Skocz do zawartości

Hoffner

Brony
  • Zawartość

    1771
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Hoffner

  1. [Natalia Romanova] - Nie wiem... Po prostu nie wiem ~ przytłacza mnie to czego nie widzę i nie mogę się dowiedzieć. Daj czasu chodź odrobinę... - Spojrzała na niego, a w jej wzroku widniała niewytłumaczalna słabość. Niepodobna do jej wcześniejszego zachowanie, gdy miała wszystko pod kontrolą. Miała w sobie coś ze zwierzęcia w spojrzeniu. Strach przed panem, jakim był dla niej los. Bała się wyjść z własnej klatki, by nie ingerować w rzeczywistość swoimi ruchami, jak gdyby nie wierzyła że może zatrzymać to domino, które zostało ruszone i waliło się błyskawicznie, by zerwać właśnie jej więź z życiem. - Na bankiecie jest... Zresztą sam zobacz... - Włączyła telewizor. - Muszę oprzytomnieć - stwierdziła, po czym zaczęła mruczeć pod nosem na tyle niewyraźnie że można było z tego zrozumieć pojedyncze słowa - po tym co zobaczyłam inaczej się nie ruszę stąd na krok. Muszę uspokoić własne wilki zanim zacznę tresować czyjeś. - Minęła go idąc do własnego pokoju. Sama musiała się umyć...
  2. [Natalia Romanova] - As you wish, Sir - powiedziała na odchodne, czmychając przez drzwi jak dzierlatka z męskiej szatni, po tym jak została tam przyłapana. W jej wykonaniu nie wyszło to jednak aż tak energicznie jakby mogło się wydawać, chodź niepokój dalej tkwił w jej spojrzeniu nieubłaganie. Właśnie przez nie różniła się zupełnie niż na początku ich znajomości, gdy udawała się do kuchni pomału by znowu zająć swoje miejsce przy kawie i kartach. Wcześniej potrafiła się bać i tego nie okazać na twarzy nie licząc ciała, gdy miał do niej przyjść, a w tamtej chwili gdzie powiedział że nie skrzywdzi jej, bała się go jeszcze bardziej niż na początku. Nie powinna, ale robiła to po przez wzgląd na emocje szalejące po przez hormony nie pozwalające zapanować nad ciałem... [Anna Kowalska] Mimo że Anna wiedziała, co musiała zrobić i gdzie się udać powinna najlepiej od razu ~ bez zbędnej zwłoki... Znalazła się zupełnie gdzie indziej i tam się jej właśnie Glamor nie spodziewała, że odwiezie jej kluczyki i auto na miejsce ~ nikt tego nie robił, zawsze musiała szukać tego wszystkiego z pomocą GPSa... Powitała ją krótkim; Wejdź... Spodziewała się że była jej potrzebna by wszystkie jej kłamstewka nie wyszły na wierzch. Zamieniły może parę zdań, ale ostatnie po prysznicu zaskoczyło jej rozmówczynię, która nie umiała związać się z nikim ~ każdego czuła się po prostu niegodna, nie po tym co widziała. Czy ona mogła ponownie poczuć miłość? ~ tak właśnie brzmiało pytanie, które posadziło ją w okamgnieniu na sofie zamykając usta na tyle długo że nie zauważyła że zdążyła wyjść. Na odpowiedź okazało się za późno że świat jej nie usłyszał. Nie wiadomo było również czy Lust ją znała, gdy poranny tramwaj zawiózł ją w okolice kancelarii... Widziała że czeka ją kolejne spotkanie z Snow... a także z Natalią. Czy w czasie nieobecności cokolwiek się zmieniło ~ nie wierzyła w to za bardzo. Całość rozegrałaby się za szybko, gdy zapytała o Snow w recepcji. Musiała się chociaż jej pokazać, tyle obowiązywało ją słowo ~ potem mogła wszystko, no prawie.
  3. [Natalia Romanova] - Pytasz jakbym wszystko wiedziała, zanim coś się stanie, jaka nuta wpadnie mi w ucho zanim skrzypek dotknie smyczka. - Spojrzała nerwowo na jego dłoń, która otarła jej ucho, gdy sięgał ręcznik. Wiedziała że mógłby z nią wszystko... gdyby w tej chwili źle dobrała słowa. W kartach widziała tylko jedną wielką zamieć ~ nieznane przerażało ją. Nie widziała nawet śmierci... Wszystko za szybko się działo, a ona nie mogła rozsupłać żadnego ważnego węzła, gdy emocje grały koncerty na jej zdolnościach, załamując tym obraz jak spękane lustra. - Nie... - mruknęła ciszej zanim zaczęła znów trochę głośniej. - Nie wiem jeszcze, co chciałabym zrobić z nią, ani co ty z tym poczniesz. - Ucichła składając wiązankę. - Wiem co się stało, ale w tej chwili, ani w żadnej następnej nie gra to ani jednego ważnego akordu, by zmieniać tą informacją bieg mojego przeznaczenia. Pewne rzeczy muszą się stać i nie mamy na nie żadnego większego wpływu. Bez względu na dokonany wybór czy też jego wymuszenie. - Obróciła się tylko na tyle by złapać go kątem oka... ale szybko się odwróciła patrząc w jeden punk drzwi... Udawała spokojną i mimo że nie chciała tego przyznać ~ widać to wszystko było wyraźniej odwrotnie proporcjonalnie do tego jak to ukrywała. - Ubierz się to porozmawiamy; co dalej. - Nie ruszyła się jednak. Nie mogła. Nogi odmawiały jej posłuszeństwa. Czy to właśnie był strach? Niczego tak wyraźnie nie czuła jeszcze nigdy. Nawet przebłyski nocy nie były aż tak wyraźne. [Anna Kowalska] - Dla ciebie nie ma... - Znowu kręciła głową, tłumacząc się jak przed małym źrebakiem co to seks zachowując jednak pełną powagę. Rzadko było jej do śmiechu. - Zmieniłam się... Wcześniej mogłam coś zlekceważyć jako nieistotne ~ bo tak bardzo przelotne... Uciekało mi to. - Zagryzła wargę by wskazać dłonią najpierw na siebie, potem na świat za nią i przed nią. - Teraz... Nie... Nie potrafię. Nie przy jednym życiu i jednej mnie, gdy nie chce żałować żadnej chwili. - Przymknęła na moment oczy. - Nie chcę wstydzić się w nim niczego, a zwłaszcza przed tobą mimo że ty myślisz inaczej. Wskazała na niego po czym wszystko popłynęło za szybko ale spokojnie na rozmowie.Czuła że to wszystko za mało. Chciała więcej, ale rozum obalił serce i jego emocje. To nie był czas na to, znając przyczyny i możliwe skutki wszystkiego prawie zasnęła u jego boku, gdy wsłuchiwała się w jego serce. Nie miała czasu na więcej. Widziała czego chce i co musi, koniecznie musi zrobić, by to osiągnąć bez konsekwencji. Podniosła się wyjmując kartkę z krótką wiadomością. Wszystko stało się tak jak zaplanowała i to był właściwie ostatni punkt przed powrotem, Zostawienie jej na biurku, a na niej znajdowały się następujące słowa; Wybacz... ale nie mogłam zostać na dłużej. Naciągnęłam i tak prawdę dla Snow, dlatego muszę do niej wracać. Na za długo zniknęłam, by nie mogła mnie znaleźć jeszcze dłużej. Za bardzo ufa mi bym miała u niej to stracić. Zrozumiesz to. Zawsze rozumiałeś. L.T.
