Skocz do zawartości

Magus

Brony
  • Zawartość

    5480
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    6

Posty napisane przez Magus

  1. Night Tale

    Słysząc słowa Dancing of the Fate, delikatnie zmarszczył brwi, w zastanowieniu. Patrzał to na nią, to na Qualm Mask. Gdyby miał je oceniać po wyglądzie, to Dancing of the Fate, dochodziłaby do wieku około dwudziestu lat, może miałaby z dziewiętnaście. Natomiast jeśli chodziło  Qualm Mask, to powiedziałby, że jest może nawet lekko starsza od niego, około trzydziestki na oko. Wpływały tu również inne czynniki niż ich wygląd, a był to charakter, który zdołał lekko u nich poznać podczas rozmowy,  a w głowie nakreśli dzięki temu ich portrety psychologiczne. Mimo to, kwestia wieku nie mogła go zaskoczyć. Czy w ich świecie nie było istot, które miały tysiące lat, a mimo to zachowywały młody wygląd? No właśnie, to mówiło samo za siebie. Jednak, różnica wieku liczona w mileniach, wydawała się naprawdę zaskakująca.

     

    Głębsze rozważania nad tym musiały jednak zaczekać, bo spostrzegł jak Qualm Mask idzie w jego stronę. Znów odczuwał lekkie zakłopotanie tym wszystkim, które minęło, zaraz po słowach jakie padły z jej ust. Poza tym mógłby przysiąc, że przez chwilę wyczuł coś jak sól, gdy mówiła. Ponownie Dancing of the Fate, pokazała swoją uroczą naturę, gdy starała się to przerwać. Nie mylił się, były zupełnie inne. Mimo to nie winił Qualm Mask za jej wątpliwości. Nim jednak cokolwiek powiedział, Qualm Mask nagle zmieniła postać. Wiele ostatnio widział, jednak czegoś takiego nigdy. Lekko się cofnął, widząc pokrywające ją lustro i potknął przy tym o sofę, przewracając się na grzbiet i uderzając głową o podłogę, przez co lekko stęknął i zaczął masować sobie tył głowy kopytem. Nie był to jednak strach, a bardziej ekscytacja sprawiła, że tak zareagował. Słysząc głos, który się z niej dobył, lekko mrugnął. Był zupełnie inny niż wcześniej. Domyślał się, że w tej postaci przejrzy jego zamiary, ale nie miał się czego bać, bo był szczery przez cały ten czas.

     

    - Dancing of the Fate, Qualm Mask ma racje - powiedział, patrząc na drobną klacz, a potem zaraz na drugą, bez strachu w oczach. Nagle na jego twarzy pojawił się krzywy uśmiech. - To prawda nie możecie mi ufać. Jednak głupotą by było wtedy wierzyć, w to co wam do niedawna powiedziałem. Mogę przecież po waszym wyjściu powiedzieć gwardii o was. Może was też oszukałem co do informacji, które podałem i one sprawią, że obie wpadniecie w kłopoty. Nie macie co do mnie żadnej pewności, tak jak ja co do was - lekko westchnął. - Podobnie ja się naraziłem, mówiąc wam tak wiele o sobie. Może mnie oszukałyście, a ja się co do was myliłem. Co prawda pokazałaś, że nie jesteś taka jak ja - powiedział do Qualm Mask. - Ale mówiłem wam, że Crystal bawi się magią międzywymiarową. Może was ściągnęła, a wy dla niej pracujecie, a gdy wyjdziecie, wydacie mnie gwardii, a potem będziecie się śmiać w tłumie, widząc jak pokazowo wykonują na mnie egzekucje - zmarszczył lekko brwi. - Nie jestem potężny Qualm Mask, ale widziałem już wiele w ostatnim czasie, i to co pokazałaś mi teraz, mnie nie przeraża - powoli wstał z podłogi i zbliżył się do klaczy, patrząc w jej oczy. Jego niedawne zakłopotanie zniknęło jak za użyciem magicznej różdżki. - Nie mam co do was złych zamiarów. Chce wam tylko pomóc, bo tak mnie wychowano i taka jest moja natura. Jestem kucykiem, niezależnie co by się nie działo. Więc jeśli uważacie, że nie mogę wam pomóc albo jestem zbędny do waszych planów, możecie odejść, droga wolna lub mnie zabić, jeśli się mylę co do was. Wolę to niż pokazową egzekucje - powiedział bardziej pewnie niż dotychczas podczas całej rozmowy jaką mieli.

  2. Notka informacyjna

    W kryształowym Królestwie raczej niewiele mogę teraz zrobić. Jednak myślę, że można wspomnieć o sprawie snu. Wiadomo, nad snami, by nie śniły się koszmary, czuwała księżniczka Luna. Obecnie jej nie ma. Mimo to mieszkańcy raczej rzadko narzekają na koszmary. Kapłani twierdzą, że to dobrotliwa natura Crystal pozwala innym spać spokojnie, bo teraz ona czuwa. W każdym razie zdarzały się przypadki, że wrogowie obecnej władczyni byli dręczeni koszmarami. Oczywiście, nie musi być tak, że teraz nagle wszyscy są przez nie dręczeni. Jak obecnie widać, Crystal raczej ma inne sprawy na głowie i wszystko zostawia gwardii, co będzie potem, okaże się. Koszmary dręczą również, większość kucyków bawiących się czarną magią, ale to już inna sprawa. Mattia Magna L, jeśli nie chce Ci się czekać, aż u innych minie dzień, możesz zacząć kolejny u siebie. Każdy jak zawsze zaczyna się obwieszczeniem herolda, ale zwykle daje te same informacje, czyli by szanować obecną władczynie i to co zrobiła dla świata, więc na razie nic co mogłoby być istotne. Gdy będą pojawiały się informacje istotne dla wszystkich, postaram się zrównać czas, tak by każdy mógł odpowiednio zareagować. Więc jakby co możesz zaczynać kolejny dzień jeśli masz ochotę.

     

    Świątynia w wiosce

    Kapłan, powoli zbliżył berło do rogu ogiera. Ten mógł poczuć potężną moc, płynącą z berła. Inną niż wszystkie, odległą i bardziej nieznaną. Nic dziwnego, że kapłani mówili, że była w nich jakby cząstka samej Crystal. Uczucie jednak minęło, równie szybko jak się zaczęło, z chwilą gdy kapłan zabrał berło. Nie było żadnych skutków ubocznych. Po prostu przez chwilę, można było poczuć obecność Crystal i części mocy jaką władała obecna władczyni. Kapłan powoli zbliżył berło do siebie i otworzył szeroko oczy, gdy kula przybrała barwę fioletu.

     

    - Niesamowite - mruknął pod nosem i znów spojrzał na jednorożca. - W małych miasteczkach takich jak to. Rzadko można spotkać jednorożca o takim talencie jak twój - lekko się uśmiechnął. - Tutaj nie zdołasz go rozwinąć, a są pisane ci rzeczy wielkie. Zostając tutaj zatracisz moc, a wyruszając do Canterlotu czekają cię rzeczy wielkie. Być może nawet uda ci się spotkać naszą panią. Wiem, że nie jest to decyzja, którą można podjąć od razu, ale przemyśl to jak najszybciej, bo taka szansa jest tylko jedna. Gdy się zdecydujesz, powiedz nam byśmy mogli wszystko przygotować - lekko się uśmiechnął

     

    Pola kukurydzy

    Jak już wcześniej można było zauważyć, owad choć wielki, nie wykazywał zbyt wiele intelektu i rządził się tylko swoimi instynktami. Wcześniej był to głód, a teraz ból i furia, po niedawnym ataku. Szarżował nie patrząc na nic, chcąc tylko przegonić intruzów. Nie było więc dziwne, że nabił się na widły jednego z ogierów. Dźwięk wideł które wbijały się w insekta z pewnością nie był przyjemny, ale nie tak jak to, co nastało zaraz potem. Owad zaczął znów głośno piszczeć, ale ponieważ był bliżej, dźwięk mógł być bardziej nieznośny. Z jego ciała znów zaczęła się wylewać glutowata krew, a przy tym strasznie wierzgał. Kucyk, który trzymał widły, mógł poczuć jak silne było to stworzenie. Wściekłość i ból musiały dodać mu więcej sił, bo zaczął ciągnąć oprawcę ku sobie, wymachując przy tym odnóżami na wszystkie strony. Jedno było pewne, nie chciał tanio sprzedać skóry.

     

    Konwój

    Pegaz nim spostrzegł atak, miał już zbyt mało czasu na reakcje. Pociski celnie ostrzelały skrzydła ogiera, a ten spadł na ziemię, czołgając się i jęcząc pod ścianą, nie będąc w stanie się ruszyć z powodu bólu. Gwardziści osłaniający się za polem siłowym, nie dostrzegli klaczy zakładającej ładunki i czającej się za powozem. Starali się utrzymać jak najdłużej nim przybędą posiłki. Nieuwaga została przypłacona stratą tarczy magicznej, a tym samym obrony. Ostrzał skutecznie trafił jednego kucyka ziemskiego i jednorożca. Podczas gdy pozostała trójka szybko wycofała się do zaułka, chroniąc w nim. Jeden z trafionych jednorożców jeszcze żył, bo zaczął się powoli odczołgiwać od wozu, zostawiając za sobą ślady krwi. Powoli po okolicy rozniósł się głos alarmu, co sugerowało, że okoliczni gwardziści już wiedzą i zaraz zaleją całą okolice.

     

    Canterlot świątynia

    Podobnie jak w każdej świątyni, kapłan rozpoczął formułę, która wychwalała dobroć i miłość Crystal, a zaraz potem zaczęto przechodzić do rytuału. Przed White podchodziły kolejne kucyki. Te, które dostąpiły zaszczytu i berło ich wybrało, odchodziły na bok, czekając na przyszłość, którą wybrało im berło. Teraz ścieżki magii i wszystkie inne drogi stały przed nimi otworem. Tych, których jednak berło wskazywało, na zbyt słabych odsyłano, dając kilka ciepłych słów. Jednorożce również reagowały różnie, na wybory berła. Jedne były szczęśliwe, że nie muszą zmieniać swojego życia, niepewne co ich będzie czekało, jeśli berło ich wybierze. Najwyraźniej, co niektórzy byli tu tylko, by uniknąć kłopotów związanych z nieobecnością podczas rytuału. Byli jednak tacy, którzy byli wręcz załamani, że nie zdołali się dostać i mimo ciepłych słów kapłanów, odchodzili smutni z powodu swojej przeciętności. Powoli zbliżała się kolej White. Nim jednak nadeszła, jakaś klacz zaczęła się przepychać przez kolejkę, nawet minęła bez słowa White. Kucyki coś mruczały pod nosem "Jak tak można?" "Co to za wychowanie?" Gwardziści pilnujący ołtarza, również spostrzegli przepychającego się kucyka i ruszyli w jego stronę. Nim jednak doszli, nagle klacz otoczył zielony płomień i na oczach przerażonych kucyków przybrała postać podmieńca. Wszyscy wpadli w panikę, krzycząc i niemal tratując się nawzajem, gdy gwardziści już biegli w kierunku intruza. Podmieniec jednak już sobie obrał cel i leciał, sycząc prosto na kapłana. Na jego kopycie spoczywało jakieś ostrze, którym najwyraźniej planował go zabić.

     

    Ponyville

    Zbiegowisko kucyków, widząc wchodzącą w tłum Sinister, ustąpiło jej miejsca, tak by również mogła zobaczyć powód tego zbiegowiska. Klacz nie myliła się, bo na ścianie naprawdę tkwiło dość wymowne, wymalowane hasło, na obecną władczynie Equestrii. Jego treść nie była zbyt długa, a brzmiała następująco "Crystal, możesz mi naskoczyć ;*". Gwardziści jednak co ciekawe, nie przyglądali się samemu napisowi, a dziwnym kulkom na ziemi, przypominającym szare piłki.

     

    - To znowu on? - mruknął jeden z nich, wyraźnie niezadowolony.

    - Za dużo już sobie pozwala tym brakiem szacunku - warknął drugi.

    - Ale co to jest? - spytał trzeci, wskazując kopytem na piłki. - Broń jakaś?

    - Nigdy dotąd nikogo nie zabijał, tylko te napisy - znów mruknął pierwszy. - Zaklęcie pokazało, że to nie jest broń i nie wykazuje zagrożenia

    - Więc sprawdź co to jest - znów, wtrącił drugi.

    - Ja? - spytał jednorożec. - Nie ma mowy. Mam żonę i córkę, nie chce by dostali informacje o moim zgonie

    - Mięczak - warknął. - Sam to zrobię - powoli zbliżył kopyto, ale wyraźnie niepewnie. Gdy tylko dotknął piłkę, ta się jedynie lekko potoczyła. - I co? - powiedział pewnie, aż nagle wszystkie piłki wydały dziwny dźwięk i zaczął z nich wydobywać się różowy gaz. - Trujący gaz! - wrzasnął do kucyków, a gapie zaczęli szybko uciekać, niemal się o siebie przewracając. Dla wrzeszczących ze strachu gwardzistów było jednak za późno, bo chmura ich dosięgnęła. Gapie patrzyli na to przerażeni, aż chmura nie uniosła się w górę i zamiast przerażenia, na ich pyszczkach zaczęły pojawiać się uśmiechy. Zbroje gwardzistów stały się nagle całe różowe. Żołnierze patrzyli zdziwienie na miny kucyków, aż nie spojrzeli na siebie.

    - Twój pancerz jest... różowy - mówił zszokowany.

    - Twój też! - wrzasnął inny i spojrzeli na chmurę, która ułożyła się w napis "Zabawa trwa! ^^". Zaraz potem zniknęła. - Jasna cholera, jak go dorwę, to na rok zamknę go w dybach, osobiście - warknął wściekle, aż nie usłyszał chichotów i się odwrócił. - A wy na co się gapicie?! Nie macie nic do roboty?! Wynocha, bo was zatrzymam za nielegalne zgromadzenia - kucyki zaczęły odchodzić, chichocząc pod nosem, gdy gwardziści próbowali pozbyć się z siebie wstydliwej farby, warcząc przy tym, czego nie zrobią ze sprawcą, gdy go dorwą. Poza gapiami ktoś jeszcze przyglądał się przedstawieniu, jednak tajemnicza osoba chowała się bezpiecznie w zaułku, gdzie tylko wprawne oko mogło ją wypatrzyć.

  3. Świątynia Kryształowe królestwo

    Ostatnie jednorożce w świątyni, zebrały się przed kapłanem, a wśród nich był Green Letter. Inne jednorożce, które nie dostały się do świątyni, nadal tkwiły przed bramami, aż na ich drodze nie stanęli gwardziści, informujący o zakończeniu ceremonii na dzień dzisiejszy. Nikt więcej nie był wpuszczany, a ci którzy nie zdołali się dostać, wracali do domów, oczekując następnego dnia. Ostatnie jednorożce podchodziły do berła, jednak jak do tej pory żaden z nich nie wykazywał zdolności, które mogłyby otworzyć przed nimi magiczną przyszłość. W końcu przyszła kolej na Green Lettera. Kapłan powoli zbliżył berło do rogu ogiera, a ten mógł poczuć moc przepływającą przez artefakt. Była to moc dziwna nietypowa, a jednocześnie bardzo silna. Kapłani musieli mówić prawdę, że w berle jest cząstka Crystal. Mógł nawet przez chwilę poczuć te moc. Kapłan powoli zabrał berło, spoglądając jak te staje się czerwone.

     

    - Nie przejmuj się tym - uśmiechnął się do ogiera, ciepło. - Każdy z nas ma znaczenie, w świecie pani. Jeśli masz jakieś wątpliwości wyraź je teraz, a jeśli nie, możesz wrócić na swoje miejsce - powiedział spokojnie kapłan, patrząc na ogiera spod kaptura.

     

    Świątynia w wiosce

    W przeciwieństwie do wielkich miast w królestwie, świątynie w mniejszych wioskach były znacznie mniejsze. W takich okolicach było mało jednorożców, więc nie spodziewano się nigdy tłumów. Działało tu także mniej kapłanów niż w innych świątyniach. Mimo to były nadal bogato zdobione, jak wszystkie inne. Podobnie jak każdą świątynie i w tej była mozaika, przedstawiająca wyobrażenie Crystal, taka sama jak w każdej świątynia. Najwyraźniej był to wymóg, by każdy pamiętał komu służono. Gdy do budynku przyszedł Asra Arlas, główny kapłan właśnie rozpalał jakieś kadzidła pod mozaiką. Dopiero na dźwięk głosu ogiera, powoli się obrócił. a zaraz potem do pomieszczenia weszło kolejnych dwóch kapłanów. Podobnie jak wszędzie, wszyscy mieli zasłonięte ciała i głowy, tak by nie można ich było poznać. Jeden z kapłanów w fioletowym habicie, spojrzał spod kaptura na jednorożca.

     

    - Witaj chłopce - powiedział ciepło. - Jak mniemam, przyciągnęła cię tu wola naszej dobrotliwej pani - spojrzał na mozaikę, przedstawiającą Crystal. - Byliśmy pewni, że nikt nas już dziś nie odwiedzi w tej okolicy, ale zrobiłeś nam niespodziankę. Zaczekaj proszę chwilę nim zaczniemy - powoli odszedł zostawiając Asra z dwoma kapłanami. Podobnie jak zawsze, ci nie ukazali emocji, tylko patrzyli na ogiera. Z pewnością nie byli kompanami do rozmowy. - Na szczęście kapłan, wrócił po niedługiej chwili z berłem. - Proszę zbliż się i poczuj dobroć naszej pani. To nic nie boli zapewniam - kapłan uśmiechnął się ciepło pod kapturem.

     

    Night Tale

    Słysząc Qualm Mask, ogier lekko mrugnął. Nigdy nie słyszał o żadnym Oku Sharr, był co do tego pewny. Czytał wiele ksiąg o magicznych artefaktach, ale o czymś takim nigdy nie słyszał. Coraz bardziej miał pewność, że klacze były czymś więcej niż się wydawało. Zauważył to ponadto, gdy grzywa pegaz zaczynała szaleć i falowała jak ta księżniczki Celestii, co było niezwykłe. Nie zwrócił uwagi na to, że uszkodziła lekko jego podłogę, bo jakie to miało obecnie znaczenie? Kimkolwiek one były, wiedziały wiele, a mimo to w jego świecie były zagubione i zdane na siebie, zwłaszcza teraz, co było niezwykle smutne, gdy się o tym pomyślało. Widząc zachowanie i reakcje Qualm Mask, zupełnie zapomniał o Dancing of the Fate, która przypomniała o sobie dopiero po niedługiej chwili.

     

    Słysząc ją, ogier zamarł. Magia, która nie pochodziła z ich świata? Miał czasem wrażenie, że Crystal nie jest kucykiem, a raczej przybrała jego formę. Trochę jak podmieniec, ale w innej postaci. Spojrzał znów na obie klacze i zmarszczył brwi. Czy ona mogła być taka jak one? Może była jedną z nich, renegatką, a one ją teraz ścigały za zdradę. Ukryła się w jego świecie, uważając, że tu będzie bezpieczna. Spojrzał nagle na Fate tworzącą dziwną kulę, ale nie rogiem, a kopytem, co było niesłychane. Słysząc jej syk, położył kopyto na przód, jakby chciał sprawdzić, czy nic jej nie jest. Szybko jednak zaniechał tych poczynań, widząc jak klacz znów zachowuje się normalnie. Cienisty splot? Czym był ten cienisty splot? Brzmiało jak coś z czarnej magii dla takich jak król Sombra. Nadal czuł dreszcze od tej magii, która wypełniła całe pomieszczenie, gdy Fate tworzyła kulę. Nigdy czegoś takiego nie czuł, jak w tej chwili. Zaraz jednak znów zwrócił uwagę na Dancing of the Fate. Upadła bogini? O czym ona mówiła? Nic z tego nie rozumiał. Ludzie mieli jakiś bogów, czy to było coś w tym stylu? Nie miał jednak czasu, by długo nad tym myśleć, bo ponownie odezwała się Qualm Mask. Słysząc jej pytanie lekko zmrużył oczy, a potem spojrzał na drugą klacz. Wiedza stała się w tej chwili towarem wymiennym. Odpowiedzi za odpowiedzi. Tylko jedno pytanie, gdy tyle się ich cisnęło? Jeśli ludzie byli prymitywni ze swoją technologią, to jak musiał dla nich wyglądać on?

     

    - Nie możecie być takie jak teraz - mruknął w końcu ogier, jakby starał się wszystko sobie poukładać w głowie. Spojrzał najpierw na Qualm Mask. - Jesteś pegazem, obecnie w opinii Crystal kimś gorszym - potem spojrzał na Fate. - Musisz na ulicy być jej panią, wśród kucyków. Qualm Mask, nie możesz mówić pierwsza, to Dancing of the Fate musi przejąć inicjatywę, skoro jest jednorożcem. Ona mówi ty tylko możesz patrzeć złowrogo lub wtrącić coś dopiero gdy ci pozwoli. Możesz wybrać sobie rolę do odegrania, być jej strażniczką lub tragarzem, jednak nie możesz wyjść już z obranej roli - ciężko westchnął. - Dancing of the Fate, skoro stać cię na własnego strażnika lub tragarza, jesteś szlachetnym jednorożcem o dużej mocy. Kimś lepszym w oczach Crystal niż ja i Qualm Mask. Musisz okazywać jak dumna jesteś z tego kim się urodziłaś - znów ciężko westchnął. - Nie narzekajcie na obecną władzę, bo to ściąga uwagę. Starajcie się ignorować wszelkie nieprzyjemne rzeczy lub robić dobrą minę do złej gry. Gdy zaczepi was gwardzista, Fate musi mówić. Nie uciekajcie, bo wzbudzicie podejrzenia. Nie pomagajcie i nie ukazujcie współczucia pojmanym kucykom, bo napędzicie sobie i jeńcowi biedy gorszej niż miał do tej pory. Co ranek słuchajcie ogłoszeń herolda i wmieszajcie się w tłum. Nie ukazujcie współczucia dla sponyfikowanych, bo ci są uznawani za gorszych i niegodnych tego. Fate jako jednorożec musi udać się na rytuał, bo jej magia będzie zwracać uwagę gwardii, chyba, że umiecie to jakoś maskować. Ponadto nie wchodźcie do lasu Everfree - zmarszczył lekko brwi. - To kolejny z powodów dla których was zaczepiłem, bo widziałem jak z niego wyszłyście. Myślałem, że jesteście kolejnymi stworzeniami ściągniętymi przez Crystal, ale innymi niż zwykle. Obecnie to śmietnik gorszy niż kiedykolwiek. Crystal bawi się magią międzywymiarową, a wszystko co nieudane tam upycha. Jesteśmy w trakcie wojny z gryfami i podmieńcami, więc lepiej spodziewajcie się wrogości od nich. Nasza waluta to bity. Najbardziej jednak cenne są klejnoty i złoto to się nie zmieniło. Co do godziny policyjnej, zaczyna się o dwudziestej drugiej. Ponadto unikajcie gwardzistów ze zbrojami święcącymi się na zielono. To maszyny do zabijania, stworzone przez Crystal. Nie zostało w nich nic z kucyków - zamknął na niewielką chwilę oczy.

     

    - Nim zadam swe pytanie, chce wam powiedzieć parę rzeczy i coś zaproponować  - lekko westchnął. - Crystal, prawdopodobnie włada teraz mocami nie tylko elementów harmonii, kryształowego serca i tego co mówiłyście, ale i mocami księżniczek. To ona wznosi słońce i księżyc, nie ma wątpliwości co do tego. Nie wiem jak wygląda Crystal i nie wiem czym jest cienisty splot i oko sharr i jak Crystal opiera się tej duszy, o której mówiłyście, ale znam kogoś kto był tam, w czasie gdy zaatakowała. Jeden z gwardzistów był tam i ją widział, na dodatek przeżył, ale... - lekko się skrzywił. - Z braku zajęć, jestem wolontariuszem w zakładzie, w którym go zamknięto. Od czasu tamtego dnia, nie ma z nim niemal kontaktu i ciągle coś mamrocze, krzyczy po nocach i płacze, ale może wam uda się coś od niego wyciągnąć. Mogę was do niego jutro zabrać, bo dziś już nas tam nie wpuszczą - lekko westchnął. - Tutaj kryje się też moja propozycja. Jeśli nie macie gdzie się udać i nie znacie obecnego świata, możecie zatrzymać się u mnie. Nie mam tu może wiele miejsca, ale możecie zająć pokój na górze. Tutaj w okolicy gwardia się nie kręci i same widzicie, że raczej nie mam zbyt blisko sąsiadów. Tutaj nie rzucałybyście się w oczy, chociaż tak jakoś pomogę, bo uważam, że nie jesteście złe i możecie zrobić coś czego my nie potrafimy, dlatego chce wam pomóc

     

    Canterlot

    - Jeśli jeszcze nie brała pani udziału w rytuale, niech się pani lepiej pośpieszy, bo pani nie zdąży - mruknął gwardzista. - Może zaproponują pani naszą drogę. Dobrych żołnierzy zawsze chętnie witamy - dodał na odchodne. Pojmany ogier w tym czasie, wpatrywał się w tłum kucyków, jakby czegoś wśród nich szukał. Zaraz jednak jeden z gwardzistów go pchnął, dając mu w ten sposób do zrozumienia, że ma iść. Zanim zniknął rzucił ostatnie nienawistne spojrzenie klaczy. Słowa gwardzisty były jednak prawdziwe. Coraz więcej jednorożców zbierało się w świątyni i było pewne, że jeśli White się nie pośpieszy, będzie musiała tu przyjść jutro, bo dla niej zabraknie miejsca.

     

    Ponyville

    Oczom Sinister gdy oddaliła się wystarczająco od domu, mogła ukazać się nietypowa scena, grupa kucyków stała koło jakiegoś budynku i w coś zaciekawieniem się wpatrywała. Gdy się lepiej przyjrzało, można było zauważyć, że wszyscy wpatrują się na kamienną ścianę coś musiało na niej być. Co ciekawe poza zwykłymi gapiami, była tam również gwardia, która coś sprawdzała. Nie mogły to być sprawy związane z rytuałem, bo wszystko działo się w zwykłej okolicy mieszkalnej. Nie mówiąc, że gapie stanowiły różne kucyki, nie tylko jednorożce.

     

    Pola kukurydzy

    Gdy tylko widły wleciały w pole, znów rozniósł się niemiłosierny pisk spomiędzy łodyg, tym razem jednak brzmiał inaczej niż ostatnio. Najwyraźniej stwór musiał oberwać, ale szybko się okazało, że było to za mało by go zabić. Łodygi zaczęły mocniej szeleścić, a ogiery mogły słyszeć jak piski stwora stawały się coraz donośniejsze. Nie trzeba było być geniuszem, by wiedzieć, że monstrum właśnie na nich szarżowało. Niszczyło na swojej drodze wszystkie łodygi tnąc je swoim odnóżami, zupełnie jakby to były ostrza. W końcu ogiery mogły zobaczyć monstrum. Owad poruszał wściekle żuwaczkami i odnóżami, niszcząc wszystko co się nawinęło. Z jego ciała wystawały cztery odnóża służące mu za chwytaki i dwa dodatkowe które były jak nogi. Monstrum poruszało się w pozycji prostej, przez co było nieco większe niż dorosły kucyk. Na jego grzbiecie tkwił twardy chitynowy pancerz, ale widły trafiły w żółtawe podbrzusze. Nawet teraz z niego wystawały nadal wbite w niego, podczas gdy z jego ciała wypływała niebieska gluotowata krew. Insekt nacierał prosto na Terensa.

  4. Night Tale

    słysząc imię klaczy, zmarszczył lekko brwi, jakby się nad czymś zastanawiał. Miał wrażenie, że imiona tego typu były wypisywane w dawnych księgach, które dawno temu udało mu się zdobyć w swoje kopyta. Były to jego białe kruki w bogatej kolekcji. Nim jednak zdołał cokolwiek powiedzieć o swoich rozmyśleniach, nagle usłyszał drugą klacz. Nie spodziewał się, że w jakikolwiek sposób zdoła wzbudzić jej zainteresowanie, bo ta do tej pory wyglądała na obojętną wszystkim i mniej zainteresowaną niż Dancing of the Fate. Zaczął teraz więc przypatrywać się zaciekawieniem Qualm Mask, bo raczej do tej pory nikt nie interesował się jego badaniami. Zresztą komu miał zdradzić swoje wyniki? Wiedza ta była obecnie zakazana, a jego odkrycia zaczęły rozrastać się z czasem, gdy doszło do wojny i wtedy nikt takimi rzeczami się już nie interesował. Więc zawsze pozostawał sam ze swymi badaniami, odkąd tylko pamiętał.

