Skocz do zawartości

Hoffner

Brony
  • Zawartość

    1771
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Hoffner

  1. Akt1: Wina Przydzielona Wiele historii rozpoczynało się od wielkiej rozpaczy, a kończyła na spektakularnym zwycięstwie, które mimo wszystko nie powinno mieć miejsca. Ta opowieść odstaje od samego początku od każdej innej... to wszystko miało już miejsce zanim wszystko się wydarzyło, a zaczyna się ona gdzieś na krańcu nieznanej nam jeszcze rzeczywistości, gdzie "Kraniec" pozostawał jednocześnie jego mianem i miejscem. Początkowa piątka... Piątka niedoszłych jeszcze bohaterów... miała się dopiero spotkać, po tym jak porwały ich prądy czasu z ich rodzimych rzeczywistości, by rzucić im zupełnie inne wyzwanie, wbrew wszystkiemu innemu. A wydawało się ono o wiele ważniejsze niż ich dotychczasowe życia... *** Piaski czasu niesione wiatrami stanowiły kapryśne połączenie, które w regularnych odstępach nękały parter tejże wieży pozbawionej szczelnych ścian, ściągając co jakiś czas dość niezwykłe rzeczy. Właśnie tam na marmurowych płytach unoszących się luźno w przestrzeni leżeli wybrańcy ~ nieprzytomni po niespodziewanej podróży, a przyglądała im się panna siedząca w centrum sali na schodach obiegających wielką klepsydrę, co pęknięta u dołu wypuszczała na zewnątrz chłodną wodę, której jednak z jej wnętrza nie ubywało... Dziewczyna siedziała na przedostatnim stopniu i ostatnie co można było o niej powiedzieć to że pasowała do tej wieży z fantastycznego wręcz średniowiecza... Biała bluza i dżinsy wraz z adidasami stanowiły ubiór typowy dla ludzkiej nastolatki z XXI wieku... W niebieskich oczach tej długowłosej blondynki widniało jednocześnie zrozumienie i zazdrość... Co oni mogli mieć, czego ona nie miała. To miało się dopiero okazać. Jej ręce błądziły po kolanach, jakby nie mogła się zdecydować od czego powinna zacząć... Miała dylemat... Jak zrobić by ich pogodzić. Od którego z trzech niesamowicie różnych kucyków zacząć, a może powinna skupić się na smoku, lub też gryfie? Które z nich było najbardziej normalne... Z trójki wojowników, muzyka i klaczy w brązowym płaszczu. Nie żadne z tej piątki nie mogło być normalne... Pokręciła głową. Takich nie imały się przygody. Tacy nie zostaliby ściągnięci tu... Jej ręka zdarła szmatę obnażając ciało ziemskiej klaczy... Nie miała znaczka? Dlaczego... dlaczego jej ciało pokrywały runy. Skąd ona się wzięła... - Nielogiczne - szepnęła do siebie. - Najprostsza odpowiedź na najcięższe pytanie jest tą najwłaściwszą... - mruknęła po czym jej ton zmienił się na twardszy, a głos jej przesiąknięty został magią. - Pokaż swoje prawdziwe oblicze! - Tak też się stało i ku jej zaskoczeniu leżał tam szaroniebieski kot, nie klacz... co wzbudziło w niej jeszcze większe zdziwienie. Spodziewała się changelinga... Skoro wszystkie postacie pochodziły ze swego rodzaju Equestrii... Po raz kolejny użyła rozkazów mocy... - Przebudź się! - Ale ja już nie śpię od dawna - zachichotała podrywając się skocznie na nogi... a jej niebieskie oczy błyszczały i raz za razem zmieniały kolor źrenicy. - Musiałam poznać twoje intencje ściągnięcia mnie tutaj... Nie tylko mnie... - Rozejrzała się po otoczeniu, po czym spojrzała swej rozmówczyni w jej własne oczy. - To nie ja...Tylko czas was wybrał... - Uśmiechnęła się dość dziko... ale nie szalenie. Za duża pewność siebie od niej biła. - Nierealne... - Owszem. Jak najbardziej realne. - W oczach kotki pojawił się strach, Ona mówiła prawdę... i za dobrze o tym wiedziała, by nie zaufać swojemu instynktowi. Zamilkła... Ciszę złamała ponownie dziewczyna kładąc rękę na swej piersi. - Jestem Monika a ty? - Fate... Cisza ta miałaby trwać dalej... Gdyby smok nie zaczął się budzić...
  2. [Anna Kowalska] Anna zaczynała się powoli nudzić... Ile mogła słuchać? To bez problemu zdradzały jej oczy, gdy szukała ważną informację. Padło wiele słów o większej wadzę, ale już nie dla niej. Informacja zdobyta słabła na sile z czasem jej przyswojenia, a ta o Discordzie ~ nie stanowiła dla niej zbytniego zaskoczenia. Celestia znała już dawno jej zdanie na ten temat, żeby to była jedna odpowiedź, lecz to nie stanowiło żadnej wagi. Czy sama nie kazała wybaczać w imię magii przyjaźni? Nie mogła wyjść na hipokrytę ~ nie ważne jakby to nie bolało. Decyzja została już podjęta. Nie wiadomo nawet czy nie za nią, dla dobra ogółu. Czy winy przeszłości mogły cokolwiek zmienić, gdy chodziło o niewinnych niczemu, których to i tak musiała chronić... Nie musiała nic... Crystal stanowiła inną bajkę... Niebezpieczną grę... a to ona grała z Goldingiem. Czy mogła pozwolić na to innej klaczy, by zrobić z niej głupka... Nie. Oczywiście że nie, gdy spojrzała na Snow swoimi podświetlonymi oczyma, pokręciła głową że ta nie wie co ze sobą zrobić, nie licząc tego że naprawdę słodko wyglądała. Czy nie brakowało jej właśnie tego widoku ~ zwyczajnej bezradności. Odtworzyła ostatnie przemówienie Crystal z napisami. Nie słuchawki nie wchodziły w grę, ale napisy już tak. A całość przyśpieszona dwa razy, bo za wolno mówiła... - Kłamca kłamce pozna... - powiedziała na podsumowanie tego co zobaczyła. Już odruchowo wyrwało się to z jej ust, ale nie zareagowała wcale. Zniszczyłoby to cały efekt wyjścia i zwróciłaby jeszcze większą uwagę na siebie niźliby musiała.
