Cóż... mam znajomą (z klasy zresztą), która wpadła (w sylwestra chyba, bo we wrześniu urodziła, na maturze z Polskiego się dowiedziałem, że jest w ciąży ). Pomimo trudów (poprawka z Angielskiego, obecnie studia, pewnie finanse) zaskakująco dobrze sobie radzi. A nie jest ona raczej z bogatej rodziny, zaś jej chłopak (lub nawet narzeczony już ) też jakiejś dobrej roboty nie ma. Więc wychodzi na to, że nie trzeba być super ustawiony by mieć dzieciaka. Studiuje, wszystko zdaje, dziecko rośnie i się rozwija, kasa jest .
Tak samo chyba za czasów PRL. Bida ogromna, ale rodzina z trzema dzieciakami to była normalka. Czy do tego wystarczą najzwyklejsze chęci - nie mam bladego pojęcia. Bo ja o dzieciach nie myślę głównie ze względów finansowych, lecz po prostu czuję, że brakuje mi instynktu macierzyńskiego (wszyscy w rodzinie się wkurzają na mnie, że się siostrzeńcami nie interesuję ).
Żeby nie było offtopu - nadal wolny jak ptak i raczej na zmiany się nie zapowiada .