-
Zawartość
682 -
Rejestracja
-
Ostatnio
O Shey
- Urodziny 18 Wrzesień
Informacje profilowe
-
Płeć
Ogier
-
Miasto
Wrocław
Ostatnio na profilu byli
11716 wyświetleń profilu
Shey's Achievements
Stary koń (7/17)
9
Reputacja
-
W zasadzie już straciłem nadzieje że coś się ruszy, dobra robota
-
White - Tak czy siak się rzucamy w oczy - White odpowiedziała nie zwracając uwagi na brak sponyfikowanego. Było jej to nawet na kopyto, jeden problem mniej który sam postanowił się rozwiązać a kto wie, jak będzie niedyskretny to stworzy trop którym podaży co najmniej część pościgu. Ucieszyła by się również ze zniknięcia gryfa, nie musiałaby utrzymywać dwóch zaklęć jednocześnie. - Szlachetny jednorożec i dwa kuce w płaszczach. Nie powiedziałabym że to codzienny widok a raczej coś żywcem wyjęte ze sztuki czy przedstawienia... - Powiedziała idąc w kierunku powozu. - Myślicie że to zadziała? Pogawędzę z nim jak szlachetny jednorożec ze szlachetnym jednorożcem - Pokręciła głową uzmysławiając sobie w co się wpakowała. Chodziła do wielu teatrów, filharmonii i znała większość spektaklów ale nigdy nie wiedziała że zagra w jednym z nich. - Przepraszam że przeszkadzam ale potrzebuję pomocy - Odezwała się do kupca z miłym uśmiechem. - Jestem Ivory - Z gracją podała mu swoje kopytko uprzednio się przedstawiając. - Niestety zabłądziłam , nie znalazłam wolnego powozu i jak tak dalej pójdzie spóźnię się na swój spektakl - Wyjaśniła udając damę w opałach. Czuła się szczęśliwa że trafiła na ogiera, dzięki temu mogło to zadziałać. - Może mi pan odstąpić trzy miejsca? Albo powóz jeśli to nie wadzi.
-
White - Ja... - White po całusie nie wiedziała jak zareagować. Ta chwila wahania w zupełności wystarczyła by Crimson znalazła się po drugiej stronie dziury. - Tak, na szczęście - Mruknęła. Coraz ciężej jej było ignorować że nie zauważa co się dzieje. Może to był błąd że odrobinę zaangażowała się w tą grę mówiąc że smoki strzegą skarbu, teraz nie wiedziała jak ją zatrzymywać by nie urazić przyjaciółki. Nie sądziła że cokolwiek z tego wyjdzie... Wiedziała jednak że najwyraźniej po tym wszystkim czeka ją trudna rozmowa. Wyrwała się z rozmyślań i również przeszła na drugą stronę czasu. To nie był czas na bycie roztrzepaną. - To było sprytne - Skineła głową z uznaniem do sponyfikowanego. Co prawda to była nadal o wiele za mało by wymazać ich winy ale mogła go pochwalić. - Crimson, przebierz się - Rzuciła jej ubrania. - Zrobili z ciebie celebrytkę i musimy uważać na paparazzi - Rzuciła żartem. - Gryf i zebra też się za bardzo wyróżniają więc rzucę na was czar niewidzialności, uważajcie bo nadal będzie was słychać. Plan wygląda tak że jak najszybciej znajdujemy karoce, wsiadacie do środka a ja woźnicy wskazuje drogę z przedniego siedzenia. Skierujemy się na skraj miasta nieopodal przejścia na czarny rynek. Tam będziemy bezpieczni i będziemy mogli się rozejść - Rzuciła czar by zakamuflować dwójkę którą wcześniej wymieniła. Po czym rozejrzała się za jakimś wozem. - Idziemy, chyba że macie lepszy plan Batty - Akurat ma racje - Batty stanęła w obronię Pumpkin. - To już na raz nie można mieć potrzeby? - Spytała się śmiejąc. Wiedziała że często się to zdarza, zwłaszcza jeśli w grę wchodzi piwo. Chyba nigdy nie mogła by służyć w wojsku czy w gwardii. Stopnie, podporządkowanie się i narzucona dyscyplina to coś zdecydowanie nie dla niej. Była wolnym duchem i czułaby się nie swojo będąc czymś przywiązana. Tak właściwie wszystko zostawiała za sobą. Nawet nie miała czegoś takiego jak rodzinne więzy mimo to że po tamtym wydarzeniu znalazła dom. Trafiła tam jednak będąc prawie dorosła i to może przez to nie poczuła że rodzice White to również jej rodzice. Miała jedynie parę kucyków na których jej zależało. Nic więcej. - Poczekam, w razie czego krzyczeć - Teatralnie nastawiła uszy by nasłuchiwać.