  4. [Natalia Romanova] - Byłabym wdzięczna... Zwłaszcza z rana... - powiedziała, posyłając mu wymuszony uśmiech, zanim zdążył zamknąć drzwi łazienki. Co miała zrobić z sobą? Nic do niego nie czuła... a łączyły ich tylko pieniądze i... Czy to było aż tak wiele, że los zadecydował tak, a nie inaczej? Przekładała karty, a z jej oka poleciała jedna łza rozbijając się o nie bezdźwięcznie. Nie tak jak strumień deszczu prysznica okalające ciało jej gościa, co z delikatnym hukiem rozbijała się o kafelki łazienki, zagłuszając tym łkania niemocy, które się w niej zbierało. Z jej ust wydobyło się tylko krótkie "dlaczego". Dlaczego ją to spotkało jak jakąś pierwszą lepszą idiotkę z telewizji, gdy wstała gwałtowanie uderzając pięściami o stół, że wiele kart obróciło się grzbietem do góry. Nie... To nie mogło się tak skończyć. Na pewno nie tak... Myślała szybko i wystarczył moment, by jej dłoń dosięgła pilota włączając wiadomości. Reszta szybko się potoczyła. Wytarła twarz w strumieniu zimnej wody. by zaraz potem wparować mu do łazienki z ręcznikiem. - Ona jest w Warszawie jeśli to cię interesuje... - powiedziała stojąc odwrócona do niego tyłem i wieszając swój pretekst na drzwiach. Nie musiał widzieć jej spojrzenia. Wiedziała że za dużo by mu powiedziała w ten sposób. Nie chciała, ale za niedługo i tak będzie musiała mu powiedzieć. Tylko co to mogło zmienić? Czy wtedy jej nie zabije... i będzie to tylko pretekstem skoro dała mu wszystko co obiecała i nie będzie więcej potrzebna...
  5. [Natalia Romanova] - Za dużo gadasz... - westchnęła leniwie, łapiąc się za skroń, by ją delikatnie rozmasować, jakby właśnie tam wyłącznie uderzył ją dźwięk. Prawda była inna... Czuła się dobrze, ale nie miała ochoty na dłuższe rozmowy, po tym co zobaczyła. Jakim cudem ONA nie zobaczyła tego wcześniej. Nie tak to wszystko miało wyglądać. Zupełnie nie tak. Dlaczego na NIĄ miała spaść taka odpowiedzialność. Nie była zupełnie na to gotowa i to właśnie ten młot świadomości uderzył w nią, że nie wiedziała co ze sobą począć. Tylko on musiał dać jej monolog, którego nie chciała słuchać. Nie w tamtej chwili... Zupełnie nie adekwatnej do sytuacji. - Zwłaszcza z rana... i to tuż przed poranną kawą... - Wstała powoli, poprawiając szlafrok i wyłączyła gaz, po tym jak słyszała dłuższą chwilę że woda zdążyła się zagotować. - Co jest z tobą nie tak że nie zatrzymasz się na tak i nie? - warknęła rozeźlona w jego kierunku prawie zupełnie bez powodu. Chyba że liczyć jego słowotok... Niczym innym nie zawinił, chodź może pamięcią. Oboje nią zawinili... - Nie pytałam o przyczynę. Nie ją chciałam poznać. - Nalała kawy do wcześniej przygotowanego mleka i czekolady... Jej łazienka mieściła się maksymalnie na 8 metrach kwadratowych, tak że większość przestrzeni zajmował wbudowany w podłogę prysznic, koło którego stała pralka mająca swoje dobre lata za sobą jako że biała farba schodziła z niej pokazując głodną metalu rdzę spowodowaną częstą wilgocią w powietrzu, ale jak jej miało nie być skoro nawet okna tam się nie znajdowało, a jedyną drogą cyrkulacji powietrza stanowiły otwierane z rzadka drzwi i układ wentylacyjny... Gościa otwierającego drzwi, na których nie wisiał ani jeden ręcznik, bo jedyny mokry znajdował się na suszareczce z wypranymi ubraniami ~ głównie bielizną, witał rasowy junkers gazowy o ognistym uśmiech, w którym to ogrzewał w syku spalanych oparów przepływającą wodę. [Anna Kowalska] - To nie sojusz... - mruknęła z doskonale wyczuwalną pogardą dla braku wolności wyboru. Nienawidziła przecież przymusu... - Tylko próba wprowadzenia dyktatury... - powiedziała przykładając mu w pewnym momencie, zupełnie niespodziewanie palec do ust. - Wolałabym być w innym stroju niż w tym, by skończyć właśnie ten taniec ~ nie czuję się w nim dobrze ani dość czysta na coś takiego, czy coś większego. Dziś tylko miło spędzimy wieczór... i nic poza tym. Nie jestem gotowa... Długo nie będę. Nie w tym ciele - stwierdziła dość dobitnie zręcznie składając swe myśli. Nie mógł takiej jej zobaczyć. Jej ręka powędrowała znowu na jego dłoń, by pociągnąć ją w stronę stołu, by znowu przerwać taniec. Czy właśnie to miała być ich tradycja? Zawsze miało coś im przerywać. Może tak właśnie miało być lepiej...
  6. [Natalia Romanova] - Korzystaj czerwonooki skoro musisz... - powiedziała niezwykle cicho, jakby każdy dźwięk mógłby zbić najcieńszy kieliszek na świecie samą swoją obecnością. W szklance, którą trzymała w dłoni, właśnie rozpuszczały się niewiele ciszej dwie białe tabletki wypełniające szumem całe pomieszczenie... Ona w tym czasie wykładała niezwykle sprawnie karty, by jednym ruchem je złożyć i przetasować. Jej ręce chodziły płynnie jakby jej stan nie dotyczył właśnie ich. Że stuka nimi wbrew pozoru dość głośno ~ może się właśnie do tego przyzwyczaiła i już zupełnie tego nie słyszała? - Stało się... - dodała dopiero w momencie, gdy karty znów wędrowały na stół i przy jednej się zatrzymała. Odwróconej karcie płonącej wieży... - Żałujesz tego? - spytała się obserwując każdy jego ruch jakby od tej odpowiedzi miało zależeć wszystko co miało nastąpić później. [Anna Kowalska] - Już wiesz kiedy ci powiem i szybko to się nie zmieni... - Położyła dłoń na jego policzku, próbując wyczuć zarost samymi opuszkami palców, przejeżdżając nimi po powierzchni skóry aż do samej grdyki, na której się zatrzymała. Nie wiedziała skąd się u niej nagle zainteresowanie jego twarzą i szyję. - Wiesz że zdania nie zmieniam nigdy, a sama nie zrobiłabym inaczej, gdybym nie musiała - mówiła powoli aż zamknęła powoli swoje oczy, a wspomnienia wróciły do niej w jednym momencie. - Jak się przecież poznaliśmy? - zapytała powoli po czym się odrobinę rozpędziła. Wiedząc do czego zmierza. - Czy pomyśleliśmy wcześniej że moglibyśmy sobie zaufać? Nie... - Znowu pokręciła głową. - Co cię w takim razie wprowadza w wątpliwości u tej osoby? - Spojrzała w jego oczy próbując wyczytać z nich odpowiedź. Zbliżyć się do pocałunku, który kiedyś dałby jej odpowiedzi. W tamtej chwili byłby tylko przyjemnością i uniknięciem odpowiedzi po przez zamknięcie jej ust; jak u rozgadanej blondynki, którą nie była. - Zapewne coś czym sam się brzydzisz... W czym więc rzecz? - zapytała beztrosko jak gdyby żadna odpowiedź nie mogła zniszczyć jej tej chwili, gdy kończyli coś co zaczęli lata temu.
