-
Zawartość
1519 -
Rejestracja
-
Wygrane dni
2
Wszystko napisane przez Serox Vonxatian
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 84
-
Hiena Również przystąpił do tańca, lecz bawił się w taką małą dziewczynkę co rzuca płatki róż pod nogi pary młodej podczas ślubu, tyle że zamiast sypać kwiatów, rwał śrutem ze strzelby i nie w ziemie, a w mutanty, i nie ruszał się przy tym zbytnio, chyba że leciał w niego mutant, to ogólnie cała reszta się zgadzała.
-
Różnica między parą może być duża, jeśli miłość zaczęła się w odpowiednim wieku. Nawet jeśli znają się od tego, że jeden drugiego za pieluchy pilnował, to na pewno nie myślał wtedy o poważnym związku z kimś tak młodym. Trochę tutaj jest tych postów, więc nie wiem ile kto ma dokładnie lat, gdyż się pogubiłem, ale jak mniemam jedna strona ma około 12-13 lat (Jak się mylę, to niech mnie ktoś poprawi) i tu nie chodzi tylko o różnicę w wieku, ale jeszcze o sprawy psychologiczno-fizyczne. Można czekać, ale czy warto jest czekać tyle lat na to, by osoba po pierwsze weszła w wiek odpowiedni przez prawo, a po drugie, by jej ciało zaczęło produkować odpowiednie hormony i był w stanie się zakochać poprawnie. Młodzież ma tendencję do różnych dziwnych zachowań ze zwykłej chęci poznania, a miłość jest jednym z tych uczuć, które są bardzo pożądane tak bardzo, że mózg potrafi sam się oszukiwać na jakiś czas i robić zastrzyki, czyli krótko zauroczenie. Problemem z zauroczeniem jest to, że jest one niestałe, krótkie (Bodajże maksymalnie 3 lata, a potem to już jest wypalenie i problemy z drugą połówką. Nie jestem ekspertem, ale conieco już czytałem na ten temat, a propos mojego). Dodatkowo idzie jeszcze sprawa największego rozruchu hormonów i chęci seksu w odpowiednim wieku, gdzie wstrzymanie się jest dość trudne. Nie mówię, że każdy przypadek jest taki sam, ale patrząc czysto matematycznie szansa jest znikoma i w tym wypadku lepiej jest poszukać kogoś starszego, pewniejszego o cechach zbliżonych do niej, oraz pozostanie maksymalnie przy "rodzeństwie", bo to będzie raczej taka miłość z jej strony. I dopiero, gdy się nie uda d tego czasu, aż podrośnie, to dopiero znów próbować być razem. Wcześniej nie ma sensu, gdyż nawet jeśli wam to wyjdzie, to w tak młodym wieku społeczeństwo może was zgnoić, gdzie ostrzejsze dyskusje na forum mają się nijak, bo są w pewnym sensie anonimowe, a przy wycieknięciu w rzeczywistości, już takiej ucieczki nie ma. (Przepraszam jeśli napisałem coś bez składnie, ale jestem już dość zmęczony)
-
(Bad anon? Ile jeszcze mam czekać, by któryś z nich zdechł, bym mógł go ograbić?)
-
(Co tam, że Hiena szedł przy ścianie, by wiedzieć, czy nie chodzi w kółko przez ten sam kawałek tunelu, a inni mogli iść jak chcieli.) -Co do chuja? - Krzyknął odruchowo Hiena, gdy usłyszał skrzek. Obrócił głowę na innych, by zobaczyć czy jakoś to usłyszeli, schodząc w bok. Następnie celując w potwora z ubojnika, szturchnął najbliższego łokciem i wskazał głową na szybołaza. Był gotów do strzału jeśli bydle się rzuci, a jego śrut powinien go ładnie pocharatać. Nie miał ochoty krzyczeć i go przepędzać, bo woli by coś było martwe, niż ukryte za nim.
