Skocz do zawartości

Ylthin

Brony
  • Zawartość

    812
  • Rejestracja

  • Wygrane dni

    9

Wszystko napisane przez Ylthin

  1. Odkąd Dolcze drapał się widelcem po mózgu przy "Walizce Cydru", unikam formy "jednoróg". "Pegazorożec" nie przejdzie mi przez klawiaturę, "alicorn" piszę z angielska lub słówka unikam (bo i alicorny u mnie nie występują - z dwoma wyjątkami może: "Bez Przyszłości" i wciąż pisany "Zakład Chaosu Społecznego")... Ale "pegazicę", o zgrozo, stosuję - bo "szczurzyca", "kozica", "smoczyca"... "Jednorożek" ani "jednorogiń" nie kleję, więc schowaj tą siekierę, Dolcze ;_; Imiona... zależy. Angielskie (November Rain, Jackdaw, Black Angel) dla większości kuców, rzadziej coś hiszpańskiego, w kilku przypadkach egzotyczno-fantastyczne twory. Unikam tłumaczeń, zwłaszcza przy postaciach serialowych. Urozmaicam tekst zdrobnieniami lub używam pojedynczych członów - w ten sposób np. Twilight Sparkle to Twilight, Twilie, Twi lub panienka Sparkle. Unikam ponyfikacji, jednak brzydzi mnie "twarz" u kucyków. Pysk, pyszczek, mordka - ale nie twarz czy usta! Anatomia, ludziska! Owszem, można ją lekko naginać, ale... no ja was proszę... Za to chętnie klecę nazwy i terminy po hiszpańsku - choćby takie Caballolid, silnie inspirowane Hiszpanią, Meksykiem czy innymi krajami America Latina, za które wiele osób bardzo mnie chwaliło. Skoro mamy Stalliongrad, Manehattan czy Fillydelfię, to czemu nie?* I nie mam problemów z pisaniem "las Everfree", za to męczy mnie odmiana "Canterlot" - czy pisać "Canterlotu", "w Canterlocie" etc., czy może sztywno "w Canterlot"? Ech, ta gramatyka... Niedawno za to o lekki ból zwojów przyprawiło mnie ponyfikowanie satanizmu - wszak kucyki nie mają jakiejś konkretnej religii. Owszem, traktują księżniczki z nabożną czcią i mówią "Oh my Celestia!/By Celestia!/Dear Celestia!" tak jak anglojęzyczni "Oh my God/By God/Dear God", wątpię jednak, by Celestyna miała swoje ołtarzyki czy świątynie. I weź tu wsadź nawiązania do metali-satanistów czy palenia norweskich kościołów... Koniec końców stworzyłam kult Lunarnych, czczący Nightmare Moon ("upadłą" Lunę - analogia do Lucyfera/Szatana jako upadłego anioła) jako prawowitą władczynię przy równoczesnym odrzuceniu władzy Luny i Celestii jako uzurpatorek. Dla jednego-dwóch gagów. Co ja robię ze swoim życiem ;_; *) Słówko wyjaśnienia - 'caballo' to koń, Valladolid to faktycznie istniejące miasto w Hiszpanii. Podwójne "L" czytamy jako "J", "C" jako "K".
  2. Obrazkom w fanfikach mówię: nie. Masz opisać postać, nie wyręczać się grafikami!
  3. Poprawcie mnie, ale "Cupcakes" było chyba jednym z pierwszych fanfików gore, do tego w czasach młodości fandomu. Stąd tak gwałtowna reakcja ludzi... i tak wielka popularność tego szmelcu.
  4. Czasem wystarczy wstrzelić się w tzw. target - przykładowo moje "Cydry" lepiej trafiają do ludzi, którzy trzepią/trzepali kudłami do gitarowych rzężeń, niż do miłośników shipów i muzyki klasycznej.
