Skocz do zawartości

Ylthin

Brony
  • Zawartość

    812
  • Rejestracja

  • Wygrane dni

    9

Wszystko napisane przez Ylthin

  1. Przejrzałam tekst pobierz... tfu! pobieżnie i... yyy... o czym to w ogóle jest? Gdzie fabuła, gdzie opisy, gdzie poprawne formatowanie, gdzie sens?!
  2. Nie ma epickiej brody. @down - Marder bez brody to nie Marder
  3. @psoras - ja piszę nieraz całe fanfiki na smartfonie, w tempie ok. strony na godzinę wliczając zwiechy Drive'a, zwiechy telefonu, żmudne formatowanie metodą "kopiuj-wklej" oraz sporadyczne utraty połączenia. Choć to może kwestia przyzwyczajenia, bo klepię na "pionowym" QWERTY już drugi rok z hakiem. O komentarze męczę Irwina i swojego chłopaka, czasem też zaczepiam Dolara w ramach pre-readingu... Swego czasu wklejałam co pikantniejsze urywki na Bronies Kambodża, ale odkąd grupa się posypała, moje żarty o podtekście erotycznym nie znajdują chwilowo publiki.
  4. Coś nam temat zamarł i ucichł na moment... Nie wiem, czy to dobre miejsce do takich żalów. Mimo wszystko sprawy prywatne niezbyt nadają się do roztrząsania na publicznych forach, do tego sporo osób razi taki ekshibicjonizm i omawianie swoich problemów na oczach innych... Czuję jednak potrzebę rozmowy w szerszym gronie, zwłaszcza osób zaangażowanych w pisanie fanfików i nie tylko. Do rzeczy. Od dłuższego czasu dręczy mnie pewien problem. Nie jest nim brak weny czy nieumiejętność pisania, a moje własne ambicje. Ambicje niemiłosiernie wygórowane i wyśrubowane, graniczące wręcz z obsesją - obsesją na punkcie tworzenia fanfików Wielkich, Poruszających, Cudownych. Obsesją napisania swoistego "magnum opus", które zdobędzie tag Epic i będzie przewijać się przez zestawienia/listy najlepszych/ulubionych fanfików. Mieć ambicje nie jest rzeczą złą - każdy twórca chce przecież coś osiągnąć na swoim poletku, zgromadzić małą grupkę ludzi, którzy i pochwalą, i zganią. Problemem stają się ambicje działające jak garota, duszące kreatywność, zabijające radość z pisania i zmieniające tworzenie w udrękę, ambicje grzebiące coraz to nowe pomysły na cmentarzysku niewykorzystanych idei z nieraz prozaicznych przyczyn - lęku, niewiary we własne umiejętności pisarskie, zbytniej sztampowości czy nieoryginalności... Przykład? "Beczka Cydru" powstaje, z trzymiesięczną przerwą, od sierpnia zeszłego roku. Do tej pory mam napisane około 18 i pół strony, każda linijka zaś okupiona jest bezsennymi nocami pełnymi użerania się z przeświadczeniem, że gotowy fanfik przeczyta mniej, niż pięć osób... po czym utonie on w morzu niekomentowanych średniaków, o których nikt nie pamięta po trzech-czterech miesiącach od wypuszczenia. Chcę pisać tego fanfika, mam pełno pomysłów, mam nawet - o dziwo - ochotę, żeby siąść i naskrobać kilka kolejnych stronnic... i psińco, leży toto i kwiczy cicho na zakurzonym Dysku Google. Wszystko to wpędza mnie w depresję.
  5. Popieram. Sama mam w zanadrzu dwa pomysły na opowiadania - choć... ech... jak to ja, boję się pisać, żeby kaszana nie wyszła. Z publikowaniem na zewnętrznych stronach jest tak, że mamy mniejsze szanse na odzew lub wkręcenie się w istniejącą społeczność. Łatwiej jest rozkręcić własne kółeczko wzajemnej krytyki na znanym terytorium, niż szwędać się po darmowych forach.
  6. Od razu głos na Epic. Fanfik przeczytałam jeszcze w fazie konkursowej i powiem, że takiej polewki nie miałam od dawien dawna. Genialna satyra na wszystkie wyświechtane klisze nadużywane przy OCkach.
