-
Zawartość
1820 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Omega
-
- Nie trzeba - odparła z uśmiechem - odpocznij. Odezwę się za dwa dni. Do zobaczenie - pożegnała się i wyszła.
-
- Twilight może ci w tym pomóc - poradziła ci Luna - w tej kwestii ona będzie najlepszym wyjściem. Jeśli to wszystko chyba już wyruszę. Muszę poruszyć kilka sznurków i zacząć szukać tego prototypu....
-
- Niech będzie - zgodziła się niechętnie Luna - ale jeśli chciałbyś zmienić zdanie... wystarczy powiedzieć.
-
- Nie mam zamiaru cię zmieniać - pokręciła głową - ale mogłabym rzucić na ciebie proste zaklęcie iluzji. Miałbyś swoją dawną postać, przed.., wypadkiem. Dzięki temu, mógłbyś poruszać się po mieście bez wzbudzania zbędnego zainteresowania.
-
- A jeśli chodzi o twój wygląd... - zaczęła z wahaniem księżniczka - to jest dość problematyczne. Nie chciałbyś czegoś z tym zrobić?
-
- Możesz do niej przyjść gdybyś miał jakieś kłopoty a mnie nie byłoby w pobliżu - odpowiedziała - cóż, poza tą dwójką są tu jeszcze cztery inne kucyki warte poznania. Pinkie Pie, Applejack, Rarity i Rainbow Dash. Wszystkie są powierniczkami Elementów Harmonii. Rainbow Dash powinna przypaść ci do gustu. Jest bardzo wojownicza.
-
- Podziękujesz, kiedy ten prototyp zostanie wreszcie pokonany - stwierdziła Luna - jak zapewne widziałeś, mijaliśmy podobny dom. Należy do Fluttershy, ten pegaz jest bardzo płochliwy, ale może uda wam się zaznajomić? Często chodzi po lesie i dba o tutejsze zwierzęta.
-
Niedługo wszystkie mine6 będą miały swoją mroczną stronę, jak tak dalej pójdzie
-
"Bill: Cicho tam siedź. Teraz jest pora posiłku." Po kilku minutach do jadalni wszedł wielki kuc, który przedstawił się jako Big Macintosh a za nim stara zielona klacz. Apple Bloom powiedziała, że to babcia Smith. Przywitali się z tobą i zasiedli do posiłku. - Więc ile masz tu zamiar zostać młodzieńcze? - zapytała babcia Smith.
-
- Świetnie - odpowiedziała Applejack i zniknęła na chwilę - Podano do stołu! - krzyknęła, a zaraz potem dane ci było usłyszeć głośne dzwonienie. - Głośne, prawda? - zapytała się Apple Bloom siadając do stołu.
-
(Nie, wcale mi to nie przeszkadza) Tymczasem kolejka dalej posuwała się powoli. Pół godziny później przyszła wasza kolej by się wylegitymować i zacząć pracę. Podeszliście do strażnika, który miał zweryfikować waszą tożsamość. - Witajcie towarzyszu - przywitał się obojętnie - Imię, nazwisko i stanowisko przy jakim pracujesz?
-
Zanim się odwróciłeś, zauważyłeś, że Luna i Twilight porozumiały się spojrzeniami. Zaraz potem Luna dołączyła do ciebie i razem wyszliście na zewnątrz. Nie wsiedliście z powrotem do rydwany, ale okrążyliście miasteczko i przeszliście do lasu. Po drodze minęliście jakiś spory dom z dachem z mchu. Kilka minut później, doszliście do identycznego, choć mniejszego domu. Wyglądał na niedawno odnowiony. - Tu będziesz mieszkać - poinformowała cię Luna - kilka minut na zachód stąd jest spore jezioro, zresztą jest tu sporo jezior, wystarczy troche się poszwendać. Masz dwa dni na odpoczynek, a potem zaczniemy polowanie na ten cały Prototyp X. Daj mi znać, jeśli wyczujesz go gdzieś w pobliżu.
