Skocz do zawartości

Hoffner

Brony
  • Zawartość

    1771
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Hoffner

  1. [Anna Kowalska] - Tydzień, plus dwa dni na dojazd na miejsce i potem z powrotem. W sumie 9 dni... - stwierdziła dyplomatycznie. Nie chciała tracić czasu na coś tak bezsensownego jej zdaniem jak urlop. Nigdy nie musiała. Było to dziwne dla niej, bo nigdy prawdziwie nie odpoczywała. Nie musiała wcale... A miała to robić jeszcze ze Snow. Jak miała utrzymać wszystko na poziomie który był dla niej bezpieczny? Jak dotąd nie odpowiadała jej na kluczowe pytania wprost. Czy ten wyjazd mógł to zmienić. Obawiała się tego. - Na więcej się nie zgodzę... - Pokręciła głową stawiając na swoim. Kompromis co prawda jej nie satysfakcjonował ale czy Magda nie byłaby zdolna wysłać ją gdzieś na wiele dłużej potem? Nie wiedziała. - Chce mieć 5 dni albo więcej na dopięcie wszystkiego na ostatni guzik. 3 czy 2 to stanowczo za mało - podkreśliła to dość wybitnie. Sama była niemal pewnie że jak kancelaria zajęłaby się jej robotą to skończyłoby się to skandalem przy użyciu bomby.
  2. [Anna Kowalska] - Wiesz że nie jestem przekonana... - westchnęła ciężko, wiedząc że nie ma wielkich szans na wygraną w tej walce. Jej droga została skutecznie zablokowana, a los stał cię całkowicie nieodwracalny ~ spotkanie ze Snow... - A gdy odmówię to i tak mnie tam wyślesz. Nie mylę się prawda? - Spojrzała na swoją rozmówczynie, unosząc wyzywająco prawą brew. - Znajdziesz dobry pretekst, bo myślisz że masz taką władzę... Nade mną nie masz... Ma tylko bezpośrednio Natalia jako zwierzchnik... A ciebie słuchać powinnam w tym momencie tylko i wyłącznie jako lekarza bez względu na specjalizacje. - Zrobiła tu dłuższą pauzę. - Jeśli teraz odmówię, to wyślesz mi zwolnienie przez Natalię już jutro. - Rozważyła wszystkie opcje i najbardziej możliwe i przez to oczywiste zakończenia. - Mam rację? - spytała się dość dobitnie. - Jeśli teraz nie przytaknę będzie dokładnie tak jak powiedziałam. Znajdę przymusowy urlop na swoim biurku ze względów zdrowotnych i tak się spotkam ze Snow pewnie na Helu. Krótko: tak czy nie? - podsumowała dobitnie.
  3. [Anna Kowalska] Słuchała z niedowierzaniem... Pierwsza część wypowiedzi była pełną prawdą. Na pewno w pewnym sensie można było uznać to za pełnoprawny fakt. Polubiły się na nowo. Nie mogła jednak narzucić sobie myśli żeby mogła sobie wziąć urlop. Niby jakby ona mogła zostawić wszystko od tak. Pokręciła głową wyrzucając część myśli z głowy zanim zaczęła. - Nie wiem. - Pokręciła głową mając nie lada wątpliwości co do tego pomysłu. - Kto mnie zastąpi? Nikt nie jest wstanie w pełni, a bez mojej głowy wszyscy będą śnięci - westchnęła zła uważając że jest zupełnie niezastompialna na swoim stawisku. - Zbliża się szczyt, a przez to kompletny chaos polityczny i administracyjny godny dzieła samego Discorda. Coś się stanie i będzie to wyłącznie moja wina. - Wskazała na siebie z pewnym wyrzutem.
  4. [Anna Kowalska] - Heja - powiedziała lekko, po czym od razu przeszła do pytania. - Raczej zbyt leniwe, że powołały się właśnie na ciebie... Faktycznie potrzebowałaś pomocy dla niej, ale bynajmniej nie właśnie mojej... - westchnęła po czym spojrzała najpierw na Snow potem na Magdę, a jej wzrok przeszedł z jakiejś troski do powagi. Może nawet delikatnej złości. - Następnym razem zastrzeż że mają to zrobić osobiście, a nie kimś się wyręczyć... Nie będą robić nikomu więcej roboty, tym co powinny zrobić same - stwierdziła dość dobitnie. - Wybacz że tak szybko, ale ja powinnam zaraz wrócić do siebie, chyba że masz coś jeszcze mi do powiedzenia.