  7. [Natalia Romanova] Obudziła się wcześnie... Za wcześnie znając swoje przyzwyczajenie, mając jednocześnie niezwykłą pustynię w ustach typową dla kaca... Wiedziała dlaczego ona zawitała właśnie tam... Nie bardzo pamiętała to co się stało później ~ po tym jak zaczęli pić, tak jakoś po całej butelce, film jej się delikatnie mówiąc urwał. Wiedziała jednak że wyglądała na jak najbardziej na chodzie ~ jakby nic się nie stało... Domyśliła się co prawda ale wszystkiego nie wiedziała... Co powiedziała jemu że znalazła się w jego ramionach. podrapanego najwyraźniej jej paznokciami... Wolała nie myśleć, co odstawiła zeszłej nocy, gdy ściągnęła jego dłoń ze swojej talii zupełnie beznamiętnie... Była u siebie ~ mogła, nie musząc nic mówić swojemu towarzyszowi dlaczego. Udała się do lodówki po zimne mleko, biorąc jednocześnie z łazienki swój czarny szlafrok, który od razu wskoczyła. Odruchowo podkręciła kaloryfery jako że temperatura w mieszkaniu wydawała się jej za niska, na tyle że gęsia skórka zaatakowała jej nogi i plecy, że przeszył ją delikatny dreszcz. Jej ręka nie omieszkała trafić na czarny worek z tarotem... Całość rozłożyła na stole, gdzie w tle chodziła już na gazie kafetiera przygotowana jeszcze wczorajszego ranka. Sprawdzała koszty i skutki tego co się stało. Złe oczy były blisko, a ona im zupełnie nie przeszkodziła. Za blisko ale to co później znalazła zbiło ją z tropu. Cena nie mogła być aż tak bardzo wysoka. Co jednak mogła z tym zrobić. Nie trafiła na płonącą wieże ~ znak apokalipsy. Końca życia. Tylko czy to nie mogło być... Wolała nie myśleć tasując nerwowo karty. [Anna Kowalska] - Mogłabym - westchnęła ciężko, nie bardzo wiedząc jak dokładnie ma to mu przekazać - ale nie mogę... - Pokręciła przecząco głową. Właśnie wtedy uświadomiła sobie że już za wiele razy zrobiła to tego dnia, ale jak mogła inaczej? Obowiązywała ją tajemnica zawiązana słowem i pismem... W tym czasie jej ciało poruszało się samo. Nie musiała myśleć na ten temat, bo prowadził ją czysty instynkt i nic więcej, bo jej ciało znało każdy ruch. - Nie to że nie ufam. Dałam słowo, a słowa złamać nie mogę. Znasz mnie. Nigdy go nie złamię, jak już coś rzekłam, a nie mogłam mieć całkowitej pewności że przybędziesz. - Zamknęła oczy na moment, by jeszcze szybciej je otworzyć z większą pewnością siebie. - Wiara to o wiele za mało by żyć bez jakiekolwiek działania czy większego celu jak jakiś rurkowiec na dnie morza... Bezpieczna i nie mogąca robić nic poza życiem ~ to nie byłabym ja. Nie mogłam siedzieć i czekać - mówiła z większym zapałem by zamilknąć ale nie na amen. Słowa chciały się wydobyć ale nic nie chciało jej opuścić...
  8. [Anna Kowalska] - Wiesz że zawsze lubiłam tańczyć... - mruknęła odstawiając kieliszek na stolik. -Tylko teraz ty prowadzisz... - powiedziała pewnie z pewnego rodzaju wyzwaniem w głosie. Gdy wstała ostentacyjnie poprawiła swój obiór, zanim podała mu dłoń przekazując mu stery nad własnym ciałem w tej sztuce zanim zostanie przedstawiona. Wszystko zależało od niego. Od jego kroków. Kiedyś potrafiła istnieć niczym robot. W tamtej chwili była zwykłą kobietą bez możliwości wpływania na swój system hormonalny... a kontrolowanie emocji przed kimś, gdy znali się jak dwa łyse konie była niemal niemożliwe. Na pewno ona znała go doskonale ~ tak się jej przynajmniej wydawało. Ile on pamiętał o niej, a ile zostało zmyślone. [Natalia Romanova] - To czemu się powstrzymujesz? - powiedziała bardziej wyzywająco niż wcześniej, mówiąc na co ma ochotę ~ mogło to oznaczać że podziela jego fantazje. Ściągnęła swoją bluzkę nieudolnie odpinając po kolei guziki. Tylko po to by ułatwić mu dostęp do siebie... - Skoro masz wszystkie potrzebne rekwizyty... Na co czekasz? - Zachichotała rozpinając guzik w dżinsach...
  9. [Anna Kowalska] - Za lepszy świat - powiedziała z niemałym przekonaniem i tym błyskiem w oku że jest czegoś bardzo pewna, a to rzadko się zdarzało, gdy brała pod uwagę wszystkie możliwe opcje i starała się im przeciwstawiać z różnym skutkiem, dążąc do tej jednej idealniejszej wizji świata. Nie powiedziała już nic na jego przydługi monolog, którego mógł sobie oszczędzić. Denerwowały ją sprawy zupełnie oczywiste, a może to on ją drażnił bardziej niż zwykle? Wyrzuciła te myśli bardzo szybko z głowy kosztując napitku po tym jak i ona wykonała toast. Dopiero po momencie od upicia płynu poczuła że robi się jej ciepło na sercu, Zapomniała jakie to uczucie, bo niewiele razy miała okazje sięgnąć po alkohol ~ nie miała towarzystwa do tego, a przez to okazji... - Nie byłeś sam... za to mi nigdy los nie skrzyżował za często z nim drogi. Meh... - mruknęła myśląc do czego to mogło dojść. Nie miała zupełnie pomysłu na tą rozmowę ~ jak zupełnie nie ona i to ją złościło. W głowie już dawno zrodziła się jej pewność że jeśli mu nie pomoże to wszystko się posypie. Tylko czy mogła pozwolić sobie na takie ryzyko. Nie wiedziała i tak właśnie jej myśli krążyły od jednych do drugich zamkniętych drzwi. - Nawet nie wiesz jak...- Nie dokończyła, gdy jej wzrok spotkał się z jego na krótki moment. Skąd wzięła się w niej ta nieśmiałość w tamtej chwili? Nie wiedziała. Tak jak że z jej ust mogą wydobyć się takie słowa. - [...]i mi cię brakowało... Nawet nie wiesz jak.... - powiedziała mając na myśli jak musiała odnajdywać się w nowym świecie poznając jego zasady, które znała, ale nie umiała ich wykorzystać w praktyce przez co parokrotnie o mało nie wpadła. [Natalia Romanova] - Wcale nie o to pytałam... - zarechotała że jeśli chciał ją tak zbyć to mu się to po prostu nie udało... To było tylko proste pragnienie, które na dodatek już zrealizował... Dokładnie tak jak to że chciała mieć go blisko. Ona chciała wiedzieć co go najbardziej pociąga ~ nie otrzymała na to żadnej odpowiedzi. Wydawało się jej że nie na tym polegała ta zabawa przez co poczuła się że została po prostu zlekceważona i to tak naprawdę po chamsku. Zagotowała się momentalni jak takie myśli doszły do jej świadomości że doszła do wniosku że na dwa wyjścia... Pozwoli mu i ulegnie, czego nie chciała. Nie mogła mu się dać zdominować zupełnie ~ za duża cena... Chciała postawić na swoim i to właśnie była druga opcja ~ jej opcja... - Mogę ci pozwolić to przemilczeć ale wszystko ma swą umm... odpowiednio wygórowaną cenę. - Uśmiechnęła się na samo wyobrażenie tego co będzie mogła zrobić.