-
Hiena co jakiś czas wołał resztę, czy nikt nie zniknął, gdy w pewnym momencie przestał słyszeć, odwracał się do nich, szybko przeliczał i pokazywał gestem by szli dalej. Dość długi marsz... Pokazał innym by się zatrzymali i podszedł do ściany. Wyjął swój majcher(Bądź śrubokręt, gdyż nie pamiętał co miał ze sobą, albowiem jakoś nie miał często okazji do używania ich, a puszki otwierał time skip'ami) i wyrył na ścianie kierunek w który idą oraz swoje imię pod strzałką, następnie pokazał, by iść dalej i trzymał się tej samej ściany.
-
pojedynek [Pojedynek] [A] Oksymoron vs Serox Vonxatian
temat napisał nowy post w Archiwum magicznych pojedynków
Gdy kombinacja run z mieczem się zakończyła, Cień poczuł pierwszych intruzów w sobie. Znów głosy, szepty, obrazy i dźwięki, których nie potrzebował i nie chciał. Jednak tym razem nie była już to dla niego nowość i wiedział jak to wykorzystać. Wyszedł z tej swojej kałuży, po czym przysiadł, położył swój miecz na kolanach i wpadł w coś na kształt transu, czy medytacji, jednak nic nie mówił, ani robił, spuścił tylko głowę. Mimo to jednak każdy kto mógł zobaczyć jego aurę, widział wyraźną zmianę. Oprócz wielu błysków tych pajęczaków pośród chmury przepięknej kompozycji purpury i fioletu, tworzącej coś na podobieństwo mgławicy, właśnie ten obłok energii Złodzieja zaczął powoli zmieniać kolor i kształt. Z łagodnej, skupionej i spokojnej, zaczęła się zmieniać w istny wściekle czerwony wir o ostrych, poszarpanych krawędziach. Nagle ciałem Seroxa wstrząsnął pojedynczy dreszcz, na który ów odpowiedział chichotem. Aura przy głowie stała się istnym ogniskiem tej krwisto czerwonej energii, który zaczęła opływać całej jego ciało. Jednak tym razem nie wypierały się, tylko zwyczajnie starały się obie aury nie mieszać w swoje sprawy. Niemalże od razu po tym zaczął się maniakalnie śmiać i podniósł głowę w stronę piaskowca. Z oczodołów ściekały mu strużki czarno-purpurowej substancji przypominającej smołę. W połączeniu z jego uśmiechem komponowało to iście przerażający widok. Głowa cały czas obserwowała przeciwniczkę niezależnie w którą stronę skierowana była reszta ciała. Piasek, który leciał w stronę jego maski na parę centymetrów od niej zamieniał się w granatowe szkło i opadał w dół. To jednak nie koniec efektów wywołanych przez dość brawurowe zagranie istoty. Nie miał zamiaru zajmować się tymi pajęczakami, wykorzystał tę odrazę, pogardę, chaos i szał, którą w sobie nosił Wojownik do wszelakiej magii i począł również w nie wnikać. Po chwili i te granatowe "gwiazdy" w aurze maga zaczęły przyjmować purpurowego odcienia. Co było gorsze, nosiciel tego szaleństwa słyszał różnego rodzaju szepty, głosy, krzyki i widział różne przewidzenia i iluzje, że gniazdo nie było w stanie rozróżnić swoich "snów" od koszmarów i wysyłał je do innych gniazd i tak rozpowszechniała się zaraza. Pierwsze chichoty i śmiechy zaczęły wydobywać się z pomiędzy kół zębatych, zębatek i przekładni w ścianach, lecz jeszcze Szaleństwo nie objawiło się inaczej. Na następne "syndromy" jeszcze czas. Umysł Cienia niemal płonął od tego posunięcia. Mimo że to nie jest już pierwszy raz, to i tak był problem, by go utrzymać i nie stracić kontroli. Czas na otoczenie. Po raz kolejny sięgnął do paska i chwycił jedną z kul tam zamieszczoną. Potrząsnął ją przed swoimi oczami i w środku pojawiła się pomarańczowa chmura. Jego lewa ręka, trzymająca tę szklaną sferę zajaśniała na przemian na blado, zgniło zielono i czarno, a obłok w środku zaczął szaleć, niby chciał się wyrwać ze swojego przezroczystego więzienia. Zamachnął