Skocz do zawartości

Draco Brae

Brony
  • Zawartość

    2929
  • Rejestracja

Wszystko napisane przez Draco Brae

  1. Melody zachichotała i przysunęła się nieco do Ciebie. - To słodkie - stwierdziła już w miły sposób i poczochrała Cię po głowie. - A teraz wybacz, muszę nieco poczytać
  2. - Po prostu chodziłeś przygnębiony - odparła Tisa. - To mógł chyba każdy zauważyć - odparła nieco niepewnie ze względu na swą śmiałość w stwierdzeniu. Nim zdołałeś jej cokolwiek odpowiedzieć, Lyriel podała wam po talerzu ze stosem świetnie przyrumienionych placuszków posypanych pudrem. Pachniały wspaniale, a smakować musiały jeszcze lepiej niż wyglądały. - Smacznego - powiedziała gołębia klacz i wróciła się po porcję dla siebie. Po chwili siedziała już razem z wami.
  3. Zjawa znów wykonała krok do przodu i kolejna dawka strachu o swoje życie ścisnęła Ci gardło. W Twojej głowie zaczęło kołatać się wiele myśli. Błysnęło Ci również, że wcześniej już czułeś to uczucie, jednak było słabsze. Szczątki Thanatosa. - Wspomnienia nic nie znaczą. Liczy się tylko to co jest teraz. A ty właśnie narozrabiałeś w mojej teraźniejszości. Opóźniasz tylko powrót mojej Pani, Nightmare Moon. Jednakże ciekawy z ciebie kuc, zwyczajny ogier najpewniej już by zdechł ze strachu.
  4. Lyriel nie zareagowała na Twoje słowa, skupiała się na tym, by nie przypalić tego co pichciła. Po kuchni rozszedł się przyjemny zapach placków z jabłkiem. Wraz z nim pojawiła się Tisa, czysta i schludna zasiadła naprzeciwko Ciebie. Młoda klacz spojrzała w Twoją stronę, akurat, gdy pogryzałeś jabłko i uśmiechnęła się. Przełknąłeś cały kęs jaki miałeś i odwzajemniłeś ten drobny gest jak najszybciej, choć nie przyszło Ci to z łatwością. - Stałeś się pogodniejszy - stwierdziła młodsza klacz. Tym czasem Lyriel, wciąż smażyła stojąc na dwóch tylnich kopytach przy kuchni.
  5. Zjawa spoważniała. Jej suchy pysk wydawał się teraz bardzo srogi. Duch nieznacznie zmniejszył między wami dystans jednym krokiem. Niby nic wielkiego, prosta czynność, a poczułeś jeszcze wyraźniej moc zjawy. Twoje serce znów przyspieszyło. - Nie drwij ze mnie. Zwłaszcza, że miałeś okazję mnie już spotkać, a raczej dużą ilość mojej mocy.
  6. Melody spojrzała na Ciebie, próbując jednocześnie zrozumieć sens Twoich słów. - Sugerujesz coś? - spyta nieco zbita z tropu klacz. Poczułeś nagle gdzieś w sercu coś co przypominało inne "złe" uczucia, które już wcześniej Cię nękały. zazdrość - Nie mogę mieć znajomych? - zadała kolejne pytanie nieco obrażona klacz.
  7. Klacz otworzyła drzwi i zatrzymała się w przejściu. - Może chcesz mi pomóc? - spytała nie odwracając wzroku. Nie musiała dwa razy pytać, od razu zaaprobowałeś jej myśl i poleciałeś ostrożnie za nią. Gdy byliście w kuchni oznajmiła, że zaraz wszystko przyniesie. Lyriel poszła do spiżarni, a jak wróciła to niosła ze sobą małą torbę. Postawiła ją na stoliku i zaczęła powoli z niej wszystko wyciągać. Jajka, kilka jabłek, mąkę, laskę cynamonu i cukier puder. Klacz podała Ci nóż, talerz i tarkę oraz poprosiła byś obrał i starł jabłka. Lyriel nie czekała już na Twoją odpowiedź, tylko przywdziała niebieski fartuszek i co chwila krzątała się od szafki do szafki stojąc co chwila na dwóch nogach. Zajmowała się wszystkim co było jej potrzebne. Wreszcie zaczęła nagrzewać kuchnię i postawiła na niej patelnię, a na nią rzuciła nieco masła. W tym czasie zdążyłeś ledwie zetrzeć trzy jabłka. - Wystarczy - stwierdziła klacz i zajęła się resztą. Po krótkiej chwili zapach jabłek, cynamonu i ciasta rozchodził się po kuchni. Wreszcie, połączyła wszystko razem, to rzuciła to w małych porcjach na patelnie.
