Skocz do zawartości

Draco Brae

Brony
  • Zawartość

    2929
  • Rejestracja

Wszystko napisane przez Draco Brae

  1. Z rozczarowaniem wyciągnąłeś z pokrowca szczoteczkę do zębów. Mimo tego szukałeś dalej z nadzieją na cokolwiek. Twojemu zdziwieniu nie było końca, gdy znalazłeś paczkę papierosów Dave'a i kartkę z jego pismem. Ren, bracie. Teraz jak zapewne to czytasz, wiesz już, że zniknąłem. Stan pewnie zapaści dostaje z mojego powodu, chciałbym zobaczyć jego minę. Geniuszem nie jestem, ale doszedłem do wniosku, że to była najbezpieczniejsza forma "odejścia z zespołu". Jestem gdzieś tam, gdzie niebo jest wolne, a łąki czyste od paparazzich. Zrobię dokładnie to co powiedziałem naszej słodkiej awanturnicy, odpocznę od wszystkiego i wszystkich. A Ty, w tym czasie nie zawiedź mnie. PS. spróbuję rzucić palenie, a tą paczkę masz ode mnie na pożegnanie.
  2. Derpy skorzystała z Twojego oparcia emocjonalnego wtulając się w Ciebie niczym małe dziecko w rodzica. Mogłeś teraz obserwować truchło Gatanyer'a. Timber nagle poderwał się niespokojnie i również spoglądał w tą samą stronę. To nie był jednak koniec. Zmiażdżone cielsko alicorna powoli wracało do momentu z przed obrażeń. Każdy mięsień, ścięgno i kość odtwarzały sylwetkę boga.
  3. Maluch od razu zeskoczył z matki i odsunął się od Ciebie. Hated szybko zaczął poprawiać sobie włosy. A potem wyprężył się dumnie. - Niedługo Cię przerosnę! - zakomunikował. Flame tylko wywróciła oczami i zamknęła książkę.
  4. To co robiłaś nie umknęło małemu. - Cześć Lightie. Co robisz? - spytał maluch. Jego słów pilnowała Flame i również spojrzała na Ciebie. Ona jednak pytań nie zadawała. Przymrużyła na chwilę oczy, a potem patrzyła w okno. Hated przyglądał Ci się z ciekawością.
  5. Zaszczyt gościć Flutteryay w sesji, a jeszcze większy, gdy ona odpisuje ________________________________________________________ Łóżko było niezasłane, tak jak je zostawiłeś. Ułożyłeś się na nim leniwie i nakryłeś kołdrą. Perkusja grała jeszcze krótką chwilę, a potem było słychać śmiech młodszej klaczy. Nakryłeś się bardziej, starając się zapomnieć o wszystkim co mogłoby popsuć Ci nastrój. Sen jednak nie nadchodził. Niedawna drzemka miała swoje skutki. Mimo to nie dawałeś za wygraną i wierciłeś się w łóżku. Na próżno. Wkrótce słyszałeś stukot kopyt. Klacze schodziły ze strychu i wyszły z domku. Rozmawiały cicho, ale wychwyciłeś, że obie idą do ogródka. Lyriel mówiła swoim typowym spokojnym głosem.
  6. Twilight kiwnęła porozumiewawczo głową i przysiadła, by złapać jeszcze oddech i dać miksturze działać. Derpy już kończyła jeść, a Timber leżał dalej trochę oszołomiony. Po krótkiej chwili szara pegazica odwróciła się i krzyknęła z przerażeniem. Spojrzałeś w jej stronę (a w zasadzie cały czas na nią wcześniej spoglądałeś). Klacz wskazywała truchło Gatanyer'a. - C-c-co t-to jest? - wyjąkała z przerażeniem. Pytania, które były niewygodne przyszły...
