Skocz do zawartości

Jaenr Linnre

Brony
  • Zawartość

    700
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Jaenr Linnre

  1. -Powiem to raz jeszcze Wiktorze. Oddaj mi MOJĄ księgę. Masked był już poirytowany. Chciał dać sobie z nimi wszystkimi spokój lecz potrzebował swoich zapisków.
  2. -Witamy wśród żywych. Zażartował od niechcenia. -Trafiłeś na rozpad drużyny.
  3. -Jak zwykle nadgorliwy, choć to się czasem ceni. A moja księga? Zwrócił się raz jeszcze do wiktora.
  4. -Tak, zasłaniaj się bronieniem innych. Ja też staram się pomagać, a jednak jestem czarnoksiężnikiem. I nie próbuje wyplenić wszystkich innych magów. Odpowiedział mu Masked robiąc kilka kroków w bok.
  5. -Skoro tak, to nie rużnisz się wogule od naszych wrogów. Jedynie władza i zabijanie ci w głowie. Ogier rozpoczął własny choć mniej kontaktowy skan postaci. Nie interesowała go cała biologia nowego stworzenie lecz tylko niektóre informacje. Starał się robić to niezauważalnie.
  6. -Tak, jestem pomiotem czarnej magii. Maskeda najwyraźniej ucieszył ten tytuł. -Jestem czarnoksiężnikiem. A ty, kim jesteś? Najsilniejszym z najsłabszych? Z tych którzy chylą głowy ze strachu przed Sombrą czy Chrysalis? Niedoszłym uczniem obalonej księżniczki? Czym tu się chwalić skoro nie mogliście, zresztą tak jak te całe powierniczki, pokonać najeźdźców. Ogier wiedział że nadepnął na odcisk rozmówcy lecz nie przeszkadzało mu to. Był gotów choćby do walki gdyż wiedział że ma rację. A cóż to za istota? Zapytał sam siebie w myślach. Był ciekaw czym to jest i już na pierwszy rzut oka zauważył wiele nowych możliwości takowego ciała.
  7. -Prędzej oddam pokłon Alikornom niż pozwolę ci grzebać w mojej głowie, mierny magiku. Odpowiedział jakby od niechcenia ogier wciąż patrząc na wiktora.
  8. -Dlatego lepiej przywalić mu w głowę i obwinić za całe zło świata. Maked był zły i to bardzo. Chciał odejść jednak wciąż pozostawała sprawa nowej istoty oraz jego księgi. -Oddaj mi księgę wiktorze a więcej nie będę was niepokoił moją obecnością.
  9. -Ależ nie bądź dla mnie taki surowy Wiktorze. Poza tym to nie ty zataiłeś przed nami fakt o tym całym demonie i to nie ty naraziłeś nas na to że wróg użyje go przeciw nam. Wzrok Maskeda poszybował w stronę torby rozmówcy. -A co do tego wszystkiego ma księga? Sam ją spisałem własną krwią i wątpię aby studiowanie jej miało jakikolwiek wpływ na twoją osobę. Ogier chciał być już rozwiązany. Stracił zaufanie do drużyny jak i jakąkolwiek chęć przebywania z nimi. A to wszystko wina tego całego Yellow'a. Gdy wcześniej korzystał ze swoich nadzwyczajnych umiejętności nikt nic nawet nie zauważył.
  10. -Nie widzę nikogo kto by leżał tutaj zaatakowany przeze mnie, ani nikogo związanego przeze mnie. Tym bardziej nikogo zabitego dla mojej korzyści. Masked odpowiadał swym zimnym głosem, lecz ten nie wyrażał obojętności lecz szaleństwo. Jego wściekłość można było zauważyć od razu, nawet nie widząc jego twarzy. -Może jeszcze mi powiesz że komuś groziłem, co Atlantisie? Albo kogoś bezpodstawnie obrażałem, prawda Sandstorm? Lub okradłem kogoś? Tym razem obejrzał się po wszystkich. On przecież nie zrobił nic złego, a nawet starał się pomóc mimo że wszyscy byli przeciw niemu.
  11. Masked zachichotał po cichu. -Dziwię się że jesteś w stanie zobaczyć cokolwiek, zdrajco. Na ostatnie słowo padł szczególnie złośliwy akcent jednak ogier na tym nie skończył. -A z czego miałbym się tłumaczyć? Czyżbym zaatakował i obezwładnił członka drużyny? Zamaskowany kuc nie miał ochoty droczyć się z Grimem. Nie miał na to sił ni czasu, musiał w końcu sprawdzić czy udało mu się z Wiktorem, a i jakaś nowa postać pojawiła się właśnie przyciągając uwagę kuca.
  12. Masked ruszył się raz jeszcze na ziemi, a spod maski wydobył się syk wściekłości. -Wypuśćcie mnie niewdzięczni głupcy. Ogier był wściekły, lecz wciąż nie do końca pewien co się dzieje.
  13. Ogier zaczął cicho pojękiwał, bolała go głowa. Zbliżał się już do świadomości i zaczynał powoli rozumieć w jakiej sytuacji się znajduje, co go bardzo denerwowało.
  14. Masked zaczął powoli się przebudzać, wciąż nie był do końca świadom, był też związany lecz już można było się zorientować że się budzi po jego pomrukach i powolnych ruchach.
  15. Jaenr Linnre