  5. Właśnie. Ludzie w Equestrii Ponyville. Ilekroć widzę tag [Human] lub [TCB], od razu rezygnuję z czytania. Z tej prostej przyczyny, że mało który fik tego typu ma coś ciekawego i świeżego do zaoferowania, z reguły sprowadzając fabułę do schematu "brony jest niezadowolony z życia - trafia do Equestrii (bonusowe punkty za przemianę w kuca i Lyrę-homofilkę - konkretnie do Ponyville - poznaje Mane6 - ma trochę przygód/romansuje - Equestria>>>>>Ziemia". Aż mnie w dołku ściska. Gore? Nah. Tragiczny warsztat literacki, tanie chwyty mające "zaszokować" czytelnika, jeszcze tańszy zamysł ogólny - przeczytałam "Cupcakes" i może tylko pod koniec miałam dreszcze. Przeczytałam "Sweet Apple Massacre" i nie wiedziałam, czy się śmiać z żałosnego poziomu tekstu, czy może pacnąć dłonią w twarz i zadumać się nad ludzką głupotą. "Rainbow Factory" nawet nie ruszam, nie chcę się dobijać. Animacje typu "Cupcakes HD" czy "Smile HD" oglądam bez drgnięcia powieki. Krew mnie nie brzydzi, tak samo wnętrzności - pomagałam parę razy przy oprawianiu kaczek czy kurczaków, więc ja was proszę.
  6. aTOM, ja ci łeb ukręcę... Brak cycków nie czyni mnie facetem Popyt jest na fiki z postaciami serialowymi lub popularnymi backgroundami. Shipy, slice of life, komedie, często jakiś adventure. OCki mają pod górkę choćby dlatego, że ich jakość bywa... różna. No i siłą rzeczy twory fanowskie zawsze będą nieco mniej popularne od serialowych (z pewnymi wyjątkami). I ja, broń Borze Zielony i Szumiący, nie mówię, że OP-postacie są całkowicie złe. Po prostu to, co działa w takim Devil May Cry, niekoniecznie będzie pasowało do Spec Ops: The Line. Kwestia wyczucia i umiejętności autora - te zawsze grają pierwsze skrzypce, dobry warsztat pisarski potrafi ocalić nawet sztampowe historie i vice versa. Co do kreowania OC na potrzeby fanfików - mam ich... *liczy na palcach* około 11. Pięć w serii o cydrze, sześć w zawieszonym "Bez Przyszłości". Nie lubię tworzyć postaci tak ot, żeby były.
  7. Dolcze wspomniał o "one-pone-army" i wyidealizowanych postaciach. Cóż, z mojego punktu widzenia to błąd warsztatowy dużego kalibru. Dlaczego? Uno: postaci bez skazy i zmazy (nocnej) są nierealistyczne. Każdy ma jakieś wady, czasem większe, czasem mniejsze. Osoba z idealnym charakterem - lub na odwrót, antagonista posiadający wyłącznie wady - infantylizują tekst, zmieniają go w czarno-białą baśń, mającą tyle wspólnego z życiem, co ja z NSA*. Dos: postaci przepakowane mogą zostać uznane za próbę napompowania sobie ego czy wydłużenia pewnych narządów. Tak się dzieje np. w przypadku OCków czy ponyson *patrzy na Barrfinda shipującego się z Rarity*. Tres: schemat "super-wojownik kładący całe armie w pojedynkę" zadziała tylko w określonych warunkach - np. w opowiadaniu z dużą ilością elementów komediowych (parodii, satyrze, typowym [Comedy]). W przeciwnym wypadku otrzymujemy zbiorowe "ZIEEEW" i "lol OP" ze strony widowni. Cuatro: nawet postacie z MLP mają i zalety, i wady. Czerpmy z materiału źródłowego, ludziska! Od siebie zaś dorzucę kolejną cegiełkę: co sądzicie o postaciach "po przejściach", z tragedią czy problemami w życiorysie? Czy irytują was wszystkie takie sierotki z biednych domów, czy też może spotkaliście się z dobrze rozpisanym bohaterem tego typu? *) Tyle, że mi mogą w skrzynce grzebać lub podsłuchiwać, jak gram w Trine 2, gadając na Skype ze znajomym.
  8. @up - "Bits" może też odnosić się do małych kawałków, więc w tym znaczeniu można je tłumaczyć jako "drobniaki" czy "grosze". Niektórzy tłumaczą też kreatywniej, bo jako np. marki.
  9. Lub "haven", kto tam autora wie. Fanfik nie chce otworzyć się na Operze Mobile, więc nie skomentuję jakości - ale byk w tytule (sic!) nie nastraja pozytywnie.