  5. [Anna Kowalska] - Jeszcze się nie żegnam... - Podniosła rękę w obronnym geście, po czym wyciągnęła kluczyki. - Odstawię cię do Magdy - powiedziała dość dosadnie, po czym jej ton złagodniał, gdy przedstawiała argument dlaczego. Typowe dla każdej kobiety, jak czegoś nie zrobiła, a wszystko mogło się potoczyć zupełnie inaczej - i będę spokojna że dopełniłam obowiązków względem jej... - Tu słychać było że musiała mieć spory szacunek do niej, a może był to respekt? - A z tym twoim do wkrótce może być naprawdę różnie... - stwierdziła przeciągając ostatnią głoskę dość niechętnie ale na pewno szczerze. - Raczej szybko mnie nie zobaczysz... Smutna prawda.
  6. [Anna Kowalska] - Wątpię by ktoś był na ciebie zły, skoro nie każesz na siebie czekać... - Rozłożyła szeroko ręce, a jej ton był nadal dość obojętny. - Rozważ opcje, co by się stało gdybyś pokazała wcześniej co potrafisz, a później się ulotniła na wakacje... - Wskazała na nią dłonią w geście docenienia. - Teraz nie wiedzą co tracą, więc nie mogą być zdenerwowani, ale raczej obojętni... - Uśmiechnęła się lekko ale dość złośliwie. - Co nam po kolejnej osobie w biurze... Jest zbędna. - Sparodiowała czyjś głos po czym jej mimika wróciła do wyjściowej. - Skoro zebraliśmy wszystko to pora wyruszyć w drogę powrotną - stwierdziła chwytając torby.
  7. [Anna Kowalska] Anna westchnęła przeciągle zbierając myśli. Czy naprawdę chciała to tak zakończyć? Kiedyś przecież jako Forest naprawdę ją lubiła. Miała z nią dość dobre kontakty ale czy wtedy nie była kimś zupełnie innym? Miła... poszkodowana przez los i dająca sobie radę w życiu... zupełnie inna od wersji wypaczonej przez los, którą właśnie poznała jako nową ją chodź o tym nawet nie wiedziała. Bliska była prawdy, której nie potwierdziła że naprawdę była z Goldingiem. Nie widziała powodu by musiała wiedzieć. - Mi to nie przeszkadza - stwierdziła trzymając w torbie spakowane jej rzeczy. - Po prostu nie jestem przyzwyczajona do zwykłych rozmów. Dawno nie rozmawiałam na żywo z kimś z kim nie widzę się codziennie. W pewnych sferach można zostać pozbawionym emocji... To samo widziałaś u Goldinga. Tego wymaga ode mnie praca. Wybacz jeśli wychodzę na potwora, który twierdzi że wszytko powinno być jasne, najlepiej bez użycia słów. Taka musiałam się stać - urwała czekając na jej reakcje. - Dużo tego zostało?
  8. [Anna Kowalska] Gdy doszła na górę od razu skierowała się w wskazane miejsce... Po zrobieniu tego co musiała, dopiero wtedy rozejrzała się szerzej po pokoju. Zobaczyła album. Znała historię tego zdjęcia... Nie musiała go przeglądać by pamiętać... Tylko czemu akurat leżał na wierzchu? Na szczęście nic się nie stało. Pochwyciła go patrząc na niego przez moment by zaraz go zamknąć. Zastanowiła się przez chwilę dlaczego to zrobiła chodź nie musiała. - Znałam wszystkie myśli Goldinga przez jakieś 45 sekund, gdy odkrywałam przed nim fragment jego własnej historii... Mówiłam że wszyscy jesteśmy pozbawieni mocy. Nie mam już nic co czyniło mnie naprawdę wyjątkową. Jestem zwykłym człowiekiem walczącym o coś lepszego dla siebie i innych. Naprawdę tego nie zrozumiałaś? - spytała zrezygnowana. Ile razy mogła powtarzać praktycznie to samo?
