Skocz do zawartości

Hoffner

Brony
  • Zawartość

    1771
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Hoffner

  1. [Natalia Romanova] - Nie rozumiesz do końca... - westchnęła przymykając na moment oczy, śmiejąc się sama do siebie. - Wydaję się tobie jak wszystkim... - Pokazała mu kartę z krzyżykiem i paroma innymi mniej wyraźnymi znaczkami, obracając ją w palcach parokrotnie... - Inaczej to odbierasz, ale nie znaczy że jesteś całkowicie w błędzie... Nie zamierzam jednak z tego cię wyprowadzać... Chaosu w kobiecie nie pojmiesz będąc mężczyzną... - Posłała mu uśmiech owiany mgiełką tajemnicy kręcąc głową... Gdy spojrzała bezpośrednio na niego... jej oczy szkliły się bardziej niż na początku... jednak policzki nadal pozostawały tak samo blade jak przedtem. - Możemy i za to wypić... - stwierdziła chwytając kieliszek w 3 palce i stukając w naczynie swojego towarzysza... - Ja dorzucę jeszcze może tak od siebie; i żyli potem długo i najlepiej szczęśliwie, ale tak by znudzenie nas nigdy złapało... - Uśmiechnęła się śmielej, uderzając kartą o stół. Uderzenie to odbiło się echem po przez wnętrze ziemi i wywołało reakcje łańcuchową kończącą żywot budynku w kontrolowany ~ przewidziany przez inżynierów sposób. Jedyną możliwą drogą ucieczki były schody dla Crystal przez tą krótką jeszcze chwilę, a te przy tak silnych przechyleniach i drganiach łamały się, tak jak wzmocnienia wewnątrz każdej tuby. Całość zmieniała się w niebezpieczny parkur godny graczy minecrafta... Czy istniała szansa dla niej? Lüge tego nie widziała w swoich kartach przez tą krótką chwilę, gdy ta pojedyncza karta na stole opadała mieszając swoją błyszczącą zawartość tworząc świeży wzór opisujący historę.
  2. [Natalia Romanova] - Nie podoba mi się tutaj... - powiedziała bez zastanowienia, po czym jej ton nabrał trochę dramatyzmu. - Ja wiem że na pewno tutaj zginę... Muszę zmienić to... Wydostać się stąd, inaczej nie mogę tego wymazać, jak już to zobaczyłam. - Ręka wybijała jej rytm wypowiedzi o blat. - Mogę zrobić tu wprawdzie dużo... ale nie mogę wpływać na całe masy, tylko na jednostki i to nie na wszystkie. Wojny mogę nie dać rady zatrzymać, czy kuli wystrzelonej w niebo która mnie śmiertelnie trafi. - Uniosła brew, po czym wypiła swój przydział tak samo jak poprzednio. - W Equestrii zniknęłoby zbędne napięcie, odzyskałabym spokój, nie musiałabym patrzeć maniakalnie w karty. Powiedzmy sobie szczerze... Mam obsesję na punkcie kart i tego co za chwile może się wydarzyć. - Pokazała że w jej dłoni cały czas obraca się jedna karta. - W Equestrii mogłabym odetchnąć od wszystkiego. - Zaczęła bawić się nią tak jak robili to iluzjoniści.. Karta znikała i pojawiała się w jej rękach. - Miałabym... - szeptała wyliczając - spokój... aż tyle bym zyskała, a potem... - Zamyśliła się. - Kto wie co się stanie, gdy odbije mi z powodu braku wszystkiego. Braku zajęcia... Może zalazłabym czas na zdrowy chaos gdzieś w rachunkach? Nikt nie może całkowicie zaprzeczyć swojej naturze. - Zamknęła na moment oczy... Budynek Crystal zaczął się przechylać w takim stopniu że rzeczy wywrotniejsze od innych zaczęły spadać ze swoich miejsc, a chodzenie po nim przypominało coraz bardziej jak chodzenie po pokładzie statku, który napotkał sztorm, niż po stabilnej i bezpiecznej ziemi... Działo się tak że noga krzesła tego budynku złożyła się w pół i przez to zadział system stabilnego zawalania by ochronić budynki stojące wokół nich... Rozległ się głośny zgrzyt konstrukcji ale budynek jeszcze nie runął, chodź nie daleko było do tego, a wydawać się mogło że to koniec bo drgania były odrobinę mniejsze... Wadą wiercenia było to by wiercić trzeba było zachować jeden kąt nachylenia, a sytuacja uniemożliwiała trzymanie go, by twarde wiertła nie pękały jedno za drugim, miękkie za to nie naruszyłyby materiału... Stanowiło to bardzo patową sytuację...
  3. [Natalia Romanova] - Popieram... Za pomyślnie zbiegi okoliczności... - stwierdziła z niemałym uśmiechem, wypijając swój kieliszek z kamienną miną, gdy w przez gardło przelewał się palący płyn przez co instynkt kazał się skrzywić ~ nie zrobiła tego, obróciła za to pod stołem kartę i zaczęło się dziać to o czym zdawała się zapomnieć szachownica... Bardzo porządne drzwi, za którymi się znajdowała Crystal zablokowały się, gdy budynek coraz bardziej zaczynał się gibać, co idealnie widać było w szklankach z wodą... To futryna weszła w pasowanie na ściski blokując je bardzo mocno w sobie przez co z kolei zapadki zamka nie chciały odskoczyć by poruszył się rygiel... Była to bardzo kłopotliwa sytuacja... Drzwi zacięły się na tak zwany amen, a przez swą porządne wykonane nie można było ich szybko rozwalić np. siekierą... Inni ludzie widząc w swych naczyniach istne tsunami bardzo szybko zaczęli opuszczać budynek schodami... Został uruchomiony alarm na ewakuacje przez co windy stanęły i otworzyły się by pasażerowie z pomocą innych mogli je opuścić... Wieżowiec pustoszał w zastraszającym tempie. a Lüge zadbała. by zapomniano właśnie o niej... Pamiętała o spadochronie przez co nad nim na szachownicy pojawił się czerwony wykrzyknik... Odpowiedzią na to wszystko była linia metra i tamtejsze podpory budynku, które zostały naruszone wcześniejszymi wstrząsami... Podpora nośna budynku została naruszona wcześniej, a w tamtej chwili się wyłamywała, tak jak to się działo gdy ktoś bujał się na krześle... Wreszcie pęka i ten ktoś leci na podłogę siłą grawitacji... Sprawy nie ułatwiał wiatr, co tylko nadawał siły ruchom tego odwróconego wahadła...