  10. Plan mógł być jej... ale Anastazja była klucznikiem i dla niej nie stanowiło to wielkiej nowości, gdy opadła na ziemi dotykając swą łapą wilgotnej, leśnej gleby. Sprawdzała właśnie tak czy nada się to do jej celów. Nie potrzebowała wiele, by zrobić to co chciała ~ im bardziej coś żyło, tym lepiej zwiastowało to prędkości rozkwitu tego co sprowadziła potajemnie ze swego eterycznego schowka. Lubiła badać ale to co właśnie powstało ~ powstało o wiele za szybko by móc istnieć długo. Dlaczego miała z tego nie skorzystać? Skoro wszystko egzystowało wbrew naturze... W jej lewej dłoni pojawiło się jedno nasionko zamknięte w krysztale... Rozbiła go i rzuciła ze wstrętem na ziemie, bo już czuła że chwast który wypuściła chciał dobrać się do niej i jej sił życiowych. Roślina błyskawicznie wrosła w glebę zmieniając powoli wszystko w jałową pustynie, gdy równocześnie rozwijała się w tym samym miejscu jabłonka o jednym na razie naprawdę niewielkim jabuszku w barwie ubogiej zieleni. Korzenie wiły się w glebie jak szkodniki ~ zabierając wszystkie napotkane siły życiowe, aż dotarły do studni, bo nie poruszały się tylko po planie materialny ale też po równoległych wysysając wszystkie źródła energii ~ niczym innym nie była dla nich RIn... Wokół którego bunkra rozwijały się korzenie, by zacząć się zaciskać na ścianach, aż wreszcie spróbować dostać się do środka, gdy magia w ścianach miała być wyrywana impuls po impulsie, by wszystko miało puścić ~ wreszcie nie zostałoby zupełnie życia, prócz jabłka oczywiście. Anastazja w tym czasie wdrapała się na suche już drzewo i wygrzewała w gorących promieniach słońca na jednej z grubszych gałęzi. Jej oko podziwiało suchy las z którego jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki synchronicznie spadły liście zupełnie bez udziału wiatru i jabłko, które coraz bardziej czerwieniło się. Anastazja czekała tylko aż miało dojrzeć za niedługo.
  11. //Wakacje się skończyły, a ja mam stabilną sytuacje finansową... Mam znowu wenę na to. - Mówisz to tak jakbym mogła otworzyć wszystkie możliwe drzwi za tego jednego życia... - Wzruszyła ramionami, gdy czuła co się działo dookoła. Sierść na plecach jeżyła się z powodu gwałtownych zmian, których nie lubiła, ale musiała je zaakceptować. - Czasu w duszy mi nie starczy by tego dokonać. Może w następnej reinkarnacji... - Uśmiechnęła się lekko na samą myśl tego. "Widocznie twoja rzeczywistość nie wpadła mi w oko. Wybredna jestem... na tyle by 2 razy nie chodzić tą samą drogą... " przeszło jej przez myśl, gdy skrzywiła się, widząc co działo się wokół niej ~ jak wszystko rozmyło się ~ to co stworzyła w większości zostało rozbite ale znowu nie wszystko... a szkoda, bo lubiła swoje lustra. Czuła się dzięki nim naprawdę bezpiecznie, tylko czy miała za czym płakać, jeśli wokół niej zaczęła się prawdziwa burza piaskowa złożona z pyłu czasowego rozrzuconego na arenie w wyniku wcześniejszych jej działań. Wszytko działo się w rytm emocji, które w niej pulsowały przechodząc pomiędzy znudzeniem, a złudnym spokojem, gdzie materia wokół niej odgrywała swój spektakl zupełnie sama. Właśnie wtedy, gdy pocisk do niej doleciał uderzył w tą barierę ~ czas dla niego zaczął biec coraz prędzej, gdy przestrzeń się rozciągała a wszystko zaczęło się wokół niej rozpadać... Wszystko na tym planie podlegało jego upływowi. Wszystko zmieniało się i przekształcało się w co innego i nie inaczej było z magią której siła z czasem malała... a to zaklęcie uderzyło właśnie w taką ścianę. - Znudzona, jeśli to chcesz wiedzieć, bo nie wyczyściłeś stołu do końca. Niedokładny jesteś jak każdy osobnik płci męskiej... - Ugryzła się w język, bo za dużo chciała powiedzieć, a on nie mógł nawet tego usłyszeć. Nie miało to sensu ~ gadanie do ściany, którą sama przecież postawiła. Tymczasem przez krąg w górze przeszły pierwsze promienie słońca. Najpierw go zasilając w rozbłysku podobnym do włączenia na moment światła, gdy oko nie było nieprzygotowane na coś tak gwałtownego, by później na nowo zazielenić światło padające na arenie znowu tym przywracając zasady przez niego narzucane. Wracając do burzy która otaczała anthro kotkę... Zaczęła się rozrastać, by gwałtownie opaść niczym pył wulkaniczny na starożytne Pompeje. Wyrysowując na ziemi ogromne wrota, łamiące granice pomiędzy dwoma planami tym kolejnym kręgiem utrwalonym w czasie, a zasilanym po przez splot go otaczający. W stawie tym znajdował się niezgłębiony ocean, który zaczął wybijać się na obecny plan materialny jak zapchany kibel wybijał swą zawartość na zewnątrz. Wokół uniósł się przyjemny zapach soli ~ bo właśnie była to woda oceaniczna z planu wody...
  12. [Anna Kowalska] - Wielu rzeczy się jeszcze po mnie nie spodziewasz... a wielu dowiesz się jak wszystko zakończy się, a ja już będę niepotrzebna ~ niezwiązana. - Uśmiechnęła się widząc że podjął stary plan. Miała być kolacja, a nie koniec zanim zdążyło się wszystko w ogóle zacząć ~ nie taki był jej cel. Nie spodziewała się zupełnie że aż tak go kusi, ale gdyby dała mu to zrobić, okazałby się w jej oczach na koniec zwykłym szczeniakiem jakich wiele widziała w koło, a on miał mieć klasę ~ przynajmniej w to wierzyła. Nadal miała wątpliwości czy była to miłość czy jeszcze zakochanie. Miała się tego w najbliższym czasie tego przekonać by móc kontynuować ten rozdział albo zamknąć go na zawsze i niestety szukać szczęścia gdzie indziej z myślą że straciła na niego tyle czasu. - A z chęcią... - mruknęła przyciszonym głosem, zdejmując z widelca to co zostało dla niej przygotowane. Nie było to dla niej jakoś szczególne. Jak większość jedzenia, którym ciężko było się jej rozkoszować z powodu tego że traktowała je jak niezbędne paliwo, a względy estetyczne odchodziły na naprawdę daleki plan. - Naprawdę dobre - stwierdziła uśmiechając się że chciał dobrze i nie chciała tego psuć tym co jej chodziło po głowie na ten temat ~ zupełnie to było nieważne dla tego wszystkiego. [Natalia Romanova] - No ej... - wymsknęło się jej, jakby nagle otrzeźwiała chodź trochę... Ramiona kobiety owinęły jego szyję w krótkim impulsie ze swego rodzaju siłowym fochem ~ że jej się to zupełnie nie spodobało to dość wredne zagranie każące jej czekać. Równie nagle na jej twarzy pojawił się perswazyjny uśmiech że pożałuje tego jeszcze, bo jej się nie odmawia ~ miał wybrać wyzwanie... Tylko o co miała go zapytać? Tu się właśnie zaczynał problem, ponieważ w jej głownie nie pojawiały się żadne słowa, które utworzyłyby logiczną tezę prowadzące do pytania, które z kolei można by potwierdzić albo zaprzeczyć... Żadne nie dotyczyło chwili nieobecnej ~ a może właśnie tak miało być? - Powiedz mi... - powiedziała zaczynając dość powoli - bez wykrętów... - uśmiechnęła się nieznacznie, a gdyby mogły na jej głowie wyrosłyby małe rogi. - Jakieś naprawdę - podkreśliła to słowo - szczególne preferencje albo niespełnione marzenia? Może będę mogła je spełnić... - mówiła dość poważnie z wyczekaniem w głosie że powie coś z czego sama mogła by być zadowolona.