     

    Z chwilą gdy Qualm Mask  przeszła do tematów o niebezpieczeństwach, związanych z innymi wymiarami, chciał nawet coś powiedzieć. Jednak, gdy klacz stanęła naprzeciw niego, poczuł się zakłopotany i opuścił wzrok. Widać było, że naprawdę rzadko miewał towarzystwo, zwłaszcza damskie. Uniósł jednak głowę, zauważając coś nietypowego. Szybko spostrzegł, że widząc odległość jaka dzieliła go od Qualm Mask, powinien być w stanie wyczuć ciepło jej oddechu, albo przynajmniej jakiś zapach. Nic jednak takiego nie było. Zaczął się zastanawiać, co może być tego powodem. O ile Dancing of the Fate, wykazywała cechy jego rasy, tak Qualm Mask wydawała się zupełnie obca.

     

    Dalsze rozmyślania jednak, zostały teraz przerwane przez Dancing of the Fate, siedzącą w fotelu. Słysząc pytanie Fate, znów zmrużył lekko oczy, patrząc teraz na klacz na fotelu. Z jej słów mógł wyciągnąć kilka wniosków. Po pierwsze musiała być kucykiem, to pewne, bo wyraźnie zaznaczyła "moją krainą". Jednak jej pytania dawały do myślenia. Wychodziłoby, że jego teoria o różnych wymiarach Equestrii, jest słuszna. To nie była lina czasu, po prostu każdy wymiar szedł innym torem. Więc nie było powiedziane, że inne wymiary toczyły podobne wojny jak ta u nich. Ile mogło być takich wymiarów? Setki? Tysiące? A może miliony? Księżniczka zdołała złamać barierę w jednym, stąd ich spotkanie z ludźmi. To by wyjaśniało również ostrzeżenie Qualm Mask. W końcu okazało się, że ich przyjście do świata ludzi, było jedną wielką katastrofą. Istoty podobne do ludzi, a pewnie i groźniejsze, mogły zamieszkiwać te światy. Zresztą już teraz mieli z tym niezły bałagan. Był niemal pewny, że to co działo się choćby w lesie Everfree jest skutkiem zabaw obecnej władczyni, z magią między wymiarową. Pokręcił głową po niedługiej chwili, wracając na ziemię.

     

    - Przepraszam - uśmiechnął się ciepło, jak mógłby to zrobić tylko prawdziwy kucyk. - Czasem odchodzę w głąb własnego umysłu, analizując zbyt wiele, a potem zapominam o tym co mnie otacza - opuścił lekko wzrok zawstydzony. Zaraz jednak uniósł go ponownie. - Dancing of the Fate, pytasz mnie o wiele rzeczy, których nigdy na oczy nie widziałem - słabo się uśmiechnął. - Mam zaledwie dwadzieścia siedem lat i większość mojej wiedzy pochodzi z ksiąg, a te, które mnie pytasz, gdy się zaczęły jeszcze mnie na świecie nie było, w niektórych przypadkach - wskazał kopytem na bogatą biblioteczkę. - Spróbuje wam pomóc się odnaleźć, jednak na tyle ile będę w stanie - przyłożył kopyto do brody, próbując zebrać myśli. - Nie mylisz się, według tego co wiem Nightmare Moon wróciła z księżyca, ale szybko została pokonana, gdy księżniczka Twilight Sparkle poznała magię przyjaźni i ze swoimi przyjaciółkami pokonały ją, zmieniając znowu w księżniczkę Lunę - Powoli ruszył do biblioteczki, wyciągając jedną z ksiąg, zatytułowaną "Dzieje Equestrii". - Nasz świat, zaczął w tamtym czasie zapisywać na nowo historie. Powrócił Discord - przewrócił na kolejną stronę, pokazując rycinę, jak powierniczki elementów, zamieniają go ponownie w kamień. - Poznaliśmy nową wrogą nam rasę, gdy nas zaatakowała - kolejna rycina ukazywała walkę z podmieńcami, w czasie królewskiego ślubu. - Powrócił Król Sombra i Kryształowe Królestwo - przełożył na kolejną stronę, pokazując upadek złego króla. - Zreformowano Discorda - przewrócił na nowy obrazek, na którym draconequus podaje łapę Fluttershy. - Oczywiście pojawiła się również księżniczka Twilight Sparkle - nowa strona, ukazała koronacje księżniczki. - Potem pojawił się nawet Tirek - kolejna rycina tym razem ukazująca pokonanego centaura. - Ostatnie czasy naszej krainy to Storm King, a potem wszystko się popsuło - zamknął książkę, po tym jak ostatnia rycina, pokazała obrazek pokonanego tyrana. Zaraz potem lekko posmutniał i ciężko westchnął.

     

    - Equestria osiągnęła coś wielkiego, po tym wszystkim. Magia przyjaźni była potężniejsza niż kiedykolwiek - mówiąc to uniósł wzrok, patrząc poważnie na obie klacze. - Księżniczka Celestia podobnie jak ja teraz, zainteresowała się innymi wymiarami, ale w większym zakresie. Przynajmniej tak słyszałem - pokazał kopytem na tablice ze szkicami planet z różnych światów, którą mogły zobaczyć wcześniej. - Te badania ją podobno tak pochłonęły, że nie myślała o niczym innym. Chciała roznieść magię przyjaźni na inne światy, w których było to możliwe, a które jej nie rozumiały - powoli wstał od stołu i podszedł to tablicy, biorąc kredę i zaznaczając w pętlę, jeden ze światów. Po wielu nieudanych próbach w końcu znalazła to czego szukała - zmarszczył lekko brwi. - Świat zamieszkały przez inteligentniejszą rasę niż my. Jednak nie mającej żadnego pojęcia o magii. Oni uważali magię za wymysł, a stworzenia takie jak my za bajki. Księżniczka obserwowała wiele czasu, ludzi, bo tak nazywała się ta rasa, będąc zaintrygowana ich potencjałem. Wszystko jednak legło w gruzach - znów westchnął. - Ludzie byli bystrzy, ale kierował nimi strach i chciwość. Nie znali przyjaźni tak jak my i sami sprowadzili na siebie zagładę. Wyniszczyli niemal cały swój świat, a gdy zaczęło brakować surowców, zaczęli walki między sobą. Księżniczka wiedziała, że ich rasa jest skazana na zagładę, ale nie chciała tego. Uważała że ludzie mają potencjał. Zebrała najpotężniejsze moce naszego świata i nałożyła oba nasze światy na siebie, tworząc jeden - znów rozrysował to na tablicy. - Odbudowaliśmy to co ludzie utracili, a potem chcieliśmy nauczyć ich potęgi przyjaźni - znów zamknął oczy, jakby z bólem to wspominał. - Wszystko skończyło się porażką. Ludzie zaczęli widzieć w nas zagrożenie przez eliksir, który zmieniał ich w kucyki, a także dlatego, że nie chcieliśmy ich wpuścić do siebie. Za to kucyki, zaczęły powoli przejmować zachowania ludzi. Ponownie ludzkość stanęła na skraju zniszczenia, gdy przestała mówić jednym głosem. Wojny domowe nie zabierały już tylko ludzi, ale i naszych pobratymców. Księżniczka Celestia miała tego dość i użyła radykalnych metod - zmarszczył brwi. - Jednej nocy zmieniła wszystkich ludzi w kucyki, mając nadzieje, że tak lepiej nas zrozumieją, a nasz świat pochłonął cały dawny świat ludzi

     

    - Kucyki, nie mogły zabrać wszystkiego - podszedł to tablicy rozrysowując mapę świata. - Mogło to by doprowadzić do konfliktów z innymi rasami, które uznałyby, że mamy zbyt wielką władzę, więc księżniczki z władcami innych ras, podzielili nowy świat na kawałki. Niestety szybko się okazało. że mimo nowej sytuacji, ludzie się nie poddali. Kruchy pokój trwał kilka lat, aż zbuntowani dawni ludzie, nie nauczyli się panowania nad nowymi ciałami. Zaczęli tworzyć armię i odtwarzać swoją broń, by była przystosowana do ich nowych ciał. Nie docenili jednak potęgi magii, która nadal była dla nich obca, a była skuteczną bronią przeciw ich technologii. W Equetsrii wybuchła nowa wojna domowa, która trwała latami. Wszyscy pochłonięci konfliktami, zapomnieli, że gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta - znów zmarszczył brwi, patrząc na wszystko co narysował.

     

    - Wojna wchodziła w decydujące aspekty dla obu stron i gdy większość sił księżniczek była poza stolicą, ta została niespodziewanie zaatakowana, ale nie przez dawnych ludzi, a kucyki takie jak my- popatrzyła na Fate mówiąc to. - Grupa była prowadzona przez klacz, jednorożec zwaną Crystal. Wojska księżniczek, które stawały jej na drodze, były podobno wręcz masakrowane, a potem ona sama miała pokonać księżniczkę Celestię i Lunę jednocześnie - zamilkł, widać było, że te wspomnienie wywołało w nim ból. - Crystal władała magią, której nawet my nie rozumieliśmy i najwyraźniej nasze księżniczki też. Księżniczka Twilight, chciała zebrać przyjaciółki i obalić tyrankę nim stanie się zbyt silna, ale było zbyt późno. Crystal zdążyła pochwycić pozostałe powierniczki harmonii, a sama księżniczka Twilight, nie mogła użyć ich mocy bez przyjaciółek. W desperacji stoczyła samotną z walkę z tyranką, którą przegrała i również została pochwycona. Kryształowe Królestwo, widząc co się dzieje, zabezpieczyło się mocą kryształowego serca, szukając sposobu na opanowanie sytuacji. Crystal jednak nie czekała na ich ruch i ruszyła teraz na nich. Z pomocą dziwnej mocy, złamała barierę królestwa i pokonała wraz ze swoimi oddziałami gwardię księżniczki Cadence. A zarówno ją jak i jej męża zamknęła w lochu z innymi, a kryształowe serce zostało ukryte. Potem by mieć pewność, że Discord jej nie przeszkodzi w planach, użyła elementów harmonii, nikt nie wie jak to zrobiła. Jednak z ich pomocą uwięziła go w jego własnym wymiarze. Wojska Equestrii, bojąc się o los władczyń poddały się bezwzględnie. Sponyfikowani uznali, że to koniec wojny, a oni mają sojusznika - pokręcił głową. - Nowa władczyni zabrała się zaraz potem za nich. Wiedziała gdzie są wszystkie bazy buntowników, jakby miała magiczne oko lub mapę, która wszystko pokazuje, a potem niespodziewanie atakowała. Ludzie mimo technologii, nie potrafili bronić się przed magią potężniejszą niż inne, które do tej pory poznali jak i atakami gwardii nowej władczyni, która nie wahała się nawet używać ich technologii przeciw nim. W końcu i buntownicy ulegli, a Crystal rządzi wszystkim. Nikt nie wie jak wygląda, bo nigdy nie pokazuje się publicznie, jednak nawet i bez tego wzbudza respekt, bo wszyscy wiedzą że jej moc jest potężna, a my bez naszych władczyń i elementów nie możemy jej pokonać. Świat, który widzicie obecnie powstał za jej panowania. Nie ma magii przyjaźni i nikt nikomu nie ufa, bo Crystal widzi wszystko, a nadzieja w nas umarła - ciężko odetchnął po wypowiedzeniu tylu słów.

     

    Pola kukurydzy

    Szelest nie ucichł, na słowa ogiera. Ponadto pojawiło się coś jeszcze, a był to dźwięk jakby gryzienia. Cokolwiek było w łodygach, najwyraźniej najpierw kogoś zmasakrowało, a potem jakby nigdy nic zaczęło jeść kukurydzę. Nawet ślady krwi były bardziej obwite w tym miejscu. Ciało musiało leżeć niedaleko intruza. Nagle jednak dźwięk chrupania ucichł, a zastąpił go inny. Brzmiało zupełnie jak warczenie zmieszane z piszczeniem. Kucyk nie mógł wydawać takiego dźwięku, ani żadne normalne zwierze. Cezar mógł mieć wrażenie, że ten dźwięk wręcz wwierca mu się w mózg. Zaraz potem tuż nad jego głową, zamachnęło się wielkie białe odnóże, które jednym machnięciem ścięło kilka łodyg, które pospadały na głowę ogiera. Tajemniczy intruz najpewniej uznał, że pozbył się natręta, bo wrócił do chrupania kukurydzy.

    • +1 1
  5. Świątynia

    Kolejne jednorożce, przychodziły do kapłana, który dotykał ich rogów berłem. Większość jednorożców, nie ujawniała według berła wielkiego potencjału magicznego, który mógłby zainteresować obecną władczynię. Jeśli jednorożce już przejawiały niesamowite zdolności magiczne, to okazywały się również rodowite. Sponyfikowani, nie wykazywali ponadprzeciętnej mocy, ale to akurat było normalne. W najstarszych zapiskach było zapisane, że bardzo niewielu dawnych ludzi, poznało tajemnice magii, a od czasu panowania Crystal, wszyscy tacy notorycznie znikali, choć domyślano się co ich spotykało naprawdę. Crystal, nie raz okazywała niechęć do dawnych ludzi, więc co mogło czekać takiego jednorożca? Co ciekawe, berło, nie tylko mierzyło poziom magiczny. Za każdym razem gdy podchodził kucyk i ten okazywał się sponyfikowany, berło zaczynało wysyłać impuls magiczny, a kapłan wtedy baczniej przyglądał się takiemu jednorożcowi. Ci, którzy okazywali przeciętny poziom, byli odsyłani, jednak gdy poziom przekraczał założenia, kapłani kierowali takiego kucyka na bok. Jak twierdzono, to początek ich podróży, a w Canterlocie, wytyczą im jaką ścieżkę dokładnie obiorą. Teraz przyszła kolej klacz, o jasno zielonej sierści i granatowej grzywie. Lekko się ukłoniła, a kapłan przyłożył berło do jej rogu. Kula na berle przyjęła barwę fioletu.

     

    - Masz potencjał, drogie dziecko, dołącz proszę do innych - lekko się uśmiechnął.

    - Czy to oznacza, że poznam Crystal? - spytała nagle klacz, unosząc głowę, a kapłan znów na nią spojrzał.

    - Chciałabyś poznać naszą panią? - spytał zadowolony.

    - Bardzo - uśmiechnęła się klacz. - Sponyfikowani zabili bez litości całą moją rodzinę, a ona wymierzyła im sąd i chce jej za to podziękować

    - Wszystko zależy od naszej pani - powiedział spokojnie kapłan. - Mało kto ją mógł zobaczyć, lecz każdy kto doznał tego zaszczytu, opisywał to jako niesamowite zjawisko. Być może dostrzeże twój potencjał i zaprosi cię na spotkanie - klacz uśmiechnęła się i znów pokłoniła, odchodząc do innych wybranych, gdy podchodziły kolejne jednorożce.

     

    W międzyczasie, młody ogier przemieszczał się długimi korytarzami świątyni. Najwyraźniej ani on ani kapłani, nie dostrzegli, by ktoś za nimi podążał. Co nie mogło dziwić. Ogier rozglądał się wokół, jakby trafił na wycieczkę, a kapłani idący obok niego, nie mieli nic do powiedzenia. Prowadzili go w milczeniu, nic nie wyjaśniając. W końcu jednak ich podróż dobiegł końca, gdy stanęli przed ślepym zaułkiem. Nie była żadnej drogi, tylko gruba kamienna ściana. Ogier wyglądał na zdezorientowanego, bo rozglądał się jakby czegoś szukając, ale nic tu nie było. Patrzył na kapłanów z nadzieją, że coś wyjaśnią, jednak ci nie reagowali, nadal tylko stali niczym pomniki, patrząc w kamienną ścianę. Nagle rogi pod ich kapturami, otoczyła magiczna aura, a na ścianie pojawiły się jakieś symbole. Były to słowa, jednak nie były w mowie ludzkiej ani kucykowej. Cokolwiek było tam napisane, mało kto, byłby w stanie to przeczytać. Na ścianie pojawił się magiczny okrąg, a potem ściana, na której był okrąg, zniknęła, zostawiając w sobie pokaźną dziurę wypełnioną ciemnością, którą nie sposób było przebić wzrokiem. Ciemność z pomieszczenia zaczęła wylewać się na korytarz, zupełnie jakby to król Sombra ją za sobą sprowadził. W niedawno powstałej dziurze, pojawiło się nagle, zielone niewielkie światło, które zbliżało się coraz bardziej. Ciężko było coś dostrzec, przez ciągnącą się ciemność, jednak najpewniej ogier, który tu przybył z kapłanami, sam się teraz bał. Nie tego się spodziewał. W końcu z ciemności wyszedł kucyk, w zbroi gwardzisty. Przynajmniej tak się mogło wydawać, na pierwszy rzut oka. Na jego zbroi było coś, co przypominało żyły, ale utkane z dziwnej zielonej energii, a ponadto na zbroi był namalowany symbol figury szachowej, przedstawiającą królową. Tajemniczy "gwardzista", spojrzał na kapłanów i przerażonego ogiera.

     

    - Z własnej woli, czy zmuszony? - spytał tajemniczy osobnik. Nie sposób było rozpoznać jego płci, bo głos był zmodulowany.

    - Wybrał drogę cienia - powiedział jeden z kapłanów, bez emocji, a wtedy mroczny kucyk znów spojrzał, na powoli wstającego ogiera.

    - Imię? - spytał, jednak nie kapłana, a kucyka, który wybrał drogę.

    - Ni... - nie dokończył, bo nagle potoczył się po ziemi, uderzając w okoliczną ścianę. Nie trudno było się domyślić, że mroczny gwardzista go uderzył. Jednak zrobił to tak szybko, że nawet nic nie było widać. Zupełnie jakby czas się na chwilę zatrzymał. Po prostu ogier chwilę temu stał, a teraz wyglądało jakby się od tak potoczył pod ścianę. Jednak na tym widowisko się nie skończyło. Mroczny nagle pojawił się tuż przed nim. Można by pomyśleć, że użył teleportacji, lecz to nie było to. Po prostu pojawił się przed nim, od tak, nim kucyk się pozbierał i zbliżył głowę bezpośrednio do niego. Ochotnik cały drżał, gdy gwardzista patrzył mu w oczy.

    - Nie masz imienia - powiedział lodowato. - Żaden z nas nie ma imienia i rodziny. Co było kiedyś, już nie istnieje. Ten którym byłeś dawniej, przepadł. Wszyscy już nie żyjemy i jesteśmy tylko narzędziami w kopytach naszej władczyni. Nie ma znaczenia, czy umrzesz dziś, jutro, czy za dziesięć lat. Nikogo to już nie obchodzi. Wchodząc na naszą drogę, stałeś się jednością ze śmiercią. My umieramy i zabijamy, nic inne się nie liczy, rozumiesz? - zdezorientowany ogier, pewniej pokiwał głową w ramach potwierdzenia, najpewniej chcąc pokazać swoją determinacje. Jednak mroczny gwardzista, widząc to, pokręcił głową. - Nie rozumiesz, ale zrozumiesz. Chodź za mną - powiedział twardo, znów wchodząc w niedawno powstałą ciemność. Ogier ruszył, jednak na chwilę się zawahał, patrząc na kapłanów, którzy wcale na to wszystko nie zareagowali i teraz najpewniej też nie zamierzali tego zrobić. Przełknął ślinę i wskoczył w ciemność, a gdy w niej zniknął, ściana znów stała się taka jak dawniej, a ciemność wypływając z dziury, równie szybko zniknęła. Kapłani powoli się odwrócili i zaczęli odchodzić.

     

    Okoliczne wsie

    Mimo unoszącego się nad okolicami posterunku gwardii dymu, nic nie wskazywało, by mogły panować jakieś kłopoty. Przynajmniej przez jakiś czas. Pierwszy ślad, że dzieje się coś niepokojącego, mógł zauważyć przechadzający się Legat. Obok jednego z pól, widać było coś niecodziennego, a zarazem niepokojącego. Na ziemi ciągnął się spory ślad krwi. Nie można było być pewnym, czy należy do mieszkańca, gwardzisty, czy może tylko zwierzęcia. Jednak mimo to, ślad ten mógł niepokoić. Prowadził w gęste pola kukurydzy, z których dochodził jakiś szelest. Mogła to być równie dobrze ofiara, jak i napastnik, który zrobił tu najwyraźniej coś bardzo strasznego.

     

    Tajemniczy kucyk

    Niewiedza klaczy, była bardzo intrygująca. Nie sądził, że jeszcze ktoś może nie wiedzieć o rytuale, czy o tym co się tu działo. Trwało to już przecież od lat. Zaraz jednak zauważył, jak dołączyła do niej ta druga klacz. Ta pierwsza wydawała się na swój sposób urocza i niewinna, jednak ta druga... wyglądała jak jej zupełne przeciwieństwo. Ciężko były w dzisiejszych czasach zobaczyć, by tak różne kucyki potrafiły się porozumieć. Miał tylko nadzieje, że się nie pomylił i jego chęć pomocy, nie sprawi, że klacze nagle okażą się tak naprawdę oszustkami, które wydadzą go gwardii. Nie raz już się tak przecież zdarzało. Ogier jednak nie odpowiedział na pytanie klaczy, tylko cały czas szedł czujnie. Szli tak dobre kilka minut, aż zaczęli się oddalać od miasteczka. Gdziekolwiek kucyk prowadził nieznajome, wyglądało, że starał się je jak najbardziej odciągnąć od innych mieszkańców. Mimo to ogier, nie wykazywał wrogich wibracji, które mogłyby wskazywać, że ma złe plany wobec nieznajomych. Sam wyglądał jakby nie był do końca pewny, czy klacze nie są dla niego zagrożeniem.

     

    W końcu jednak dotarli do jakiegoś prostego drewnianego domu, na skraju miasteczka. Wokół, nie było niemal żadnych kucyków. Najbliższy sąsiedni dom, był około dziesięć minut drogi stąd. Ogier najwyraźniej wolał mieszkać z dala od innych. Nadal jednak nic nie mówił, tylko zaczął powoli iść do domu. Wnętrze okazało się całkiem przestronne. Salon z dwoma sofami i kanapą, a zaraz obok kuchnia i schody na piętro, gdzie najpewniej była łazienka i sypialnia. Jedyne co można było zarzucić ogierowi, to bałagan. Wszędzie walały się liczne książki o niecodziennych tytułach, takich jak "Inne wymiary", "Goście z innych światów" czy "Mosty do nieznanych miejsc" i wiele innych. Ponadto uwagę mogła też zwracać tablica z rysunkami różnych planet, a wszystkie miały dorysowane strzałki, które kierowane były na środek, na którym widniał napis "Centrum wszystkiego?" Nagle kucyk zrzucił plecak, odsłaniając znaczek,, przedstawiający błyszczącą gwiazdę.

     

    - Musicie wybaczyć, całą te konspiracje. Dziś trzeba uważać, a za moje zainteresowania mogę mieć kłopoty przy dzisiejszym prawie - skrzywił się lekko. - Sporo ryzykuje, przyprowadzając was tutaj - nagle jednak spojrzał na Fate. - Jednak dostrzegłem w tobie coś co umarło u nas dawno temu, te niewinność, którą utraciliśmy wraz z przybyciem do tego świata - lekko posmutniał, a zaraz potem westchnął. - Mam nadzieje, że nie popełniłem błędu, obdarzając was zaufaniem - rozejrzał się po domu. - Wybaczcie bałagan. Nie miewam gości, bo mało komu można ufać w dzisiejszych czasach? Masz masę pytań - znów spojrzał na Fate. - Ja mam swoje, jednak najpierw odpowiem na twoje, byśmy się nie zaplątali w ich plątaninie - lekko się uśmiechnął. - Jestem Night Tale, proszę rozgośćcie się - pokazał kopytem na kanapę i sofę, a sam ruszył do kuchni, zaparzyć herbatę. - Spytałaś co się stało - powiedział z kuchni. - Nie wiem jak wiele wiecie, ale chyba słyszeliście o upadku księżniczek, bo kto by nie słyszał - mruknął dość niechętnie. - Same wiecie, gdy wybuchła wojna między nami, a sponyfikowanymi i były to ostatnie dni wojny. Księżniczki się odsłoniły i pojawiła się Crystal - lekko posmutniał, wspominając dawne czasy. - Najpierw księżniczki Luna i Celestia, a potem powierniczki elementów harmonii. Ostatnie upadło Kryształowe Królestwo, a na koniec zniszczyła armię sponyfikowanych. Nikt nic o niej nie wie, ale same wiecie, lepiej się jej nie narażać, bo ona widzi wszystko - lekko się skrzywił. - Rytuały trwają odkąd ona obwołała się cesarzową Equestrii. Nikt nie wie jak wygląda, a rytuały mają podobno oceniać nasz poziom magiczny. Gdy ktoś ma talent w tym zakresie, ma szansę wyruszyć do Canterlotu, dalej się szkolić lub tak jak ja, nie mieć go - znów się lekko skrzywił. - Dawniej byłem badaczem i podróżnikiem. Zawsze interesowały mnie teorie innych wymiarów, jednak wiedza to za mało, by zostać wybranym. Ponadto, obecnie nie pozwala się na tego typu zainteresowania, więc tu utknąłem ze swoimi teoriami i badaniami, wszystko robiąc w tajemniczy - powoli wrócił, kładąc na stole trzy kubki herbaty i cukier. - Czy coś jeszcze chciałybyście wiedzieć? - lekko się uśmiechnął.

     

    Złodziej

    Ogier, zupełnie nie spodziewał się, że jakaś rozhisteryzowana klacz go złapie. Spodziewał się problemu tylko ze strony gwardii, jednak nie przypadkowych gapiów. Cholerna bohaterka, pomyślał próbując wyrwać się z całych sił z tego pola magicznego, jednak było to na nic. Nawet nie słuchał co do niego gadała, bo był tak wściekły, że krew go zalewała. Nim jednak cokolwiek powiedział do klaczy, już podeszło dwoje gwardzistów, nieco zdziwionych, tym niecodziennym widokiem.

    - Wspaniała obywatelska postawa - mruknął gwardzista, widząc wyrywającego się ogiera.

    - Zapłacisz za to - nagle warknął w stronę White, pochwycony ogier. - Mam wielu przyjaciół i jak się o tym dowiedzą, dorwą cię

    - Niech się pani nie martwi. Nie raz się odgrażają - powiedział w stronę White, drugi gwardzista.

     

    Wojska Crystal

    W Equestrii pojawił się nowy problem związany z używkami. Alkohol czy papierosy, nie stanowiły wielkich problemów, jednak narkotyki to był już spory problem. Mieszkańcy potrafili być kłopotliwi i bez tego. Problemem jednak pozostawało znalezienie dilera. Wysłano więc do najgorszych dzielnic gwardie pod przykrywką, która miała za zadanie wytropić dilerów, a potem przesłuchać pojmanych, by zakończy ten haniebny proceder. Najgorszy jednak problem, stanowiły czarne rynki, bo te zwykle potrafiły zniknąć, nim przybywała gwardia, będąc szybciej ostrzeżonymi. Ponadto zaczęto poszukiwać wszelkie kucyki, które zażywają te świństwo, by zabrać je na przesłuchanie, które pomoże wskazać producenta i sprzedawcę.

  6. Tajemniczy kucyk

    Ogier powoli się oddalał, najwyraźniej, nie chcąc być zbyt długo w tym zbiegowisku. Zdziwił się jednak, słysząc głos zwrócony w swoim kierunku. Odwrócił wzrok, patrząc na klacz, do której niedawno mówił. Kucyki, raczej teraz rzadko kiedy prosiły o pomoc nieznajomych, więc był z pewnością zaskoczony, widząc ten dawno zapomniany gest. Jednak gdy padło pytanie z jej strony, nagle zmarszczył na chwilę brwi, jakby w gniewie. Nic jednak nie powiedział, tylko patrzył głęboko w oczy klaczy, jakby szukał w nich odpowiedzi, czy jej pytanie było szczere, czy była to raczej pułapka, która miała mu zapewnić kłopoty. Dopiero po niewielkiej chwili, znów podniósł wzrok na miasteczko i krążących niedaleko gwardzistów.

     

    - To dosyć... nietypowe pytanie - szepnął, bardzo cicho i na chwilę znów zamilkł, gdy minęła ich gwardia. - Mogę spróbować udzielić odpowiedzi, na tyle ile jestem w stanie, lecz nie tutaj - znów się niepewnie rozejrzał. - Ściany mają uszy, a ponadto ona widzi wszystko - lekko zadrżał, mówiąc ostatnie. - Jeśli chcesz możecie pójść ze mną do mojego domu, tam mógłbym mówić swobodniej - spojrzał na kucyki w dybach. - Musisz mi wybaczyć. Tutaj nie mogę tego zrobić, bo nie chcę tak skończyć - kiwnął głową w miejsce na które patrzył.