  4. [Anna Kowalska] - Nie pytałam o Natalię ani słowem - podkreśliła wyraźnie zła słysząc imię swojej pracodawczyni - bo i tak bym się dowiedziała, co z nią poczniesz... Pytałam tylko o nas... - Znowu zaakcentowała podmiot wypowiedzi, marszcząc przy tym brwi na moment... że jego myśli błądziły tam gdzie nie powinny ~ wokół innej kobiety ~ czyli tam gdzie wcale ich nie pożądała. Byli przecież tylko we dwoje ten krótki moment na motorze i oto właśnie jej chodziło ~ by skupić się na tej krótkiej chwili... a zwłaszcza na niej, bo ona miała być jej królową. - To nie jest ciężkie jeśli ma się czyste sumienie... - stwierdziła jak na potwierdzenie znowu spoglądając w jego oczy - ale dość na teraz... Muszę już iść. - Zrobiła teatralny krok do tyłu. - Do zobaczenia - powiedziała odwracając się prędko zanim ruszyła w swoją stronę. Musiał koniecznie znaleźć Snow... Nie wiedziała co tamta będzie chciała zrobić gdy wyjdzie od Natalii. [Natalia Romanova] - Masę mam mniejszą... Nie liczy się - stwierdziła zawadiacko podchodząc do baru i zamawiając od razu całą, dobrze schłodzoną butelkę i dwa kieliszki zostawiając całą stówę i odbierając resztę. Usiadła przy stoliku z tyłu i gestem ręki zaprosiła swojego towarzysza. - Doniosą nam za moment dwie porcje dużych frytek - stwierdziła, gdy już siedział przed nią.
  5. [Anna Kowalska] - Tak naprawdę nie powinnam nawet tego mówić... - stwierdziła powoli wytracając prędkość, by wreszcie zatrzymać się przed kancelarią... - Ale ufam ci na tyle żeby zdradzić chociaż tyle... - wymruczała leniwie ściągając swój kask... - Nie lubię zostawiać czegoś całkowicie bez słowa ale czasami muszę... - Uśmiechnęła się odwracając w jego kierunku i wręczając mu kaska zanim jeszcze dobrze zeszła z motoru. - Taka mała rada; porzuć uprzedzenia... - Położyła mu rękę na ramieniu i spojrzała w oczy kręcąc delikatnie głową. - Bo wzrok czy wiedza oczywista w niektórych sprawach są całkiem zawodne... Porzuć wszystko przed tą rozmową - stwierdziła lekko ale jednocześnie w jej głosie słychać było powagę zanim przeszła do następnego punktu. Tym razem tego przyjemniejszego. - To jak mam cię znaleźć, gdybym chciałabym porozmawiać o swoim szczęściu? - spytała ni stąd ni zowąd. - Jeśli bym chciała wpaść niezapowiedzianie... - stwierdziła właśnie jednym z tym tonów którym się właśnie nie odmawia... [Natalia Romanova] - Nowoczesne czasy gdy role zmieniają się jak w kalejdoskopie... i skąd ta pewność że w ogóle jestem kobietą? - zapytała by na moment zapadła niezręczna cisza... Spojrzała na niego wzrokiem mówiącym prawdę, by potem jej uśmiech ją zdradził że to wszystko bzdury wyssane z palca. - Zawody? Jestem z urodzenia Rosjanką... Nie straszna mi zwłaszcza wódka... - Wzruszyła ramionami wiedząc ile to ciało mogło sobie pozwolić na alkohol.
  6. [Anna Kowalska] - Pracuje dla niej by osiągnąć szczęście, które zostało mi obiecane. Wiesz że niczego nie robię bez powodu... - urwała na moment zbierając myśli - a gdy się znajdzie musi być wtedy pewny i nie błahy. Nie jest też zupełnie materialny... - W tym momencie jej ton stał się poważny i jednocześnie nijaki, po raz kolejny podczas ich rozmów. - W tej chwili nie zrozumiesz go... a to nie miejsce i czas na tą wiedzę - powtórzyła to po raz kolejny niczym mantrę w jego kierunku. - Niczego mi nie brakuje. Mam wpływ na to co się dzieję dookoła. Wiem dużo, co mnie bardzo satysfakcjonuje. To wszystko z kolei daje mi poczucie bezpieczeństwa, którego potrzebowałam zawsze i wszędzie - podsumowała swój stan i przeszła do personaliów - a kim jestem? - zapytała dość ochoczo tworząc kolejną zagadeczkę. - Kimś tylko na papierze... Nikt nie ma prawdziwej kontroli nademną, bo działam nawet w pewnych aspektach ponad władzą... Nawet Natalią, co może wydawać się dość dziwne w demokratycznym państwie... - zakończyła swoją myśl krótkim chichotem. [Natalia Romanova] - Tylko wybrani dostaną się do Equestrii... - stwierdziła lekko wzruszając ramionami. - Muszę znaleźć się na odpowiedniej liście... - Spojrzała wyzywająco na niego tymi swoimi lodowatymi srebrzystymi oczami... - A chcesz wiedzieć więcej? - spytała dość ochoczo i wskazała dłonią na bar nieopodal... - Zapraszam na wódkę według rosyjskiej tradycji rozmowy o interesach. - Uśmiechnęła się dosyć osobliwie. - Tylko ten co nie pije i odmawia picia bo ma koniecznie coś do ukrycia... - zarzuciła rymowanką...