  9. [Anna Kowalska] Przyglądała się jej domowi tylko chwilę. Nie zastanawiała się za wiele na jego temat. Po prostu zaakceptowała fakt że Snow tam mieszkała sobie tak, a nie inaczej. Nie zmieniało to nic, więc czemu miała się tym jakoś szerzej przejmować? Dom wyglądał zupełnie normalnie na zewnątrz i wewnątrz... Jednak sama wolałaby mniejszy metraż. Aż tyle miejsca nie było jej potrzebne. - Nie jestem głodna - odpowiedziała machinalnie biorąc w garść torbę wskazaną przez Snow. Skoro mogła stracić mniej czasu na tym wszystkim to czemu nie miała jej pomóc choć odrobinę? Nie urągało jej to niczym. Poszła na górę już bez słowa... Zastanawiało ją tylko dlaczego tak nagle jej pytania się urwały.
  10. [Anna Kowalska] - Nie powiedziałam że zapomniałam - zaprzeczyła bardzo lekko. - Nie patrzę na to, a nadzieja na coś nieprawdopodobnego nie przysłania mi wizji teraźniejszości. Czego nie rozumiesz? Dlaczego szukasz romansu tam gdzie nigdy go nie było? Uwzięłaś się na jeden temat, bo nie umiesz zaakceptować faktu który otrzymałaś. - W tym momencie zaczęła wyliczać kolejne punkty. - Wiedź że ja nie kłamie. To wbrew moim zasadą... A twoja opcja jest sprzeczna z tym co wyznaje. Jak bardzo fałszywa musiałabym być nie mówiąc kompletnie nic? Chcesz zmusić mnie do bycia duchem... Nie potrafisz zaakceptować rzeczywistości, że ktoś ma inne zdanie na taki temat. Co w tym złego? - Stwierdziłam fakty: Znam Goldinga,. Ja pomogłam jemu... On pomógł mi. On przede mną stracił wszelkie tajemnice, bo taka była cena informacji, którą ktoś przed nim ukrył w jego głowie - wyliczyła patrząc się na skrzyżowaniu na nią. - Gdyby nie on wszystko inaczej by się skończyło. Zawdzięczasz mu więcej niźli się spodziewasz. Prostą logiką jest to że za łatwo los się go ze świata nie pozbędzie. Nie z jego charakterem. Nie dałby się zabić komukolwiek od tak. Nadal nie możesz uwierzyć skąd ta moja wiara w niego? - spytała jakby sprawdzała ją. - Pamiętam go lepiej niż każdego innego pojedynczego kucyka którego spotkałam. Mam w głowie jego wspomnienia... - westchnęła końcówkę. - Może stąd wiara w niego? Equestria przepadła. Nie widzę nikogo kto mógłby ją Ctrl+Z tak jak kiedyś magią. - Gdy skończyła to zdania to właśnie zaparkowała przed jej domem. Dziwne mogło się wydawać że nie odpaliła GPSu... Wyglądało to tak jakby znała cały plan miasta na pamięć. - Pójdę z tobą. - To ewidentnie brzmiało jak stwierdzenie faktu a nie pytanie: czy może wejść?
  11. [Anna Kowalska] - Po prostu samochód... Nic więcej. - Przycisnęła klakson, ochrzaniając kogoś na skrzyżowaniu, bo chciał wymusić na niej pierwszeństwo, a ona była kobietą . - Ma jeździć, być bezpiecznym i tyle z jego roli - rzuciła prosto, spoglądając na nią kątem oka... Dla niej było to nawet naiwne pytanie. Sama nie przywiązywała się do rzeczy, które mogła wymienić na takie same lub podobne. - Nie patrzę w przeszłość. Gdybym miała wybór, wybrałabym Equestrie. Nie dano mi go. Nie mam za czym tęsknić, skoro coś najprawdopodobniej nie wróci nigdy. - Przerwała na chwilę, jakby zaczęła uważać bardziej na drogę przy wykonywaniu następnych manewrów. A może dobierała słowa? Tylko ona mogła wiedzieć. - Nie ma komu tego dokonać, by oddać nam ~ pozbawionych mocy ~ naszą krainę. Nie widziałam istoty do tego zdolnej na tym świecie. Jedyne co mogę naprawdę zrobić, to pomóc wybudować lepszy kraj tutaj. Źle robię że nie tęsknie wcale? - spytała się znowu dając trudne pytania.