     

    Canterlot

    Podobnie jak we wszystkich innych miejscach Equestrii i w Canterlocie panowało zamieszanie wywołane rytuałem. Kupcy wykorzystywali okazje, sprzedając towar przyjezdnym po zawyżonej cenie. Motele i hotele również przeżywały oblężenie. Nie było tajemnicą, że nawet w tych czasach każdy chciał przejść rytuał w stolicy. Wierzono, że przechodząc rytuał tutaj, były większe szanse na przyszłość niż w świątyniach w innych miastach. W końcu może istniała szansa, że bliskość Crystal wpływa na możliwości jednorożców, przynajmniej tak wierzono. Gwardia przez napływ kucyków, miała kopyta pełne roboty. Niemal wszędzie chodziły patrole pilnujące każdej uliczki. Koło klaczy, przebiegł nagle ogier, trzymający torebkę w zębach, niemal ją przewracając. Nagle ktoś krzyknął "łapać złodzieja!". Grupa gwardzistów szybko ruszyła w pogoń, nim ten zniknie w tłumie.

     

    Okoliczne wsie

    Mniejsze ilości gwardii, na pewno wpływały optymistycznie na nastroje mieszkańców tych niewielkich osad. Mimo, że mogło to być podejrzane. Jednak niedługi czas później, pojawiły się pierwsze efekty, braku wojska Crystal. Nad do tej pory spokojnym horyzontem, pojawiły się czarne chmury dymu. Zły omen unosił się nad niewielkim gospodarstwem, które było najbliżej posterunku, na którym mieli stacjonować gwardziści. Cokolwiek tam zaszło, nie wróżyło nic dobrego.

     

    Konwój

    Spokojna do tej pory przeprawa, została w jednej chwili zakłócona. Gwardziści zupełnie nie spodziewali się zasadzki. Kucyk ziemski, nie zdążył zareagować na nagły atak koktajlem i legł na ziemi. Śmierć jednak jednego z gwardzistów, zaalarmowała w porę innych. Jednorożce szybko otoczyły siebie i towarzyszy polem siłowym, co dało im szansę przetrwać ostrzał. Pegazy szybko wypatrzyły napastników, jednak tylko jeden z nich próbował zaatakować. Reszta gwardii ukryła się za powozem, gdy przerażeni tragarze uciekli. Inny pegaz natomiast poleciał w innym kierunku, możliwe, że po posiłki. Najpewniej jednak odgłos broni palnej był na tyle głośny, że już powiadomił patrole o ataku i nie minie wiele czasu nim zaroi się tu od innych.

  7. Świątynia

    Wewnątrz budynku były tłumy kucyków. Nie mogło dziwić, że wszyscy niemal byli tu jednorożcami. W końcu rytuał był tylko i wyłącznie dla nich. W inne dni, świątynia była dla wszystkich, ale nie tego dnia. Wszyscy zgromadzenia siedzieli na wyłożonych na podłodze poduszkach. Niestety, nie każdy się dostał i część kucyków tkwiła na zewnątrz, czekając na swoją kolej. W okolicach bogato zdobionego ołtarza, obsadzonego licznymi klejnotami i złotem, stało sześcioro ogierów w czerwonych habitach,nie sposób było zobaczyć jak wyglądają przez kaptury, które zasłaniały im całe głowy, a szaty zasłaniały ciała. Tuż za ołtarzem, na ścianie widniała mozaika, przedstawiająca klacz jednorożca, stojącą nad zebranymi tłumami kucyków i obdarzająca ich światłem. Klacz na mozaice, była biała niczym śnieg o złotej długiej grzywie. Wyglądała tutaj zupełnie jak uosobienie dobroci i miłości dla poddanych. Wszyscy jednak wiedzieli, że to tylko wyobrażenie kapłanów, na temat obecnej pani Equestrii i wcale nie musi tak wyglądać. Nagle kapłani pod ołtarzem się pokłonili, gdy przyszedł kolejny, w bardziej zdobionym granatowym habicie pokrytym gdzieniegdzie złotem i klejnotami. W jego kopycie spoczywało drewniane berło ze szklaną kulą na szczycie, wypełnioną cząstką energii magicznej. Pokłonił się przed mozaiką, a potem odwrócił się do zebranych.

    - Witam was wszystkich w tym szczególnym dla nas dniu – powiedział pewnym głosem. Po tonie można było się domyślić, że był sędziwy. – Wiele lat temu żyliśmy w pięknej krainie pełnej dobrobytu, w pokoju i przyjaźni. Niestety, Celestia zmusiła nas byśmy przybyli do złego toksycznego świata, by przynieść ratunek. Mieszkańcy tego świata, zwani ludźmi, nie okazali nam wdzięczności, tylko mordowali naszych braci i siostry, a ich wojny zabrały nam to co nazywaliśmy pokojem i przyjaźnią. Modliliśmy się o koniec i wybawienie i wtedy pojawiła się ona – pokazał kopytem na mozaikę. – Nasza pani, przybyła niczym światło niosące ratunek, niszcząc naszych wrogów jak i dawną zgniłą władzę. Dała nam pokój i miłość, które zostały nam dawniej odebrane – kilka kucyków w tłumie coś do siebie mruczało, jednak nikt nie ukazał otwarcie dezaprobaty. – Dobrze przejdźmy do rytuału. Niech każdy z was podejdzie do świętego berła po kolei i dotknie go rogiem, to pomoże wam zjednoczyć się z naszą panią – pierwsza podeszła jakaś młoda klacz. Widać, że się denerwowała. – Spokojnie dziecko, to nic nie boli – powiedział kapłan, przybliżając berło do jej rogu. Mruknął coś pod nosem, gdy szkło stało się czerwone.

    - Coś nie tak? – spytała niepewnie.

    - Nic podobnego – uśmiechnął się ciepło. – Jesteś zwyczajna. Przed tobą nie ma przyszłości w radzie kapłaństwa, czy wysokich urzędach. Nie będziesz też nigdy w stanie posiąść tajemnic wysokiej magii. Mimo to, nadal możesz zostać prostym urzędnikiem lub mieć inną spokojną pracę

    - A jeśli się postaram? Będę się bardziej przykładać do nauki magii?

    - Możesz to robić, lecz swojej energii nie oszukasz. Nie masz możliwości, by posiąść wiedzę tajemną. Berło nigdy się nie myli. Możesz uczyć się latami, ale twoje ciało nigdy ci nie pozwoli przekroczyć pewnych granic – klacz wyraźnie zawiedziona, odeszła od ołtarza. Zaraz po niej przyszedł młody ogier. Kapłan dotknął jego rogu, a kula stała się fioletowa. Otworzył szeroko oczy, patrząc na jednorożca. – Masz potencjał. Musisz wyruszyć do Canterlotu, bo ktoś o twoim talencie, nie może stracić takiego daru

    - Wybrałem już drogę – powiedział ogier, marszcząc brwi. – Chce wstąpić na drogę cienia – kapłan zmrużył oczy.

    - Zdajesz sobie sprawę, że to droga bez powrotu? Każdy kto podejmie się tej drogi, zyskuje ostateczne zjednoczenie, lecz również mało kto zdołał przeżyć próby, a i potem życie jest zwykle krótkie

    - Jestem pewny – powiedział twardo.

    - Niech więc tak będzie – znów spojrzał na zebranych. – Bądźcie dumni z naszego brata, albowiem postawił swe życie by służyć pani – zebrani różnie na to reagowali, jednak starali się nie ukazywać niechęci. Kucyk, który wybrał, wyszedł w towarzystwie dwóch kapłanów, a zaraz potem podchodziły kolejne jednorożce, by podjąć się próby.

     

    Ponyville

    Miasteczko, choć było znacznie większe niż dawniej, nadal pozostawało niezmienione. Przynajmniej architektonicznie. Atmosfera, nie przypominała wcale tej z dawnych lat. Wszędzie chodziły patrole gwardii w ponurych pancerzach, a kucyki nie wykazywały tej samej radości, co nakazywała im ich dawna natura. Mimo, że miasteczko tętniło życiem, było ono jakby sztuczne. Wszyscy niemal zajmowali się własnymi sprawami, ignorując innych jak i nowo przybyłe. W niektórych miejscach dochodziło do przekrzyczeń między sobą, a w jeszcze gorszych wypadkach do kopytoczynów. Fate i Mask już przy wejściu do miasteczka, mogły być świadkami, jak dwa kucyki ziemskie zaczęły między sobą gruntowną wymianę zdań, która była raczej ignorowana przez innych mieszkańców. W końcu jeden z nich, uderzył z całej siły drugiego. To jednak, nie pozostało ignorowane, bo za jego grzbietem już stanął gwardzista, który uderzył go obuchem włóczni w tył głowy. Zamroczony ogier padł na ziemię, a gwardzista zaczął go ciągnąć ku dybom. Ktoś w tłumie spojrzał na to krzywo, jednak nikt ponadto, nie zareagował na wydarzenie. Kolejną ciekawą rzeczą było, że niemal wszystkie jednorożce tłoczyły się pod wysokim budynkiem, który przypominał jakąś świątynie. Wszyscy niemal się tratowali, by dostać się do środka jak najszybciej, jednak mogli to robić pojedynczo, bo dziwne kucyki w czerwonych habitach, wpuszczały pojedynczo każdego,  gdy było dość miejsca.

     

    - Jeśli przybyłaś na rytuał, to lepiej się pośpiesz i zajmij dobre miejsce – powiedział nagle w kierunku Fate, jasno brązowy jednorożec, przeciętnej budowy ciała. Wyglądał bardziej na myśliciela niż wojaka. Jego grzywa była krótka i czarna, a znaczek zasłaniał plecak z jakimiś książkami. Jednak jak do tej pory, tylko on zwrócił uwagę na nowe kucyki w mieście. – Stając teraz w kolejce, może zdołasz wejść tam do wieczora, inaczej będziesz czekać do jutra na ulicy. Czasem brak dawnych… - nagle przerwał, widząc, że gwardzista na niego patrzy. – Wybaczcie, nadal się zapominam – powoli zaczął odchodzić.

     

    Wsie sponyfikowanych

    Mieszkańcy niektórych gospodarstw rolnych, mogli zauważyć mniejsze ilości gwardii niż zwykle. Większość mieszkańców mogło to cieszyć, z drugiej jednak strony, mogło wydać się to również, co dla niektórych podejrzane. Zwykle gwardia, nie wycofywała się bez powodu. W tym samym czasie na niedawno opuszczony posterunek gwardzistów, zaczęła wdzierać się przerośnięta stonka. Na szczęście najwyraźniej gwardia przetrzewiła większość roju, jednak kilka osobników znów się pojawiło. Nie trudno było zgadnąć, że ich celem staną się zamieszkałe nieopodal wioski.

     

    Dostawa

    Konwój z rzeczami, które miały dotrzeć do Canterlotu, wyruszył. Gwardziści, którzy go eskortowali, mieli ze sobą tylko broń białą. Łącznie była ich ósemka. Dwa pegazy unosiły się nad powozem, a cztery kucyki ziemskie osłaniały tył i przód. Pośrodku poruszały się dwa jednorożce. Poza gwardią, byli tu jeszcze cywile, dwa kucyki ziemskie, ciągnące powóz. Cokolwiek było w powozie, nie było najwyraźniej bardzo istotne, bo zwykle w takich wypadkach, eskorta była większa i lepiej uzbrojona. Zawsze jednak istniała szansa, że celowo zmniejszono eskortę, by zmylić potencjalnych bandytów, którzy zignorują powóz, uznając, że nie ma tam nic cennego.

     

    Krańce Equestrii

    Przez rozległe piaski, biegł samotnie ogier ubrany w kremowy płaszcz. W zębach trzymał jakąś teczkę, a w jego oczach widać było strach. Biegł jak na złamanie karku, tylko co jakiś czas oglądając się przez ramię. Nigdzie nie widział ścigającego, czy to znaczyło, że go zgubił? Zadawał sobie to pytanie, jednak nie miał zamiaru się przekonać, dlatego dalej pędził, wiedząc, że już niedaleko. Szybko zrozumiał, że jego obawy, nie były bezpodstawne, bo tuż obok jego pyszczka przeleciało jakieś ostrze, zostawiając na jego ciele paskudną szramę. Jednak nadal nie widział napastnika. Wcześniej myślał, że to tylko cholerne bajki, jednak teraz już nie był taki pewny. Na szczęście jego modlitwy zostały wysłuchane, gdy zobaczył wielki właz i pilnującego go dwóch ogierów.

    - Thunder? – spytał niepewnie, jeden z nich widząc kucyka.

    - Nie teraz – mówił przerażony, cały czas patrząc do tyłu. – Muszę schować dokumenty. Ściga mnie

    - Ilu? – spytał drugi, wymierzając karabin i rozglądając się przez lornetkę.

    - Jeden – warknął.

    - Jeden? – ogier się uśmiechnął i odłożył lornetkę. – To nie problem, szybko go rozwalimy

    - Do cholery – warknął Thunder. – On nie jest normalny. Idę schować dokumenty, a wy przetrzymajcie go jak długo się da

    - Spoko, nie wejdzie tu – uśmiechnął się pewnie, jeden z nich. Jednak ogier w płaszczu nic nie powiedział, tylko wbiegł do środka.

    - Jeden? – zaczął się śmiać do drugiego strażnika. – Widzisz coś? – spytał, gdy ten obserwował teren przez lornetkę.

    - Nie, może… - nagle zaczął się krztusić. Drugi odwrócił głowę, widząc jak jego towarzysz leży w kałuży krwi, ale nigdzie nie było napastnika.

    - Co jest do cholery?! – wrzasnął, rozglądając się dookoła, jednak nikogo nie widział. To było niemożliwe. Nikt od tak nie pojawiał się i nie znikał.

    - Tutaj – powiedział głos za jego plecami. Nim jednak zdołał się obrócić, poczuł jak coś wbija mu się w kark, a zaraz potem padł martwy. Zabójca w nietypowej zbroi, spojrzał na obu strażników, a potem na właz do środka. Wiedział, że będzie ich tam więcej, ale to nie miało znaczenia. Musiał wykonać zadanie. Powoli wszedł do środka.

    Thunder w tym czasie, ukrył się w ostatnim pokoju w bazie. Może rzeczywiście panikował. Pomyślał, że w sumie on był sam. Na zewnątrz było dwóch strażników, a wewnątrz też ich kilku było. Niemożliwe by samotny napastnik się tu wdarł. Powoli podszedł do szafki i wyjął z niej szklankę i zaczął nalewać whisky. Nim jednak skończył, nagle szklanka mu wypadła z kopyta, wylewając płyn na podłogę. Z radia dochodziły odgłosy wystrzałów.

    - Cholera, gdzie on jest?! – wrzeszczał głos z radia.

    - Chyba go trafiłem! Nie, to nie był on!

    - Do cholery! Zabił Rogera!

    - Moje kopyto… aaaa! – wrzeszczały kolejne głosy do radia.

    - Do cholery, to jeden kucyk!

    - Nic nie widzę!

    - O Boże! Steve nie żyje, a był obok mnie! Aaaaa! – Thunder cały zbladł. Jak to było możliwe? Jeden cholerny napastnik, a wybijał ich niczym świnie?

    - Mamy go! – wrzasnął, ktoś w końcu. Thunder uśmiechnął się, słysząc to. Nikt nie był niepokonany i to był dowód. – Złapaliśmy go w magiczną pieczęć! – mówił rozentuzjazmowany głos, w radiu. To zapewne był Charles. – Już nie jesteś taki twardy, co? Widzisz, umiemy trochę używać tej waszej magii

    - Ej, co jest do cholery?! – wrzasnął nagle ktoś inny. – Spójrz na magiczne pęta, one jakby gniły? Cholera, szybko zastrzelcie go nim ucieknie! Aaaaa! – rozległy się kolejne krzyki i odgłosy karabinów, aż po kilku chwilach wszystko ucichło. Thunder się cofnął pod ścianę i wyciągnął rewolwer. Nie był pewny, czy mu się do czegoś przyda, ale nie odda skóry tanio, już to sobie postanowił. Ku jego zdziwieniu, napastnik wszedł normalnie do pomieszczenia. Zbroja jak u gwardzisty, tylko te cholerne zielone strumienie, przepływające przez nią niczym żyły z krwią na ciele. Co to do cholery było? Poza tym wymalowana białą kredą, figura szachowa na jego zbroi, chyba królowa, pomyślał.

    - Myślisz, że możecie nas zatrzymać? – warknął ogier w płaszczu. – Pokonaliśmy niemal Celestie, to możemy i te waszą Crystal. Możecie nas zabijać, ale wrócą kolejni

    - Masz racje, co do jednego – powiedział napastnik, pusto bez emocji. Thunder tylko mrugnął, a ten pojawił się przed nim, wbijając ostrze w jego kark. Powoli podszedł po teczkę, a potem przyłożył kopyto do piersi. – Melduje, że misja wykonana – powiedział w powietrze i nagle zniknął tak samo jak się pojawił.

  8. Witamy na pokładzie Mattia Magna L. Możesz zaczynać zabawę ^^. Komunikat z pierwszego posta był również w Kryształowym Królestwie, więc możesz to wykorzystać jeśli będzie Ci to pomocne w tworzeniu posta. :)

     

    A teraz notka informacyjna. Wiadomości ze świata, można przeczytać w każdej gazecie w całym królestwie. Pojawiają się tam zarówno mało ważne informacje jak i te, które mogą być niezwykle przydatne.

     

    Sala tronowa

    Klacz zmrużyła delikatnie oczy. To było dosyć niespodziewane. Usunięcie spaczenia z innego świata, to nie łatwa zadanie, a jednak ktoś to zrobił. Miała nadzieje na nieco ciekawsze widowisko. Zresztą to i tak nie miało znaczenia. Usunięcia negatywnych skutków magii z pokracznych stworzeń to nie problem. Nikt jednak nie miał dość mocy, by zakończyć obecny proces, który już trwał w najlepsze. Wkrótce wszystko zostanie zrealizowane. Teraz jednak musiała chwilę spokojnie pomyśleć. Przyciągnęła do siebie złote berło, którym uderzyła o ziemią. Fala energii jaka się z niego wydobyła, wytworzyła potężne światło, które wypełniło całą sale tronową na niewielką chwilę przy tym wszystko rozjaśniając. Niewiele to jednak zdradziło o klaczy na tronie. Jej pyszczek był ukryty pod hełmem, a ciało pokrywał dziwny biały pancerz, tylko tyle można było dostrzec przez te niewielką chwilę. Niedługo potem grunt zaczął pękać, a jego kawałki uniosły się w powietrze, tworząc z siebie kamienne schody. Powoli podniosła się z tronu i ruszyła ku schodom. Gdy dotarła na ostatni szczebel, na jej drodze stanęła pozłacana brama, która nie wyglądała jakby była częścią pomieszczenia. Nawet nie była umieszczona  w ścianie, tylko unosiła się w powietrzu jakby za nią nic nie było. Klacz ponownie uniosła berło, a brama stanęła przed nią otworem. Powoli weszła do środka, a gdy tylko się tam znalazła, brama zniknęła, a podłoga znów powróciła do wczesnej formy.

     

    Las Everfree

    Stworzenia zadrżały na słowa tajemniczej istoty, wydając z siebie nieprzyjemne dźwięki, przypominające piski i skomlenie. Nawet drzewa wokół zaczęły szeleścić jakby chciały pokazać, że sobie tego nie życzą. Niedawno jednak agresywne stworzenia, nie ukazywały już gniewu, zamiast tego tarzały się grzbietami po trawie, zupełnie jakby sprawiało im to ból. Pamięć o dawno utraconej wolności była dla nich tak odległa, że czuły jednocześnie ulgę, zrzucając swoje jarzmo szaleństwa, a także lęk przed tym, co teraz wydawało się tak nieznane i odległe. Nie sposób było zgadnąć jak długo cierpiały, uwięzione w szaleństwie demonicznej magii, jednak można było założyć, że trwało od wielu lat. Ich ciała zaczęły się powoli zmniejszać, osiągając rozmiar małego psa. Łapy coraz bardziej zanikały pod podbrzuszem, tak, że niemal nie było ich widać i można by pomyśleć, że stworzenia poruszają się szorując brzuchami po ziemi. Długie białe kolce, pokrywające całe ich grzbiety, ogony i głowy, zaczęły się zmniejszać i zanikać na niektórych częściach ciała. Ogony po utracie kolców były pokryte brązową sierścią, a pyski zaczęły przypominać bardziej szczurze, jednak były nieco dłuższe niż te szczura, ale zamiast nosa na końcówce ich pysków, można było dostrzec dwie małe pionowe linie, które najpewniej miały go zastępować. Ponadto nie było u nich widać śladów zębów, a oczy stały się bardziej brązowe i przestraszone. Tajemnicze stworzenia przestały ukazywać agresje, a bardziej wyglądały jakby teraz się bały. Nawet zaczęły się spłoszone wycofywać do krzaków, co wyglądało niezwykle zabawnie, biorąc pod uwagę, że nie widać było ich dolnych kończyn. Mimo to, las nadal pozostał niezmienny. Ponura aura stała się nawet jeszcze gorsza, jakby nie spodobało mu się, że intruzi mieszają się w tutejsze prawa. Gdzieś w jego odmętach coś z zainteresowaniem jednak obserwowało całe zajście, na razie, nie ukazując swej postaci.

     

    Posterunek gwardii

    Zewsząd dochodziły dźwięki broni palnej i dziwnych nieprzyjemnych pisków. Część kucyków ziemskich, przetrzymywała z cały sił bramy palisady, gdy coś po drugiej stronie nacierało na nią z dużą siłą. Inni gwardziści stojący na wieżach, próbowali ostrzeliwać nieznanego intruza. Nagle przez drewnianą konstrukcje, przebiło się wielkie białe odnóże, które uderzyło jednego z kucyków z taką siłą, że ten potoczył się do tyłu. Inny gwardzista szybko za pomocą miecza, odciął obrzydliwą część ciała, co zakończyło się kolejnym piskiem stwora po drugiej stronie. Gdy napór na bramę dobiegł końca, część gwardzistów pobiegła sprawdzić, co stało się z gwardzistą, który niedawno oberwał

    - Cholerna stonka  - warknął, patrząc na odcięte odnóże i powoli się podnosząc. Najwyraźniej nic poważnego mu nie było.

    - To już chyba wszystkie - stwierdził inny gwardzista, patrzący przez lornetkę.

    - Niech któryś się upewni - warknął oficer do podwładnych. Jeden z gwardzistów powoli pchnął bramę i wyszedł na zewnątrz. Na ziemi walały się cielska przerośniętych białych robali. Z ich ciał nadal skapywała błękitna glutowata krew. Przypominały żuki, nawet nieco większe niż kucyki. Gwardzista spostrzegł, że jeden ze stworów jeszcze rusza żuwaczkami i szybko wbił w niego włócznie.

    - Nie zlej się tylko - zaczął się śmiać jeden z gwardzistów.

    - Wal się - warknął wyciągając włócznie z cielska. - Dlaczego to cholerstwo tak rośnie?

    - Cholera wie - wzruszył ramionami inny. - Podobno to sprawka jakiegoś spaczenia, czy coś, ale skąd się to bierze nikt nie wie i chyba lepiej nie wiedzieć

    - Widzisz jeszcze jakieś? - wtrącił znów dowódca do gwardzisty za bramą.

    - To chyba wszystkie - powoli wszedł do środka, zamykając bramę i spojrzał na dziurę, którą zrobił w niej jeden z robali. - Chyba musimy to załatać

    - Innym razem - oficer ściągnął hełm, ukazując fioletowego ogiera o niebieskiej grzywie. - Przed chwilą dostaliśmy rozkaz z samej góry. Mamy otworzyć bramę i na razie wycofać się na bezpieczną odległość

    - Co?! - wrzasnął nagle jeden z gwardzistów. - Jeśli stonka przejdzie, może zniszczyć całe uprawy i zabić wielu cywili

    - Co za różnica? - burknął dowódca. - To sponyfikowani są na pierwszym szlaku, a istnieje zagrożenie buntów w tych rejonach podobno. Jeśli się sami nie obronią to im pomożemy i wtedy zrozumieją może, że bez nas nic nie zrobią, a jeśli sobie poradzą będziemy musieli dokładnie przyjrzeć się okolicy - gwardziści nie wyglądali nadal na przekonanych, jednak rozkaz był z góry. Nie byli pewnie czy to pomysł Crystal, ale nikt nie miał zamiaru się upewniać. Żołnierze zaczęli pakować swoje rzeczy i się wycofywać, gdy jeden z nich otworzył bramę.

     

    Wiadomości ze świata

    W okolicach Manehattan, wciąż trwają prace wykopaliskowe. Obowiązuje całkowity zakaz kręcenia się w okolicach wykopalisk. Każdy nieupoważniony, który zostanie złapany w tej okolicy skończy w więzieniu. Dementowane są również plotki o zagrożeniu związanymi z wykopaliskami. Trzęsienie ziemi, które pojawiło się w ostatnim czasie, nie ma związku z wykopaliskami, był to niewielki uskok, który zrobił tylko drobne szkody.

     

    Ostatnio zostało pojmanych kilka podmieńców na naszych terenach. Najpewniej próbowali szpiegować nasze działania. Nadal nie wiadomo jak długo tu byli. Nasza pani stara się zapewnić nam bezpieczeństwo, niestety robale nadal się ukrywają przed jej wzrokiem. Wszyscy miejcie oczy szeroko otwarte. Gdy zobaczycie, że wasz przyjaciel podejrzanie się zachowuje, nie wahajcie się poinformować gwardii. Pamiętajcie to nigdy nie były i nie będą wasi przyjaciele. Jesteśmy dla nich tylko posiłkiem.

     

    Dementowane są równie plotki, jakoby coś rozbiło się nad lasem Everfree. To miejsce jest przeklęte i nikt o zdrowych zmysłach się tam nie zapuszcza. Wszystko wskazuje, że był to kawałek złomu, który spadł z nieba. Najpewniej resztki jakiegoś samolotu.

     

    Teraz coś o froncie. Podmieńce utraciły kolejne ze swoich miast. Nasi gwardziści z niewielkimi stratami zdołali przejąć kolejną część ich terenu. Jeśli Chrysalis, nie zaprzestanie ataków na nasze ekspedycje, istnieje groźba ataku na ich stolice. Gryfy zdołały odzyskać część swoich terenów, jednak przy licznych stratach. Nasi eksperci uważają, że było to pyrrusowe zwycięstwo i długo nie będą w stanie kontrolować odbitych terenów, bo gwardia już mobilizuje się do kontrataku.

     

    Świątynie Crystal w całej krainie, zachwalają się coraz większą ilością wiernych. Spotkania są otwarte dla wszystkich. Każdy kto chce okazać swoją miłość naszej pani, może pojawić się w godzinach wieczornych z ofiarą. Mówił wielki kapłan kultu.

     

    Wkrótce odbędzie się rytuał dla wszystkich jednorożców, które jeszcze go nie odbyły. Każdy  jednorożec ma obowiązek się wstawić w świątyni w swojej wiosce, gdzie odbędzie się rytuał i wtedy zostanie wybrana jego przyszłość. Wstawienie się jest obowiązkowe dla wszystkich, zarówno sponyfikowanych jak i rodowitych kucyków. Na każdego kto się nie pojawi, będą czekały poważne konsekwencje.

  9. Komnata Tronowa

    Dawne miejsce, w którym księżniczki przesiadywały większość dnia, w ogóle już nie przypominało siebie z dawnych lat. Kolorowe witraże, na których dawniej można było zobaczyć bohaterskie zwycięstwa dawnych władczyń i powierniczek elementów, zniknęły. Teraz w ich miejsce były wstawione witraże o ponurej brązowej barwie. Do całego pomieszczenia, nie wpadało niemal wcale światło, co tylko dodawało mroku. Cała sala była niemal pusta, tylko na tronie znajdującym się w cieniu, można było dostrzec niewielki ruch. Małe krwisto czerwone światło, pojawiło się w tym miejscu, a cała sala wypełniła się ogromnymi figurami szachowymi. Tajemnicza postać przyłożyła kopyto do brody, spoglądając na figury i chociaż nikt tego nie mógł zobaczyć, na jej pyszczku pojawił się niemal diabelski uśmiech. Przewidywała, że do tego dojdzie, cały ten czas. Nic jednak już nie miało znaczenia. Wszystko zaszło zbyt daleko, by teraz móc się wycofać. Nikt nawet nie wie jak niewielcy stali się w tej grze. Machnęła kopytem, tworząc trójwymiarową mapę swojego królestwa. Zagrożenia stawały się coraz mniejsze, bo jej moc stale rosła, jednak doszło do zakłóceń magicznych, które wyczuła, co już nie bardzo jej się podobało.

