Skocz do zawartości

Draco Brae

Brony
  • Zawartość

    2929
  • Rejestracja

Wszystko napisane przez Draco Brae

  1. Suzanne zachichotała i spojrzała na blat stołu. - Chce mnie chronić, tak jak ja to robiłam. Gotowi jesteśmy za sobą wskoczyć w ogień - stwierdziła, uśmiechając się przy tym pod nosem. Jednak jej spojrzenie tkwiące na stole, nieco spochmurniało. - Można powiedzieć, że nie miał rodziny poza mną. Jest kimś kto przypomina naszym rodzicom o pewnym błędzie... Och, rozgadałam się. Przepraszam - poprawiła się i spojrzała na Ciebie uśmiechając się z lekkim smutkiem na pyszczku.
  2. Gdy tylko wydałeś rozkaz, zbiliście się w pewien szyk i oczekiwaliście nieznanego. Przez chwilę jeszcze uczucie, że zbliża się wasz przeciwnik, rosło. Potem zatrzymało się na pewnym stopniu i czekaliście w napiętej atmosferze. W głowie usłyszałeś dźwięk dzwoneczka, a chwilę później chłonąłeś słowa Thanatos'a. Szukasz tu jeszcze czegoś? Mówiłem ci, byś opuścił to miejsce. - Magnusie... Ta księga posłużyła im do kontroli Shivy - stwierdziła Twilight, wyrywając Cię przy tym ze skupienia.
  3. Suzanne powróciła do pozycji siedzącej na krześle i wpatrywała się w Ciebie ze zdziwieniem. Jej szok sprawił, że poczułeś jakie będzie następne pytanie. Klacz rozchyliła nieco usta, jednak nie spytała co się stało. - Więc... Jeśli mój braciszek byłby na tyle dobry, by do was dołączyć, czemu mu tego nie zaproponujesz?
  4. Pusty wzrok znajomego zdawał się zwiastować jedno - niepowodzenie. - Możesz odejść jeśli chcesz - stwierdził, nie spuszczając przy tym "gardy".
  5. Suzanne teraz już całkiem wypogodniała. Nie było już śladu po jej smutku. Promieniała radością, jednak jej spojrzenie tkwiło w mroku nocy. - Był już w kilku zespołach, jednak w żadnym nie utrzymał się długo. Co go na szczęście nie zniechęciło do tego co kocha - stwierdziła Suzanne i wyciągnęła nieco łeb, patrząc na sufit. Jednocześnie przy tym oparła się mocniej o oparcie i dosłownie na nim leżała. - Dave jest Twoim przyjacielem? W zasadzie... To oczywiste, przepraszam za pytanie.
  6. Chciwość Negatywne emocje teraz wzbierały w Tobie o wiele łatwiej i szybciej. Stawałeś się ich niewolnikiem, jednak w zamian otrzymywałeś moc... Moc, nad którą nie panujesz. W dodatku celujesz nią w kumpla. Bardzo szybko poczułeś jak magia skupia się w rogu, zupełnie jakbyś miał zaraz jej użyć, choć to nie do końca jest w Twoich zamiarach. Timy jednak nie pozostał Ci dłużny, wycelował w Ciebie swój róg, który również "zalśnił" ciemniejszą poświatą niż zwykle. - Ani myślę to zrobić - odparł sucho.
  7. Gdy tylko się uśmiechnąłeś, tym samym odpowiedziała Ci Suzanne. Aż mogłoby się zdawać, że odrzuciła wszelkie troski... - Och, braciszek? - jęknęła z ożywieniem słysząc wzmiankę o Pydzie. Pasował jej ten temat, albo był wygodniejszy niż poprzedni. - Mam nadzieję, że nie był za głośno. Bas jest jego całym światem, czymś czemu powierza wszystko. Z góry przepraszam za niego... Jest trudnym kucykiem.