się i cisnął ten obiekt o ziemię, roztrzaskując ją i uwalniając pewien dziwny gaz. Żółtawo-pomarańczowe obłoki zaczęły się rozszerzać i opływać po arenie. Półmagiczny, półpyłowy ale w stu procentach toksyczny i wypierający cały tlen ze swojej objętości i uniemożliwiając oddychanie. Najdziwniejszym fenomenem tego było fakt, iż chmura nie rozpływała się jak powinna, tylko nieco trzymała w kupie i sięgała na czterech metrów wzwyż i kilkunastu w promieniu. Była jakby kupą piany w formie zwykłego powietrza. Zapewne to te umagicznienie tworzy tę napięcie powierzchniowe. Ręka Serox'a znów zajaśniała tym razem na jego prywatny kolor między purpurą, a ciemnym fioletem pobitego bakłażana, w ciemnym zaułku, i skoczył od przeciwnika, jednak nogi ruszyły się ostatnie z miejsca i teraz spód szaty skierowany był w oponentko--golemo-coś. Nagle w środku coś błysnęło i potężny promień wystrzelił w stronę przeciwnika i odepchnął go sporą odległość. Nie miał problemu z wylądowaniem i zahamowaniem. Na jego czole począł pojawiać się kryształ i oplatać jego głowę świetlistym diademem. Patrzył teraz swoimi trzema oczami, które jarzyły się złowrogo, na głowie, która w dziwnych impulsach błyskawicznie się ruszała niczym koszmar cierpiący na padaczkę. Zniżył się nieco i dotknął dłonią jeden z kręgów, przy którym wylądował, w powietrze wystrzelił słup cienistego światła i wyciągnął z podłoża spory kryształowy słup, pokryty runami i zdający się oscylować w jakiś sposób z mieczem, który powoli zaczął sam wydzielać tę dziwną czerwoną aurę. Wbił ów broń w ten blok i czekał na ruch.- 6 odpowiedzi
-
- casual
- sala magicznych pojedynków
- (i 1 więcej)
-
pojedynek [Pojedynek] [A] Oksymoron vs Serox Vonxatian
temat napisał nowy post w Archiwum magicznych pojedynków
Cień obserwował swojego oponenta, gdy ten wkraczał na arenę. Cóż, musiał przyznać, że nie wyglądał na zbytnio zatrważająco. Szczerze to w ogóle nie wyglądał jakby miał stanowić jakiekolwiek zagrożenie. Jednak aura tej istoty mówiła co innego. Zdradzała wiele, więc Serox spodziewał już z czym będzie musiał się zmierzyć. Nie lubił tego typu magii o ile magią można to było nazwać, zwyczajowo kończyło to się często tym kończą się starcia dwudziestu jeden osobników, otoczonych przez watahę innych, gdy komuś nie spodoba się ilość umieszczeń nadmuchanego balonika w miejscu oznaczonym siatką i zawsze otwartą bramą, która nie jest drzwiami. Gdy tą, z którą miał walczyć zaczęła się zbliżać, zaczął ogniskować zaklęcie, ale pod wpływem gestów uznał za "stosowne" zachować zasady "etyki" i nie atakować takich osób. Z jakiegokolwiek powodu ktoś to zarządził. Następnie uczyniła coś co go zaskoczyło. Uścisnęła mu dłoń. Później stało się coś co zaskoczyło ich oboje, bowiem chwycenie ręki kumulującej magię sprawiło, że ów energia niczym ładunek z akumulatora, przejdzie na ciało przeciwniczki i brutalnie się rozejdzie, sprawiając że potrząsanie ręki było bardziej energiczne niż by tego chciała, a uśmiech dziwnie za szeroki. Gdyby miał powieki pewnie by zdziwiony zamrugał. No ale niestety nie mógł, mógł za to trochę zmienić ich barwę, więc za mrugnięcie musiało mu wystarczyć przelecenie przez wszystkie kolory w sekundę. Ku grozie Złodzieja ona nie miała dość, a nawet nic sobie za bardzo z poprzedniego zdarzenia nie robiła. Wręczyła mu za to roślinę. Pierwsze co przeszło mu przez umysł to "Ale na co mi ten kaktus?". Wniknął go sobie w rękę i ustawił w swojej sferze, na specjalnym piedestale, pod szklanym kloszem. Od razu zleciały się istoty niższe, służące i obserwowały nowość, niektóre