  7. Moc jaką teraz dysponowałeś była nie do okiełznania. Potrzebowałeś się skupić, jednak nie było to możliwe z lenistwem pod którego wpływem wciąż byłeś. Było jednak za późno, by przerwać proces teleportacji. Ogrom mocy zapalił chrust i kilka drzew wokół Ciebie. Chwilę później byłeś w mieście. Jednak w miejscu, w którym wylądowałeś, były podobne zniszczenia. Zupełnie jakby doszło do wybuchu. Palące się schody i drzwi wskazywały na to, że jesteś w jakimś budynku. Gdy zwróciłeś uwagę na szczegóły, stwierdziłeś, że zniszczeń dokonałeś w budowli, w której mieszkałeś... Byłeś na parterze.
  8. Bać się śmierci? Przecież to ból jest gorszy, a śmierć przynosi ukojenie. Paniczne pragnienie życia... Czy nie posiadam nawet tego, czując zapach krwi i słysząc odgłosy wyzwania? Otwarte usta ugięły się w uśmiech. Zostanie w karczmie było po prostu bezsensu, a bestia prędzej czy później i tak nas by wywęszyła. Tak długo jak jest zajęta posiłkiem mamy szansę na oderżnięcie jej łba i zabranie czegoś jako trofeum. Nie obchodzi mnie sława o mężach, którzy zabijają takie potwory i ratują księżniczki. W tej chwili moje pragnienie ogranicza się do przelewu krwi. Jestem nienormalny. Skierowałem się do Shemity, uważając na kroki, by były jak najcichsze i odebrałem mu broń zważywszy na jego stan, to nie było trudne. Dodatkowe wyposażenie będzie teraz niezbędne. Słowa tu nie były potrzebne, wiedziałem, że jeśli moi towarzysze pozwolą mi otworzyć drzwi, staną u mojego boku w walce z bestią. Ciekawe jak z ich rozsądkiem. Ruszyłem w kierunku drzwi z zamiarem walki. Cokolwiek to będzie, będę celował w oczy.
  9. W między czasie, gdy rozmawiałeś z Twilight, Derpy zajęła się owocami. Szara pegazica po prostu przysiadła się do koszyka i zaczęła pałaszować z apetytem. Timber tylko ułożył się i leżał. Słowa Twilight nadeszły szybko. Musieliście odwiedzić raz jeszcze na wpół zapieczętowane szczątki Thanatosa, lub odwiedzić pozostałe dwie wieże i niezbadane części zamku, albo... w ostateczności szukać tajemnej komnaty, dobrze ukrytej, a to było niczym szukanie igły w stogu siana.
  10. Garnek z gulaszem stał na piecyku, przykryty pokrywką. Bezzwłocznie poszukałeś jakiegoś talerza, aby nałożyć sobie choć trochę gulaszu. Muzyka, którą grała Lyriel, wciąż rozbrzmiewała. Gdy już miałeś w co nałożyć sobie ciepłą strawę, odkryłeś gulasz, a on uderzył Cię jeszcze ciepłym przyjemnym powietrzem. Lyriel gotowała na ostro, zapach papryki był najmocniejszy. Wkrótce, jak tylko nałożyłeś sobie porcję i zasiadłeś do stołu, zajadałeś się ostrą, ale smaczną i sycącą potrawą. Gra skrzypiec powoli cichła. Chwilę, później zaczęła rozbrzmiewać http://www.youtube.com/watch?v=y4tm0E1vkwU.
  11. Flame razem ze swoim synem leżała na kanapie, on na niej. Czytali razem jakąś książkę, pełną baśni i magii. Hated, co chwila zanosił się od śmiechu, cieszył się czasem wspólnie spędzonym z matką.
  12. Energia wprost Cię rozpierała, ale nie miałeś ochoty użyć jej całej. Uwolniłeś tylko jej małą cząstkę. Lenistwo nie pozwalało Ci na więcej. Gdy jednak już wysiliłeś się, aby tę odrobinę magii z siebie wykrzesać, Twój róg "pojaśniał", tak jak Twojemu profesorowi z ostatnich zajęć, ciemną poświatą. Ułamek sekundy później pocisk jaki posłałeś z olbrzymią szybkością, większą niż zwykle w kierunku drzewa, zmiótł je z tego świata. Został po nim tylko czarny dymiący się lej jak po wybuchu, choć takowego nie było.
