Skocz do zawartości

Magus

Brony
  • Zawartość

    5482
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    8

Wszystko napisane przez Magus

  1. Golding Shield Zacząłem chodzić po pomieszczeniu by kogoś znaleźć. Nagle tuż przed moim pyszczkiem wyleciał, jaki ogier. To był jedne z napastników. Ktoś go mocno czymś uderzył. Nie musiałem długo szukać. Tego, który to zrobił. Nagle wybiegł mój kapitan ze wściekłą miną. Najpierw spojrzał na obezwładnię tego ogiera a potem na mnie. -Golding? Nic ci nie jest? -Wszystko w porządku kapitanie. Dwóch obezwładniłem -Dobrze. Nie wiem, jak ale najwyraźniej się na spodziewali i zastawili te zasadzkę. Widziałeś jeszcze kogoś z naszych? -Nie kapitanie -Więc szukajmy dalej Chwilę chodziłem z kapitanem. I coraz bardziej dochodziły zewsząd odgłosy walki. Napotykaliśmy resztę gwardzistów walczących z buntownikami. Jednak po tym jak buntownicy stracili element zaskoczenia. Byli na przegranej pozycji. Brakowało im naszego treningu. Więc mieliśmy przewagę nad nim. Ponadto nas chroniły pancerze o nich tego nie można było powiedzieć. Walka trwała jeszcze jakiś czas aż w końcu zdołaliśmy złapać ostatniego buntownika. Trzeba przyznać, że nieźle się bronili. Wszystkich pojmanych ustawiliśmy na środku pomieszczenia. Po czym nałożyliśmy im łańcuchy i ziemskie kucyki zaczęły ich wyprowadzać. Kapitan popatrzył na poległego gwardzistę i martwych buntowników. -Będziemy musieli ich pochować. Tyle im się należy. Poległemu bratu oddajmy minutę ciszy. Później go wyprowadzę Wraz z rozkazem kapitana oddaliśmy poległemu minutę ciszy. Część gwardii miała wynieść poległych. Mi jednak pozwolono na dzisiaj wrócić do domu ze względu na zadania, które mnie czekają. To był ciężki dzień. Musiałem chwilę odpocząć. Yellow Rose Yellow wraz z instrukcjami w liście poszła do restauracji, o której była mowa. Nie było to daleko. Jednak nigdzie nie widziała Goldinga. Być może musiał chwilę dłużej zostać na patrolu. Miała czas postanowiła na niego zaczekać. Była pewna, że wkrótce się tu pojawi. Striding Rason Striding wszedł do pomieszczenia, które otworzył Wolf. Zaczął poszukiwać odpowiedniego stroju. Który przysłoni mu znaczek a jednocześnie pozwoli mu się wmieszać między zwykłe sponyfikowanych.
  2. Staliśmy chwilę pod budynkiem. Oczekując na sygnał kapitana. Nie trwało to jednak dług. Kapitan nagle krzyknął -Teraz! Na jego komendę natychmiast wbiegliśmy do środka. Pegazy wleciały do środka rozbijając okna. Nie trwało dług nim otoczyliśmy siedmioosobową grupę podejrzanych. Nie mieli możliwości ucieczki. A jednak nie było widać w nich paniki. Wyglądali tak jak by to był zwykły dzień. Długo nie musiałem się dowiadywać, dlaczego. Nagle nasza grupa została zaatakowana ze wszystkich stron leciały na nas ostrza. Nie interesowali ich nawet sojusznicy, których właśnie złapaliśmy. Byli gotowi zabić tak samo ich jak i nas. Zdołałem osłonić polem siłowym Swifta i dwa ziemskie kucyki od nas. Reszta jednorożców z naszego oddziału starała się uchronić zarówno naszych jak i tych, których dopiero pojmaliśmy. Atak mimo wszystko szybko się skończył. Trzech od nich i jeden nasz leżeli martwi w kałuży krwi z powbijanymi w ciało licznym ostrzami. Natychmiast się rozdzieliśmy szukając napastników. Udało mi się zauważyć jednego uciekającego napastnika. Zanim zdążył uciec staranowałem go ciałem i przygniotłem kopytem do ściany. Trzymałem go za gardło. Ściskałem tak mocno by stracił przytomność. Gdy ogier już przestawał walczyć. Nagle ktoś na mnie skoczył. Jeden za napastników stał na