-
Zawartość
1820 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Omega
-
- Niedługo będę - powiedziała szybko - wytrzymaj jeszcze trochę - i zerwała połączenie. Nie wiedziałeś co teraz robić. Nogi miałeś jak z waty i było ci strasznie gorąco.
-
- Sea Charger! - usłyszałeś głośne wołanie - gdzie jesteś! Co się stało? Jaki jad? - zadawała pytania ze zdenerwowaniem w głosie - widzisz jakieś charakterystyczne miejsce? - zapytała spokojniej - coś co pomoże mi cię znaleźć?
-
Wyciągnąłeś trójząb, ale najwyraźniej trucizna przedostała się już do krwiobiegu. Ból ponownie przeszył twoje ciało, a obraz na chwilę stracił ostrość. Zacząłeś czuć się coraz gorzej.
-
Kolec leżał kilka kroków od ciebie. Pozostałości po nerwach sprawiały, że wciąż drgał, jakby chciał się podnieść i godzić kolejną ofiarę. w tej samej chwili poczułeś przeszywające ukłucie w miejscu, w którym zostałeś dźgnięty. Prawie zapomniałeś o truciźnie.
-
Czas zwolnił tempo. Trójząb powoli leciał ku celowi, prosto jak strzała. Trafił idealnie, a siła uderzenia zachwiała mantykorą na tyle by upadła. Potem nastała cisza. Wygrałeś walkę.
-
Mantykora opętana żądzą krwi również ryknęła i podniosła się na tylne nogi pokazując się w pełnej okazałości. Rozluźniła nawet mięśnie karku by wyglądać na wyższą. Głupia bestia.
-
Mantykora była świadoma, że straciła główny atut. Spięła się i przykurczyła szyję. Z groźnym rykiem rzuciła się na ciebie odtrącając trójząb metr od ciebie i ponownie zarysowując zbroję. Gdybyś w porę się nie odturlał pewnie urwałaby ci głowę. Teraz była naprawde rozjuszona. Trzeba bardzo uważać.
-
Mantykora nie zamierzała robić uników. Po prostu ponownie zamachnęła się ogonem, tym razem od dołu. Jej kolec jadowy uderzył w twoją zbroję przebijając ją tak, że poczułeś lekkie dźgnięcie w skórę. Wiedziałeś, że w twojej krwi zaczęła krążyć trucizna, ale może to płytkie ukłucie kupiło ci troche więcej czasu. Gdyby uderzyła nagie ciało, miałbyś większy problem. Z krzykiem ponownie się zamachnąłeś. Mantykora najwyraźniej myślała, że będziesz się zwijał z bólu i nie odskoczyła. Jej ogon opadł odcięty na ziemie. Twój przeciwnik popatrzył na to ze zdumieniem i ryknął sfrustrowany.
-
Mantykora szybko odskoczyła, nie dość szybko. Udało jej się uniknąć poważniejszych obrażeń ale w miejscu, które zaatakowałeś otworzyła się płytka rana. Wściekły stwór spojrzał na ciebie z nienawiścią i uderzył zamaszyście ogonem odrzucając cię dwa metry w tył.
-
Mantykora ryknęła i ruszyła na ciebie. Rozpędziła się i już miała się na ciebie rzucić, kiedy nagle odskoczyła w bok, zaskakując cię i uderzając pazurami w twoją zbroję.
-
Mantykora obnażyła zęby i uniosła groźnie wyglądający ogon. Kolec jadowy niebezpiecznie kołysał się w te i z powrotem. Mantykora zaczęła iść po łuku starając się znaleźć twój słaby punkt.
-
Skradałeś się gąszczem traw, kiedy nagle usłyszałeś szelest z boku. Instynktownie przeturlałeś się w bok i ledwo uniknąłeś zabójczych pazurów. Przed tobą stałą wielka, rozwścieczona mantykora.
-
Ruszyłeś za śladami w las. Szedłeś dalej, schodząc do jakiejś kotliny. Nie sprawdzałeś czasu, ale pewnie szedłeś tak od jakiejś godziny. W pewnym momencie ślady zaprowadziły cię do rzeki. Już myślałeś, że zgubiłeś ślad, ale na szczęście pojawił się dokładnie po drugiej stronie. W tej samej chwili, w której spojrzałeś na drugi brzeg, usłyszałeś ryk mantykory. Byłeś już bardzo blisko.
