Skocz do zawartości

PrinceKeith

Brony
  • Zawartość

    1481
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    6

Posty napisane przez PrinceKeith

  1. - No taak... - stwierdziła po czym się uśmiechnęła. - Pomogę ci z kluczami. - zasunęła plecak i gdy tylko załorzyła go na plecy zaczęła się krzątać szukając kluczy. W tej całej panice Ezreala było coś uroczego. Dziewczyna zachichotała cicho. Nie wiedziała czy każde jego pakowanie tak wyglądało, ale jeśli tak, to jegojuż rodzice musieli mieć kiedyś wesoło. Bardzo się cieszyła, nareszcie przecież wyruszali by pozbyć się wycieków, a ona mogła się na coś przydać.

  2. Shiro tylko westchnęła patrząc na chłopaka nieco rozbawiona jego paniką. Wzięła plecak i spakowała ubrania na zmianę, szkicownik, kilka ołówków, gumkę, ostrzynkę i markery. Zastanowiła się co powinna jeszcze wziąć. A tak! Jak strzała popędziła do łazienki po szczotkę, potem zaczęła szukać kompasu. Ale zanim to zrobiła, wzięła szmatkę i wytarła tę rozlaną kawę.

  3. Dziewczyna wstała zadowolona. 

    - Dziękuję, jestem taka szczęśliwa i podekscytowana, że zaraz chyba odlecę. - stwierdziła. Wzięła kilka wdechów i wydechów. - Może przejdziemy się po mieście? - zaproponowała. W jednej chwili na niebie pojawiły się czarne chmury. Po chwili zaczęło kropić, jednak dziewczyna nie zwróciła na to większej uwagi.

  4. Dziewczyna spojrzała na niego.

    - Jestem bronią, szukam tylko osoby która mogłaby mnie dzierżyć. Czy chcesz zostać moim partnerem? - zapytała po chwili. Wiatr dookoła szumiał rozwiewając jej włosy. W tym całym wietrze było jakieś ukojenie, jakiś dziwny spokój. Nie wiedziałeś co powiedzieć. Znałeś dziewczynę kilka minut, nie byłeś pewny czy możesz podjąć tę decyzje tak po prostu, nagle.

  5. Dziewczyna ponownie zachichotała słysząc sekretarkę.

    - Masz już kogoś do drużyny? - zapytała gdy wychodziliście na zewnątrz. Przed wami znajdowało się podwórko które raczej wyglądało jak park. Dziewczyna usiadła na jednej z ławek. - Ja jeszcze nikogo nie znalazłam, ale muszę to zrobić bo muszę się pokazać od lepszej strony. Moja siostra zawsze była oczkiem w głowie ojca, ja zawsze się nie liczę. - burknęła cicho. 

  6. Podpalenie potwora było złym pomysłem.  Ponieważ ich przeciwniczka była gotowa na tę obojętność i podczas zatrzymania czasu złączyła stwora z Adrą. Teraz dziewczyna czuła w środku siebie płomienie, spalanie od środka. Klejąca substancja tymczasem zniknęła. Ręce Adry poczęły się zwęglać a na jej twarzy pojawiło się pęknięć. Stwór którego przyzwała dziewczyna w tym czasie spłonął doszczętnie. I dobrze. Uczucie bóu w środku minęło. Pęknięcia cofnęły się jednak ręce Adry do nadgarstków były zwęglone.

  7. Dziewczyna cicho zachichotała słysząc głos sekretarki.

    - To całkiem zabawne, odpowiadasz komuś używając kasety. Całkiem sprytne. - stwierdziła. Chwilę miczała nie wiedząc co powiedzieć. - Jestem Charlotte, córka Syna Śmierci i obecnego dyrektora. - powiedziała po czym wyciągnęła ku tobie dłoń. Tymczasem na sali zostaliście tylko wy i Syn Śmierci patrzący na was z kąta.

  8. Niestety lepka substancja nie odrywała się, wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej cię przyklejała. Dziewczyna spojrzała na stwora. Sworzenia przywoływane przez kogoś miały swego rodzaju więź z osobą która je przyzwała. W stworzeniu znajdowała się cząstka przywoływacza. Dziewczyna machnęła rękami po czym zatrzymała na chwilę czas. Kiedy z powrotem dała mu istnieć potwór był zmrożony. Adra mogła poczuć zimno, gdzieś głęboko w sobie. Następnie lekkie ukłucie w sercu, delikatne, ale wyczuwalne.

  9. Dzień mijał ci powoli, jak z resztą zwykle. Do czasu kiedy twoja matka zawołała cię do siebie. Myślałeś, że może z nowu nie pasuje jej coś w twoim zachowaniu albo ma dla ciebie jakąś pracę, ale to nie było to. Siedziała przy stole, rude włosy okalały jej spokojną z wyrazu twarz. Błękitne oczy kobiety wpatrywały się w kupkę listów.
    - Jest coś do ciebie. - powiedziała podając ci kopertę z uśmiechem. Wypisane były na nim twoje dane, otworzyłeś ją. W środku znalazłeś pismo pisane ręcznie granatowym tuszem, na dole znajdowała się pieczęć Zawodówki Śmierci, zacząłeś czytać. Postanowiono cię przyjąć, wywołało to u ciebie zadowolenie. Już niedługo twoje życie miało się zmienić, nie wiedziałeś nawet jak bardzo.
    ***
    Stałeś wśród tłumu osób, musiałeś przyznać, zebrał się tu dosyć spory tłum uczniów. Niektórzy dopiero zaczynali, inni byli tu już kolejny rok. Niektórzy stali już parami, ale ty byłeś sam. Wiedziałeś, że będziesz musiał znaleźć sobie partnera. Rozejrzałeś się dookoła, żadnych wyróżniających się w jakikolwiek sposób ludzi. Na podwyższenie przed wami wszedł Syn Śmierci i ustał przy mównicy. Rok temu bowiem przejął szkołę po swoim ojcu, i jak na razie całkiem nieźle radził. Stuknął w mikrofon sprawdzając czy działa. Powitał was uroczystą przemową. Dostaliście plany lekcji a następnie zaczęliście rozchodzić. Najbardziej irytowało cię to, że nie miałeś tu nikogo znajomego, przez co nie miałeś jak znaleźć sobie partnera. Ale czy na pewno. W pewnym momencie poczułeś, że coś na ciebie wpadło. Odwróciłeś się. Na ziemi leżała dziewczyna, niższa od ciebie. Miała czarne, proste włosy sięgające jej do ud. Spojrzenie błękitnych ślepi było niezwykle spokojne, nieco zatroskane. Szybko wstała i otrzepała się.
    - Przepraszam. - rzekła.

×
×
  • Utwórz nowe...