  12. [Anna Kowalska] - Adres proszę... - rzuciła w stronę Snow, odbierając w między czasie z recepcji kluczyki do własnego auta, które stało na parkingu niedaleko kancelarii. W przeciwieństwie z niektórymi kucami ona nie partoliła się z aklimatyzacją. Przyjęła to co mogło jej być dane korzystnego... Odrzucała tego czego nie chciała, a obowiązki brała naprawdę na serio. Tak jak w tamtym momencie. - I powiedz mi jeszcze; jak dużo tego będzie... Nie wiem czy mam załatwić większy bagażnik... - stwierdziła, gdy szły już do jej samochodu. Jakiegoś białego typu hatchback, co widać na nim doskonale było że nie raczej nie był ruszany przez jakiś dłuższy czas. Za wycieraczką było multum ulotek wszelkiej maści, gdy u reszty nie można było dojrzeć ani jednej... Sama Anna jednym ruchem zrzuciła wszystkie na ziemie, by nie ograniczały jej widoczności. Potem wsiadła do samochodu.
  13. [Anna Kowalska] - Wspólne jaźnie przez jakieś 45 sekund... Jeśli o to ci chodzi - westchnęła ciężko. - Stąd mogę mieć nadzieję że żyje. Ja go znam... Znam ciebie jego oczami... Nic więcej. - Uniosła agresywnie brew, jakby grunt po którym stąpała był bardzo cienki. - Wątpliwości są dla słabych. Działanie jest postępem... A żałoba niszczy teraźniejszość. Po co niszczysz siebie nim? On żyje zawsze... Exegi monumentum ~ pamiętaj o tym zawsze, a nie zginie nigdy w twoim sercu... - Przycichła na moment, a jej ton opadł na bardziej dostępny i pocieszający. - On nie chciałbyś się martwiła o niego. Po prostu pamiętaj o nim i żyj tym co ci pozostawił. - Zakończyła tym swą tyradę na jego temat. - Obiecaj mi to.
  14. [Anna Kowalska] - Na nic innego nie czekam, by stąd wyjść... - zaczęła powoli urywając, jak gdyby chciała więcej powiedzieć ale przerwała po raz kolejny z jakiegoś powodu. Może trzymała język za zębami i nie chciała czegoś powiedzieć?. - Samochodu nie posiadasz? - spytała się już zupełnie normalnie, prawie odpowiadając sobie na nie... Nie odpowiadała na pytania dotyczące Forest czy inne mogące coś wyciągnąć z jej przeszłości, jakby to ją parzyło... Wiedziała kim była skoro sama ją stworzyła. Nie wiedziała czemu miała skazywać Goldinga na śmierć skoro tego nie widziała. Informacja dla niej była zupełnie nie potwierdzona. Mogło się wydarzyć dosłownie wszystko to czemu Snow zamykała wszystkie drogi nie kończące się śmiercią.
  15. [Anna Kowalska] Na odpowiedzi księgowych odpowiedziała tylko kiwnięciem głowy... Już wiedziała skąd pożyczy samochód. Była niemal pewna że tamta nie miała... Nie z tym charakterem. - Jego pamięć była wymazana przez... - urwała. Jakby wiedza ta była zakazana. - Przywróciłam mu ją do stanu poprzedniego. Jak to się stało i dlaczego, nie musisz wiedzieć, jeśli nie chcesz psuć sobie pewnej wizji świata... Nie pytaj, bo nie odpowiem bardziej szczegółowo. Tak się poznaliśmy. Udzieliłam mu prostej pomocy. - Tutaj urwała a w jej oku można było znaleźć rodzaj pewnej pogardy. - Mówisz o nim jak o kimś martwym... Nie wstyd ci skazywać go nawet myślą na ten los. Do dziś pamiętam jego błękitne oczy, żółtą sierść tak bardzo gryzącą się z czarnym ogonem i oczami ale to nic mi do tego... On miał zginąć? Wypraszam sobie. Jeszcze może pokonać bramę ostateczną. Czemu ją mu zamykasz? - Wzięła głębszy oddech jakby każda ukryta emocja wbijała się w jej serce chcąc się uwolnić. - Wiedz że ja się nie mylę... Nie wolno mi się mylić. Nigdy, za dużo to za każdym razem kosztuje... Nie tylko mnie.