mnie przyciskając mnie kopytem. Patrzyłem na niego wściekle. Gdy nagle coś błysnęło mi przed oczami. Ten wyciągnął nóż. Szykował się by właśnie poderżnąć mi gardło. W ostatniej chwili udało mi się uwolnić kopyto, którym się zasłoniłem. Poczułem jak ostrze wbija mi się w kopyto. To był ogromny ból. Krew wypływała z niego coraz mocniej. Mój róg zalśnił. Po czym uderzyłem go mocno promieniem magicznym. Odrzuciło napastnika w powietrze. Dwóch było z głowy. Musiałem sprawdzić co z innymi. Uleczyłem kopyto za pomocą zaklęcia leczniczego. Po czym zacząłem się rozglądać po pomieszczeniu. Yellow Rose Yellow już skończyła przygotowania. Trochę to trwało. Ale czas wyjścia już się zbliżał. Upięła elegancko grzywę i ubrała długą błękitną suknię. Powoli zaczęła opuszczać dom by skierować się na umówione spotkanie. Już się nie mogła doczekać spotkać Goldinga Striding Rason -Zapewne masz racje. Bardzo chce być tym, który dorwie Kristiana. A teraz zapewne kolejka po jego głowę będzie znacznie większa. Może koło głównego budynku gwardii mają jakiś magazyn z ciuchami. Który ma służyć do podobnych sytuacji
  3. Golding Shield W końcu udało mi się dojść na obrzeża Canterlotu. Byłem jednym z pierwszych. Na miejscu jak na razie były dwa pegazy i jeden kucyk ziemski z gwardii. Swifta jeszcze nie było, co ciekawe był tu również nasz kapitan. Tego się nie spodziewałem. Jednak na razie nie chciał nam nic wyjaśnić. Jak stwierdził wolałby się nie powtarzać kilka razy. Kazała nam w spokoju zaczekać na resztę grupy. Chwilę to trwało. Ale w końcu zaczęli do nas dołączać kolejni gwardziści. W końcu dotarł nawet Swift. Co ciekawe nasza grupa była całkiem spora. Było nas tu ze dwudziestu. Grupa głównie składała się z pegazów. Których było dziesięć. Z sześciu kucyków ziemskich. I czterech jednorożców. Wliczając w to mnie i kapitana. W końcu kapitan wyszedł na przeciw naszej grupie. -Witajcie cieszę się, że wszyscy tutaj dotarliście. Pozwólcie, że teraz wam wszystko wyjaśnię. Nagle kapitan wskazał kopytem na dosyć zniszczony budynek. -Według naszych informacji podejrzani są w środku. Jak już wiecie są bardzo niebezpieczni. Zdecydowałem, że będę osobiście nadzorował akcje. Teraz musimy odciąć wszelkie drogi ucieczki. Gdy dam sygnał natychmiast tam wchodzimy. Pamiętajcie podejrzani są niebezpieczni. Nie dajcie się zwieść -Tak jest! Według rozkazów kapitana zaczęliśmy otaczać budynek oczekując. Na sygnał, który miał oznaczać nasze wejście Striding Rason -Dobry pomysł. Więc chodźmy po te ubrania do magazynu a później zastosujemy te farby. I możemy wyruszać. Cóż więc wkrótce czeka nas długa podróż. A już nie chciałem wracać do dawnej Europy Yellow Rose Yellow Rose właśnie wracała do domu z zakupów. Gdy w końcu dotarła do domu. Powoli weszła do środka, po czym położyła zakupy w kuchni. Gdy już to zrobiła poszła sprawdzić korespondencje w skrzynce. Za pomocą magii podniosła kilka listów, po czym położyła je na stole. Nie było nic ciekawego w tych listach jak zwykle były to głównie rachunki. Jednak ostatni list zwrócił jej uwagę. Był napisany przez Golding Shielda. Zastanawiała się, dlaczego ostatnio jej nie odwiedził. Ale uznała, że to przez jego obowiązki. Nie do końca rozumiała, dlaczego napisał list a nie przyszedł osobiście. Może uznał, że to bardzie romantyczne albo był tak zajęty obowiązkami, że tylko tak mógł się z nią skontaktować. Treść listu ją na chwilę zamurowała. Ale potem pojawił się zachwyt. Wiedziała, że musi się przygotować na to spotkanie. W takich miejscach wypadało się dobrze prezentować.