nawet pukały oczekując reakcji, lecz kaktus pozostawał dumnie nieruchawy. Na koniec poszła parę kroków od niego jakby zupełnie nie uznawała zwykłego dźgnięcia jego mieczem w plecy. Cóż po trochu miała rację, był zbyt zdezorientowany, by to zrobić. Przedwieczna istota, która żyje już eony w wielu czasach i światach na raz, a nawet stworzyła własny, lecz nawet jego zdolności obliczeniowe, nie nadążały za tym co się miało dziać. Tak to jest przy poznawaniu natury. Myślisz, że wiesz już wszystko o pewnym gatunku, a tu nagle okazuje się, że jedna niemal połowa jest zbyt sprzeczna i zmienna, by można było ją zdefiniować i przygotować się na spotkanie trzeciego stopnia. Widział nawet przypadki gdzie druga część rasy zabiera te pierwszą w różne miejsca, jedzą różne rzeczy, tracą całą masę papieru, a na końcu to i tak wszystko jego wina. Wiele razy zastanawiał się, czy próba poznania wszystkiego, to na pewno dobre hobby. I teraz właśnie po raz kolejny miał powody, by rzucić to wszystko. Metaforycznie oczywiście. Gdy dotarła do wybranego przez siebie miejsca, położyła się na ziemi i zasnęła. Cień przeciągnął dłonią po masce, a ta rozciągała się, jak gdyby zupełnie nie była sztywna i na chwilę nawet przybrała wyraz "Krzyku" z pewnego kawałka płótna, po czym powróciła do swojego poprzedniego kształtu. Czas na kolejne przygotowania. Miał nadzieję, że tym razem nikt mu ich tak brutalnie nie przerwie, tu rzucił nienawistną tęczę jego barwnych oczu w kierunku tej, z którą się mierzył i był o wiele wyższy. Chwycił jedną z sakiewek i rozsypał wokół siebie okrąg z soli i upewnił się, że jest solidny, stały i niezwiewny. Następnie jego ręka na krótko zajaśniała zielenią z brązowym rdzeniem i wytworzył niewielki kryształ o tej barwie. Rzucił go poza krąg, a gdy ten uderzył o arenę, wniknął i z tego miejsca poczęły wyrastać mocarne pnącza, które rozrywały podłoże i poprzez nie zmierzały do śpiącej, by jej w śnie jak najbardziej przeszkodzić. Musiał się jeszcze bardziej postarać , więc najpierw nieco opadł na ziemie i zaczął się rozpływać, mniej więcej do kolan, a jego szata niczym wrząca maź rozlała się po całej powierzchni wewnątrz okręgu. Następnie na jego czole wyrósł purpurowy kryształ, który badał okolicę w poszukiwaniu tego co ukryte i nieproszone. Gdy już to zrobił, przyłożył lewą dłoń do ostrza i zaczął tkać. Symbole na mieczu rozpalały się w różnej kolejności i różnymi kolorami, podobnie jak jego runy na ręce. Tysiące kombinacji w bardzo krótką chwile, ale jednak chwilę i trochę to musiało trwać. (O mój boże, czy ja serio tyle napisałem? Niech mi ktoś da papier toaletowy i lek na rozwolnienie, bo chyba mi jest to potrzebne Przepraszam tych, którzy nie lubią ścian, a ci co je lubią i mają mokro patrząc na to, to nie wiem co powiedzieć. Papieru?)- 6 odpowiedzi
-
- casual
- sala magicznych pojedynków
- (i 1 więcej)
-
- Jeśli wiele osób to widzi, to walicie latarkami i jeśli się na nas chce rzucić, to walimy jak pojebani, jak nie, to pytamy. Jeśli to coś nam normalnie odpowie i się słucha, to zastanawiamy się co robić, ale ostatecznie ja podejmę decyzję. Może ktoś z tamtej ekipy przeżył. Pamiętajcie, że każdy każdego pilnuje i osłania. Jak ktoś zaczyna panikować, to wal w ryj! - Odpowiedział im Hiena, po czym, po chwili namysłu dodał. - W sensie kolbą, albo pięścią, żeby nie było. Następnie ruszył na przodzie w tunel i cały czas wypatrywał zagrożeń. Jeśli ktoś coś krzyknie do sprawdzenia, to się tam oglądał i jeśli nic nie widział mówił - Chuj! Idziemy dalej, nie sraj po gaciach i niech ktoś ma na niego oko.
