-
Zawartość
1481 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
6
Posty napisane przez PrinceKeith
-
-
Jedyne co widziałaś to niewyraźna, kobieca sylwetka. Zdawała się jakby stworzona z wody. W nogach miała piasek i rośliny, wyrzej pływały kolorowe rybki. Trwało to chwilę, bo kiedy mrugnęłaś to dziewczyna wyglądała już normalnie. Słyszałaś jej cichy śpiew.
-
Dziewczyna w jednej chwili ulotniła się. Nie chciała im przeszkadzać. Z niewielkich drobinek, złorzyła się w całość dopiero kilka metrów dalej gdy była na drzewie. Zaczęła cicho śpiewać jakąś piosenkę.
-
Oddech nie pomógł. Boże, co się działo. Do tego te trzy sylwetki przed nimichwilą. Czym były i czego chciały? Shiro nie mogła się teraz na tym skupić. Zaraz miał upaść. Postanowiła podeprzeć się o Jayce'a. Miała nadzieję, że się nie przewróci.
-
Shiro postanowiła oddychać jak najgłębiej może. Nie mogła się poddać, nie mogła paść nieprzytomna. Nie mogła powiedzieć Jayce'owi, że jej słabo. Zapewne wyśmiałby ją.
- Tak. - powiedziała. Wiedziała, że to kłamstwo, ale musiała to zataić.
-
Dziewczyna lekko się trzęsła. Cokolwiek na nich polowało, było niezwykle blisko. Serce biło jej jak szalone.
- Racja. - rzuciła cicho. Potem rozpostarła zaklęcie ochronne w razie ataku. Ręce dalej trzymała tak, by szybko rzucić zaklęcie.
-
Dziewczyna po prostu ruszyła za nim. Na po czątku w ciszy, bez słowa. Rozglądała się dookoła by w razie czego być gotowa na atak. Ręce miał ułożone tak, by szybko rzucić zaklęcie.
- W sumie, też się zgubiłeś? - zapytała patrząc na Jayce'a.
-
Dziewczyna po chwili też na niego spojrzała.
- Nieźle na poszło, jak na pierwszy raz, co? - zapytała. Nie do końca widziała co ma powiedzieć w tamtej chwili.
-
[Pawlex, Arcybiskup z Canterbury]
Dziewczyna przywaliła ci z liścia.
- Nie mam na myśli tego, co ty masz na myśli. - powiedziała po czym zmarszczyła lekko brwi. Portal poprowadził Adrę kawałek przed obozowisko. Ale doskonale słyszała głos Lufiego i Vivienne.
-
[Arcybiskup z Canterbury]
- Nie, nie jestem nikim ważnym. Nazywam się Scott. Zapewne w twoim wymiarze też mam swojego odpowiednika. Jak go kiedyś spotkasz, pozdrów go. - powiedział.
[Pawlex]
Dziewczyna odwróciła się do ciebie plecami.
- Nie powiem ci czym jest "to". Sam musisz się domyślić. - powiedziała. - Po za tym ta wiedza może cię potem kosztować.
-
Dziewczyna spojrzała na niego.
- Skończyłam zmywać po gotowaniu. - powiedziała. - Jeśli nadal nie masz ochoty na gofry to mogą one na ciebie zaczekać. - powiedziała po czym ugryzła jedno z ciastek które trzymała w dłoni.
-
[Arcybiskup z Canterbury]
- No nie całkiem sam. Jest tu ze mną mój tresowany gryf którego miałaś okazję spotkać. - powiedział.
[Pawlex]
- Chodzi o energię magiczną... Nie mam z czego zaczerpnąć, bo czerpanie z ognia może być niebezpieczne. Po za tym nie powinnam używać "tego" do otwierania przejść przy osobach które znam bardzo krótko. Co jeśli chodzi ci tylko o "to"?
-
[Pawlex]
Dziewczyna spojrzała w twoją stroną.
- Wydaję się, że już to mówiłam. Proponowałam takrze pomoc, ale ją zignorowałeś. Teraz nie mam odpowiedniej ilości siły by otworzyć portal. - stwierdziła kończąc jedzenie.
-
Shiro prychnęł tylko cicho jak obrażony kocur.
- Uważaj, bo ciebie też złapią. Są tuż za tobą... - powiedziała ciszej patrząc na ziemię. - Szkielety. - sprostowała po chwili milczenia.