  3. [Natalia Romanova] - To pewne... - rzuciła mu jeszcze jak nie wyszedł od niej, ale na tyle cicho by jego uszy zostały połaskotane tylko brzmieniem jej głosu. Musiała jakoś zakończyć to zdanie tylko jak miała to zrobić. Odpowiedź przyszła do niej szybciej niźli mogłaby się spodziewać. On odszedł. - [...] że Luna tam jest ale zrobisz co zechcesz... Ja także w swoim czasie, jak postanowiłam... To pewna ścieżka - powiedziała po tym jak wyszedł już z jej domu. Miała swoje powody by nie mówić tego przy nim. Za dużo czasu mógł stracić przy niej, a nie o to jej chodziło. Chciała by to się już stało. Doskonale wiedziała że Celestii nie mogła się od tak pokazać. Nie po tym co widziała... Luna stanowiła inną bajkę. Czy mogłaby z nią się dogadać. Droga jej rozmyślania kończyła się tylko na domysłach, które ulatywały w kolejnych bezsensownych ruchach kart. Jak ona dokładnie miała to zrobić. Z której strony natrzeć... by spłacić zobowiązanie.
  4. [Natalia Romanova] - Ja trafię do Equestrii na swój sposób... - rzuciła zła, że nie rozumie najwyraźniej tego wszystkiego co do tej pory powiedziała. - Ale teraz moja obecność tam mogłaby tylko przechylić szalę zwycięstwa dla Crystal... Pomyśl nad tym ale nie teraz - mówiła to niezwykle spokojnie zastrzegając pewne rzeczy. Pewna mimo wszystko swego. Nie chciała rozpraszać Luny swoją obecnością. Nie wiedziała jak mogłoby się to skończyć, gdyby wykryła drugą potencjalnie niebezpieczną istotę. Mogła nie zrozumieć na czas że wróg mojego wroga pozostaje moim przyjacielem do czasu, gdy mają wspólny interes. Wtedy mogłaby przyczynić się do upadku tego świata. Nie mogła sobie na to pozwolić. Na niesienie zniszczenia. - Nie zrobię tego... Pomóc musisz w tym momencie ty jako były gwardzista. Śpiesz się, ale nie wspominaj o mnie. - Rzuciła mu wyraźne spojrzenie że nie jest to tylko prośba, tylko raczej żądanie. - Wahadło wskażę ci drogę. Rusza... - Wolała sama się do niej udać po wyrok... Jak już będzie po wszystkim. Już nie powinna ukryć się przed nią. - bo stracisz szansę. Będziesz wiedział kiedy wrócić.
  5. [Natalia Romanova] - Sama drapałam klatkę latami, by móc się wydostać z tego stoika... Discord, a raczej jego chaos tylko mi w tym pomógł - westchnęła z rozżalona, że nie wierzy w jej słowa, ale co mogła z nim innego zrobić? Odeszła gwałtownie od niego a w jej ręka znowu zadrżała... - Cykl tego świata się zamyka... - mruknęła ledwo słyszalnie doskakując do kart nie wiadomo w którym momencie. - Dzieję się to co powinno już dawno... i chyba to powinno ci pomóc, ale nie ja i z nie moją pomocą, bo mnie może czekać kara. - Pokręciła głową. - Tylko ten ktoś. Jeśli jesteś wstanie mi ufać, bo wszystkie twoje problemy właśnie się rozwiązują... Pojawiła się władczyni harmonii i będzie walczyć ze złymi oczami. - Uśmiechnęła się dość wrednie że właśnie jej problemy się rozwiązują. Zupełnie same. - Mogę wskazać ci to miejsce byś mógł ją odnaleźć. - Rzuciła mu wahadło. - Wykorzystaj swą szansę zanim zniknie z mojego widzenia.
  6. [Anna Kowalska] Anna gwałtownie podniosła głowę, gdy Golding zaczął opowiadać o changelingach... Czy ktoś mógł jeszcze tego nie zrozumieć; że jeśli by żyła to dawno by ich odnalazła. Wyjścia pozostawały dwa... Żyła i knuła, albo odpuściła sobie wszystko, bo posiadała to na czym jej zależało... Ona pozostawała o wiele silniejsza niż każda inna z ich gatunku od zawsze i ona miała od tego zginąć. Wierzyć się jej nie chciało. Coś musiało pozostawać na rzeczy... Tylko co? Tego nigdy się nie dowiedziała. - Zdradź mi tylko jej imię... - wyszeptała ze smutkiem że to kłamstwo trwało dalej. Ona wiedziała że głównym celem Chrystalis od zawsze pozostawało jej dobro, a nie roju, który znajdował się na drugim miejscu. - Zdradź imię - powtórzyła poważniej - a zerwę ostatnią kurtynę byłej królowej. - Sprzedała ten uśmiech, którego dawno u niej nie można było zaobserwować. Że znalazła nowy cel. Bo kłamstwo musiało przestać istnieć. Dla niej od zawsze liczyła się rzeczywistość i to ją chciała wszystkim dać.