  7. [ [Anna Kowalska] - Znasz odpowiedz, więc po co pytasz. - Wzruszyła ramionami to mówiąc całkiem beztrosko i dość śmiesznie to wyglądało gdy widać było że się śpieszy zwłaszcza że w tym samym momencie zakładała kask po czym poczekała aż Golding również założy swój by powiedzieć coś dalej. - Wiesz że nie przepuszczę żadnej okazji by zaszaleć bez konsekwencji, zwłaszcza że posiadam nie byle jaki pretekst... - Gdyby przez kask było widać mimikę twarzy to jej towarzysz po raz kolejny mógłby zakosztować jej buntowniczego uśmiechu. Jednak nie mógł gdy ukryła się za szybką... Dopiero gdy usiadł i on usiadł na motorze wpuściła w niego życie przekręcając kluczyk... Już po samym sposobie dodania pierwszego gazu by rozruszyć silnik można było zauważyć że nie będzie to tak spokojna jazda jak poprzednia... Naprawdę chciała poczuć warkot między swoimi nogami wymieszany z uczuciem ekscytacji. Wszystko jej się przecież układało... [Natalia Romanova] Pass
  8. [Anna Kowalska] - Masz rację i wiedz że nie omieszkam wpaść - westchnęła z wielkim trudem, gryząc się jednocześnie dość boleśnie w język, jakby upominała siebie żeby czasami wszystkiego nie powiedzieć - jeśli nie będzie to sprzeczne z niczym innym... - rzuciła dość lekko, sama zatapiając usta w jego ale tylko na krótki moment, tak by potwierdzić że chodźmy miała użyć wehikułu czasu to ona znajdzie potrzebny czas, jednocześnie godząc go ze wszystkim innym. Miała jednocześnie swoją słodką tajemnicę o której nikt nie wiedział... Nawet jej psycholog nie miał o tym pojęcia ale czy ona musiała się jej ze wszystkiego spowiadać? To była jedna z jej niesamowicie ważnych decyzji... - Ode mnie nic więcej nie usłyszała... To dobrze... - mruknęła przyciszonym głosem spoglądając w stronę... - Powinniśmy stąd się zmyć dość prędko. Nie mamy czasu... Na nic więcej... Nawet te słowa za dużo czasu nam zjadają... - Spojrzała mu bezpośrednio oczy. Lubiła jego wzrok... Był taki sprawiający wrażenie że nie ma w nim tajemnic przed nią... Dlatego lubiła z ich pomocą obserwować siebię... [Natalia Romanova] Pass
  9. [Anna Kowalska] - Za co dostałeś? - powiedziała z pewnego rodzaju satysfakcją w głosie i uśmiechem na twarzy, gdy weszła w pole widzenia Goldinga. Stanęła tam na jego skraju koło drzewa już pewna że tamci na pewno nie zawrócą i poszli sobie do taxówki, tak że miała go tylko dla siebie... Więcej naprawdę nie potrzebowała... - Ile powiedziałeś jej o mnie? - spytała poważnie z pewnego rodzaju rozkazem w głosie, który można było podszyć nawet groźbą. - To ważne, jeśli nic nie ma się wydać do odpowiedniego czasu, bo w tym momencie ufa mi nie gorzej niż tobie i nie chciałabym tego zepsuć jednym źle dobranym słowem.., - Zmarszczyła brwi wiedząc że wciąż podejrzewa ją o to że łączył ich romans mimo że wszystkiemu zaprzeczyła, tylko kto by nie zaprzeczył słysząc właśnie takie oskarżenia, zwłaszcza że ona była z nim więc nie musiała używać żadnych półśrodków... - i chodź już... - Machnęła dłonią. - Pora wracać, bo są daleko - zamilkła na moment - chyba że chcemy omówić coś w tym domku... - Posłała mu uwodzicielski uśmiech. [Natalia Romanova] Pass
  10. [Anna Kowalska] Patrzyła na zachowanie Snow i Goldinga z góry i nie chodziło tu wcale o uczucie wyższości... Po prostu obserwowała z wysoka, jak się to potoczyło, czytając wszystko z ruchów ciał obserwowanych. Mimowolnie uśmiechnęła się, widząc że Snow pokazała swe pazurki, doskonale widząc jak jej miłość dostał najprawdopodobniej w twarz... Widocznie źle dobrał słowa w informowaniu jej o czymś ważnym, czego jednak całości nie powinna wiedzieć dla swojego dobra, czy bezpieczeństwa... Doskonale o tym wiedziała, jak ciężka była to sztuka... W pewnym momencie zsiadła z motoru i sama uda się w ich kierunku... Czekała na moment, by zaczęli się rozchodzić, a ona co miała zrobić? Opcja A zakładała zaciągnięcie Goldinga do tego domku, który najprawdopodobniej należał do niego... Drugim planem, który nazwała schematycznie literką "B" było pojechaniem z Goldngiem w drogę powrotnej na jego motorze... W obu przypadkach nie wiedziała tak naprawdę co stanie się dalej... Żeby się tego dowiedzieć musiała tylko wyłapać swój cel główny, nie wpadając jednocześnie na nikogo więcej, co nie stanowiło problemu. Widziała wszystko jednocześnie w głowie kołatało się jej co powinna zrobić ze Snow. Obiecała się nią zająć, więc czy powinna od tak zostawić ją dla Goldinga chodź na moment. Nie powinna dlatego właśnie powstał plan końcowy rozwinięty z planu B... Musiała go zostawić właśnie dla niej przez co w jej głowie zrodziła się pewna tęsknota. Był blisko ale znowu nie mogła nic bo miała ważniejsze obowiązki, a liczyła by zaznać jeszcze dziś jego ciepła...
  11. [Natalia Romanova] - Jak myślisz dlaczego akurat w tym mieście się znajduję? - Sprzedała mu jeden z tych uśmiechów stwierdzających; a ja coś wiem, a ty nigdy się nie dowiesz. - To miasto zakrzywia rzeczywistość w sposób znaczący jak żadno inne miejsce na ziemi, ktoś to musi robić... Nie umiem stwierdzić tylko dlaczego, ale wierzę że jak spędzę tu odpowiedzią ilość czasu to na karcie wreszcie pojawi się czytelny znak; Kto to ma być... - powiedziała po czym spoważniała... - Liczę właśnie na Celestię... A gdybym mogła na ciebie wpłynąć jak myślisz; jak by się to skończyło dla ciebie? Sam stwierdziłeś to wielokrotnie chociaż sama nie sądzę żeby właśnie tak by to wyglądało. Mówiłam... Jesteś po części zrodzony z chaosu i nie mogę nic. Kompletnie nic...
  12. [Natalia Romanova] - Nie masz racji - westchnęła zażenowana że jej nie słuchał albo że kontaktował tylko najkrótszą możliwą drogą - bo się pytałam tylko czy byś chciał... - podkreśliła dobitnie. - Nie że mogę to zrobić, bo temu już dawno zaprzeczyłam; że nie jestem zdolna do tego typu czynów. - Przycichła kręcąc głową. - Nie z tym poziomem mocy, ale chciałam wskazać ci jeszcze alternatywną drogę... bo uważam że z Crystal nie spotka cię nic dobrego... Wykorzysta cię to tak jak stwierdziłeś że ja bym to zrobiła. - Pokazała mu jego kartę że jak czegoś nie powie to i tak ona o tym się dowie... - Znajdź Celestię, a zdobędziesz lekarstwo.. - Machnęła dłonią zrezygnowana. Była niemal pewna że nie zrezygnuje z tej właśnie drogi... - Niebezpieczny będziesz zawsze. Twój los już o to zadbał... Nie mogę na ciebie wpłynąć i o tym też już mówiłam. Nie ważne co bym zrobiła.
  13. [Anna Kowalska] - Wiem że ty nie rzucasz, ale to los pokaże, co dokładnie zostanie nam dane... i to jak wszystko wokół się potoczy, bo tego pewna być nie mogę... Nigdy nie byłam - Spojrzała w górę gdzie ponad nimi przelatywał właśnie satelita z kamerą na podczerwień sprawdzając tak co znajdowało się wokół... Ile osób, czy pojazdów... Ciężko było się ukryć przed tym jak każdy wytwarzał ciepło... Przynajmniej taką miała nadzieję wierząc w te elektroniczne gadżety patrzą jednocześnie na wszystko ze sporym dystansem, - Mam wrażenie, czy to ty mi coś proponujesz czego nie zrobiłbyś nigdy w Equestrii? - powiedziała ostrożnie ale wyraźnie zaczepnie, by po chwili zatrzymać się przy taksówce... - Nie odpowiadaj, a idź... Czeka na ciebie... ja poczekam i popatrzę z daleka jak zawsze na wszystkich - stwierdziła wyłączając silnik po czym zanuciła, a słowa piosenki same wymknęły się jej z ust. NRG between you and me it's a body shock electricity Po tych słowach można było bez trudu stwierdzić w jakim humor ją opanował...