  16. [Anna Kowalska] - Nie jest zalany, bo go tu nie ma... A zresztą jakie ma to znaczenie? Nie muszę być na tym spotkaniu, bo i tak nic bym nie wniosła do niego więc twój argument jest zwyczajnie inwalidą - stwierdziła lekko gestykulując ręką na znak ciszy i urwania komentarza. Nie musiała się nikomu spowiadać. - Jakieś konkretne miejsce zostało jej wyznaczone, czy mam sama zadecydować, które będzie odpowiednie? Widsdome wspominała coś na ten temat? - pytała dalej... Dostała odpowiedzi na pytania które chciała. Tak więc po co miała pogłębiać tą rozmowę? Nie widziała sensu w rozdrabnianiu tego. Wiedziała kim była... Znała ją... Dobrze z pamięci Goldinga którą posiadała... - Zawdzięczam dwukrotnie życie Goldingowi... Pomogę ci we wszystkim co trzeba. Nie mogłaś mnie poznać ale on o tobie wspomniał dokładnie trzykrotnie w mojej obecności. A Wisdome... Nieważne - westchnęła ciężko zamykając na moment oczy. Czemu właśnie to miało się stać? Musiała sama to sprawdzić.
  17. [Anna Kowalska] Widać było że na imię Snow Night drgnęła jej zauważalnie powieka... Wyraźnie zwróciła uwagę na dawną znajomą, która nie miała pojęcia naprawdę o niczym. Chociaż o czym miało świadczyć samo imię. Ile Snow Night mogło być w dawnej Equestrii? Przynajmniej parę. Czemu jednak miała wrażenie że to jednak musi być pomyłka? Snow zachowywała się inaczej... Gdzie podziała się pewność siebie tej dawnej klaczy? Nie znała tej strony jej natury. - Mi też... - zaczęła spokojnie w stronę Snow nie pokazując po sobie niczego, a delikatnie gdzieś kusiło ją by spróbować interakcji... Wydobyć z niej to co potrzebne. - I wy o tym zadecydowałyście? - spytała się próbując upewnić się że zrozumiała cały kontekst tego co zostało właśnie powiedziane przez Flitter. - Powiecie jeszcze że to krawcowa - zapytała ironicznie. Czy mogła się wydarzyć większy zbieg okoliczności by była to ta sama osoba którą udało się jej kiedyś poznać.
  18. Nikt w koło, nie miał raczej powodu zwracać uwagi na jej osobę idącą szybkim, elastycznym krokiem przed siebie... Dla większości wyglądało to na typowe korporacyjne zachowane i na takie też wskazywało jej ubranie. Na sobie bowiem miała szary żakiet, pod którym kryła się biała koszula, i proste spodnie w tym samym kolorze co góra, których nogawki ledwo dotykały czarnych butów na płaskich podeszwach. Nie zastanawiała się co miało znaczyć żeby ubrała w miarę nieprzemakalne buty... Wyszła tak jak stała... i gdy doszła do kancelarii troszeczkę ją zamurowało... Dlaczego o tym nikt jej nie zameldował? Gdzie leżało niedopatrzenie w tym wypadku. Jej twarz przybrała naburmuszony wyraz, by za chwile utonąć w spokoju wymuszonym przez sumienie kształtujące postawę. Przeszła po przez główny hol pytając się w recepcji gdzie ma się udać... Dotarcie na miejsce nie zajęło jej dużo czasu choć było to odrobinę problematyczne... Gdy tam doszła, zapukała o drzwi trzykrotnie zanim weszła, nie czekała na odpowiedzi... Sama zaczęła pytaniem. Można było się domyślić że miała w głowie poszukiwania jakiejś intrygi ze strony księgowych, ale w jej głosie nie było tego widać. Był w miarę suchy i koncentrujący się tylko na danym zadaniu. Jakby dla niej to miało tylko znaczenia. - Do rzeczy. Czego potrzebuje Pani Wisdome? - Wykonała typowy dla siebie gest ręką, jakby wszystko od siebie odrzucała. Tylko kątem oka zwróciła na Snow. Nie próbowała się zastanawiać kto to... Po prostu tylko ją zarejestrowała, nic więcej.