  13. Już po chwili robiłaś sobie kanapki z siano-chleba i twarożku ze szczypiorkiem, który znalazłaś w lodówce. Gdy zrobiłaś sobie trzy sztuki, nie wiele czekając, poczęłaś je zajadać. Oparłaś się o blat szafki i konsumowałaś co miałaś. Gdy skończyłaś popiłaś wszystko wodą z kranu. Flame i jej syn wciąż razem spędzali czas w salonie, co jakiś czas śmiejąc się.
  14. Gdy tylko wszedłeś do środka uderzyła Cię cicha skrzypiec. Lyriel zaczęła idealnie z Twoim wejściem. Grała najprawdopodobniej w swoim pokoju, lub na strychu. Z kuchni dobiegał zapach gulaszu. Tisy nigdzie nie widziałeś.
  15. Twilight zajęła się sobą i wilkiem, zostawiając Cię razem z Derpy. Szara pegazica jeszcze przez chwilę łapczywie oddychała, patrząc się w dół. Dopiero, gdy skończyła spojrzała na Ciebie swoimi zezowatymi oczkami i uśmiechnęła się szeroko. - Hej, chyba się zakrztusiłam. Często mi się to zdarza - odparła rozbawiona. - Ciebie też dobrze widzieć. Ale... czy mnie nie było skoro tak mówisz? - spytała tak jakby nie zdawała sobie ze wszystkiego sprawy. nim odpowiedziałeś poczułeś jak coś ciągnie Cię delikatnie za ogon. Gdy się obróciłeś, widziałeś Twilight, a w jej oczach jakby słowa, że nie warto o tym wspominać. W między czasie Timber tylko zaskomlał od smaku mikstury.
  16. Kuchnia była teraz pusta. Nie było w niej śladu po żadnym posiłku. Z salonu dochodził Cię śmiech siostrzeńca i pojedyncze słowa siostry.
  17. - Pa - odparła cicho klacz. Otworzyłeś drzwi od domku Suzanne. Było już po południu. Słońce wkrótce miało chylić się ku zachodowi. Tisy nie było już przed domkiem Lyriel. Wyszedłeś od Suzanne, wymijając po drodze harfę. Chmury, które jeszcze nie tak dawno zdominowały niebo, już dawno popłynęły dalej.
  18. - Myślę, że jeszcze nie jest za późno - oznajmiła spokojnie Shiva. Twój wzrok spoczął na niej i szukał odpowiedzi. Pani Jeziora odczepiła koszyk oraz mikstury od zbroi. Lekarstwo podała Twilight i Timberowi, koszyk zaś postawiła na ziemi. Wkrótce potem, zbroja po prostu rozpadła się i duch Leviathanatiany prezentował się przed Tobą. Uśmiechała się spokojnie. Ułożyła delikatnie Derpy na podłodze, na grzbiecie i zbliżyła się do niej. - Pamiętasz Magnusie jak Gatanyer wspomniał, o tym, że byłam porównywana do bóstwa? Teraz zrozumiesz dlaczego. Powietrze w pomieszczeniu wirowało i skupiało się wokół Patronki wody i lodu oraz Derpy. Duch zamknął oczy, a jego włosy falowały w tym wietrze jaki się pojawił. Shiva znikała, stawała się coraz mniej wyraźna. - Gdyby nie Twoje szczere uczucia Magnusie, nie zrobiłabym tego, za resztkę mojej mocy. To było wspaniałe przeżycie nawet jak na nieboszczkę walczyć u waszego boku... Pamiętaj o obietnicy... Ostatnie słowa Shivy gasły wraz z nią. Chwilę później po prostu wszystko ucichło, a Patronka po prostu zniknęła. Teraz nie było już ani Shivy, ani Derpy. Jednak tylko przez chwilę. Rana na szyi szarej pegazicy zasklepiła się i klacz nagle poderwała się łapiąc łapczywie powietrze, zupełnie jakby wcześniej się dusiła.
