Skocz do zawartości

Hoffner

Brony
  • Zawartość

    1771
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Hoffner

  1. - Skończyłem - rzekł Piotrek schodząc z drabiny. - No to możemy kończyć tą przykrywkę - zarządził. W ciągu dwóch godzin sprzątnęli to co było do sprzątnięcia i zaczęli pakować się do samochodu.

    - Panowie skończyliśmy - powiedzieli do agentów. - Tu podpisać i już nas nie ma - podał jeden papier z potwierdzeniem wykonania roboty. 

  2. Robotnicy wzięli materiały i popijając piwo kończyli robotę.
    - Piotrek twoja część roboty podłączaj się gdzie masz i kończymy.
    - Trzymajcie kciuki by było tak jak powinno być czyli budowa polaków dla polaków. - Wspiął się na drabinę ściągną puzzle z sufitu i zaczął majstrował coś przy przewodach DSL podłączając własne urządzenie.

  3. Fachowcy po uzbrojeniu się w rozmaity sprzęt przystąpili do wykonywania swej legalnej roboty czyli czyszczenia odpadów stałych i dezynfekcji by przywrócić blask pomieszczeniom. Czyli standardowych działań. W tle grała głośno radio z radia stojącego w korytarzu.

    Jeden podszedł do agentów.

    - Musicie kupić parę litrów farby jakiej tam chcecie by ściany wam pomalować za dodatkową opłatą oczywiście. A i porę kwadratów takich jakich macie na suficie by się i przydało tak z 80 bo tamte są niezdatne do użytku. Wiecie panowie są nieestetyczne chyba że lubicie sztuke nowoczesną... - powiedział prosto po swojemu.

  4. - Same uniformy wam nie wystarczą? - spytał się jeden zaczynając grzebać po kieszeniach. - Oho jest i wasz papier. - Podał kanalarz brudną ręką wygnieciony papier z kopią wezwania do incydentu. Reszta zrobiła podobnie.

    - Co tu się stało - zapytał ze zdziwieniem jeden z młodszych agentów. - Mówili o dużym problemie ale... - urwał.

    - Tu grozi skażeniem epidemiologicznym trzeba opuścić jak najszybciej cały budynek by przeprowadzić pełną dezynfekcje. Tu trzeba ciężkiego sprzętu - powiedział starszy dezynfektor. - Zagrożenie dla zdrowia bez dwóch zdań. Panowie maski na twarz - zarządził zakładając osłonę dróg oddechowych.

     

    [LIS]

    A że mój plan się sprawdził wysłałem listem do paru zaprzyjaźnionych grup rozrzuconych po całej Polsce szczegóły jego działania. Tylko czekać na efekty i kolejne skandale w wiadomościach.

  5. [Oddział do zadań specjalnych]

    Pod biuro podjechały 3 dostawczaki z różnorakimi napisami od "Pogotowie Wodno-Kanalizacyjne" po "Dezynfekcja". Z nich wysiedli specjalnie wyselekcjonowani fachowcy a że się wszyscy się  dobrze znali przywitali się w różnoraki sposób od piątek po żółwiki po bardziej wymyślne sposoby. Za tymi od pogotowia ciągną się specyficzny przykry zapach co dawno przeniknął ich ciała. Nikomu to jednak nie przeszkadzało. Wszyscy byli według wszystkich robolami od "brudnej roboty". Społem ruszyli do budynku w którym zdarzył się "wypadek" by posprzątać. Jedni ze skrzynkami i łopatami inni z spryskiwaczami. Na ich wyposażeniu znalazło się i radio.

  6. [LIS]

    Z biura wyszedł telefon po fachowców. To my im fachowców przyślemy zgodnie z planem. Jak dobrze mieć wszędzie wtyki zwłaszcza u robotników wszelkiej maści. Komunalka to siła z którą trzeba się liczyć. Na nich nie ma mocnych. chyba że ktoś nie ma nosa... Teraz do ich oddziału dać wykwalifikowanego informatyka znającego się na rzeczy i będzie dobrze... Sprzątać to co się zepsuło. Do czego to doszło by się dostać tam gdzie nie wolno...

  7. W zaworze bezpieczeństwa znajdował zablokowany specjalnie tam dość mocny ładunek wybuchowy. Po odliczaniu ostatnich 5 minut zabuczał detonator i odpalił materiał który stworzył fale uderzeniową co rozniosła się w dwóch możliwych kierunkach jak pozwalała rura szukając ujścia zbierając przy okazji różnoraki materiał pochodzenia organicznego. Po dojściu do sedesu wydostał się w postaci sporej fontanny uwalniając rozmaite zapachy które mógł by rozpoznać tylko wytrawny nos kanalarza. Został opryskany sufit, podłoga inne znajdujące się w tym czasie rzeczy. Pechowcy którzy siedzieli w tym zasie na tronie rozmyślania zostali podmyci od dołu. Pomieszczenie nadawało się do gruntownego remontu.