-
- Mamy jeszcze kwadrans do pokazu - powiedziała Rarity - Idźcie na wybieg, ja muszę znaleźć Holity Toyity - miała już wyjść kiedy nagle się odwróciła - Moon Light, skarbie nie stresuj się. Po prostu idź za Twilight i rób to samo co ona. Będziesz olśniewająca - powiedziała i wyszła.
-
Gdy wyszedłeś z domu skierowałeś się do puszczy. W powietrzu unosił się zapach drzew, a ptaki urządzały sobie osobne koncerty. Niezmącony spokój. Teraz trzeba tylko znaleźć jakieś ślady i zacząć tropić. Z ilości zwierząt, które widziałeś u Fluttershy, to nie powinno być trudne. Spojrzałeś na ziemię, ale tam była cała masa śladów. I które teraz wybrać..
-
"Bill: A kto to jest?" - Hmm, mieszkania mówisz? - zamyśliła się Twilight - mogę popytać. Ale wchodźcie. Po co stoicie na dworze - odsunęła się robiąc wam miejsce, a wy weszliście do środka. Przeszliście do jadalni i usiedliście, a Twilght krzątała się po kuchni. - Nie mogę znaleźć cukru - powiedziała w końcu - ale chyba mam go jeszcze trochę w spiżarni. Applejack, możesz pójść ze mną i sprawdzić? - Jasne - powiedziała klacz i wstała z krzesła.
-
Spojrzałeś na swoją zbroję. Od dawno było do ciebie przytwierdzona i stała się poniekąd twoją drogą skórą. Dziwne było patrzenie na nią leżącą na podłodze. Ruszyłeś w jej kierunku i założyłeś ją z powrotem. Połączyła się z twoim ciałem z pojedynczym mlaśnięciem.
-
(ok, przekonajmy się jak mi wyjdzie opis sukienki ) - No, w takim razie chodź tutaj, pomogę ci się ubrać - powiedziała Rarity biorąc cię w obroty. Przygotowała dla ciebie sukienkę w szafirowym kolorze z wszytymi maleńkimi klejnotami. Spódnica została zaprojektowana na wzór płatków róży. Przy każdym kroku klejnoty odbijały światło niczym poranna rosa. - Jesteś piękna - skomentowała twój strój oniemiała Rarity - niebieski świetnie do ciebie pasuje.
-
Applejack nic nie odpowiedziała, tylko się uśmiechnęła. Szliście dalej, aż dotarliście pod samą bibliotekę. Zapukałeś, a po chwili drzwi otworzyła znajoma lawendowa klacz. Gdy zobaczyła, że jest z tobą Applejack. uśmiechnęła się. - Witajcie - przywitała się - coś się stało?
-
Uspokojony ruszyłeś przyjrzeć się wynikom reszty zespołu. Osiągali oni średnie wyniki, nie wybitne, ale wystarczające. Mogłeś spokojnie powiedzieć, że macie szanse na zawodach.
-
Usłyszałeś za sobą jeszcze ciche machanie skrzydłami, ale nie odwróciłeś się. Ruszyłeś przed siebie prosto do swojego domu i zamknąłeś za sobą drzwi. Wreszcie sam.
-
Pegaz otworzył oczy i wtedy zauważyłeś, że ma zeza. Spojrzała na ciebie przepraszająco. - Przepraszam - powiedziała - zleciałam z kursu i tak jakoś... wleciałam w chmurę. Nic ci się nie stało? Jeśli tak to, bardzo przepraszam...
-
Wyszedłeś na brzeg i chciałeś iść do domu, kiedy nagle usłyszałeś dziwny dźwięk, jakby coś spadało. Nagle poczułeś, jak coś ciężkiego zwala cię z nóg i przeturlałeś się kilka kroków w przód. Kątem oka zauważyłeś szarego pegaza z czapką listonosza kręcącego głową. Wygląda na to, że spadł... musiał być bardzo niezdarny.
-
- Ruszyłeś dalej, mając nadzieję, że nie spotkasz już po drodze nikogo. Zbliżało się południe, a tobie burczało w brzuchu. Chyba trzeba będzie ponownie iść nad jezioro, Skierowałeś się właśnie tam.
-
- Rozumiem - powiedziała Rarity patrząc się na twój ogon. Widać było, że z trudem powstrzymuje się przed zadawaniem pytań - w takim razie, potrzebuje pan jeszcze czegoś? Miło się z panem rozmawia, ale mam do dokończenia pilne zamówienie....