  14. [Anna Kowalska] - Mówię to po raz czwarty dziś... Trzy razy do Snow... - rzuciła wyraźnie znudzona, po czym podniosła głos - ale powiem jeszcze raz. Nie przepraszaj co moment za to samo. To nudne - stwierdziła dość nieuprzejmie, przy czym po chwili reelekcji zaczęła objaśniać swój punk widzenia. - Przyjęłam że żałujesz, ale nie ma sensu tego wspominać dziś po raz drugi. Za bardzo boli i nie pozwala iść do przodu... Więc po co to robić? - Wyraźnie wzruszyła ramionami. - Wiem że zależy ci na mnie, po prostu bądź przy mnie... - rzuciła w trybie rozkazującym. - Więcej od ciebie nie potrzebuje. Chce pobyć z tobą chwilę sama. Poczuć twoje ciepło, bo nikomu nie pozwoliłam się do siebie zbliżyć i nie chce się przekonać teraz że czekałam na marzenie, które rozbite zostanie przez nieporcelanową rzeczywistość - stwierdziła z niesmakiem zwalniając płynnie by znaleźć się parę metrów za taksówką... [Natalai Romanova] ~ Pass ~ na razie to samo co wczoraj...
  15. [Anna Kowalska] - Goldingu mój drogi... - zaczęła, a gdyby przez kask można by zobaczyć jej twarz, to pojawiłby się na niej uśmiech typowy dla Małej Mi... Miałby ten sam wyraz, że nic tak naprawę nie jest na miejscu. - Kiedy nauczysz się wyczuwać; kiedy sprawdzam cię i twoje poglądy... - Pokręciła wyraźnie głową, gdy przyśpieszyła gwałtownie zrównując się po krótkiej chwili z taxówką. - Nie widziałam cię długo. Muszę wiedzieć jak bardzo się zmieniłeś... Coś co pozostaje w spoczynku, szybko przemija, bo nie ucieka przed końcem, tylko na niego czeka. Te odpowiedzi były... - Zamilkła na moment zaciskając wargi. - Umm... Powiedzmy że ciekawe. - Spojrzała przez okno do środka, ale tylko przez krótki moment. Musiała przecież kierować. -Niech Snow odpowie ci na pytanie; co myślę na temat czyjejś nieobecności i domniemanej śmierci, bo drugi raz dnia dzisiejszego nie chce mi się przeprowadzać tej samej rozmowy... Zwłaszcza nie tutaj - wyraziła się dość neutralnie... Nie chciała drugi raz przyzywać tych samych argumentów. Skoro i tak była niemal pewna że Snow będzie się mu tłumaczyć ze wszystkiego... - Nigdy nie założyłam żebyś zginął - powiedziała dość dobitnie dopiero po dłuższej chwili. - Tyleż musisz na ten moment wiedzieć... - rzucała wyraźnie obrażona - a zresztą domyślam że i tak ci Snow powie; kto przywrócił jej wiarę, bo ona na pewno będzie chciała się wygadać. A ty powinieneś od dawna wiedzieć; że ja nie zapominam... Zapomniałabym o tobie wtedy gdybyś skonał mi na rękach albo bym była przy tym. Widziałabym... Wtedy miałabym pewność. - Jej ton gwałtownie złagodniał. - Nie miałam nic... Ból we mnie również nie istniał, bo tkwiła we mnie, gdzieś tam wiara. - Po tym zdaniu znów powróciła pretensja w jej głosie. - Smutno mi na myśl że ty mogłeś tak po prostu założyć że zapomniałam o tobie. Mam przyjąć że już nie wierzysz we mnie? Tak się właśnie czuję słysząc to od ciebie. - Trzepnęła go celowo łokciem nie za mocno. [Natalia Romanova] - Mój stan... - westchnęła pokazując swą figurę. - To co widzisz w tym momencie przed sobą... Byłam najgorszą możliwą stroną lisowatego... - Uśmiechnęła się chytrze. - ale zyskałam swój rozum stratą i... nie pragnę niszczyć mimo swej chaotyczno ~ złej natury. Osiągnięte to zostało sporą siłą... i tyle z tego rozdziału historii... Jak zostałam zwyczajnie wyegzorcyzmowana niczym jakiś śmieć... - powiedziała krzywiąc się na samą myśl tego fragmentu historii... W gruncie rzeczy to nawet nie bolało. Stało się to tak po prostu. Gorsze było to co się stało potem. Ta niemoc zrobienia czegokolwiek. Prąd w całej okolicy Crystal wyłączył się nagle, więc wszystkie światła zgasły jakby zabrane urządzeniem Dumbledore'a z początku sagi o Harrym Potterze... Budynki dalej się zapadały, a linia napięcia strzeliła jak z bicza zaplątując się w tylny wirnik helikoptera poważnie uszkadzając jego możliwości. Pisanie że była to smycz to aż nadto... a budynki nadal się waliły i możliwe było żeby maszyna mogła oberwać całą bryłą bloków walących się jak domki z kart...