  7. [Natalia Romanova] Spojrzała na niego widocznie zainteresowana... Z początku jej ręka się zawahała, ale każdy następny ruch stawał się coraz pewniejszy. Podeszła do niego, chwytając jego głowę w obie ręce, niczym pielęgniarka co za wszelką cenę chciała pomóc. Spojrzała mu w oczy, a raczej w prawe oko. Ona na chwilę znieruchomiała w skupieniu, jakby przez źrenicę patrzyła wewnątrz niego. Na jego duszę albo wewnętrzne więzienie pragnień? Zagryzła wargi dostrzegając coś czego się nie spodziewała. - Bestię sam budzisz. - Przymknęła oczy odchodząc od niego. - To co zostało powiedziane było względne... Nie ma punktów bezwzględnych w chaosie. Oni zawsze obserwują go z jednego miejsca... My wcale nie musimy... - Obróciła się gwałtownie w jego kierunku. - Wszystko co zostało powiedziane było skierowane do człowieka... Nie jesteś nim już - stwierdziła z wyrzutem. - Nie masz domu. Pogódź się z tym, a on nie będzie chciał wyjść... Aż tyle...
  8. [Anna Kowalska] - Nie myśl... Działaj, bo nic innego nie zrobisz jeśli się im poddasz... - powiedziała pewnie, spoglądając na jego próby... Nie chciała widzieć skrajności. Nie lubiła ich, bo nawet zło bardzo często miało dla siebie dobre zamiary zależne od punktu siedzenia ~ strony obranej barykady. Łzy były właśnie taką skrajnością, ale czy mogła kucykom ich zabraniać jeśli sama nie umiała płakać? Nikt jej nie nauczył... wiedziała dlaczego to robili ~ czuła przecież to nieraz, ale... nie umiała dopuścić do siebie myśli by okazać komuś swą kompletną bezsilność. Musiała być silna i taka chciała być postrzegana.
  9. [Anna Kowalska] Po pokoju rozniosło się proste teatralne klaskanie, które zamilkło równie szybko jak się zaczęło... To Lust była odpowiedzialna za właśnie ten krótki hałas, bo jak zwykle momentami chciała zostać gwiazdą chwili, by zgasnąć zaraz po niej, gdy zrobi dokładnie to co zechciała. Nie mogła odbierać chwały Celestii... To nadal pozostawał jej monolog i jej zadanie, a ona jak zwykle musiała dorzucić swe trzy grosze, zupełnie niepotrzebnie... Cierpliwości jej brakło, a nie mogły spotkać jej żadne konsekwencje. Ta rozmowa już się tak naprawdę skończyła. Wiedziała że najważniejsze słowa już zdążyły paść. - Każdy może dostąpić odkupienia... bo nie wszystko zostało zatracone - westchnęła spoglądając na krawcową. - Snow... Ja nie jestem wyjątkiem. - Pokręciła głową, by zatrzymać się na całym podmiocie tego zdarzenia. - A ty Golding... - Wskazała równie teatralnie co na początku ręką, gestykulując w rytm wypowiedzi. - Mówiłam; porzuć uprzedzenia. Cieszę się że ponownie otworzyłeś oczy. To musiało się wydarzyć - powtórzyła swą mantrę z uśmiechem się, by znów zamilknąć... Wiedziała że czeka ją rozmowa ze Snow. Czy jednak po tym wszystkim mogła ona źle przebiec?
  10. [Natalia Romanova] - Albo poczekać aż kurtyna opadnie... - dopowiedziała niezwykle lekko swoje, ale bez przekonania, jakby to wszytko pozostawało nieosiągalne na tamten moment. Może faktycznie takie pozostawało? Nie zagłębiała się w to jednak, gdy podniosła na niego swe bystre oczy. - Chyba nie zamierzamy przesiedzieć tak całego dnia? Nad tym czego nie możemy... To nie zmieni nic - westchnęła ciężej jakby z pewnym wyrzutem że to on powinien coś zaproponować, gdy to ona będzie pilnować Crystal... [Anna Kowalska] Rzuciła parokrotnie Snow przeszywające spojrzenie, niosące za sobą nieposkromioną wyższość, że nie wie jeszcze nic... a odpowiedź mogło przynieść jej tylko serce... Po ostatnich słowach Natalii nie powinna mieć z tym żadnego problemu. Czy kucyk mógł zapomnieć o kimś kto stworzył jej światopogląd niemal całkowicie. Musiałaby pozbyć się sumienie, które w tamtym momencie powinno krzyczeć że znalazła dom pod bezpiecznymi skrzydłami osoby, z którą właśnie siedziała w jednym pomieszczeniu. Czy Snow mogła zrozumieć że swym dotychczasowym postępowaniem Ona tylko usiłowała poprawić swoje błędy i jednocześnie ugrać coś dla siebie. Czy mogła mieć jej to za złe? Że i jej oczy zostały otwarte na prawdę, jak to kiedyś zrobiła jej kuzynowi. Popełniła błędy w swym życiu ale nigdy nie chciała źle, jednocześnie na sumieniu miała że to piekło dobrymi chęciami tartar już dawno został wybrukowany. Anna nadal pozostawała obserwatorem ~ kimś kim lubiła być całe życie, a Golding od zawsze wydawał się jej idealnym celem dla jej empatii... Czuła w tamtym momencie każdy najmniejszy skurcz jego serca. Widziała że to go bolało. Musiało boleć nie gorzej niż ją, gdy musiała grać przed kimś kogo już nie spodziewała się zobaczyć. Wiedziała jednak że po wszystkim już reszta pozostanie raczej niezwykle prosta.