  19. Suzanne westchnęła nieco zawiedziona, choć nie dawała po sobie znaku i wciąż uśmiechała się ze spokojem. - Rozumiem - odparła, a potem również spojrzała na drzwi. Uśmiech od razu znikł z jej pyska. - Nie mogę Cię o to prosić. Poradzę sobie... jakoś.
  20. Dark odeszła wreszcie od okna i położyła się na swoim łóżku. Ignorowała Cię. Wzięła jeszcze swój odtwarzać i odizolowała się od otoczenia za pomocą muzyki.
  21. ~ Zrozumiałam, robi się! ~ zakomunikowała Shiva. Gatanyer spojrzał na Ciebie ze zdziwieniem. Uniósł znacząco jedną brew. - Ty... Ty podnosisz kopyto na boga? - spytał z rozbawieniem i ciągłym niedowierzaniem. Widząc jednak to jak na niego zaszarżowałeś, zrozumiał, że nie żartujesz. Gatanyer od razu przejrzał Twój plan i odgrodził całą ekipę poza Timberem od Derpy za pomocą kolcy, które wyrosły z posadzki. Uniknął również Twojego lipnego wymachu mieczem. Miałeś teraz pełne pole do popisu. Wykorzystałeś ten moment i uderzyłeś jak najmocniej pozwalała Ci na to sytuacja. Niewielki zamach. Gatanyer tym razem nie zdążył się cofnąć, oberwał prosto w pysk. Krew bryznęła po posadzce. Alicorn zachwiał się i cofnął. Potem oblizał wargę z której zaczęła ciec krew. Odskoczyłeś póki mogłeś. Drużyna skupiła się wokół Ciebie, tylko Timber był z tyłu Twojego przeciwnika. - Nie wiem co cię wzmocniło, ale gwarantuję, że będziesz cierpieć - stwierdził ponuro. Nie było czasu na planowanie, każdy robił to co najlepiej umiał. Twilight spróbowała alicorna oślepić, a Shiva posłała ku niemu kilka lodowych sopli. Sam rzuciłeś się z mieczem na Gatanyera. Wróg bez problemu oparł się oślepieniu i lodowym kolcom. Ciebie zaś powalił falą magii. Miecz poleciał gdzieś w kąt. Alicorn nagle stanął nad Tobą i był gotów zakończyć Twój żywot, co nie spodobało się Timberowi. Wilk ugryzł Gatanyera dotkliwie w lewe tylnie kopyto. Wrogi alicorn, nie tracąc czasu uderzył porządnie Twego kompana drugim kopytem posyłając go na drugi koniec sali. Jednak ta chwila kosztowała go okuciem w lodowe kajdany. Shiva, razem z Twilight, blokowały jego oraz magie jaką władał byś mógł pokonać boga. Okazja mogła się nie powtórzyć, nie zważając teraz co z wilkiem zacząłeś okładać jak tylko mogłeś Gatanyera. Zęby leciały mu z pyska, podobnie jak krew z nosa. Kości chrzęściły i chrupały. Amulet zaś na Twojej szyi ciążył. Alicorn upadł na ziemię, ale nie dawałeś za wygraną. To był błąd. Oswobodził się on i posłał ku wam kolejną falę magii. Wszyscy uderzyliście o ścianę za wami. Twilight jęknęła z bólu, a Shiva od razu się pozbierała. Również podniosłeś się natychmiast. Gatanyer splunął krwią. - Nie wiem co cię wspiera, lub kto, ale faktycznie masz szansę mnie zhańbić. Nic więcej - skomentował. - Ale wiesz? Czeka cię za to kara. Z tymi słowami jego róg zaświecił. Nieprzytomna Derpy przylewitowała do niego, a on wyrwał z posadzki kawałek kamienia. Chciał ją zabić. Rozumiejąc o co chodzi, ruszyłeś w morderczym szale. Na próżno. Wymierzył karę. Gardło Derpy spłynęło szkarłatem, który począł spływać po jej szarej