     

    W tym czasie w samochodzie.

    - I po robocie - stwierdził Heniek chichrając się jak głupi. - Będzie co opowiadać...

  8. Dwóch tych co podłożyli ładunek wyszło z kanału zasuwając właz. Następnie sprzątnęli ostrzeżenia przywracając normalny ruch uliczny. Potem wsiedli do samochodu.

    - Heniek. W biurze skarżyli się na zapachy - mruknął kierowca nie podnosząc daszka.

    - Odbiło. Ech. Musze coś im dać by wrzucili do kanalizacji bo taki jest mój obowiązek... - powiedział niezadowolony sięgając białą torbę z silnym środkiem. Potem poszedł na recepcje instrumentując jednorożca co ma z tym zrobić. Po tym szybko zmył się z budynku czym prędzej wsiadając do samochodu.

    - Jedziesz Filip za godzinę rozpoczyna się mecz - pogonił kierowce który ruszył na ulice by zniknąć w jej plątaninie.

  9. (Musiałem obciąć żywopłot...)

    Wilk wygodnie siedzący w samochodzie na siedzeniu maksymalnie odsuniętym do tyłu z nasuniętą czapką drzemał sobie niczym się nie przejmował. W tle grała muzyka puszczona z radia. Mruczał pod nosem piosenkę z nudów był kierowcą w tym wszystkim i nie miał nic do roboty dopóki tamci nie skończą.

    - Piwa bym się napił - mruknął pod nosem.

  10. (Magus na kibel zapraszam.)

    Przez parę minut para mężczyzn z której jeden faktycznie był zatrudniony w tym zawodzie chodził przez dłuższą chwile szukając odpowiedniej rury.

    - Heniek długo jeszcze? Śmierdzi tu gorzej niż u cygana na chałupie - powiedział do kolegi trzymając sporą skrzynkę.

    - Nie przesadzaj. Tu jeszcze pachnie... - rzekł prześwietlając sobie mapę. - Rura nr 43a. Hmm. - Szczotką ściągną nieczystości odkrywając żółty napis na rurze ze spustem bezpieczeństwa. - To tutaj... - Walną o metal który wydał z siebie oczywisty dźwięk. - W połowie pusta - ocenił.

    - Nareszcie... - jękną. - Jak ty tu możesz pracować? - spytał się z niedowierzaniem. Wyciągając ze skrzynki wodoszczelny ładunek wybuchowy.

    - Po prostu się przyzwyczaiłem. Ktoś to musi robić - odburknął. - Odsuń się bo pocieknie...

    Drugi na polecenie odszedł za niego a tamten otworzył zawór z którego pociekła rzadka brązowa masa. Po tunelu rozszedł się zapach fekalii.

    - Fuj - stwierdził pierwszy. - Ustawiam na półgodziny i się zbieramy. OK? - powiedział pakując pakunek do otworu który następnie został zamknięty.

    - Taa.. za dziesięć minut stąd wyjdziemy. Wytrzymaj proszę - uprzedził kolegę. Potem zaczęli rozmawiać na inne tematy czekając na odpowiedni porę.

  11. [3 os.] (To początek...)

    Po wrocławskich ulicach jechał nieśpiesznie pomarańczowa furgonetka z czarnym napisem "Pogotowie Wodno-Kanalizacyjne". Zatrzymała się przed biurem adaptacyjnym i z niej wysiadło trzech mężczyzn w pomarańczowych brudnych uniformach odblaskowych. Jeden rozstawił trójkąty blokując jeden pas ruchu gdzie znajdowała się studzienka która została otwarta i stosownie oznaczona by w nikt nie wpadł. Na dół zostały opuszczone narzędzie by sprawić iluzje wykonanej roboty plan był zupełnie inny.

  12. (74+20=94 + j rzecz do 200 ze sklepu za misje...)

    Ząb przemieszczał się po kolejnym walcu nadając mu pożądany kształt rakiety. Suw za suwem wstęgi spiralnie skręconych wiórów spadały na pojemnik zamontowanego na samym dnie. Przykręciłem jedno koło zębate by zmienić wysokość skrawania. Ale ta robota odpręża... czuje się spokojny jak nigdy.