     

    Goście, których nie zapraszała do swojego domu, znajdowali się teraz w Lesie Everfree. Postać przyłożyła kopyto pod brodę, kładąc się ze znużeniem na tronie. Buntownicy i ich konflikty byli nudni. To było jak rozgniatanie karaluchów. Jednak tutaj rodziło się coś nowego. Przybyły tu istoty o magii, której dawno nie czuła. Nie wiedziały jednak, że ten świat jest jej, a one będą teraz grały w jej grę gdzie ona ustala zasady. Ponadto Las Everfree nie był dobrym wyborem. Kiedyś był niebezpieczny, jednak teraz był to istny koszmar. Gdzieś trzeba było upchnąć pluskwy, które powstały na skutek badań magicznych. Te najwyraźniej nie były zadowolone nieproszonymi gośćmi, bo już się do nich zbliżały. Inaczej mówiąc, szykowała się rozrywka, której w ostatnim czasie jej brakowało.

     

    Las Everfree

    Pojazd, który tak nagle spadł, spłoszył wiele stworzeń zamieszkujących mroki lasu. Było to dość nietypowe zjawisko, dla tego dzikiego terenu. Miejsce to zawsze było owiane złą sławą, nawet za czasów panowania dawnych władczyń, jednak teraz wyglądało gorzej niż kiedykolwiek. Wszędzie panował niemal mrok, a potężne drzewa nie dopuszczały do siebie światła słońca. Nie sposób było nic zobaczyć przez otaczający gąszcz, a powietrze było wyjątkowe ciężkie, wręcz nie sposób było nim oddychać. Jednak nie to było najgorsze. W całym lesie unosiła się magia, jednak była bardzo zła i nieprzyjemna, wręcz nie pasująca do tego świata. Unosiła się tu zarówno czarna jak i demoniczna magia spaczenia, która negatywnie wpływała na las i zamieszkujące go stworzenia.

     

    Niedaleko nieznanych przybyszy, krzaki zaczęły się trząść, a tuż obok głowy jednej z nowo przybyłych, poleciał dziwny kolec, który minął ją o włos i przebił grube drzewo na wylot. Zatrzymał się dopiero gdy wbił się w ziemię. Grupka siedmiu agresorów wyłoniła się z krzaków. Stworzenia, które w niczym nie przypominały tych, które mogłyby zamieszkiwać ten świat. Wyglądały jak połączenie płaza z jeżozwierzem. Całe grzbiety głowę i ogon pokrywały ogromne ilości kolców. Stworzenia które poruszały się na czworakach i były wielkości wilków, wydawały z siebie dziwne dźwięki przypominające gulgotanie. Nie wyglądały na mięsożerne, a jednak pozostawały agresywne na intruzów. Stwory znów się ugięły, a z ich grzbietów wystrzeliły nowe kolce, takie same jak ten, który niedawno przebił drzewo.

     

    Narada wojenna

    W ogromnej sali przy wielkim prostokątnym stole,  siedziała grupa około dwadzieściorga kucyków. Tylko jedno miejsce pozostawało wolne. Był to wielki tron i nietrudno było zgadnąć do kogo należał. Wszyscy już niemal przywykli, że pojawienie się ich władczyni na naradzie, było tylko w sytuacjach, gdy sama uznała, że jej obecność jest konieczna. Ostatni raz widzieli ją kilka miesięcy temu na podobnym zebraniu.

     

    - Mamy informacje o niepokojach związanych ze sponyfikowanymi w okolicznych wsiach – powiedział nagle jednorożec ,odziany w szatę. – Czy coś o tym wiecie?

    - To normalne, że panują – mruknął inny jednorożec w zbroi gwardzisty, którego hełm leżał na stole. – Ludzie to zwierzęta, które tylko potrafią szczekać i kąsać, ale co mogą nam zrobić brudni wieśniacy?

    - Poruczniku Dapper, przywołuje cię do porządku – warknął inny kucyk, znacznie starszy z licznymi bliznami. – Nie możemy ignorować żadnych zagrożeń. Zanim nasza pani przejęła władzę, nikt by nawet nie uwierzył w jej zwycięstwo kilka lat temu

    - Skoro tak mówisz, kapitanie – mruknął ze znużeniem porucznik. – Mogę wysłać moich chłopców, by pokazali co grozi za bunt. Spalą ze dwie osady sponyfikowanych. Ogierów wyślą do pracy w kamieniołomach, a klacze zagna się do pracy w kuchni dla naszych wojaków – kilkoro kucyków zaczęło chichotać.

    - To żadne rozwiązane- warknął kapitan. – Pokażmy im, że to nie żarty, ale bez zbędnego rozlewu krwi. Nadal w końcu zapewniają żywność naszym wojskom. Wyślijmy kogoś kogo wszyscy się boją. Proponuje wysłać ze dwóch gwardzistów z jednostki specjalnej – wszyscy spojrzeli niepewnie na kapitana. – Wszyscy widzą już w nich niemal śmierć, a mało kto widział ich na żywo. Każdy wie, że jak przyjdą to tylko w jednym celu i wtedy będą wiedzieli by nie igrać

    - Oddziały śmierci nie słuchają nikogo za wyjątkiem Crystal – powiedział nagle kucyk wychodzący z cienia. Jego głos był zmodulowany, a na ciele miał zbroję, więc nie sposób było poznać jego płci. Wszyscy zebrani spoglądali niepewnie na kucyka, nawet kapitan.

    - Więc nasza pani powinna wydać im ten rozkaz – powiedział w końcu kapitan, zbierając w sobie odwagę. – Nie można ignorować zagrożeń. Powinna tu z nami być. Tymczasem my znów musimy zakładać wszystko bez niej – kapitan zmarszczył brwi. – Czyżby ukrywała coś przed nami, a może straciła moc?

    Ogier za późno zdał sobie sprawę, że powiedział o kilka słów za dużo. Tajemniczy gwardzista bowiem w jednej chwili zniknął. Nie była to teleportacja, a coś zupełnie innego. Nim ktokolwiek zdołał mrugnąć gwardzista był tuż za kapitanem i przyciskał kopyto do jego karku. Jednak na końcu jego zbroi było wysunięte ostrze. Kapitan spoglądał na to przerażony, podobnie jak wszyscy inni.

    - Przy naszej pani jestem jak ziarenko piasku – powiedział tajemniczy kucyk, lekko wbijając ostrze w kark kapitana. Kilka kropel jego krwi spłynęło po jego zbroi. – Mimo to, te ziarenko mogłoby ciebie zabić od tak – gwardzista powoli odsunął kopyto, a ostrze od tak schowało się w pancerzu. – Jeśli jednak mi nie wierzysz, idź tam śmiało – pokazał na zamkniętą salę za nimi. – Tylko lepiej weź całą okoliczną gwardię, bo wiesz jak się kończy, gdy wejdzie się tam bez wcześniejszego zaproszenia. Chociaż nawet wtedy, nie jest pewne czy cię ocalą

    - Więc ty z nią porozmawiaj – powiedział ponownie kapitan, dotykając kopytem niedawnego skaleczenia. – Ty możesz tam wejść

    - Jeśli cesarzowa Crystal uzna, że jest tu potrzebna, sama przyjdzie – warknął kucyk. – Przypomnijcie niewdzięcznikom po co jest tam gwardia – wszyscy zaczęli coś do siebie mruczeć. – Jeśli  stracą kilkoro mieszkańców i uprawy szybko sobie przypomną

    - Mamy więc zaprzestać obrony? – spytał wyraźnie zdziwiony porucznik.

    - Chwilowo. Jeśli sami się obronią, znaczy, że sytuacja będzie wymagała kroków militarnych, a jeśli nie, to szybko zatęsknią za naszą obroną

  10. No dobra wszystkie karty są zaakceptowane, więc zaczynamy. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Skala kary jest wymierzona od rodzaju zbrodni. Tak jak widać tutaj, za bunt grozi śmierć, a za przeszkadzanie, czy ukazywanie jawnej niechęci do Crystal czekają dyby lub więzienie. Każdy mógł zobaczyć obwieszczenie, chyba, że akurat był w lesie, czy coś. Obwieszczenie pojawiło się w każdym zamieszkanym przez kucyki miejscu Equestrii. Kolejna sprawa, jeśli ktoś zastanawia się jak wschodzi teraz słońce skoro nie ma Celestii, to odpowiedź krótka, teraz Crystal to robi. Jak zdobyła taką zdolność? To się wyjaśni w miarę rozwoju fabuły. Krótka jeszcze sprawa zamieszkania przez inne istoty. Kucyki kontrolują dawną Europę i niewielką część Rosji. Podmieńce zasiedliły się w Ameryce Północnej, a zebry Południowej. Hipogryfy zamieszkują rejony Azji. Gryfy natomiast żyją w rejonach Afryki. Smoki żyją w Australii a jaki w rejonach Tybetu.

     

    Słońce wschodziło nad krainą, zaczynając kolejny piękny dzień, zupełnie jakby chciało ukryć to co teraz dręczyło ten świat. Equestria, która była dawniej, przestała istnieć. Teraz przeszłość i teraźniejszość tego świata łączyła tylko ta sama nazwa. Kraina znów budziła się do życia, a jednak dla wielu zaczynał się koszmar codziennej rzeczywistości, który trwał już od lat. Kucyki wszak nie tak dawno musiały wziąć udział w krwawej wojnie, jakiej nigdy nie widział ich świat. Zakończenie konfliktu miało przynieść radość zwycięzcy, ale nikt nie przewidział takiego scenariusza jaki teraz nastąpił. Wszyscy coraz bardziej zapominali jak wyglądało dawne życie, niezależnie, czy byli sponyfikowani, czy rodowici musieli nauczyć się przetrwania w nowym świecie, a przy tym zapomnienia jaka była ich prawdziwa natura.

     

    Niemal każdy poranek był podobny wszędzie jak teraz. Rzeczą, do której wszyscy już przywykli były poranne ogłoszenia heroldów, którzy przemawiali z Canterlotu, a ich przemowy zaczynały magiczne kule pojawiające się na niebie nad każdym zamieszkanym miejscem w Equestrii, które z czasem się rozrastały zmieniając w ogromne ekrany, na których pojawiał się przemawiający herold. Wszyscy wiedzieli skąd pochodzi ta magia. To był jeden z wielu pokazów mocy, obecnej władczyni. Był to również chyba jeden z niewielu dowodów, na to, że Crystal wciąż tu jest. Kucyk, którego nikt niemal nigdy nie widział, ale naprawdę istniał. Istota tak potężna, która zdołała wszystkich zniewolić, a w sercach każdego mieszkańca zrodzić strach. Na magicznym ekranie, pojawił się jednorożec ubrany w długą zdobioną czerwoną szatę wszedł na platformę w otoczeniu gwardii i z pomocą czaru wzmacniającego głos zaczął czytać z pergaminu, tak by wszyscy słyszeli. Zawsze było tak samo. Stawał na platformie otoczony gwardzistami, a potem ogłaszał wieści i dekrety.

     

    - Słuchajcie, słuchajcie – zaczął, nim przeszedł dalej. – Z rozkazu jaśnie umiłowanej Crystal, ogłasza się co następuje – na chwilę zamilkł, by złapać oddech. – Każdy, kto w jakiś sposób będzie przyczyniał się do buntów lub ukrywał wiedzę o buntownikach, zostanie ukarany zarówno on jak i cała jego rodzina dla przykładu – kucyki słyszące to, dalej zajmowały się codziennymi sprawami jakby już do tego przywykły. – Zrozumcie to, zarówno rodowici jak i dawni sponyfikowani, nasza pani, nie jest waszym wrogiem. To nie ona połączyła światy dawnych ludzi i kucyków, a zrobiła to żądna władzy Celestia – na pyszczkach niektórych kucyków pojawiły się grymasy, jednak zaraz zniknęły, gdy zobaczyli okolicznych gwardzistów ubranych w mroczne zbroje, przynoszące na myśl śmierć. Gwardzistów, którzy dawniej ich chronili, a teraz byli narzędziami w kopytach tyranki. – Wszyscy musimy się czegoś wyrzec, by świat mógł normalnie istnieć. Nasza pani stara się naprawić bałagan jaki pozostawiła poprzednia władza, ale to wymaga od nas wszystkich wiele pracy i poświęceń. Tylko razem możemy zbudować lepszy świat niż istniał kiedykolwiek. Podział, który obecnie nas obowiązuje jest jedynym sposobem na zachowanie harmonii w tym świecie – mówił dalej.

     

    – Dobrze, czas teraz informacje z frontu – zaczął ponownie po krótkiej przerwie. – Nasza gwardia skutecznie walczy z hordami podmieńców i  barbarzyńskimi gryfami. Wkrótce i oni uchylą przed nami głowy, jednak wojna wymaga poświęceń – dodał herold, a kucyki, które to słyszały znów się lekko skrzywiły. Nie było tajemnicą, co to oznacza. – Ponownie wzrasta pobór do armii jak i zapotrzebowanie na broń i żywność. W związku z tym, gospodarstwa rolne będą musiały generować więcej zbiorów, które zostaną przekazane armii. Ponadto fabryki będą musiały zwiększyć ilość pracy, by wygenerować odpowiednie ilości uzbrojenia. Wszystko to dla naszego wspólnego dobra – wszyscy mieli nadzieje, że to koniec, ale ta nadzieja szybko się rozwiała, bo kucyk nagle dodał - A na zakończenie – powoli odszedł, a na jego miejsce stanął inny jednorożec w granatowej szacie ze złotym naszyjnikiem w kształcie figury szachowej. Wszyscy wiedzieli, że jest to jeden z sędziów nakazujących wyroki. Kucyk ruszył kopytem w kierunku gwardzistów, którzy nagle ruszyli za platformę, na której stał. Wrócili po kilku sekundach prowadząc kilkoro skutych kucyków w mundurach wojskowych.

     

    – Wczoraj rozbito kolejne niewielkie ognisko buntu – oznajmił, a pojmani jeńcy nie okazywali emocji tylko stali twardo, gdy jednorożec powoli do nich podszedł. – Crystal jest miłosierna i daje szansę naprawić grzechy. Przyznajcie się, że zbłądziliście z jej ścieżki i odkupcie winy

    - Wolałbym się nażreć gówna! – warknął, lekko posiwiały kucyk ziemski. Sędzia kiwnął głową do kucyka w czarnej masce, stojącego za buntownikiem, który powoli wyciągnął włócznie. Kucyki wiedziały co to znaczy. Jakaś klacz zasłoniła szybko oczy źrebakowi, gdy nagle kat wbił włócznie w grzbiet ogiera, przebijając go na wylot. Wszyscy patrzyli przerażeni jak buntownik upada bez życia. Kolejna trójka pojmanych również zaczęła okazywać strach, gdy sędzia zbliżał się z niesamowitym spokojem do nich.

    - To samo pytanie – mruknął, jakby nic przed chwilą się nie stało. Buntownik przełknął lekko ślinę.

    - N… ni… nigdy – mówił już nie tak pewnie jak poprzedni, drżąc ze strachu. Jednorożec kiwnął głową w stronę kata, który wykonał kolejny wyrok bez mrugnięcia okiem. Ktoś w tłumie zebranych krzyknął przerażony tym widokiem. Nim sędzia zdołał zadać pytanie kolejnemu, ten wykrzyknął „wolność” za co kat bez rozkazu go zabił.

    - Przestańcie! Nie jesteśmy tacy! – krzyknęła nagle jakaś klacz, biegnąca w stronę platformy. Gdy jednak tylko się zbliżyła, jeden z gwardzistów uderzył ją obuchem włóczni w głowę, przez co padła zamroczona.

    - Nadal się nie uczycie – powiedział ponuro sędzia, patrząc na całą scenę. – Dawny świat przepadł, a w tym trzeba być twardym – spojrzał na ostatniego buntownika. Nie mógł mieć więcej niż dziewiętnaście lat. Cała jego werwa zniknęła, gdy jego towarzysze zginęli. Teraz kulił się przerażony, nie mogąc powstrzymać łez. – Koniec na dziś obwieszczeń – mruknął, powoli odchodząc, a za nim poszło kilkoro gwardzistów. Buntownik powoli się podniósł, myśląc, że mu się udało, jednak zaraz wydał wrzask pełen przerażenia, gdy zobaczył włócznie teraz opadającą na niego. Dwoje gwardzistów chwyciło zamroczoną klacz i zamknęli ją w dybach obok innego nieszczęśnika. Żaden kucyk już nic nie zrobił, zupełnie jakby nic nie dawno się nie stało. Wszyscy wrócili do codziennych zajęć, a magiczne ekrany ponownie zniknęły.

  11. Fabuła

    Nikt już dokładnie, nie pamięta jak to się zaczęło. Minęło tak wiele czasu, a prawda zanikła gdzieś w odmętach historii. Wszyscy inaczej przedstawiają te wydarzenia. Wszystko jednak zaczęło się, gdy ludzkość osiągnęła swój szczyt. Złoża naturalne się wyczerpały, a natura była na skraju zniszczenia. Sytuacja na świecie stawała się coraz bardziej napięta. Dochodziło do licznych zamieszek wśród ludności. Nie mówiąc, że wszystko zmierzało do ogromnego konfliktu zbrojnego. Oczy wszystkich zwrócone były ku takim potęgą jak Rosja, która nadal posiadała złoża naturalne. Nie tak potężne jak dawniej, ale wystarczające, by inne państwa zaczęły się nią interesować. Nic nie wskazywało, by sytuacja mogła się zmienić. Przynajmniej do tego dnia.



    Nie do końca jest jasne, jak to było dokładnie. Podobno zaczęło się od tego, że na niebie pojawiły się purpurowe błyskawice, a potem nastąpiły wstrząsy, które odczuć można było, na całym świecie. Dzień później odkryto, że znikąd pojawił się nowy ląd. Kraina, której nie sposób było zbadać, gdyż otaczała ją dziwna nieznana nauce bariera. Dawne zatargi zniknęły i wszyscy teraz skupili się na tajemniczym obiekcie. Niestety, mimo licznych badań, a nawet prób siłowych, nie było sposobu, by sforsować tajemniczą barierę. Cokolwiek to było, przekraczało zdolności umysłowe człowieka. Jednak, nie to było najciekawsze. Pojawienie się tajemniczego lądu, sprawiło, że świat ponownie zaczął odżywać, a złoża naturalne powracać. Ludzie zaczęli dostrzegać tu cud boski, uważając to za ratunek. Wszystko w końcu wyjaśniło się około rok później.

    Tajemnica bariera, ze swego wnętrza, przepuściła grupę istot. Nie sposób było stwierdzić, czym są. Przypominały konie, a jednak nie do końca nimi były. Pierwszy kontakt wykazał, że istoty, nie dość, że były rozumne to i pokojowo nastawione. Aby pokazać  swoje dobre intencje, przywódczyni tajemniczych istot spotkała się z obecnymi przywódcami ludzi. Wyjaśnienia, które złożyła, były niesłychane, ale nie sposób było zaprzeczyć ich prawdziwości. Okazało się, że pojawienie tajemniczego świata było jak lekarstwo dla świata ludzi. Tajemnicze istoty chciały, by nazywać je kucykami. Jak twierdziła ich władczyni, zwąca się Celestią, ona i jej poddani, przybyli tu, by ratować świat ludzi. Oczywiście pojawiły się wątpliwości. Czemu te istoty w ogóle mieszały się w sprawy innej rasy? Dlaczego, skoro są tak pokojowe, otoczyły się barierą, której nie sposób było zniszczyć? Władczyni kucyków śpieszyła z natychmiastowymi wyjaśnieniami. Jak się okazało, bariera miała chronić kucyki przed agresją ludzi. Świat kucyków był bogaty w surowce, których tak ludzkość wtedy potrzebowała i nie było pewne, czy ludzie zechcą wysłuchać wyjaśnień owych istot na temat regeneracji świata nim ta zaczęła następować, zamiast przeprowadzić atak, by zdobyć upragnione surowce siłą. W ramach kolejnego dowodu swojej przyjaźni, kucyki dały ludziom eliksir ponyfikacyjny. Niesamowite lekarstwo na każdą znaną chorobę, które miało jednak swą cenę. Każdy, kto zażył lek, zaczął nowe życie, jako kucyk. Po długich rozmowach, postanowiono przyjąć przyjaźń kucyków. Niedługo później obie grupy starały się żyć wspólnie. Niestety równie szybko okazało się to niemożliwe.

    Mimo ratunku, ludzie nie potrafili pozbyć się uprzedzeń i strachu, który nimi kierował. Próbowano sprawić, by eliksir stał się tylko lekiem  i zaprzestał przemian, jednak liczne próby kończyły się niepowodzeniem. Ludzie zaczęli oskarżać kucyki, że te potajemnie chcą zagarnąć wszystko dla siebie. Gwoździem do tego wszystkiego okazał się fakt, że bariera nadal nie opadła, a nawet się powoli poszerzała, zagarniając coraz więcej terenu. Wielu zaczęło się nie podobać, że kucyki mogą żyć wśród ludzi, ale ludzie nie mają wstępu do krainy tych istot. Kucyki również się zmieniły. Te, które mieszkały wśród ludzi, zaczęły powoli zmieniać się, a ich zachowanie coraz bardziej przypominało te ludzkie. Zatracały się i zapominały o magii przyjaźni, którą tak głosiły. Świat znów przestał przemawiać jednym głosem. Grupki ludzi utworzyły dwie organizacje, jedną z nich był FOL, organizacja, która zrzeszała obrońców ludzkiego życia. Ci, którzy do nich przynależeli, nie chcieli współżycia z kucykami, a eliksir traktowali jako zło. Drugą organizacją było POZ, organizacja, która zrzeszała ludzi przychylnych kucykom i eliksirowi.

    Coś, co na początku wydawało się małym problemem, skłóconych niewielkich grup ludzi, coraz bardziej się rozrastało. Doszło do tego, że świat się podzielił. Część świata popierała FOL, a druga POZ i Equestrie. Konflikty i wojny wstrząsnęły posadami świata. Próbowano łagodzić cały spór na wszelkie sposoby, jednak nic to nie dawało. Celestia utraciła wiarę w ludzkość, uznając, że istnieje tylko jeden sposób. Zebrała najpotężniejsze kucyki Equestrii, a potem jeszcze potężniejsze artefakty magiczne, zwane elementami harmonii, następnie przystąpiła do dzieła. Jednej nocy wszystko się zmieniło. Wszyscy stali się kucykami, a Equestria pochłonęła cały świat. To miało zakończyć wszelkie konflikty i zacząć nowe życie w pokoju i przyjaźni. Niestety, Celestia, nie doceniła ludzi. Mimo, że na początku, sobie nie radzili z nową sytuacją, zaczęli się z czasem przyzwyczajać.

    Dawni działacze FOL i wszelcy przeciwnicy nowego życia, znów zaczęli działać. Trwało to długi czas, nim znów opanowali zasady działania broni, mając nowe ciała, ale w końcu byli gotowi. Nowa wojna zaczęła się teraz pośród kucyków. Konflikt, który ciągnął się latami i przyniósł wiele zniszczeń i śmierci. Mimo, że kucyki nie posiadały takiej broni jak buntownicy, szybko udowodniły, że ich magia w niczym nie ustępowała nowoczesnej broni dawnych ludzi. Konflikty kończyły się wiecznym impasem i nie wiadomo, która ze stron była bliższa zwycięstwa. Jednak skąd się wzięła ona, nikt nie wie.

    Buntownicy i księżniczki, tak pochłonęła ich wzajemna wojna, że nie zauważyli nowego zagrożenia, krążącego nad Equestrią. Siły kucyków były rozsiane po świecie, co czyniło stolicę bardziej podatną na atak. W końcu buntownicy nie mogli się tam od tak dostać, a przecież nie spodziewano się zagrożenia wśród swoich. To był błąd. Nieznane oddziały kucyków zaatakowały osłabioną stolice. Księżniczki, mimo, że osłabione trwającymi tyle czasu walkami, zdecydowały się chronić Canterlot. Nikt dokładnie nie wie, co się stało potem, poza strzępkami informacji, które przekazali ocalali tamtego dnia. Liderka, prowadzonych oddziałów, pokonała księżniczki i uwięziła je w lochu.

    Canterlot upadł, a siły Equestrii zostały pozbawione przywództwa. Buntownicy potraktowali to jako dar od losu. W końcu nieznajoma najpierw zaatakowała Canterlot, a potem ruszyła na Kryształowe Królestwo. A niedługo później doszły wszystkich słuchy, że pojmała nawet powierniczki elementów harmonii. Kucyki poddały się bezwarunkowo, nie chcąc by ich władczynią stała się krzywda. Buntownicy szybko jednak się przekonali, że nowa klacz na tronie, nie jest ich sojusznikiem. Niedługo po zdobyciu Equestrii, obozy buntowników zostały zaatakowane. Sponyfikowani ludzie, nie mieli zamiaru oczywiście łatwo się poddać i odpowiedzieli atakiem. Niestety, szybko okazało się, że nowy wróg, nie walczy jak inne kucyki do tej pory. Złapani buntownicy byli zabijani na pokazowych egzekucjach. Wielkie ogniska buntu, nie były w stanie się ukryć, bo były jakimś sposobem natychmiast namierzane. W końcu po długich walkach i dawni ludzie ulegli nowemu zagrożeniu. Wszystkie wielkie grupy zostały rozbite, a dowódcy pojmani. Ci, którzy nadal żyją, utracili nadzieję, że odzyskają dawne życie, czując lęk przed nowym zagrożeniem. Equestria przestała być taka jak dawniej. Teraz oczy Crystal, bo tak nazywa się nowa władczyni, kierują się ku krainom gryfów i podmieńców. Witaj w nowej Equestrii, chwała niech będzie Crystal.

     

    Kilka słów

    Witaj w mojej sesji. Teraz kilka słów ode mnie =)



    Jeśli mimo długiego wstępu, dotarłeś, aż tutaj, to jestem pełen podziwu. Czasami niestety za bardzo się rozpisuje. Zanim zechcesz zapisać się do tej sesji, musisz wiedzieć na czym to wszystko stoi. Nie mam doświadczenia jako MG. Zawsze byłem tylko graczem. Kilka razy prowadziłem swoje wątki wewnątrz sesji, ale byciem MG nazwać tego raczej nie można. Ogólnie jest to moja pierwsza sesja, więc nie wiem jak to się potoczy. Teraz kilka innych spraw. Jeśli jesteś graczem, który oczekuje, że przez całą sesję będzie przeze mnie prowadzony jak za rączkę, a przy tym napiszę jedno zdanie, to raczej nie będzie sesja dla Ciebie. Będę starał się tworzyć świat, w którym każdy będzie mógł stworzyć własną postać i zawsze znajdzie dla niej coś do zrobienia. Nie jestem w stanie określić, co jaki czas będę wrzucał nowe posty fabularne. Wszystko zależy od moich chęci, zwykle mam ich sporo, ale różnie bywa xD.

    No dobrze, to może teraz kilka spraw o obecnym świecie. Zacznijmy od postaci Crystal. Nie jest alicornem, to mówię z góry. Crystal jest jednorożcem, ale o wielkiej mocy. Teraz pewnie w głowach myśli, że klon Starlight. Mogę zapewnić, że to zupełnie coś innego, a z biegiem fabuły wszystko się wyjaśni. Crystal jest mroczna, okrutna i bezwzględna w swoich dokonaniach. Na dodatek przejawia cechy rasistowskie. Ludzi uważa za najgorszy możliwy gatunek, błąd natury. Sponyfikowanych uważa za równie odrażających. Dała im jednak szansę w swoim świecie i mogą tam żyć i pracować, jednak muszą być jej poddani. Oczywiście, sponyfikowani nie mogą liczyć na pracę typu urzędnik, czy inna ważna persona. Ponowie jeszcze kwestie Starlight, ta postać, nie istnieje w tej sesji. Jest mi po prostu całkowicie zbędna.

    Wracając do sponyfikowanych, pracują teraz głównie jako rolnicy, czy magazynierzy. Kolejną sprawą o, której warto wspomnieć jest Crystal. Nowa władczyni jest skryta i nie ujawnia się raczej jak Celestia, ponadto nie sposób jej oszukać, na temat swojego pochodzenia. Crystal, widzi kto jest sponyfikowany, a kto nie.