-
[Arcybiskup z Canterbury]
Mężczyzna zaśmiał się cicho.
- Ta substancja, dzięki niej można zwalczać coś tym, czym zostało zadane obrażenie. To było od ognia, trzeba było więc to zwalczyć ogniem. Pewnie jesteś zmęczona, co? - zapytał po czym poprawił okulary.
-
- Może. Czy tak czy siak nie powiem ci bo zasiądziesz na laurach. A do kastracji to mogę wysłać ciebie. - powiedziała po czym uśmiechnęła się do niego złośliwie. Shiro cicho syczała gdy za mocno pociągnął za włosy.
-
[Arcybiskup z Canterbury]
Płyn miał z początku słodki smak jednak po chwili stał się gorzki. Smok podszedł bliżej ciebie i wypuścił z paszczy strumień ognia, centralnie na twoje dłonie. W pierwszej chwili czułaś ból i okropne szczypanie. Jednak po chwili zwęglenie zaczęło się cofać aż w końcu cofnęło się całkowicie. Smok zaczął powoli wracać dodo ludzkiej formy. A gdy to zrobił, spojrzał na ciebie zadowolony.
-
Dziewczyna kiwnęła głową. Po około godzinie byłeś rozpakowany. Po domu dalej roznosił się zapach gofrów. Dziewczyna tymczasem skończyła piec i wzięła się za sprzątanie. Poszło jej toelegancko szybko i sprawnie bo chowała właśnie naczynia na miejsce.
-
Shiro skrzywiła się.
- Wolałabym Shiro albo Erynio. - uwažnie przyglądała się broni Jayca. Nieco zmarszczyła brwi gdy usłyszała jego pytanie. - Spróbuj zrobić coś z moimi włosami przez co będą krótsze, przekonasz się wtedy, że to był zły ruch. - zagroziła.
-
Shieo dziękowała w duchu, że ktokolwiek stwierdził, że jej pomoże.
- Jayce. Boziu, tak się bałam... Możesz mi pomóc? - zapytała. - A i nie mów do mnie po nazwisku prosze. - dodała po chwili. Patrzyła na niego ukradkiem.
-
Shiro zatrzęsła się. Boziu, coś chciało ją zabić. Coś bardzo chciało ją zabić.
- Pomocy! Ezreal! Jayce?! Doktorku?! Jest tu kto?! Boże... Te szkielety są takie straszne... - wymamrotała.
-
[Pawlex]
- Haha. Spoko, skoro tego chcesz. - powiedziała po czym nałożyła mu do miski dosyć sporą porcję strawy. Podała ci ją razem z drewnianą łyżką. Dziewczyna postawiła jedzenie przed sobą, odmówiła modlitwę po czym spojrzała na ciebie.
- Smacznego. - powiedziała po czym zaczęła jeść.
-
Shiro odskoczyła przestraszona. Co to miało być? Nie! Szybko zaczęła biec w obojętną stronę, byleby tylko być daleko od tego szkieletu. Nie była pewna czy on ożył, czy to był wiatr lub czy jej się przywidziało i przysłyszało. Nie chciała przebywać blisko tamtego obiektu.
-
- Wpadaj jeśli będziesz miał ochotę. - powiedziała jeszcze. Kiedy przekroczyłeś próg nowego domu poczułeś dosyć ładny zapach. Po chwili wiedziałeś co roznosiło taki zapach, gofry. Kiedy wszedłeś do kuchni zobaczyłeś Charlotte wyjmującą pierwsze dwa i nalewającą ciasto do gofrownicy.
- Chcesz się poczęstować? - zapytała.
-
Shiro nieco odskoczyła na widok szkieletu. Serce biło jej jak szalone. Przeraziła się. Z kąd trup w lesiekolorze? Myślała, że w Ioni jest raczej normalnie. Mówiąc normanie mam na myśli harmonia, spokój, opanowanie i te inne rzeczy twgo typu. Zatrzęsła się delikatnie, ale podeszła do szkieletu by dokładniej go obejżeć.
[Gra][Mephisto The Undying]Gdy wzejdzie papierowy księżyc
w Luźna gra ról
Napisano
Dziewczyna usiadła na krześle na przeciwko.
- A tak, ucierpiałeś. Bardzo boli? Raczej nic nie możemy już na tociebie poradzić, rana musi się zagoić sama. - powiedziała.