  7. "Equestria" może również funkcjonować jako nazwa kontynentu/świata utożsamiana z państwem księżniczek. W swoim fanfiku wykreowałam położone na południu kontynentu Caballolid, kraj obdarzony pewną autonomią (własny rząd, gospodarka, służby etc.), ale podległy władzy księżniczek. W szczegóły wolałam nie wchodzić, bo polityk ze mnie żaden - lepiej radzę sobie z naukami ścisłymi
  8. Sapek tylko w opowiadaniach. Saga wiedźmińska, trylogia husycka, "Żmija" - wszystkie w którymś momencie zaniżały loty i zapełniały się raczej przeciętnymi treściami. /offtop Bierz pod uwagę, że mało który pisarz fandomowy ma więcej, niż dwadzieścia kilka lat (poza staruszkiem Dolarem). Nasze doświadczenia pisarskie są ograniczone, do tego nie stoi za nami sztab redaktorów, korektorów, konsultantów etc. - porównywanie amatorów do profesjonalnych autorów jest troszkę nie na miejscu
  9. Osobiście preferuję fiki z OCkami - dają nieco szersze pole do popisu z tworzeniem charakteru postaci bez konieczności gmatwania w fabule celem zmiany osobowości postaci serialowej (tzw. Out Of Character), choć nie wzgardzę dobrym fanfikiem "serialowym" ("But The Kitchen Sink" i "Nosflutteratu" ). Fików "mieszanych" unikam - budzą we mnie nieprzyjemne skojarzenia z shipami/Brony In Ponyville. Ship RariSpike jest sympatyczny choćby przez wszystkie te poruszające komiksy czy arty wielkiego, dorosłego Spike'a opiekującego się staruszką Rarity. Aż się łezka w oku kręci.
  10. Ooo tak, "But The Kitchen Sink" było genialnym shippingiem-humoreską. Powaliła mnie zwłaszcza końcówka tego burzliwego romansu - dla tego jednego fragmenciku warto przeczytać
  11. To jest właśnie wkurzające, że "każdy se na lesby chętnie popatrzy" i katuje te same, mdłe i nijak mające się do rzeczywistości związki między Mane6. Między przyjaciółkami. Albo i OCkami. Żeby to jeszcze pisano w sposób dojrzały, ze zrozumieniem tematu* - ale nie, kipią hormony, to hajda pisać głupoty! Cholerni fetyszyści. Serialowe są OK - mamy potwierdzenie od twórców, że taki ship jest... z tym, że w sumie niewiele można zeń wyciągnąć (pomijając pornografię). *) Czyli opierając się na czymś innym, niż mangi yaoi/yuri i stereotypy, biorąc pod uwagę np. aspekt społeczno-kulturowy takich relacji etc.
  12. Here comes the Controversy Train! It has no brakes nor speed limits!... Co myślicie o shipach? Mam na myśli wszystkie shippingi: jedno/różnopłciowe, OC x Canon, te potwierdzone w serialu i te wymyślone przez fanów... Mnie irytuje wszechobecne shipowanie RD z klaczami. Dlaczego akurat RD? Bo skoro jest chłopczycą i ma tęczową grzywę, to automatycznie jest lesbijką? Równie irytujące jest Trixie x Twilight, pachnące dziwnym fetyszem na punkcie nieciekawej, epizodycznej antagonistki... Za to ciekawi mnie shipping młodej Celestii i Discorda. Nawet nie wiem, dlaczego OCxCanon nie lubię, za bardzo kojarzy mi się z wszystkimi tymi biednymi sierotkami pomieszkującymi w Ponyville, które w trzy dni zaprzyjaźniły się na zawsze z calutkim Mane6 i Zecorą, jakie zapychają fora o OCkach. I leczeniem kompleksów przez miłość do flashowej animacji. Paradoksalnie sama piszę o shippingu OCxCanon - w fiku [Comedy] i [Random]. Do tego wspomniany ship celowo przybiera formę rodem z łzawych harlekinów, ma być głupawo-śmiechowy i wyśmiać podobne shipy pisane "na poważnie". Har-har-har.
  13. Autor zawsze musi sobie utrudniać. Z innej beczki: co myślicie o fanfikach [Human]/[TCB]? Ja za nimi nie przepadam. Mało który "brony w koniolandzie" wychodzi poza schemat "Equestria=raj, Ziemia=be i fuj", do tego odnoszę wrażenie, że ludzie takimi tekstami usiłują pompować sobie samoocenę.