  19. [Anna Kowalska] Wyjęła leniwie słuchawkę z ucha podnosząc słuchawkę telefoniczną... Wysłuchała tego co miało zostać jej powiedziane i miała małą zagwozdkę odkładając ją. Tak jak starała się ufać Wisdom, do której starała się dość regularnie chodzić na wizyty, tak wcale nie lubiła się z księgowymi. Nie umiała zrobić czegoś... Zachować się tak jak każdy człowiek czy kucyk, bo nigdy nie była ani jednym ani drugim. Starała się udawać... A to była dość złudna zagrywka... Odsuwająca ją od tego czym była naprawdę, a w gruncie rzeczy nie mogła się tym poszczycić. Stąd rodził się w niej brak akceptacji. Nie mogła wmawiać sobie że jest przeklęta własnym losem i tym sposobem usprawiedliwiać siebie samą. Ta zagrywka straciła całą swoją moc. Nie miała wcale przyczyny, więc było sztuczne i odrażające to wszystko w jej logice. Jej palce nerwowo uderzały o stół, odmierzając upływający czas... Od telefonu minęły może z 3 minuty. Nie więcej. To miała być sztuczka... Manipulacja czy miała coś w sobie że wymuszało to na niej sumienie... Po prostu gryzło ją to że czegoś nie zrobiła... Wstała przypinając sobie komputerek do paska... Na jej źrenicach widać było po bliższym przyjrzeniu się wyświetlaną stronę internetową... Ale tylko na chwile później ściemniła obraz niemal całkowicie jednym ruchem oka. Wyszła z biura, kierując się systemem korytarzy i wind znalazła się koniec końców w budce telefonicznej może z 500 metrów od kancelarii. Dopiero tam pochwyciły ją wątpliwości co do tego czy właściwie nie dała się wkręcić jak wierny pies na słowo... Myślała że to księgowe chciały ją wystrzyknąć na dudka, bo znowu jakieś dokumenty... Zaryzykowała jednak idąc dalej przed siebie.
  20. [Anna Kowalska] Szybko uwinęła się ze skanem siatkówki, by dostać się do swojego konta na serwisie "Facebook"... Później już poszło z górki. Zawsze szukała szybkich i anonimowych kontaktów wśród obserwowanego przez nią ludu... Dokładnie takich samych, jakich doznawała będąc changelingiem, jednak od tamtego czasu tylko próbowała rozmawiać, nie szukała czegoś głębszego, nie kusiła... Ale każdy temat schodził wcześniej czy później na to samo, uciążliwe dla niej fatum. To zżerało ją od środka niczym rak. Nowa znajomość... Parę dni normalności... Urwanie kontaktu z pewnych względów. Głównie marzeń, które uznawała za zbędne... Niemożliwe do zrealizowane jako że nie mogły w żadnym wypadku zastąpić tego co pamiętała i czuła... Nie mogła w niczym znaleźć inicjatywy, a jedyną opcją jaką znała stała się od jakiegoś czasu właśnie Natalia... Jej inicjatywa... [Natalia Romanova] // http://www.wroclaw.pl/kamera-rynek ~ Jako przykład że coś takiego istnieje w czasach obecnych. Spojrzała na karty, co nijako oznajmiły jej że się zwyczajnie spóźniła... Odpaliła na komputerze normalny system operacyjny, a nie z ukrytej partycji... Wpisała parę fraz w komputerze szukając typowych kamer miastowych, co monitorowały w czasie rzeczywistym jakieś ważne miejsca kultury... Przeglądała je przekładając karty w rękach aż jedna jej wypadła odwrócona.