  8. Gdy Twój wzrok spoczął na klaczy, jej uciekł gdzieś na podłogę. Suzanne jednak trzymała się tego co wcześniej. Starała się uśmiechać i wyglądać pogodnie. - Nic nie robisz źle - odparła na szybko. Potem wzięła głęboki oddech, zupełnie jakby liczyła, że da jej to więcej czasu na przemyślenie odpowiedzi. - Na pewno nie chcę, byś się zmieniał z jakichś błahych powodów. Poza tym... Co rozumiesz przez wszystko? Bo chyba raczej nie chcesz usłyszeć wykładu o kwiatach - zażartowała i wolnym stepem ruszyła do stołu, by znów zająć przy nim miejsce, jednak nieco dalej niż przedtem.
  9. Timy pochylił się nieco nad książką, ale nie powrócił do lektury. Wyglądał na mocno osłabionego fizycznie jak i psychicznie. - Nie wiem - odparł bez namysłu. - Szybko straciłem poczucie czasu... Nawet nie pamiętam kiedy zacząłem czytać.
  10. Twilight sięgnęła po wszystkie książki poza jedną. Tą która umożliwiała wam przejście dalej. Jednakże póki co, nie mieliście nawet po co iść do szczątków na szczycie wieży. Razem z Derpy zaglądałeś w każdy kąt z nadzieją, że znajdziecie cokolwiek przydatnego. Niestety, nic bardziej mylnego. Zwykły salon - przedsionek do diabelskiego tronu jakim były resztki Patrona Śmierci. Ostatecznie, po krótkich poszukiwaniach czekaliście już tylko na Twilight. Klacz uwijała się jak mogła z przeczesywaniem ksiąg. Każdą "sprawdzoną" odkładała na miejsce, aż wreszcie znów wszystkie były tam gdzie powinny. Ciężkie westchnięcie jednorożca nie wskazywało na nic dobrego. - Dobra literatura i cała masa książek o chirurgi czy anatomii - oznajmiła. - Pozostała tylko książka uruchamiająca ukryte przejście. Po tych słowach odchyliła ją lekko, a przed wami ukazały się schody. To jednak nie był koniec, bowiem Twilight wyciągnęła całkiem tą książkę, by ją sprawdzić. Skórzane tomidło bez żadnych liter na oprawie. Timber poruszył się niespokojnie w miejscu gdzie wcześniej sobie siedział. Przez chwilę Cię to zastanawiało, jednak odpowiedź nadeszła szybciej. Poczułeś jak Twe serce zaczyna przyspieszać, jak pojawiają się na Tobie kropelki potu, jak ślina w gardle staje. Strach. Ten który go siał, zbliżał się. Niestety Twilight wciąż skupiała się na księdze.
  11. Suzanne wydała z siebie krótki dźwięk pełen zakłopotania. Było to czymś w rodzaju westchnięcia i jednocześnie jęknięcie. Zaraz po tym znów odwróciła się w Twoją stronę. - Nie, nie. Nic nie zrobiłeś źle - odparła swoim już typowym tonem. - Skąd Ci to przyszło do głowy? - spytała i zachichotała nerwowo.
  12. Twoje słowa do Timiego trafiły z niemałym opóźnieniem. Podniósł nieco swój otępiały łeb znad książki, by spojrzeć na Ciebie pustym wzrokiem. - Jak każdego - odparł nieco bez emocji.