  14. Wszystko zależy od budowy skrzydła u pegazów. Z pewnością jest to mocno ukrwiony narząd, do tego nasycony magią (inaczej nie miałby prawa bytu - wykorzystywałby mięśnie i stawy "zajęte" przez przednie nogi). Nawet przy magicznym wspomaganiu pneumatyczne (puste w środku) kości skrzydła mogłyby złamać się przy uderzeniu w przymocowaną doń tarczę dużo łatwiej, niż noga złożona z kości grubszych (przy założeniu, że pegaz jest zbudowany podobnie do konia i tylko jego skrzydła mają budowę podobną do ptasiej). W tym momencie serdecznie żałuję, że wciąż siedzę w funkcjach życiowych roślin. Ot, biologia... Ostrza mocowane na skrzydłach miałyby pewne zastosowanie - jako broń do szybkich ataków z zaskoczenia na zasadzie "ciach w tętnicę i wiejemy". Nie nadawałyby się z pewnością do szermierki lub walki z opancerzonym wrogiem. Broń w ogonie? Hym. Zacznijmy od tego, że u koni *właściwy* ogon jest dość krótkim przedłużeniem kręgosłupa. Cała reszta to długie, nieco sztywne włosie, które sprawdza się przy odganianiu insektów lub chłostaniu ludzi usiłujących wyczyścić ci kopyta, ale nic poza tym. Dlatego też scena z AJ kręcącą lasso za pomocą ogona nie jest warta funta kłaków - nawet, jeśli mowa o gadających kucykach z magicznej krainy*. Inaczej wyglądałoby to przy ogonie dłuższym i do pewnego stopnia chwytnym, jaki posiadają niektóre gatunki małp. Tu jednak wchodzi kwestia tego, czy mięśnie ogona byłyby dość silne, by utrzymać i wymachiwać ciężkim orężem, jak miecz czy topór. Miałam okazję trzymać w rękach autentyczny miecz dwuręczny i mogę powiedzieć, że cholerstwo jest BARDZO ciężkie do samego właśnie trzymania - a co dopiero walki. Czuję, że bez magii by się nie obeszło... co jednak mogłoby windować ceny takiego oręża do niebotycznych poziomów, czyniąc go bronią dla bogaczy. Podejrzewam, że kuce potrafią przez chwilę stać na dwóch i chodzić na trzech nogach - w walce byłoby to jednak niepraktyczne ze względu na to, jak męczący i krótkotrwały jest taki wyczyn. A, Dolcze, mógłbyś podlinkować ten artykuł na FGE? Bo ichniejsza wyszukiwarka działa... yyy... nie działa w ogóle. *) Serial sam wytrącił sobie broń z kopyta jednym z późniejszych odcinków - scena, w której Snips i Snails zlepiają się gumą balonową pokazuje, że kuce w MLP: FiM mają budowę ogona zbliżoną do tej "życiowej".
  15. Foley, pegaz raczej by na skrzydło nic nie zakładał. Jeśli chodzi o broń palną - na Coperniconie był panel o fanfikach MLP, podczas którego wspomniano ficzek z Daring Do i Braeburnem, zawierający "przystosowaną" broń z większym spustem. Nawet grafika była. Większym problemem przy broni w zębach jest chyba... ryzyko wybicia zębów. Nawet, jeśli broń trzymana jest w tzw. diastemii (charakterystycznej dla roślinożerców "przerwie" między zębami - tam np. wciska się wędzidło).
  16. Jednorożce mogą ganiać z dowolną bronią. Gorzej mają ziemne i pegazy, bo o ile włócznie, piki czy kopie można by zamocować na czymś w rodzaju siodła, o tyle trzymanie w zębach czy mocowanie do kopyt większego uzbrojenia (miecze, topory) jest deczko problematyczne. Zresztą ja tu od militariów nie jestem, mnie już za pegaza z mieczem w zębach opieprzono (na usprawiedliwienie: miecz nie był duży i przypominał raczej szablę czy inny sejmitar).