  13. [Anna Kowalska] Wszystko było przyjemne... Tylko zapomniał o jednym ~ czasie. Ona potrzebowała czasu na wszystko co on robił w jednej chwili... Liczyła na drobny pocałunek ~ nie spodziewała się podjadania głównego dania i tu pojawił się właśnie potężny znak stopu. Czy naprawdę chciała być tą łatwą? Nie i właśnie dlatego jej ręka znalazła się na jego obojczyku, gdzie jej palce wbiły się w jego ciało w mocnym uścisku ~ tym właśnie oznajmiła mu że posunął się za daleko. O wiele za daleko... Za starzy byli na właśnie taką drogę ~ za dobrze się znali, by właśnie tak się to potoczyło. Liczyła na adoracje po tym wszystkim, co znajdowało się dookoła, a nie niewykorzystanej oprawy ~ lustra w którym się znalazła. Nie tego pragnęła. Może kiedyś ale teraz jej umysł nie przysłaniany był przez jedno co zawsze znajdowało się na samym końcu. Można by rzec nawet że pod tym względem zmieniła się zupełnie. Nie chciała suchego seksu ~ chciała być nietykalną boginią, którą bezczeszczą emocje popychając do grzechu... a one nie przelały jej ciała. - Liczyłam na co innego... - rzuciła przez zęby i tu właśnie zaczął się naprawdę cienki lód. - Zawsze trzymałeś się planu - zarzuciła mu bezwzględnie. - Czy naprawdę przysłaniam ci nawet zdrowy rozsądek? - zadała mu pytanie. Bo widziała w jego oczach odpowiedź. Nie odpowiadała jej. Bo przestawał postrzegać świat w zdrowy sposób. - Opamiętaj się, bo ja nie ucieknę... Za bardzo mi cię brakowało... - Odepchnęła go na drugą stronę stołu. Miał szansę zacząć wszystko od początku. [Natalia Romanova] - Nie byłabym kobietą, gdybym tego nie robiła... - Uśmiech sukuba przewinął się przez twarz, zanim nie spoważniała, by znowu się nie roześmiać ale tylko na moment, by kontynuować swoje podchody. Jej samodyscyplina leżała w drzazgach i widać to było nie mniej jak cel na jej horyzoncie. Jasny i klarowny ~ potrzebny jej szczęściu, gdy zacisnęła swoje palce pewnie na jego ramieniu, by stanąć bezpiecznie na palcach. Właśnie tak zbliżyła się niebezpiecznie blisko jego twarzy gubiąc jego palce z swojego podbródka... - Na ten moment jak najbardziej... ale ja nie mam nadziei - prychnęła - ja coś wiem... a co mi siedzi... - mówiła szybko gdy pokręciła swoją główką. - Powiedzieć nie jestem wstanie... pokażę ci za to... - Właśnie wtedy tylko cmoknęła go w usta. niczym pierwszy pocałunek dzierlatki skradziony od nieświadomego kolegi, po czym wmówieniu mu że to on technicznie całował i powinni być parką, bo skradła mu właśnie tą odwagą serce i nie odda mu go za żadne skarby. - Oboje wiemy czego chcę - mruknęła frywolnie po czym chwile później przygładziła jego szyję sprawnym ruchem zanim nie przylizała jej aż do samego ucha. - Prawda czy wyzwanie? - zapytała dla formalności ~ wyzwanie było za czytelnie określone. Jaka mogła być jednak prawda?
  14. [Anna Kowalska] - Ależ czy ja każe się nie rozpieszczać? - uniosła brew wyzywająco po raz kolejny tego wieczoru. Nigdy wcześniej tego tak często nie robiła... Co się zmieniło? Tylko to że oddała mu zupełnie stery... Nie umiał pokierować tym statkiem? Musiała się przekonać czy to tylko nieśmiałość, czy nieporadność wynikająca z tego że zawsze to ona wszystko inicjowała. - Jak nie rozumiesz prośby, to może rozkazu posłuchasz? - Uśmiech jej przybrał dzikie oblicze zadowolenia. - Masz mnie nie przepraszać za wszystko, co oddala cię od stanu idealnego. Nic mi nie przeszkadza. Naprawdę... i żebym nie musiała się powtarzać - tu brzmiała po raz kolejny groźba w jej głosie nie wiadomo czy bez pokrycia, do której można było się przyzwyczaić Doskonale czuła jego szorstkie palce na swym delikatnym i rozgrzanym policzku. - Nie pytaj... Weź co pragniesz.. - wyszeptała widząc że się zbliża. Nie miała nic przeciwko i miała nadzieję nic więcej nie mówić. Przynajmniej więcej niż to miało być konieczne. - Sama powiem stop... - zapewniła, by nie czuł tego że może zaszedł za daleko. Miał się nie krępować ~ na tym jej zależało. [Natalia Romanova] - Mało, mało - mruknęła parokrotnie coraz niewyraźniej - ale zadanie wykonane... - rzekła z niemałą ekscytacją i możliwa złością ale to akurat ciężko było wyczuć. Ręka jej widocznie zadrżała przez moment, gdy musiała dokonać wyboru, tak jak motyle zatrzepotały mocniej w jej brzuch uniemożliwiając jakiekolwiek skupienie. - ... jak najbardziej wykonane... - szepnęła i ona wcale niewymuszonym seksownym głosem, po czym ściągnęła nerwowo z szyi czarny worek z którego to wyjęła wcześniej jedną kartę i obróciła ją w drżących palcach, zanim nie odwiesiła ich nieporadnie na wieszaku prawie całego zestawu... Tylko przypadkiem z jej bluzki odpięło się parę guzików pokazując biały stanik... - A ja wybiorę prawdę... - Wszystko działo się jak w tanim romansie... Dał się namówić na wizytę u niej ~ daj jej poczucie bezpieczeństwa dokładnie jak w zasadach tej gry. Miał jej odmówić innych przyjemności, skoro już znalazł się w jej królestwie? Mało tego już w głowie miała wszystkie potrzebne rzeczy i doskonale w jej wzroku zobaczyć można było że na tym się nie skończy, Że główne danie dopiero zostanie podane dość sprawnie na białym prześcieradle i jedwabnej pościeli... Większość kobiet żyła wyobraźnia i tak samo Natalia musiała tylko doprowadzić to wszystko do rzeczywistości...
  15. Robota wywraca życie i zmienia człowieka ~ stałem się zaprawdę nocnym stworzeniem. Chwalmy noc póki trwa...