-
Nie ma tego dokładnie opisanego i sam się też nad tym nie zastanawiałem, ale góra parę lat.
-
Ehh... Cel postaci Seroxa. Rozłączyć się, powrócić do starej formy kucyka, czyli odzyskać stare życie, zemścić się na tych, którzy mu je odebrali (Nie chce zabić tylko Chrysalis, ale to ją głównie za to obwinia). Nie widzę tu żadnych moralnych dylematów, ani ucieczki do Eq, bo tam polował, więc sami go tam wysłali. Więc jeśli twoja odpowiedź była marginesem do mojej historii, to trochę nie pasuje :3 Nie potrzebuje miłości, bo dzieli jeden organizm z Sandstorm i to dzięki temu może normalnie jeść.
-
W poszukiwaniu harmonii - [zabawa] sesja RPG (Drużyna idąca po zaopatrzenie)
temat napisał nowy post w Sesje z Pinkie Pie
Chłód, zmęczenie, samotność i smutek. Te emocje nie opuszczały Sandstorm nawet na krok. Wszędzie gdzie tylko by nie poszła, to ją otaczało. Miała tego dość, chęć by to wszystko dobiegło końca, była ogromna, a Sandstorm już nawet nie miała sił na łzy. Przechodziła przez te drzwi stanowczo za długo i samo to przejście dobijało ją i spychało na granicę załamania. Ale w końcu udało się jej przejść, jednak nie miała też siły cieszyć się z tego. Najchętniej by teraz zasnęła, ale wiedziała, że nie może tutaj za długo zostawać, a nie wiedziała co by się stało, gdyby rzeczywiście zapadła w sen. Leżała więc tylko za tymi drzwiami, oblepiona ohydnym żelem, strudzona i marna. Była w tym momencie obrazem rozpaczy i cierpienia. Jednak musiała ruszać dalej. Wstała ciężko i spróbowała się otrzepać z tego, lecz zachwiała się z trudem łapiąc równowagę, by nie wylądować ponownie na ziemi. Zrobiła krok do przodu i poczuła kilka ukłuć. Podniosła kopytko w górę, by je obejrzeć, czy nie zaczęła krwawić. Jej oczy przez niewyspanie i wyczerpujące obrazy nie widziały już tak dobrze i musiała je mrużyć. Nie zauważyła nic niepokojącego na kopytku, więc zamknęła oczy jeszcze na chwilę i przetarła je. Gdy rozległ się pisk, tylko poruszała uszami i zanim zarejestrowała, że powinna zareagować usłyszała głos Animal. W tym momencie dźwięk doszedł do niej momentalnie. Po jej ciele przeszedł dreszcz i na chwilę zamarła w bez ruchu. Otworzyła oczy, które lekko świeciły, podobnie jak CM. Jej przyjaciółka była w tarapatach. Błyskawicznie opuściła kopytko, że niektóre kryształy popękały pod wpływem uderzenia. Spojrzała w górę i zgięła nogi, by skoczyć i dzięki swoim zdolnościom polecieć do niej. Nagły zastrzyk