  16. [Anna Kowalska] - Jesteś inny - urwała - a to nie znaczy że jesteś dziwny w tego słowa znaczeniu, bo to mocno subiektywne jakby nie patrzeć... - powiedziała lekko bez zająknięcia, a jej ton następnie przeszedł w dobrze znany tryb ataku... mając jednocześnie pewną profesorską nakładkę. - Jakbym mogła działać, gdybym nie wiedziała czego chce? Nie mogę być niepewna przy tym co robię od zawsze i nie groź mi... Bo zrobić i móc zrobić to dwie rzeczy nie mające nic ze sobą wspólnego. - Brzmiał tam pewien rechot z jego teorii... że on byłby wstanie coś. Chęci się liczyły tylko drugorzędnie... On dał się na nią złapać i to się dla niej liczyło. Gdyby plan ten był dobry do ich spotkania wcale by nie doszło. - Nie robię nic więcej niż w Equestrii - przycichła - pomijając fakt że muszę chodzić do sklepów po jedzenie czy ubrania jak wszyscy wokół... Nie przeszkadza mi to, chodź nadal jestem cieniem społeczeństwa, który nie istnieje naprawdę w dokumentach i zapobiega temu co nie pożądane przez innych... A kim jestem? - Zadała pytanie nie wiadomo komu. - Nie powiem, bo nie mogę jak zwykle powiedzieć więcej niż mówię... - Co chcesz na temat Natalii wiedzieć? - spytała dopiero po paru sekundach ciszy jakby ryzykowała czymś. - Wiem jaką kawę pija na śniadanie i z ilu łyżeczek... Mam ją na oku od samego początku. Nie tylko ty ją podejrzewasz o maskę... Jeszcze działa bo nie zeszła z właściwej liny. Przynajmniej na razie - rzekła dość tajemniczo. [Natalia Romanova] - Kto stwierdził że zginęła? - rzuciła w obronie obracając w ręku kartę w której ciecz wręcz sczerniała bez żadnej przyczyny. - Moje karty nie oznajmiły mi końca jej historii, więc jej wola nie uleciała tylko chowa się przed mym okiem. Szukam jej od czasu do czasu ale nie znajduje... - Rzuciła mu kartę. - Nie pokazują mi tylko jej wpływów na ten świat. Ona gdzieś jest, działa, ale gdzie; oto jest pytanie... a skoro ona posiada wolę to powrót wszystko do przeszłego stanu nie jest nierealny zwłaszcza że skądś magia musi mieć źródła a ta ziemia jest sucha.. Nieprawdaż, stąd też mogą pochodzić głos... Nie jest gotowa... Przestań myśleć tak jak każą ci inni... Zadam dziwne pytanie... Chciałbyś osiągnąć mój stan? - Spojrzała na niego jakby była dobrej myśli tylko w jej spojrzeniu jednocześnie było coś niepokojącego... W jej ręku przewijała się jedna karta wewnątrz której wszystko wirowało gdy obracała nią coraz szybciej pomiędzy swoimi palcami... W tym czasie Crystal mogła zobaczyć jak ściany okolicznych budynków zaczynają się odchylać w jednym kierunku... To po raz kolejny w Chinach objawiała się niszczycielska niespodzianka jaką były dziury powstające w ziemi nie znające żadnego logicznego pokoju. Geolodzy badali je ale teorii nie mieli żadnej a powstawały na długo zanim Lüge przyszła na świat... Wszystko zaczęło zapadać się w potężny lej... Na szczęście w tym miejscu znajdowała się zbiegiem okoliczności sama Crystal bo cudownym zbiegiem okoliczności wszyscy wygrali w koło w lotka i przez to świętowali to na swój sposób w licznych restauracjach w całym miejscu....
  17. [Anna Kowalska] - Dlatego nikt ze mną nie wytrzymuje... - rzuciła przekręcając kluczyki i wciskając gaz aż maszyna należycie zamruczała pomiędzy jej nogami. - Brak wszystkim cierpliwości kiedy trzeba, a ja wiem dużo... Ciężko zamydlić mi wzrok... nie muszę pytać by wiedzieć. Chociaż większość wolałabym usłyszeć osobiście. Chociaż ciebie właśnie tam się akurat nie spodziewałam... Żeby aż z Chin tutaj przybyć, W to ciężko było mi uwierzyć ale nie miałam jak tego zakwestionować. - Założyła kask jednym płynnym ruchem jakby nie raz to robiła... po czym jeszcze raz się odezwała do Goldinga zanim ruszyła. Można było usłyszeć delikatną pretensję w jej głosie bo znowu musiała się powtarzać a tego nie lubiła robić. - Mówiłam że wiem gdzie jest Snow... Nie musisz mnie naprowadzać. Nawet stąd ją dokładnie widzę... - Dopiero wtedy ruszyła jadąc po swojemu szybko ale nie łamiąc przepisów. Jej jazda była nadzwyczaj płynna... [Natalia Romanova] - Ja działam cały czas... - westchnęła znudzona patrząc na niebo. - Zajmuje ją rzeczami zupełnie bezużytecznymi ~ poszukiwaniem drogi... Nawet teraz ruch mojej karty zmienia coś na bieżąco w jej życiu. Teraz na przykład będzie stała na zepsutych światłach z 3 godziny... Pytanie czy zdecyduje się na pójście piechotą parę kilometrów do celu czy zostanie w bezpiecznym samochodzie. - Crystal mogła poczuć jak ziemia się pod nią trzęsie i jak asfalt pęka pod jej samochodem. Znowu przyszły esemesy wszystkim wokół informujące o trzęsieniu. - Każdy ma swą rolę... moją nie jest wyleczenie ciebie. - Spojrzała na niego. - Może gdyby to była equestria miałabym coś do powiedzenia ale nie tu. Tu mam tylko te srebrne karty i one są moją magią, a stara Equestria nadejdzie ale to się nie stanie dzięki niej... - rzuciła - Ktoś nadal pozostaje w cieniu i kryje się przed moim wzrokiem skutecznie... Pomyśl chwilę czy zasługujesz by dostąpić tego z jej ręki... Ona nienawidzi wszystkich, a toleruje kucyki tylko że każdy władca musi mieć czym władać w nowym świecie.
  18. [Anastazja] Anastazja westchnęła tylko znudzona, zamieniając się ze swoim odbiciem po raz kolejny i patrząc jak kolejne fale ataków przechodzą przez jej ciało, nie robiąc jej krzywdy. Dopiero gdy nawałnica ustała, powróciła na plan materialny, stając przed wampirem z wątpliwym uśmiechem. Czuła wszystkie zapachy które je otaczały i dopiero wtedy dowiedziała się z kim ma dokładnie do czynienia. Ta woń aż za wiele mówiła o właścicielu. - Ja nie zapominam... - próbowała się odgryźć posyłając mu pewnego rodzaju uśmiech. - Czekam na efekty by było ciekawiej. Podobno niegrzeczne jest niszczenie czegoś zanim nie zadziała. - Przekręciła pytająco głowę. - Nieprawdaż? - Wskazała dłonią świat. - Gdzie podziałyby się te wszystkie zwroty akcji. Nie byłoby ich i cała magia by prysła... - Faktycznie pstryknęła własnymi palcami akcentując wagę swojej wypowiedzi. - Tak jak teraz o to prosisz... Przepraszam... Kusisz - ostatnie słowa wyszeptała. - A ja nie odmawiam. - Panienką się nie przypomina... - zwróciła się żwawiej, a w tonie jej głosu było oskarżenie. - Bywają kapryśne niczym królowe świata... a taki dystyngowany dżentelmen powinien pamiętać o swoich radach. - Rozłożyła ręce odsłaniając się. - Czyż sam nie wspominałeś że ataki bezpośrednie nie mają sensu, gdy przeciwnik może się przemieścić? - Przyłożyła sobie kciuk do piersi na której pojawił się złoty krąg o wielu kanciastych literach... - Uproszczę ci to ale najpierw wypadałoby mi przedstawić swą profesje skoro twoją znam przed tym co zaraz zrobię, byś nie był zaskoczony... - Wyszczerzyła kły. - Jestem klucznikiem... i zamykam to co otwarte według własnego uznania... i na odwrót... - Urwała na moment wyraźnie się czemuś przyglądając zanim znowu zaczęła mówić, a każde słowo było jak delikatny wiatr, jakby to nie do końca ona mówiła. - Żałosne jest wyznawanie demona i nazywanie go bogiem, mimo że na to nie zasługuje wcale. Prymitywne to się wydaję. Tak jak dobór rasy i klasy... Wampir rzucający własnym jedzeniem? Tak to dla mnie wygląda i powiem szczerze że tak dziwnego maga jeszcze nie spotkałam ale do zabawy czas wrócić... Nie zaakceptuje innego mężczyzny w moim towarzystwie w tej chwili. Przykro mi... - Błysnęła jeszcze raz kłami, przymykając oczy zanim dało się zauważyć że jej ramiona zaczynają być oplatane przez fioletowe wstęgi... Wiedziała czego chciała, gdy wyszła od niej dookolna fala fioletowej magii zamykając siebie i jego w jednej kuli co prawie dotykała jego portalu z tym co siedziało wewnątrz niego... Miejsca szczególnie dużo nie było i oto właśnie jej chodziło. Zaklęcie które rzuciła nazywane było przez wielu nienaruszalną sferą Otiluke'a... Odcięła się od tego co znajdowało się na zewnątrz i wpływu tego na świat wewnętrzny... Magia czy inne formy energii albo elementy fizyczne nie przechodziły przez tą opalizującą barierę tak bardzo podobną do turniejowej, która chroniła publiczność... Resztę zostawiła przeciwnikowi... Ona swoje zrobiła. Zamknęła ich na ringu gdzie czekała na to aż zatańczy z nią zanim się nim znudzi zupełnie. - Nudzisz mnie... - wytknęła mu wskazując na niego swoim palcem... Wiedziała że to nieelegancki i o to właśnie jej chodziło.