    1. Gringo37

      Gringo37

      For glory of NLR!

    2. Świeży rekrut

      Świeży rekrut

      Przynajmniej masz pracę.
      A nie zastanawiasz się, jak to zrobić, aby egzaminy zawodowe i maturę zrobić. :P

      To w dzień się wyśpisz.

    3. Hoffner

      Hoffner

      Matura zdana, tak jak zawodowe... Tylko doświadczenia chcą więcej,

      W Amazonie wózki zrobię, a potem próbuje szukać lepszej fuchy przy utrzymaniu maszyn albo CNC. Zrobię coś jeszcze zaocznie i będzie git... 

      Ja się wysypiam... tylko zegary biologiczne mam już przestawiony... na spanie od 6 do 14...

  16. [Anna Kowalska] Ona słysząc go, przewróciła tylko oczami zanim poszła za nim. Psuł swoim gadaniem to co mógł zrobić inaczej ~ bez naruszania całej atmosfery... gdy ona prosiła, a on najwidoczniej nie słuchał i dalej robił wszystko po swojemu ~ po staremu. Czy mogła wymagać od niego wręcz wojskowej postawy ~ wzoru którym powinien się posługiwać. Nie wydawało się jej, może gdzieś w głębi serca przebiegła jej właśnie taka myśl, ale szybko ją zdusiła w samym zarodku, gdy zagryzła zęby, by niczego nie powiedzieć, gdy chciało się jej włączyć system odpowiedzialny za odrobinę za długi język. - Weź się już nie tłumacz ze wszystkiego zwłaszcza że nie musisz. - Wzięła głębszy oddech, by się uspokoić, zanim znowu na niego spojrzała i kontynuowała swoją kwestię już siedząc na krześle. - Nie widzę najmniejszego powodu byś musiał z czegoś czuć się po prostu winny. To ja tu jestem gościem, a ty gospodarzem... To ja powinnam akceptować obecny stan jaki by nie był... - Gestykulowała w rytm wypowiedzi lewą ręką... Wzięła od niego lampkę patrząc kątem oka na trunek, który miał rozwiązać jej jakże gustownie język... Zrobić coś co kiedyś było niemożliwe... niewykonalne po przez jej metabolizm. Zakręciła nadgarstkiem, obawiając się tej czarki prawdy. Nie wiedziała jak się zachowa po alkoholu. Nie piła wcześniej w tym ciele chodź znała jego smak doskonale, tak jak to że ludzie zachowywali się żałośnie gdy przekroczyli swoje limity. Tylko czy jedna mogła jej zagrozić?.Spojrzała na kieliszek. W porównaniu z butelką ~ płynu było naprawdę niewiele. Jedna nie zaszkodzi ~ to przeszło jej na myśl jak czekała na to, co on dalej zrobi z przyzwyczajenia założyła nogę na nogę. [Natalia Romanova] Gdy usłyszała że powtarza po niej uśmiechnęła się bezwstydnie... Zasady? Nie istniały, bo była dwoma istotami zamkniętymi w jednym ciele. Alkohol wypuścił tą ukrytą, by mogła się wyszaleć za cały ten czas, gdy musiała się zachowywać skrępowana wszystkim innym w tym, a może raczej przede wszystkim samą sobą... Nie musiała nic, gdy chwyciła Rasona za szyje, by po chwil ześlizgnąć się szybkim ruchem na podłogę, gdzie zachwiała się po przez falowanie podłoża, a może zwyczajnie tak odbierała to jej głowa? Jako że świat zdawał się delikatnie pulsować w rytm jej przyśpieszonego tętna. Chwilę zajęło jej dojście do siebie, gdy jej rozbiegane oczy strzelały z miejsca na miejsce aż zatrzymały się na nim, a potem na drzwiach do których dopadła dość niespodziewanie sprawnie jak na jej stan, by po chwili zamknąć je najpierw na zamek, a potem na łańcuch, gdzie parokrotnie nie trafiła w odpowiednią dziurkę. Dopiero wtedy oparta się o nie i zwróciła się do niego próbując po prostu być... Sama nie wiedziała jak to określić. Może sobą? - Prawdziwym Gente.. Gentelmmmm... - Język się jej plątał, gdy nie mogła przejść między dwoma głoskami, więc zamieniła słowo z chichotem triumfu - Rycerz z ciebie... żebyś tylko tego nie żałował... - Pokazała kolejną odsłonę swojej szerokiej gamy uśmiechów godną różnorodności śmiechów super złoczyńców... tak właśnie pokazała jak bardzo bezwzględna może być mimika wyrażając jakże proste zdanie; Ja chcę... co też po chwili wyszło z jej ust; - Ja chcę byś zaparł mi dech w piersiach... - powiedziała patrząc na niego z tym cwanym uśmiechem; a ja jestem ciekawa co właściwie wykombinujesz... wyglądało to też mniej więcej tak jakby za chwile miała się roześmiać ale coś ją powstrzymywało. Może resztka zdrowego rozsądku? Oblizała swoje usta...
  17. [Anna Kowalska] Dawno nikt jej tak nie całował. Nikt nie zbliżył się do niej tak blisko jak on, bo nikomu na to nie pozwoliła. Nie mogła, bo to miejsce już dawno zostało zarezerwowane ~ tylko on był wyjątkowy w jej oczach. Potrafił zmiękczyć jej kolana, sprawić że motyle w brzuchu trzepotały jeszcze mocniej i pozwalał jej na wiele chodź wcale nie musiał. - To uważaj, bo ta gra tylko wydaje się warta świeczki... i tylko od ciebie wszystko zależy - powiedziała, kładąc mu palec na wargach, uciszając właśnie tym. - Wiem że przygotowałeś się na moje przybycie... Pokaż mi to - uśmiechnęła się przyzwalając mu na jego kwestie. Lubiła czuć się pewnie po przez dominacje otoczenia ~ to właśnie był jej sposób na życie ~ kontrola... [Natalia Romanova] - Jedna - urwała na moment, składając kolejne słowa - wcale nie musi wykluczać tej pierwszej, a może wręcz stanowić ciekawy element wciąż trwającej... - Wyciągnęła z trudem klucze z kieszeni, po tym jak nawierciła się w jego ramionach, bo te nie chciały wyjść tak łatwo... - Prawda albo wyzwanie... - powiedziała zawadiacko, zarzucając się sobą, by sięgnąć zamka i go otworzyć. - Podejmiesz? - zwróciła się do niego patrząc mimo wszystko dość dwuznacznie, gdy alkohol zmieniał jej charakter na nieuporządkowany przestawiając kolejne klepki. Odzywałyby się w niej cechy, które wykluczyła lub zmieniła na przeciwne w sobie na rzecz kontroli przyszłości... Zmieniało się to w chaos rzeczywistości ~ szał chwili godny samego Discorda ~ zabawy.
  18. [Anna Kowalska] - Za dużo mówisz... słowa kłamią... Pamiętasz to? - Otwarła w tym czasie swoje oczy, spoglądając na niego spod swoich gęstych rzęs... W tym momencie wszystko zastygło w jednym momencie na jej twarzy w wielkim pytaniu, co posiadała elementy wyzwania. Nie musiała przecież wspominać. Każda minuta już dawno wbiła się w jej pamięć i przez to była właśnie to strata czasu... Zbędny zapychacz, gdy chciała czynów. Jej umysł nie ciało, bo ono było tylko kolejnym środkiem do celu, gdy policzki z wolna pulsowały łamiąc praktycznie niewidocznie czerwienią jej ciemną cerę. - Nie zobaczyłbyś mnie tu nigdy, gdybym nie chciała tego. - Zacisnęła rękę na jego ramieniu. - Ranisz mnie dając taki wybór - zmarszczyła brwi, a ton był statyczny tak jak na samym początku tej rozmowy - stwierdzając że mnie nie znasz wcale. Czyżbyś stracił wszelką wole walki? Czy ja się zupełnie zmieniła i nawet tego nie zauważyłam... - Łatwo można było stwierdzić po intonacji jej głosy że domagała się jednej odpowiedzi. [Natalia Romanova] Z jej kieszeni, przy przenoszeniu, wypadła jedna karta, roztrzaskując się na tysiące fragmentów, a jej zawartość rozlała się niczym krople srebrnego deszczy ~ rtęci bo właśnie tym były wypełnione karty... Spojrzała na to leniwie z wysokości. Na kształt który to wszystko przybrało i stwierdziła krótko, czując cała sobą ciepło mężczyzny, który nosił ją na rękach, nie gorzej niż panią młodą, która wprowadzała się do nowego mieszkania... - Wróciła ze swojego więzienia... - westchnęła mu do ucha, gdy położyła swą głowę na swoim ramieniu gdy obejmowała jego szyję... - Gram z nią od nowa... Bywa? - rzuciła rozeźlona, bo liczyła na więcej wolnego czasu. - Może i my w coś zagramy... - rzuciła bardzo ochoczo patrząc na niego zupełnie innym wzrokiem niż wcześniej. Tego jeszcze u niej nie widział gdy oczy miała powiększone, a policzki płonęły typowym pijackim rumieńcem