-
White - Smoka, Crimson. Smoka. Smoki strzegą skarbu. Pamiętaj o tym - Uśmiechnęła się od ucha do ucha. Na wspomnienie o miłości na jej twarzy wyskoczyły lekkie rumieńce - Cieszę się że żyjesz. Wiesz, to moja wina. Podmieniec Cię wrobił, raz im pokrzyżowałam plany i teraz się mszczą. Pokonałam trójkę i chyba uznali że nie tędy droga. Wybrali więc ciebie by ukarać mnie twoją stratą. Po prostu próbuje naprawić to co schrzaniłam - Potem spojrzała na zebrę unikając wzroku Crimson. Być może wstyd nie pozwolił jej dłużej patrzeć na Crimson. - Szkoda, wiele by to ułatwiło. Plan ucieczki kuleje a w tyle osób to sięga dna... - Pokręciła głową. Może mają to w tutejszych zapasach? - Przemknęło jej przez myśl ale odrzuciła ten pomysł, lepszy średni plan teraz niż doskonały za pięć minut. Na słowa wyjaśnienia pegaza skinęła jedynie głową. - Ta dwójka też mnie nie urządza ale zebra ma racje... I tak są wyjątkowo głośni jak na cichą akcję. Wyjdziemy tak samo jak się tutaj dostałam - Wtem zamilkła i znieruchomiała gdy usłyszała rozmowy gwardzistów. To nie tak miało być, zaraz mogą tutaj zajrzeć i nagle całość zacznie się sypać. - Nie wszystko stracone, możliwe że nie skierują się tutaj - Rzuciła szeptem. Nadzieja zawsze pomaga przetrwać w trudnych chwilach a o resztę zatroszczy się los. White w tym momencie miała od niego tylko jedno życzenie, nie chciała okazać się głupia. - Za mną. Crimson trzymaj się blisko mnie - Ruszyła i nie zważając co robi reszta odnalazła obluzowany kamień i wyciągnęła go. - Ładuj się tam. Potem wyjaśnię skąd o nim wiem - I kolejny raz chciała wierzyć że nikt ich nie zobaczy jak będą wychodzić. To wszystko było szyte grubymi nićmi. Batty - Nie jest, to męczy - Powiedziała wzdychając. Była jednak gotowa komuś zdzielić przez łeb swoją kilkukilogramową bronią. Nie zamierzała z niej strzelać, jeden pocisk wystarczyłby by rozerwać nieopancerzonego kucyka a to by oznaczało dalsze problemy z najemnikami. Z tego by się już nie wytłumaczyli. Podeszła do drzwi widząc że Pearl chce jej coś pokazać. - Jasna cholera, jesteś w tym lepsza ode mnie - Powiedziała i szerzej otwarła oczy gdy przyglądała się kwiatkowi. - Ale to jeszcze za mało - Stwierdziła i również wyszła. Poczekała aż Lance otworzy drzwi i przysłuchała się rozmowie. - Nikt im tego nie zabrania - Pokręciła głową. Wiedziała jak to jest. Ich męska duma została zraniona więc łatwo nie odpuszczą. - Nie słyszałam jego kroków. Zmęczona jestem - Stwierdziła z niezadowoleniem. - Jak dawno poszedł?
-
White chciała przytulić Crimson ale widząc jej obrażenia i zaschniętą krew zawahała się. Chwilę popatrzyła na nią z niedowierzaniem po czym zdławiła to co ją powstrzymało i dokończyła swój zamiar. - Ale wytrzymała z ciebie bestia - Powiedziała z uznaniem. - Obiecuję że jak tylko cię stąd wyciągnę wypijemy ile zdołamy - Fakt, mogła wziąć flaszkę jednak zupełnie o tym nie pomyślała. Z drugiej strony nie wiedziała czy chce iść z pijanym kucem ziemskim przez miasto pełne gwardzistów którzy się nad nią znęcali. Zaczęła czarować przeciągając formułę zaklęcia leczącego. Wolała zrobić to delikatnie i sumiennie. Żałowała że nie wie ile metrów stąd znajdują się gwardziści, być może mogła pozwolić sobie na więcej ale tym sposobem kusiła by los. - Zaraz poczujesz się lepiej, wybacz że tyle to zajęło... Musiałam mieć jakiś plan - Skierowała głowę w kierunku reszty więźniów by widziała ich z ukosa. - Znam wiele słów ale nie sądzę żeby był z nich pożytek. Niestety emblemat starej gwardii wraz z zbroją zostawiłam w domu - Mogłaby opisać bitwy, wymienić wybitne zebry które zyskały uznanie swoją odwagą, umiejętnościami i ofiarnością ale to żaden konkret. Zresztą nie czuła że miała czas by to robić. - Albo ze mną idziecie albo nie - Rzuciła klucze zebrze. - Na ciebie mogę rzucić czar niewidzialności. Pegaz powinien dać radę wyjść bez problemu tak jak stoi - Na niej White najbardziej zależało żeby się zgodziła ale nie naciskała. Miała wrażenie że to wyda się podejrzane zważając na fakt że się nawet nie znają. - Dla ostatniej dwójki przewidziane są zbroje dwóch śpiących gwardzistów. Śpią magicznym snem więc jak się postaracie to ich nie obudzicie ale nie będę na was czekać. Batty - A tam, są nieporęczne a złoto ciężkie - Powiedziała z uśmiechem. - Nie jeśli zabiją wszystkich turystów. - Zaśmiała się ale nie pasowało to do kontekstu jakby to było wymuszone. Wzięła ze swój karabin magiczny. - O świcie to wyłączą więc będziemy bezpieczniejsze ale do tej pory musimy uważać... Tak może mam manię prześladowczą ale nie jest powiedziane że nie stoją za drzwiami - Spojrzała na nie. - To co idziemy? Powiemy im żeby postawili krzesło pod klamką i tyle.