  19. [Anna Kowalska] - Stwierdzam fakty i nie zamierzam dyskutować na temat ile zniesiesz. Przemilczę resztę jako zbędny popis przede mną, gdy martwię się o ciebie po tym co zrobiłam... - powiedziała rozdrażnionym głosem łapiąc kluczyki. - To nie jest przyjemne uczucie i każdy reaguje troszkę inaczej po... - Przerwała na moment siadając na motor... by znowu się odezwać. - Mówiłam; na pytania i odpowiedzi przyjdzie jeszcze czas i miejsce, a to niestety nie jest dziś czy nawet tu. Nie ma warunków do takiej rozmowy, bo będzie długa... - Po raz kolejny zamilkła. - Zajmij się Snow. Wie że wiem wszystko co ty z pewnego momentu twojego życia, że pomagałam tobie, ale nie zostało powiedziane jak ani kim dokładnie jestem. Uchodzę za taką która zawdzięcza tobie życie... Te decyzje należą do ciebie; jak to rozegrasz. Prawda nie mogła wyjść z moich ust, bo nie doprowadziłabym jej tu. - Zawahała się. - Broniłaby cię że to wszystko nie mogło się tak wydarzyć w mojej wersji wydarzeń. Mi by nie uwierzyła w nic... w żadną prawdę. - Gorzką prawdą jest to że ty również musisz usłyszeć słowo kogo innego, wtedy będziemy mogli pomyśleć o nas... - Odwróciła wzrok zaczynając patrzyć w niebo. - Szukałam szczęścia gdzie indziej ale zawsze wracałam myślą do ciebie i wszystko się waliło... - Znów na niego spojrzała. - Teraz trzymają mnie przy życiu dwie drogi... Będę musiała pokazać ci właśnie tą drugą... Bo nie jesteś jedynym który szuka przeszłości... [Natalia Romanova] - Ty myślisz że potrafisz, że będzie łatwo ale ja nie widzę tej przyszłości... - powiedziała zła nie ukrywając swojej bezbronności. - Nie mogę na nią wpłynąć. Zdecydować musisz sam. Nie wiem też jak wszystko się potoczy gdy zupełnie jej zabraknie. - Zaczęła rozmyślać szukając właściwego przykładu. -W historii ludzkości można było szybciej zakończyć 2 wojnę zabijając Hitlera, mieli do tego 3 okazję. Nie zrobiono tego, bo obawiano się że dojdzie do władzy ktoś kto mógłby wygrać przegraną wojnę... - Zawiesiła głos. - Bali się... Ja też się boję nieznanego. [Crystal] Nie widziała tego że ktoś z pomocą niechronionej sieci włamuje się do jej urządzeń i zapuszcza wirusa i sam zagląda co ona takiego robi na urządzeniach w takich miejscach jak to. Dane miały posłużyć w 2 rzeczach; 1. Zdobyciu informacji niszczących jej wizerunek. 2. Zapuszczeniu wirusa który miałby wyczyścić wszystkie konta firmowe.
  20. [Anna Kowalska] Pokręciła zawadiacko głową chwytając kask. Gdy on dotknął jej policzka, ona zaczęła uderzać palcem w jego klatkę piersiową, próbując zepchnąć go do defensywy w rytm kolejnych argumentów. Widać że robiła to raczej dla żartów, to że akcentowała ale argumenty były jak najbardziej prawdziwe. - Nie pozwolę ci siąść za kierownicą, po tym co ci zrobiłam z głową... - Uśmiechnęła się wrednie. - Zemdlejesz mi jeszcze i oboje wylądujemy w szpitalu - powiedziała dość troskliwie, jednak wydawało się że diabeł tańczy jej w oczach. - Ja poprowadzę i nikt na tym nie ucierpi... - W tym momencie przez moment jej mimika przybrała wyraz szatana. - A jeśli chcesz jechać do Snow. To wiem gdzie jest w tym momencie, ale rozmawiać musisz z nią beze mnie... Są sprawy do których nie chce się mieszać... a ona jest jedną z nich. Znalazłam ją pierwsza... [Natalia Romanova] - Nie, ale ona sama nie jest wstanie mnie dotknąć w tym momencie, możesz zrobić to tylko ty, a ja mogę robić dużo nawet w tym czasie, gdy rozmawiamy ze sobą... - Spoglądała w karty rozmawiając z nim sprawdzając przyszłość. - Teraz jeszcze ma wprawdzie możliwości. Nie jesteśmy się wstanie zabić nawzajem, a nie wiem tylko ile pójdzie za nim - wskazała kartą na Goldinga - na to będę musiała poczekać, by wiedzieć kogo przeciwko niej sprzeciwić, by wszystko się rozpadło w drobny pył. - Wzruszyła ramionami. - Potem odbiorę jej majątek i stanie się kimś szarym z ambicjami i mocą, której nie będzie mogła wykorzystać... Sama bez pomocy innych nie będzie stanowić zagrożenia. Nie sądzisz? - Pstryknęła palcami i nic nie stało się z urządzeniami Crystal... Mogła jednak ona poczuć czyjś wzrok... a na szachownicy mogły pojawić się postacie gdzieś w oddali, które chciały jej zaszkodzić w sprawie jej wizerunku publicznego.
