rozum opuścił powiedział,po chwili grozy zaprezentowanej mu przez tego wysokiego tfu człowieka:

    -Powiedz to moim braciom,których spotkała śmierć z rąk takich jak to coś,i nie nazywaj mnie krasnalem bo cię przeświecę moim toporkiem-

     

    Po czym usiadł i zaczął przysłuchiwać się.

  9. Tharin był w drodze od trzech dni,jako ze jest krasnoludem,przez cały czas który spędził w drodze,w czasie której widział tylko drzewa,albo pola i ani krztyny pięknych gór,których widokiem mógłby napawać całymi dniami widok karczmy był ratunkiem.To była trzecią rzecz która oprócz bitki i gór uwielbiał robić w życiu.Tharin otworzył drzwi z lekka,a następnej chwili był już przy jednym stołów,ten akurat stał nie daleko pewnych jegomościów,w pierwszej chwili krasnolud nie zauważył siedzącego tam orka.Po czym powiedział głośno:

     

    -Karczmarzu,przynieś mi tu piwa tylko takiego porządnego a nie jakiegoś zlewaka,bo inaczej gnaty porachuje moim toporkiem-

     

    Po czym odwrócił się żeby lepiej wiedzieć wnętrze karczmy,przyglądał się każdemu stołowi oraz siedzącym przy nich gościom,aż natrafił na niecodzienny widok,a mianowicie był nim ORK,prawdziwy ork w tym miejscu.Pomyślał *Ma brodę mojego ojca ork tu jest*. W jednej chwili miał już topór w rękach i wykrzyczał:

     

    -Giń pomiocie plugawy-

  10. Atlantis przyglądał się reakcjom zamaskowanej postaci,widział że się zastanawia nad tym,lecz na razie odmówił drugiej części propozycji.Jednorożec zaczął szybko analizować pytania czerwonookiego i po kilku sekundach:

     

    -Do archiw nie idziemy sami,na pewno pójdzie to co zostało z Dakeliny i pewnie Rebon.-

     

    Zrobił mała przerwę i powiedział:

     

    -Wiedz że ten projekt będzie poza władzą księżniczek,dlatego zaprojektowałem plany tajnej bazy w miejscu którego na pewno nie znajdą.To będzie pierwsza faza planu.Kiedy zostanie ukończona,zaczniemy zbieranie wszystkich uzdolnionych jednorożców i nie tylko.A chcesz wiedzieć dlaczego zmieniłem zdanie,a to wszystko przez sen,taki złudny,zbyt idealny oraz przez to że moja rola została zmarginalizowana przez Shadow-

  11. Atlantis wsłuchał się w słowa zamaskowanego człowieka,no bo nie kuca,przemyślał jego słowa oraz jego mimikę twarzy i ruchy ciała po czym się odezwał:

     

    -Tej oferty na pewno nie odrzucisz,a brzmi ona tak:Pomożesz mi się włamać do Archiw,a dam ci dostęp do wiedzy tam ukrytej-

     

    Atlantis wiedział że to ryzykowny ruch ale nic innego mu nie pozostało.Po czym, się znowu odezwał:

     

    -A także propozycję współpracy przy projekcje który miałby objąć cały świat,mielibyśmy się zajmować zwalczaniem złej strony czarnej magii,a także ochroną tych którzy postępują dobrze-

  12. Atlantis wysłuchał się w słowa tego co zostało z Dakeliny.Pierwsze co rzuciło się w oczy to blada skóra a także słowa iż coś się nie udało.Zaczął się zastanawiać co się z nią stało,zaczął w skupieniu przeszukiwać banki danych w swojej pamięci w poszukiwaniu odpowiedzi co się stało ze stojącą przed nią postacią.Po kilku sekundach dotarły do niego pierwsze informacje. *Wampir - typ nieumarły,Wampiry były palone przez wieki ,lecz to głupota myśleć że to je zabije.Jedynym sposobem na zabicie wampira jest użycie odpowiedniego zaklęcia.No nie teraz nieumarlak,najpierw czarny mag,potem demon a teraz nieumarły,to powoli było dla niego za mało,ale musi czekać,gdyż nie może zrobić nie bez powodu.Atlantis odezwał się po chwili przemyśleń:

     

    -Masz szczęście,dopóki nie dowiem się iż zabiłaś kogoś,dopóty nic ci nie mogę zrobić,dlatego wampirku radzę pić krew krów-

     

    Po czym przyszedł mały pomysł do głowy Maga *Skoro nie można ją zbić większością zaklęć które mogą używać podmieńcy i jest odporna na broń zwykłą,to mogła by pójść z nim do Archiw,po tej myśli można było zauważyć że jednorożec się uśmiechnął i odezwał:

     

    -Skoro jesteś nie umarlakiem,to mam do ciebie zadanie,ab brzmi ono tak:Pomożesz mi w włamaniu się do archiw-

  13. Atlantis szedł korytarzem od głównej sali,gdzie Grim trenował tych ta zwanych "żołnierzy".Szedł korytarzem do którego przylegał pokój Shadow a dalej biblioteka.Szedł drogą zastanawiając się co będzie robić przed bitwą, w czasie jej a także po.W pewym momencie zauważył stojącą na środku korytarza grupę.Odezwał się do nich:

    -Dlaczego tak stoicie na środku korytarza-

    A następnie odezwał się bezpośrednio do Dakeliny:

    -Jak poszedł eksperyment-

  14. Po wypowiedzeniu słów przez jego przeciwniczkę,został oblany wodą.To nie powinno wystąpić,ale to było niezwykłe uczucie,którego nie czuł od momentu gdy jego ciało zostało zniszczone w wielkiej wojnie.A teraz odzyskane,jednak nie jest ono jego głównym ciałem więc zniszczenie go,nie zabije go.Następne działania Harmony były nudne,choćby przechwalanie się tym iż jej tworu nie można zniszczyć.Atlantis odezwał się znowu:

     

    -Dziękuję za to co zrobiłaś,rzeczywiście tego potrzebowałem,gdyż zupełnie zapomniałem jakie to uczucie.A teraz trochę wiedzy dla ciebie,to dopiero wstęp-

     

    Atlantis podniósł rękę a miecze znowu zaświeciły,tym razem bariera zaświeciła i zmieniła się tak aby pochłaniać większość Energi wszelkiej,tak że to co przedostanie się będzie nieszkodliwe.W myślach stwierdził  *mały krok dla niego,duży do zwycięstwa*. A teraz kontr-czar lub kontr-technika,wyświetliła się lista przed Wielkim Cybernetykiem:

    -Miecze Bogów -Iluzje i wiele innych.Przewinął listę i znalazł odpowiednią rzecz,a więc rękawica.Jeszcze raz podniósł rękę ale już inaczej,pod innym kątem a to spowodowało iż na jego dłoniach pojawiły się świetliste kształty,następnie nastąpiła mikroeksplozja,po czym pojawiły się złote rękawicę.Znów zwrócił się do przeciwniczki:

     

    -Twierdzisz ze nie mogę zniszczyć twojej bariery,ale mogą ją zmodyfikować,o właśnie tak-

     

    Rękawice się zmieniły kolor na czarny,następnie wyleciał z nich promień który trafił tarcze Harmony,które zmieniły je w taki sposób iż zamiast bronic atakują ja samą.

  15. Na przeciwnym krańcu areny do miejsca gdzie znajdowała się Harmony,pojawiła się kamienna brama.Brama jak brama,dwa kamienne słupy a pomiędzy nimi dwa podłużne bloki

    skalne,lecz czymś się różniły od wszelkich widzianych przez publiczność wrót,a mianowicie po bokach stały dwa szybko wirujące kryształy.W pierwszych sekundach swego istnienia nic nie robiły oprócz tego że się szybko się obracały,lecz nagle zaczęły się powiększać i pomniejszać,przyspieszać oraz zwalniać,nikt z publiczności nie mógł dokładanie stwierdzić  czym są.W kulminacyjnym momencie swego "tańca" powiększyły się tak że wydawało się iż przerosły drzwi,lecz to było złudzenie.W tym samym czasie powoli zaczęły się otwierać kamienne drzwi z dudniącym dźwiękiem tarcia kamienia o kamień.Jednocześnie zaczęły się otwierać drzwi a z nich wypływać jasne światło,z każdą sekunda zwiększała się  ilość wypływającego światła  a było to związane z coraz bardziej otwierajacymi się drzwiami.Kiedy wrota się całkowicie otworzyły,wyszła z nich dwunożna postać,w momencie gdy przestąpiła je,podniósł rękę a za niego wyleciały dwa miecze.A wrota natychmiast się zamknęły.Natychmiast zauważył postać stojąca po drugiej stronie areny.

    Podniósł znów rękę i miecze wbiły się przed nim.Teraz nie pozwoli sobie na takie słabostki jak poprzednio.Odezwał się mechanicznym głosem:

     

    -A więc to ty masz zapewnić mi rozrywkę,wiedz że nudzę się od miliona lat.-

     

    Po czym miecze wzbiły się w powietrze i jednocześnie zabłysły światłem,i w tym momencie pojawiła się bariera wokół postaci w błękitnym płaszczu.Srebrzysta powłoka migotała w powietrzu wokół Atlantisa.

  16. Atlantis zbudził się ze zbyt pięknego snu,który w jego mniemaniu był głupi i bezsensowny.Wstał i ruszył w kierunku drzwi,jednak po drodze zatrzymał się nad Blue i z smutną miną powiedział jej do ucha:

     

    -Wrócę gdy skończę z tym wszystkim-

     

    Następnie wyszedł z jej pokoju i ruszył korytarzami,nie zwracając uwagi na cokolwiek aż doszedł do głównej sali,gdzie trenowały wymoczki Grima.Z tego co pamiętał te tłumoki,nie wiedza jak się trzyma miecz,a co dopiero jak się nim macha.Byli tragiczni w swych umiejętnościach,zapewne  podmieńce dadzą im taki wycisk że bada wracać z płaczem do mamusi.A los to jest do kitu.Ale to nie było ważne,ważny był plan,plan na przyszłość.Zamiast zagadać do wieśniaka,ruszył w kierunku Golema jednocześnie mijając,tych którzy mienili się wyzwolicielami tej upadłej krainy wraz z tą całą Shadow.Ominął zgraja stojąca przed jej norą,gdyż teraz ważny był plan,ruszył dość szybkim krokiem do Golema.

×
×
  • Utwórz nowe...