  11. [Natalia Romanova] - Wzrok to nie serce... - Przyłożyła dłoń zaciśniętą w pięść do rzeczonego narządu. - Ja muszę to zobaczyć sercem. - Akcentowała wprawnie właściwe słowa. - To nie to samo, bo to tylko obrazy, a nie prawdziwe zdarzenia... - Pokręciła głową. - Nie zrozumiesz o co mi chodzi, jeśli tego nie poczujesz, a nie mam już jak ci tego bardziej zobrazować niż po przez podróż którą przebyłeś. - Wzruszyła ramionami, że niby władała chaosem ale on właśnie rządził się skomplikowanymi zasadami w których harmonia to nie mogłaby się połapać, inaczej niż po przez wygładzenie ich do tych najprostrzych. Bo czymże on był jak nie pewnymi zależnościami że nic do siebie nie powinno pasować. Dlatego harmonia potrzebowała rzeczonego wzroku... a nie serca którego domeną był właśnie chaos.
  12. [Natalia Romanova] - Za każdym razem miała dość czasu na to.... - westchnęła w odpowiedzi, a jej ręka opadła że karty na stole wyraźnie podskoczyły. - Nie mogę zrobić czegoś natychmiast na takiej odległości. Tak to nie działa... - rzuciła obronnie z pretensją w głosie, że nie jest wszechmocna jak być może kiedyś. - Na takie coś wpływa szereg działań ~ zbiegów okoliczności, a to trwa - powiedziała porozumiewawczo, puszczając mu pojedyncze oczko, że następnym razem będzie lepiej. - Następnym razem nie dam jej tego czasu. Za blisko się mnie znalazła, by wysiąść z samochodu ... - Uśmiechnęła się wrednie na wspomnienie ostatniej sytuacji z samochodem - na czas... - To co robię to magia czy wpływanie na rzeczywistość i czytanie jej na swój sposób... - wyrecytowała pytająco, gestykulując jednocześnie dłonią. - Nie jestem wstanie na ten moment na to wpłynąć. Może jakbym to zobaczyła, poczuła... - rzuciła na dokładkę że nie wszystko zostało jeszcze postanowione.
  13. [Natalia Romanova] - Zabijać do skutku... - mruknęła tak po prostu, jakby nie miało to znaczenia. - Nie jest nieśmiertelna. - Spojrzała na swojego rozmówce tym wzrokiem, że powinien doskonale wiedzieć o co jej chodzi. - Tylko ma wiele żyć ~ ileś regeneracji - sprecyzowała, odwracając się na pięcie, by znowu zajrzeć w karty. W teraźniejszość, bo przyszłość tkwiła za niewiadomą kurtyną zdarzeń. Za węzłem którego to nie mogła przegryźć. - Nie mogłabym... - zaprzeczyła jego tok myślenia, posyłając mu drobny uśmiech. - Jedno oko na nią cały czas patrzy... Drugie spoczywa przy mnie... - Położyła sobie dłoń na piersi. - Inaczej nie mogłabym działać. Wysłać cię w podróż. - Machnęła dłonią. - Ja zbadałam jej moc czy coś może czy nie... - Wzruszyła ramionami. - Działa na innych zasadach. Zupełnie innych zasadach - podkreśliła ostatnie słowo. - Ona widzi gdzie się ktoś znajduje... Czy coś jej zagraża. Nic więcej. Nie dotarłam do niczego innego. - Przymknęła oczy myśląc nad tym dłuższą chwilę.
  14. [Anna Kowalska] - Prosiłam cię o coś prostego, o odrobinę zaufania - westchnęła, bardzo zażenowana zachowaniem Goldinga, po którym nie spodziewała się po nim wcale. Liczyła na wszystko ale nie na szopkę tego typu typową dla szczeniaków chcących się popisać, albo młodzieżowych komiksów... Ona zmieniała postacie, ale każda była miła dla oka i każda miała niezmienną część jej charekteru. To co on sobą prezentował pozostawało w jej uznaniu niezmiernie dziwne ~ wynaturzeniem wręcz. Wybaczyłaby mu porcelanową maskę... Ale nie to. Zmianę głosu i braku normalności tego spotkania, które nie zaburzyła Natalia tylko już on na wstępie. - Dałam obietnicę na udzielenie odpowiedzi, ale nie z moich ust... - Pokręciła głową jak to miała w zwyczaju. - Pamiętaj że lekceważysz moje słowo, a wiesz ile jest warte moje zaufanie... - Przymknęła oczy, ale tylko na moment, by je na nowo otworzyć, by szepnąć już spokojnie raczej do siebie niż do niego następujące słowa. - Nigdy nie robię nic bez dobrego powodu. [Natalia Romanova] - Musiałaby objawić się całemu światu... - mruknęła tylko swoim najprostszym pomysłem. - Wtedy musiałaby zginąć albo odkryć wszystkie karty - wyliczyła ze spokojem, by przejść do marzeń i swoich obaw głosem już o wiele twardszym i pewnym tego co przed nim odkrywała. - Wtedy każdy jej plan zostałby zamknięty niemocą działania w ukryciu. Pomoglibyśmy jej tym tylko w tym co i tak pozostawało nieuniknione albo nie mogłaby zrobić nic bez terroru nad którym i tak łatwiej byłoby zapanować póki pozostaje człowiekiem. Każdy który śpieszy się popełnia błędy. Nieprawdaż? - spytała się, by przejść do bardziej rozrywkowego tonu. - Tyle mam w głowie jeśli chodzi o plan... Chyba że masz coś lepszego? - spytała się przekręcając delikatnie głową i ręką odganiając włosy z twarzy.