  21. [Anna Kowalska] Lust odetchnęła z ulgą, a wyraz jej twarzy wyraźnie złagodniał, jakby cześć napięcia z niej zeszła. Cieszyła się w głębi duszy jak małe dziecko, co po karze otrzymało na nowo swoją ulubioną zabawkę. Oczy jej nadal pozostawały czujne, a na źrenicach raz za razem przewijały się kolejne obrazy z kamer. Dziwnie to wyglądało gdy patrzyła bezpośrednio w jego oczy. Można było pomyśleć że te obrazy przysłaniały jej świat. - To jednak ty, a ja miałam rację jak zwykle... - stwierdziła gładząc szyje, by Golding mógł poczuć jak ciało powoli wraca w jego władanie. By zatrzymać krążenie wystarczył delikatny dotyk w odpowiedni nerw a potem w tętnicę... by go przywrócić trzeba było dotknąć jeszcze delikatniej i taktem. Ona jednak wyszła z wprawy i krew poleciała Goldingowi z nosa, gdy ciśnienie za gwałtownie wróciło na swoje miejsce. Musiała naprawić swój błąd i podała mu natychmiast chusteczkę. - O wiele za dużo czasu i zapewne ciekawi cię; jak ja to wszystko? Nie tutaj i nie teraz czas na te odpowiedzi... Nie póki wszystko się nie wydarzy tak jak powinno. - Tu poczuła się jakby to wszystko już się wydarzyło, a ona była tylko taką podróżniczką po czasie co miała wszystko dopilnować tylko po to by się zgadzało. - Ktoś chce nas zabić. Mnie i Snow. Nie pytaj jak. Nie wiem. Zostało mi to powiedziane i wierzę w to. A to że tu jesteś jest dowodem na to... - Spojrzenie jej spoważniało ale ważniejszy wydawał się głoś. Poważny głos świadczący o tym że wierzy w to co powiedziała i raczej nawet racjonalne dowody nie przekonają jej do zmiany zdania. [Natalia Romanova] - Patrz... - Wskazała na parę Goldinga i Lust, Natalia swoją smukłą dłonią, gdy mówiła do Rasona, gdy stali z 70 metrów od nich oparci o drzewo. - I jeśli nie wierzysz w to co widzisz, zrób co zechcesz ze mną. Poddałam się już twojej woli, proszę cię tylko byś nie interweniował tutaj ani nigdzie gdzie mogłoby im przeszkodzić... - urwała na moment. - To się musi wydarzyć do końca, a Felicja Romanis musi stracić nad nim kontrolę na zawsze. - Spoglądała w karty, gdy mówiła każde pojedyncze słowo. - Za dużo złego by się wydarzyło, gdyby stało się inaczej przez jego złość i rozpacz. Wybuchłaby wojna pomiędzy dwoma frakcjami... Tymi co byli ludźmi zawsze i tymi którzy się nimi stali...
  22. [Anna Kowalska] Właśnie w takich sytuacjach łowca stawał się ofiarą, gdy ten zapatrzył się na swoją własną zwierzynę, nie patrząc na to co działo się wokół niego, bo zaczął się liczyć dla niego tylko cel, a nie rzeczywistość... To właśnie wykorzystała Lust, by podejść Goldinga na jego własną kuzynkę. Myślał że już ją miał w swych rękach i nie pomyślał że sam mógł się stać celem kogo innego. Ona widziała jego wzrok. Znała go naprawdę dobrze, nie mało w prawdzie spędziła godzin wpatrując się właśnie w nie. Znała jego myśli i nie potrzebował wiele czasu by do niego i tak samo jak Snow została dostarczona przesyłka dotknęła jego szyi w 2 punktach zanim oko ludzkie mogło to zarejestrować. Złapała go w swoje objęcia dość delikatnie jak na taki atak, bo wiedziała jak to działa; że człowiek nie czuje nic gdy traci kontrolę nad ciałem. Wszystko niekomfortowo ciąży, że wydawać by się mogło że nie ma się sił na nic. - Odcięłam ci dopływ krwi do mózgu - poinformowała go szepcząc mu do ucha naprawdę subtelnie i bez emocji. - Masz 60 sekund zanim stracisz przytomność, by dać mi odpowiedź. Jeśli pamiętasz znasz prawdziwe imię tej która to napisała; Me serce w zieleni skąpane. Me smutki przez jednego słyszane. Me intencje nigdy do końca nie poznane. Me emocje wiecznie wewnątrz chowane - wyrecytowała płynnie akcentując te same słowa, które w jej użnaniu były naprawdę ważne. - Jak zostało to podpisane i czego brakuje? - rzekła twardo, a w jej głosie można było usłyszeć swego rodzaju groźbę. Sama Lust ryzykowała wiele ale wiedziała że jak ktoś im przeszkodzi to zginą oboje.
  23. [Anna Kowalska] Baza danych była uporządkowanym chaosem, a ten na bieżąco był zbierany i rozdzielany przed czujnym okiem Lust... Wiedziała jak znaleźć Goldinga w tym wszystkim, w gruncie rzeczy nie musiała grać w jego grę długo, bo kto każe kobiecie czekać... Instynkt sam powinien działać, gdy kolejne topografie twarzy zbierała z wszystkich kamer w okolicy i własnych soczewek. Normalny człowiek nawet nie próbowałby tego ogarnąć... ale jej się nie miało udać? Tej której nauczenie się książki na pamięć i następne jej przepisanie na następny dzień nie stanowiło większego problemu... Wystarczyło jej zawęzić krąg do osób które będą się poruszać za Snow... Golding podawał specyficzne miejsca, bo musiały pasować do zagadek, a prawdopodobieństwo pokrycia zbioru przez osoby nie śledzące Snow była naprawdę niewielkie... Szła dobre 20 metrów od Snow delikatnie na lewo mając dosłownie oczy dookoła głowy... Kamery były czymś powszechnym w ludzkich miastach. Monitoring i nieustanna kontrola źródłem bezpieczeństwa, a Anna korzystała z nich po przez program scalający wszystko według pewnych wzorów. Szukała mężczyzny... Przynajmniej taką miała nadzieję. Zdziwiłaby się, gdyby Golding po przejściu stał się kobietą ale czy mogłaby, wiedząc to, odpuścić sobie możliwy kontakt z nim. Odpowiedź brzmiała nie... Ona chciała poczuć na nowo jego... a ciało miało być tylko dodatkiem. Nagle ruchem oka zatrzymała kolejne pojawiające się modele twarzy i cofnęła je po kolei, jak gdyby coś ciężkiego ją uderzyło... Zaintrygowała ją jedna fryzura co mocno skojarzyła się z kimś kto w okolicy powinien się znajdować. Miała wątpliwości by ten zostawił Snow samą i kazał odebrać ją komuś innemu. Sam musiał mieć pewność że wszystko jest w porządku i to na pewno ta której szuka... Wrzuciła wszystko w bazy danych szukając po kolei tego konkretnego człowieka... Jego personaliów, bo mając je mogła odtworzyć wszystko... Czy to jest Golding czy tylko ta pojedyncza fryzura pasowała do jego fryzu gdy jeszcze był kucykiem. Poszczęściło się gdy zajrzała do bazy paszportów z lotniska. Mało tego... Zgadzały się daty i godziny w kolejności zdarzeń. Uśmiechnęła się ale czekała. Wolała mieć pewność zanim sama uderzy. Nie lubiła gdy los kazał jej czekać.