  21. [Anna Kowalska] Popatrzyła na szufladę wzdychając dość ciężko... Kiedyś powiedziałaby, że nie jest się wstanie uzależnić od niczego. Uciec w coś, bo nawet inne postacie wokół niej znikały tak szybko jak się pojawiały. Czy to z jej powodu czy też wolnego wyboru. Działo się tak, a nie inaczej. Przywiązała się raz do innej osoby ~ kucyka... Bolało ją w piersi do tej pory... Że nie mogła zapomnieć o tym wszystkim tak jak zawsze wcześniej... Jakby to się wcale nie wydarzyło, a zawartość szuflady... Nie kłóciła się z niczym. Z żadną z jej zasad. To nie mogło jej zaboleć czy skrzywdzić... Tam też trwało życie... Płynęła informacja... Ona pragnęła tego wszystkiego, gdy otworzyła szufladę wyjmując z niego pudełko ze swoim sprzętem bezprzewodowym popularnie nazywanych po prostu KWRem.. Ile firm tyle powstało modeli i rozwiązań technicznych... Anna założyła zestaw specjalnych soczewek kontaktowych i słuchawek dousznych. Potem przymknęła oczy i przycisnęła przycisku start. Wtedy zaczęła się zagłębiać w tym wszystkim. Na jej źrenicy pojawił się ekran logowania... z pomocą ruchów gałkę ocznych zaczęła się przemieszczać po całym menu. Nie pasowały jej rękawice dostarczone do zestawu... Nie umiała z nich korzystać... Ograniczyły ją. Oparła się w fotelu robiąc sobie wolne... Próbując zapomnieć o swej pracy... Chodź na moment. Co złego mogło się stać?
  22. [Natalia Romanova] Czekała w niedalekiej odległości na rogu od kancelarii, stojąc tam aż ktoś łaskawie z niej wyjdzie. Nie wyszedł, ku jej zdumieniu i nie widziała dlaczego to miało się nie udać. Może następnym razem powinna wywołać pożar? Wtedy wszyscy zaczęliby na pewno uciekać. Szybko się zorientowała że nie miała na co dalej czekać... Kupiła w pobliskim sklepie gazetę i losa za dwa złote z którego zgarnęła od razu stówę... Sama pomyślała tylko tyle że to drobne, gdy wracała do domu krokiem spacerowicza. Nie wiele wiedziała... Musiała zapytać karty o to... Gdy wróciła do swojego mieszkania zastał ją komunikat z komputera... Po rozszyfrowaniu wiadomości od razu spaliła kod, a resztki spuściła w toalecie... Szybko przeleciała po wszystkim wzrokiem. Spojrzała na gazetę zaczynając ją szybko studiować... O mało zawału nie dostała gdy zobaczyła oczy postaci na zdjęciu z pierwszej strony... Szybkim ruchem wyciągnęła karty i zaczęła je układać zachodząc w kolejne arkady, tworząc tym jej historie która do tego doprowadziła. Nie podobało się jej to ale co mogła zrobić wiedząc tylko że ktoś ją obserwuje. Miała zrzucić na niego meteoryt... Szykowała palce... Taki prewencyjny ~ myślała przez moment o tym ~ ale odegnała ten pomysł ręką. Nie robiła aż takich rzeczy jeszcze na świecie, a wolała do końca nie sprawdzać co się stanie gdy jednak natrafi jej kosa na kamień. Przeczytała wiadomość jeszcze raz... Mogli dać jej więcej informacji na temat tego o co dokładnie chodzi... ale od czego miała swojego tarota? Szybko jej myśli przeszły na temat Natalii... Że to wszystko przez nią.
  23. [Natalia Romanova] Karta zaprowadziła ją przed jakąś kancelarię, jak zwyczajny kompas, nie pozwalając zboczyć z wyznaczonej drogi... Znowu potrząsnęła swą wróżbą, by wiedzieć po co się tam pojawiła. Ona pozostała jednak całkowicie srebrna... Nie pojawiło się nic... Później gwałtownie pokazały się na niej oczy, ale dopiero gdy chciała ją odłożyć na miejsce. Zastygła w jednej pozycji, myśląc nad tym i interpretując wszystko po swojemu... Musiała wiedzieć, więc nie myślała jakoś strasznie długo, gdy jej palce pstryknęły uwalniając myśli poruszające przestrzeń. Na parterze budynku zaczęły pękać rury od wody bez żadnego powodu oprócz tego że zjadła je po prostu korozja w szybszym tempie niż producent przewidywał. Cała ta woda pod ciśnieniem zaczęła zalewać wszystko to co można było zalać. By tego było mało... Cała instalacja również się okazała wadliwa, gdy zawory bezpieczeństwa spotkał podobny los... Dźwignie zwyczajnie odpadły od zaworów, co zaśniedziały. Ona musiała wiedzieć czy oczy faktycznie się tam znajdowały. Jak inaczej mogła z nimi walczyć, gdy nie widziała gdzie się znajdowały?