    - Zielnik jak tam zapalniki chemiczne? - krzyknąłem głośno by przebić się przez dźwięk wiekowego silnika który właśnie zatrzymałem by się w spokoju napić zimnego piwa.

     

    Tymczasem w innym miejscu warsztatu trwały przygotowania do próby sabotażu biur. Ładunki wybuchowe. Koledzy od kanalizacji itp. To będzie śmierdząca akcja ale warta zachodu.

  13. Zawsze choroba walczy z przeciwciałami... właśnie zatrzymali paru naszych co zaraz wyszli z komendy z powodu braku dowodów. Zachowywali się biernie w stosunku do wszystkich. Po prostu stali sobie w przejściu a że blokowali drogę to zupełny przypadek... krzyknęli parę razy że kuce to pedały. Kto im zabroni. Mamy wolność słowa.

    Stałem przy tokarce toczącz aluminium pociski odłamkowe by pobawić się w strzelanie do celu. Obiektem testów oczywiście będą biura... w między czasie kompan przygotowywał mieszankę  wybuchową i silnik na paliwo stałe który poniesie to wszystko. Całość wzorowana na niemieckim Raketenpanzerbüchse Panzerschreck.

  14. Wrocław się uspokoił ale naród polski popełnił największą zbrodnie przeciw sobie. Znowu zalegalizował Biura Adaptacyjne a przez to i POZ. Głupcy! My krew przelaliśmy by się ich pozbyć by z rzucić ich ze stołka by ich ukatrupić na zawsze a przynajmniej zbić ich tak mocno żeby ich działania nie były już odczuwalne a oni... szkoda gadać. Blokujemy ich działania jawne obstawiając biura by uprzejmie wypraszając chętnych by tam zajrzeć.

    Szkoda mych słów bo one i tak nie wyrażą mojego gniewu i rozczarowania. Siedzę w warsztacie przerabiając pociski do Beretty na srebrne specjalnie na jednorożce. W tle leci muzyka raz za razem zamieniając pociski ze standardowych na dopiero co przetopione w pobliskim piecu. Uspokajająca robota w pełni automatyczna. Musze jeszcze złożyć zamówienie w FOL na dozbrojenie ludzi. Zapasy się kończą.... Wojna się zbliża trzeba się dozbroić. Nie mamy taktyki na kuce nie wiemy jaką strategią się one posłużą może być ciężko... Musimy być przygotowani na wszystko. Wroga nie znamy i to jest problem... wiemy tylko co my możemy zrobić. Nic więcej.

  15. (Komputer to co dzieje się we Wrocławiu potraktuj tak samo z tym co się dzieje na śląsku. Grupy podobne...)

    Wrocław wrzał. Propaganda POZu ogłupiła ludzi. Nie wiedzieli komu mają ufać. Wprowadzili zamęt destabilizując sytuacje. Znów musieliśmy pokazać siłę by przywrócić sytuacje na naszą korzyść. Na jeden cios odpowiadała siła poparta zasadami. Musieliśmy zacząć kontrole społeczeństwa by wyciąć chwasty. Obstawialiśmy wjazdy i wyjazdy przeprowadzając regularne przeszukaniu. Trzeba było pozbawić POZowców możliwości walki na otwartym polu. Musimy ich zdusić zanim zaszczepią swoją nadzieje w ludziach którzy muszą wierzyć we własną siłę i wiarę.

     

    Zmęczony wsiadłem na Ogara i pojechałem do domu obserwując wszystko dookoła. Ulice były już takie sobie. Ruch jak zawsze wszystko było prawie normalnie oprócz niedawnych wydarzeń. Obserwowałem księżyc i smog. Gwiazdy się nie przebijały przez barierę dymów i pyłów. A szkoda. Popatrzył bym sobie w nie. Zajechałem pod blok chowając maszynę na miejsce zamykając ją na 4 spusty. Będzie bezpieczna.

     

    Wchodziłem nieśpiesznie po schodach. Zamarłem gdy stanąłem przed drzwiami koło których znajdowały się w szeregu pełne worki na śmieci.

    - Co jest? - syknąłem. - No tak. Walnąłem się w czoło. - ANETA jest u mnie w mieszkaniu. - Przełknąłem ślinkę. Co ją zmusiłem do tego? Zawahałem się jak miałem zapukać jednak to było moje mieszkanie i musiałem... Trzy razy i po chwili się otwarły.

    - Ten twój doktorek jakiś oszukany. Już znikną i okazał się z FOLu powiedziała spokojnie lecz ja już nie nadążałem nad faktami. Byłem przymulony.

    - To był z FOLu to pewnie nam pomoże jeszcze. - Weszłem do mieszkania. - Coś ty tu zrobiła? - spytałem się oglądając czyste mieszkanie.