-
White ,,Oby jak najdłużej'', w myślach odpowiedziała gwardziście zastanawiającego się ile potrwa sprawdzanie dostawy. Potrzebowała jak najwięcej czasu żeby wydostać stąd Crimson i oddalić się zanim zacznie się pościg. W ciągu dalszym zwiększała moc zaklęcia by nie zdążyli zareagować, zwykłe zdzielenie się po pysku wystarczyłoby utrzymali przytomność. Na szczęście nie wpadli na to i White po tym jak zasnęli przystąpiła do sprzątania bałaganu. Lewitacją pozbierała fragmenty dzbanka i położyła je na stole po czym zrzuciła czar niewidzialności. Nie powinien być już potrzebny. Kierując się dalej okazało się że nie pomyślała o jednej rzeczy, mianowicie nie wpadła na to że może być więcej więźniów którzy też będą chcieli pomocy... Jeśli im jej odmówi mogą ją wsypać i zawołać resztę gwardzistów. Zagryzła delikatnie wargę zastanawiając się co teraz. Musi to odpowiednio zagrać. - Nie jestem po jej stronie - Odpowiedziała zebrze. - Ale nie przyszłam wam pomóc - Wzięła w lewitacje pęk kluczy i skierowała się do ostatniej celi. Miała nadzieje że Crimson jeszcze oddycha. - Chociaż mogę to zrobić przy okazji tylko bądźcie grzeczni - Otworzyła kratę i weszła do środka. - Crimson, jestem tutaj. Dasz radę wstać? - Zaświeciła rogiem by mogła ocenić jej stan. Wiedziała że bez zaklęcia leczącego się nie obejdzie ale najpierw dobrze by było oddalić się od posterunku. Batty - Tutaj każdy może coś kombinować. - Odpowiedziała zmęczona. - Z resztą, właściciel ma swoje klucze i nie zapłaciliśmy mu za dużo by był po naszej stronie - Pokręciła głową. Wiedziała jak to działa. Wystarczy że ktoś mu zagrozi, wzruszy ramionami i wyda im drugą parę uznając że to nie jego problem... A za nami nie będzie płakać bo i tak kupiliśmy tylko jedną noc. Kto wie, może jeszcze wejdzie w spółkę z tymi zbójami i odpalą mu jakiś procent z naszych fantów. Wstała z łóżka i ruszyła za Pumpkin. - Szczerze mówiąc chyba wolę nocować pod gołym niebem.
-
White ,,Najciemniej pod latarnią'' - pomyślała omijając magiczne zabezpieczenia i przechodząc przez wyrwę w ścianie. Przysłowia i inne mądrości ludowe skąd się jednak biorą i często mają racje. W końcu nie każdy był na tyle głupi by spróbować wykraść więźnia ze środka miasta ale między innymi dlatego to miało szansę się udać. Gwardziści najwidoczniej nie pomyśleli że ktoś może mieć aż tak wielki tupet. White jednak nie przestawała go powiększać i teraz gdy zaczęła rzucać zaklęcie usypiające na dwójkę ogierów grających w karty zdawał się nie kończyć w swojej wielkości. Nie śpieszyła się zbytnio by nie wyłapali subtelnego przepływu magii. Czas nie był nieograniczony ale jej zdaniem zbytni pośpiech był gorszy. Jeśli podniosą alarm wszystko się skończy w jednej chwili i żadna siła nie cofnie tego błędu. Batty Gdy Pearl weszła do pokoju Batty leżała na łóżku plecami do wejścia. Głowę jednak miała odwróconą już w jej kierunku, najwyraźniej już wcześniej usłyszała jak stawia kroki na schodach. - Myślałam że wszyscy obgadamy to tutaj - Stwierdziła lekko zła że nie poszło po jej myśli. - Jeden ogier chciał mi pomóc z wami ale go spławiłam. - Uniosła wytrychy z pościeli. - I zamki są gówno warte. Piętnaście sekund. - Przewróciła się na plecy i z lekkim uśmiechem dodała. - Trochę mówiłam, nie wiem o którą rzecz chodzi ale masaż chętnie przyjmę... Tylko najpierw im powiedzmy że równie dobrze drzwi mogą zostawić otwarte. Trzeba wymyślić inne zabezpieczenie.
