- Raczej tak. - powiedział, objął Gravity w pasie i poleciał, leciał trochę wolniej niż zwykle ale po pewnym czasie dotarł do swojego domu, usiadł przy stole, westchnął. - To dokończmy jedzenie chociaż. - zaproponował.
Po chwili White odsunął głowę i uśmiechnął się. - Ja ciebie też kocham Gravity. - odpowiedział. - I na pewno nie dam ci zginąć, ani nawet cierpieć po mojej śmierci. - pomyślał.
Po chwili White zaczął kaszleć, przekręcił się tak że teraz miał głowę zwróconą do ziemi, po chwili podniósł się na przednich kopytkach i znowu zaczął kaszleć. Po kilkunastu sekundach, splunął wodą. - Daayuumm... to było dziwne. - powiedział i znowu zaczął kaszleć.
White zaczął się dusić. Przestał po chwili się wiercić. - Więc taki jest mój koniec? - pomyślał, patrząc tępo w górę. - Black Mass Hysteria Woowoowo o o o... - pomyślał w ramach rachunku sumienia.
((Moja postać i wczesne wstawanie? No proźba! Ale dobra, powiedzmy że wyjątkowo...)(
White spojrzał na Gravity, - Hej. - powiedział i uśmiechnął się. - Jak się spało?- zapytał kończąc przyżądzać jedzenie.
White podniósł głowę Gravity, przysunął pyszczek do jej pyszczka. - Hm, nie mam pewności czy dam radę to powiedzieć ale... kocham cię. - powiedział cicho.
- Ale wiesz... w sumie to... cieszę się że to widziałem... bo teraz przynajmniej wiem jedno. - powiedział i spojrzał na Gravity. Po chwili uśmiechnął się lekko. - Że jak to zrobię to nie wyjdą na idiotę... - pomyślał i przysunął się nieco do klaczy.
White uśmiechnął się. - A właśnie, przez przypadek upuściłem to pudełko, i cóż... zdjęcia się rozsypały... no i mimo iż nie chciałaś mi pokazać zawartości to mimowolnie ją widziałem. - powiedział z poczuciem winy.