  15. [Anna Kowalska] - Żebym była tylko changelingiem to przyznałabym im racje... Od zawsze jednak pozostawałam kimś więcej... - odpowiedziała jej enigmatycznie, ale jednocześnie czuć było dumę w jej głosie. Wzniosłość godną samej Celestii, gdy przemawiała swym głosem przed tłumem o rzeczach ważnych dla wszystkich, ale jej był inny. Pozostawał ochrypnięty i obojętny, a nie matczyny i pełen niezrozumiałego ciepła rozgrzewającego nawet zimne serca. Nie musiała wiedzieć że rozmawia z niedoszłą królową changelingów ~ trutówką zarządzającą okręgiem Cantelotu. - Nie czas jednak na te odpowiedzi. Dopiero po wykonaniu zadania. Potem zrobisz ze mną co zechcesz. Zaakceptuje to bez względu na konsekwencje. - Spojrzała na nią po raz ostatni zanim wyszła z samochodu, a w jej oku tkwiło zrozumienie, a może i nadzieję. Widać że przyzwyczajona była do takiej reakcji. Czy jej pochodzenie musiało określać z góry tą relację? Miała nadzieję że Snow jest dość dojrzała by nie iść za tłumem. Czy skrzywdziła ją czymkolwiek?
  16. [Anna Kowalska] - Nie znacie Goldinga wcale... - stwierdziła jednoznacznie, odchylając się w siedzeniu bardzo swobodnie, a w jej głosie brzmiało niezaprzeczalne samozadowolenie. - Nikt nie próbował z was wyrwać go z jego snu. Prawda? - Uśmiechnęła się krzykliwie do kierowcy... Liczyła na jego emocjonalną reakcje... Oj bardzo liczyła. To była kolejna gra w którą tak dawno nie grała, a w tamtej chwili miała okazję. Sprawdzić czy nadal to potrafi. - Wszyscy brnęliście w niego, za nim. Słychać to w waszych głosach - zamilkła na moment by zaatakować z dwojoną siłą. - Sami braliście od niego wszystko, ale mu nie potrafiliście pomóc, gdy wszystkich zbywał. Nie mylę się. - Spojrzała na nich przez swój komputerowy wzrok. Brała z niego niewyobrażalne ilości danych. Brakowało w nich jednak emocji. Bez nich pozostawały tylko cyferkami, a znaczącą rolę grała tu intuicja spalająca w informacje każdy skok temperatury i oddech. [Natalia Romanova] - Nie myśl... Czuj i działaj... - rzuciła, nawet na niego nie patrząc, gdy tasowała karty, zanim nie wylądowały w czarnym worku, a potem na jej szyi. - Nie jesteś z chaosu przypadkiem? - Uniosła pytająco brew i zaczęła odpowiadać na swoje pytanie na jakże swój wyjątkowy sposób. - Twoje wybory nie mogą być złe, gdy nie posiadają zasad. Liczy się tylko serce i to co poczniesz. Nic więcej. - Wzruszyła ramionami, wstając, by udać się w jego kierunku, by dotknąć jego piersi swoją dłonią. - Nie da się zabić swej złej natury... Ja jestem tego przykładem - wskazała na siebie, ale tylko na moment bo dalej chciała czuć pod swoimi palcami jego serce. - Czemu nie miałoby być tak z tą dobrą? Karmiąc dane wilki wewnątrz siebie, stajemy się tacy jak one. Tacy jacy chcemy być, gdy te głodne w tym czasie podupadają... - Rzuciła nawiązując do swojego pochodzenia. - Nie wiem na jakiej zasadzie to działa u niej, ale może równie dobrze być za późno na cokolwiek. - Pokręciła głową. Miała nadzieję że nie będzie chciał jej ratować. Jak niby mieli to by zrobić?
  17. [Natalia Romanova] Rason na samą myśl że już wie wszytko, mógł poczuć że słabnie, a świat wokół niego się zapada, gdy jego ciało oddalało się od niego... Mógł się dowiedzieć w pierwszej chwili po wybudzeniu, że jego ciało okala zimny już pot, a każdy ruch gałki ocznej stanowiło niemałe wyzwanie... Wszystko co go spotkało mogło się okazać tylko koszmarem, ale zaprzeczała to kobieta przekładające karty... Czy ona faktycznie mogła być tym demonem ze snu? - Widzisz już, dlaczego nie mogłam podjąć tej podróży sama... - Uśmiechnęła się, rzucając mu rolkę ręcznika papierowego, by móc wytrzeć sobie nos. - Zadowolony z tego? - Odłożyła karty i z żywym zainteresowaniem spoglądała na niego. Nie myślała nad tym czego się dowiedziała ~ to już dawno stało się oczywistością, tylko co on z tym tak naprawdę zrobi. Czy mogli z nią wygrać? W teorii trzeba było ją uśmiercić, a jak wstanie jakimś cudem ~ zrobić to jeszcze raz, aż pozbędzie się wszystkich żyć, które zagarnęła wbrew wszelkiej naturze... Przy tym wynaturzeniu ~ ona sama wydawała się normalna. Pytanie miała aż jedno... Skoro obserwowali jej Yin... to gdzie podziała się Yang, skoro sama Lüge mogła uwolnić swoje pokłady zniszczenia, by zmienić ten świat w widoczny sposób. Wszystko powinno się równoważyć. Czy tak też musiało być w tym wypadku?