  24. [Natalia Romanova] Czuła jak los się sypał się po przez jej zaciśnięte pięści, co schowane były głęboko w kieszeniach, by nie pokazać nikomu jak nerwowo się zachowywała. I tak zobaczyć można było to doskonale. Zastawiała się jak to wszystko mogło się stać... Sięgnęła pod bluzkę gdy starała opanować drżenie. Po raz pierwszy miała styczność aż tak silnym zjawiskiem od dość długiego czasu i to jednorazowego... Pierwsze miało miejsce przy wystąpieniu po raz pierwszy Natalii Androwicz ~ dziwne było że sam los dał im to samo imię. Dlaczego?... Ale w dalszym rozmyślaniu ona nie mogła mieć związku z oczami chyba że była to jedna i ta sama siła... Tylko po co ona miała być oczami. Dlaczego miała patrzeć z obrazą skoro nigdy się z nią wcale nie spotkała. Nie mogło dać jej to spokoju. Skąd to obrzydzenie? Wyciągnęła jedną szklaną kartę i wstrząsnęła ją prosząc by dany jej obraz lub wskazówka chodź trochę pomogły jej w decyzji którą miała podjąć. Wskazany jej został tylko kierunek... Tylko tyle. Czy mogła temu zaufać? Nie wiedziała ruszając naprawdę szybkim krokiem w wskazanym kierunku. Chowając kartę do kieszeni.
  25. [Anna Kowalska] Gdy przyniesiono do niej informacje na temat wysłanego dopiero co listu do Rosji... Nie musiała go wcale mieć w ręce, by wiedzieć co zostało w nim zawarte. Postępowanie tego państwa, które do niej dotarło, było po prostu złe, a wiedziała że Pani Premier płazem im tego nie puści od tak... Spodziewała się po niej pewnych restrykcji dla nich ale czym chciała ich obciążyć, nie bardzo ją interesowało. Liczył się sam fakt ostrej zagrywki politycznej, która jak jej wiadomo było zwykle była tyle warta co papier na niej napisany... Nigdy więcej. To ludzie lubili lekceważyć. A P. Natalia ściągała na siebie po raz kolejny niebezpieczne oczy. Dla niej liczyło się tylko bezpieczeństwo. Wysłała parę rozkazów by uważać na Rosjan przekraczających granicę i kontrolować ich dokładniej niż wcześniej. Zwróciła się też o wzmożoną aktywność ochrony punktów kluczowych jak na przykład parlament. Nie miała ochoty potem płakać że zaprzepaściła swą szansę na życie. Na ten wielki plan. [Natalia Romanova] Szła przez miasto aż coś ją tknęło... Los. Ktoś go mocno zakrzywiał w jej okoli. Jej los wpływając na jej prawdopodobieństwo. Na jej śmierć w przyszłość. Za dużo było dla niej tych zbiegów okoliczności w ciągu niecałych 40 minut co się wcale jej nie podobało. Po raz kolejny przeszły ją niepotrzebne ciarki. Jakim cudem mogły być tam dwie osoby... Dwie kobiety które dojrzała gdy wchodziły do samochodu. Co było z nimi nie tak. Wzmagała się w niej złość że nie mogła tego wiedzieć natychmiast. Miała je puścić wolno skoro tarot nie mógł jej tego powiedzieć w tym momencie. Nie miała na to czasu. Stała tam w miejscu, parędziesiąt metrów od nich, pożerając je wzrokiem aż miały zacząć odjeżdżać, co nie nastąpiło. Los naprawdę musiał z niej tak drwić. Nie mogły uciec od niej jak najszybciej? Musiały kusić wydarzenia... Ręka jej zadrżała gdy zaczęły oddalać się na piechotę miała iść za nimi i im coś zrobić. Mogła to zrobić. Tylko co by się stało zaraz potem. Co zrobiłyby oczy? Jak zareagowały...
×
×
  • Utwórz nowe...