  8. Czas mijał, gdy Ty leżałaś na sofie, a Flame nie przychodziła. Słońce chyliło się ku zachodowi, jednak starałaś się wyczekać przyjścia matki. Gdy usłyszałaś, że ktoś wchodzi, pobiegłaś z nadzieją sprawdzić czy to aby nie matka. To był Frost. - Cóż za entuzjazm, dawno mnie tak nie witałaś - odparł rozbawiony ojciec.
  9. Zjawa zatrzymała się i patrzyła na Ciebie w zaciekawieniu. - Nie poznajesz tej aury? - spytał duch. - Czyżby mój wiek zmienił mój wygląd? Wydawało mi się, że widziałeś wspomnienie mojego brata. Ach, no tak. Skrzydła! - zakrzyknął radośnie ze względu na to, że sobie przypomniał coś. - Mniejsza. Powiedz mi co jeszcze robisz w tym zamku? Twoja obecność jest obrazą dla wiernych mojej Pani.
  10. Długo czekać nie musiałeś na to co spłoszyło myszy. Pierw jednak wyczułeś paskudną aurę strachu. Derpy upadła nim zdążyłeś zareagować. Klacz była nieprzytomna. Z pomiędzy regałów ze zbrojami wyszła... Zjawa. Inna niż wszystkie do tej pory. Była czarna jak smoła jeśli chodzi o sierść, a jej włosy były krótko przystrzyżone i siwe. Spojrzenie zjawy świadczyło, że jako kuc odszedł w bardzo podeszłym wieku. Był to wychudły ogier. Kości prawie przebijały skórę zjawy. Im bliżej duch był bliżej Ciebie, tym zdawałeś sobie sprawę, że to nikt inny jak brat Moon Blade'a. Tylko nieco posunięty w latach... Aura strachu była niewyobrażalna. Z trudem stałeś na swoich kopytach. Tym razem jednak nie miałeś żadnych wizji. - Gratuluję, musiałem odwołać wszystkie moja avatary - wydobył się paskudny, starczy i grozę siejący głos zjawy. - Jest tak jak mówiłeś, znalazłem Cię.
  11. Lyriel wciąż spoglądała na podłogę. - Ren, ja... - zawahała się nad odpowiedzią. - Uwielbiam miętowe lody - odpowiedziała wreszcie i spojrzała w Twoją stronę z lekkim uśmiechem. - Jednak chyba w tej chwili wypadałoby zrobić kolację, nie sądzisz? Klacz powoli i delikatnie wstała z łóżka.
  12. Derpy spojrzała w Twoje oczy nieśmiało i uśmiechnęła się w uroczy sposób. - Jesteś bardzo miły i... - zdanie Derpy zostało przerwane szmerem dochodzącym od strony różnych zbroi. - C-co to było? - jęknęła zlęknięta klacz. Wybiegły stamtąd spłoszone myszy.
  13. Lyriel spokojnie siedziała na krawędzi i słuchała każdego Twojego słowa. Gdy dotknąłeś jej kopyta jej łeb skierował się w Twoim kierunku. Klacz odwzajemniła spojrzenie, jednak nie mówiła nim nic. Czekała na to co jeszcze powiesz. Dopiero dwa ostatnie słowa spowodowały u niej reakcje. Uśmiechnęła się delikatnie i szczerze. Jej wzrok powędrował gdzieś na dół. - Dziękuję Ci. Dziękuję Ci Ren. Pokazałeś wreszcie swoje prawdziwe uczucia, nie udawałeś kogoś innego, tylko wreszcie byłeś sobą - odpowiedziała łagodnym głosem. Również sposób w jaki mówiła nie był tym samym co zwykle. - To bardzo miłe, gdy ktoś się przed Tobą otwiera. Łeb klaczy odwrócił się od Ciebie i był teraz skierowany na podłogę. - Ren - powtórzyła Twoje imię po raz drugi. - Myliłam się co do Ciebie, przepraszam. Przepraszam Cię również za coś jeszcze... Nie wiem czy będę potrafiła odwzajemnić Twoje uczucia...
  14. Klacz zaczerwieniła się jeszcze bardziej. Uniosła jedno kopyto i zgięła je w kolanie, zupełnie jakby chowała serce, duszę lub po prostu samą siebie. - J-ja j-jestem zwykłą listonoszką z zezem - zaczęła zaprzeczać zakłopotana pegazica.