-
White ,,Chwycili przynętę'', pomyślała patrząc jak prawie wszyscy ruszyli w kierunku jej wspólnika. ,,Ale nie całość''. Uśmiechnęła się kręcą głową, wiedziała że życie nie mogło być takie łatwe. Miała jednak sposób by zbliżyć się do posterunku niezauważoną. Powoli, poświęcając więcej uwagi niż zwykle rzuciła zaklęcie niewidzialności nie chcąc by samo użycie magii zostało wyczute przez inne jednorożce. Zadowolona z efektu ruszyła w stronę ściany gdzie powinien być obluzowany kamień i prawie mogła zapomnieć o jednej rzeczy. Rozejrzała się zastanawiając się czy gwardziści mogli zamontować tutaj pułapki. Jeśli tak, to White spodziewała się raczej tych czarodziejskich. W końcu to środek miasta a do tego nieproszonymi gośćmi powinny być pegazy i kucyki ziemskie bez magicznego powonienia. Wyczuliła więc swój zmysł by nie dać się zaskoczyć choć i tak poczuła się nieswojo. Mogła uważniej słuchać Batty kiedy mówiła o prymitywnych zabezpieczeniach... Ruszyła jednak przed siebie, nie miała aż tak dużo czasu. Dotarła do ściany, obliczyła cztery kamienie na prawo i zanim otworzyła przejście sprawdziła pozycje dwóch gwardzistów którzy zostali na posterunku. Nie chciała by jeden z nich szedł akurat korytarzem gdy pojawi się drugie okno. Na pewno nie machnąłby na to kopytem sądząc że to działania zarządu mające na celu oszczędności energii elektrycznej. Batty - Nie ma za co - Mruknęła do Pearl. - Chociaż ładnie Ci było - Dodała jeszcze ciszej mając nadzieje że usłyszy to tylko ona. Odwróciła wzrok i nie patrzyła na jej reakcje jakby udając że to co powiedziała nie wydarzyło się. - Może nie tutaj co? Za przestrzennie tutaj... - Poprawiła swoje juki gdy trójka jej towarzyszy na nią patrzyła. Powinni zrozumieć że cały ten towar który ma przy sobie zaczął jej ciążyć. - I ja bym to gdzieś odłożyła - Stwierdziła kierując się na piętro. - I usiadła. To był długi dzień.
-
White Przełknęła ślinę któryś raz z kolei jakby miała tremę przed publicznością. Wolała walkę a nie cichą akcję gdzie nie do końca wiedziała czego się spodziewać. Często jednak robiła dobrą minę do złej gry i weszło jej to w krew, jakoś sobie poradzi. Szła przez miasto nie rozglądając się na boki, wydawało jej się że zna odpowiednie miejsce by zaczaić się przy posterunku od strony okna gdzie ma być ten obluzowany kamień. Zobaczyła je poprzednim razem gdy zastanawiała się wraz z Pumpkin nad planem. Gdy była na miejscu okazało się że ma racje i przygotowała lusterko czekając aż ogier zjawi się z dostawą. Nie potrwało to długo nim się zjawił i praktycznie od razu dała mu sygnał że jest na miejscu. Teraz tylko gwardziści musieli chwycić przynętę żeby mogła działać. Batty - A, jeszcze lina... - Przypomniała sobie i zdjęła Pearl pętle z szyi. Całkiem dobrze znosiła wyrżnięcie głową o ziemie, przy odrobinie szczęścia nawet o to nie zapyta. - Tak, przednia zabawa gdy wszyscy rozchodzicie się na trzy strony świata - Pokręciła głową. - Mają tutaj artefakt co sprawia że zaawansowane jednorożce stają się debilami, mnie uratowała moja nieczysta krew ale wy byliście w dupie. Używanie czarów to potęguje - Szybko wyjaśniła im sytuacje od razu przechodząc do meritum. Potem spojrzała na Speara który w swoich ruchach sprawił wrażenie jakby czegoś nie znalazł. Gdy powiedział że brakuje mu noża nie wydawała się zdziwiona. - Mogli zabrać. Marudzili że nie płacą im za bycie niańkami... Nie miałam jak Cię pilnować to trudnego zadania nie mieli.