mocy zupełnie przywrócił ją do "normalności". Nie czuła już zmęczenie, lub raczej ignorowała je i dążyła niepowstrzymana do celu. Pęd powietrza, który wytwarzała odbijał się od kolczastej ściany i wydała niepokojący świst. Gdy znalazła się już na szczycie, rozejrzała się za Animal i momentalnie do niej podbiegła i objęła ją. - Animal! Nic ci nie jest? Czemu krzyczałaś? Co się stało? -
Według historii postaci. odnalazł Sandstorm jako posłuszny łapacz i walczył z nią, jakaś istota ich połączyła i gdy ze sobą byli złączeni, pod wpływem pamięci i wspomnień Sandstorm Serox zaczął "odblokowywać" swoją starą pamięć i powoli przypominał sobie swoje poprzednie życie i wraz z tym jak zaczął przypominać sobie starego siebie, rosła w nim nienawiść do Chrysalis, którą to raz spotkał, gdy wysyłała go tak jak innych w tym czasie łapaczy-grasantów na misje wyszukiwania bardzo dobrych w czymś kucyków, łapania ich, zabierania do Changei i zacieraniu śladów po jej istnieniu jeśli to możliwe. Serox uważa, że stał się tym co go "zabiło" i tym bardziej jest wściekły. Jest instynktowny itp. A ja że nie znam się na Podmieńcach jak niektóre fanboy'ie o Warhammerze 40k, to mógł wkraść się błąd w założeniach.
-
Zabrali mnie z mojego domu, od mojej kochanej siostry zostawiając ją samą w tamtym lesie. Zabrali mi pamięć. Zmienili w posłuszną im jednostkę. Pozbawili mnie domu, rodziny, moich myśli, mojego imienia. Całe moje życie pozostało w tamtym kokonie. A teraz jeszcze spotkało mnie To...
-
Zapamiętam.
-
Weź głębszy oddech i powiedz jeszcze raz, co ty tam piszesz w drugiej linijce.
-
My byśmy bardziej chcieli, byś się ruszył i przyspieszył proces usprawnienia forum niż zbladł i cisnął CS:GO. Degradacja, to taka ostateczność raczej niż "pierwsza opcja"
-
Symbioza, chęć zemsty, dyscyplina. Czasem bardzo ciężko jest tak po prostu umrzeć, gdy się ma tak widoczny cel i tak wielką chęć sprawiedliwości. Nad biologią będę się zastanawiać jak już jedna głowa przeturla mi się pod nogami. Zwłaszcza, że przy takim nasyceniu magii wokół mnie jakoś nic nigdy nie pozostaje takie same.
-
Nie, Wysłano mnie poza Changei'e bym polował dla nich na nowe Changelingi. Odnalazłem swoje dawne życie i teraz jedyny głód, który czuję to pragnienie zemsty!
-
Nie urodziłem się Changelingiem... Zabrano mnie z mojego domu i duszę zastąpiono głodem.
-
To miejsce nie jest romantyczne. Odebrało mi wszystko co kocham i kazało dla nich polować...