    Wojna - Sombra kontra my!

    Istota spojrzała prosto w oczy wilka. Jej własne ślepia choć straszne patrzyły w sposób życzliwy i miły. Obiecujący. Szary wilk przestąpił o krok w stronę Locki. -Nie boję się twoich zębów. Ale mogę dać ci własną grupę. Uśmiechnął się życzliwie. -Przecież nie musisz być z innymi. Niech inni będą z tobą. A skoro już rozmawiamy. Nie przeszkadza ci moje towarzystwo? Jak chcesz to pójdę sobie, ale mogę tu zostać?
  16. Jaenr Linnre

    Wojna - Sombra kontra my!

    (Jest twoja kolej Loca.)
  17. W całym tym zamieszaniu gdy wszyscy zapomnieli o Maskedzie można było dosłyszeć coś jakby pieśń wydobywającą się zza krzaków w których siedział ogier. Była piękna i melodyjna, składała się z trzech zdań. Jednak z każdą chwilą zdania te były wypowiadane głośniej i jakby z narastającą w nich mocą. Ich melodia była spokojna i kojąca, jakby dodająca nadzieję. Po chwili zza krzaku wyszedł masked kierujący się w prost w stronę Wiktora mając w ręku swój sztylet, a obok jego głowy latała jego gruba księga z obracającymi się w przeraźliwym tempie stronicami pokrytymi runami pisanymi krwią. Kuc chodził w jakimś dziwnym schemacie wokoło Wiktora. Jego pieśń wciąż rozbrzmiewała wokoło a sam Masked rozciął jedno ze swych kopyt. W tym właśnie następował kulminacyjny moment pieśni która brzmiała coraz mniej miło a zaczęła przybierać wydźwięk starego kruka postrzelonego w skrzydło. Raz jeszcze moc w Maskedzie wyszła na wierzch pokrywając jego ciało. CM raz jeszcze ożył, a jego cień począł pląsać wokół niego jakby nie był jego częścią. Oczy rozbłysły przeraźliwą, krwistą czerwienią, podobną tej która spływała po masce jako dwa potoki krwi z oczodołów ogiera. Sierść zjeżyła się na nim, a między niektórymi włosami skakały szczęśliwe iskry. Widać było że masked to wszystko ma za nic i wykrzyczał raz jeszcze ostatnie zdanie swej pieśni które zabrzmiało w uszach wszystkich niczym ostrze wbijające się głęboko w serce.
  18. Masked zaczął ćwiczyć swoje panowanie nad mocami czarnej magii pozwalając przepływać jej przez jego ciało i próbując kontrolować ją w jego obrębie... Oczywiście robił to z dala od oczu Yellowa.
  19. Masked skupił się w sposób "magiczny"... Chciał oczami samej magii pojąc naturę tego co inni nazywali "czarną" magią. Tak więc nie czekając ani chwili dłużej rozpoczął próby swego nowego eksperymentu.
  20. Masked skończył swój posiłek po czym zaczął studiować swoją księgę. Sprawdzał stare zapiski na temat czarnej magii. Studia nad księgą zajęły go bez reszty.