  24. [Anna Kowalska] - Ja nigdy nie walczyłam niczym oprócz słowem czy zdobytą wiedzą... Teraz nie zawahałabym się gdybym musiała zrobić coś nieetycznego dla dobra innych... To nic niezwykłego... Obrona samego siebie to instynkt... Nie zaplanowane działanie, co uderzyłoby w poczucie moralności. Będziesz wiedzieć co i jak... - Wjechała na jakiś parking podziemny w galerii na obrzeżach rynku i dopowiedziała sobie w myślach następujące słowa; "o ile się w tobie nie odezwie kucyk", bo nie miała pewności jak to wszystko się potoczy... - Teraz albo nigdy... Idź... Pójdę za tobą... - rzekła zakładając swoje soczewki. Do pasa przypięła nadajnik, który sparowała wcześniej ze swoim małym komputerem, by widzieć nawet przez ściany gdzie znajduje się Snow względem niej.
  25. Wampir sam mówił; złap przeciwnika zanim zaatakujesz bezpośrednio, tak przynajmniej świadczyły słowa wypowiedziane przez niego, gdy kotkę objęły płomienie... Nie było już jej tam wprawdzie, tylko jej miejsce zajęło odbicie, gdy ona znajdowała się po drugiej stronie lustra... Zaklęty miecz eksplodował morzem światła, zalewając przez krótki moment całe pole... Jeśli oczy przeciwnika miały chociaż trochę fizycznych właściwości powinny zostać oślepione na krótki moment, na to przynajmniej liczyła Anastazja, gdy ulotniła się w górę odbijając się od powietrza. Marzyła by coś zobaczyć, od dawna, gdy tkwiła w ciemnościach, jednak mgła alchemiczna skutecznie jej to przysłaniała... Dawno nie czuła promieni słonecznych muskających jej zwyczajne ciało. Czy mogła spełnić swą zachciankę podczas pojedynku, gdy znalazła się w miejscu gdzie mgła znajdowała się wszędzie wokół niej, a krąg wampira był lewie dostrzegalnym błyskiem, tak jak promienie słoneczne, co chciały przebić się przez tą samą kurtynę... Wokół Anastazji zaczął się unosić złoty pył... Zakrzywiał on rzeczywistość wokół niej, prostą kwestią przebiegu czasu. Potrzebowała piasku temporalnego, by zrobić to co chciała... Zaczęła tworzyć komin dla promieni gromadząc zebrany materiał w formie kuli. Czas dla tworzących tego walca został w czystej teorii zupełnie zatrzymany ~ Właśnie tam najmniejsza znana jednostka czasu płynęła jak zwykła sekunda, gdy gdzie wszędzie indziej biegł on bez żadnych zmian... Słup południowego słońca uderzył w arenę rozświetlając ją. Nierówna powierzchnia lustra rozświetliła okolicę licznymi refleksami, co wbijały się głęboko w mgłę niczym tęczowe sztylety... Anastazja pochylała się nad kulą, a wokół niej unosił się jakby pierścień Saturna, na którym zaczęły pojawiać się kolejne znaki alchemiczne, tworząc skomplikowany przepis na twór... Z dłoni Anastazji wystrzeliła potrzebna energia inicjując reakcję, wtem ciało astralne zaczęło zanikać, a krąg alchemiczny został aktywowany jaśniejąc niczym tysiąc słońc... Alchemia była nauką polegającą na równorzędnej wymianie ~ ile dało tyle samo można było otrzymać i ta zasada stanowiła nadrzędną cechę tej gałęzi magii. Nie mogła ona jednak stworzyć części duchowej życia... Było to właśnie sprzeczne z nauką ~ część duchowa zwana duszą nie mogła zostać sfabrykowana, tak jak wspomnienia czy osobowość... Właśnie to zapewniło ciało astralne, które zostało pochłonięte przez kulę... Kula mgły zmalała gwałtownie redukując się do fizycznej postaci Anastazji tworząc nową cielesną formę dla siebie i czaru który musiała zastosować na maga krwi. Ciało astralne miało za mało możliwości ingerencji na dłuższą metę, a ona nienawidziła tej dziedziny magii, którą posługiwał się przeciwnik... Gardziła czymś takim, ponieważ było o wiele więcej bezpiecznych źródeł mocy niż własne ciało. Dawała ona wprawdzie niesamowite efekty ale ktoś znający się na magii nie miał problemu z kontrowaniem właśnie jej źródła nie naruszając żadnych zasad pojedynku... Nie uderzała przecież tylko i wyłącznie w niego, a we wszystkich... Gdy otworzyła swe agrestowe oczy przetoczył się przez nie niejeden niewyjaśniony błysk... Stała ona tak w słupie światła który okalał jej ciało... Inaczej zapamiętała to uczucie ale to się nie liczyło... Wokół niej nadal unosił się temporalny pierścień ale opadł w moment gdy wypełnił swoje zadanie rozsypując się po całym polu bitwy, gdy kotka wyciągnęła rękę przed siebie szepcząc parę słów, kierując znowu dłoń ku słońcu, którego promienie zzieleniały... Wyglądało to jakby znaleźli się w zielonej deszczówce... Na polu bitwy pojawiły się 3 węże wykonane ze światła, które pojawiły się tam za sprawą soczewki czasowej umieszczonej wysoko w atmosferze... Zaplotły się one w pewien skomplikowany wzór, po czym zastygły, a ich oczy zabłysły, gdy moc kręgu aktywowała się na wyznaczonym obszarze pokrywający tereny daleko poza gabinetem luster... Teren został przeklęty... Każde istnienie straciło błogosławieństwo Prometeusza ~ rany nie mogły zostać uleczone... Nic nie mogło urosnąć, bo ten kawałek świata został skazany na zagładę przez ten właśnie znak, co kondensował przekleństwo bogów olimpijskich. To była właśnie broń Anastazji na jegomościa, co znajdował się niżej. Używał magii krwi, która wykańczała ciało, bo taka właśnie była cena, a przez nią jego organizm tak jak jej, nie mógł się regenerować wcale. Powinien słabnąć jeszcze bardziej gdyż moc nie mogła być regenerowana.
×
×
  • Utwórz nowe...