-
Ależ skąd - odpowiedział debilowi. - Zwyczajnie wydaje mi się, że stacja przy anomalii w tunelu powinna wiedzieć co to za anomalie i jak sobie z nimi radzić. Chyba że zwyczajnie to loteria i to co się tam dzieje, dzieje się raz i nigdy więcej nie powtarza. W takim wypadku zwracam honor. I niech się pan o swoich ludzi nie martwi, jeśli żaden nie wbiegnie tam, czy zrobi cokolwiek bez swojego przemyślunku, to powinni dać radę. Tylko spokój ocali ich w tym tunelu. A tymczasem do widzenia, bo zamierzam wrócić - dodał, odwracając się i wychodząc z gabinetu. Udał się natychmiast do wrót tunelu, gdzie powinni czekać goście od tej jebanej wyprawy do piekła i jeszcze głębiej. Słuchać mnie uważnie ludzie, bo wysłał mnie tutaj wasz naczelnik i wróciłem z tego syfu żywy. W tunelu coś siada ludziom na mózgi i wpadają w panikę. Widzą, słyszą, a nawet czują coś czego tam nie ma. Każdy kto zobaczy coś dziwnego, lub usłyszy coś niepokojącego świeci w to latarką i prosi kogoś, by to potwierdził. Jeśli widzi to kilka osób, to mamy powody do obaw, ale raczej takiej sytuacji nie będzie. Nikt tam nie biega, nikt tam nie strzela jak tylko go coś pacnie, bo skończycie jak załoga drezyny. Idziemy po wagon tejże drezyny. Czy są jeszcze jakieś pytania, wątpliwości? Jak kogoś łapie strach, to niech leci do mamusi, lub założy pieluchę, bo metro nie jest przyjaznym miejscem i to powinien wiedzieć każdy z was - jebnął przemową Hiena niczym dorodną cegłówką w twarz niemowlaka. Czekał na pytania, ale też się przygotowywał na podróż. Załadował brakujący pocisk wystrzelony wtedy na pace. Sprawdził, czy latarka jest naładowana, jak nie, to doładuje i czekał na otwarcie wrót.
-
Strona "O mnie", brak nagród, problemy z otworzeniem okienka do pisania odpowiedzi i inne tego typu rzeczy. Nie wiem gdzie zniknęli Siper i Skaj i czemu nie interesują się różnymi sprawami na forum, ale skoro zmiana forum na "lepsze" nie została skończona, to nie widzę powodów do robienia sobie wakacji, czy przerw.
-
pojedynek [Pojedynek] [A] Oksymoron vs Serox Vonxatian
temat napisał nowy post w Archiwum magicznych pojedynków
Spokój, harmonia ruchów, idealny cykl. Arena była sztuką, nie dziełem. Pięknym tworem mistrza i jego największą nagrodą. Większość starć, które miał za sobą Cień, kończyła się poważnym zniszczeniem dużej części areny. Najpewniej i tym razem tak będzie. Smutek. Tyle lat ciężkiej pracy, by stworzyć coś niepowtarzalnego, by wpuścić na nie dwie osoby, które zniszczą to w chwilę, podczas walki, której nie da się obejrzeć już nigdy więcej. Kolejny smutek, ale świat się przecież zmienia i to podobno jest w nim piękne. Wraz ze światem, na przestrzeni czasu zmienia się sama istota. Uczy się, myśli, rozwija, wręcz ewoluuje. Można powiedzieć, że sama powoli staje się swoim własnym dziełem, cudem, który prezentuje otoczeniu i patrzy z dumą. Jednak i tutaj występuje smutek. Ponieważ to dzieło pięknieje w zgliszczach, w ruinach i w ogólnym zniszczeniu, które go otacza. Jednak to sprawiło, że jego myśli zbliżyły się do tego co chciał osiągnąć i teraz marzy... Marzy o tym, że nie będzie tylko symbolem kataklizmu, grozy i przemijania, że to się skończy, lub chociaż znajdzie czas, by żyć spokojnie i w harmonii. Niczym dźwięki tego wspaniałego mechanizmu. Z ciemności zębatek, ze szczelin między przekładniami, z całego otoczenia, które znajduje się poza wzrokiem każdego, zaczęła wydobywać się czarna mgła, przypominająca skrzący się dym. Obłoki zaczęły się łączyć w jednym punkcie i kondensować. Najpierw była to bezkształtna chmura, wielkości nieco większej niż człowiek, jednak dość szybko zaczęła formować i się i przypominać sylwetkę. Serox wyglądał niemal tak samo, jak podczas wielu starć, gdy pojawiał