  15. Gdy spojrzałeś na Lyriel, widziałeś jak klacz siedzi na krawędzi łóżka odwrócona do Ciebie grzbietem. Była już bez ogrodniczek i milczała, aż nie wspomniałeś o sytuacji z rana. Wtedy podniosła nieco łeb, by przeczesać kopytem włosy. - Już wcześniej miałam wrażenie, że Ci się podobam - odparła spokojnie, ale z nutką ciepła w głosie. Wyraźnie nie chciała byś utożsamiał jej słowa lub w ogóle chwilową słabość z tym, że wcale nie jest tak silna. - A poranny pocałunek... Tylko mnie upewnił. Domyślam się, że to wszystko wcale nie miało tak wyglądać, ale rzeczywistość nigdy nie jest taka jaką ją sobie zaplanujemy. Podejrzewam, że mimo wszystko chciałbyś poznać odpowiedź - stwierdziła i dała sobie chwilę, by wyciszyć emocje. Nie chciała by znów wzięły nad nią górę. Trwało to zaledwie kilka sekund. - Myślę jednak, że odpowiedź już znasz. Poznałeś ją w moim przedstawieniu...
  16. Rozumiem, czasem tak bywa. _________________________________ Flame pokręciła łbem, słysząc to jak opisujesz swój problem i westchnęła. Znów dodała, że wszystko się jakoś ułoży, a potem ruszyła na górę, do swojego dziecka. Zostałaś sama w salonie i nie wiedziałaś nawet gdzie może być teraz matka. Roztargnienie oraz użalanie się w na ramieniu siostry, sprawiły, że zapomniałaś spytać. Tak czy siak, Fire na pewno wkrótce wróci do domu.
  17. Derpy posłusznie wypełniła polecenie i przysiadła jeszcze na chwilę. Patrzyła na Ciebie niepewnie, czekała na to co będzie dalej. Słysząc Twoje słowa odnośnie jej urody, oczy klaczy otworzyły się jak najszerzej tylko mogły ze zdziwienia. Od razu, gdy dotarły do niej Twoje słowa, zarumieniła się. Derpy uciekła spojrzeniem gdzieś w bok. - N-nie wiem co mam o tym myśleć - odparła zmieszana. - Nikt do tej pory nie mówił mi takich rzeczy.
  18. Idąc do swojego pokoju, słyszałeś słabnącą pętle basową. Zupełnie jakby brakło prądu. Mimo to zrobiłeś to o co prosiła Lyriel. Położyłeś się na łóżku i czekałeś. Bas wkrótce całkiem ucichł i zostałeś sam w ciszy. Czas jaki płynął w oczekiwaniu był katorgą, ze względu na to jak przebiegła ostatnia rozmowa. Po dłuższej chwili drzwi od Twojego pokoju się otworzyły, jednak bałeś się spojrzeć w ich stronę. Leżałeś na brzuchu i znów czekałeś, jednak tym razem na to co będzie. Kuc, który wszedł do pokoju, stawiał nierówne kroki, jakby coś trzymał. To mogła być jednak tylko Lyriel. Postawiła wszystko obok łóżka i przysiadła na krawędzi obok Ciebie. - Może trochę zaboleć, ale trzeba oczyścić ranę - doszedł Cie głos Lyriel. Był już spokojniejszy, jednak wciąż rozchwiany. Poczułeś po chwili jej ciepłe kopyta na swoich plecach. Zapewne przyglądała się ranom, jednak nie robiła tego długo. Po chwili zaczęła otwierać je na nowo czymś szorstkim. Zacisnąłeś zęby i nie dawałeś po sobie poznać, że czujesz ból. Nie chciałeś sobie na to pozwolić. Lyriel robiła to jak najdelikatniej mogła. Gdy skończyła, słyszałeś jak mąci wodę. Ciepłym i mokrym ręcznikiem otarła Twoje rany i wszystko wkoło nich. To jednak nie był koniec, bowiem klacz przetarła czymś Twoje rany, a to było nasączone spirytusem salicylowym. Draństwo szczypało niemiłosiernie. Jednak i tym razem nie dawałeś tego po sobie poznać. Gdy Lyriel skończyła oczyszczać rany, poprosiła Cię, byś usiadł. Sama zaś została na łóżku. Wykonałeś jej polecenie, jednak unikałeś jej spojrzenia. Klacz przyłożyła ostrożnie gazę, a potem zaczęła owijać Cię bandażem. Robiła to tak, by nie skrępować Twoich skrzydeł, ale jednocześnie tak, byś miał owinięty korpus, a dokładniej wszystkie rany. - Gotowe - odparła już spokojnie, gdy tylko skończyła. Jej ciepłe kopyta zsunęły się z Ciebie. Czułeś jak klacz siada na drugiej krawędzi łóżka.