  21. -Gniew wywołujesz we mnie ty. Jeszcze się nie znamy a podchodzisz do mnie równie źle co Grim. Masked najwyraźniej był na granicy nerwów bo przez maskę chłodu przebijało się uczucie gniewu. Jego głos przestawał być beznamiętny, a stawał się świszczący i złowróżbny. Skumulowane w nim uczucia coraz wyraźniej ukazywały się w formie magii. Nawet łzy namalowane na masce ogiera przypominały dwa małe potoki krwi płynące spiesznie przez jego twarz i znikające gdzieś na samym spodzie białej połaci jego maski. Cienie na jego ciele podkreślały jego rysy a sam cień na ziemi wydawał się być odrębny od kuca, a żyć własnym życiem. Jednak w jednej chwili wszystko to się urwało i nastał nieprzenikniony spokój. Masked odwrócił się od rozmówcy i poszedł w stronę najbliższego krzaczka za którym się schował. Potrzebował chwili samotności. Poluzował swoją maskę by odsłonić usta, jednak tak by nikt go nie zobaczył i przystąpił do spożycie posiłku i napicia się czegoś.
  22. Nie często można było ujrzeć owy widok, jednak CM Maskeda zaczął płonąć żywym ogniem, a serce biło na nim jak żywe. Wszystkie włosy na jego ciele stanęły dęba, a głos stał się głębszy. -To JA poskramiam te moce. Nie one Mnie. Masked był poirytowany pretensjami wszystkich wokół. Jego oczy błysnęły prawie niezauważalnie czerwienią. Wtem odwrucił się w stronę następnego kuca. -Nie jestem spragniony. Jego głos przeszywał uszy lodowatym brakiem jakich kolwiek uczuć. Był pusty i dogłębny. Straszny. Jednak Masked wciąż poirytowany skupił swą uwagę tym razem na Atlantisie. -Atlantisie. Nie przerywaj nam rozmowy i nie interesuj się zanadto moją osobą. Powiem jedynie że nie chciałem przeszkadzać twoim eksperymentom. Raz jeszcze szybkie spojrzenie na Yellow i zimne prawie puste słowa. -Czego ode mnie chcesz?! Atmosfera wokół niego robiła się ciężka, a nie pierwszy raz można było ujrzeć takową scenę.
  23. -Mam swoje powody. Odpowiedział swym grobowo nieemocjonalnym głosem. -Pomagam więc nikt nie powinien narzekać.
  24. -Czegoż to się boisz? Zapytał z wyższością choć po cichu Masked. -To wy którzy boicie się mocy nazywacie tę magię czarną. I skąd wiesz że to była czarna magia? Ogier był zadziwiony spostrzegawczością ale i zniesmaczony iż ktoś obcy go poucza. Wiedział czym grozi używanie owych mocy ale było to mu potrzebne.
  25. Masked przestąpił z kopyta na kopyto, poruszał karkiem i zwrócił się do Yellow'a. -Skoro już się przedstawiłeś to można porozmawiać. Jego wzrok jak i mowa wróciły do naturalnego dla niego braku emocji. Był spokojny i jakby nie zwracał uwagi na zebranych.
×
×
  • Utwórz nowe...