-
White Nie była pewna jak zareaguje ojciec Pumpkin. Przełknęła ślinę z lekkim dyskomfortem, nie powinien robić z tego problemu jednak coś jej mówiło że mogła popełnić błąd. Nie znała go i nie wiedziała co o tym myśli a ta chwila ciągnęła się o wiele zbyt długo. W końcu odezwał się z aprobatą na co White lekko skinęła głową a słysząc dalszą część nawet lekko się uśmiechnęła. - Cóż, faktycznie - Przyznała. - W Ponyville nie ma wielu, aspołecznych kucyków mieszkających poza miasteczkiem - Pokręciła głową z niezadowolenia. Mogła o tym pomyśleć ale na to było już za późno. - Przynajmniej wie czego chce i jest w tym zdecydowana, to ważne cechy. Potrafi być odważna i potrafi postawić na swoim. To też dobre cechy ale czasami jak widać nieco problematyczne - Rozejrzała się za Pumpkin czy na pewno została w domu mimo że zgodziła się zostać. Po tym co się dowiedziała nie było to takie oczywiste. - I tak, postaramy się uniknąć tej sytuacji... - Bardzo chciałaby jeszcze coś dodać. Na przykład coś o tych wątpliwościach które targają nią od dłuższego czasu... Właściwie od momentu gdy cudem przeżyła szturm żołnierzy Crystal na zamek Canterlot. Jak na ironię to miał być dla niej lżejszy przydział po tym jak straciła swój oddział w walce ze sponyfikowanymi ludźmi. Nie wiedziała która sprawa bardziej ją boli. W pierwszej jakby zawiodła całą Equestrię a w drugiej... Cóż, pamięta to tak jakby było wczoraj. Dzięki poświęceniu w tej bitwie udało im się przechylić szalę zwycięstwa na właściwą stronę. Mimo to żaden z jej towarzyszy broni nie ma nawet zasłużonego grobu. Nikt się nimi nie przejął podczas tej zawieruchy jakim była zmiana władzy a teraz okazuje się że nikt nie będzie nawet o nich pamiętać. Nigdy nie przestało jej to ciążyć ale mimo to podniosła swoją głowę. - Daje Ci moje słowo - Powiedziała wbrew swoim odczuciom. Nie czuła się jakby nadal mogła być gwardzistą, jakby tamte dwa wydarzenia coś jej zabrały i nie chciały oddać. Batty Podczas drogi nie starała się rozglądać. Bolała ją głowa i uznała że chwilowa przerwa od paranoi dobrze jej zrobi. Ci najemnicy powinni się o nich zatroszczyć a jeśli jednak mają zamiar wbić jej nóż w plecy to prawdę mówiąc wiele na to nie poradzi. Mimo to wiedziała że wróci do bycia przewrażliwioną jak tylko wydobrzeje, między innymi to z tego powodu tyle przeżyła wędrując po pustyniach i innych nieużytkach. Chociaż zwierzęta były łatwiejsze niż ludzie czy kucyki. Miały swoje zasady, dało się je spisać i skatalogować. Każdemu stworowi w miarę chodziło o to samo... A taki czterokopytny z gnatem mógł do ciebie strzelić bo miał takie widzimisię. Do tego niektórzy z nich potrafili być mściwi i wyrafinowani w planowaniu zemsty. Dlatego lubiła być tam gdzie nie ma zbyt wielu z jej gatunku. - Się wie - Powiedziała i zasalutowała dowódcy najemników w przypływie dobrego humoru. Głowa ją przestała boleć. Zastanowiła się czy zasłużył na dwa naboje do jej pistoletowej strzelby ale nie, zbyt wiele narzekał i dlatego nie przekona się jaka ta broń potrafi być zabawna. - A chcesz wiedzieć? - Zwróciła się do Pearl z nieco zawadiackim uśmiechem. - Ale najpierw sprawdźcie czy nie zgubiliście niczego po drodze - Powiedziała i sama przystąpiła do przeglądania swoich rzeczy. - Tylko bez czarów - Ostrzegła zanim przyjdzie im to do głowy.