    No dobrze teraz pytanie, a jak chce grać podmieńcem, to czy zobaczy, że nim jestem? Otóż tak, zobaczy, ale tylko z bliskiej odległości, trzymanie się od niej z daleka, nadal pozostawia cię zamaskowanym. Crystal para się mroczną magią, taką, której wszyscy się boją, więc nie jest to ktoś słaby. No i ma kilka niespodzianek, ale to już w sesji. Equestria się zmieniła i nie jest taka jak dawniej. Jednorożce są teraz najbardziej cenione, a zwłaszcza te, które mają potencjał magiczny. One mogą liczyć na pracę na wysokich stanowiskach o ile nie były sponyfikowane. Ogólnie miasta są zewsząd patrolowane przez oddziały Crystal, więc nie ma takiej swobody. Kucyki żyją w strachu i wolą się nie buntować, zaciskając zęby. Buntownicy nadal poszukują metod jak obalić nowego tyrana, jednak boją się zbierać w liczne grupy żeby znów nie zostać wykrytymi.

    Pytanie, więc, czemu skoro wszyscy mają wspólnego wroga, nie połączyć sił? No i tu rodzi się problem. Buntownicy nadal nienawidzą kucyków, uważając, że to wszystko ich wina, ponadto, nie bardzo im ufają. Zwykłe kucyki nienawidzą równie mocno buntowników, winiąc za swoje nieszczęście dawnych ludzi. Kwestia innych ras. Podmieńce nadal są takie jak znamy je z drugiego sezonu, czyli pod władzą Chrysalis, której obecnym celem jest skraść moc nowej władczyni Equestrii. Obecnie ich rasa prowadzi wojnę z Crystal, będąc na przegranej pozycji i tracąc coraz więcej swojego dawnego królestwa. Gryfy, nie są takie jak w serialu. Są wojownicze pod władzą swojego cesarza i również prowadzą wojnę z Crystal. W przeciwieństwie do podmieńców, bardziej zaciekle bronią swoich granic, mimo licznych strat. Obie rasy również, nie są skłonne do sojuszów, zwłaszcza przez politykę swoich władców, którzy uważają inne rasy za gorsze od siebie. Jeśli chodzi o politykę niewymienionych ras to raczej nie mieszają się w obecny konflikt. Całość dzieje się w zupełnie innym uniwersum niż zwykle.  Oczywiście, jeśli jednak ktoś będzie chciał grać hipogryfem, czy coś, to można pomyśleć po wcześniejszej rozmowie. Teraz kolejne sprawy. Gdzie w tym wszystkim jest Discord? A no właśnie jest, ale Crystal spaczyła elementy harmonii i użyła ich mocy by uwięzić go w jego własnym wymiarze, by się jej nie mieszał. Kolejna sprawa jest taka, że nikt nie wie jak dokładnie wygląda Crystal. Obecna władczyni Equestrii ma obsesje na punkcie własnego bezpieczeństwa.

     

    Kucyki

    No to typowo, ziemskie kucyki. Crystal uważa je za najniższą hierarchię. Rodowite kucyki mogą liczyć, na pracę jako asystencji, żołnierze, kelnerzy, czy zwykłe prace wymagające siły fizycznej. Sponyfikowane, mogą pracować tylko na roli lub magazynach spożywczych. Kucyki ziemskie, mają większą siłę fizyczną i wytrzymałość niż reszta kucyków.

     

    Pegazy są traktowane trochę lepiej niż ziemskie kucyki. Ich praca nie różni się od tej, co zwykle. Nadal nadzorują pogodę i służą w wojsku. Sponyfikowani zwykle mają najgorsze formy pracy w fabryce pogody, takie jak zamiatanie.

     

    Jednorożce zależy od stopnia wtajemniczenia magicznego. Najbardziej zdolne jednorożce są zabierane do pałacu Crystal, gdzie mają pokazać swoje zdolności magiczne. Potem szuka się dla nich odpowiedniego miejsca. Te z gorszymi zdolnościami magicznymi, zwykle mają mniej ważne prace, takie jak praca w bibliotece, czy praca w urzędach. Crystal najbardziej nie znosi sponyfikowanych jednorożców, uważając ich za największą obrazę dla tej szlachetnej rasy. Zwykle daje się  im pracę przy usuwaniu odpadków, by zawsze pamiętali gdzie ich miejsce.

     

    Różnice między sponyfikowanymi, a rodowitymi kucykami, najbardziej widać różnice w przypadku jednorożców. Buntownicy jako pegazy i ziemskie kucyki, opanowali niemal w pełni swoje ciała. Niestety, jako jednorożce radzą sobie gorzej. Opanowali podstawowe zaklęcia takie jak lewitacja, jednak z bardziej skomplikowanymi im zwykle nie wychodzi. Sponyfikowani mają jednak większą wiedzę na temat nowoczesnej technologii.

     

    Podmieńce

    Niczym właściwie, nie różnią się od tych serialowych. Nadal żywią się miłością i najbardziej lubią atakować w wielkich ilościach lub po prostu ukrywać się starając szpiegować. Ich pojęcie broni jest podobne do tej, którą mają kucyki. W ostatnim czasie jednak nauczyły się korzystać z ludzkiej broni, głównie z powodu zagrożenia ze strony Crystal. Nadal są pod panowaniem Chrysalis, której celem jest kradzież mocy obecnej władczyni.

     

    Gryfy

    Dumna i pewna siebie rasa gryfów, nie przypomina tej serialowej. Zamieszkują pustynne stepy i prowadzą obecnie otwartą walkę z Crystal. Mimo braku magii, odrabiają to niesamowitą siłą fizyczną i sprytem. Ich poziom technologiczny, opiera się na broni z czasów drugiej wojny światowej, na dodatek są bardzo mocne w defensywie. Skutecznie rozstawiły obronę swoich miast, tak, że gwardia Crystal toczy z nimi długie boje. Ponadto są strasznie nieufne w stosunku do innych ras, a nawet wrogie.

     

    Wzór karty Postaci

    Imię:

    Strona konfliktu:

    Rasa:

    Wygląd: Obrazek lub opis

    Cutie Mark: (Dla kucyków)

    Historia:

    Zdolności: Czyli np zdolny majsterkowicz lub specjalista w walce do wyboru. Ewentualnie zdolności magiczne, które nie zostały opisane, na karcie sesji, ale tylko przy dobrym wyjaśnieniu.

    Klasa magiczna: (Tylko dla jednorożców)

    Miejsce urodzenia:

    Obecne miejsce zamieszkania:

    Zawód:

    Wiek:

     

    Zasady

    No to chyba najważniejsza część sesji, czyli jakie zasady będą nas obowiązywać.

    1. Może na początek rzecz oczywista, zero OP. Nie może być tak, że wchodzisz w oddziały śmierci w pojedynkę, wszystkich zabijasz, a wychodzisz z tego z jednym zadrapaniem. Nikt by tego nie zrobił. W konfliktach między graczami, z których nie będzie rozwiązania zostanie rzut kością.

    2. To może nieco o technologii. Zanim Equestria się pojawiła, ludzkość była bardzo zaawansowana, ale była również na skraju kryzysu. Tamte czasy minęły. Ludzka zaawansowana technologia, przepadła. Obecnie technologia sięga okolic okresu drugiej wojny światowej. Nie ma bomb atomowych, czy nie wiadomo jak innych kosmicznych rzeczy. Można próbować to odtwarzać, ale trzeba pamiętać, Crystal patrzy i widzi, wszelkie zbyt wielkie zagrożenia. Trzeba być gotowym, że można stać się jej głównym celem w takim wypadku. Ponadto, nie będzie tak, że ktoś stworzy nowoczesną broń w przeciągu dnia. To niewykonalne. Na tworzenie takiego uzbrojenia potrzeba czasu i wymagam dokładnych opisów, gdy się to zacznie.

    3. Czy możliwe są sojusze z innymi rasami? Oczywiście są, ale trzeba pamiętać o sytuacji. Kucyki rodowite nienawidzą Crystal, ale boją się przeciw niej wystąpić, ze strachu o los władczyń. Poza tym winią sponyfikowanych za obecną sytuację. Sponyfikowani buntownicy winią natomiast kucyki rodowite, ta niechęć jest ogromna. Można spróbować sojuszu z podmieńcami. Trzeba jednak pamiętać, że Chrysalis jest fałszywa, na początku okaże pomoc, by tylko potem zadać cios w plecy, gdy są odsłonięte. Gryfy są dumne i pewne siebie. Uważają, że są nad innymi rasami. Przekonać je do sojuszu naprawdę nie będzie łatwo. Inne rasy są raczej neutralne.

    4. Polityka królestw. No dobrze, więc powiedzmy, że ktoś gra podmieńcem i wbrew rozkazom Chrysalis, pomaga np. buntownikom, co wtedy? Jest to możliwe, ale jak mówiłem, nie ma tu tęczowych podmieńców. Zdrada Chrysalis oznacza wygnanie. Podmieńcy są silni w roju, bez niego stają się słabsi, a jeśli nie będą się żywić, tracą moc będąc poza rojem. Nie ma możliwości, że przyjaźń ich wykarmi. Najpewniej skończy się tym, że podmieniec poza rojem, będzie musiał napadać na innych żeby przetrwać. Gryfy, które zdradzają swego władcę stają się dezerterami i zostają na zawsze wygnane, a ich powrót jest równy karze śmierci. Kwestie kucyków zostały wyjaśnione w fabule. Jeśli chodzi o inne rasy. Będziesz chętny/chętna, by zagrać zebrą, smokiem lub czymś innym? Na pw proszę pisać, wtedy wyjaśnię stosunek jego rasy do obecnej sytuacji.

    5. Magia, i tu robi się ciekawie. Przeciętne jednorożce mogą używać zaklęć lewitacji, czy takich do pomocy domowych. Mogą unieść rogiem do siedemdziesięciu kilogramów. Znają proste zaklęcia sprzątania, czy gotowania. Te, które mają większe pojęcie o magii, potrafią stworzyć słabe pole siłowe, promień magiczny, czy teleportować się na około sto metrów. Mogą również unieść ciężar stu pięćdziesięciu kilo. Zwykle sponyfikowani ludzie kończą na tym poziomie magicznym. Potężne jednorożce odznaczają się silnymi zaklęciami transmutacyjnymi, przywołaniami niektórych stworów takich jak patykowilki. Ponadto teleportacjami na odległość nawet pięciuset metrów. Mogą podnieść cięższe przedmioty o wadzę do trzystu kilo. Nie mówiąc, że często znają się na magii żywiołów. Czy można być takim jednorożcem? Można, ale trzeba pamiętać, że takie jednorożce zwracają uwagę Crystal i są do niej zabierane. Jeśli się nie wstawią podczas wezwania władczyni, stają się poszukiwane. Każde użycie zaawansowanych zaklęć przez takiego zbiega, zwraca na niego wzrok nowej władczyni. Sponyfikowany o takiej mocy to rzadkość i jest uznawany za abominacje. Crystal, nie uznaje, by ludzie mieli prawo do takiej mocy, są więc zwykle mordowani. Podmieńce również władają magią, jednak nieco inną. Ich najlepszą sztuczką jest jak zawsze zmiana postaci, a ponadto mogą używać promieni magicznych, czy unosić przedmiot, a nawet tworzyć pole siłowe. Moc podmieńców zależy od stopnia posilenia.

    6. Kwestia pola siłowego. Silne jednorożce, mogą się uchronić przed wybuchem bomby o dużej sile. Słabsze pole siłowe, uchroni przed bronią palną, taką jak słaby karabin. Natomiast, jeśli chodzi o transmutacje, nie można też transmutować samolotu w ptaka, wszystko ma swoje granicę. Można transmutować tylko coś o podobnych rozmiarach do kucyka.

    7. Wymagam pisania, co najmniej czterech linijek. Post typu „Wyszedłem na miasto i kupiłem owoce”. Traktuje jak spam.

    8. Zwykle wszystko obserwuje, ale jak mnie nie ma, to starać się kontrolować w pisaniu.

    9. Jeśli nie chcesz brać udziału w sesji to proszę o powiadomienie, że masz dość, by można było prowadzić fabułę bez ciebie.

    10. Strony konfliktów. Więc można być sponyfikowanym buntownikiem, jednak trzeba pamiętać o ostrożności. Buntownicy zostali niemal wyniszczeni, a większe grupy ściągają uwagę gwardii i Crystal. Można być kucykiem, co dąży do odbudowania dawnego porządku. Istnieje również możliwość grać po stronie podmieńców, gryfów, a nawet Crystal. Trzeba jednak pamiętać, nowa władczyni Equestrii, nie ufa nawet do końca sojusznikom, więc na przyjaźń raczej nie ma co liczyć.  Można również zachować neutralność i walczyć we własnym interesie lub po stronie nie wymienionych na razie ras.

     

    Militaria

    Każda rasa ma własne oddziały i styl walki. Wypada, więc o tym nieco wspomnieć.



    Kucyki

    Od czasu panowania Crystal, siły wojskowe kucyków przeszły największą transformację. Na co dzień, nadal mają uzbrojenie noszone przez dawną gwardię, w postaci mieczy i włóczni. Jednak, gdy dochodzi do konfliktów poważniejszych, gwardziści są gotowi korzystać z broni palnej przystosowanej specjalnie dla nich. Ponadto gwardia dysponuje również ciężkim uzbrojeniem. Ludzie najpewniej, by to porównali do okresu drugiej wojny światowej. Czasem w oddziałach służą sponyfikowani, ale świadkowie twierdzą, że zachowują się jak wyprani z emocji.

     

    Zwykła gwardia: Obecnie gwardziści noszą czarne zbroje, całkowicie zakrywające ich ciało. Są znacznie wytrzymalsze niż dawne zbroje gwardii. Zyskały przy tym bardziej złowrogi wygląd, mający wzmacniać strach w sercach wrogów.

     

    Oficerowie i kapitanowie: Zasłużeni gwardziści, dostają wyższe rangi wojskowe. Oficerowie prowadzą oddziały do bitwy, podczas, gdy kapitanowie zajmują się obroną miast Equestrii. Kapitanów zwykle wyróżniają bogate zdobienia na zbroi i czerwona peleryna na grzbiecie. Tylko wykwalifikowane jednorożce mogą zostać kapitanami danego rejonu krainy, ale wszyscy podlegają pod tym z Canterolotu.

     

    Oficerowie zwykle wyróżniają się pojedynczym klejnotem, umieszczonym w zbroi w okolicy klatki piersiowej. W przeciwieństwie do kapitanów, oficerem może zostać każdy zasłużony na polu walki kucyk, o ile nie jest sponyfikowany.


    Oficerzy medyczni

    Elita jednorożców, wysyłana do leczenia towarzyszy. Pojęcie zaklęć ofensywnych i defensywnych jest u tych jednorożców znikoma, ale ich obecność jest nieoceniona. Nie raz potrafią silnymi zaklęciami leczącymi, uleczyć rannych towarzyszy, nawet tych na granicy śmierci.


    Oddziały śmierci: „Jakie oddziały śmierci? Nic nie wiem, nigdy o niczym takim nie słyszałem” ~ przypadkowy mieszkaniec krainy.

    Każdy raczej woli nawet nie słyszeć tej nazwy. Elita największa w całej gwardii, powstała zaraz po zdobyciu władzy przez Crystal. Wszyscy są zgodni, co do jednego. Mogą wyglądać jak kucyki, ale już nimi nie są. Każdy, kto dołącza do oddziałów śmierci musi przejść liczne długie szkolenia, które całkowicie wyczerpią go fizycznie i psychicznie. Każdy ochotnik, który wytrwa te tortury, w końcowym szkoleniu musi przejść tajemniczy rytuał zjednoczenia. Po całym procesie, przyszły żołnierz staje się bezwolnym narzędziem w kopytkach swojej władczyni. Próżno szukać u nich strachu, czy współczucia. Są gotowi ginąc dla swej pani, bez mrugnięcia okiem. Gdy wyrok zostanie wydany, niezależnie, czy na źrebaku, czy też na klaczy, taka osoba musi zginąć. Członkowie tego elitarnego zespołu, przyjmują rozkazy tylko od Crystal, nie słuchając innych gwardzistów będąc nad nimi, nawet kapitanami. Nikt do końca nie wie jak walczą te bezduszne maszyny do zabijania, jednak każdy cel, który zostaje im wyznaczony musi zostać zlikwidowany za wszelką cenę, porażka oznacza śmierć. Jak do tej pory słyszano tylko o jednym przypadku wyłamania z tych oddziałów, ale nikt nie wie, czy ten osobnik nadal żyje i czy nie jest to tylko bajka. Żołnierze tego oddziału są odziani w zbroje przypominające trochę te zwykłych gwardzistów. Można jednak dostrzec, że są czarne niczym noc i z innego nieznanego stopu.

     

    Buntownicy

    Nim Crystal rozbiła wielkie ogniska buntu, sponyfikowani odznaczali się bardzo wysokim rozwojem. Mimo wielu utrudnień i stracie technologii dawnej Ziemi, udało im się odtworzyć część swojej dawnej technologii. Niestety, mimo wspólnych celów, dawni ludzie nie potrafili mówić jednym językiem. Nawet nim wygrali, zaczęli się kłócić o podziały łupów, przez co oddziały rozbiły się na mniejsze grupy. Obecnie buntownicy są rozbici, będąc cieniami dawnej potęgi. Rangi jakie stosują, zwykle są podobne do tych, które mieli na ziemi lub wymyślają zupełnie nowe.

     

    Podmieńce

    Podobnie jak kucyki, rozwinęły swoje zakresy militarne. Nauczyły się korzystać z ludzkiej broni na podobnym poziomie, zwiększając tym swój potencjał. Niestety dzika natura tych stworzeń, sprawia, że rwą się do walki chcąc wygrywać liczebnością, co często jest zgubne. W przeciwieństwie do kucyków, nie stosują stopni w armii. Drone zawsze jest mięsem armatnim, prowadzonym przez silniejszego wojownika, a wszyscy stoją pod elitą, która tłumaczy się już tylko królowej.

     

    Pomimo, że podmieńce wydają się podobne do siebie, to i tutaj każdy różni się na swój sposób i ma przydzielone zadania.

     

    Drone: Podstawowe mięso armatnie roju. Mają za zadanie bronić gniazda, młodych jak i samej królowej. Uległe silniejszym podmieńcom, stanowią główną siłę bojową roju.

     

    Wojownik: Jest większy i masywniejszy niż drone, na dodatek jego ciało pokrywa naturalny bardzo gruby pancerz. Odznaczają się wielką wytrzymałością. Broń palna ludzi nie łatwo radzi sobie z ich pancerzem, podobnie jak promienie magiczne jednorożców. Mimo to są bardzo czuli na zimno i gorąco. Zwykle prowadzą drony do walki.

     

    Elita królowej: Najmniej liczebna gromada podmieńców tylko płci żeńskiej. Ich wygląd zwykle różni się od reszty roju. Nie są wysyłane do walki, a raczej są przedłużeniem władzy królowej. Jako jedyne podmieńce, słyszą wszystko, co mówi królowa nawet z gniazda, a nawet mogą oddawać jej swoje ciało gdy chce przez nie przemówić.


    Gryfy

    Rasa dzikich i groźnych stworzeń. Dyscyplina wojenna w ich szeregach znana jest w całej krainie. Technologia jednak dalej pozostaje zbliżona do tej, którą władają kucyki i podmieńce. Mimo to, sposobami walki przypominają ludzi w ich dawnym świecie. Potrafią myśleć strategicznie i opracowywać dobre plany. Ponadto korzystają ze wszystkich atrybutów własnego ciała. Mimo braku magii są bardzo silne i zwinne. Nie raz były w stanie gołymi szponami rozszarpywać swoje ofiary. Rasa również stosuje rangi wojskowe, zbliżone do dawnych ludzi.

     

    Inne rasy

    Politycznie są poza konfliktem. Mimo to, każda rasa ma swoją armie na podobnym poziomie militarnym, nie licząc smoków. Te ostatnie nie uznają potrzeby posiadania sił militarnych, a obecną broń, którą stosują inne rasy, uważają za żałosną. Prawda jest taka, że broń palna niewiele może zrobić, dorosłemu smokowi. Tylko lord smoków może nakazać całej rasie wspólną walkę, ale smoki na ogół patrzą na czubek własnego nosa, nie mieszając się do spraw innych.

     

    Kwestie magii

    Srebro nadal osłabia działanie magii ale zwykle tej przeciętnej. Bardzo silne mroczne zaklęcia są w stanie opierać się działaniu srebra.



     

    Przeciętne jednorożce

    Lewitacja: Przeciętne jednorożce, mogą unieść do siedemdziesięciu kilogramów.

    Promień magiczny: Przy odpowiednim skupieniu, przeciętne jednorożce potrafią stworzyć promień magiczny. Nie jest to silne zaklęcie ofensywne. Zwykle ma moc odepchnięcia kogoś i na niewielką chwilę może ogłuszyć.

    Zaklęcie światła: Jedno z podstawowych zaklęć. Jednorożce za pomocą rogu mogą stworzyć promień światła, który może im służyć za latarkę.

    Zaklęcie sprzątające: Zwykle jednorożce, używają ich przy pracach domowych.

     

    Jednorożce średniej klasy

    Znają wszystkie zaklęcia przeciętnych jednorożców. Potrafią używać ich jednak w większym zakresie, a ponadto znają kilka innych zaklęć.

    Lewitacja: W przeciwieństwie do jednorożców przeciętnych, potrafią unieść nawet sto pięćdziesiąt kilo.

    Promień magiczny: Te jednorożce, nie mają problemu ze stworzeniem promienia magicznego. Potrafią atakować nim z taką siłą, że są w stanie nawet połamać liczne kości oponentowi, a czasem nawet zabić.

    Zaklęcia światła i czyszczące zawsze pozostają w takim samym zakresie dla wszystkich jednorożców.

    Pole siłowe: Jednorożce średniej klasy, potrafią stworzyć pole siłowe będące w stanie otoczyć około pięcioro sojuszników. Jego wytrzymałość nie jest największa. Potrafi przetrwać słabszy promień magiczny, jednak zaczyna powoli pękać, gdy zostanie zaatakowane średnim. Wybuch bomby o sile C4, sprawia, że te jest natychmiast niszczone. Potrafi wytrzymać również ostrzał z broni palnej, jednak w ograniczonym zakresie. Przykładowo pistolet, nie przebije się przez nie, ale seria z karabinu maszynowego zdoła się w końcu przebić.

    Teleportacja: Te zaklęcie jest dostępne już dla średniej klasy jednorożców, ale z pewnymi ograniczeniami. Przykładowo wymaga sporego skupienia, więc w ciężkich warunkach nie łatwo to zrobić. Teleportacja, nie może przekraczać większej odległości niż sto metrów. Ponadto, zaklęcie sprawia, że jednorożec, który je rzuca przez kilka minut ma zawroty głowy i cierpi na silną migrenę.

    Lekkie zaklęcie leczące: Wiedza leczącą posiada niemal każdy jednorożec. Te, które mają pewne pojęcie o magii są w stanie wyleczyć niewielkie rany, czy złamanie.

     

    Potężne jednorożce

    Czyli elita wśród jednorożców, mają największe pojęcie o magii, dzięki czemu ich zdolności znacznie przerastają dwie poprzednie klasy.

    Lewitacja: W przeciwieństwie do swoich poprzedników są w stanie podnieść nawet trzysta kilo.

    Promień magiczny: Jest znacznie silniejszy od swoich poprzedników. Jednorożec tej klasy tworzy go bez najmniejszego problemu. Siła jego ataku potrafi zabić nieszczęśnika bez większych problemów.

    Pole siłowe: Wielkość tego zaklęcia pozwala otoczyć nawet dziesięcioro towarzyszy. Promienie magiczne, zwykle nie są w stanie przebić się przez te silną tarcze, a zwykłe pociski ludzkiej broni, nie naruszają jej w żaden sposób. Jej limit jest w granicach wybuchu potężnego granatu.

    Teleportacja: W przeciwieństwie do przeciętnej teleportacji, ta potrafi teleportować na odległość pięciuset metrów i nie posiada podobnych skutków ubocznych, gdy rzuca je doświadczony jednorożec. Jedynym limitem jest ilość, bo użycie jej powyżej trzech razy w ciągu godziny, sprawi, że użytkownik zasłabnie.

    Transmutacja: Transmutować można każdy obiekt, który osiąga rozmiar podobny do osoby, która rzuca czar. Inaczej mówiąc, kucyk może transmutować innego kucyka, ale nie transmutuje czegoś tak wielkiego jak dorosły duży smok, czy samolot. Zaklęcie działa około godziny i może być rzucone na tylko jedną osobę lub przedmiot. Powinno być używane raz na kilka godzin. Przekraczanie limitów, może być śmiertelne dla użytkownika.

    Zaklęcia przywołania: Zaklęcie powinno być używane tylko przez doświadczone jednorożce. Nigdy nie jest pewne, czy kucyk, który użyje zaklęcia będzie miał dość siły woli, by narzucić władzę przywołanemu stworzeniu. Bestia może się zbuntować i zaatakować przywołującego. Zwykle przywołania ogranicza się do około trzech stworzeń dla tych najbardziej wprawionych. Jednak wielkość też ma tu znaczenie. Przykładowo, można przywołać do trzech patykowilków, ale stworzenie wielkości parasprite’a może być przywołane nawet w ilościach dziesięciu sztuk. Nie widywano również przypadków, by którykolwiek jednorożec mógł przyzwać bestie wielkości hydry. Do tej pory największym stworzeniem jakie przywołano była mantykora i chimera w pojedynczych ilościach.

    Magia żywiołów: Dawniej była całkiem znanym elementem magicznym, który jednak z biegiem czasu został zapomniany. Obecna władczyni Equestrii w jakiś sposób posiadła o niej wiedzę i teraz nakazuje, by wystarczające utalentowane jednorożce ją praktykowały. Jest to bardzo skomplikowany rodzaj magii i zwykle kończy się na tym, że adepci tych zaklęć potrafią tylko podstawy, związane z jednym żywiołem. Mało kto zdołał opanować magię dwóch żywiołów. Zwykle jest to długi i żmudny proces. Podstawowe zaklęcia żywiołów zwykle polegają na tworzeniu ognia z rogu, który może zastąpić promień magiczny. Inne zaklęcia żywiołów mogą zamrozić danego osobnika lub porazić prądem. Bardziej zaawansowane jednorożce, potrafią choćby wzmacniać broń białą swoim żywiołem. Niektórzy potrafią łączyć dwa żywioły do zaklęć. Znaleźli się i tacy, którzy mieszali żywioł z magią przywołania, tworząc uległego golema.

    Silne zaklęcie leczące: Elitarne jednorożce, które uczą się magii leczącej, choć w pewnym zakresie, są w stanie rzucać silne zaklęcia leczące. Nadal nie jest to tak potężna magia jak ta, której używają oficerzy medyczni, ale potrafią zatamować krwawienie, leczyć złamania czy uleczyć rany postrzałowe.

     

    Podmieńce

    Promień magiczny podmieńca bywa zabójczy lub może kogoś porządnie pogruchotać. Wszystko zależy stopnia, w jakim podmieniec jest najedzony.

    Pole siłowe: W pełni najedzony podmieniec, może stworzyć pole siłowe zdolne wytrzymać wybuch dynamitu. Osłabiony głodem, nie jest w stanie obronić się nawet przed pistoletem.

    Lewitacja: Najedzony podmieniec, może unieść nawet sto siedemdziesiąt kilo. Wygłodzony, może, co najwyżej dziesięć.

    Zmiana postaci: Każdy podmieniec, niezależnie od klasy, może zmieniać swoją postać. Nie ma ograniczenia czasowego przebywania pod daną postacią. Chyba, że osobnik jest zbyt wyczerpany, by utrzymać nową formę.

    Należy wspomnieć, że podmieńce mają niesamowitą regenerację, jeśli chodzi o rany. Znacznie szybciej dochodzą do siebie niż inne stworzenia. Bardzo jednak odczuwają zmianę temperatur. Nie znoszą ognia jak i silnych mrozów. Podmieńce mogą uczyć się magii, ale zwykle tego unikają. Mało, który potrafi wykazać takie skupienie, by opanować silne zaklęcia jednorożców. Ponadto podmieńce, aż tak bardzo nie wyróżniają się od siebie jeśli chodzi o poziom magiczny. Zwykle silniejsze jednostki po prostu narzucają swą wolę słabszym. Ponadto siła zaklęć zależy od stopnia, w jakim podmieniec jest najedzony.

     

    Crystal

    Poziom magiczny tego kucyka nikomu nie jest znany. Uważa się, że jest znacznie silniejsza niż najbardziej zdolne elitarne jednorożce. Inni uważają jednak, że to plotki, a sama klacz się nie pokazuje publicznie, bo się boi. Nikt jednak nie ma odwagi sprawdzać prawdy na jej temat. Tylko garstka gwardzistów, która ocalała tamtego dnia, mogła opowiedzieć historię, która zapoczątkowała upadek księżniczek.