  4. Golding Shield Zgodnie z rozkazami wstałem o świcie. Szybko zjadłem jakieś śniadanie. Nie mogłem tracić czasu. Szybko zabrałem swój ekwipunek gwardzisty. Po czym opuściłem dom. W drodze na miejsce trochę rozmyślałem. Jeśli uda nam się wykonać to zadanie w miarę szybko i sprawnie to chyba powinienem odwiedzić Yellow Rose. Nie widziałem jej od naszego spotkania w parku. A bardzo chętnie ją zobaczę. Tak. Tak właśnie zrobię. Pomyślałem z uśmiechem. Striding Rason -Mieszkanie z jedną z najmodniejszych klaczy w Equestrii ma sporo plusów. Między innymi jestem w posiadaniu. Farby do sierści i grzywy. Więc możemy łatwo zmienić barwy. Na dodatek mam sporo różnych soczewek do oczu. Więc możemy i zmienić kolor oczu. Jak widzisz mojego czerwonego oka nie widać. Problemem są tylko nasze cutie marki. Pomalowanie ich to głupi pomysł. Nikt nie uwierzy, że dwa dorosłe ogiery to gładkie boki. Przydałyby się jakieś ubranie by je zasłonić
  5. Magus

    [Zabawa] Pony Battle

    Ciężki wybór. Ale wybietam Lyre. Za jej obsesje na temat stworzeń które nie istnieją xD
  6. Powoli szedłem ulicami Canterlotu do domu Swifta. Na szczęście nie mieszkał daleko. W końcu udało mi się dotrzeć do jego domu w oknie wciąż paliło się światło. Więc miałem szczęście nie obudzę go nie bardzo miałem ochotę go budzić. Powoli podszedłem pod jego drzwi. Po czym delikatnie do nich zapukałem. Usłyszałem jak ktoś się do nich zbliża. W pewnym momencie drzwi się otworzyły. Jednak nie stał w nich Swift. A jego żona. Wyraźnie zdziwiona moim widokiem. -Golding? Swift mówił, że już skończyliście dzisiaj patrol -Ah to. Spojrzałem na swoją zbroję. -Miałem dodatkową służbę -Czy ty kiedykolwiek odpoczywasz? Wejdź Swift jest w łazience. Bierze prysznic zaraz przyjdzie -Dobrze. Ale tylko na chwilę. Nie mam wiele czasu Poszedłem za klaczą do wnętrza domu. Salon Swifta był dosyć duży. Mieściła się tam duża kanapa, dwa fotele, niewielki stolik i półka, w której trzymał a właściwie trzymała jego żona. Różne porcelanowe figurki. Usiadłem spokojnie na fotelu. Po czym jego żona poszła zawołać Swifta. Na szczęście nie musiałem długo czekać. Swift po niedługiej chwili przyszedł. -Golding? Coś się stało? -Tak dostałem rozkazy. Aby cię powiadomić. Jutro rano atakujemy nową kryjówkę buntowników. Tym razem dosyć niebezpiecznych. Mamy się pojawić na obrzeżach Canterlotu -No to zapowiada się ciekawie. Czyli spotkamy się na miejscu? -Sądzę, że tak będzie najlepiej. W takim wypadku lepiej nie tracić czasu -No dobrze. Napijesz się czegoś lub zjesz z nami jak już wpadłeś? -Wybacz Swift nie mam czasu. Muszę już wracać. Aby wyspać się na jutro. I przepraszam, że zakłóciłem ci prysznic -Nic się nie stało. No cóż to do jutra Powoli opuściłem dom Swifta i zacząłem się kierować do swojego musiałem się wyspać by być przygotowanym na to, co nas czeka jutro.