-
White Idąc równo ramię w ramię z ojcem Pumpkin jeszcze raz obejrzała się za siebie. Miała mieszane uczucia, zresztą jak zawsze. Wiedziała że pozostawienie jego córki w bezpiecznym domu było właściwym posunięciem mimo że ta bardzo chciała się na coś przydać. Pierwszy problem stanowił fakt że nie mogłaby wiele zrobić jeśli cokolwiek poszłoby nie tak a trzeba było jeszcze to w miarę delikatnie przekazać co stanowiło drugą przeszkodę. Na szczęście się udało ale to nie koniec zmartwień. White sama czuła że będzie w tarapatach jeśli gwardziści podniosą alarm. Na to nie do końca miała wpływ więc starała się o tym nie myśleć. Po prostu ma się udać. - Dziękuje - Powiedziała odbierając od ogiera płachty. - Tak, zrozumiałam. Wcześniej już tam byłam z Pumpkin więc wydaje mi się że znam dobre miejsce z którego będę Cię widzieć - Zapewniła go ale jego słowa że nie może pozwolić uruchomić alarmu zostały w jej głowie. Nie miała broni więc musiała polegać na magii. - Zrobię co w mojej mocy by poszło to gładko ale w razie czego chce żebyś mnie się wyrzekł. Nie dałam też twojej córce prawidłowych kierunków do Sinister, po prostu musiałam dać jej jakąś misję by zgodziła się zostać - Miała nadzieje że zrozumie to kłamstwo. Batty - Wystarczyłby brak narzekania - Spojrzała na jego sztuczny ukłon. - Ten fragment o podwyżce i spokoju - Nie potrzebowała wiele a już z pewnością nie czegoś wykwintnego. Poświęciła jeszcze odrobinę uwagi na ogiera rzucającego obelgi ale kolejny raz się do niego nie odezwała. Co prawda mogła mu powiedzieć że od ponad dziesięciu lat jeszcze niczemu się nie udało ale po co? Nie był warty jej słów. - Tych co lubię mam przy sobie - Mruknęła i ruszyła przed siebie w kierunku ich noclegu. Wydawało się że zignoruje również ostatnie słowa dowódcy ale znowu się odezwała. - Bez urazy ale mam to gdzieś - Tak naprawdę nawet była zadowolona że mają przy sobie jednego najemnika więcej. Zwłaszcza że czwórka ogierów z rana jak widać nadal nie odpuścili... Albo słowo ,,zarżnąć'' tamtego nieznajomego było niefortunnym zbiegiem okoliczności.
-
White - Tak, powinniśmy - Odpowiedziała ogierowi. - Ale wypadałoby się pożegnać bo po tej akcji nie będę tutaj wracać przez jakiś czas. Tym gwardzistom można wiele zarzucić ale głupi nie są. Niestety mogli widzieć Crimson na wczorajszej imprezie i przez to mogą przeszukać to miejsce w pierwszej kolejności. A więc... Pumpkin, miło było Cie poznać - Podeszła do niej by ją uściskać. - Jeszcze się zobaczymy ale jak sprawa nieco przycichnie, obiecuje. Batty - Do cholery - Batty się oburzyła patrząc na dowódcę. Jej zdaniem robił problemy z niczego. - Jakbyście nas kurwa poinformowali że macie takie urządzenie to nie byłoby tego jebanego problemu... - Miała nadzieje że zajarzy że to również ich wina. Potem dodała już znacznie spokojniej jakby swoją całą frustrację wlała w poprzednie zdanie. - A tego pana to chyba bóg opuścił jeśli myślał że się na to zgodzę - Nie odezwała się do niego bezpośrednio ale zmierzyła go wzrokiem od kopyt aż po głowę. Nie wierzyła w uczynność przypadkowych osób w takich miejscach. Najpewniej by okradł Speara w odpowiednim momencie określając to mianem zapłaty za usługę... A jakby się okazało że jest z tamtą czwórką ogierów co chciały sobie ulżyć wykorzystując dwie nowe klacze mogłoby być jeszcze mniej przyjemnie. - Już wolę się użerać się z profesjonalistami.