  18. [Natalia Romanova] Pakty chaosu miały to do siebie, że żeby je przełamać, trzeba było je zwyczajnie zrealizować... Zwlekanie, doprowadzało tylko do tego że było to tylko coraz prostsze, bo rzeczywistość pękała wokół punktu kulminacyjnego, powodując podłamywanie się rzeczywistości i zrealizowanie postanowień. Wieczność była błogosławieństwem w tym wypadku, a czas zawsze działał na korzyść rozpadu czegokolwiek. Wszystko musiało kiedyś przeminąć, taka pozostawała natura wszechrzeczy, że entropia postępowała nieubłaganie na każdej możliwej powierzchni, że wszech otaczająca biel zaczęła pękać, gdy węzeł czasowy był przegryzany potężnymi szczękami wilczycy raz za razem zmieniając bieg wydarzeń. Cofając go do początku jego podróży... Musiał się nauczyć czego może dotknąć, by nie skończyć znowu z nią w jednym pomieszczeniu, by po raz kolejny spróbowała go uwięzić. Nie znała innego wyjścia, a jego ciałem się nie przejmowała. Wiedziała że nie jest człowiecze, by zginąć od zwyczajnego krwotoku... Materialna ona nawet nie spojrzała na niego, gdy jej ręce błądziły nad kartami zmieniając kolejne rzeczy. Liczył się przede wszystkim cel i czas w którym to zostanie zrealizowany, Dawno nikt nie widział Lüge w jej prawdziwej postaci... Szarego wilka z rogami antylopy i skrzydłami orła ~ draconequusa tak mało chaotycznego w porównaniu do jej pana i władcy. Właśnie taka pokazała się przed jego oczami z słowami; "Wiedza po przez doświadczenie to jedyna droga dla ciebie. Nie daj się złapać po raz kolejny." Po czym połknęła go, by rzucić go na nowo w wir wydarzeń. Inaczej pomóc mu nie mogła... Nie mogła wpływać na jego decyzje z przyczyn charakteru tych działań. Prowadzenie za rękę nie wchodziło w grę...
  19. [Natalia Romanova] - Ten świat kultywuje cykl korzyści i ciała. Dziwisz mi się że robię to samo, by osiągnąć swój cel? - Roześmiała się szczerze, że dopiero doszedł do czegoś, co powinien być mu znane od samego początku, gdy tylko ją zobaczył. Jej chaos był wielce statyczny. w porównaniu do Discordowego. Zmieniała przyszłość w taki sposób, by mogła działać dalej. Nic więcej, bo to nie było jej celem by ktoś próbował z nią walczyć... Grać w głupie gry, które nigdy jej nie śmieszyły. Liczył się cel i tylko droga do niego. Kryształ na wahadle drżał zupełnie niespokojnie, zamiast się uspokoić, gdy po raz kolejny ze spokojem spoglądała w jego oczy, stojąc bezpośrednio przed nim. Próbowała znów otworzyć mu bramę przeznaczenia... Bo czymże ono było jak nie odbiciem przeszłości, jeśli to historia była właśnie najlepszą nauczycielką? Tym razem wszystko wyglądało inaczej. Zamknęła oczy Rasonowi jednym ruchem, zanim coś napisała mu na czole sprawnym ruchem. Wiedziała czego pragnęła... Chciała go wysłać w przeszłość, której nie mógł zmienić, to pozostało niemożliwością nawet dla niej. Wrócić miał wówczas gdy spełniłby jeden warunek. Spełnić swoje pragnienie wiedzy. Nic więcej, ale domyślała się że oznaczało to długą wędrówkę zapętloną wokół jednego zdarzenia. Nic mu nie groziło ~ przecież nieśmiertelny był... Była ciekawa; ile razy będzie z nią rozmawiał aż wreszcie dowie się wszystkiego? By pokonać swego wroga trzeba było go poznać, wtedy nawet walka mogła się okazać by niepotrzebna.
  20. [Natalia Romanova] - To jest takie proste dla ciebie... - Uśmiechnęła się jak nigdy nic, z wyraźnie wyczuwalną drwiną w głosie. - To ja jestem kartami i one są we mnie... - Wskazała na siebie unosząc jedną kartę i obracając ją w palcach z wielką wprawą że rtęć zabłysła niczym księżyc w jasną noc zanim nie zatrzymała jej jeszcze gwałtowniej. - Użyj wyobraźni, a dowiesz się wszystkiego czego pragniesz... To chaos... - Przypomniała mu twardziej z czym obcuje. - Nie ograniczaj się myślą... Tylko możliwościami. Ja nie odważę się zajrzeć tak daleko, bo mam ku temu swoje powody. Jak utknę nikt mnie nie wyciągnie... - Skrzywiła się że nie panuje nad wszystkim czym bym chciała, a nimi były właśnie węzły w które nie mogła się wplątać. Straciłaby wszystko co posiadała dotąd... - Decyzja jednak należy do ciebie, ale czas się kończy... - Wyciągnęła z kieszeni wahadełko... - To jak będzie? - spytała się wstając od stołu, a złoty łańcuszek przesunął się gładko w jej palcach... [Anna Kowalska] Czuła się w tamtym momencie bardziej, jak ochrona niż osoba towarzysząca dla Natalii... Może dlatego że już wiedziała wszystko na temat tego konkretnego samochodu? Skąd przyjechał i kto nim zarządzał. Nie było to wyzwaniem dla osoby która mogła sprawdzić ileś setek kamer w parę sekund i poznać twarze bez kominiarek... Informacje płynęły przez jej oczy w zawrotnym tempie i wiedziała że raczej nic jej nie grozi... Z jej ust wyrwało się krótkie; "Bezpieczny..." gdy bez uprzedzenia wsiadła do samochodu. Wiedziała że tak musiała. Zdać się na innych i być tylko czymś więcej niż pionkiem, co nie było jej na rękę. Nie lubiła być kimś mało ważnym... ale w tamtym momencie nie miała innego wyjścia niż czekać na to co się wydarzy. Uśmiechnęła się nonszalancko już w siedzeniu czytając ich karty postaci. Była ciekawa... Czy pamiętają wszystko co zostało w nich zapisane? To stanowiło tylko jej głupie myśli, które jeszcze szybciej porzuciła... Musiała skupić się na rzeczywistości, a nie zwykłej fantazji, niepotrzebnej tak naprawdę w niczym konkretnym. Otworzyła oczy a one błysnęły na moment czerwienią gdy spojrzała na świat za pomocą podczerwieni. Czy oni byli tacy spokojni czy tylko udawali... To ją ciekawiło. Jak ich przewoźnicy znoszą tą sytuację...