  17. Ja tylko z uwagą techniczną do dialogów. Didaskalia (tekst opisujący przy wypowiedzi) zapisujemy na dwa sposoby: a) Od wielkiej litery, jeśli opisujemy czynności niezwiązane bezpośrednio z wypowiedzią lub stosujemy rzeczownik/przymiotnik, np.: b) Od małej litery, jeśli czasownik dotyczy bezpośrednio wypowiedzi, np.: W zdaniu oznajmującym nie stosujemy wtedy kropki, dopuszczony jest za to wielokropek lub "urwanie" wypowiedzi jednym/dwoma myślnikami "-"/"--", choć z tym ostatnim spotykam się rzadko, więc głowy za to nie dam. Oczywiście zdania pytające i wykrzyknienia zapisywane są z pytajnikiem i wykrzyknikiem. Fanfika jeszcze nie czytałam, ale jako że lubię kryminały i śledztwa, to już niedługo powinnam się zabrać za lekturę. Zapowiada się obiecująco ^^
  18. @Psoras /offtop Usuń wymyślanie scen, a dostaniesz moje fanfikopisarstwo przez 90% czasu :bitchplease: Mam z tym obsesję: chcę pisać o rzeczach świeżych i nietkniętych, zamiast odgrzewać coś, co tysiąc powieści temu było nieświeżym kotletem. Zawsze oryginalna, nietuzinkowa i wyjątkowa; nie dla mnie shipy RDxCokolwiek, co się rusza i wygląda na "nią" czy "Homo niezbyt sapiens w Equestrii", o nie. Efekt jest taki, że moje pomysły zliczycie na palcach Czarnego "'Tis but a scratch!" Rycerza.
  19. Myślimy o tej samej dziurze w Kujawsko-Pomorskim? Bo Stalliongrad w "Bez przyszłości" jest mocno G-dzem inspirowany. To samo brudne, szare i zaniedbane* miasto bez większych perspektyw... Z zastrzeżeniem, że nie mieszkam w mieście ani nawet w gminie Grudziądz, więc moje obserwacje są ciut ograniczone. Wracając do tematu... Zaczęło się od ambitnych prób pisarskich na początku trzeciej gimbazjum, które szybko zakończyły się fiaskiem, pozostawiając jednak nieco zgrany i sztampowy pomysł na uniwersum o demonach z innego świata i lokalnych odpowiednikach wiedźminów minus mutacje i fajowe miecze. W październiku 2012 wciągnęłam się w MLP, za fanfiki złapałam się jako tako dopiero w pierwszej liceum. Pierwszy z nich (wersja alfa "Bez przyszłości", wtedy jeszcze zwana "No Future") nigdy nie wyszedł poza czteroczęściowy prolog i został w końcu skasowany, po drodze jednak udało mi się skrobnąć... coś. Luźno nawiązując do pomysłu z końca gimnazjum, napisałam króciuteńki, bardzo niewprawny fanficzek o pewnym zespole manetalowym... "Butelka Cydru" powstała w 4 godziny plus pisanie przypisów (ech), od 23 do 3 nad ranem. I wiecie, co? Ponoć śmieszna była. Potem była nieco dłuższa i sensowniejsza "Walizka Cydru"... a potem trochę z górki, bo pojawiła się satyryczna "Opowieść o Wieczniewolnym Lesie", trzy rozdziały mojego oczka w głowie, jakim jest "Bez...", a obecnie pisze się "Beczka Cydru" (żarty o ptaszkach w cenie) i drugi fanfik - tym razem o Discordzie i jego bojach z biurokracją Canterlotu. Dużo tego nie ma. Napady weny przeplatają się z długimi okresami posuchy, tempo mam... fatalne, a do tego charakter gorszy niż Irwin. Trapi mnie też brak pomysłów i wiary w swój warsztat oraz przekonanie, że jestem pretensjonalna Ylfin wielka pisarka, duh. *)
  20. Mnie bardziej drażni Arial 12p + interlinia 1,5. Sama piszę Times New Roman 11/12p z interlinią 1,15 (GDocs) - po części z nawyku, a po części dlatego, że taki tekst nie pompuje sztucznie ilości stron i jest dla mnie wygodniejszy do czytania. Dialogi - każdy od osobnej linijki. Swego czasu pisałam tylko *spacja**myślnik**spacja*, teraz stosuję chyba półpauzę z akapitem (i spacjami ). Na kompie to pół biedy, bo tablica znaków i tabulator - ale na smartfonie muszę już kombinować z kopiowaniem i wklejaniem. Fragmenty tekstu oddzielam gwiazdkami, rzedziej podwójnym enterem - ot, czytelność się znowu kłania. Korektę robię sama, o pre-reading molestuję Dolara, Irwina lub swojego chłopaka ("Szaliiik, przeczytaj mój ujowy fanfik i powiedz, czy znowu nie rozumiesz czegoś..."). Nie toleruję spacji przed znakami interpunkcyjnymi. Wygląda to paskudnie i jest błędem.