-
White - I wygląda na to że ma naprawdę dobrą recepturę - Wysiłek jaki pochłonęła próba magicznego usunięcia przebarwień na grzywie i sierści Pumpkin sprawiła że White musiała wziąć jeszcze parę głębszych oddechów. - Słuchaj, twojemu ojcu nic nie grozi. W końcu nie będzie robił nic podejrzanego prawda? - Spojrzała na niego by potwierdził. - A ja w końcu jestem byłą gwardzistką. Poradzę sobie i nie pozwolę im mnie złapać - Uśmiechnęła się ale niezbyt szczerze. Po prostu chciała pokazać że w to wierzy. - Ale jeśli coś by poszło nie tak, coś nieprzewidzianego... - Dobrze wiedziała że prawie zawsze potrafi to wystąpić w nawet najlepiej ulepionym planie. Tak zwany czynnik losowy, element chaosu który sprawiał że życie nie zawsze idzie po naszej myśli. - Znajdź Sinister, i powiedz co się stało. Z Ponyville idziesz na południe w kierunku lasu Everfree. Gdy napotkasz opuszczoną chatkę nad rzeką skręć w lewo i idź jeszcze jakieś 25 minut. Pilnuj by nie zbliżyć się do granicy lasu, nie jest tam bezpiecznie. Potem powinnaś zobaczyć swój cel, zapukaj mocno ale nie próbuj wchodzić do środka. Może jej nie być więc możliwe że będziesz musiała zaczekać... I w każdym razie nie zbliżaj się do ogródka, wydaje mi się że parę roślin ruszały się same z siebie. Batty ,,I co się lampicie?'' - Pomyślała z irytacją. Nie wiedziała co robić a sytuacja wymknęła się spod kontroli. Była ostatnią o swoim rozumie i nie wiadomo ile jeszcze to potrwa. Jeden strzał odda ale walczyć nie jest w stanie... Wtem zjawili się najemnicy i z początku nie wiedziała czy to dobrze czy żle. Równie dobrze mogła by to być jakaś grubsza zmowa by ograbić całą czwórkę a potem wykorzystać tą ładniejszą połowę grupy. - Jeszcze tak - Wycharczała z liną w pysku a potem spojrzała podejrzliwie na chusteczkę. Może mu nie ufała albo uznała że może być czymś nasączona. Niezależnie od powodu została na ziemi i Batty skupiła się na wypowiadanych przez ogiera słowom. Nie chciała zgubić ich sensu a było ich dosyć sporo. - Prawie zrobiłam coś głupiego - Stwierdziła poprawiając pasek na której zwisała jej duża broń. Gdy spojrzał jak trzyma Pearl na smyczy wypluła linę z ust i przydeptała ją kopytem. Drugą pęciną wytarła strużkę krwi wypływającą z nosa. Prawdopodobnie ją bardziej roztarła niż zmazała ale w tym stanie nie wiele ją to obchodziło. - Nie roztroję się - Rozejrzała się za ogierami z jej grupy którzy powoli acz skutecznie oddalali się w dwie różne strony. - W trójkącie jeszcze dam radę ale czwartego bierzcie na siebie - Szybko przywiązała linę do paska na broń zostawiając około półtora metra długości i poszła nakierowywać Lance'a w kierunku hotelu. Nie był ciężki do prowadzenia, wystarczyło go tylko poprawiać gdy schodził na boki. Możliwe że dałaby radę ogarniać i Spear'a... Ale chciała mieć kogoś z przedstawicieli prawa przy sobie mimo że całkowicie im nie ufała. Zawsze to ochrona przed kimś kto chciałby wykorzystać tą gówniana sytuacje w której się znaleźli.
-
White Wpadając do środka stodoły nie wiedziała czego się spodziewać ale miała nadzieje że Pumpkin żyje. Te kulki, z tego co zauważyła White nie zabijały jednak nie była pewna do czego zdolna jest ich cała torba zdetonowana w jednej chwili. Gęsty dym gryzł oczy i atakował nozdrza, oczywiście że się skrzywiła na ten zapach ale brnęła dalej. Strach i niewiedza co się stało z jej przyjaciółką ciążyła o wiele bardziej niż ta niedogodność. Wreszcie gdy atmosfera w stodole się trochę rozwiała zobaczyła klacz, żyła ale cóż. Wyglądała jak wyglądała ale na szczęście to da się jeszcze naprawić. - Nic się nie stało... - Zaczęła próbując ją uspokoić. - No prawie ale zaraz coś na to zaradzimy - Uśmiechnęła się. Zaklęcie sprzątające powinno poradzić sobie z tą farbą, nie była pewna jak z włosami które najpewniej będzie trzeba mocno potraktować grzebieniem a może i czymś jeszcze. - Ale najpierw wyjdźmy stąd, dobrze? - Lekko ją objęła by poprowadzić ją ku wyjściu. Batty Na uwagę sprzedawcy że nie pamięta czy ma tylne wyjście uśmiechnęła się. Tyle razy spotkała się z takim podejściem w różnych jego wariacjach że to już było czymś zwykłym a jednak bawiło, nic by nie stracił jakby zrobił wyjątek ale po co to robić za darmo skoro można zyskać? Wniosek był oczywisty. - Wyjdziemy normalnie, po ludzku tylko bądźmy czujni. - Starała się to powiedzieć tylko na tyle głośno by usłyszała to jej grupa. - Tyle w temacie - Spojrzała na kolejkę za nimi. - Płaćmy i się stąd zmywajmy - Spojrzała z oczekiwaniem na Pearl bo miała najwięcej funduszy, najwyżej potem dogadają się co do kosztów... Ale powoli przestawało się podobać Batty jej zachowanie, miała zbyt krótki lont jakby cały czas była rozdrażniona. Gdy zastanowiła się dlaczego tak może być nie musiała długo myśleć. Ta baza, te stwory, otarcie się o śmierć i utrata prawie każdego z jej oddziału to jest coś co mogło dać w kość. Do tego nawet nie miała chwili spokoju więc nic dziwnego że mogła mieć takie nastawienie jakie miała.