  19. [Anna Kowalska] - Nie, nie natrafiłam na nic... - westchnęła powoli, spoglądając przez moment kątem oka do środka, zanim nie położyła mu ręki na ramieniu i eleganckim ruchem z półobrotem nie zamknęła drzwi za sobą. Stawiając go jednocześnie pod ścianą. - Tylko czas stanowi dla mnie przeszkodę - spojrzała w stronę okna ze smutkiem - bo pojawienie słońca oświadczy mi koniec... - Znów spojrzała na niego tylko z widocznym pytaniem w oczach. - Bez względu na to co się stanie. - Też się cieszę... - stwierdziła zanim pojawiła się wątpliwość. - Tylko nie wiem... - poruszała się ostrożnie po temacie. - Nie wiem czego tak naprawdę pragnę. Czy wszystko nie jest marzeniem dalekim od rzeczywistości - zamilkła na dłuższy moment. - To nadal jest miłość zwana zauroczeniem... - Zamknęła oczy. - Rzeczy nierealne stające się rzeczywistością... - mruknęła pod nosem nie wiadomo czy do niego czy raczej do siebie. [Natalia Romanova] - Taka jestem... - westchnęła, budując w tym czasie dłuższe zdanie, które zadowoliłoby jej usta. - Demony tylko taką wybierają wizje świata, by nie dać się zniewolić nikomu bez powodu... - Wzruszyła ramionami jak wielokrotnie wcześniej, lecz przy końcówce zdania odwróciła się w jego stronę patrząc na niego tym swoim krystalicznym wzrokiem dłuższą chwilę. Słuchała go ale drugim uchem wszystko wypuszczała w czarną przestrzeń... Im dłużej się przemieszczała tym szybciej krew krążyła w jej ciele i cieplej robiło się na sercu, a doskonale widać to było po jej uśmiechu, co rósł i rósł systematycznie z każdą minutą. - Nie chciałbyś mnie zanieść? - rzuciła zawiedzona ale z widocznym zadowoleniem że wspomniał właśnie o tym. - Po za tym - machnęła dłonią - muszę być logiczna? Czy może nie chce być właśnie taka... - powiedziała dochodząc do swojego miejsca zamieszkania. Mierzyła tam schody i zastanawiała się czy będzie wstanie je pokonać - albo inaczej... Czy mogę taka być w tej chwili?
  20. [Anna Kowalska] - Dziękuję... - rzuciła, kiwając głową z przyzwyczajenie że przyjęła wszystkie informacje i nie wiedziała co dalej ma ze sobą zrobić... Jej plan kończył się w momencie ~ na dotarciu do hotelu. To spotkanie miało wyglądać inaczej, bo mieli być sami. Nikt miał im przeszkodzić w niczym co by się wydarzyło, tylko czy naprawdę tego chciała? Zadawała sobie też zupełnie inna pytanie; Czego oczekiwała po tym wszystkim? Czy mogli osiągnąć to samo co kiedyś ~ wrócić do tego samego stanu z przed rozłąki. Czy nadal mogli sobie zaufać, jeśli ten świat mógł odbić na nich niezwykle głębokie piętna, tak jak wcześnie maska Celestii... Udało się jej go nawrócić na właściwą drogę, ale ona jeszcze raz za niedługi czas miała przewrócić jego światopogląd. Czy mogła zrobić to po raz kolejny i dać radę go przy sobie zatrzymać, tak by oboje byli szczęśliwi. Zaczęła powoli wchodzić po schodach, by maksymalnie przedłużyć czas nadejścia tej magicznej chwili. Czuła motyle w brzuchu ~ nie wiedziała czy to z radości, a może raczej ze strachu. Wcześniej miała swoją widownie przed którą mogła grać. W tamtej chwili pozostała sama. Zapukała w drzwi 3 krotnie, tak jak miała w zwyczaju... Nie było na niej widać nic. Jej twarz przybrała typowy firmowy wyraz. ale to tylko była porcelanowa maska... Mogła szybko opaść rozbijając się na tysiące elementów.
  21. [Natalia Romanova] - Ty zaśniesz sam... - Wzruszyła ramionami wykonując ten sam ruch ręką który znaczył tyle co nieważne... - Ja wiem kiedy powiedzieć pas i coś zatrzymać... by uniknąć problemów - mruknęła od niechcenia myśląc odrobinę dłużej nad każdym zdaniem. - Przewiduje nawet że bez mojego zaproszenia i tak byś poszedł za mną... Dlaczego? Nie wiem - zastanowiła się dłużej - powiedzmy że kobieca intuicja. Cel? Sam go znajdź... - wskazała na niego palcem - jednak klątw to ja rzucać nie umiem... a sądzę że umiesz się zachować i tak bym nie musiała nawet gdybym potrafiła, ale nie potrafię, więc to bez znaczenia. Prawda? - Wstała, poprawiając ostentacyjnie ubranie. - Ile razy powtarzać mam że nie mogę... tego zrobić... Tłumaczyć już nie będę dlaczego. Nie muszę. - Zaczęła wychodzić... Obserwowała ze zdziwieniem że świat wokół niej wiruje. Na siedząco lepiej to wyglądało ale o dziwo szła w miarę prosto jak na swój stan. [Anna Kowalska] Miała nadzieje że jej wzrok nie ominął nikogo kto mógłby za nią podążyć... Gdy zmierzała w swoim własnym kierunku. Pierwszy raz od dawna czuła że zrobi coś czego naprawdę chciała, a nie musiała, bo tak kazało jej coś w duszy, czy wręcz coś ponieważ miała taki obowiązek, a nie inny... Wstąpiła do hotelu w którym znajdował się Golding i właśnie za jego wskazówkami zapytała o Karola Patris na recepcji...
  22. [Natalia Romanova] - Nie filozofuj mi tu... bo zaraz pomyślę że mnie podrywasz… - Oparła policzek na ręce podpartej o blat stołu i patrzyła tak na niego. - Lubię, gdy kobieta wie, czego chce... - rzuciła wyzywająco przedrzeźniając go... na swój sposób. - Nie pamiętam, kiedy ostatnio zrobiłem sobie taki dzień jak dzisiaj i muszę przyznać nieźle się bawię... Myhy... - wymruczała ciągnąć go za język. Mało tego... Zmrużyła oczy w których doskonale widać było cel ale nie do końca wiadomo jaki... Co mogło chodzić po głowie byłemu demonowi? - To może tego potwora zabierzemy do mojego domu i przynajmniej padniemy tam gdzie nikt nas nie będzie widział... Co ty na to? Będziesz miał również okazję do poznania mnie bliżej... - rzuciła wolniej. Bardziej z wyczuciem. - Co nie będzie ci chyba przeszkadzać bo ciekawa ze mnie osoba... - Posłała mu szczery uśmiech zanim i pochłonęła swoją zawartość kieliszka ale tym razem odstawiając kieliszek odstawiła go do góry nogami wyrazie mówiąc tym że pasuje przynajmniej na ten moment. - Co ty na to? W tej kolejności unikniemy problemów... - podkreśliła przymykając oczy na moment. [Anna Kowalska] Agentka wyszła bardzo szybko z kancelarii... Jednak to nie było nic nowego. Ona zawsze się śpieszyła, jednak nigdy w zwyczaju nie miała popełniania błędów i raczej nie okazała zbędnych jej zdaniem emocji... W jej oczach tkwił jednak niepokój i marzenie... Iluzja świata, a nie pełne skupienie nawet jeśli dotyczyło to "wypoczynku" będącego dla niej znaczeniowo lżejszymi obowiązkami. Wydawała się czegoś obawiać. Rzucała przez ramie ukradkowe spojrzenia patrząc tak co się dzieje wokoło niej. Gdy znalazła się na mieście udała się w dziwne miejsce dla Equestrian... mianowicie do Burger Kinga. Musiała coś zjeść, a świadom była że byłego kucyka skręci sam zapach mięsa panujący w lokalu. Jej on nie przeszkadzał. Moralność nie jedzenia czegoś co było jej potrzebne do pełni zdrowia brzmiała jak kpina. Skoro coś mogła to czemu miała sobie tego odmawiać. Ona od zawsze nie posiadała uprzedzeń. Nie zrobiła przecież nikomu krzywdy robiąc właśnie to. Wyszła stamtąd po zjedzeniu firmowego produktu z dwoma kotletami i cebulką... Sprawdziła czy ktoś jej nie śledził zapisując wszystkie twarze w pamięci zanim udała się w kierunku zamieszkania Goldinga. Miała jeden właściwy cel. Chciała go zdobyć. Tylko czy nie minęła za dużo czasu?