  21. [Natalia Romanova] Kobieta obserwowała go ze spokojem, siedząc na krześle z założonymi nogami, jak stanowiło jej przyzwyczajenie. Nie inaczej. Zajadała się właśnie pitą i jajkami, czyszcząc talerz tymże chlebem do czysta. Nie było go z piętnaście minut zanim się ocknął ~ wrócił do rzeczywistości i na to miała aż za dużo czasu. Znaczyło to tylko że nic złego go nie złapało i obyło się bez przeszkód... Liczyła że los będzie się bronił bardziej. Może się myliła? - Chciałeś zobaczyć jak... - zaakcentowała dobitnie ostatnie słowo, dyrygując zręcznie palcem. - Karty dały odpowiedź dokładnie na to ~ jak narodziła się ta nienawiść. Nic więcej - wzruszyła ramionami - a mogłeś pytać dalej i udzieliłyby ci w miarę mocy odpowiedzi. Chyba że trwałoby to za długo, wtedy sama bym cię stamtąd wyciągnęła. - Uśmiechnęła się złośliwie, wiedząc że musiała go by przywrócić do żywych. Pchnąć zdecydowanie do tyłu, by zadziałały odruchy obronne. - Chcesz kontynuować? Masz jeszcze jedno oko na to dziś... - Mruknęła zalotnie. - Przemyśl tylko co chcesz zobaczyć. Następne dwie szanse dopiero za dwa dni... - Pokazała dwa palce, zginając tylko jeden, - Nie będę tłumaczyła dlaczego ~ takie zasady. - Zagłębiła się w swoim posiłku, a raczej jego braku. Została już tylko herbata.
  22. [Natalia Romanova] - Jak masz czas na to, proszę bardzo... - Wzruszyła ramionami, zbliżając się do niego. - Ja i tak zrobię to po swojemu - zaakcentowała to nieznacznie - zanim ona wykona ruch... To że nie wiem, co się stanie, nie znaczy że nie wiem gdzie się znajduje. - Zamilkła na moment myśląc co powinna zrobić, aż westchnęła przeciągle, skrzywiając się nieznacznie. - Meh... Sam zobacz... - Przyłożyła palec do jego czoła, by następnie walnąć go wewnętrzną stroną dłoni w to samo miejsce. Wysłała jego ja w karty ~ w przeszłość, by on sam mógł się przekonać czego tak naprawdę chce się dowiedzieć. Po co mu to miała mówić, jak mógł to po prostu zobaczyć. Czy tak nie było o niebo prościej? Dla niego czas się zatrzymał... a jego ciało wyglądało na głęboko zamyślone. Nie było go tam jednak już, a kobieta sama zaczęła robić dla siebie strawę. Wiedziała że wróci do nie za 5 minut do godziny... Bo ileż mógł pragnąć wiedzieć by musiała go sama stamtąd wyrwać? [Anna Kowalska] - Nie, nie mam... - stwierdziła dość lekko jak na nią, jakby wypadła na moment ze swej roli. - Przepraszam was na chwilę... - powiedziała zrywając się w stronę toalety... Nie miała dużo czasu, a nie mogła mu ufać nigdy w prostych sprawach. Zawsze to ona grała w ten sposób z nim, Czy on mógł dać radę zrobić to dość dobrze... Otwarła drzwi szeroko że długo się zamykały za nią by tylko spojrzeć w swoje oczy... Zaczęły błyszczeć się od kolejnych projekcji na siatkówce, jakby wszystko przestawiała pod siebie. Nie mogła mu pozwolić grać samodzielnie. Nie pozostałaby sobą gdyby to zrobiła... ale musiała zrobić to sama z udziałem technologii, by nie złamać zasad... Chwilę jej to zajęło zanim wróciła do nich...
  23. [Natalia Romanova] Wyszła ubrana już na spokojnie z łazienki parę minut po ich ostatniej rozmowie. Czy woda właśnie zmyła z niej wszystkie troski? Nie do końca. Nadal miała przed sobą wizję śmierci, bliższą niż wcześniej kiedykolwiek. Wiedziała że kiedyś zniknie z pamięci wszystkich, jak nie zmieni tego stanu na zadawalający... Musiała stać się znowu chaosem, tylko jak miała tego dokonać? Odzyskać nieśmiertelność... Luźnym krokiem weszła do kuchni siadając przy tarocie... Był pusty jak nie zapisana księga przed nią. - Jak skończymy z nią - westchnęła składając kolejne słowa - uświadomię cię co się właściwie stało... Nie wcześniej, bo nie będzie miało to żadnego znaczenia, gdy mnie już nie będzie. - Uśmiechnęła się pokrzepiająco do niego. Nie wierzyła jednak w swoje słowa. Jak ślepa miała zagrozić Crystal? Mogąc widzieć co się stanie bez problemu mogła wiedzieć gdzie stanąć by ominąć wszystkie przeciwności. [Anna Kowalska] - No dobrze... Kiedy więc co i jak? - Jej wzrok jak i głos stwardniał, jakby cała się zdystansowała od tego wszystkiego innego i nic nie dotyczyło właśnie jej. Brzmiało w nim jednak wyraźne zaciekawienie, a być może nawet podekscytowanie. Czy ona cieszyła się z tej wiadomości? Nie można było tego stwierdzić jednoznacznie, bo nie chciała nikomu tego dać. To właśnie stanowiło jej tajemnicę skrywaną za swego rodzaju maską profesjonalizmu. Emocje nie mogły wpływać na jej decyzje i Natalia właśnie to powinna wiedzieć doskonale. Wiele razy działo się właśnie tak, że zmieniała się w moment po otrzymaniu jednej wiadomości cofając się od wszystkiego. Nie inaczej działo się w tym wypadku. Stała przed nimi, a jej oczy dosłownie badały wszystko. Siedziały w tym we trójkę. Chciała wiedzieć kiedy... Reszta ją nie interesowała. Działo się to za szybko. Golding działał za szybko a to wróżyło błędy w jego postępowaniu. Zawsze się tak działo...