się nasycony Cieniem. Szata, która jest poszarpana na końcach, kaptur nasunięty na głowę, który w ciemności skrywał całą głowę oprócz jego maski, na której widniał ten niepokojący, trupi uśmiech, przez którą spoglądała para fioletowych i spokojnych oczu, rękawice ze szponami, w tym lewa pokryta runami, jego wierny towarzysz, łańcuch owinięty wokół bioder. Jednak, tym razem doszło parę dodatków. Nakładki na przedramiona zrobione z dziwnego czarno-fioletowego metalu, z tegoż też metalu były płyty na torsie i plecach, połączone mocnymi pasami po bokach. W pasie, oprócz łańcucha nosił szeroki wyglądający na skórzany pas, z którego na linkach zwisały różne sakwy i kule, wokół szyi zaś spoczywał długi szal z dziwnego materiału. Okrywał mu szyję i część szczęki, po czym przechodził za plecy i sięgał ziemi. Na jego końcu znajdowało się wahadło, wielkości pięści i trochę przypominające kolec skorpiona. W prawej dłoni po raz pierwszy Złodziej dzierżył miecz, który nie był tylko zaklęciem. Długie ostrze było z tej samej stali co pancerz i połyskiwał groźnie, a na jego powierzchni pulsowały przepełnione energią runy. Mag rozejrzał się po arenie, mimo sporego opóźnienia był tu sam. Spodziewał się, że gdy tylko się tutaj pojawi od razu wpadnie, w którąś z pułapek, czy dostanie spokojnie utkanym zaklęciem. Cóż, dziwna niespodzianka, jednak nie zamierza się nią przejmować. Miał teraz czas na to, by się samemu przygotować. Zrobił gest lewą ręką i spod jego płaszcza szybko wydobył się obłok tej samej mgły, w której przybył tutaj. Wyglądało to jak zasłona z atramentu wyrzucona przez ośmiornicę. Dym szybko wsiąkł w grunt co zaowocowało nagłym poruszeniem się areny. Coś zastukało, ruszyło, arena poszła nieco w górę. Jego wzrok przeszedł zaciekawiony po ścianach. Byłoby naprawdę szkoda, gdyby coś się stało tej konstrukcji. Jak na przykład mocny wybuch, albo potężny promień, czy zderzenie z ciężkim obiektem, albo cokolwiek innego co Serox nadużywał w swoich pojedynkach. Kolejnym etapem przygotowań było posłanie kolejnych glifów w różne miejsca areny przy pomocy pocisków. Każdy ze znaków przypominał mniej lub bardziej kręgi, jednak każdy z nich był inny. Niektóre spadły na krawędziach areny, inne bliżej środka, oznaczając kolejne punkty ogniskujące jego magię. Teraz tylko zgromadzić moc w zaklęciu, utkać je i zaczekać na przeciwnika. Jego lewa ręka rozjarzyła się pod wpływem runy. Kojący błękit podkreślał sylwetkę rzucającego. Teraz tylko przeciwnik musi się zjawić i można zaczynać spektakl. Miał tylko nadzieję, że spotka naprawdę potężnego maga i godnego oponenta.- 6 odpowiedzi
-
- casual
- sala magicznych pojedynków
- (i 1 więcej)
-
Hiena wymownie przejechał dłonią po twarzy i naciągnął skórę po drodze. Westchnął głęboko i powiedział. - Czyli ci, których wyślesz po ten wagon, to goście, którzy żyją na tej cholernej stacji i nie wiedzą co może ich czekać w tunelu, między nimi, a Hanzą i resztą metrowego świata? Wspaniale, proszę zatem, bym na tę chwilę w tunelach jako "Starszy" żołnierz mający już pewne doświadczenie z nim, abym został ich dowódcą. Skoro wiem co ich czeka, to powinni się mnie absolutnie słuchać, jeśli nie ingeruje to aż tak w wasze sprawy, czyli będą wyciągali ten wagon, kiedy im każę, jak im każę i nie ma z tym dyskusji, bo będzie tak samo jak wtedy, gdy straciliśmy cała jebaną drezynę, bo zaczęli panikować i biegać po tunelu - Baumaniec mówił zdecydowanym głosem kogoś, kto wie co ma robić, gdy się mu pokaże problem. Naprawdę liczył, że ten wagon jest tego wart. Oparł się pięściami o blat biurka, spojrzał na nadzorce i znów powiedział. - Może tak być, czy ryzykujesz życie swoich ludzi?
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 84