  23. [Anna Kowalska] - Niedługo wrócę... - Nadal trzymała jej rękę na ramieniu wybijając lekko na nim rytm wypowiadanych zdań. - Nie martw się o mnie... i zacznij wreszcie siebie doceniać... - westchnęła przewracając oczami. Nie wiedziała ile razy będzie musiała jej to powtórzyć. Tysiąc razy? Wolała raczej nie... W gardle by jej zaschło gdyby musiała to zrobić za jednym razem. - Nie przystoi żadnej z nas takie zachowanie. - Spojrzała jej po raz ostatni w tej rozmowie w oczy, by przemówić jej do zdrowego rozsądku. Przynajmniej próbując... - Naprawdę odwaliłaś dziś kawał dobrej roboty i myśląc inaczej, tylko sama siebie okłamujesz... Zrozum to wreszcie że zupełnie nie warto tak postrzegać świata... - Puściła ją... - Dobranoc... - rzuciła na odchodne... odwracając się na pięcie i odchodząc w swoim kierunku. [Natalia Romanova] - Kiedy nie wiem... - Kiwała głową. - Wrócić na pewno będzie chciała. To nieuniknione - rzuciła zajadając się frytkami, a jej oczy lśniły coraz bardziej z każdą sekundą... - Ja się nie upijam... - rzuciła lekko kiwając się. - Ja się usypiam - zachichotała że zrymowała, patrząc chwilę dłużej na kieliszek zanim sprawiła że zniknął jednym wprawnym ruchem. - Butelka sama cię pokona... Ja ci to mówię... - Stuknęła kieliszkiem koło jego prosząc o więcej. - Co ja mówię... Przewiduję przyszłość. - Uśmiechnęła się drapieżnie...
  24. [Anna Kowalska] - Witam... - stwierdziła lekko kłaniając się po przez zwyczajne skinienie z jednoczesnym wyrazem szacunku... Odwzajemniła uścisk Snow, jednak dość sztywno, jakby coś nie grało jej... Zastanawia się nad czymś dłużej niż powinna, zamiast podjąć najskuteczniejsze w swym miewaniu działanie. Widać było to w jej oczach, ale tylko przez moment zanim nie zamknęła ich, by po otwarciu nadać im pokerowego wyrazu. Nie chciała zdradzić się ale wiedziała że z Magdą może nie mieć co tak naprawdę grać swej roli. Liczyła na to że zrozumie to że jak nie chce czegoś przekazać to ma ku temu naprawdę istotny powód niż zwykłe obawy. - Ja już wiem wszystko... a czego nie wiem, zmyślę i też okaże się prawdą, którą znalazłam u źródła... - Wiadomo było od zawsze że Lust kochała wszelkie zagadki... a zwłaszcza przenośnie zamazujące główny przekaz czy nakierowanie go na zupełnie inną drogę... Tą złudną, by ktoś dał jej spokój. Używała tego dość często, zwłaszcza jak sprawa niezawodowa jej na to pozwalała, by nie pokazać kiedy tak naprawdę ukrywa coś naprawdę istotnego. Dokładnie jak w tym wypadku. - Nie chcę słuchać... - Pokręciła głową. - Nie dziś... Nazbierałam dość informacji i mam dość po tym jak przez twoją głowę przechodzi całe miasto. Dziesiątki twarzy i przypadkowych spojrzeń, by znaleźć jedno z jasnym celem i napięte... - westchnęła rozmasowując sobie skronie... - Mam dość i idę na basen spłukać wszystko z siebie ~ zapomnieć, a skoro ty zostajesz w kancelarii pod opieką Magdy mogę i na chwilę zapomnieć o twoim bezpieczeństwie do jutrzejszego ranka... - Położyła jej rękę na ramieniu. - Ja mam urlop w stylu dowolny, który dziś wieczorem pragnę jeszcze wykorzystać wbrew wszystkim. Bez obowiązków... bo mogę i chce skończyć to co zaczęłam robić na Helu... - Była to dobra wymówka... W jej zwyczaju było kończenie czegoś do końca... Zmęczyła umysł, a pragnęła wykończyć ciało... Nie miała okazji tego zrobić. Nie w pół godziny na pływalni. - Takie zalecenie lekarza, a nie inne... - Te słowa ewidentnie zostały skierowane do Magdy. Czy ona mogła zaprzeczyć że jej nie kazała wypocząć? - Inną kwestią że czasami lubię być samolubna... - Posłała jej szczery uśmiech. Liczyła że załapie fortel. [Natalia Romanova] - Uciekła mi i przez to los mi się dla niej skończył wielką niewiadomą. W tym sensie należy to rozumieć i tylko w tym, dlatego "Właśnie z nią skończyłam w tym momencie"... - Westchnęła wiedząc że powoli alkohol wpływać będzie coraz prędzej tak jak w powyższym przykładzie... Wypiła i odstawiła na razie swój kieliszek, by zacząć zajadać się frytkami zanim zaczęła mówić powoli wpatrując się w kartę. - Nie pisany jej jednak pogrzeb. Nie widzę na karcie żadnego takiego znaku ~ żadnego omena zaszłej śmierci czy takiej która dopiero nadejdzie... Póki ucieka nie może zrobić nic innego ~ mówiłam już jak to załatwię... - mówiła wyraźnie zła, zanim przerwała moment. - Na ten moment skończył mi się dla niej okres chaotyczny, a zaczął statyczny... by nie powiedzieć że gdzieś czeka i nie robi nic. - Wzruszyła ramionami jakby nigdy nic, czując że jej policzki przyjmują coraz szybciej czerwony odcień...
  25. [Anna Kowalska] Anna czekała na Snow na dole... widząc jej pozycję, cały czas nawet gdy zamykała oczy. Była w gabinecie Natalii, więc nie groziło jej nic, a sama agentka uważała że nie musi wiedzieć naprawdę wszystkiego, tylko jej myśli same się oszukiwały... Ona doskonale się domyślała jak to wyglądało. Nie musiała znać prawdy ~ to wyobrażenie jej ją zastąpiło. Dopiero, gdy zaczęła schodzić wyrwało ją z transu w który wpadła myśląc to o niej to o Goldingu na zmianę. Wstała, poprawiając spodnie, by udać się w ich kierunku. Musiała jej coś powiedzieć. Tylko tak naprawdę co? [Natalia Romanova] - To nie na ciebie patrzę... Właśnie z nią skończyłam w tym momencie... - Puknęła w kartę, która stała się taka jak powierzchnia lustra wody ~ niezmącona i idealnie odbijająca otoczenie, po tym jak wzburzone fale na niej się uspokoiły w ciągu jednego krótkiego momentu. - Mówiłam już że nie mogę twojego losu sprawdzić, a tym bardziej twoich zamiarów... Nie mogę na niego wpłynąć... Pozostają mi tylko słowa, a te na wróżkę muszą być barwne, bo jak komuś przepowiedzieć że zaraz czeka go duży wydatek, a potem samemu wystawić słony rachunek? Muszą być to po prostu piękne słowa mogące ciągnąć kogoś dalej... - Spojrzała na swoje naczynie czując zapach wódki... Rozkoszując się nim jak gryzł jej zmysły zanim zdecydował się przełknąć całą zawartość kieliszka. W tym samym momencie zostały przyniesione dwie porcje frytek... - Pijesz ze mną... Mam ci nie ufać? Zdaje się że zaufałam tobie już na początku... Prawda to - spojrzała na niego najpierw prosto a potem z ukosa nadając swoim słowom odpowiedniego wydźwięku - czy nie?
×
×
  • Utwórz nowe...