  7. Golding Shield Ostatnie sprawdzenie korytarzy nie przyniosło nic nowego. A moja dodatkowa służba zaczynała powoli dobiegać końca. Zrobiłem ostatni obchód po korytarzach by sprawdzić czy coś mi nie umknęło jednakże nic nie znalazłem. Cóż nasz czas minął. Na nasze miejsce przyszli inni gwardziści. Za to ja z oddziałem, który został dziś przydzielony do pilnowania pałacu zacząłem go opuszczać. Cóż trzeba przyznać od czasu zamachu gwardia poważniej podchodzi do swych obowiązków. Od czasu zamachu nikt mi już nie dogryzał tak jak to było ostatnio. Teraz wszyscy musieliśmy być skupieni. Nim zdążyłem opuścić tereny pałacu. Na drodze stanął mi kapitan. Wyglądał dosyć marnie. Widać, że po tym, co się stało miał teraz więcej pracy niż dawniej. Podobno ostatnio cały czas siedział przeglądając nasze taktyki obronne szukając ich słabości. -Golding Shield. Wiem, że już skończyłeś służbę. Jednak chce z tobą chwilę porozmawiać -Oczywiście -Dobrze, więc. Pierwsza sprawa chciałbym abyś powiadomił jeszcze dziś Swifta. Jutro czeka nas akcja. Odkryliśmy nowe ogniwo buntu -Czy to znów jacyś przemytnicy? -Nie tym razem. Teraz jest gorzej. Dostaliśmy sygnały o napaściach na gospodarstwa. Napadają nie tylko na rodowite kucyki, ale i sponyfikowanych, którzy wybrali życie wśród nas na własne życzenie -Rozumiem. Oczywiście powiadomię Swifta -Świetnie. Wstawcie się o świcie na obrzeżach Canterlotu -Tak jest -Kolejna sprawa. Wiem, że masz ostatnio sporo obowiązków. Ale chciałbym żebyś przeszkolił nową grupę rekrutów składającą się z jednorożców -Ja?! Ale dlaczego ja? -Poznałeś wszystkie tajniki magii dostępne jednorożcom. Masz doświadczenie no i wiadomo, że tobie można zaufać. Kolejna sprawą jest to, że bierzesz treningi na poważnie. Sam to udowodniłeś ostatnio prosząc o specjalne treningi ze Swiftem. Więc jak będzie? -Oczywiście. Zrobię to -Znakomicie. Dobrze możesz już iść Zasalutowałem jeszcze kapitanowi. Po czym zacząłem opuszczać teren pałacu. Dziwne jedyny raz, kiedy kogoś uczyłem to ta klacz Shatter. A teraz mam szkolić oddział rekrutów w walce. Obym sobie poradził. Striding Rason -Sądzę, że on się jakoś wkupi w łaski Polaków znając pana Kristiana. Ale jeśli tak będzie i rzeczywiście tam jest. To może będzie im trzeba przypomnieć. Co robił Polakom podczas wojny. Cóż, więc najlepiej będzie wyruszyć natychmiast. I masz racje, jeśli chcemy się czegoś dowiedzieć musimy zdjąć zbroje. Chociaż nie lubię się jej pozbywać. Jednak sądzę, że będzie trzeba użyć jeszcze dodatkowego kamuflażu na wszelki wypadek. Kristian już nas widział. Jego ludzie też. Jeśli tam są nawet bez zbroi nas poznają. Ale mam na to pewien sposób
  8. Zapewne Majowie składali ofiarę swoim bogom
  9. Wybuch Wezuwiusza i zniszczenie Pompejów
  10. 1. Czterolistna kończyna 2. Marchewka 3. Karmel
  11. Wyrzucano herbatę ze statków. Wydarzenie to nazwano Herbatką Bostońską
  12. Golding Shield Wraz z resztą gwardzistów z mojej grupy zaczęliśmy obserwacje korytarzy pałacu. Ta część przydzielonych obowiązków była znacznie prostsza. Aby wałęsać się od tak po korytarzach. Trzeba by najpierw ominąć gwardzistów pilnujących bramę i zewnętrzną stronę pałacu. Co było niemal niewykonalne. Co nie znaczy, że wolno nam było stracić czujność. Musieliśmy zawsze pozostawać czujni. Korytarzy pałacowych było naprawdę wiele. I tu był kolejny problem. W tym wypadku musieliśmy się rozdzielić. Jeśli chodzilibyśmy całą grupą. Zbyt wiele czasu zajęłoby nam przejrzenie wszystkich korytarzy. Ponadto, jeśli ktoś tu by jakimś cudem wszedł mógłby się zbyt łatwo poruszać. Niewiele czasu minęło jak zostałem sam. Nie przeszkadzało mi to jakoś specjalnie z reguły byłem samotnikiem. Więc łatwo było się przyzwyczaić. Co jakiś czas mijałem jakiegoś gwardzistę z mojej grupy. Który właśnie robił obchód w miejscu, z którego wróciłem. Księżniczki też podobno były zajęte. Księżniczka Celestia podobno ostatnio sprawdzała każdego sponyfikowanego. Musiało to być naprawdę denerwujące zajęcie. Natomiast księżniczka Luna prowadziła podobno proces tego schwytanego podmieńca. Ciekawe jak to się skończy? W każdym razie ten podmieniec raczej niema, czego szukać już w swoim gnieździe. O ile go wypuszczą. Przemierzając kolejne korytarza w końcu sprawiłem by mój róg zaczął świecić to mi nieco ułatwiało sprawę i więcej widziałem. Striding Rason Striding chwilę stał w milczeniu zanim rzucił monetą -Cóż mówiąc szczerze te szukanie wtyk to niezły pomysł. Ostatnio w Filydelphi jak byłem to się całkiem dobrze sprawdziło. Tylko musielibyśmy poszukać jakiegoś paskudnego lokalu na Manehattanie i posłuchać informacji. Być może coś tamtejszym szumowinom wpadło ciekawego do oka lub uszu. Znasz jakieś miejsce w Manehattanie gdzie mogą się zbierać ciekawe "osobistości"?