    Walka była zacięta. Staraliśmy się bronić naszych władczyń jak i całej krainy. Moglibyśmy może nawet tego dokonać, gdyby nie ona. Tylko jedna klacz, po prostu taranowała sobie drogę do sali tronowej. Nikt nie widział jak wyglądała, przez zbroję, która zasłaniała całe jej ciało. Każdy kto stawał jej na drodze był dosłownie rozrywany na kawałki. Mój przyjaciel zawsze był silny w zakresie barier magicznych. Jednak nawet jego bariera pękła niczym bańka mydlana, a jego ciało zmieniło się w węgiel, gdy stanął jej na drodze. Nic nie było w stanie jej zatrzymać. Potem wpadła zupełnie sama do sali tronowej. Nie wiadomo, co tam się stało, jednak kilka minut później,  rozniósł się rozpaczliwy wrzask naszych władczyń. Klacz wyszła ponownie, trzymając korony księżniczek niczym trofea bitewne. Wiedzieliśmy, że to już koniec. Crystal, nie jest kucykiem, a potworem, który został na nas zesłany za nasze złe czyny. Nigdy nie próbujcie się do niej zbliżać, jeśli wam życie miłe.” ~ Słowa jednego z ocalałych oficerów dawnej gwardii Celestii.

    Nikt nie wie jaką magią władała ta klacz, ale ten opis wystarczył, by nie próbować się przekonać. Niektórzy nawet naprawdę zaczęli wierzyć, że Crystal nie jest kucykiem, a jakąś istotą wyższą, której zadaniem było zniszczenie dawnego świata jaki znały wszystkie rasy i zbudowanie go na nowo, bez obecnej zgnilizny. Powstały fanatyczne odłamy, wierzące właśnie w taką prawdę i czczące nową władczynie Equestrii niczym dar z niebios.

     

    Czarna magia

    Czemu ta magia niby jest zła? Gdyby była nazywana białą, czy nadal uznawalibyście ją za złą? ~ Crystal, kilka dni przed wprowadzeniem nauki zakazanej do tej pory magii w akademiach.

    Był to największy błąd, jakiego dopuściła się obecna władczyni, Equestrii. Chciałaby jednorożce mogły poznawać pełny zakres magii, a ta czarna, miała w sobie wielką moc. Skutki tej decyzji szybko stały się opłakane. Jednorożce, nie były gotowe na naukę zakazanych praktyk. Wiele z nich umierało w męczarniach, inne wariowały tracąc zmysły. Najgorzej skończyły te, które błagały o śmierć, mówiąc o tym, że widzą straszne niemożliwe do opisania rzeczy, takie jak potwory, które nie powinny móc istnieć. Nie było wyboru. Ponownie zakazano nauk czarnej magii. Chodzą jednak słuchy, że niektóre elitarne jednorożce nadal się jej uczą, by lepiej służyć nowej władczyni. Ponadto wielu twierdzi, że sama Crystal też ją praktykuje.

     

    Zapomniane zaklęcia i te związane z talentem.

    Niektóre jednorożce, mają magię związaną ze swoim uroczym znaczkiem. Zwykle są to niewielkie sztuczki, choć zdarzają się i silne zaklęcia. Można otrzymać pozwolenie na taką umiejętność, gdy dokładnie się rozpisze, na czym by miała polegać. Czasami są przypadki znawców magii, co znają zaklęcia zapomniane lub takie, o których nikt nie słyszał. Jeśli ktoś ma pomysł na własne zaklęcia, trzeba to najpierw zgłosić. Jest jeszcze wiele innych zaklęć, które będą pojawiały się w miarę rozwoju sesji.

     

    Zaklęcia innych ras

    Pojawią się jeśli w sesji pojawią się niedopisane na razie rasy.

    • Lubię to! 2
  12. Crystal

    Naprawdę ludzie marnują czas, pomyślała, słysząc jak zawszanka się tłumaczy. Zawsze ostatnia deska ratunku, żałosne tłumaczenia. Skoro nie chciały powiedzieć nic korzystnego, to lepiej by wykorzystały ten czas na pożegnanie. Sama sobie musiała przyznać, że było to niezwykle wyrozumiałe z jej strony, że choćby na tyle im pozwoliła. Annabelle gdyby mogła, pewnie też by się uśmiechnęła. Bardzo cieszyło ją, że w końcu uwolnią się od tego problemu. Wąż zastanawiał się tylko, w jaki sposób zostanie ukarana nigdziarka. Właśnie wtedy usłyszała słowa zawszanki i spojrzała na swoją panią. Naprawdę chciała im powiedzieć, kim był ten zawszanin? Zauważyła jak pióra zwalniają, co oznaczało cofnięcie zaklęcia. Nim jednak coś powiedziała, zawszanka nagle zniknęła.

     

    - To było świetne - syknęła, rozbawiona Annabelle, widząc kulącą się Adelie. Crystal była tak okrutna, cały czas to wiedziała. Wtedy też zauważyła zszokowany wyraz twarzy kobiety i już wiedziała, że to nie była ona.

    - Niemożliwe... - powiedziała cicho kobieta, podchodząc w kierunku Adelii, by podnieść jedno z piór. Tylko ktoś o wielkiej mocy, mógł to zrobić. Z nauczycieli mogłaby to być Laddy Lesso, ale na pewno nie była, aż tak potężna żeby przerwać jej zaklęcie, więc mógł to zrobić tylko Dyrektor... Crystal spojrzała w okno, patrząc na samotną wieże cała blada jak ściana. Czytelniczka nie kłamała. Dyrektor im pomagał, ale czemu? Przecież zrobiła tylko co musiała, nic ponadto. Nie miał prawa się mieszać. Na jej palcu pojawił się magiczny promień, który, aż iskrzył wściekle. Annabelle najwyraźniej to dostrzegła i wszystko zrozumiała.

    - Tak! - powiedziała pewnie, sycąc jej do ucha. - Chodźmy tam razem. Nie miał prawa tego robić. Pokonasz go i zajmiesz jego miejsssssce - Crystal nagle się odwróciła i spojrzała ponuro na Adelie.

    - Precz stąd! - wrzasnęła do nigdziarki, tak wściekle jak nigdy dotąd, a gdy ta uciekła przerażona sama również ruszyła. Zabawa się skończyła. Musiała poznać prawdę. Dlaczego Dyrektor się mieszał? Co takiego było w tych Czytelniczkach, a raczej jednej z nich, że był gotowy ukazać swoją obecność? Musiała to zbadać. Annabelle wydawała się tym wszystkim niezadowolona, ale nic już nie powiedziała, wiedząc, że lepiej nie denerwować swojej pani w takim stanie.

  13. Crystal

    Sprowokowanie zawszanki do wściekłości, nie było trudne. Nie spodziewała się jednak podobnego rezultatu u Adelii. Ten mroczny wzrok, sprawiał, że miała ochotę się uśmiechnąć. Niestety sytuacja była nazbyt skomplikowana. W końcu chciała sprawić żeby ich przyjaźń przepadła. Mimo jej usilnych starań ta wydawała się zbyt silna. Nigdy nie widziała jeszcze takiej więzi. Adelia była wściekła, ale nie na swoją przyjaciółkę, a na nią. Sytuacja zaczynała przybierać nieprzyjemny obrót. Dopiero słysząc głos zawszanki zwróciła na nią wzrok. Mała księżniczka była bardziej pojętna niż się wydawało. Szybko połączyła fakty, że wcale nie chciała im pomóc. Crystal nawet chciała coś odpowiedzieć małej księżniczce, przynajmniej, aż nie usłyszała o Dyrektorze. W oczach kobiety, na niewielką chwilę pojawił się istny ogień. Jak ta mała Czytelniczka śmiała w ogóle tak mówić?

     

    - Musssssisz przyznać, że dobrze mówi - Wzrok Crystal uspokoił się, gdy nagle spojrzała na Annabelle. - Mówiłam przecież, że to sssssstary głupiec, byłabyś o wiele lepszym Dyrektorem niż on

    - Powiedz im - warknęła, nagle do węża.

    - Nie chce - syknęła, jakby z odrobiną żalu.

    - Już - powiedziała twardym tonem.

    - Dawniej tak bardzo ssssssię cieszyłam, że tu trafiłam - syknęła Annabelle. - Moja rodzina czuła ze mnie dumę, że ich córka trafi do Akademii Zła. Miałam zdolności, by zostać wiedźmą, ale poznałam tu kogoś - Wzrok węża stał się nieprzyjemny. - Catherine z Lissssssiego Gaju obiecała... Mówiła, że jessssssteśmy przyjaciółkami. Wszysssssstko robiłyśmy razem. Obiecała, że pomoże mi ssssskończyć Akademie i razem będziemy tworzyć naszą baśń - Wąż przechylił lekko głowę. - Oszukała mnie! - wrzasnęła niemal wściekle. - Nie chciała konkurencji, więc potajemnie sssssssabotowała wszystkie moje wysiłki, a nim ssssssię ssssssspostrzegłam było za późno. Uznała może, że tak dotrzyma ssssswojej umowy względem mnie i zrobiła ze mnie sssssswoje zwierzątko

    - Tak właśnie kończą się przyjaźnie nigdziarzy - warknęła dziekan przerywając wężowi. - Ale wy oczywiście jesteście inne, bo to były dwie nigdziarki - Zmrużyła zimno oczy. - Odpowiadając na twoje pytanie - Spojrzała teraz na rudą dziewczynę. - Sama sobie odpowiedz. Mogłabym zrobić mnóstwo rzeczy, jak choćby zabrać was obie do sali udręki. Nie mogę cię torturować, ale mogłabym cię przytrzymać żebyś patrzyła jak Bestia bawi się Adelią - powiedziała bez emocji. - Wiedźmy słyszą i spełniają życzenia, ale i sieją przy tym również niezgodę - znów skierowała chłodny wzrok na zawszankę. - Życzenie Adelii jest silne, chce wrócić do domu, nie bacząc na nic. Ty również tego pragniesz, ale masz pewne wątpliwości w sercu i właśnie dlatego próbowałaś ze mnie robić idiotkę - skrzywiła się nieprzyjemnie. - Nikt nie widział Dyrektora od wieków, a po wzroku Adelii, wnioskuje, że ta też nic nie wie o jego pomocy. Gdyby chciał ci pomóc już by to zrobił. Mogę śmiało więc założyć, że robisz ze mnie idiotkę - Nagle krucze pióra zaczęły krążyć wokół obu dziewczyn. - Za chwilę Elisabeth zniknie, pojawiając się przed swoją Akademią Dobra, nieważne jak mocno będziesz ją ściskać, Adelio, tylko ona zniknie. Daje wam szansę żebyście się pożegnały lub ostatnią by twoja ruda przyjaciółka powiedziała coś interesującego, co pozwoli ponowić umowę - zmrużyła chłodno oczy.

  14. Crystal

    W milczeniu obserwowała reakcje obu dziewczyn, będąc ciekawą ich odpowiedzi. A właściwie powinna pomyśleć, że odpowiedzi jednej z nich. Adelia na co dzień była już cicha i zasmarkana, ale przy swojej zawszańskiej przyjaciółce stawała się zupełnie wyciszona. Wszystko opierała na zawszance, dając się jej wręcz swoiście prowadzić za rączkę. Przynajmniej w pewnym sensie, bo dostrzegła, że cicha nigdziarka mimo wszystko dawała pewne reakcje, które wykazywały jej chęć do przejęcia inicjatywy. Było to niezwykle intrygujące, przynajmniej do czasu, aż zawszanka nie udzieliła odpowiedzi jakiej oczekiwała. Słysząc o Dyrektorze, Crystal zmarszczyła delikatnie brwi. Dyrektor nikomu nie pomagał to pewne, ale jednocześnie wszystko wskazywało, że jeszcze przed chwilą prosiła właśnie go o pomoc. To było dość dziwne, przecież na Polanie jeszcze słyszała jak określała go epitetami takimi jak "zamaskowany potwór". Co więc przez ten czas, tak nagle się zmieniło? Grała na zwłokę, to oczywiste. Myślała, że uwierzy w te bzdury? Poza tym nie była głupia. Mogłaby wierzyć, że faktycznie zawszanka ukradła te buty, gdyby nie fakt, że tak długo myślała nad odpowiedzią. To było oczywiste, że kogoś chroniła. Nagle poczuła jak coś zimnego przylega do jej kostek, a potem otacza całej jej ciało. To była oczywiście Annabelle, która tylko przytuliła się do swojej pani. Jej głowa pojawiła się tuż przy głowie Dziekan Zła, a potem ze strony węża można było usłyszeć głośny śmiech.

     

    - Patrz... Jaka cnotka niewiniątko - syknęła z nieukrywaną drwiną. - Dałaś jej szansssssę powrotu, mogła wsssskazać każdego ksssssięcia Akademii Dobra, nawet takiego, którego nienawidzi, a zamiast tego tłumaczy się kradzieżą, czy zawszanie rodzą się tępi? Na dodatek sssssądzi, że ktoś uwierzy w to, że Dyrektor jej pomaga - syczała śmiejąc się, ale Crystal nic jej nie odpowiedziała, skupiając się nadal na dwóch uczennicach.

    - To nieco komplikuje sytuacje - Postanowiła udawać, że uwierzyła w tę zręczną wymówkę zawszanki, ale też celowo nie napominała o Dyrektorze. - Wydaj mi więc księcia, którego okradłaś lub jeśli czujesz wyrzuty sumienia, że go okradłaś, któregokolwiek innego - Wzruszyła ramionami. - Umowa się dopełni, gdy dasz mi jakiegoś zawszanina - nagle się lekko uśmiechnęła. - Skoro nikogo nie było, możesz sama wypowiedzieć imię danego księcia, oszczędzisz wtedy niewinnej Adelii wyrzutów sumienia - zrobiła krok naprzód. - Nie przejmuj się, będzie bolało może góra rok, ale potem zapomnisz o tym nieszczęśniku, ciesząc się rodziną i przyjaciółką na co dzień - znów lekko zmarszczyła brwi, patrząc teraz na nigdziarkę. - Adelia chyba mnie nie lubi - powiedziała lekko mrużąc przy tym oczy, a zaraz potem wzdychając. - Więc może ją wyręczę. Pewnie ci nie mówiła, ale na jednej z moich lekcji mogła usłyszeć, że wiedźmy słyszą życzenia innych, a jednocześnie czasem mogą je spełniać, niczym dżiny - zmrużyła ponownie oczy. - W Akademii nie znajdziesz potężniejszej wiedźmy niż ja, a cena jaką chcę, wydaje się być niewielka przy tym czego zwykle chcą inne wiedźmy - magle lekko się cofnęła. - Mogę dać wam chwilę byście się naradziły, ale daje wam na to pięć minut, a potem oferta minie. Możesz oczywiście pomyśleć o wróżkach chrzestnych, ale ich magia zwykle jest ograniczona, co widać na przykładzie Kopciuszka, poza tym wszyscy uważają Dyrektora za dobrego, więc żadna nie wystąpi przeciw niemu i jego decyzją, a wiedźmy to inna sprawa. My łamiemy wszelkie zasady i nasza magia jest dużo potężniejsza - chytrze się uśmiechnęła, ponownie patrząc na obie dziewczyny. - A może uważasz, że Dyrektor was zabierze do domu skoro tak wam pomaga? Chociaż to byłoby wbrew logice, najpierw zadaje sobie sporo trudu by was sprowadzić, a teraz ma was odsyłać? Ponadto na polanie strasznie go obrażałaś i teraz od tak pomógł ci zobaczyć Adelie? A może ty wcale nie chcesz już zobaczyć domu? -  uśmiechnęła się niczym demoniczny sukkub. - W końcu Akademia Dobra jest taka niesamowita, nawet jeden książę się tobą interesuje - znów wróciła wspomnieniami do wydarzeń na Polanie i jeszcze bardziej się uśmiechnęła. - Tak właściwie wszyscy byli na ciebie wściekli i nazwali wiedźmą, a on jeden stanął w twojej obronie, narażając własne życie i zdrowie. To on prawda? Był wtedy z wami i to jego buty, prawda? Musi mu zależeć na tobie lub Adelii, ale sądzę, że chodzi o ciebie, skoro tak unikasz tematu zawszanina, który wam pomagał, ale czy jest ważniejszy nawet od twojej rodziny i biednej Adelii? - wykrzywiła usta w udawanym smutku. - Nie czujesz się zdradzona Adelio? Bo mam wrażenie, że ktoś odbiera ci przyjaciółkę - powiedziała tak bardzo ponurym tonem, niemal uderzającym w serce.

  15. Crystal

    Nie spodziewała się żadnych trudności. Każda droga ucieczki była obecnie zablokowana. Nikt nie byłby na tyle głupi, by bez broni atakować ogromnego węża, a jeśli nawet spróbują to interweniuje nim Annabelle zje obie. Atak na nią byłby jeszcze głupszy. Oczywiście pamiętała, co zawszanka zrobiła podczas obiadu, ale jeśli spróbowałby to ponowić, szybko by się przekonała jak wielki błąd popełniła. Słysząc jak ruda dziewczyna mówi, że pójdą, uśmiechnęła się chytrze. Czyli zawszanie potrafili czasem myśleć? Kto by pomyślał. Nagle jednak otworzyła szeroko oczy, widząc jak księżniczka sięga za kamień i rzuca nim w Annabelle. Pupilka dziekan syknęła wściekle, gdy kamień uderzył ją w głowę. Wąż próbował instynktownie zaatakować uciekające dziewczyny. Crystal, widząc jak obie uciekają, szybko zaatakowała zaklęciem obezwładniającym, którego również uniknęły. Obie z Annabelle ruszyły w pogoń za dziewczynami. Szybko dorwały uciekinierki, gdy te dobiegły do ślepego zaułku.

     

    - Chcecie ratunku? - syknęła drwiąco Annabelle. - Ja wam pokaże ratunek - Pokazała pokaźne kły. - Rzuciłaś we mnie kamieniem, czy wiesz jak to potwornie boli? - syknęła, zbliżając pysk tak blisko Elisabeth, że mogła dotknąć go nosem. Crystal nic nie robiła, tylko wpatrywała się w to zimnym wzrokiem. - Najpierw ten kretyn rzuca we mnie nożem, a teraz to?! Żądam rekompenssssssaty - syknęła teraz do dziekan. - Pozwól mi ją ugryźć lub urwać jedną rękę i połknąć. Nic nie powiem, że mi na to pozwoliłaś. Ssssssama ssssssię na to sssssskazała, przychodząc tu - Znów obróciła się do zawszanki i z wielką szybkością zaczęła pędzić w kierunku jej ręki z otwartą paszczą.

    - Stój, Annabelle - powiedziała, takim tonem, że wąż natychmiast się zatrzymał. - Jeszcze dzisiejszego wieczoru, obie wrócą do domu i do swoich rodzin

    - Co?! - wrzasnął zdezorientowany wąż. - Co ty mówisz?!

    - Zamknij się! - krzyknęła przez zaciśnięte zęby, a pupilka dziekan się cofnęła, gdy jej pani ruszyła w kierunku obu dziewczyn. - Cały tydzień nie spałam. Jestem zmęczona i mam już dosyć tych podchodów, a zawszanka nie zrezygnuje, w końcu widać jak obie są sobie bliskie - Uniosła zimny pozbawiony emocji wzrok, na obie dziewczyny. - Nie chce was tu więcej widzieć, rozumiecie? - syknęła wściekle, na chwilę się odwracając, a potem na jej twarzy pojawiło się coś niespodziewanego, a był to smutek. - Wkrótce zniknę z Akademii, wszyscy to wiedzą - warga kobiety lekko zadrżała. - Chce jednak do tego czasu zobaczyć jak zło jeszcze jeden ostatni raz wygrywa - Annabelle wpatrywała się w to zszokowana, jakby nigdy nie widziała swojej pani w takim stanie. - Obie jeszcze dziś wrócicie do domu, znowu zobaczycie swoich bliskich i nigdy tu nie wrócicie, ale coś za coś - ciężko westchnęła. - Dziś Akademia Dobra i Zła straci po jednej uczennicy, ale to nadal nie zwiększa naszych szans w zwycięstwie - Chwilę milczała, patrząc na obie dziewczyny. - Wydacie mi ucznia, który pomagał wam w ucieczce pierwszej nocy - zmrużyła lekko oczy. - Nie próbujcie mnie oszukać, wiem, że był tu z wami jakiś książę. Wydajcie mi go, a jeszcze dziś wrócicie do domu, ale musicie wydać go obie - zmrużyła jeszcze bardziej oczy. - Udowodnicie tym samym, że wasza przyjaźń jest ważniejsza niż wszystko inne. Akademia Dobra straci jeszcze jednego ucznia, bo ten natychmiast nie zda za tak poważne złamanie regulaminu. W jego przypadku nie będzie ulg, w końcu się tu wychował i znał nasz świat, nie jak wy. Jego rodzina nigdy go nie zobaczy i nikt o nim więcej nie usłyszy, ale co was to przecież obchodzi? W końcu nie chciałyście tu być i nienawidzicie tego miejsca jak i ludzi z tego świata, więc co was obchodzi los jednego zawszanina. Więc jak będzie? - spytała, patrząc na obie niezwykle przenikliwie.

  16. Crystal

    Ten tydzień, nie był przyjemny dla Dziekan Zła. Jak wcześniej powiedziała Lady Lesso, zaczaiła się pod komnatą, w której była Adelia, czekając na jej przyjaciółkę. Niestety, mimo czuwania całą noc, nic się nie stało. W myślach się przeklinała przez stracony czas, który mogła wykorzystać znacznie lepiej. Mimo to nie poddawała się i spróbowała ponownie następnego wieczoru z takim samym efektem. Po czwartej nocy czuwania zaczynały pojawiać się pierwsze skutki zarwanych nocy. Nie była w stanie się skupić na tworzeniu własnych mikstur. Myliła receptury i składniki, niemal zasypiając nad własnymi wywarami. Annabelle nawet raz podjęła temat jej stanu, ale widząc wściekły wzrok kobiety zrezygnowała z dalszej rozmowy.

     

    Podczas lekcji z nigdziarzami musiała pić eliksir wzmacniający, co i tak nie zdołało ukryć jej ziewania co jakiś czas. Spostrzegła oczywiście, że niektórzy nigdziarze tacy jak Elvira, Raver czy Judith, najwyraźniej dostrzegali jej zmęczenie. Mimo to, żadne nadal nie miało odwagi spytać o jej stan. Chociaż Raver bardziej skupiał się ostatnio na rozmowach z Annabelle, zupełnie jakby uznawał ją za ciekawszą towarzyszkę rozmów od reszty nigdziarzy w szkole. Po kolejnych bezowocnych nocach, mówiła sobie, że odpuszcza, bo najwyraźniej Czytelniczka się poddała i zaakceptowała los swój i Adelii. Crystal była jednak zbyt uparta, by tak po prostu odpuścić. Szóstej nocy potrzebowała pomocy kruków, by te ją budziły, gdy przyśnie. Była tak wściekła, że miała ochotę udusić obie Czytelniczki. Na lekcjach, nie dało się oczywiście nic wykryć w oczach Adelii. Ta dziewczyna albo tak dobrze grała nieświadomość albo naprawdę zupełnie nic nie wiedziała.

     

    Po całym tygodniu czekania czuła jak pod jej oczami tworzyły się worki. Nienawidziła takich defektów na swoim ciele. Była wiedźmą, ale mimo wszystko o siebie dbała. Obiecała sobie, że to ostatnia próba i nawet przez upartą naturę, nie zmieni zdania. Musiała w końcu odpocząć, a skoro Czytelniczki nie było od tygodnia i nic nie wskazywało, że się pojawi, musiała się poddać, to jedyne wyjaśnienie. Po raz kolejny nic się nie działo, nie licząc uciekających z piskiem szczurów przed czołgającą się po korytarzach przerośniętą bardziej niż zwykle Annabelle, którą na wszelki wypadek zabrała do pomocy. Jednak nie widząc żadnych śladów zawszanki, zaczęła powoli odchodzić, przeklinając się w myślach nad tym ile czasu tu zmarnowała. Zrobiła ledwie krok, aż czegoś nie usłyszała. To nie mogła być Annabelle ani szczury. Ktoś tu właśnie szedł, prosto do tej komnaty. W jednej chwili się rozbudziła i znów skryła, czekając na odpowiednią chwilę. Usłyszała rozmowę obu dziewczyn, aż w końcu uznała, że nadszedł czas.

     

    - Niby dokąd? - spytała nagle wyłaniając się z ciemności z bardzo krzywym uśmiechem. Najpierw spojrzała na kryjącą się za plecami zawszanki Adelie, a potem na Elisabeth. - Dawno się nie widziałyśmy - mówiła, patrząc na rudą dziewczynę. - Elisabeth, prawda? - spytała przechylając głowę na bok. - Pamiętam jak mnie zaatakowałaś na Polanie, co było wyjątkowo głupie... - Nim cokolwiek dalej powiedziała przerwał jej drugi głos, dobiegający zza pleców obu dziewczyn.

    - Niemożliwe, przyszła jak mówiłaś - syknęła większa niż zwykle pięciometrowa Annabelle, szorując podbrzuszem w kierunku dziewczyn. - Zawszanka w Akademii Zła? Tego w moich czassssssach jeszcze nie było - Pokazała pokaźne kły strasznie się śliniąc przy tym. - Taka tłuściutka i ssssssmaczna - syczała cały czas, patrząc na Elisabeth. - Chodź do mnie zaprzyjaźnimy sssssię - syknęła do zawszanki.

    - Macie wybór - mruknęła nagle Crystal. - Pójdziecie za mną grzecznie do mojego gabinetu lub zostawię was z Annabelle, sam na sam - Powoli zaczęła odchodzić.

    - Zossssstańcie ze mną - syczała  do dziewczyn. - Jestem taka ssssssamotna i głodna, a szczury ssssssą takie nudne

  17. Thomas

    Zastanawiał go fakt, że nadal nie słyszał trzaśnięcia drzwi. Być może już wyszła bezszelestnie, a on stał jak kołek zupełnie sam. Powinien to sprawdzić, nim ktokolwiek znowu tu przyjdzie. Mimo to nie potrafił tego zrobić, bo nadal czuł okropne upokorzenie. Mógł doznawać najgorszych ran, ale żadna nie była tak straszna jak to. Ciało było zupełnie jak sparaliżowane. Czego niby miał się spodziewać? Miała go przytulić lub poklepać po głowie, mówiąc nie przejmuj się? W tym zamku nikogo nic nie obchodziło kto ile bólu przeżył w życiu. Zresztą nawet poza nim nikogo to nie obchodziło. Był tylko on i jego upiór przeciw całemu temu cholernemu światu. Chciał się już odwrócić, kończąc tym samym te żałosną farsę, ale wtedy też to poczuł.

     

    Elvira nie opuściła łazienki. Nie brzydziła się nim i jego życiem. Nic nie powiedziała, nic, co miałoby go zranić. Poczuł dotyk jej palców na swoich plecach. Nigdy czegoś takiego nie czuł, ale to było naprawdę przyjemne, zupełnie inne od tego, co czuł na co dzień. Po jego plecach przebiegał bardzo przyjemny dreszcz.  Musiał naprawdę się postarać, by nie zdradzić po sobie żadnych emocji. Mimo to patrzył kątem oka na twarz ślicznej nigdziarki, chcąc zrozumieć jaki ma w tym cel.

     

    Nagle dotarły do niego jej słowa. Zaraz potem opuściła łazienkę i tym samym zostawiła go samego. Chłopak jeszcze chwilę za nią patrzył. Nie potrafił zrozumieć dlaczego, ale to co stało się przed chwilą było bardzo przyjemne. Chciał by trwało to dłużej, ale wiedział, że Elvira ma racje. Powoli sięgnął po górną część mundurka i ją włożył, a potem wyszedł. Wciąż grzmiało mu w uszach "widzimy się na śniadaniu". Nie brzydziła się tym co ujrzała i nadal chciała go widzieć, ale nadal nie rozumiał, czemu tak bardzo cieszył się tym faktem?

     

    Crystal

    - Owocnego wieczoru, Lesso - rzuciła do nauczycielki, nim zamknęła drzwi. Sama nadal pisała list, podczas gdy Annabelle wpatrywała się w nią zaintrygowana.

    - Myślałam, że jej nie znosssssisz - syknęła nie kryjąc przy tym swojej ciekawości.

    - Gdybym jej nie znosiła, w ogóle nie traciłabym czasu na rozmowy z nią - powiedziała krótko. Niektóre relacje ludzkie są skomplikowane i nie każdy potrafi je zrozumieć. Po Annabelle nie spodziewała się żeby to zrozumiała.

    - Czemu w ogóle odpisssssujesz tym zawszanom? - Znów syknęła.

