No nie, niesamowite, że nie potrafię zrozumieć części Twoich wypowiedzi ZenoN1.0.
Zacznijmy od tego, że negujesz ideę miłości jako jednej z najważniejszych w nurcie rozwoju społeczeństwa. Gdyby tak było Platon nie napisał by "Uczty", w której pojawia się miłość platoniczna, a starożytni Grecy nie stworzyliby aż 4 słów określających miłość - eros, filia, storge i agape. Potem jeszcze 3 rodzaje określające miłość: ludus (gra), mania i pragma. Na co im było aż tyle, skoro to polityka, religia i zastanawianie się nad bytem były najważniejsze. Ach, zapomniałem, jeszcze bunt wobec hegemonii Aten.
Mówisz, że miłość nie zaakcentowała swojej obecności w literaturze... To może ja wymienię kilka przykładów, oprócz wspomnianej "Uczty": "Pieśń na Pieśniami", "Hymn do Miłości", "Antygona", "Dzieje Tristana i Izoldy", "Sonety do Laury", Heloiza i Abelard, następnie po epoce Oświecenia pojawia się romantyzm, który oprócz bunt, powstań i innych tego typu rzeczy miał wspólną cechę dla wszystkich twórców tamtego okresu - niewiara w widzialne i doświadczalne i pokładanie nadziei w tym, co nieuchwytne, w tym także w miłości (w różnych aspektach - niespełnionej, nieszczęśliwej, do Boga, do Ojczyzny, przyjacielskiej). Poza tym obecnie żyjemy w epoce literatury postmodernistycznej, która opiera się na tym, że żyjemy w postindustrialnym społeczeństwie, w którym życie człowieka jest określane przez jego kontakty z innymi ludźmi. A więc miłość odgrywa tu znaczącą rolę.
Analogicznie teatr i muzyka wyrosły z literatury, więc zawierają w sobie pierwiastek miłosny. Powiem więcej, muzyka wyrosła niezależnie od literatury, gdyż w średniowieczu po Europie krążyli wędrowni trubadurzy, którzy przygrywali do uczt różne pieśni. A oprócz pieśni sławiące sławne czyny bohaterów były także pieśni miłosne.
Jeśli chodzi o filozofię to oprócz wcześniej wymienionego Platona byli także inni filozofowie jak Hezjod czy Empedokles, który głosili, że miłość jest siłą porządkującą Wszechświat, więc nie można mówić, że dopiero współczesna filozofia zajęła się tematyką miłości, bo to nieprawda. Ona tylko rozwinęła podstawy, które rzucili filozofowie starożytności. Podajesz za przykład Kanta i późniejszy nihilizm. tak się składa, że z tego co wiem, nihilizm odrzuca jakiekolwiek Prawdy, nie tylko miłość.
Na koniec co do religii i juedochrześcijaństwa (bo tak to się pisze wg słowników) to nie rozumiem co ma piernik do wiatraka, judeochrześcijanie to byli ci, którzy zachowali Prawo Mojżeszowe, włączając do tego nauki Chrystusa, odrzucając jednocześnie nauki Pawła z Tarsu. I do judeochrześcijan na początku zaliczali się nawet apostołowie i ich rodziny. Czyżby nagle przestali wyznawać miłości (do bliźniego)? Czyżby odrzucali nauki o miłości Chrystusa? Wydaje mi się, że nie. A przynajmniej nie znalazłem o tym żadnych informacji.
Przykro mi, że niszczę Twoje wyobrażenia o świecie, ale świat nie rozwinąłby się tylko poprzez bunt społeczny czy konflikty międzyludzkie. Gdyby tak było to dzisiaj byśmy dalej dyndali na drzewach i wcinali banany (co patrząc na obecną sytuację ekonomiczno-społeczną tego absurdalnemu do łez kraju, w którym żyję nie wydaje się wcale taką złą drogą).