  13. Magus

    Quiz CMC V 2.0

    Dwa razy w odcnku "Dzień serc i podków". Pióro było potrzebne do mieszania eliksiru i w odcinku "Tylko dla pomocników". Użyły pióra do łaskotania Spike.
  14. Przybiegłem do pałacu. Zgodnie z instrukcjami, które dostałem. Gdy tam dotarłem głównodowodzący gwardzista sprawdzał obecność i przy okazji przydzielał zadania, które mieliśmy wypełniać. Jak zwykle niewielka grupa została przydzielona do pilnowania bramy. Tym razem mnie to ominęło. Cóż nie będę ukrywał, że dosyć mnie to ucieszyło. Pilnowanie bramy to jedno z najnudniejszych zajęć. Kolejna grupa została przydzielona do obserwacji okolic pałacu. Została już ostatnia grupa, do której zostałem przydzielony. Naszej grupie trafiło się pilnowanie korytarzy, aby nie kręcił się tam ktoś niepowołany. Gdy wszystko zostało ustalone. Gwardziści się rozdzielili. A ja wraz ze swoją grupą wyruszyłem wykonać naszą część zadania.
  15. W końcu po pewnym czasie dotarłem do domu. Gdy tam wszedłem Arrow poszedł natychmiast spać. Ja sam usiadłem na fotelu. I ciężko westchnąłem zastanawiałem się jak dalej wykorzystać ten dzień. Spojrzałem na półkę z książkami. Po czym za pomocą magii ściągnąłem najbliższą książkę. Zanim jednak zdążyłem ją otworzyć. Ktoś już dobijał się do moich drzwi. Ciekawe, kogo tu znowu niesie? Powoli otworzyłem drzwi. W nich stał gwardzista. Nie był to Swift. To był jeden ze zwykłych gwardzistów. Zasalutowałem mu, po czym ten zrobił to samo. -Kapitan chciał wiedzieć czy możesz wziąć wachtę pod pałacem -Kiedy? -Dzisiejszego wieczora Na chwilę zmarszczyłem brwi. Cóż i tak w sumie nie miałem nic ciekawszego do roboty. W sumie, czemu nie? -Oczywiście -Dobrze, więc do zobaczenia pod pałacem Gwardzista powoli odszedł. Gdy już zniknął. Natychmiast zacząłem zabierać ekwipunek gwardzisty. Po czym opuściłem dom.
  16. Golding Shield Z zadowolenie patrzyłem na ostatnie akrobacje Arrowa. Ale w pewnym momencie. Feniks zaprzestał dalszego lotu i wylądował na moim grzbiecie. Najwyraźniej miał już na dzisiaj dosyć. Cóż jakby nie patrzeć byliśmy już w parku sporo czasu. A on był mimo wszystko jeszcze młody feniksem. Przynajmniej mam pewność, że dzisiaj będzie spał spokojnie nie bałaganiąc nadmiernie w domu. Tak jak to było ostatnim razem. Zacząłem powoli opuszczać park z feniksem na grzbiecie kierując się prosto do domu. Striding Rason Striding chwilę myślał nic nie mówią -Jeśli mam racje i jest w Polsce. Możemy nie dać rady tylko we dwóch. Jednakże, jeśli się mylę. Zabranie większego oddziału gwardii na tą wyprawę może skończyć się tylko nie potrzebną stratą czasu. Nigdy nie lubiłem takich dylematów. Dawniej zanim zostałem kucykiem w takich chwilach podrzucałem monetę zostawiając wszystko w rękach szczęścia. Jak sądzisz powinniśmy tak zrobić ponownie?