  13. Ruszyliście zatem po drabinę. Mijaliście regały z różnymi elementami wyposażenia. Pomimo tego, że teraz byliście wszyscy razem zachowałeś czujność. Obawiałeś się ataku na waszą grupę, a tym razem Thanatos mógł przecież was zwyczajnie pokonać. Co nim kierowało tak naprawdę, to nie miałeś pojęcia. Słusznie zrobiłeś, że zachowałeś czujność. Czułeś na sobie czyjś wzrok, Timber również był niespokojny. Twilight wybrała drabinę w najlepszym stanie i razem jak najszybciej zaczęliście się wracać. Lewitująca drabina była niczym znak "tu jesteśmy". Mimo to nic się nie stało. Byliście bezpieczni nawet po wyjściu na plac. Niestety uczucie bycia obserwowanym nie słabło, a wręcz się nasiliło. Gdy wreszcie drabina została umieszczona między kamieniami w lochach i była stabilna, to pasowała idealnie. Zszedłeś pierwszy na wypadek, gdyby coś na was czyhało. Drabina chwiała się, jednak utrzymała Cię. Gdy byłeś na dole, Derpy zleciała do Ciebie razem z wilkiem, a Twilight zwyczajnie się przeteleportowała. Mrok tych lochów, czy cokolwiek to było, nie zachęcał do spaceru, zwłaszcza, gdy Thanatos mógł być lu był w pobliżu. Lawendowa klacz rozświetliła swój róg niczym pochodnię i ruszyliście tam gdzie ostatnio rezydował mieszaniec. Wkrótce otaczał was tylko mrok i stęchłe powietrze. Pod kopytami mieliście tą samą mętną wodę, a pod nią kafelki. Ogrom miejsca przytłaczał, jednak jakoś udało wam się trafić do salonu Life'a. Ukryte przejście było zamknięte, a do wcześniejszego uczucia bycia obserwowanym dołączył strach...
  14. Chwila skupienia i... Wciąż byłeś w domu. Odczułeś wszystko tak jak to zwykle było przy teleportacji, jednak nigdzie się nie przeniosłeś. Nie pozostało Ci więc nic innego jak ruszyć z kopyta do uczelni. Czułeś się jednak dziwnie i trapiła Cię ta nieudana teleportacja. Co powodowało pierwsze uczucie? Nie wiedziałeś, lecz było ono gdzieś w sercu. Mieszało się z niepokojem, a nawet obawą. Dystans do uczelni powoli się zmniejszał, a w zasadzie do biblioteki, bowiem tam właśnie zmierzałeś. Otaczał Cię co dzienny widok Canterlotu. Każdy pochłonięty sobą. To raczej smutny element miasta. Wkrótce zawitałeś w uczelni, a chwilę później w bibliotece. Siedziało w niej trochę kucy. Zmierzałeś jednak w konkretne miejsce w bibliotece. Tam zastałeś Timiego studiującego to co sam chciałeś. Lektura i jego wciągnęła.
  15. Klacz nagle się zerwała na równe nogi i wyglądała na lekko spanikowaną. Dopiero po krótkiej chwili zdała sobie sprawę, że już nie ma tego dziwnego uczucia strachu. Wtedy też przysiadła na ziemi. - Miałam dziwny sen - oznajmiła lekko drżącym głosem. - A-ale nie wiem kiedy zasnęłam. Przepraszam za kłopot - dodała z zawstydzeniem. - Magnusie, na drugim końcu sali są drabiny przecież. Czy potrzebujemy czegoś innego z tej zbrojowni? - wtrąciła Twilight nie wnikając przy tym dlaczego od razu nie poszliście tam wszyscy.
  16. Klacz słysząc Twój prawdziwy cel wizyty, westchnęła cicho. Rozeszło się to jednak w ciszy jaka akurat zapanowała. Ten krótki dźwięk był przepełniony wieloma emocjami klaczy, zwłaszcza utraconą nadzieją. Suzanne wstała od stołu i stanęła przy zlewie. - Smutny kwiat - stwierdziła zanim dała Ci odpowiedź. Te dwa słowa były owiane nutką tajemniczości i brakowało im tradycyjnego ciepłego głosu Suzanne. Klacz wyraźnie posmutniała. - W lesie jest jedno miejsce gdzie rośnie.
  17. Suzanne tylko westchnęła, gdy się od niej odsunąłeś i ujęła swój kubek w kopyta. Jej wzrok spoczął właśnie na tafli jeszcze nietkniętej herbaty. Reakcja Suzanne nie zmieniła się specjalnie na wspomnienie o kwiatach. - To za dużo powiedziane - odparła nieco zbita z tropu klacz. - Po prostu je lubię i mniej więcej coś o nich wiem.
  18. Twilight spojrzała raz jeszcze na Derpy, a potem jej wzrok utkwił gdzieś na podłodze. Klacz oddała się swoim przemyśleniom. - Niestety nie. W tym samym czasie Derpy zdawała się budzić. Odczułeś to przez jej pierwsze delikatne ruchy.