  10. Byk w tytule ("coś za coś"). I przymiotnik powinien brzmieć "kucze" lub "kucykowe" ("kucowe"? Dolcze, help). Fanfika nie przeczytam, niestety, bo znam jedynie "Piknik na skraju drogi", samych gier S.T.A.L.K.E.R. нет .
  11. @Up - "cliffhanger". Zabieg, którego nie można nadużywać, bo choć w małych dawkach działa świetnie (czytelnik zaczyna męczyć o kontynuację) - w większych dawkach lub w zakończeniu utworu jest cholernie wkurzający. To jak zdzielić czytelnika pałą z napisem "byndzie kontynuacja!". Wiem, że to wieszanie/odwieszanie fanfika jest bardzo wkurzające i za to przepraszam. Niestety taki ze mnie niewdzięczny człowiek, że mam fochy, doły i "uwago-dziwkuję"... choć ostatnio chyba zaczynam z tego wyrastać (alleluja). Choćby dlatego, że przez takie jazdy mało mi się związek nie sypnął. I wkurzam tylko ludzi. Tak czy siak, jeszcze raz przepraszam. Co do fanfika... Obecnie jest w odstawce. Akurat skrobię coś powoli w ramach innego cyklu ("Beczkę Cydru" konkretnie), nadpoczęłam one-shota o Discordzie i mocno myślę o kryminale osadzonym w tym samym "uniwersum", co "Bez...". Mam zresztą w planach całkowicie zmienić istniejące rozdziały "BP", wywalając lub mocno zmieniając pewne wątki, łącząc ze sobą rozdziały i ogółem mieszając od strony warsztatowej (mniej pseudogłębi i silenia się na "yntelygentne" rozważania) - wszystko to, rzecz jasna, po ukończeniu reszty tekstów. W ogóle z "Bez..." mam straszny problem. Sam pomysł pochodzi jeszcze z kwietnia/maja tego roku, kiedy powstawała jeszcze inna wersja opowiadania (którą skasowałam ze względu na brak fabuły i bycie "pisaniem dla pisania") i początkowo nie chciałam go realizować - właśnie dlatego, że bałam się o braki w moim warsztacie pisarskim, które pogrążyłyby kreacje postaci i wątek romansowy (który pisze się CHOLERNIE trudno - stąd pewna zmiana koncepcji, która w praktyce pewnie tylko pogorszy sprawę) oraz z powodu możliwych skojarzeń ze "Zmierzchem" czy innymi "Miastami Kości" (hurr-durr demony łowcy wielka miłość durr-hurr tajemnica). I wyszło, że miałam wtedy rację, bo nie umiem zupełnie pisać postaci
  12. Dolcze. Uprzejmie proszę o wyjaśnienie, co do jasnej cholery robi w twoim zestawieniu "Walizka Cydru" i czemu jest tak wysoko? ;_; Tekst o nawiązaniach do popkultury napisany jest strasznie chaotycznie, przydałaby się ostra korekta. Co i rusz zatrzymywałam się, żeby przeczytać jakieś zdanie po dwa-trzy razy, żeby w ogóle zrozumieć, co i jak. No i Barrfind. Rozpaczliwie pragnę nie odwoływać się do argumentów dotyczących osoby autora, ale... autor felietonu stracił dla mnie wszelką wiarygodność po tym, gdy usiłował tłumaczyć shipping swojej przepakowanej ponysony z Rarity za pomocą teorii strun. Facet, po prostu powiedz wprost, że masz kompleksy i że podkochujesz się w kolorowym kucyku z serialu, a nie próbujesz się chować za tymi nieszczęsnymi strunami, dobrze? Anyway, opinie opiniami, ale shipy OCxCanon... nie lubię ich. Nie wyzywam ich autorów od heretyków i zdrajców, ale wolę, gdy OCki wiążą się z OCkami, nie ingerując w relacje z postaciami serialowymi. To jedna z tych rzeczy, które "czuję" i nie umiem do końca uzasadnić. Poza tym numer trzyma poziom, nie licząc braków w zakresie korekty. Panowie, wstyd...
  13. Chodzi mi o powszechność motywu. To jak z podmieńcami czy bronies w Equestrii - ff-ów, w których to gryfy są złe, jest może nawet aż za dużo... ale to tylko moje czepiactwo, ten punkt możesz olać.
  14. Ylthin