  17. Golding Shield W końcu po pewnym czasie dotarłem do parku. Arrow był zachwycony. Gdy tylko tam dotarliśmy ten natychmiast rozłożył skrzydła. I poleciał przed siebie. Widać było, że bardzo się cieszył, że w końcu wydostał się z mojego domu. Jednak nie oddał się z okolic mojego wzroku. Latanie szło mu coraz lepiej. Byłem pod wielkim wrażeniem jego umiejętności lotniczych w tak krótkim czasie. Jeszcze trochę a to on będzie mi robi za wsparcie. Pomyślałem lekko się śmiejąc. Lepiej żeby Swift się nie opuszczał. Bo go jeszcze prześcigniesz Striding Rason -Najchętniej pojechałbym natychmiast do dawnej Polski i sprawdził czy go tam niema. Ale jeśli się mylę to tylko stracimy czas. Może powinniśmy pozwolić mu wykonać ruch i zaczekać aż się ujawni? To by ułatwiło zadanie
  18. Idąc do domu zastanawiałem się czy może nie odwiedzić Yellow Rose. W końcu służba dobiegła końca. Mógłbym na chwilę ją odwiedzić. Rozmyślałem nad tym aż dotarłem do domu. Powoli zdjąłem cały swój ekwipunek. Gdy już chciałem wychodzić. Nagle Arrow wleciał na mój grzbiet. Ostatnio zdecydowanie za mało czasu poświęcałem również jemu. On też się powinien nieco przewietrzyć. Cóż będę, więc musiał później odwiedzić Yellow Rose. Powoli wyszedłem z moim feniksem kierując się do parku.
  19. Od kiedy opuściliśmy park gdzie trenowaliśmy ze Swiftem. Na patrolu ponownie nie działo się nic specjalnego. Jednak byłem pewny, że buntownicy tylko gdzieś się ukrywali. Na pewno są nawet w samym Canterlocie oczekując na odpowiednią okazje do kolejnego ataku. Mimo wszystko my zawsze będziemy mieli pewną przewagę. Mianowicie przewagę liczebną. Nie było tylu sponyfikowanych buntowników by móc walczyć z całą gwardią Equestrii. Mają mimo wszystko gorszą broń i doświadczenie. O ile część buntowników znała się na rzemiośle wojennym o tyle większość z nich nigdy dotąd nie miała w kopytach a nawet rękach broni. Kolejną sprawą jest to, że niewielu sponyfikowanych. Było w stanie tak dobrze panować nad ciałem jak rodowity kucyk. Więc ich najlepszą metodą jak zawsze pozostaje ukrywać się i tylko czekać, co strasznie drażniło. Na tych przemyśleniach nasz kolejny dzień patrolu się kończył. A my zaczęliśmy wracać do domu.
  20. Zgodnie z planem zacząłem ciągnąć przywiązany kamień do ciała przed siebie. Nie było łatwo skała była ciężka. Ale dawałem sobie radę. Teraz została jeszcze kolej Swifta. Ten zgodnie z założeniami poleciał w górę. Najpierw zaczął za pomocą skrzydeł utrudniać mi drogę. Wywołując duże porywy wiatru. Jednak to nie utrudniało mi sprawy tak bardzo. Gorzej zaczęło się robić, gdy do wiatru dołączył deszcz. A temperatura wokół mnie zaczęła spadać. Nie było to przyjemne uczucie. Na dodatek ta skała, którą ciągnąłem. Chęć użycia magii była nieodparta. Jedna było to niemożliwe przez srebrny pierścień na rogu. Idąc coraz cięższym krokiem. W końcu udało mi się dotrzeć do wyznaczonego miejsca. Nieprzyjemna aura pogodowa równie szybko znikła. Nagle Swift wylądował przede mną. -Udało ci się -Na to wychodzi. Czy mógłbyś zdjąć ten pierścień z mojego rogu? -Oczywiście Swift podszedł do mnie, po czym zdjął pierścień. Gdy już go nie miałem. Natychmiast zdjąłem linę za pomocą magii z mojego ciała. Mówiąc szczerze nie było tak źle. Ostatni trening z igłami był znacznie gorszy i bardziej bolesny. No może teraz trochę przemokłem i przemarzłem. Ale nie jest źle. Powoli zaczęliśmy opuszczać park by dalej kontynuować patrol.
×
×
  • Utwórz nowe...