  21. Zły człowiek (tj. Irwin) trafił w sedno. Co mi po "fajne, pisz dalej" na jednej stronie, skoro na drugiej łoją mi zad za nieciekawych bohaterów i nudnawą fabułę pełną błędów i głupotek? Skąd mam wiedzieć, czy rację ma moderator działu, chwaląc mnie za humor i klimat fanfika, czy może nieznany mi komentator z FGE wytykający absurd założeń i szczątkową fabułę? Co uczyni moje fanfiki dziełami unikalnymi i niesztampowymi, które poruszą wielu i zaspokoją dzienną dawkę atencji? Czy piszę dobrze, czy może jestem małą, grafomańską zołzą klepiącą swoje brednie dla sekundy czy dwóch sławy? Komu ufać? Kto ma rację: ten, kto zjeżdża cię z góry na dół, czy ten, który chwali cię za drugoplanowe szczegóły?
  22. Spotkałam się kiedyś z przekładem gwary AJ na "śluńsko godkę", tłumaczoną tym, że Teksas dla USA to jak Śląsk dla Polski. Sama mam z tym duży problem, bo nie posługuję się regionalizmami w zbyt dużym stopniu (nie słyszę ich zanadto w domu, do tego nieliczne podłapane w SP wyrugowały mi się w gimnazjum i teraz tylko zmagam się z lekkimi problemami z wymową i podejrzanymi brakami w słownictwie). A tak się choćby składa, że przydałoby się czasem wtrącić to kujawsko-pomorskie "jo"* w dialogach... Niech by to. *) Wiem, że "jo" mówią Ślązacy, ale ja to wyrażenie kojarzę z Grudziądzem, Toruniem i Ziemią Chełmińską. Tak samo jak ten cudny, "śpiewny" akcent przywodzi mi na myśl bardziej Augustów i okolice niźli Lwów.
  23. Ludzie mają właśnie ogon zredukowany do kości ogonowej - konie czy koty mają go w wersji pełnej
  24. Sierść bezwzglęgnie. Nawet w serialu jest pokazane, że kuce mają sierść (Snips i Snails zlepiają się żujgumą, po "odklejeniu" nie mają sierści i włosia na ogonach)... A, i wara mi golić kucom ogony do gołego zadu! Włosie ogona wyrasta z przedłużonego odcinka kręgosłupa (nazwijmy to "ogonem właściwym"), nie prosto z zadu!
  25. Z tym pyskiem to akurat moje preferencje, których, broń Borze Zielony, nie narzucam nikomu. Po prostu miałam w życiu okres fascynacji końmi, po którym została mi wiedza o anatomii i nawykach tychże kopytnych. Dla mnie kucyk - nawet kolorowy i gadający płynną angielszczyzną - ma pysk lub (rzadziej) mordkę, o twarzy mogę mówić u małp lub człekowatych Tak samo mogę pisać o kłębie, pęcinach czy słabiznie, a wy się będziecie skrobać po głowach, co ja opisuję. Kopyto to bodaj przekształcony palec (chyba zrośnięty trzeci i czwarty przy redukcji reszty) z wielkim paznokciem. U koni jest ono nieparzyste (nierozszczepione), to krowy i owce mają parzyste "Kucyk Ziemi"...? Hm. Ja tam piszę, że jednorożec to jednorożec (lub wspominam o rogu u klaczy), pegaz to pegaz/pegazica... A kuc ziemny to kuc. Unikam "kucyka", brzmi dla mnie ciut... infantylnie. A, mały protip, jeśli ktoś kiedyś będzie pisał o dżinach - panią dżin można nazwać "dżinija"... przynajmniej według "Księgi Tysiąca i Jednej Nocy"-- ah crap, nie mogę znaleźć, nie podam tłumacza.
×
×
  • Utwórz nowe...