  19. - Ale... - lawendowa klacz chciała coś jeszcze wtrącić, ale zaniechała tego, gdy usłyszała o śpiącej Derpy. - Co jej się stało? Poza tym, niedawno był odpoczynek. Klacz rozejrzała się po tym co było w pobliżu i przylewitowała sobie coś na wzór kamizelki czy jakiegoś siodła z kieszeniami. Tam też zaczęła upychać pospiesznie notesy i założyła to na siebie.
  20. Klacz nie miała nic przeciwko, gdy położyłeś głowę na jej ramieniu. Poczułeś jednak dreszcz emocji, który przeszył jej ciało jak tylko powiedziałeś, że jest kochana. Suzanne objęła Cię ostrożnie drugim kopytem. - Ja, um - zaczęła nieco niepewnie, choć nadal swym typowym ciepłym tonem. Teraz jej słowa były pozbawione pewnej harmonii. - Cieszę się... Że mogę Cię podnieść n-na duchu. Choć uważam, iż miód pomógł Ci teraz bardziej, bo słodycz to taka mała radość życia - dokończyła tracąc na pewności siebie.
  21. Klacz podniosła nieco łeb, wciąż promieniejąc swoim szczerym uśmiechem. Jej ruch kopytem po Twojej grzywie wznowił się. - Herbata Ci stygnie - stwierdziła odchodząc od tematu. - Napij się i zacznij myśleć pozytywnie, bo to połowa sukcesu - dodała opiekuńczo.
  22. Klacz znów spojrzała na notatki i zaczęła wertować kartki. - A co jeśli historie piszą zwycięzcy? - spytała w zamyśleniu. - Z tego co zrozumiałam z tych notatek, żołnierze poszli za Nightmare Moon z własnej woli, w dodatku to była wojna. Prawdziwa wojna - stwierdziła Twilight. - Opierała się na kilku potyczkach i ostatecznej bitwie w tym zamku... Żołnierze Nightmare Moon jak i Księżniczki Celestii umierali w bardzo brutalny sposób... Nie rozumiem tego, jak i tego, że prawda jest inna od tej, którą znam.
  23. Wydawało mi się, że jest jedno łóżko w mieszkaniu, tak więc tego się będę trzymał. ________________________________________________________ Powróciłeś więc do sypialni i po prostu położyłeś się obok Melody. Klacz nic nie odpowiedziała tylko wyszła z pomieszczenia i zgasiła światło. Sen przybył szybko, jednak nie podał Ci na tacy żadnych obrazów. Tylko odpoczynek, którego jak się okazało, bardzo potrzebowałeś. Ocknąłeś się dopiero nad ranem w pozycji takiej jak zasnąłeś, może nieco bardziej na środku łoża. Podniosłeś się nieco odrętwiały i śmiało mogłeś stwierdzić, że jesteś sam w domu. Był ranek, ale dość późny...
  24. Pismo na jednym z notesów, który podniosłeś, było nieco inne niż to jakie znałeś do tej pory. Zdecydowanie bardziej krzywe i z nie znanym Ci słownictwem często. Jednak wyrazy jak wojna, krew, ból czy zwycięstwo nie zmieniły się do dziś. To co wywnioskowałeś z jednej strony było opisem przeciętnego życia żołnierza Nightmare Moon. - To historia Magnusie. Inna niż tą, którą znamy - odparła nieco niepewnie i uniosła na Ciebie swe spojrzenie. Wzrok Twilight był przepełniony poczuciem rozczarowania oraz wewnętrznego sporu.
  25. Suzanne pozwoliła sobie po Twych słowach na bardzo przyjemny dotyk. Pogładziła Cię delikatnie po grzywie raz, a potem drugi. - Znów coś Cię trapi? - spytała ostrożnie i starając się by jej słowa były jak najserdeczniejsze. Starała się przelać swój dobry nastrój na Ciebie, pozwolić Ci na rozluźnienie się.
×
×
  • Utwórz nowe...