sierści, aż wreszcie kapał na podłogę. Gdy dopadłeś do niego, ten wykonał unik i odrzucił Derpy niczym zepsutą lalkę. Shiva, pochwyciła ją za pomocą wody i niezwłocznie zwaliła z nóg Gatanyera za pomocą wody. Magia Pani Jeziora, która pojawiła się pod samym celem, była dezorientująca. Teraz po prostu była Twoja kolej zemsty. Nie była to już chęć walki, by ocalić innych. Chciałeś go zamordować i robiłeś wszystko, by to uczynić. Amok w jaki wpadłeś, był tak silny, że nie przerywałeś uderzać wroga po czym się dało za pomocą Power Puncha. Lałeś tak długo, aż żaden mięsień nie drgnął pod wpływem pośmiertnych drgawek. Ciało alicorna zmieniło się w papkę z krwi, połamanych kości i ubitego mięsa... Dopiero, gdy zrobiłeś wgniecenie w podłodze, przestałeś bić. Zbroja, w której była Shiva, stała tuż obok Ciebie. Timber leżał przy końcu sali. Twilight kuśtykała do was z pod wejścia. Ciało Derpy wciąż unosiło się na wodzie...
  22. Twilight zaprzeczyła i ostatecznie po chwili byliście gotowi do do ruszenia dalej. Wszyscy razem. Shiva zaopiekowała się koszykiem stawiając go na grzbiecie zbroi tuż obok mikstur i umocowała go. Wkrótce wchodziliście po krętych schodach wieży. Z każdym stopniem byłeś bliżej finałowej bitwy z Gatanyer'em. Wreszcie stanąłeś z całą ekipą w pomieszczeniu, gdzie był pomnik Nightmare Moon. Gatanyer stał za nim, a obok niego leżała Derpy. - Szybko - podsumował spokojnie. - Lepiej dla mnie. Zgodnie z umową, oddaj to co należy do mnie, a ona będzie twoja - oznajmił alicorn i wyszedł zza pomniku. Stąpał on jednak ostrożnie, zupełnie jakby widział teraz w Tobie zagrożenie. - Pospiesz się.
  23. Dark pokuśtykała do okna. - Wiem tylko tyle, że w tym tygodniu - odparła ze znudzeniem, wyglądając z okna. - A i jeszcze jedno Lightie - zaczęła już spokojniej. - Za każdym razem, gdy będziesz wahać się w sprawie swoich marzeń, przypomnij sobie jak bardzo pragnęłaś żyć w momencie, w którym Cię dusiłam. Z taką samą motywacją sięgaj po to co kochasz. Pamiętaj o tym.
  24. Suzanne nie broniła się przed Twoim dotykiem. Cały czas spoglądała w Twoje oczy. Gdy Ty się podniosłeś, zrobiła to również ona. Włosy klaczy, zakrywały większość jej ciała. Proste i długie pobudzały wyobraźnie. Suzanne złapała się za głowę lewym kopytkiem i sprawiała wrażenie lekko zmieszanej. Poczochrała chwilę włosy. Podczas tego wszystkiego jej wzrok nie schodził z Twoich oczu. Wpatrywała się w nie jak w obraz. - Rozumiem - odparła cichym, ciepłym i wesołym tonem. Nie było w niej już za grosz smutku. - Jednak jeśli masz ochotę coś zjeść, zrobię naleśniki - dodała zachęcająco i uśmiechnęła się.
  25. Twilight podziękowała i z uśmiechem sięgnęła po jabłko. Nie spieszyła się z nim, ale spokojnie mogłeś stwierdzić, że zje może jeszcze jeden owoc. Gdy spytałeś swojego wilczego kompana o spiżarnie, ten wystawił język i przekrzywił łeb. Odpowiedzi nie uzyskałeś. Chwilę później Twilight podziękowała za posiłek. To jedno jabłko w zupełności jej wystarczyło. Została dla Ciebie całą góra owoców.
×
×
  • Utwórz nowe...