    - Ludzie mylnie interpretują wiele rzeczy. Rodzice Elviry uważają, że skoro urodziła się w zawszańskiej rodzinie i jest śliczna, to jest zawszanką. Tak jak mnie mylnie oceniano, gdy wysłano mnie do szkoły dla czarodziejek. Pewnych rzeczy nie sposób zmienić, a oni powinni to zrozumieć zamiast się oszukiwać - Zaadresowany list wsunęła w dziób kruka, który miał dostarczyć wiadomość. Treść listu była niezbyt długa

     

     

     

    Drodzy Państwo

    Bardzo dziękuje za zainteresowanie Elvirą. Niestety tylko Dyrektor decyduje o tym kto może opuścić Akademię. Z przykrością muszę poinformować, że jest zbyt zajęty ochroną Baśniarza, by samemu móc odpowiedzieć dlatego go wyręczam. Mimo waszych obaw zapewniam was, że Elvira jest niezwykle obiecującą uczennicą, która sama dokonała wyboru. Na dodatek po niedługim czasie kontaktu z nią jestem przekonana, że nawet gdybyśmy przystali na wasze prośby, dziewczyna znów uciekłaby z domu. Uczyłaby się na własną rękę, tylko po to aby osiągnąć cel, a widząc jej zdolności jestem przekonana, że byłaby do tego zdolna. Próby zrobienia z niej zawszanki są jak oszukiwanie samego siebie. Wiem z własnego doświadczenia jak to się kończy.

    Z poważaniem Dziekan Zła, Crystal

  18. Thomas

    Słuchał słów Elviry w milczeniu. Zwykle uważał, że ma racje, ale nie w tym wypadku. Ludzie z tego cholernego miasteczka mieli go już dawno dosyć. Sam nie wiedział ile razy już słuchał o tym jak bardzo chcieli żeby w końcu zdechł lub zniknął. Tortury, którym go poddawano były wręcz radosną zabawą dla jego katów. W końcu pojawił się Dyrektor i spełnił marzenie mieszkańców, pozbywając się odmieńca. Może już nikt o nim nie pamiętał lub czasem wspomniał w czasie jakiejś pijackiej zabawy. Mówiąc szczerze niewiele go to obecnie obchodziło. Wtedy było inaczej, bo wszystko wiązało się tylko z jego przetrwaniem, a teraz musiał przetrwać tutaj.

     

    Nie wiedział dlaczego, ale gdy Elvira zaczęła mówić o sobie w sukience i księciu, który się do niej wdzięczy, poczuł nieprzyjemne ukłucie. Samo wyobrażenie sobie wyperfumowanego lalusia trzymającego ją za dłoń i walczącego o jej względy, sprawiało, że zaciskał wściekle pięść, ukrywając ją wcześniej żeby nigdziarka przypadkiem tego nie dostrzegła. Nie potrafił zrozumieć tych nieznanych sobie emocji, ale wiedział, że bardzo mu się nie podobały. W końcu jak wielu nigdziarzy się tak zachowywało? Z zamyślenia wyrwało go, gdy nagle złapała jego rękę. Czując jej palce na swojej skórze, poczuł niezrozumiałe dla siebie ciarki. Nie potrafił nawet skupić się na niczym innym niż jej dotyk. Dopiero ostatnia wzmianka o zmarłych wyrwała go z tego dziwnego transu. Czy za tym słowem kryło się coś ważnego? Czemu jej ton się zmienił gdy to mówiła?

     

    Zaraz jednak skupił się na jej odpowiedzi na jego prośbę. Złudna nadzieja mówiła mu, że wykona bez słowa chociaż tę jedną prośbę, którą do niej skierował. Czego jednak miał się spodziewać? Nie raz już pokazała, że nie szanuje wielu rzeczy. Widać to było choćby dziś, gdy podniosła jego zdjęcie, spokojnie na nie patrząc, chociaż wiedziała, że tego nie chciał. Teraz niby dała mu wybór i mógł powiedzieć żeby wyszła. Naprawdę tego pragnął, ale coś mu nie pozwalało. Coś w nim cieszyło się jej bliskością oraz obecnością, chociaż tego nie okazywał. Zmrużył lekko oczy nic nie mówiąc i powoli zdjął górną część mundurka. Chłopak miał na klatce piersiowej ślady zeschniętej krwi z ręki i kilka zadrapań, nic ponadto. Również nie był też źle zbudowany, bo ciągła praca fizyczna, by przetrwać pozwoliła mu trochę wyrzeźbić ciało. Wszystko wyglądało niemal normalnie. Przynajmniej tak było, aż nie podszedł do umywalki, a Elvira mogła wtedy zobaczyć jego plecy. Były tam liczne blizny, ślady i poparzenia. Łatwo było się domyślić, że ktoś musiał go traktować batem, tępymi narzędziami czy dotykać nagrzanym metalem. Thomas nawet na nią już nie patrzył ani nie uraczył ją żadnym słowem, tylko stał odwrócony, patrząc w ścianę przed sobą i ścierając krew z klatki piersiowej oraz brzucha. Miał wrażenie, że czuł się teraz strasznie upokorzony, bardziej niż kiedykolwiek. Zapewne dawniej by płakał, ale teraz już nawet nie wiedział jak to robić. Czekał tylko, aż usłyszy dźwięk zamykających się drzwi od toalety, sygnalizujący wyjście nigdziarki. Nie był to przecież widok, który ktoś chciałby podziwiać.

     

    Crystal

    Reakcja Lady Lesso wbrew pozorom bardzo jej się spodobała. Lubiła szczerość w rozmowie, a nie fałszywe nic nie warte słowa. Jej wybuch sprawił nawet, że ta rozmowa stała się bardziej interesująca. Różniły się i miały inne wizje, ale rozumiała nauczycielkę. Gdy tu przybyła była do niej nawet podobna. Miała wiele pomysłów, chciała pomagać przyszłym nigdziarzom, oferować pomoc. Jednak jakby się nie starała wyniki były zawsze takie same. Jej uczniowie umierali w najgłupsze możliwe sposoby, a dobro pyszniło się swoimi zwycięstwami. Miała nawet kiedyś uczennice, którą bardzo lubiła. Była wyjątkowo uzdolniona. Pisały nawet jakiś czas do siebie listy po tym jak skończyła Akademię. Pewnego dnia listy jednak przestały przychodzić, a tydzień później przeczytała baśń, która skończyła się nabiciem jej uczennicy na pal. Czas leciał, a ona zaczynała tracić swój zapał, odgradzając się przy tym od innych. Wróciła na ziemię, słysząc o listach do jednej z nigdziarek, którą już całkiem polubiła, pierwszy raz od wielu lat. Mówiąc szczerze, to był pierwszy rok od bardzo dawna, gdy do jej klasy trafiło kilkoro nigdziarzy, których zaczynała lubić. Zwykle był jeden góra dwóch takich uczniów. Powoli chwyciła listy w palce.

     

    - To smutne, gdy rodzice nie chcą zaakceptować decyzji swoich dzieci - mruknęła bardziej do siebie. - Mimo to zasługują na jakąś odpowiedź - Nim nauczycielka wyszła, kobieta jeszcze na nią spojrzała. - Wbrew temu, co myślisz o mnie, droga Lesso, lubię cię - powiedziała wyciągając papier i pióro. - Przypominasz mi mnie, gdy pierwszy raz tu przybyłam. Mam nadzieje, że gdy pewnego dnia spełnisz swój cel, nie zapomnisz o tym kim jesteś i co chciałaś zrobić - Na chwilę zmrużyła oczy. - Możesz odejść - powiedziała na koniec, zaczynając pisać.

  19. Thomas

    To co powiedziała Elvira trochę go zastanawiało. Czy naprawdę człowiekowi było wiecznie mało? Nigdy tak tego nie postrzegał. Widząc czasem szczęśliwe rodziny, zastanawiał się jak to jest. Nikt mu od bardzo dawna nie powiedział, że jest z niego dumny, nie mówiąc o przytuleniu. Jedyne co znał, to ból w postaci bolesnych kar oraz samotność. Dawniej chciał po prostu mieć miejsce, które nazwie domem, potem uznał to za nierealne. Wystarczała mu sama wolność, bo nauczył się przetrwania w tym niegościnnym świecie. Nie potrzebował już nikogo i mógł sobie radzić sam. Tymczasem zamknęli go w tej przeklętej Akademii i zabrali ostatnią rzecz, której pragnął.

     

    Potem skupił się na odpowiedzi Elviry na jego kolejne pytanie. Właściwie, nie spodziewał się niczego innego. Przywykł już do tego, że ludzie mają gdzieś, czy wszystko z nim dobrze. W końcu wielu miało nadzieje, że zdechnie po ich ostrych karach. Nie było możliwości, by ktoś okazał troskę, tym bardziej w takim miejscu. Dlatego nie rozumiał skąd ta ochota u Elviry by mu pomóc. Sama widziała w nim tylko przyszłego sługę, nic ponadto. Jeśli ten scenariusz się sprawdzi pewnie będzie trzymała go w klatce i karmiła resztkami. Nie bardzo podobała mu się ta perspektywa przyszłości.

     

    Nic nie zdążył powiedzieć, bo już dotarli do łazienki. Nie bardzo zwrócił uwagę na zapalające się świece, czy, że w pomieszczeniu było cieplej. Miał tylko nadzieje, że nagle nie wejdzie tu Christian. Normalnie się go nie bał, obecnie jednak był osłabiony i jeszcze ta rana... Nie było wątpliwości, że gdyby ich teraz złapał, wykorzystałby tę okazje aby się zemścić. Bez protestów ruszył za Elvirą i zgodnie z jej prośbą wyciągnął rękę do umywalki. Oczywiście nie oczekiwał, że dziewczyna zacznie mu czyścić ranę. Odkręcił wodę, czując jak zimny płyn spływa po jego kończynie, ale nie było widać emocji na jego twarzy, wszystko robił z kamienną twarzą. Po wszystkim zaczął obmywać ją mydłem. Mimo, że rana krwawiła, to jakoś go to nie martwiło. Nie był to w końcu pierwszy raz gdy był ranny.

     

    - Miewałem gorsze rany - mruknął, przemywając obecną z nieco znużonym głosem. - Wszyscy chcą żebym zdechł, a ja jestem jak cholerny karaluch, co nie potrafi oddać im tej przyjemności - wyciągnął rękę z pod wody lekko się jej przyglądając. - Ludzie są znacznie gorsi niż te upiory - lekko poruszył ramieniem, chcąc sprawdzić, czy może ruszać ręką, to był błąd, bo poczuł ból, ale mimo to tego nie okazał. - Tak długo z nimi przebywałem - przymknął oczy na niewielką chwilę. - Nie oczekuje, że to zrozumiesz, bo mnie nikt nie rozumie - Chwycił dół koszuli, chcąc ją zdjąć żeby sprawdzić czy nie ma innych ran i przy okazji zmyć krew, która dostała się za nią. Zatrzymał się w połowie czynności, czując niespodziewane skrępowanie. - Czy mogłabyś... - Coś zmieniło się w jego głosie, bo można było w nim zauważyć niespodziewane zakłopotanie. Chwilę się zbierał w sobie żeby dokończyć. - ...na chwilę się odwrócić? - To nie tak, że się jej wstydził. Po prostu nie lubił, gdy ktoś widział jego blizny na plecach. Bestia widział, bo nie był w stanie go zatrzymać. Christian był zbyt zapłakany, by je zobaczyć. Jej z jakiegoś niezrozumiałego mu powodu tym bardziej nie chciał ich pokazywać .

     

    Crystal

    Mówiąc szczerze miała już dosyć tej formalnej rozmowy i miała nadzieje, że wszystko sobie wyjaśniły. Chciała wrócić do swoich spraw i pożegnać nauczycielkę jak najszybciej. Oczywiście nie było to możliwe. Kiedy w końcu zgodziła się na te rozmowę, Lady Lesso musiała ją denerwować do ostatniej chwili. Chyba nigdy jeszcze nie spotkała nikogo tak irytującego jak ona. Z drugiej strony była jedyną osobą w tej akademii, z którą mogła porozmawiać niemal na równi. Inni nauczyciele Akademii Zła byli zwykle kompletnymi pół mózgami. No może nie licząc Sadera, ale on bardziej skłaniał się ku dobru i rozmowy z nim zawsze były dziwne i pełne zagadek. Oczywiście nauczycielka Klątw i Pułapek nie mogła sobie darować kilku komentarzy na temat swoich osiągnięć jak i sprawy związanej z jednym z nigdziarzy. Raver faktycznie był zdolnym młodym człowiekiem, ale stawianie go nad innych? Mówiąc szczerze miała wrażenie, że gdy dostanie baśń, zginie w głupi sposób. Nie miała zbyt wiele wiary w przyszłe życie tego chłopca po Akademii.

     

    - Wilki powinny wręczyć zgodnie z założeniem rzeczy do nauki dla Adelii - mówiła, nie patrząc na nauczycielkę, a w okno. - Widać było to uchybienie - Nagle jednak odwróciła się do Lady Lesso z chytrym uśmiechem. - Jeśli tak lubisz wykonywać ich obowiązki mogę ci załatwić siatkę na włosy byś mogła również wydawać biednym głodnym uczniom obiady - Zrobiła kilka kroków po klasie. - Co do kolejnych spraw... - lekko się skrzywiła. - Ja się nie chwalę, że musiałam oglądać tyłek Christiana, którego prawdopodobnie nigdy nie mył. Musiałam mimo to uratować mu życie po buziakach z wywerną - wzruszyła lekko ramionami. - Staram się nauczyć uczniów, by polegali na sobie. Jeśli odważą się przyjść po pomoc otrzymają ją, ale nie dostaną ode mnie pocieszenia za głupotę, bo za nią się płaci - Jeszcze bardziej się skrzywiła. - Muszą się nauczyć unikać pomyłek takich jak ta na obiedzie, bo co zrobią potem? Wyruszą szukać chwały, któryś zrani się w paluszek i zacznie płakać, krzycząc przy tym Lady Lesso pomóż mi i co wtedy zrobisz? Rzucisz wszystko i pobiegniesz za nim do Puszczy, bo zrobił sobie kuku? A co do Ravera... - Na jej twarzy pojawiła się wyraźna wrogość.

    - Lubię go - syknęła Annabelle, a Crystal spojrzała na nią pytająco. - Czuję z nim jakąś więź, której nie potrafię wyjaśnić, ale go lubię - Crystal znów spojrzała na nauczycielkę Klątw i Pułapek, decydując się tego nie komentować.

    - Uważam, że ma potencjał, ale jest pyszałkowaty i wyjątkowo irytujący. Dostrzegłam tu znacznie ciekawszych uczniów niż on, ale mam zamiar wprowadzić dodatkowe lekcje talentów, myślałam o tym już przed twoją propozycja. A jeśli to nie pomoże i znów będzie sprawiał problemy, to osobiście zrobię z nim porządek. Niewiele mnie obchodzi jego przeszłość - Jej ton jasno sugerował, że nie ma zamiaru się w nią wgłębiać. - Gdyby mnie czyjaś obchodziła, prędzej spytałabym choćby ciebie o imię

  20. Thomas

    Niewiele już brakowało, by je sięgnąć, wystarczyło, że tylko bardziej wyciągnąłby palce. Nie chciał mimo wszystko, by to zobaczyła. To było jego życie jak i prywatna sprawa. Nikt nie miał prawa się tym interesować, nikt, poza nim. Czuł już niemal dotyk zdjęcia, ale w ostatniej chwili stało się to czego chciał uniknąć. Elvira pochwyciła je przed nim. Mimo, że czuł do niej dziwne nieznane sobie emocje, nie miał zamiaru jej na to pozwolić. Starał się podnieść, by wyrwać jej zdjęcie z palców, ale jego ciało mu na to nie pozwoliło. Czuł jak bardzo jego kości i mięśnie są obolałe, nie mówiąc o tej cholernej ranie. Zmarszczył wściekle brwi i oczekiwał, na to, co zrobi nigdziarka. Mogła nawet z niego kpić, nic go to nie obchodziło. Niczyje zdanie nie miało znaczenia.

     

    Słysząc jej komentarz, lekko się skrzywił. Skąd niby do cholery miał wiedzieć, że tu będzie? Czy on wyglądał według niej na wieszcza? Gdyby wiedział, to wcale by tu nie przychodził i poczekał do jutra. Nikt nie miał w końcu wiedzieć, co wyprawia po nocach. Zastanawiało go, co zrobi z tą wiedzą. Będzie próbować go w jakiś sposób szantażować? Nagle otworzył szeroko oczy, widząc jak ta koło niego kuca. Miał wrażenie, że bliska obecność nigdziarki lekko przyśpieszyła bicie jego serca, ale to było bez sensu, musiało mu się tylko tak wydawać. Nie miał czasu się nad tym zastanawiać, bo musiał teraz słuchać jak ta go poucza. Za kogo ona się uważała, że tak go traktowała? Powinien coś zrobić, coś powiedzieć, więc czemu tego nie robił? Chyba już lepsze były tortury Bestii niż słuchanie tego przemądrzania i kpienia z niego.

     

    Dopiero, gdy powiedziała by pokazał ranną rękę, spojrzał na jej twarz. W świetle pochodni, wyglądała niczym niezwykle urodziwa nimfa. Ta poważna mina i blada cera, w tym świetle tworzyły coś niebezpiecznie pięknego. Pokazał ranną rękę nic przy tym nie mówiąc i próbując w ten sposób skupić się na czym innym. Nagle poczuł w drugiej ręce jak ta mu coś wkłada. To było zdjęcie jego rodziców, te samo, które wcześniej podniosła. Nie rozumiał czemu go nie zabrała i nie próbowała go nim szantażować czy coś, przecież mogła to zrobić. Na dodatek chciała mu pomóc. Nie zabrać do dziekan, która, by mu pewnie drugi raz nie odpuściła. Spojrzał na jej delikatną dłoń i opuścił głowę, powoli sam wstając. Nie miał zamiaru upadać tak nisko żeby jeszcze pomagała mu wstać. Poza tym nie był pewny czy dałaby radę mu pomóc, patrząc jak drobna była. Spojrzał na dziewczynę, idąc teraz tuż za nią, a przy okazji trzymając dłonią miejsce, które się rozcięło.

     

    - Nie musisz tego robić - burknął lekko pod nosem. - To tylko słaba rana, nie pierwsza w moim życiu - znów spojrzał na krwawiącą rękę. - Wiesz jak to jest mieć wszystko, a potem nic? - spytał lekko się naburmuszony, aż nie westchnął. - W każdym razie ja nie bardzo pamiętam - uniósł dłoń do kamienia i go wyciągnął. - Mam tylko jego. Jesteśmy takimi samymi wyrzutkami, dlatego tak się staram by udowodnić, że jestem godzien tej mocy - powiedział już niemal przy łazience, a chwilę później znów spojrzał na dziewczynę. - Dlaczego mi pomagasz?

     

    Crystal

    Gdy Lady Lesso mówiła, Crystal powoli wstała od biurka, wyglądała jakby zupełnie ignorowała, to co do niej mówi druga nauczycielka. Podeszła do jednej z szafek, na której spoczywała klatka z kilkoma piszczącymi szczurami. Chwyciła jednego z nich za ogon, kiedy ten piszczał coraz głośniej i strasznie się wyrywał jakby wiedział co go zaraz będzie czekać. Powoli podeszła do terrarium Annabelle, która już wystawiła głowę, czekając na swój obiad. Szczur wpadł do terrarium, piszcząc przy tym jeszcze głośniej. Wpatrywał się jakby z błaganiem na Lady Lesso, ale dosłowną chwilę później wąż go chwycił w paszczę, a piszczenie równie szybko dobiegło końca. Końcówka ogona szczura jeszcze wystawała z jej pyska, aż go nie wciągnęła jak makaron.

    - Tłuściutki - mruczała, szczęśliwe Annabelle.

     

    - Interesujące, zwierzęta czasem stają się lepszymi rozmówcami niż inni ludzie - powiedziała do nauczycielki, gdy ta skończyła. - Ostrzegałam Klarysę ostatnim razem, ale chyba mi nie dowierzała do końca - wzruszyła ramionami. - Postawiłam kilka kruków, by patrolowały korytarze, ale jeśli naprawdę tu były, to te Czytelniczki są sprytniejsze niż myślałam - Przyłożyła palce pod brodę. - Zastanawiające, że ktoś przekracza pierwszy raz most połowiczny, a Dyrektor nadal ma to gdzieś

    - Bo jesssst sssstarym ossssssłem - warknęła wściekle Annabelle, Crystal ją jednak zignorowała.

    - Główną winę ponosi Klarysa, która nie potrafi upilnować swoich uczniów - powiedziała niemal pusto. - To prawda, że nie możemy ich ukarać bez dowodu - Zaczęła się nad tym głębiej zastanawiać. - Może gdyby ich przyjaźń się zepsuła, wtedy by zaprzestały tych żałosnych prób - Jej palec zalśnił i stworzyła trójwymiarową mapę Akademii Zła. - Skoro przychodzi po Adelie, trzeba zaczaić się pod jej komnatą nocą, tak by o niczym żadna nie wiedziała - spojrzała ponuro na drugą nauczycielkę. - Zrobię to osobiście. Co do kolejnych spraw - Znów spojrzała na Lady Lesso. - Christian potrzebuje tych swoich zabawek do ćwiczeń talentu, mimo to nie zaprzeczę, że sam dla siebie stanowi z nimi zagrożenie

    - Ten bydlak nimi we mnie rzucał - syknęła wściekle Annabelle.

    - Kolejny powód, by mu je odebrać - uśmiechnęła się. - Dam mu do ćwiczeń jakieś tępe, którymi nie zrani siebie i innych. Masz jakieś zastrzeżenia do tego wszystkiego? - lekko przechyliła głowę na bok, czekając na ewentualne uwagi.

  21. Thomas

    Maszerując korytarzem, wspominał to co się stało rano. Nie do końca pamiętał jak to było zeszłej nocy. Próbował zmusić upiora do zaakceptowania jego władzy. Upiór oczywiście się bronił, co skończyło się kilkoma próbami walki o dominacje. Każde kolejne starcie go coraz bardziej osłabiało. Nie wiedział właściwie kiedy odpłynął. Co najlepsze nie obudził się w korytarzu, w którym zmagał się z własnym upiorem. Znalazł się w miejscu, którego zupełnie się nie spodziewał. Otworzył ciężko oczy, leżąc na ławce, a światło, które padało z okien niemal go oślepiało. Dopiero po pewnej chwili zdołał do niego przywyknąć. Wtedy właśnie spostrzegł, że nie jest sam. Leżał właśnie w sali lekcyjnej dziekan Crystal, która mieszała coś w tych swoich miksturach.

     

    - Czy długo... - Nie dokończył, bo nawet mówienie sprawiało mu trudności. Nie mówiąc, że jego głos był strasznie zachrypnięty. Kobieta odwróciła się do niego i obserwowała przez pewną chwilę.

    - Całą noc – mruknęła, powoli do niego podchodząc, gdy Thomas w tym czasie próbował wstać. - Nie ruszaj się - warknęła i podciągnęła rękaw chłopaka, by odsłonić jego ramię, a zaraz potem wykonała zastrzyk. - Przeciążyłeś organizm do granic możliwości - mówiła marszcząc brwi. - Masz szczęście, że wilki cię znalazły i do mnie sprowadziły. Nie mam pojęcia jakby się to skończyło gdybyś został tam sam - Powoli wróciła do swojego biurka coś pisząc. - Możesz mówić, ale jeszcze chwilę unikaj ruchu

    - Co mi pani wstrzyknęła? - Jego głos nadal był lekko ochrypły.

    - Coś na wzmocnienie, niewdzięczniku - burknęła odkładając notatki i patrząc teraz na nigdziarza. - Zresztą to ja tu zadaje pytania – warknęła wyraźnie zirytowana. - Co do cholery chciałeś zrobić? Próbowałeś się zabić?

    - Próbowałem, tego, co mi pani radziła - powiedział ponuro.

    - Nie doradzałam ci samobójstwa - warknęła jeszcze bardziej wściekle niż poprzednio.

    - Próbowałem zapanować nad upiorem jak pisali w książce, którą mi pani doradziła - Nagle kobieta wydawała się lekko uspokoić.

    - To prawda, to ci radziłam - Zaczęła chwilę chodzić po klasie. - Cieszy mnie fakt, że tak się przykładasz do mojego przedmiotu. Zwykle nigdziarze bardzo późno pojmują jego wagę - Znów spojrzała na nigdziarza, marszcząc brwi. - Nikt nie da rady zapanować nad upiorem w jedną noc - Lekko westchnęła. - To skrajna głupota. Na przyszłość staraj się bardziej rozdzielać takie próby - Nagle znów zmarszczyła lekko brwi. - Przyszedł mi do głowy dzięki tobie pewien pomysł - Powoli podeszła do jednej z szafek i zaczęła wyciągać różne buteleczki z eliksirami. - Ja nie mogłam chodzić do Akademii, tak jak wy. Zamiast tego trafiłam do durnej szkoły czarów - Lekko się skrzywiła na samo wspomnienie o tym. - Były tam mimo wszystko czasem dobre pomysły, jak nagradzanie uczniów za przykładanie się do zajęć. Mimo, że dajemy wam miejsca w kwalifikacji, które dosłownie decydują o waszym losie, to często jest to zbyt mało. Więc może to was dziś na lekcji trochę bardziej zmotywuje - Wskazała dłonią na rozłożone buteleczki. - Możesz wybrać sobie jedną w ramach nagrody za twoje poświecenie

    - Naprawdę? - spytał niepewnie.

    - Bo zaraz zmienię zdanie - warknęła. - Masz do wyboru eliksir wzrostu, który pomaga rosnąć rośliną, eliksir leczenia, na każdą ranę poza złamaniami, eliksir ciszy, który potrafi na godzinę odebrać każdemu głos, eliksir koncentracji, pomaga przez dzień skupić się w pełni na nauce i eliksir niewidzialności, dający godzinną niewidzialność. Możesz wybrać tylko jeden, a resztę zdobędą uczniowie na zajęciach - Thomas patrzył chwilę po buteleczkach, aż sięgnął po te, która miała pomagać rosnąć rośliną. Kobieta uniosła jedną brew na ten widok. - Nietypowy wybór

    - Mam do pani jeszcze jedną prośbę - Kobieta znów skupiła wzrok na nigdziarzu.

     

    No właśnie... Tak został zawiązany układ z dziekan. Przez niemal cały wolny dziś czas, Thomas zasypywał ziarnami warzyw i owoców wyznaczony teren. Dziekan udzieliła mu zgody na wykorzystanie niewielkiej ilości terenu na jego hodowle roślin. Obiecała też pomóc w jego pilnowaniu, by nikt mu nie zniszczył upraw. W zamian miał jej dostarczać część zbiorów. Zaczął więc obsiewać teren i polewać miksturą, która działała niemal natychmiast, pozwalając wyrosnąć pierwszym warzywom i owocom. Potem zaczął tworzyć zagrodę wokół własnej uprawy. Na szczęście znał się trochę na stolarce. Zgodnie z obietnicą, jego upraw pilnowały kruki dziekan. Cieszyła go myśl, że teraz nie będzie miał problemów z posiłkami. Nie był co prawda jakimś smakoszem warzyw i owoców, ale i tak były lepsze niż to co w nich wciskali w Akademii.

     

    Dzień zleciał mu bardzo szybko na wszystkich tych czynnościach i nim się spostrzegł nadszedł wieczór. Czekał spokojnie, aż Navin oraz Christian zasną. Co ciekawe ten drugi cały dzień był jak na siebie dziwnie wyciszony. Dobrze, że zanim nie przepadał, bo jeszcze zacząłby się o niego martwić. Gdy tylko zasnęli, ponownie opuścił pokój. Tym razem postanowił zostać na swoim piętrze. Wolał już nie denerwować dziekan i w razie potrzeby doczołgać się do łóżka. Będąc już wystarczająco daleko i mając pewność, że współlokatorzy go nie usłyszą, znów przyzwał upiora. Przy tej próbie, Thomas nie próżnował i od razu wziął się do rzeczy. Niestety kolejne próby znów kończyły się licznymi porażkami. Nie był w stanie utrzymać się na upiorze dłużej niż pięć minut. Upiór wykorzystywał tylko okazje i znikał w kamieniu, nie chcąc się słuchać chłopaka. Nie był pewny, która już była to porażka, ale nim ponownie przystąpił do kolejnej próby nagle usłyszał czyjś głos. Nie był pewny czy ma omamy przez zmęczenie, czy ona naprawdę tu była. Szybko podniósł się do pozycji siedzącej, starając się ukryć zmęczenie.

