Skocz do zawartości

PrinceKeith

Brony
  • Zawartość

    1481
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    6

Posty napisane przez PrinceKeith

  1. Dziewczyna zmarszczyła brwi.

    - To, że tak uważasz, nie oznacza, że tak jest. Jesteś okropnym ignorantem i gburem. Nawt nie dostrzegasz, że ktoś się o ciebie martwi! - powiedziała nieco głośniej, dalej spłoszona. Gdy zrozumiała, że podniosła głos skuliła się nieco. - Przepraszam.

  2. Dziewczyna lekko zmarszczyła brwi. Lekko spłoszyło ją jego nastawienie jednak postawiła krok w jego stronę by go zatrzymać.

    - Ej wszystko ok? Powinieneś uważać, pełno takich jak oni tylko czai się by cię złapać - mówiła cicho, ale płynnie. Z czasem przyglądania się mógł dojść do tego, że gdzieś ją widział. W jednym z zastępów.

  3. Kolejne dni upływały ci na życiu, które i tak nie było dla ciebie czymś przyjemnym. Nie udało im się strącić cię do piekła, więc zostawili cię w spokoju. Ale jedynie do czasu. Obecnie anioły czy demony na ulicach nie robiły większego wrażenia na śmiertelnikach. Niestety ty owszem, z powodu czarnych skrzydeł. Upadłeś... Jak nisko? Spokojnie wracałeś doa mieszkania, jednak ni z tąd ni zą owąd wyrosła przed tobą grupka aniołów. Nie mogłeś wiedzieć jakiej są płci, ponieważ mieli na sobie zbroje i hełmy.

    - Pójdziesz z nami - odezwał się niski, ciężki głos. Już miał cię złapać kiedy pomiedzy tobą a nim stanęła anielica. Dosyć niska, blondwłosa, odziana w biel. W ogromnych rozłożystych skrzydłach.

    - Nigdzie z tobą nie pójdzie, i w tej chwili z tąd znikniecie. Chyba, że chcecie ponieść konsekwencje - powiedziała cicho, ale stanowczo. Twoi oponenci byli niezywkle zaskoczeni. Jeden z nich skinął głową.

    - Jak chcesz... Ale to nie udzie ci bez niczego, Tower of Babel. - powiedział po czym grupa zniknęła. Pozostała tylko anielica i ty.

  4. Poszła za nim od razu. Oparła się o blat gładząc ogon. Spojrzała na ciebie zaciekawiona.

    - Nie musisz pytać czy wiem. Wiem, moc królów... Mój ojciec posiadał, ale skończył marnie, z resztą jak matka. Spokojnie, ja nie mam, nie powiem nikomu. Jednak nadal uważam iż tej ruch był nie fair.

  5. Zmiana, zmiana. Kartka zdawała się być poplamiona substancją przypominającą krew jednak miała złotawy odcień. "Musisz do nich odpowiednio przemówić, nie nachalnie, z sensem ~Naho". I wtedy usłyszałeś dźwięk powiadomienia. Wiadomość od Shiro "Ku*** nie wiem co sobie myślisz ale oni na pewno cię nie posłuchają. Nie licz na pomoc, jestem zajęta. Bardzo.".

  6. Na miejscu jednak okazało się, że nikt nie wysyłał żadnego wezwania. Wszyscy nie wiedzieli o co chodzi, świecili oczami. Czyżby Kuro i Kogeinu? Wkurzony wróciłeś do mieszkania. Czwórka spokojnie siedziała na podłodze w salonie grając w karty. Blondynka wybuchła śmiechem kiedy tylko wszedłeś do pomieszczenia.

  7. Tenchou zmierzył Kuro i Kogeinu wzrokiem.

    - Zapewne uważają i ryzykują, żeby cię zdenerować. W grupie nikt nie był w stanie im podskoczyć - stwierdził rozkładając ręce na boki. Wkrótce dotarliście do mieszkania. Było dosyć spore, ładnie użądzone. Kiedy tylko weszliście, Kuro ponownie przykleiła się do Zedda, tym razem nic nie powiedział tylko przewrócił oczami.

  8. I szliście powoli. O dziwo cała czwórka milczała. Do czasu. Bo Kuro podeszła do Kogeinu i pociągnęła go za rękaw.

    - Ej Kogee... Zróbmy coś "głupiego"...? - mruknęła bardzo cicho.

    - Jak wolisz - I wtedy wkroczył Tenchou marszcząc brwi. Kuro złapał i postawił przy Zedzie a Koge na szarym końcu. I to tyle z rebelii.

  9. Koge spojrzał na pozostałych. Skinęli głowami. Poszedłeś popo strażnika amiejskiego on otworzył celę. Pierwszy wyszedł Zedd strzelając palcami. I wtedy momentalnie zguba w postaci czarnego kota się znalazła. Przykleiła się momentalnie do chłopaka, wyraźnie zadowolona, ba nawet bardzo.

    - Cześć Zedd... - powiedziała jakgdyby przyćmiona swoimi idealnymi myślami. - Bo wiesz... Znalazłam taki genialny dach i możemy sobie...

    - Nigdzie nie idę, odczep się, już ci mówiłem - powiedział nieco ją odpychając. Kuro zrobiła minę odrzuconego szczeniaka chowając się za Kogeinu i Tenchou.

  10. Klacz zachichotała słysząc słowa jednorożca. Podniosła filiżankę i wypiła resztę herbaty by po chwili nalać kolejną i ją także wypić. Wiedza w księgach... Mało kiedy czytała księgi. Może kiedyś kiedy była młodsza, kiedy żyła matka. Kiedy trafiła do ojca nie było czasu na takie błaznowanie. Liczył się honor, dyscyplina i ćwiczenia. Z każdym kolejnym dniem umiała więcej, z każdym kolejnym dniem była silniejsza dzięki swojej mewie. Spojrzała na medalion z kryształem który z wisał jej na szyi. Przypominał o tym wszystkim co przeszła. O godzinach śpiewu, chrypie, zdartym gardle, kwi na futrze, na grzywie i wszędzie dookoła. I widok smoka, potężnego dumnego gada, który był w stanie zniszczyć cały jej świat. A raczej jej rzeczywistość, choć kto wie czy innych też nie mógłby zgładzić. Podeszła do Goldinga leko szturchając go kopytem w ramię.

    - To w takim razie jest jeszcze jeden chętny prócz mnie. Zabawne, zapewne myślicie, że możecie zostać czyimiś pionkankami. Pogrywano mną tyle razy, że nie robi to na mnie większego wrażenia. Więc pytam - tu zrobiła przerwę. - Kto wyrusza ze mną i z Goldingiem? Choć on powiedział może, ale to szczegół. I tak w końcu nie będzie miał wyboru - stwierdziła rokładając kopyta i siadając na swoim miejscu.

×
×
  • Utwórz nowe...