    - Ty byś tego nie zrobił a i rano wynieś śmieci! - krzyknęła zamykając drzwi za sobą . Zasuwa sama opadła na miejsce a ja ległem się bez kolacji na łózko tak jak stałem. Chciałem tylko spać po dzisiejszym dniu.

  16. Musiałem pomyśleć, po za tym matka mnie po fajki do sklepu wysłała. Na drugi koniec miejscowości do biedry. Ech i po co mi 18?

    Ankieta 1

    1 Celesta jak Celestia ale jak strzeliłem z pancerzownicy mogła być bitka...

    2 Do punktu 2 muszę się przyznać ja. Z Hassem przesadziłem ale i tak się ograniczałem bo nie zabijałem tym...

    5 i 6 można było by zmienić niektóre rzeczy są nielogiczne.

    11 Da się nadążyć. Tępo jest dobre.

     

    Ankieta 2

    2 ==> na PW masz plan...

    6 lub 1, nawet 4

    Próba sforsowania bariery sposobem Shattera. To było by najlepsze..

  17. [Aneta]

    Woda zabulgotała oznajmując że jest gotowa spełnić swe zadanie. Zalałem dwie szklanki wątpliwej w jakość kawy. Może będzie dało się to pić. Po czym zaniosłam do pokoju razem z półpełną cukierniczką za którą robił pucharek na lody. Nigdy go nie zrozumiem jak można tak żyć. Tak bez porządku.

    - Przepraszam za roztrzepanego gospodarza ale ma wiele spraw na głowie łącznie z tym że oficjalnie nie żyje. - Postawiłam napoje na stole by następnie usiąść w fotelu.

    [Lis]

    Dużo jest do zrobienia. Niektóre rzeczy zostały zaniedbane i to trza naprawić. Zacząłem od wzmocnienia patoli i grup pacyfikacyjnych.

  18. [Aneta]

    Już bez dalszych pytań poszłam zaparzyć kawy i herbaty o ile byłam pewna że Damian pierwszy napój ma to co drugiego nie byłam pewna. Szafka za szafką kawę znalazłam a nawet cały zapas nie schłodzonego piwa i konserwy wszelakiego rodzaju. On nie gotuje tylko odgrzewa? Jak on może tak żyć bez ciepłego zrobionego od podstaw posiłku. Leniwi faceci bez kobiety na stale. Taki typ.

    - Dennis nie ma herbaty - zawołałam wstawiając wodę w czajniku w miarę czystym bo musiał mu się nie dawno zepsuć...

    [Lis]

    Zajechałam pod Centrum łączności parkując tam gdzie nie można ale co mnie to obchodzi. Zsiadłem i pobiegłem na górę przekonać się czy nadal mam władze czy zapomnieli o mnie już zupełnie. Kto tu ich zebrał i zorganizował że nikt Wrocławia nie tyka. Otwarłem jednym ruchem drzwi od razu na mojej klatce piersiowej pokazały się czerwone punkty. Działają bez zarzutu.

    - Czego tu szukasz? - Dało się słyszeć basowy głos.

    - Przychodzę tu po to co jest moje - rzekłem bez strachu. - Jetem Damian Lis.

    - Lis nas opuścił i nie żyje poległ przed sejmem wyzwalając swoich braci.

    - Taa. Nikt mnie nie poznaje? Tatuaże też nie moje. Wróciłem to co jest moje. Władza tu jest była moja i jest moja - rzekłem niezwykle poważnie podchodząc do nich. -Sikora od zawsze miałeś chętkę na moje miejsce. Więc zwrócisz mi je po dobroci czy wolisz barbarzyńskie rozwiązanie?

    - Niech to piorun trzaśnie to naprawdę ty. Nikt inny tego mi nie zaproponował. Tylko ty masz jaja by to mi zaproponować - i się zaczęło omawianie wszystkich aspektów. Oficjalnie nie żyje.

  19. [Znowu Aneta...]

    W pomieszczeniu znajdował się optycznie nie najgorszy okaz faceta... z 1.70, szatyn, o podłużnej twarzy, całość psuły okulary. Zaczął się tłumaczyć. Uniosłam ręką na znak ciszy. Za dużo mówił. Po co miał mi się tłumaczyć? Po kija... zupełnie niepotrzebnie. Ech pewnie z bogatej rodziny. To wszystko by tłumaczyło. Zwłaszcza wykształcenie.

    - Aneta - powiedziałam wystawiając dłoń by zafundować mu standardowy żelazny uścisk.

×
×
  • Utwórz nowe...