  19. Melody zamknęła książkę i popatrzyła na Ciebie unosząc nieco brwi oraz przechylając nieco łeb ku Tobie. - Leń - skwitowała krótko, ale wesoło, a potem spojrzała przed siebie, prosto na ścianę. - Mi dzień minął spokojnie. Trochę wykładów, ćwiczeń, przerwy między zajęciami. Nie było dziś jednego z wykładowców i gdyby nie kumpel z akademii obok, zanudziłabym się na śmierć - ostatnie słowa nieco przeciągnęła, zupełnie jakby to wspominała.
  20. Twilight bez słowa zgodziła się na Twój pomysł. Wilk specjalnie nie garnął się do tego, ale widząc, to że nie odpuścisz, spojrzał ze zrezygnowaniem na Twilight. - No chodź Timber - ponagliła go klacz i zaczęli się oddalać. Po krótkiej chwili na Twoje pytanie, Derpy spojrzała na Ciebie z pode łba. - Tak - odparła krótko i z lekka przypominając sobie o wspomnianym rozdzieleniu ruszyła do przodu.
  21. Pętla basowa wciąż trwała, rozbrzmiewając mocno. Lyriel zaś otworzyła swoje spłakane oczy i spojrzała na Ciebie niczym zbity pies. Opuściła nieco pysk, przez tą czynność jej włosy znów zaczęły ją zasłaniać. Odsłoniła swoje górne, białe zęby i przygryzła nimi dolną nabrzmiałą wargę. - My-mylisz się - odparła zduszona swoimi i Twoim słowami, ale mimo to kontynuowała. - T-ty jesteś zagubiony, a ja... sama wybrałam tą gorszą ścieżkę... Kopyta klaczy oparte wciąż o blat stołu, zaczęły drżeć. Lyriel uniosła nieco głowę i spojrzała na Ciebie zaginając kąciki ust w uśmiech. Taki widok przedstawiał ją w jeszcze bardziej smutnym świetle, jakie odbijało się na niej od przeszłości. - Zapomniałam o czymś - zmieniła nagle temat. - Miałam Ci zrobić opatrunek. Idź się położyć, a ja pójdę w ten czas po wszystko. Bas znów na chwilę ucichł, by zaraz potem
  22. Flame poklepała Cię po głowię troskliwie. - Uszy do góry, wszystko się jakoś ułoży - dodała i poczochrała Cię. - W życiu wszystko jakoś się układa, zawsze!
  23. Ktoś kto grał Rose, nie pomylił się ani razu. Lyriel natomiast jak tylko ją puściłeś, oparła się lekko o ścianę i pozostała w tej pozycji. Gra basu ucichła, ale tylko na chwilę by rozbrzmieć na http://www.youtube.com/watch?v=9ZaNAjGVnkU. Lyriel chwilę słuchając tylko pętli podniosła nieco pysk i swoje zamknięte oczy skierowała na Ciebie. Poliki miała wciąż mokre od łez. - Dziękuję za słowa otuchy, ale - zrobiła sobie przerwę, by przełknąć z trudem ślinę. - Grzesznicy nie mogą być szczęśliwi. Po tych słowach przeciągnęła się i głęboko westchnęła, odsuwając się jeszcze od stołu razem z krzesłem.
  24. Lyriel wciąż nie poruszała się, poza oddechem, który był zresztą bardzo nierówny. Była jak manekin, tyle że ciepła, żywa. Gdy zacząłeś ją gładzić po włosach, drgnęła jakby z przerażeniem, ale nie wydała z siebie najmniejszego dźwięku. Szybko wróciła do bezruchu. Nie miałeś pojęcia czy słowa, które jej mówisz do niej docierają. Pojawił się jednak postęp w jej oddechu, stabilizował się, lecz klacz wciąż milczała. Nagle usłyszałeś kilka losowych uderzeń o struny basu, bardzo głośnych. Wkrótce potem doszła do Twoich uszu dobrze znana Ci pętla jaką grał Dave w http://www.youtube.com/watch?v=Wnj0fe6kZCM.
  25. Melody uniosła głowę ponad książkę. - Profesor mi ją dał. Są to niepublikowane działania wojenne i taktyki - odparła i przeciągnęła się. - Dziwną masz minę, gdy tak oto pytasz. Stało się coś?
×
×
  • Utwórz nowe...