  24. [Natalia Romanova] Lüge milczała, gdy woda obmywała jej ciało bez jej udziału. Nie zwróciła uwagi że jest ona lodowata niczym z pod samego lodowca i takie też stawało się jej serce ~ bryłką lodu, zimnego kryształu rozbijanego przez kolejne słowa zza ściany... Czy stanowiło to coś nowego? Nie... Każdy mógł powiedzieć właśnie ten monolog, a on znajdował się tylko najbliżej i znał jej położenie. Czy powinna zareagować właśnie tak gwałtownie? Momentalnie zakręciła wodę, a powietrze otuliło jej ciało dopiero wtedy ją mrożąc do samej kości. Nie trzęsła się jednak. Na wszystko to zasłużyła sobie... i musiała przyjąć taki, a nie inny ból tego istnienia. - Coś powinno być w lodówce... - westchnęła już o wiele spokojniej, ale jej głos wyraźnie drżał z zimna. - Zwłaszcza jajka. Potem pogadamy jeszcze... Teraz odejdź... - Tymi właśnie słowami odprawiła go. Zajmując się z powrotem sobą. Tylko sobą. [Anna Kowalska] - By odmeldować się na dalszą część urlopu? - Uniosła brew nie wiedząc na co są gotowe. Ona szykowała się na jedno, co zostało jej nie tyle obiecane co przykazane, a ona poleceń musiała słuchać zawsze, chyba że nie brzmiały przyzwoicie... Nikt nie poszedł na pewną śmierć przecież. - Tak jestem gotowa, jeśli już nie jestem potrzebna... - Uśmiechnęła się kpiąco. - A taka bynajmniej wydaję się być na ten moment. Zadanie zostało wypełnione jak należy... Nieprawdaż? - powiedziała spokojnie, będąc delikatnie do przodu jak nad wszystkimi na tamten moment. W jej głowie brzmiało jasno; Ona ma prawo do. Zamierzała z niego skorzystać, bo czemu nie miałaby tego zrobić?
  25. [Natalia Romanova] - Jestem zdesperowana! Karty traktują tylko o przeszłości wokoło, brak w nich przyszłości. Mnie w niej nie ma. Nie rozumiesz tego?! Ja już jestem martwa nie ważne co zrobię! - Głos się jej złamał jak jakiemuś dziecku, któremu zabrano ulubioną zabawkę. - Nie mam na nic wpływu... - Ton jej jednak już nie był stonowany jak dotychczas. Ona krzyczała jak nigdy wcześniej przy nikim ~ zdesperowana, uwalniając z siebie całe napięcie. To właśnie odezwało się jej człowieczeństwo. Lüge zaczynało być wszystko jedno. Mogła zginąć z powodu własnego ciała albo kuli, czy czegoś innego niosącego śmierć, tak czy inaczej. Nawet starość ją przerażała w tamtym momencie... Czy miała zabić ją konsekwencja dzisiejszej nocy? Nie miała pojęcia. To przerażało ją najbardziej. Przestała go obserwować na rzecz Crystal. Może właśnie wtedy popełniła ten straszny błąd. Przeszył ją krótki dreszcz. Przestała być bogiem. - Ona przyjechała mnie zabić i uda się jej to... Tak będzie - powiedziała już zimno, dużo chłodniej niż wcześniej, zamykając drzwi swojego pokoju. Musiała dobrać ubrania na ten dzień. W jej rękę zamotała się zwykła berretta... Miała ją legalnie w papierach od niedawna... Wyjęła odruchowo magazynek i sprawdziła komorę z której wypadł dźwięcznie jeden nabój, tocząc się daleko pod szafę. Broń wypadła z jej ręki ~ to nie mogło się tak skończyć. Nie na pewno nie tak, zrobienie tego samego byłoby za proste... Chwyciła typową dla siebie białą bluzkę i dzinsy z resztą ubioru, by udać się do łazienki. Pistolet nadal leżał na podłodze, a koło niego magazynek... [Anna Kowalska] Nie zdążyła zadać pytania w recepcji, gdy jej wzrok dostrzegł że znalazła się w odpowiednim miejscu we właściwym czasie. Kiwnęła tylko głową swojemu rozmówcy że znalazła już wszystko, a ten się tylko jej uśmiechnął. Poczuła się jakby przez chwilę używała telepatii, ale to nie była ona... Ludzkość pod tym względem była dziwna... Odwróciła się z wdziękiem by posłać powitalny uśmieszek wszystkim zgromadzonym. Dziwnym zdarzeniem że jednocześnie pojawiły się na tym piętrze Magda ze Snowi i Natalia... ale co miała na to poradzić jeśli to nawet dobrze się składało. Mogła wszystkie obskoczyć jednocześnie, gdy zmierzała formalnie w ich kierunku. Nic złego nie mogło się stać by nie mogła dalej leniuchować. Miała przecież to robić...
×
×
  • Utwórz nowe...