     

    - Nic niezwykłego - Próbował ukryć wszelkie emocje mówiąc, a przy tym przyjąć swoją neutralną postawę. - Powinnaś wrócić do komnaty, bo nie wyśpisz się na zajęcia i Raver znów będzie triumfował 

     

    Powoli wstał z ziemi i ponownie przyzwał już wyraźnie wściekłego upiora. Thomas nagle zdał sobie sprawę, co właśnie zrobił. Chciał zatrzymać potwora nim ten zaatakuje Elvire, ale ku jego zdziwieniu, upiór nie reagował na nigdziarkę tylko się w nią wpatrywał z zaciekawieniem. Nigdziarz patrzył to chwilę na upiora, a dziewczynę, aż w końcu zdecydował się ponownie spróbować i nie myśleć o tym czemu upiór jej nie atakuje. Może był już najedzony. Nie trwało jednak dłużej niż dwie minuty nim chłopakowi pociemniało przed oczami. Koń znów zniknął, a Thomas spadł zahaczając ramieniem o ostry kamień, gdy spadał. Z jego ręki zaczęła spływać krew, ale to nie wszystko. W momencie upadku z jego kieszeni coś wypadło, a było to zdjęcie pięknej młodej kobiety i jakiegoś mężczyzny. Nigdziarz trzymał się chwilę za ramię, zaciskając zęby, aż nie spostrzegł zdjęcia na ziemi. Puścił swoje ramię mimo bólu. Nie zważał na zmęczenie tylko zaczął się czołgać, by sięgnąć zdjęcie, zupełnie jakby nie chciał żeby Elvira je zobaczyła.

     

    Crystal

    Spodziewała się tej wizyty. Nie było tajemnicą, że Lady Lesso bardzo pragnie jej stanowiska. Kobieta nie pozostawała ślepa również na jej niechęć. Wiedziała, że młoda nauczycielka Klątw i Pułapek przy każdej możliwej okazji robiła wszystko, by tylko pokazać, że byłaby lepszym dziekanem. Oczywiście Crystal nie miała zamiaru tak łatwo oddać swojego stanowiska. Kruki będące na jej drzwiach poinformowały ją o przybyciu Lady Lesso nim ta jeszcze weszła do jej gabinetu. Oczywiście kazała jej chwilę zaczekać nim pozwoliła wejść. Nie miało to żadnego szczególnego celu, a tylko miała ochotę jeszcze chwilę pobawić się jej nerwami. W końcu, gdy ją zaprosiła do gabinetu spojrzała na nauczycielkę z neutralnym wyrazem twarzy. Nim jednak cokolwiek powiedziała zrobiła to Annabelle.

     

    - Czy mogę ją zjeść? - spytała patrząc na wiedźmę. - Nie lubię jej, a to przy okazji rozwiążę jej liczne problemy - pokazała pokaźne kły.

    - Może później, Annabelle - lekko zachichotała, patrząc na nigdziarską nauczycielkę. – Wybacz, słabo ją nakarmiałam - chytrze się uśmiechnęła. - Usiądź proszę - pokazała jej wolne miejsce. - Może się czegoś napijesz? A może ciastko? - uniosła jedną brew, nadal się uśmiechając. - Robisz teraz za rzecznika innych nauczycieli? Dlaczego osobiście nie przyszli złożyć tych skarg? - lekko przechyliła głowę. - Przecież bym ich nie zjadła - zaczęła znów chichotać. - A może tak naprawdę nie ma żadnych skarg, a ty przyszłaś, bo tak bardzo brak ci mojego towarzystwa? - uśmiechnęła się niewinnie.

  22. Alan

    Widząc stan Elisabeth, zaczynałem żałować, że w ogóle poruszyłem ten temat i nie dałem za wygraną. Mogłem przecież zachować te domysły dla siebie. Najważniejsze, że była tu z nami. Może nie cała i zdrowa, ale była żywa, co liczyło się najbardziej. A ja zamiast ją wspierać to jeszcze poddawałem wątpliwościom jej słowa. Czasem powinienem ugryźć się w język lub pomyśleć dwa razy zanim coś powiem. Miałem wrażenie, że w takich chwilach wypadam na kompletnego kretyna. Nawet nie spostrzegłem z tego wszystkiego jak wszyscy inni uczniowie zdążyli już zniknąć, a my zostaliśmy sami. Słuchałem jednak dalej słów Elisabeth. Czy to naprawdę było możliwe, że Dyrektor ją uratował? Wtedy gdy byliśmy tam ostatnim razem też przyglądała się wieży. Czemu Dyrektor miałby obserwować Elisabeth? Kolejne pytania, a odpowiedzi żadnych.

     

    Najbardziej zaczynało mnie boleć, że Elisabeth była teraz wypytywana również przez Stephanie i Aidana. Widziałem jak była zmęczona, a przeze mnie wszystko tylko się pogorszyło. Opuściłem lekko wzrok, słysząc teraz słowa Stephanie. Uniosłem go dopiero, słysząc jak Elisabeth mówi, że mam racje. Nie czułem samozadowolenia, słysząc, że ona i Adelia były w niebezpieczeństwie. Nie mogłem uwierzyć, że ktoś jej groził nożem. Chociaż w to akurat mogłem, to było typowe dla nigdziarzy. Wiedziałem, że tak to się skończy. Powinienem tam przy niej być. Gdybym wtedy nie wpadł na profesora... Przypomniałem sobie o tym nagle, jak i o tym co mówił wczoraj. Czy powinienem im powiedzieć? Nie, to nie miało teraz znaczenia. Mieliśmy większe problemy niż zagadki profesora. Uniosłem wzrok, słysząc podziękowania Elisabeth i nagle poczułem jak chwyta moją dłoń. Nie wiedziałem dlaczego, ale czując jej dotyk było mi znowu naprawdę przyjemnie. Miała mimo to racje, nie mieliśmy już czasu dalej rozmawiać, lekcje się zaraz zaczynały. Nie byłem pewny, czy po tym wszystkim zdołam się na nich skupić. Wpatrywałem się jeszcze chwilę na odchodzącą słabą Elisabeth, aż Aidan mnie nie wyrwał z transu, mówiąc, że musimy się śpieszyć.

  23. Alan

    Zauważyłem niemal natychmiast, że Elisabeth unika mojego spojrzenia, czy mogło to być spowodowane poczuciem winy?  Poczułem jej dłoń na swoich palcach. Nie była tak delikatna jak u innych księżniczek, które do tej pory spotkałem, ale nadal kobieca. Opuściłem lekko wzrok, gdy odrzuciła z jakiegoś powodu moją rękę. Nie trwało długo nim znów uniosłem wzrok. Słysząc, że nie została pocięta głęboko, czułem ulgę, ale nie podobał mi się fakt, że nie chciała nikomu pokazać rany, nawet Stephanie. Byłbym spokojniejszy, gdyby chociaż ona mogła to potwierdzić. Potem wymijanie się z całej rozmowy, by tylko uniknąć tego tematu. Tam z pewnością stało się coś strasznego o czym nie chciała mówić. Jej historia może i na pierwszy rzut oka wydawała się racjonalna, ale coś mi tu nie pasowało.

     

    - Mówisz, że zaatakował cię nigdziarz z nożem? - spytałem przez zaciśnięte zęby, wyobrażając sobie przerażoną Elisabeth, gdy sama musi walczyć z tym potworem. Adelia na pewno nie była w stanie pokonać strachu. Powinienem tam być i ją chronić. - Potem Dyrektor wysłał gargulce, by was rozdzielić? - Znów spytałem nad tym wszystkim rozmyślając. - Dyrektor nie interweniował ani nie pokazywał się od wielu lat. Wszystko spycha na nauczycieli, samemu siedząc przy Baśniarzu - mruknąłem, analizując w głowie każde słowo. - Wnioski można więc wyciągnąć różne z tego wszystkiego - Uniosłem wzrok patrząc teraz bezpośrednio na Elisabeth. - Zobaczył was nauczyciel, ale nie Dyrektor. Gdyby jednak tak było, to na pewno sam by was rozdzielił, a ciebie nie zaprowadził do komnaty tylko do dziekan Dovey - Przyłożyłem palec do brody bardziej nad tym myśląc. - Bardziej więc prawdopodobna wydaje się twoja wersja, ale czemu Dyrektor interweniował? Nigdziarz miał nóż, to prawda, ale nie pierwszy raz dochodziłoby do tego typu walk, a Dyrektor nigdy nie reagował. Możliwość więc jest taka, że jedno z was niemal nie zginęło i Dyrektor musiał interweniować. Wychodzi więc, że twoje rany są niezwykle poważne, a ty nie chcesz nam o tym powiedzieć - Zmarszczyłem lekko brwi. - Albo to życie nigdziarza lub Adelii jakimś cudem było zagrożone. Kolejną sprawą jest to, że gargulce zabijają, a ten przyprowadził ciebie jak nigdy nic do naszej Akademii - Mrugnąłem będąc coraz bardziej zaskoczonym tym wszystkim. - Wybacz Elisabeth, ale wiele w tym wszystkim nieścisłości

  24. Alan

    Noc była dla mnie bardzo bezsenna, bo wciąż miałem przed oczami obraz zakradającej się do komnaty Elisabeth. Nie wiedziałem dlaczego, ale miałem bardzo złe przeczucia. Co prawda, nie dostrzegłem jak dokładnie wyglądała, ale miałem wrażenie, że stało się coś niedobrego. Gdy w końcu udawało mi się zasnąć, zaraz wybudzałem się zlany potem, słysząc wołanie Elisabeth w Akademii Zła, a ja nic nie mogłem zrobić. Sen zamiast dawać mi wypocząć tylko pogarszał mój stan. Zupełnie nie rozumiałem, co się ze mną działo. Najpewniej była to po prostu troska, w końcu kto zachowywałby się inaczej, wiedząc, że samotna dziewczyna błąka się w tak niebezpiecznym miejscu? Nim znów spróbowałem zasnąć, usłyszałem brzęczenie wróżek, które wleciały nagle do pokoju, nie budząc przy tym Aidana i Hectora i kładąc mi pod łóżkiem kufer. Zaraz potem wyleciały, a ja mrugnąłem zaskoczony, patrząc na kufer i kopertę na nim. Chwilę myślałem skąd to się wzięło, aż sobie przypomniałem. Szybko wyskoczyłem spod kołdry i sięgnąłem po kopertę.

     

    Kochany syneczku

    Bardzo się cieszę słysząc, że zarówno ty jak i Sophie dajecie sobie radę w Akademii, w co nie wątpiliśmy ani przez chwilę. Mamy nadzieje, że dbasz o swoją kuzynkę, sam wiesz jaka jest delikatna. Jej rodzice przyjechali dwa dni po waszym wyjeździe. Możesz jej to przekazać. W każdym razie twoja ciocia nie wyglądała na zachwyconą, myślą, że nie pożegnała córki, a pocieszanie ze strony twojego wujka tylko pogarszało sprawę. Tego akurat może lepiej jej nie mów. Ma już i tak wystarczająco stresów. Wracając do reszty twojego listu, zgodnie z twoim życzeniem nic nie powiedziałam twojemu tacie, chociaż był bardzo dociekliwy. Bardzo mnie cieszy, że zainteresowałeś się jedną z uczennic Akademii. Musi być to niezwykła i piękna dziewczyna o dobrym sercu, skoro zrobiła na tobie takie wrażenie. Nie mogę się doczekać, aż ją poznamy. Jestem pewna, że tata będzie zachwycony, gdy dowie się o tym, że w końcu się kimś zainteresowałeś. Mimo wszystko, nadal nie rozumiem, jaka księżniczka mogłaby chcieć nosić tego typu strój. Synku obawiam się, że przed tobą jeszcze daleka droga, by zrozumieć nasze subtelne gusta. Mimo to zgodnie z twoim życzeniem nie myślałam o tym za wiele, tylko dałam wszystko o co prosiłeś.

    Pozdrawiam i całuje

    Mama

     

    Czytając każde słowo listu, reagowałem z różnymi emocjami. Mama zawsze wszystko źle rozumiała. To nie było tak, że chciałem zdobyć względy Elisabeth, czy, że znalazłem wymarzoną księżniczkę. Chciałem jej tylko pomóc, typowa rzecz. Jeśli chodziło o wujostwo... Nigdy nie lubiłem taty Sophie. Wiem, że to był jej tata, ale uważałem go za niepewnego człowieka. Miałem wrażenie, że wiele jej smutków jest z jego powodu. Nigdy nie rozumiałem, co ciocia w nim tyle lat widziała. Źle się poczułem, gdy mama wspomniała bym dbał o Sophie. Znów zrobiło mi się głupio, gdy nie było mnie przy niej wtedy na Polanie, kiedy mnie potrzebowała. Obiecałem sobie, że jeszcze to naprawię. Otworzyłem na chwilę kufer, zerkając, czy mama na pewno dała to o co prosiłem i nic więcej. Wszystko wyglądało w porządku i nie widziałem potrzeby, by wyrzucać złożone rzeczy z kufra i składać je ponownie żeby tylko się upewnić. Chwilę zastanawiałem się jak powinienem zaznaczyć, że to dla Elisabeth. W końcu postanowiłem napisać prosty liścik, który łatwo miał wskazać odbiorcę. Zamknąłem kufer i wyszedłem po cichu z pokoju. Uniknąłem patroli wróżek i położyłem kufer przed komnatą Elisabeth. Miałem tylko nadzieje, że nie będzie zła i naszyjnik jej się spodoba. Chciałem tylko by miała coś, dzięki czemu mnie czasem wspomni, tak na pamiątkę. Chociaż zapewne, gdy ucieknie nie będzie chciała nas również wspominać, by nie myśleć o świecie, który niemal zabrał jej wszystko.

     

    Kilka godzin później Aidan i Hector poszli na śniadanie. Wyraźnie niezadowoleni, że nie mogłem im towarzyszyć. Niestety nie mieliśmy na to wpływu. Musiałem przeczekać swoją karę, chociaż też nie byłem zachwycony. Czekałem znużony na moment, gdy będę mógł już wyjść. Zjadłem śniadanie sprowadzone przez wróżki, czekając, aż znów zobaczę Elisabeth. Byłem ciekawy jej reakcji na ten podarunek jak i tego jak się czuje po swojej samotnej eskapadzie. Miałem tylko nadzieje, że wszystko y niej dobrze. Upragniona chwila dłużyła się tak strasznie, ale w końcu nadeszła i mogłem opuścić pokój by dołączyć do innych.

     

    Sophie

    Tym razem na szczęście nie musiała wstawać obudzona przez współlokatorkę. Usiadła na łóżku i zaczęła wyciągać wszystkie swoje perfumy i kremy, by przygotować się przed lekcją. Oczywiście nie mogło zabraknąć przy tym starannego rozczesywania włosów. Intensywnie pryskała się również perfumami. Tym razem o zapachu białych róż, które rosły w krainie, z której pochodziła. Chociaż nic nie powiedziała, to wciąż myślała o tym, co zaszło wczoraj. Czytelniczka nie wyglądała najlepiej, ale nic najwyraźniej nikomu nie chciała mówić. Mimo, że wiedziała o jej ucieczce nic nie powiedziała Stephanie. Te dwie były blisko, więc wcześniej czy później to sobie wyjaśnią. Po zakończonych długich przygotowaniach opuściła komnatę z jedną ze współlokatorek gdyż ruda dziewczyna nadal miała szlaban.

     

    Zaraz po wyjściu pod drzwiami dostrzegła kufer, który najwyraźniej był prezentem dla którejś z nich. Dziewczyna lekko przełknęła ślinę, nie mogąc uwierzyć. Znała się przecież z Edwardem zaledwie jeden dzień, czy to możliwe, że mógł to dla niej zrobić? Nikt jej jeszcze nie dał czegoś takiego poza rodziną. Z pomocą Stephanie wniosła go do komnaty, a zaraz potem szybko otworzyła. Widok, który tam zastała szybko odebrał jej nadzieje. Podarek nie był dla niej, była co do tego pewna. Dotknęła delikatnie jedną z bluz. Znała te stroje, była pewna, że takie same nosiły dziewczyny mieszkające w królestwie, z którego pochodziła. Córki zwykłych mieszczan, lubiące wspinaczki i zabawy w lesie, nosiły takie właśnie stroje. Czy to możliwe? Chciała już zajrzeć głębiej, gdy nagle Stephanie ją przegoniła, pokazując kartkę.

     

    Chwilę później opuściła komnatę nic nie mówiąc. To był Alan. Nie było wątpliwości, że jej kuzyn dał te rzeczy. Mimo, że był to nietypowy prezent, to mimo wszystko, prezent. Nie było wątpliwości, on się zakochał. Przy śniadaniu zajęła miejsce obok Edwarda i Constantine i reszty tych lepszych zawszan. Nie potrafiła nawet skupić się na tym, co mówią przy stole, gdy sama mieszała widelcem w sałatce nic nie jedząc. Wkrótce stanie się zbędna i nie będzie miała się gdzie udać. Jaka by mogła z tego wyjść baśń? Księżniczka, która utraciła wszystko?

     

    Alan

    Szybko odnalazłem w tłumie zawszan Stephanie i Aidana. Oboje opowiadali mi o tym, co działo się, gdy mnie nie było. Czyli właściwie o niczym szczególnym. Martwił mnie również brak Elisabeth, której nadal tu nie było. Czy coś mogło się stać? Na szczęście nie miałem dużo czasu na zmartwienia. Ujrzałem ją owiniętą bluzą, którą jej podarowałem i idącą w naszym kierunku. Nie do końca o tym myślałem. Sądziłem, że wykorzysta te stroje do nocnych ucieczek, ale nie tak, na co dzień. Miałem nadzieje, że nie sprawi jej to kłopotów. Podeszła do nas dość słabym i nietypowym jak na nią krokiem, co szybko dostrzegłem.

     

    Słysząc jej cześć chciałem odpowiedzieć, ale nie dała mi tego zrobić. Jak domyśliła się, że paczka jest ode mnie? No tak... To przecież nie było skomplikowane. Opuściłem głowę zarumieniony, czując na sobie spojrzenie Aidana. Mimo wszystko ucieszyło mnie, że bluza jest ciepła, tak jak planowałem. Dopiero, gdy wspomniała o sukience uniosłem głowę. Mamo! Wrzasnąłem w myślach, ledwo powstrzymując się, by nie zrobić tego na głos. Powinienem był tam zajrzeć, przecież to było tak oczywiste. Celowo schowała ją na samym dnie, bo wiedziała, że nie będę miał ochoty wyrzucić wszystkiego z kufra, czułem się zażenowany, aż nie usłyszałem krzyku Aidana i spojrzałem również na ręce Elisabeth. Stephanie miała racje, któryś z tych przeklętych bydlaków ranił ją nożem, nie było wątpliwości. Bardziej jednak zmartwiłem się widząc jak ta trzyma rękę na brzuchu. Zacisnąłem pięści w gniewie i wyszedłem przed szereg.

     

    - Możesz nas ze sobą nie zabierać, ale chociaż pozwól sobie pomóc - mówiłem przez zaciśnięte zęby, aż w końcu ciężko nie westchnąłem. - Mocno? - spytałem pokazując palcem na jej brzuch. - Jeśli się nas wstydzisz, pokaż to chociaż, Stephanie - Spojrzałem na dziewczynę niedaleko, a potem znów na Elisabeth. - Ktoś musi to zobaczyć. Jeśli coś tam się wdało, nie pomożesz sobie ani swojej przyjaciółce, a nie sadzę byś chciała prosić nauczycieli o pomoc i zdradzić przy okazji, co robiłaś - Patrzyłem teraz bezpośrednio na nią, kładąc delikatnie dłoń na jej ramieniu. - Jesteśmy z tobą, ale nie pomożemy ci jeśli nam nie zaufasz. Więc jak będzie, pokażesz nam lub Stephanie, co ukrywasz?

  25. Christian

    W takich sytuacjach mówią, że przed oczami powinno przelecieć całe życie. W wypadku Christiana działało to zupełnie inaczej. Był przerażony tak bardzo, że nad niczym nie był w stanie myśleć. Wiedział, że już po nim, a on zginął najbardziej gównianą śmiercią jaka tylko jest możliwa. Jutro rano wszyscy nigdziarze znajdą mokrą plamę, zastanawiając się kto to jest, ale szybko się dowiedzą. Niedługo potem będą również wiedzieć, że został zabity przez cholerną księżniczkę. Tyle razy groził komuś nożem i napadał, że nie wiedział jak to jest, a teraz mógł postawić się na miejscu swoich ofiar. Żałował, że tak wielu rzeczy nie zdążył jeszcze zrobić. Teraz, nie miało to już znaczenia. Nie był gotowy na śmierć, ale czy ktokolwiek jest?

     

    Widział już jak blisko jest ziemia i czekał na nieuniknione. Poczuł ból, ale nie taki jak się spodziewał. Coś zaciskało mu się w okolicy ramion, a on nadal nie otwierał oczu, czując jak płyną mu z nich łzy, a z nosa cieknie katar. W końcu zdecydował się przełamać strach, a zrobił to w momencie, gdy gargulec wyrzucił go na balkon, z którego niedawno spadł. Nie mógł w to po prostu uwierzyć. Nadal żył, on nadal żył! Obmacał delikatnie swoje ciało, chcąc się upewnić, a chwilę później skulił na ziemi lekko chlipiąc.

     

    Cieszył się, że nikogo tu teraz nie ma. Nie miał pojęcia gdzie jest ta cholerna zawszanka i wiedźma, ale nic go to nie obchodziło. Liczyło się, że to nadal nie jest jego koniec. Pierwszy raz w życiu bał się o własne życie. Otoczył rękami kolana kołysząc się niczym dziecko, aż czegoś nie poczuł. Podniósł dłoń i spostrzegł, że nadal trzymał w dłoni zakrwawiony nóż, który nagle odrzucił ze strachem daleko od siebie. Był cały roztrzęsiony, nadal będąc w szoku po tym wszystkim. Dopiero po dobrej chwili znów zdołał wstać, zostawiając nóż za sobą. Miał po prostu dość, chciał tylko wrócić już do komnaty i o tym nie myśleć.

     

    Sophie

    Pierwszy raz czuła, że jej dzieło staje się naprawdę udane. Za każdym razem, gdy tworzyła wszyscy chwalili jej talent, ale ona nigdy nie była zachwycona. Jej emocje, które wciąż skrywała, sprawiały, że obrazy nie były tak rzeczywiste jak chciała. Potrafiła zawsze dostrzec więcej niż inni i widziała, że jej obrazom zawsze było daleko do doskonałości. Tym razem było inaczej, bo w końcu dostrzegała to czego tak bardzo chciała. Nie potrafiła zrozumieć, co było sekretem udanej twórczości, w końcu nie robiła niczego inaczej niż zwykle.

     

    Nim zdołała w pełni ukończyć swe dzieło, drzwi do komnaty stanęły otworem. Widząc, kto stoi w drzwiach, Sophie ledwo zdołała powstrzymać głośne piśnięcie. Czytelniczka nigdy nie wyglądała wytwornie, ale to, co zrobiły jej te potwory... Czegoś takiego, nie życzyłaby najgorszemu wrogowi. Usłyszała przywitanie współlokatorki, ale sama nie potrafiła nic powiedzieć, nadal będąc w szoku. Szok dopadł ją do tego stopnia, że dopiero po chwili przypomniała sobie o obrazie, który szybko schowała, mając nadzieje, że go nie widziała. Gdy się odwróciła, Czytelniczki już nie było, a sama usłyszała tylko dźwięk zamykających się drzwi łazienki. Przez chwilę zastanawiała się, czy powinna to zignorować, czy może spróbować porozmawiać z nią. Wtedy też powrócił jej obraz Alana, idącego na dno i jej wstrzymującej się z ratunkiem. Obiecała sobie, że nigdy więcej. Powoli ruszyła w kierunku drzwi i lekko w nie zapukała.

     

    - Wiem, że mnie nie lubisz - mruknęła lekko pod nosem, by zaraz zebrać się w sobie i zacząć mówić normalnie. - Posłuchaj, nie mam zamiaru dociekać, co tam się stało, ale nie powinnaś ignorować własnego stanu - Przełknęła lekko ślinę. - Mogłaś złapać jakiegoś wirusa lub coś znacznie gorszego  - Na chwilę zamilkła, zbierając odwagę. - Dla dobra nas wszystkich, gdybyś potrzebowała pomocy, to powiedz. Mam jakieś lekarstwa, może pomogą gdyby było to... - Nie dokończyła, bo usłyszała jak dziewczyna krzyczy, że sama da sobie radę. Sophie kiwnęła delikatnie głową, odchodząc od drzwi. Nie potrafiła przymuszać, czy zachęcać ludzi do czegokolwiek. Nie mogła w końcu wyważyć drzwi i kazać jej sobie pomóc. Mogła co prawda obudzić Stephanie i jej wszystko powiedzieć, ale zrezygnowała z tego pomysłu. Odeszła i powoli położyła się do łóżka, starając się nie myśleć o tym, co właśnie zobaczyła.

     

    Alan

    Słysząc odpowiedź profesora, nie byłem pewny, czy on ze mnie nie kpi. Zrozumiałbym jeszcze karę, czy odesłanie do pokoju. Jednak on mi mówił, że wydarzenia miały iść własnym rytmem? Elisabeth była tam sama, otoczona potworami. Nawet, jeśli była o wiele silniejsza niż się wydaje, to sama nie mogła zrobić wszystkiego. Mogłem mylić się też co do Adelii, ale nawet jeśli, to ona jej nie pomoże. Dziewczyna była za delikatna i strachliwa, by jej pomóc. Elisabeth nie mogła sobie poradzić sama w tym miejscu. Co będzie, gdy ją znajdą martwą? Przecież nigdy sobie tego nie wybaczę. Powinienem tam być i jej pomóc, tymczasem traciłem tu czas.

     

    Zdębiałem, słysząc pytanie profesora. W pierwszej chwili chciałem nawet spytać, czy on jest poważny. Był wieszczem, to mógł wiedzieć, co tam się dzieje, a mimo to nic nie robił. No właśnie... Nagle do mnie dotarło, że profesor jest wieszczem. Może wiedział coś o czym ja nie wiedziałem. Musiałem się uspokoić i nie dawać ponosić emocjom. Chwyciłem ramię profesora i zacząłem go prowadzić, zgodnie z jego życzeniem. Nie wiedziałem dlaczego tam idziemy, ale postanowiłem nie zadawać pytań.

     

    Dotarliśmy do korytarza, który miał prowadzić do holu i wtedy zamarłem, Elisabeth tu była i wyglądała na wyczerpaną. Chciałem już do niej biec, lecz nagle poczułem jak profesor mnie zatrzymuje. Dlaczego nie pozwalał mi z nią porozmawiać? Wtedy usłyszałem jego słowa. Czy w ten sposób chciał mi pokazać własne życie? Mógł widzieć wiele rzeczy, ale zawsze pozostawał widzem jak ja teraz? Gdy profesor odszedł, przez chwilę zastanawiałem się, czy nie pobiec za Elisabeth mimo jego niedawnej prośby, ale być może nie bez powodu kazał mi zrobić właśnie tak.

     

    Zrobiłem więc o co prosił, czując do siebie gniew, przez niewiedzę związaną z jej obecnym stanem. Wróciłem do swojej komnaty, a następnie położyłem się do łóżka, nie budząc przy tym Aidana i Hectora. Wciąż widziałem obraz przemykającej się Elisabeth, który nie pozwalał mi zasnąć. Ponownie jej się nie udało i musiała tu wrócić. Zapewne nie będzie chciała powiedzieć nam jutro, co zaszło. Tak bardzo chciałem wiedzieć, czy nic się jej nie stało, nie licząc tego, że znów była zapewne na siebie zła. Wiem, że to, co myślę jest samolubne, ale cieszyłem się myślą, że znów będę mógł ją mimo wszystko zobaczyć.

     

    Thomas

    W czasie trwania wszystkich tych wydarzeń, chłopak dawał z siebie wszystko, by zapanować nad upiorem. Udawało mu się nawet kilka razy utrzymać na koniu. Jego obecny rekord wynosił około pięć minut. Końcowy efekt jednak zawsze był taki sam. Upiór wracał do konsystencji cienia, a nigdziarz wtedy boleśnie z niego spadał. Jego nigdziarska koszula zniszczyła się głównie na barku ale również w okolicy klatki piersiowej lekko ją przy tym odsłaniając. Ponadto z jego ramienia skapywała krew, gdy boleśnie upadł nim na jeden z ostrych kamieni. Nie mówiąc o sińcach i krwawiących nadgarstkach. Ponadto z każdą chwilą był coraz słabszy i bardziej blady. W końcu nie zdołał już nawet przywołać upiora, a obraz przed oczami, zaczął mu się rozmazywać, nie mówiąc o zawrotach głowy. Chodził chwilę w kółko, aż w końcu blady i rozdygotany upadł, opierając się o ścianę i zasypiając. Nie wiedząc nawet jak wiele z siebie dał, co kosztowało go zdrowie.

×
×
  • Utwórz nowe...