-
Jakby na wezwanie usłyszałeś głośne szczekanie i do pokoju wpadł piękny pies. Merdając ogonem ruszył przez pokój, ominął cię i zaczął się łasi do kopyta Applejack. - Cześć Winona - powitała ją Applejack z uśmiechem - widzę, że wywęszyłaś obiad? Podczas gdy ona zajmowała się swoim psem, tobie udało się bezpiecznie przenieść jedzenie na stół. Teraz wystarczyło, by reszta rodziny przyszła do jadalni i można było zaczynać posiłek.
-
Dotarcie do biblioteki było nieco utrudnione, gdyż nie pamiętałaś jeszcze planu korytarzy. Jednak po kilku minutach byłaś już w cichej bibliotece, i mogłaś w spokoju skoncentrować się i zdać raport.
-
Hightlight stanął w centralnej części pokoju, uśmiechnął się i zaczął pociągać uważnie struny gitary. Zadziwiające, że pomimo tak dużych kopyt był w stanie na niej grać. Powoli zaczął się rozkręcać a widzowie zaczęli rytmicznie podrygiwać. - Jest niezły, prawda? - spytała się retorycznie Serafina również podrygując do rytmu piosenki.
-
Zatyczek nie udało ci się znaleźć, ale znalazłeś prawie pełne opakowanie chusteczek i kilka starych lnianych szmat. To powinno wystarczyć na jakiś czas. Może uda ci się jeszcze uciąć sobie drzemkę przed ponownym wyruszeniem w drogę. Oby tylko w obozie nie stało się nic co wymagałoby twojej uwagi...
-
- Tylko ostrożnie - zawołała za tobą Applejack - uważaj na Winonę, może się kręcić pod kopytami.
-
- Tak słychać - odparła Luna również w myślach równie wyraźnie - teraz rozumiesz o co mi chodziło, gdy mówiłam, że będziemy w ciągłym kontakcie, wystarczy że chwycisz ten trójząb a będziemy mogli się porozumieć. A i przy okazji, kucyki nie powinny się ciebie bać to wcale nie jest właściwe - zauważyła jakby czytała ci w myślach dużo wcześniej - a teraz ruszajmy do twojego tymczasowego domu, zgoda? - zapytała uśmiechając się zachęcająco.
-
- J..ja nie wiem - odparła niepewnie - dostałam go tylko na przechowanie. - To przewodnik myśli - odparła Luna - jeśli go dotkniesz i się skupisz będziesz mógł rozmawiać ze mną wszędzie gdzie tylko będziesz chciał. Ale będziesz słyszał tylko powierzchowne myśli. Spróbuj, zobaczymy czy działa.
-
- Spokojnie - powiedziała Luna - przyszliśmy tylko po trójząb i idziemy do twojego tymczasowego lokum. Gdzie on jest Twilight? - zapytała się klaczy. - Tutaj - odpowiedziała grzebiąc w jakiejś skrzyni i wyciągając dobrze ci znany trójząb. Coś się jednak w nim nie zgadzało. Pomiędzy pręty włożony został lśniący ametyst. Został w jakiś sposób wtopiony w twoją broń - proszę bardzo - powiedziała Twilight podając ci broń.
-
- O to nie musisz się martwić - uspokajała cię Luna - a teraz lądujemy - zakomenderowała a jej strażnicy posłusznie zeszli na dół. Wysiedliście z rydwanu a Księżniczka magicznie zapukała do drzwi. Po chwili drzwi otworzył mały lawendowy jednorożec. Gdy klacz zobaczyła Lunę ukłoniła się z szacunkiem, a gdy jej wzrok skierował się w twoją stronę mięśnie jej twarzy minimalnie drgnęły. - Witaj Księżniczko Luno - przywitała się uprzejmie - oczekiwałam was. Księżniczka Celestia przed chwilą przysłała mi list z wyjaśnieniami. - Świetnie - ucieszyła się Luna - a więc może wejdziemy? - Co... a tak, proszę - drgnęła klacz i zaprosiła was do drzewa, które okazało się być sporą biblioteką.
-
- Ruszamy! - zakomenderowała Luna a jej strażnicy bez słowa ruszyli przed siebie. Kilka chwil później lecieliście już na południe, w stronę Ponyville. Podróż zajęła wam jakieś kilkanaście minut. Okazało się, że Ponyville to duża zbieranina piętrowych domów pokrytych słomianą strzechą, i wielkim drzewem pośrodku. W kierunku tego właśnie drzewa się kierowaliście.