-
White - Tylko uważaj w tej stodole - Krzyknęła za biegnącą klaczą i będąc przez chwilą sama wróciła myślami do tego co zamierzają zrobić. Zastanawiała się czy nie ma lepszego pomysłu na uratowanie Crimson... Bo na pewno jakiś był, aktualny plan nie był idealny. Mogło coś pójść nie tak ale niestety nie mieli czasu na układanie rozwiązania do każdego problemu. To co mieli musiało wystarczyć - Ja mam nadzieje że nie proszę o zbyt dużo - Powiedziała gdy ojciec Pumpkin wrócił z przebraniem. Wtem rozległ się huk i White odruchowo spojrzała w stronę stodoły. - Ona chyba nie otworzyła tej torby... - Powiedziała z nadzieją i pognała jej na ratunek. Wiedziała że te kulki raczej nie zabijają ale kto wie jeśli wszystkie wybuchły na raz. Przyśpieszyła biegu nie wiedząc czego może się spodziewać w środku. Czuła smród ale teraz to była drugorzędna sprawa. Batty - A tam - Rzuciła do Speara machając kopytem. - Trochę przypraw i tak szybko się nie nudzą - Rozejrzała się po sklepie. Mieli kminek? Powinien być. - Po drodze znajdziemy jeszcze jakieś urozmaicenie - Powiedziała i spojrzała na to co trzymała Pearl. - Jackpot wygrałaś? - Stwierdziła gdy okazało się że przeciery ważne są jeszcze rok. - Ale nie narzekam - Zapakowała to co zmieściła - Trzeba jeszcze zapłacić nie? - Spojrzała na Lance'a i ściszonym głosem dodała. - Jeden z tamtych kręci się przy wyjściu - Oczywiście to mógł być przypadek że się tutaj znalazł... Ale uznała że nie zaszkodzi poinformować innych. Sinister - No nie gadaj że nigdy wcześniej nikogo nie kroiłaś skalpelem? - Powiedziała Sinister nadal leżąc na podłodze. Wyglądało na to że była dosyć wygodna. - Cóż, to prawda że nie wiem kiedy kłamiesz a kiedy nie... Ale chyba na razie się szanujemy więc liczę na twoją szczerość. Może jestem naiwna nadal w to wierząc ale na to już nic nie poradzę nie ważne ile razy się na tym przejadę - Odwróciła głowę w jej kierunku obserwując ją do góry nogami. - I tutaj się chyba różnimy bo ja nie zostałam stworzona jako narzędzie a ty najwyraźniej tak... I ja nie rozumiem twojej chęci by być tym narzędziem. Nawet Stalker który został stworzony jako narzędzie przestał nim być a stał się dla mnie kimś więcej... I to nie za moją sprawą a jego, powiedzmy że było dla mnie zaskoczeniem jak rozwinęła się ta relacja. Ja też mam pragnienie by stać się kimś więcej ale nie wiem po co i jak... Chociaż widzę dlaczego możesz to lubić, masz jasność co do tego kim jesteś i co masz robić. Znasz swoje miejsce a w tym jest pewien komfort... I jedna jaskółka wiosny nie czyni - Skomentowała patrząc na kości. Kolejna szóstka rywalki nie podobała jej się ani trochę. - To zaklęcie zakłada że umrzesz a umieranie nie jest przyjemne. To często powoduje ból który jest poza moją strefą komfortu i dlatego mówię że używam go ostatni raz. Wiesz, to takie pocieszenie które po jakimś czasie okazuje się kłamstwem - D dostała ciekawe zadanie. Sinister znowu nie była pewna czy by sobie z nim poradziła więc robiło się ciekawie... Po za tym Stalker momentami może zacząć być ciężarem, zwłaszcza przy niektórych próbach. To nie tak że może zginąć ale wolała żeby nic mu się nie stało. Wróciła do obserwowania zmagań córki Crystal, czyżby dla niej również zaczynało być poważnie? Jej słowa na to by wskazywały ale to jeszcze nie mógł być koniec. To by poszło za łatwo i niestety miała racje gdy nagle zniknęła i pojawiła się znowu. Przeszła zadanie chociaż Sinister nie była pewna jak. - W jaki sposób zamieniłaś się w światło? - Spytała zbita z tropu. Nie słyszała o czymś takim. Nie czekając na odpowiedz podniosła się mimo że szok spowodowany bólem nadal nie minął. Jej ciało się trzęsło a kończyny mimowolnie drgały. - To teraz ja... - Mruknęła do siebie i rzuciła. ,,Cztery'', pomyślała patrząc na wynik. ,,Dwa do potęgi drugiej, to jakiś żart?''. Była trzy pola za swoją przeciwniczką. Gdzie się podziało jej szczęście? Nie wiedziała ale miała nadzieje że zaraz się znajdzie i znikąd wyrzuci dwie szóstki pod rząd.