    Taksówką do marzeń, halp

    Mam nadzieję, że zaliczyło głos
  15. @Dolcze - Bo w "Aleo" ten język jest bogaty w archaizmy, wyrazy obce, w słowa z mowy Homera - ale całość jest napisana sprawnie, płynnie, naturalnie. Nie ma wciskanych na siłę "głębokich słówek" (coś, za co mnie opieprzono w pierwszym rozdziale "Bez przyszłości"), nie ma prób filozofowania i przerabiania mimo wszystko prostego SoL o pochodzącym ze wsi (!) staruszku, który wspomina swoje życie w obliczu nadchodzącej śmierci na GŁĘBOKO-MĄDRĄ epopeję o... cholera, za przeproszeniem, wie czym. W "Aleo" nie masz "krótkiego procesu myślowego", za który autor i korektorzy, pomimo całej mojej sympatii do was, powinni dostać sto batów na gołe zady i rundkę wokół Pałacu Kultury i Nauki w samych majtkach przy dwudziestostopniowym mrozie. W komentarzach pisałam o zasadzie decorum, dopasowania stylu do treści. Wiem, że zrywali z nią choćby Szekspir czy Mickiewicz - ale ci panowie robili to z wyczuciem (choćby Wielka Improwizacja zestawiona z komicznym dialogiem dwóch diabłów w "Dziadach" cz. III), a pisane przez nich dramaty są uznawane za arcydzieła. "Album" napisany jest językiem kompletnie nie pasującym do bohatera (przypomnijmy - prostego kuca ze wsi), do tego wszystkie te GŁĘBOKIE opisy agresywnie kontrastują z "chłopskimi" dialogami, co wygląda równie dobrze, co opalona na solarce tleniona blondynka w neonowym różu. Czyli po prostu źle.
  16. Fanfik niby dobry, ale... <zrzęda mode: on> Język, jakim napisano opowiadanie, był dla mnie... odpychający. Sprawiał wrażenie przekombinowanego, na siłę "wymądrzanego" i stylizowanego na głęboki - głębi w tym jednak niewiele. Brak tu lekkości i wdzięku. Dalej - rozdupcone formatowanie. Brak akapitów, źle ustawiona interlinia, zbyt mała czcionka. Niby drobiazg, ale przeszkadza w lekturze. Błędy w realizacji. Już na początku rzuca się w oczy źle zrealizowane przejście między ekspozycją ("dlaczego trafił do szpitala"), a obecnymi wydarzeniami (wejście lekarza). Dalej, źle wyważone tempo, cały czas bije po oczach ciężkawe pióro autora. Dysonans między stylizowanymi na ludowe dialogami a "akademickimi" opisami psuje wrażenia z lektury. Kwintesencją było zdanie: "Kucyk zakończył krótki proces myślowy." - ja nieomal zakończyłam lekturę. Kolejna rzecz, za którą należą się baty - gryfy jako strona konfliktu. Jakby nie można było opisać np. wojny domowej albo starć z zebrami. Lub jakąkolwiek inną rasą, choćby własną. I największy zarzut: fanfik w żaden sposób nie porusza. Główny bohater jest postacią raczej płaską, nie sposób się nim przejmować. Niby gdzieś tam jest wojna i wspomnienia z frontu, ale równie dobrze mogłoby ich nie być. Jedyne, co odrobinkę trąciło tą strunę w sercu, to nagłe zakończenie. To tak, jakby przyznać tag [Epic] "Komie" (która jest przeciętnym wyciskaczem łez, zrzynającym z "My Little Dashie"). Tyle mam do powiedzenia.
  17. "Brony spotyka kucyki, so original-duh".Większość ff-ów [Human] to wałkowanie tego samego, nużącego i wypranego z oryginalności motywu "brony w Equestrii"/"brony spotyka kuca"/"brony jest kucem". Ewentualnie dostajemy kolejny odcinek telenoweli spod tagu [TCB].
  18. @up - Czytam twój post i nie wiem, czy śmiać się głośno, czy płakać. Nabrałeś się na najoczywistszego trolla, zacząłeś narzekać na OCka-parodię.
  19. Muzyka? Muzyka. http://www.youtube.com/watch?v=WRgerppZ0AA A, fanfik zainspirował mnie do napisania własnego one-shota poświęconego pewnym kontrowersyjnym zagadnieniom. Niech to świadczy o jego klasie.
  20. A skoro mowa o zapychaniu forum... Tylko w tym wątku post zamieściła osoba trzymająca w sygnaturce GIF o wadze 29MB. To, że jest wstawiony w spoiler nie zmienia faktu, że jest wczytywany wraz ze stroną, co jest uciążliwe dla użytkowników z wolnym/limitowanym łączem. Piję do tego, że pomimo wprowadzenia limitów sygnaturek, niektórzy wciąż trzymają tam iluśtam-megowe kawałki PMV-ek czy inne takie potworki, a modzi niezbyt egzekwują punkt regulaminu ograniczający wagę sygnatur. Nie, nie jestem służbistką, po prostu mnie to kłuje.
  21. Dolcze jest, jak zawsze, zachwycony, Yrwin ocenił na mocne 7+/10 - czyli trzeci rozdział, tym razem oficjalnie! Klik, klik! Jak zawsze czekam na opiernicz za słabujące tu i ówdzie kreacje postaci, nieco nijaki wątek z Nithly oraz za krótkie rozdziały.
  22. Ciężka rzecz. Piękna, ale ciężka, pod koniec aż mi łzy w oczach stanęły. Jeden z tych fanfików, dla których jest się w fandomie.
  23. Chamska reklama: http://mlppolska.pl/watek/7482-bez-przysz%C5%82o%C5%9Bci-slice-of-lifeshippingdark Nieliczne wulgaryzmy są cenzurowane, scen typu gore/clop nie ma (i nie będzie), może przeszkadzać najwyżej ciężkawy klimat. Fanfik po polsku, wciąż tworzony (lada dzień będzie rozdział 3), oparty na OCkach. Romans, choć na razie słabo rozbudowany, jest osią fabuły, sporo tu typowej "obyczajówki" (Slice of Life), w późniejszych rozdziałach akcja może troszkę przyśpieszyć. Sam fanfik ma pewne wady, których jestem świadoma i które poprawię w ramach takiej "edycji rozszerzonej" po ukończeniu całości, gdy doszlifuje mi się warsztat pisarski - większość ludzi jest jednak zadowolona (lub wręcz zachwycona).
  24. >ponysona >shipowana z nieistniejącą postacią z serialu animowanego >tłumaczenie tego teorią strun Weź się, kolego, pacnij w głowę i pomyśl, co ty gadasz. Co do samej postaci - zgodzę się z przedmówcami: jest kompletnie niezbalansowana i zbyt "naj", by uznać ją za dobrą. Do poprawki.
×
×
  • Utwórz nowe...